Sprawy sercowe...

Scottie   Cicha obserwatorka
09 grudnia 2012 22:10
Aaaaa, fakt, kompletnie o tym CV zapomniałam! 😉 dzięki  😁
Averis   Czarny charakter
09 grudnia 2012 22:21
Babi, ja takich przyciągam. Generalnie zawsze jest tak, że oni mi się podobają, nic z tym nie robię, oni zaczynają, a jak ja zaczynam też coś zaczynać 😁 to puff!
Dzionka, ja dziękuję za takie wrażenia 😁! Ale z niektórych już się umiem śmiać- chociaż na początku nie było mi do śmiechu 😉
Averis, normalnie jakbym o sobie czytała  😁

tak swoją drogą, ostatnio stwierdziłam, że moja relacja z byłym jest dość... toksyczna. Mimo, że się nie widujemy (ostatni raz chyba w czerwu przypadkiem na ulicy), to gadamy ze sobą codziennie i to zdaża się, że po kilka godzin dziennie.
Żadne z nas po rozstaniu (już ponad rok) nie było w związku (tylko przelotne znajomości). Do tego mam wrażenie, że on cały czas coś do mnie ma, bo są okresy, kiedy bardzo interesuje się gdzie i z kim wychodze, o której wracam etc., potem totalnie odcina się na tydzien-dwa, po których znowu rozmawiamy normalnie  🤔wirek: 
A ja bym nie umiała być z kimś, kto mi się nie podoba fizycznie, pomimo np super charakteru i dogadywania się bez słów.
No nie i już. Wg mnie wygląd jest cholernie ważny, nie wyobrażam sobie całować osoby, która mi sie nie podoba.

my z P poznaliśmy się przez... fotka.pl

Gadaliśmy ze sobą 2tyg przed spotkaniem (smsy, potem rozmowy po kilka h). 16go lipca 2008 umówiliśmy się pod Bramą Floriańską, na przywitanie jedno rzuciło się na drugie z całusami  🤔wirek: i tak nam zostało...
I jak na razie, po ostatniej akcji, o której tu pisałam, jest cudnie.
Uwielbiam się wieczorem kłaść i wtulać w niego. Chociaż mam go przecież na okrągło, bo nawet w jednej firmie pracujemy  😁 (tylko on piętro wyżej). Jednak wieczór, wtulenie się, opowiedzenie sobie jeszcze jakiś rzeczy z dnia. To mnie bardzo odpręża i jest absoulutnie najfajniejszym momentem dnia.
ja tez cale zycie omijalam przystojniakow z daleka, ale prawda jest taka ze chemia musi byc. moj poprzedni byl cudownym czlowiekiem, ale chemii brakowalo chyba od samego poczatku i w koncu po 6 latach sie rozstalismy, bo chyba instykt nie dawal sie przekonac ze to nieodpowiedni zbior genow (wiem, brzmi strasznie, ale do takiego doszlam wniosku).

teraz jestem z kims, z kim ogromna chemia jest od poczatku, ale czuje sie taka zalezna od niego. ciezko mi sie do tego przyzwyczaic, bo w poprzednim zwiazku to raczej ja bylam dominujaca.

no i dzis mam dola, bo nie wiem gdzie bedziemy za 2 miesiace a bardzo duze nadzieje wiaze z tym zwiazkiem. moze jestem przewrazliwiona na swoim punkcie. potrzebuje ciaglego zapewniania o jego uczuciach, a on chyba nie ma takiej potrzeby okazywania ich ciagle. a na poczatku to on mnie "zmuszal" do wyznan (i prawie sie obrazal jak nie chcialam sie z nim umowic) a ja wtedy jeszcze nie bylam gotowa na jakies obietnice. teraz role sie odwrocily..
ekwan, może doprowadziłaś do takiej sytuacji (mówisz, że jesteś uzależniona od partnera, od związku), że zaczęłaś męczyć go swoją osobą?
Ja zauważyłam kiedyś, że jest taka "pula miłości" i jak ktoś tych uczuć daje za dużo, to równocześnie zaczynają uchodzić uczucia z drugiej osoby  🙂
Może widzi, że nie musi się już starać i cokolwiek by nie zrobił Ty i tak będziesz wokół niego skakać?

Przemyśl to sobie, daj mu zrobić coś od siebie, nie narzucaj się, bo może Ty po prostu nie dajesz mu szansy wykazania się, jak ciągle ma tylko potwierdzać, że Cię kocha.
Sama mówisz, że na początku jak Twoje uczucie było słabsze albo Ty tego tak nie okazywałaś, sam dopraszał się o nie.
Teraz najwyraźniej chłopak ma przesyt Twojego dopominania się o uczucia etc. i wnioskuje, że stąd ta sytuacja.
nie bardzo rozumiem ostatnie zdanie.

no nie wiem czy sie narzucam. wydaje mi sie ze raczej to wychodzi naturalnie ze sie widzimy codziennie. obecnemu sie wydaje ze duzo robi dla mnie, a dla mnie to jest poprostu normalne ze tak ma byc. dla mojego bylego bylam nr 1 i w jego gestach widzialam ze mu zalezy i sam z siebie duzo rzeczy dla mnie robil. jakos nie umiem sie przestawic na inny typ faceta.
poza tym wydaje mi sie ze jak sie kogos kocha to ma sie ochote robic rozne rzeczy dla tej osoby. a tu ciagle widze ze jakby to bylo z takim wysilkiem z jego strony i oczekuje fanfar zwiazku z tym ze cos nadprogramowo zrobil.

dzis zarzadzilam ze sie nie widzimy, i chyba jemu bylo smutno. zaraz mi potem przyslal wiadomosc ze juz troche teskni. i teraz nie wiem czy to wyslal bo tak czuje czy wsylal bo w sobote mielismy rozmowe i powidzialam ze czuje sie nie pewnie i oczekuje wiecej zapewnien.

wydaje mi sie ze ta moja niepewnosc wynika z faktu ze czuje sie zalezna, bo bardzo chce byc z nim. bedac taka niepewna nie moge byc w pelni szczesliwa.

mam metlik w glowie. juz nie wiem co ja sobie wkrecam i nadinterpretuje a co on tak faktycznie mysli.  bo dlaczego mam mu nie wierzyc, ze mu zalezy jesli codziennie sie mnie pyta czy chce byc z nim i widujemy sie codziennie i w zasadzie caly wolny czas spedzamy razem?

a moze poprostu do siebie nie pasujemy osobowosciowo.
ekwan, tzn. ja tak wywnioskowałam z Twojej wiadomości, że "ja cały czas oczekuje potwierdzenia miłości, a on ma mnie w dupie".
Są takie typy facetów, że jak już widzi, że dziewczynie zaczyna zależeć to wydaje mu się, że jest Panem związku.
A minimalne lekceważenie ze strony kobiety, ponownie rodzi w nim zaangażowanie.
Mówię to z autopsji, bo niestety zdarzyło mi się z takim gościem być, a teraz po ponad dwóch latach pisze jak to on tęskni i wiem, że mówi to uczciwie, ale niestety ja drugi raz nie podjęłabym się bycia z takim charakterem  😉

Wiem, że to trudne ale spróbuj zacząć żyć więcej swoim życiem.
Znajdź sobie jakieś dodatkowe zajęcie, niech ten związek chociaż na chwilę zejdzie z pierwszego planu.

Ja bym na Twoim miejscu nie mówiła tutaj o zależności od faceta, tylko raczej o uzależnieniu od niego.
az tak drastycznie bym tego nie ujela ze ma mnie w dupie. bo nie ma. jakby mial to bysmy razem nie byli. jestem zalezna ale nie zupelnie slepa i znam swoja wartosc.

moze on juz doszedl do wniosku ze jestesmy razem i bedziemy, i nie ma powodow zeby mnie ciagle adorowac. a ja tego wlasnie potrzebuje teraz. zreszta on twierdzi ze ja malo mu mowie milych rzeczy i ze czasami jestem niemila - czyli pewnie taka obcesowa.

chcial zebym przyszla na swieta do jego rodzicow, a ja powiedzialam ze nie chce. a teraz przemyslalam i ja chce zeby mnie namawial zebym jednak przyszla  🤔wirek:

kurcze moj poprzedni zwiazek bylo duzo prostszy w obsludze.

co do zycia swoim zyciem, to mam konie trzy razy w tygodniu, ale z kolei mamy tych samych znajomych.

jak dla mnie jestes ciezkim typem do zycia i podziwiam tego faceta za cierpliwosc 🙂 A teraz zastanow sie po co wlasciwie potrzebne Ci ciagłe bycie adorowana i noszona na rekach. Dlaczego wymagasz od niego zeby latal za Toba a od siebie nie dajesz? (wnioskuje po "on twierdzi ze ja malo mu mowie milych rzeczy i ze czasami jestem niemila - czyli pewnie taka obcesowa"😉 Czytam te Twoje posty i widze malutka dziewczynke, ktora chce bo tak i juz, ktora boi sie odrzucenia, wiec stosuje jakies dziwne triki i chce ciaglych zapewnien i zabiegan. Zastanow sie czym w ogole jest milosc, bo faceta nie zmienisz, i tak z tego co piszesz on sie stara i jest dla Ciebie dobry. Nie wiem po co Ci ciagle zapewnienia o milosci, przeciez to jest niezdrowe? Jestes po prostu niepewna i odnosnie zwiazku najwyrazniej swojej wartosci nie znasz jednak... Pomysl, bo to jest jakas udreka i predzej czy pozniej sie w tym udusicie.
trzynastka   In love with the ordinary
10 grudnia 2012 13:03
W sumie o sytuacji ekwan i trochę z boku, bo mam takie pytanie do was, właśnie o 'zabieganie o kontakt'.

Coś zaczyna być nie tak między dwojgiem ludzi [czy to partnerzy, przyjaciele, koledzy]. Np. było bardzo dobrze i nagle jest ciszej, albo nagle mniej się rozmawia, albo nagle nie chce się spotkać, wiecie taka niby pierdoła, niby chwilowe, niby gorszy czas ale jednak ten kontakt wyraźnie zaczyna kuleć itd. Ja w takiej sytuacji [jeżeli nie wychodzi ona ode mnie], staram się zachowywać normalnie. Czyli normalnie pisać, normalnie rozmawiać, utrzymywać ten kontakt [o ile nie zostanę poproszona by było inaczej], no grać wariata, że "nie widzę". Jeżeli ta taktyka nie przynosi rezultatu, lub czuję, że "przeszkadzam" to też się wycofuje. Czekam, daje czas, sprawdzam, czy dana osoba zatęskni, czy napisze pierwsza, czy jak ja przestanę o ten kontakt zabiegać to ta druga osoba go pociągnie dalej. Mijają dni i tu wychodzi mój charakter, więc zawsze w końcu pytam czy coś się stało, czy coś się zmieniło, bo nie znoszę niejasnych sytuacji. I zawsze w takiej sytuacji dostaje odpowiedź "no bo Ty się nie odzywasz".   😵 ... Powiedzcie mi czy moje postępowanie jest aż tak nie jasne i jestem jakaś nienormalna, czy co...

Zawsze tak miałam z B., ostatnio tak miałam z kolegą, a teraz [no może nie ten wątek] ale przyjaciółka mnie po prostu rozwaliła tym.  😉
A czas się ucywilizować i wyeliminować błędy ze swojego postępowania.


edit: i żeby nie było, ze mówię o pierwszym lepszym kontakcie koleżeńskim. Tylko o tych zażyłych. Czyli takich gdzie rozmawia się codziennie, pisze się kilka sms dziennie, często się dzwoni. I nagle ten kontakt zauważalnie upada.
chyba kazdy sie boi odrzucenia, szczegolnie jak sie zakocha. to chyba normalne. i fakt ze ciezko pracowalam nad wypracowaniem poczuciem wlasnej wartosci.

mnie sie wydaje ze daje duzo i mowie duzo jak na mnie. poza tym ja wole czyny niz slowa. na poczatku nie mowilam duzo o swoich uczuciach bo sama nie bylam pewna a nie lubie rzucac slow na wiatr.

mnie zastanawia skad sie ta niepewnosc bierze. czy to on nie moze mi zapewnic psychcznego bezpieczenstwa czy to raczej problem z mojej strony - pierwszy raz jestem z kims kto mi sie bardzo podoba, wczesniej wybieralam bezpiecznych facetow, gdzie to ja czulam sie silniejsza i mialam kontrole w zwiazku.

faktycznie mnie ona juz dusi ta niepewnosc i przez nia ja reaguje bardzo emocjonalnie jak mala dziewczynka na rozne sytuacje (co mnie tez irytuje bo w poprzednim zwiazku nie bylo takich reakcji i ja siebie histeryczki bardzo nie lubie) wiec on tez jest zly/smutny ze ja jestem smutna i ta niepewnosc sie poglebia jeszcze bardziej bo boje sie ze bedziemy musieli sie rozstac. to takie bledne kolo.

to wszytsko jest dla mnie nowe i nie wiem jak z tym sobie poradzic. do tego mam przestoj w pracy i nie mam czym zajac glowy. z przyjaciolkami nie moge porozmawiac bo one sa jego tez bardzo dobrymi kolezankami.

jego eks ciagle miala faze ze on ja zdradzi chociaz wiem od kolezanek ze na pewno jej nie zdradzil i nawet nie bylo zadnych przeslanek ku temu i to w ogole nie jest w jego stylu jesli tak to mozna okreslic.
ekwan NIKT NIGDY niczego Ci nie zapewni - tego mozesz byc pewna, bo to TY jestes odpowiedzialna za swoje uczucia, nigdy nikt inny i nie wolno Ci nikogo czyms takim obarczac. Ty jestes swoim "murem". Jesli Ty czegos nie bedziesz pewna (czy cos sobie wkrecisz, np zdrade) to cokolwiek by ktos nie robil/mowil to i tak Twoje przekonanie bedzie rzutowalo na Twoje samopoczucie i myslenie. Ty i tylko Ty jestes odpowiedzialna za siebie.

Co z tym zrobic? Po prostu mu i sobie zaufaj - nie szukaj dziur w calym, nie wymyslaj sobie ze jemu nie zalezy, nie wymuszaj na nim niczego. Musisz czuc sie bezpieczna sama ze soba i w zwiazku. Poki co jest to po prostu niezdrowe. I jeszcze wazna rzecz - jestescie razem po cos - wlasnie po to, zebys nauczyla sie ufac - rozstanie nie jest zadnym rozwiazaniem bo sytuacja bedzie sie Tobie powtarzac az w koncu sie tego nie nauczysz.
Mozesz z chlopakiem porozmawiac o swoich uczuciach, ale nie wymagaj od niego zmiany. Popros go o wyrozumialosc i pracuj nad soba po prostu. Nie ma innego wyjscia 🙂

Nine mi sie wydaje ze nie chodzi w przyjazniach o ilosc/czestosc ale jakosc.. Mnie by meczyly znajomosci codzienne, po prostu byloby mi za duzo. Prawda jest tez taka ze im sie jest starszym tym po prostu zycie /zwiazki/rodzina/praca/hobby zajmuje wiecej czasu i uwagi i nie ma sie juz tego tyle dla przyjaciol. Ale to nic strasznego jak dla mnie, kolej rzeczy.
Czy jestes nienormalna, no jasne  😉  😀 Wyluzuj 🙂 Moze Twoi przyjaciele podchodza do kontaktowania sie troche lzej niz Ty i moze nie warto sie nad tym zastanawiac/przejmowac? 🙂
ekwan, to wygląda po prostu, jakbyś przyzwyczaiła się do adoracji. Stary tekst: "Patrzcie przed siebie, nie - na siebie".
trzynastka   In love with the ordinary
10 grudnia 2012 13:45
Nerechta - Wiedziałam, ze to zostanie odebrane jako narzucanie się ale nie umiałam tego napisać inaczej.
Ale właśnie chodzi mi o sytuacje, gdzie ten kontakt jest zupełnie naturalny, obustronny, niewymuszony zupełnie, a jednak gęsty, częsty, intensywny i nagle jest cisza.
Ja mam  dużo takich bardzo zażyłych znajomości, gdzie naprawdę dzwoni się, pisze, rozmawia codziennie. I po miesiącach takiego kontaktu jak następuje cisza, lub ten kontakt naprawdę wyraźnie słabnie to wtedy tak postępuje. Nie zamęczam nikogo swoją osobą, ja mam manie "nienarzucania się" [co też jest moją wadą, bo nie umiem nawet na towarzyskie wyjście kogoś normalnie zaprosić 2 razy pod rząd, bo wydaje mi się, że się narzucam już :P] więc spróbujcie mi zaufać, że o tym nie ma mowy.

edit: chociaż może masz racje... a nie wiem.
nine, a nie mogłabyś wtedy zwyczajnie zapytać: "Jakoś słabnie nam kontakt, czy coś się u ciebie dzieje? Może mogłabym w czymś pomóc? A może potrzebujesz trochę czasu tylko dla siebie? Daj znać".
trzynastka   In love with the ordinary
10 grudnia 2012 14:06
Czasami staram się podpytać ale wprost pytam dopiero po tym jak sama się wycofam dając tej osobie czas.
Dlatego potem tak wkurza mnie odpowiedź, ze jest to moją winą, bo ja się nie odzywam.
Dlatego zastanawiam się i pytam was czy moje postępowanie jest aż takie niezrozumiałe.

Edit: Nie pytam od razu, bo wierzę, ze jak ktoś jest gotowy by się podzielić problemem/ przemyśleniami/ jakaś sprawą to sam przyjdzie i naciskanie niema zbytniego sensu.
i tu jest blad Nine 🙂
tez tak myslalam.
ale ludzie lubia byc naciskani, dopytywani itp. serio serio🙂
ja juz nauczylam sie wychodzic z inicjatywa, bo czekanie z boku rzadko kiedy prowadzi do czegos dobrego🙂
Nine, wydaje mi sie ze to normalne ze jest sinusoida w kontaktach ze znajomymi, przyjaciolmi - jak masz ochote sie odezwac, to sie odzywaj. mysle ze jak kto nie bdzie miec ochoty na te kontakty to da ci to zrozumienia. teksty "bo ty sie nie odzywasz" sugeruje raczej ze oni oczekuja ze bedziesz sie z nimi kontaktowac. ja kiedys tez mialam fobie nie narzucania sie, ale po latach pracy doszlam do tego ze wobec jednych trzeba byc bardziej aktywnym, wychodzic z inicjatywa a inni beda sami podtrzymywac kontakt. i to nie ma nic wspolnego czy sie kogos lubi czy nie. duzo zalezy od osobowosci - jedni jak ty potzrebuja codziennych kontaktow, a nerechta tylko od czasu do czasu co nie znaczy ze cie nie lubi. mam przyjaciolke ktora widze co 6-8 miesiecy lub rzadziej, w sumie w ogole nie piszemy do siebie, ale jak jest problem to moge na nia liczyc. i nie przeszkadza mi to az tak bardzo ze to ja czesciej sie do niej odzywam niz ona do mnie. poprostu ona jest kiepska w podtrzymywaniu znajomosci.

co do moich utsykiwan zwiazkowych, to dam temu jeszcze szanse, bo mi zalezy i uparta tez jestem. zdaje sobie sprawe ze jest mam obsesje zeby nie wpasc w zwiazek typu: pan i wladca i jego sluzaca (on jest z typu kanapowca), bo w tym zwiazku czuje sie slabsza stad obsesyjna analiza kazdego slowa i gestu, czy juz nie zostaly przekroczone granice i czy dalej mu zalezy. no moze uda mi sie wypracowac jakies ekilibrium. trzymajcie kciuki. poprzedni zwiazek nauczyl mnie zaufania i dal duzo pewnosci siebie, i jestem zaskoczona jak to szybko topnieje.
nine, straciłam najbliższą przyjaciółkę, bo "nie chciałam się narzucać" a realnie pomóc nie mogłam. Myślałam: Ma co innego na głowie, po co jej jeszcze ja, 400 km dalej? Ma przy sobie najbliższych, na pewno potrzebuje intymności. Potem olśniło mnie, że zapewne wszyscy wtedy się od niej odsunęli (bo ludzie poważnych kłopotów nie lubią) i mnie z automatu doliczyła do tej grupy. Za późno. Ogromny błąd. Okropność. Póki co, poćwicz w drobiazgach.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
10 grudnia 2012 15:41
nine, ludzie sie przyzwyczajaja do tego, ze sie odzywasz, piszesz, inicjujesz spotkania. Mam kumpla, od 18 lat, znamy sie jak lyse konie, wszystkie etapy zycia przegadalismy, przememlalismy razem i wyciagalismy wnioski. A czasem kupowalismy czteropak i ogladalismy Animal Planet, jego obecnosc w moim zyciu jest oczywista. Ale czasem nie widzimy sie/nie odzywamy ze 3 miesiace. 9/10 on odzywa sie do mnie, proponuje spotkanie, pyta co u mnie, Gdyby nie swego czasu jego 'namolnosc' i brak zrazania tym, ze nieodpowiadam zawsze albo dopiero po czasie, tej znajomosci juz by dawno nie bylo.
Druga, to dobra kolezanka- razem LO, razem studia, potem regularne kontakty. I to ona zwykle je inicjuje, ja sie do tego przyzwyczailam i zadko dzialam pierwsza.
Z drugiej strony sa ludzie, z ktorymi ja sie przewaznie kontaktuje pierwsza i inicjuje spotkania. I tez sie przyzwyczailam. I oni sie przyzwyczaili.

A chwilowe oslabienia kontaktow? Toz przeciez normalne. Zeby daleko nie szukac- ja i moja mama, zwykle mamy kontakt jakis tam codziennie (chocby dwa zdania), ale zdaza sie ze przez kilka dni kazda pochlania co innego, nie ma glowy i dopiero wtedy ktoras pyta 'ej, ale zyjesz?'. A tu nie ma mowy o narzucaniu sie, a zawsze jest 'czego sie nie odzywasz?'😉
yga   srają muszki, będzie wiosna.
10 grudnia 2012 16:09
mój podobno przystojny, co jakiś czas laski się do niego kleją a on to uwielbia i czasem mu się w główce przewraca, w dodatku z niezbyt dobrą opinią po poprzednich związkach, ale w stosunku do mnie wierny jak pies i nigdy nie dał mi odczuć, że nie jestem najważniejsza. Był łamaczem serc, a przy mnie jakoś dojrzał do związku.


jakbym o swoim czytała  😉 Podpisuję się pod każdym zdaniem.

Ale nie ukrywam, że często (szczególnie po zdradzieckim alkoholu ) potrafię być przeraźliwie zazdrosna i zrobić mu awanturę o nic.
Cóż, chyba zawsze pozostanie we mnie taka odrobinka niedowiarka, która będzie zazdrosna o głupie rzeczy, czasem nic nie znaczące, widziała w każdej dziewczynie przeciwnika (bo przecież "każda kobieta jest piękna na swój sposób"😉 i nawet raz na jakiś czas odwalała, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Tak to czasem działa i jest strasznie głupie.. bo tak jak pisała Scottie- zawsze Ł daje mi sygnały jaka jestem mu bliska.
Ajj trudno jest z babiarzami i zazdrosnymi babami!
Współdziała to mega toksycznie często!
nine, ja tak straciłam przyjaciela. Tyle, że nie była to moja wina, a jego. Zawsze kontaktowaliśmy się na przemian, mieliśmy kontakt codziennie i bylismy mega blisko. Potem zaczęły sie studia. Poczuł wię wielkim Panem Studentem i z mojej strony kontakt był tak samo bliski, z jego zaczął się rozluźniać. Niedługo potem tylko ja zabiegałam o tą znajomość, więc przestałam się odzywać na jakiś czas, z nadzieją, że wreszcie się odezwie. Niestety się przeliczyłam,więc po jakimś czasie zrobiłam mu mega awanture, po której kontakt urwał się na rok (!). Wiem od przyjaciółki (która też się z nim przyjaźniła), że bał się do mnie odezwać,  że znowu na niego nakrzyczę (a potrafię dość konkretnie  😁 ), więc sama się odezwałam. "Przywrócenie kontaktu" trwało może ze 2 tygodnie, ale znowu kontakt wychodził zawsze ode mnie. Więc odpuściłam, dałam mu spokój. I z tego co wiem, zerwał kontakt ze wszystkimi przyjaciółmi "z dawnych lat", nawet ze swoim najlepszym przyjacielem, z którym znał się od dziecka. A ja w tej chwili zapominam, że taki człowiek w ogóle istnieje  😉 szkoda mi tej znajomości, ale widocznie nie była warta zabiegania, starania się i potem ratowania.
Ja właśnie teraz jestem w takiej sytuacji. Ja rzadko się odzywam pierwsza, bo mam obsesję na punkcie narzucania się. Byłam blisko z przyjacielem, on zawsze odzywał się pierwszy, a teraz nagle kontakt się urwał. Pisałam parę razy, bo męczy mnie ta sytuacja, ale dogadać się jakoś nie możemy. Postanowiłam nie odzywać się pierwsza, ale wygląda na to, że on chyba też. No i masz, taka głupota, a ja tracę przyjaciela. 🤔wirek: Cały czas łudzę się nadzieją, że może wszystko wróci do normy, no ale nadzieja matką głupich i umiera ostatnia.
Oj, dziewczyny, jak dobrze się was czyta! Czyli nie tylko ja jestem taka dziwna, że bardzo mi zależy, ale nie robię zwykle pierwszego kroku przy zanikającym kontakcie, bo 'nic na siłę'.
Taka mania nienarzucania się ma wiele coś wspólnego z lękiem przed odrzuceniem?
nine, to co nazywasz rozluźnieniem, dla mnie jest normą. Aż się zdziwiłam w czym problem 🙂 Mam dwie przyjaciółki od wielu lat, ciągle te same. Na studiach widziałyśmy się codziennie po wiele godzin, bo nie dość że studiowałam z nimi, to jeszcze pracowałam jakiś czas równolegle. Teraz możemy miesiąc się do siebie nie odzywać i nie widzieć się, a każda z nas mieszka w Warszawie. Potem któraś dzwoni i jest maraton - nocowanie, impreza, wyjazd. I znów cisza. Dla mnie to normalne, jestem pewna, że między nami ok i w ogóle się tym nie zajmuję - po prostu wszystkie jesteśmy zajęte i nie mamy często jak się spotkać.
Zastanawiam się czy nie jest tak, że kiedy rozstałaś się z B. bardziej potrzebujesz przyjaciół? Może by to im wprost zakomunikować, że masz więcej czasu teraz, że potrzebujesz częściej pogadać, bo ci smutno/źle/samotnie częściej niż kiedyś? Daj im się sobą dla odmiany zaopiekować. Nie widzę niczego złego w "narzucaniu" się przyjaciołom, jak nam źle - po to są.
ash   Sukces jest koloru blond....
10 grudnia 2012 19:16
nine, to co nazywasz rozluźnieniem, dla mnie jest normą. Aż się zdziwiłam w czym problem 🙂 Mam dwie przyjaciółki od wielu lat, ciągle te same. Na studiach widziałyśmy się codziennie po wiele godzin, bo nie dość że studiowałam z nimi, to jeszcze pracowałam jakiś czas równolegle. Teraz możemy miesiąc się do siebie nie odzywać i nie widzieć się, a każda z nas mieszka w Warszawie. Potem któraś dzwoni i jest maraton - nocowanie, impreza, wyjazd. I znów cisza. Dla mnie to normalne, jestem pewna, że między nami ok i w ogóle się tym nie zajmuję - po prostu wszystkie jesteśmy zajęte i nie mamy często jak się spotkać.



U mnie tak samo. Każda z nas ma coś do zrobienia, praca, dom, dzieci itp. Możemy nie gadać tygodniami, puścimy sobie raz na jakiś czas kontrolnego smsa, a jak już przychodzi ta pora i każda z nas znajduje czas to robimy sabat czarownic w winem i plotami do rana.
trzynastka   In love with the ordinary
10 grudnia 2012 19:23
[quote author=Dzionka link=topic=148.msg1610968#msg1610968 date=1355165598]
nine, to co nazywasz rozluźnieniem, dla mnie jest normą. Aż się zdziwiłam w czym problem 🙂 Mam dwie przyjaciółki od wielu lat, ciągle te same. Na studiach widziałyśmy się codziennie po wiele godzin, bo nie dość że studiowałam z nimi, to jeszcze pracowałam jakiś czas równolegle. Teraz możemy miesiąc się do siebie nie odzywać i nie widzieć się, a każda z nas mieszka w Warszawie. Potem któraś dzwoni i jest maraton - nocowanie, impreza, wyjazd. I znów cisza. Dla mnie to normalne, jestem pewna, że między nami ok i w ogóle się tym nie zajmuję - po prostu wszystkie jesteśmy zajęte i nie mamy często jak się spotkać.



U mnie tak samo. Każda z nas ma coś do zrobienia, praca, dom, dzieci itp. Możemy nie gadać tygodniami, puścimy sobie raz na jakiś czas kontrolnego smsa, a jak już przychodzi ta pora i każda z nas znajduje czas to robimy sabat czarownic w winem i plotami do rana.
[/quote]

To wszystko zależy od typu znajomości. Aktualnie trapią mnie te codzienne. Te o których piszesz też mam, te w których chwilowe [czy nawet roczne 😉] cisze są czymś dziwnym.
Polecam sobie moje pytanie przełożyć na kontakty związkowe, bo jednak wiele moich znajomości przypomina związki.
Codzienny kontakt, smski, dzwonienie, pogaduszki, nagle "puf" i niewiadomo skąd pochodząca cisza i chłód. Też byś się martwiła jakby Ci się chłop przestał odzywać. 😉

Halo
- dziękuję, spróbuję pytać na bieżąco 🙂

nine, ale jeśli są to przyjaciele, to dlaczego im tego nie powiesz wprost?

Ja mam bardzo niewielu przyjaciół: 3 przyjaciółki plus mój chłopak, który sprawdza się we wszystkich kwestiach  😉 , ale za to wiem, że zawsze mogę im wszystko powiedzieć, co mnie gryzie, co mi nie odpowiada.
I nie bardzo sobie wyobrażam to, że coś wydawałoby mi się nie tak, a ja nie zapytałabym o co chodzi.
Jeśli rozmawialiście codziennie, to chyba wasze relacje były dość bliskie, więc w czym problem?

Nota bene takie "rozłączki" to normalna na świecie rzecz, były czasy, że gadałam z przyjaciółkami po 5 godzin przez telefon, widziałyśmy się codziennie, teraz jak mam nawalone obowiązków, to zapowiedziałam, że mogę się zobaczyć po 17 grudnia, bo nie dam fizycznie rady i jest ok  🙂
Najlepszym lekarstwem na to jest rozmowa.
Poza tym, jak jeszcze taki problem z facetem, byłabym wstanie zrozumieć, bo to jednak chodzi o uczucia, to z przyjacielem/ przyjaciółką?
Tutaj wszystko powinno być klarowne  🙂

nine, dla mnie związek to coś zupełnie innego, nie umiem sobie tego tak przełożyć 🙂 Jedyne co mi przychodzi do głowy to monitorować i sprawdzać sytuację na bieżąco, pytać o co cho od razu, a nie nakręcać się coraz bardziej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się