Sprawy sercowe...

A ja się nie mogę zgodzić, że wszyscy faceci nie rozumieją kobiet w ciąży i działających hormonów. Mój mąż od początku ciąży jest dla mnie wsparciem w gorszych jak i lepszych momentach, rozmawiamy o wszystkim co się dzieje ze mną i w mojej głowie. Ostatnio nawet dyskutowaliśmy o tym czy życie z  kobietą w ciąży jest dużo trudniejsze i jak on to widzi ze swojej strony. Ale może to też wynikać z tego, że ma on dość dużą świadomość jak hormony wpływają na zachowanie i ogólnie fizjologia nie jest mu obca.
odpisuję bez nicków bo mam chwilkę na voltę i nie ogarnę😉

Mieszkanie wynajmujemy ale właścicielem w połowie jest mój ojciec. Poza tym od lipca do teraz raz dorzucił mi połowę do czynszu, w listopadzie. A i raz dał mi kasę na prąd i internet. Poza tym jak wspominałam, nawet nie przywiózł swoich rzeczy, natomiast mój caly "dobytek" już tutaj jest. Poza tym on ma gdzie wrócić (do mamy mieszkającej by herself), a ja nie, bo moje mieszkanie w Krakowie wynajęłam. Ale racja - wyrzucić go nie mam prawa. Dlatego zdupiam od 3 nocy z domu - wracam koło 4, rano żeby się przespać, a tak jeżdżę po mieście, posiedzę u siostry, wczoraj posiedziałam u przyjaciółki i mi wieczory mijają.

Co do Brevinki - po naszym ostatnim rozstaniu byłam na połrocznej terapii gdzie jednym z głównych motywów była dziewczynka we mnie łaknąca miłości. I serio staram się robić dla niej coś fajnego - nie jest tak że siedzę w kucki w domu i czekam aż pan i władca łaskawie wróci i mnie pogłaszcze po głowie. Dbam o siebie i swoje potrzeby, jak mam na coś ochotę to zazwyczaj to robię. Tyle, że z jego strony jak proponuję coś żebyśmy zrobili wspólnie, zawsze jest postawa - jak chcesz to idź, mi się nie chce. Zawsze. Więc czasami rezygnuję z potrzeb malej dziewczynki żeby spędzić chociaż trochę czasu z nim, na jego zasadach. Ostatnio stwierdziłam że to wszystko jakoś funkcjonuje bo sie po prostu nie widzimy. a jak się zaczynamy widzieć albo nei daj boże ja chce żebyśmy spędzali czas wg mojego pomysłu, to wszystko się sypie.

wklejony post dotyczył kogoś innego. Posty o L kiedy zaczęło się psuć poprzednio będą gdzieś z jesieni (listopad) 2011. nasza historia wyglądała tak, że byliśmy razem 1,5 roku, potem się wszystko rozleciało, ja odeszłam, on niby strasznie cierpial, poł roku nie byliśmy razem (wiem że spotykał się wtedy z jakąś 16 latką), potem w lipcu spotkaliśmy się na urodzinach mojego kuzyna, on "przypuścił atak" był właśnie czarujący icudowny tak jak teraz po tej kłótni, zeszliśmy się, po kolejnym roku zaręczyliśmy po raz drugi, po 4 miesiącach ślub (sierpień zeszłego roku) no i doszliśmy do tego momentu. Pierwszy przejaw "starego L", tego z którym się kiedyś rozstałam - środa po ślubie.
Idrilla, raz, że może ma bogatą wiedzę na ten temat. Dwa, że Wy chyba jesteście młodsi stażem "parowym". Gdyby ta ciąża była 4 lata temu, kiedy był na I fali zauroczenia pewnie też było by  bardziej słodko.
Na usprawiedliwienie mojego chłopa dodam, że stresu ma nie mało, bo moja ciąża spowodowała, że spadły na niego wszystkie obowiązki: prace przy zwierzakach, zarobienie kasy na utrzymanie i remont, który sobie powoli robił musiał nabrać tempa. Co się wiąże z większą ilością pracy oraz większymi potrzebami finansowymi.
Mogę sobie pokwękać, ale serio podziwiam, że ma siłę psychiczną i to ogarnia, daje radę. Inny by wsadził ręce pod dupę i powiedział, że mam sobie zarobić/zrobić jak mi się nie podoba. A on nawet jak musi wyjechać na cały dzień to organizuje mi pracownika do sprzątania boksów, dźwigania wody czy siana. Zapewnia zapas opału pod piecem, żebym nie nosiła. Nie pozwala przenieść miski z wodą po kąpieli. Ja mam tylko dbać o siebie, ogarnąć mieszkanie z kurzu i przygotować jedzenie (jak on nie ma czasu na gotowanie).
wasia   Goniąc marzenia!
17 stycznia 2014 10:44
Breva
Co musi mieć w głowie dojrzały mężczyzna, cierpiący po stracie podobno ukochanej kobiety, żeby zacząć spotykać się z 16. letnią dziewczyną?
Mnie tu pachnie trofeami. Ta mnie odrzuciła, to pokażę wszystkim, ze nawet taka małolatka na mnie poleci. Wybacz, ale nie wierzę w to, że on cierpiał. Jego tok rozumowania i traktowania Ciebie jako żony jest chamski i bezczelny i co gorsza nie ma nic wspólnego z traktowaniem żony, tym bardziej pół roku po ślubie...
Breva. Życie jest naprawdę za krótkie by żyć w ciągłym smutku, zajmując się dogadzaniem facetowi, który i tak wszystko co dla niego robisz ma w dupie. Życie może być naprawdę pełne zajebistych wspomnień, uśmiechu i radości, ale to niestety tylko od Ciebie zależy jak nim pokierujesz, ale jak każda z nas, masz szansę na rewelacyjne życie.
Dla mnie on Cię zdobył Cię, pokazał Ci, że mu się znowu udało, daje Ci do zrozumienia jak mało jesteś teraz warta bo byłaś tylko zwierzyną. Rujnuje Twoje poczucie wartości tymi wrednymi komentarzami o wadze, bawi się Twoimi uczuciami, nie szanuje Cię zupełnie. Jak mi ktoś powie, ze tak wygląda małżeństwo po tak krótkim czasie to ja dziękuję bardzo.
Jesteś piękną, młodą, bardzo ciepłą i serdeczną osobą. Widzą to nawet Ci, którzy nie widzieli Cię na żywe oczy, a tylko jedna osoba, która teoretycznie powinna być Ci najbliższa, tego nie widzi i jest nią Twój mąż.
Może idę na łatwiznę, ale dla mnie ani "nie kocha się kogoś pomimo czegoś" ani nie uważam, że "małżeństwo to ciągła praca i walka". Ja kocham za różne rzeczy i małżeństwo to dla mnie zupełnie naturalny związek dwójki ludzi, którzy CHCĄ ze sobą być i wcale nie muszą się starać żeby im było razem dobrze. A jak się starają, to dlatego że chcą, a nie powinny żeby było dobrze. Okropne takie cierpiętnicze spojrzenie na związek. Wiadomo - są kryzysy i wtedy faktycznie się pracuje i rozkminia jak zaradzić. Ale kryzysy to epizody, rzadsze lub częstsze, a nie główna treść związku.
Dzionka - chwała Ci za takie podejście!  :kwiatek: I tak powinno być. Niestety, czasem tak nie jest... ba, nawet nie bywa.
Averis   Czarny charakter
17 stycznia 2014 11:56
Dzionka, można kochać kogoś pomimo jego kiepskiego gustu muzycznego, nie pomimo traktowania nas jak śmiecia. Dla mnie to było zawsze wytłumaczenie dobre dla tych kobiet, których mężczyźni składają się prawie z samych wad a one nie potrafią ich zostawić i szukaja wytłumaczenia. Coś na zasadzie : "pije, jest leniem, nie szanuje mnie, nie można na niego liczyć, ale przecież nie kocha się za coś tylko pomimo czegoś!". I jakaś ciągła walka by nie wszedł na głowę, nie znieważył, by nie wyczuł słabych punktów... O jakiejś patologicznej wręcz chęci wychowywania dorosłego faceta nie wspomnę. I odtrąbienie sukcesu, bo np. po 5 latach wspólnego życia on się czegoś nauczył. Jak z jakimś psem. Nic dziwnego, że ludzie nie biorą ślubów skoro w opinii wielu małżeństwo właśnie tak wygląda.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 stycznia 2014 12:22
Breva, no to skoro bylo to o koms innym, ale historia jest TAKA SAMA, to mi by to dalo do myslenia. A potem wsiadlabym do samochodu i jechala do Andrzeja 🙂
Breva, może jednym z problemów jest to, że Ty poszłaś na terapię, popracowałaś z różnymi sprawami, a on nie. Czarujący umiał być, to dalej umie. Ale nie nauczył się czegoś więcej o sobie, o związku, komunikacji, współpracy itd.
Averis, ja tam mojego faceta kilka lat wychowywałam. Ale ... ja stawiałam bardzo duże wymagania, egoistycznie dyktowałam warunki, albo po mojemu albo wcale. 99% facetów poszłoby w diabły po moich tekstach. On został i robił wszystko, żeby sprostać moim wymaganiom. Jednocześnie pokazywał mi nie raz jak wielką jestem egoistką. Nie w sensie dzielenia się z ludźmi, ale w senie bezkompromisowości.
Ja twierdzę, że go wychowałam, on mnie też. Te lata nie były stracone, choć pewnie lepiej by było mieć obok siebie partnera idealnego od pierwszych dni. Dziś wiemy, że te lata wspólnego docierania to nasz sukces. Mogło nie wyjść i byłyby one porażką.

Breva, uciekanie od problemu go nie rozwiąże na dłuższą metę. A jeżdżenie po mieście nocą i niedosypianie tylko może dołożyć kolejnych problemów.
wasia, dlatego boję się, że chodziło tylko o to żeby mnie zdobyć i udowodnić sobie, mi i swiatu ze jednak mnie odzyskal i doprowadzil do ołtarza. ale jak powiedziałam mu o moich obawach to mnie zrypal ze jak mogę tak myslec w ogole. co do 16 latki - ponoc była nudna itp. wiec on się w nia nie wkrecal, tylko ona się szaleńczo zakochala. Natomiast po tym jak się zeszliśmy powiedział jeden dziwny tekst który wtedy zignorowałam, bo bylam na fali tego jaki jest super-hiper - "Jakby mi wtedy na urodzinach nie wyszło i dalej bys mowila ze nie chcesz, to bym już odpuscil. I tak sobie postanowiłem, że jak z tobą mi nie wyjdzie to sobie znajdę jakąś dziewicę." (i nie sądzę żeby chodziło o jakąś fantazję łóżkową, a raczej o poczucie że jest pierwszy i jedyny w jej życiu).

Dzionka, no mi też się tak zawsze wydawało. Że jasne - kłótnia, kryzys - ok. Ale nie ciągła walka, negocjacje - jak Ty zrobisz coś to ja zrobię co innego. I kurcze nadal chciałabym w to wierzyć..

Strzyga, daje do myślenia bo wiem że zawsze robię to samo w związkach. i po terapii myślałam sobie - nigdy więcej, a wylądowałam w starym, dobrze znanym miejscu. Wiem o tym. I teoretycznie jak świadomie się zastanowię i uruchomię wgląd to wiem czemu tak jest, jak powinno być i jak powinnam się zachowywać żeby samej siebie nie pakować w takie rzeczy. Ale kiedy już jest jakaś sytuacja to podświadomie "robię swoje". Muszę po prostu tą podświadomość swoją sobie wychować...

Teodora, to na pewno. Ja sama z wykształcenia jestem psychologiem. Więc i na studiach i na terapii mnóstwa rzeczy się o sobie dowiedziałam. Problem z wagą? doskonale wiem w czym jest problem. I najlepsze jest to, że sama to rozumiejąc kilka razy starałam się wytłumaczyć to jemu. Ale dla niego jest wszystko czarno-białe, i chyba nawet nie przyjął moich słów na serio. Czego dowodem jest to, że mimo rozmów, gdzie ja mu spokojnie i raczej logicznie tłumaczyłam co z czego się wzięło, ostatnio znów zapytał - ja nie wiem jak z Tobą na ten temat rozmawiać.

bera7, wiem... ale na razie to jest najprzyjemniejsza część dnia. poza tym nie mogę spać, a jak się mocno zmęczę, to wracam i padam. no i on śpi jak ja wracam więc nie muszę z nim rozmawiać, bo mam już dość wałkowania tematu, bez żadnych wniosków.

wczoraj zasugerowałam mu że chce na terapię. i chyba w ogóle powiem żeby on kogoś znalazł i nas umówił - niech też wykona jakąś pracę i włoży energię, bo inaczej znowu ja mu podetknę wszystko pod nos.
dla mnie kosmosem juz jest to, ze on w ogole nie czuje potrzeby dokladania sie do domu - no kurde, jak to?? Mieszka, korzysta - ale ciuchow swoich nie ma, rzeczy swoich nie ma... Co to w ogole jest? Spakuj mu te rzeczy i wystaw na korytarz. Zmien zamek w drzwiach. Dlaczego Ty, utrzymujaca ten dom, masz sie walesac jak bezdomny pies dniami i nocami, a on sobie wygodnie siedzi w ciepelku? Za darmoche i to jeszcze oporzadzony. Wygon go, mowie Ci 🙂
Breva a dlaczego ciągle mu ustępujesz i usługujesz? Ty zrobiłaś pranie? Niech je wyciągnie i rozwiesi. Przychodzą jego kumple? Niech coś przygotuje, Ty możesz mu pomóc. Nie chce zrobić czegoś w domu? Wezwij "montera". Nie dokładanie się do domu nawet nie skomentuję.

Unikanie go, czekanie aż zaśnie i dopiero wracanie do domu - dla mnie bez sensu. Wyjedź na kilka dni, albo poproś (zdecydowanie), by to on dał Ci kilka dni spokoju. Bądź konsekwentna. Nie chcę Ci nakazywać itd, ale czytając Twoje posty, to, jak mu usługujesz i ustępujesz niestety prowadzi do takiego zachowania u większości facetów. Po co on ma się jakkolwiek starać, skoro ma wszystko pod nos?

Mimo wszystko nie tłumaczy to jego chamskich odzywek, komentowania wagi itd. Może ten typ tak ma i niestety trzeba go kopnąć w 4 litery?

dopisek Breva, nie rozumiem jednego. Dlaczego Ty się od dawna na to wszystko godzisz? Zgadzam się z nerechtą.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 stycznia 2014 14:52
Breva, no skoro dalej tak podświadomie robisz, to nie przepracowałaś. Coś tam jeszcze siedzi, coś Cię pcha do takiego właśnie zachowania...

Odwołując się do metafory dziewczynki. Ona czegoś strasznie chce, czegoś ogromnie potrzebuje i próbuje to zdobyć w sposób, który zna. A Ty zamiast zapytać ją o co chodzi i zastanowić się jak można zaspokoić jej potrzeby w zdrowy sposób, chcesz ją wychowywać. Myślisz, że jak ją "wychowasz", ona przestanie pragnąć?
ash   Sukces jest koloru blond....
17 stycznia 2014 14:59
bo on ten dom traktuje jak hotel, a Breve jak sprzątaczkę, kucharkę i ......
Breva, ale ten opis jest już chyba ze związku z obecnym mężem?
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,148.msg996883/topicseen.html#msg996882

On Cię nie szanuje 🙁 To widać w każdej Twojej opowieści o nim. Dziewczyny dobrze Ci radzą, a Ty widać jesteś tez mądrą dziewczyną, bo widzisz co się dzieje w Tobie i chcesz nad sobą pracowac... tylko on nie chce.
Nie znam Cię, ale wydajesz się być bardzo wartościową osobą, zasługujesz na kogoś, kto Cię będzie szanował!!!
ash   Sukces jest koloru blond....
17 stycznia 2014 15:16
Cricetidae, o ja! ale wyciągnełaś posta! Jakoś mi chyba umknął wtedy...ale teraz po tym co przeczytałam to już nie mam słów.
Ręce mi opadły wtedy jak Breva pisała, o problemach łóżkowych, o tym jak on ją traktuje (oglądają w TV tylko to co on chce! Pan i władca pilota k***a mać!)
Robi się z tego obrazek Brevy-Mamusi. A mamusi się nie szanuje. Mamusi się nie docenia. Nie sypia się z mamusią.

Mamusia się zajmie, usunie w cień, jeśli trzeba. Pomoże, ułatwi, załatwi, zapłaci. Nie postawi twardych warunków  (a jak postawi, to może się potem ugnie...). Jak jej będzie zbyt źle, to pomarudzi, ale da się ugłaskać i urobić obietnicom syneczka. Ogólnie mamusia przezroczysta, ale potrzebna i wygodna.

Breva, to nie ma być Twoje dziecko, tylko partner.
Wychowywać go nie musisz, nie Twoja rola. Inna sprawa, na co się zgodzisz, jak dasz się traktować.
Lov   all my life is changin' every day.
17 stycznia 2014 15:41
Breva, bez urazy, ale chyba czas najwyższy skończyć z tym, że dajesz się tak poniżać. Ten opis, który wstawiła Cricetidae, to dla mnie jakaś totalna paranoja. Kim on jest, Twoim Panem, a Ty jego służącą? Proszę, zrób coś, bo naprawdę ręce opadają. Na jego zachowanie i na to, że pozwoliłaś mu się tak zachowywać.
Idrilla, raz, że może ma bogatą wiedzę na ten temat. Dwa, że Wy chyba jesteście młodsi stażem "parowym". Gdyby ta ciąża była 4 lata temu, kiedy był na I fali zauroczenia pewnie też było by  bardziej słodko.
Na usprawiedliwienie mojego chłopa dodam, że stresu ma nie mało, bo moja ciąża spowodowała, że spadły na niego wszystkie obowiązki: prace przy zwierzakach, zarobienie kasy na utrzymanie i remont, który sobie powoli robił musiał nabrać tempa. Co się wiąże z większą ilością pracy oraz większymi potrzebami finansowymi.
Mogę sobie pokwękać, ale serio podziwiam, że ma siłę psychiczną i to ogarnia, daje radę. Inny by wsadził ręce pod dupę i powiedział, że mam sobie zarobić/zrobić jak mi się nie podoba. A on nawet jak musi wyjechać na cały dzień to organizuje mi pracownika do sprzątania boksów, dźwigania wody czy siana. Zapewnia zapas opału pod piecem, żebym nie nosiła. Nie pozwala przenieść miski z wodą po kąpieli. Ja mam tylko dbać o siebie, ogarnąć mieszkanie z kurzu i przygotować jedzenie (jak on nie ma czasu na gotowanie).


Nie mam zamiaru się licytować czyj związek jest większy stażem, bardziej słodki czy dojrzały bo jest to według mnie niestosowne, w każdym razie stan zauroczenia mamy dawno za sobą. Tak samo nie będę wyliczać naszych problemów finansowych, pracowych czy innych bo zwyczajnie nie widzę sensu i nie mam potrzeby uzewnętrzniania na forum. Helloł każdy ma problemy, nikomu nie żyje się tęczowo i kolorowo co nie musi wykluczać tego, że akurat mój mąż dobrze "znosi" mój odmienny stan. Swoją wypowiedzią chciałam tylko dodać głos do dyskusji, że akurat u nas ciąża przebiega w inny sposób niż dotąd tu opisane, nic więcej, żadne przechwałki ( bo trochę tak to chyba odebrałaś) i wcale swoją wypowiedzią nie sugerowałam, że potrzebuje wyjaśnień czemu inni faceci zachowują się inaczej więc nie musisz "tłumaczyć czy usprawiedliwiać" bo mi to nie potrzebne🙂
Breva, bez ogródek IMO To nie jest facet dla Ciebie.
Nie wystarczająco dużo czasu poświęciłaś na niego z nadzieją na poprawę?

W wyobraźni widzę Ciebie za parę lat nieszczęśliwą w związku, zajmującą się SAMA dwójką dzieci i całym domem.

Albo jako 40-ka która wreszcie postanawia o rozwodzie, po wielu latach oczekiwań na poprawę, bez dzieci.

Wiem- nie możemy napisać sobie scenariusza życia, ale możemy dokonać pewnych wyborów.
Idrilla, nie odebrałam tego jak przechwałki. Fajnie, że Twój mąż tak podchodzi. I nie wiem czemu sądzisz, że chodzi o licytację. Absolutnie nie. Ja tam bym chciała być wciąż na fali zauroczenia 😉

Mój może nie zachowuje się tak jak bym sobie wymarzyła, Napisałam tylko, że nasz podział obowiązków przekręcił się o 100% w ciągu roku na niego spadły zadania, które do tej pory do nie dotyczyły lub je dzieliliśmy i rozumiem go, że musi sobie poradzić z tym również w głowie. A ja jako baba w ciąży mu nie ułatwiam tylko jeszcze dokładam nieraz głupimi odzywkami, za które mi potem głupio.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
17 stycznia 2014 17:40
Breva, to jakieś błędne koło  🤔 Ty skaczesz dookoła niego -> on to wykorzystuje -> przekracza jakąś granice -> tupiesz nóżką -> on się stara przez kilka dni/tygodni ...
Wyobrażasz sobie takie życie?
bera7 - o to dobrze, że jednak się rozumiemy 🙂 nie ma to jak dwie baby w ciąży próbójące się dogadać  😁

Co do tematu Brevy to ja się nawet nie wypowiadam bo wydaje mi się, że wszystko co można powiedzieć było już raz napisane właśnie te 2 lata temu czy ile to było. Mając w pamięci zresztą tamte historie trochę się dziwiłam szybkiej decyzji o ślubie po drugich zaręczynach. No ale ja z tych co uważają, że ludzie nie są w stanie jakoś diametralnie się zmienić, co najwyżej przepracować pewne swoje trudne zachowania, mieć większą  samoświadomość i panować nad własnymi odruchami ale nie zmienić się w inną osobę.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
17 stycznia 2014 19:41
a ja ide na miasto odreagować kłotnie. W zasadzie to nie kłótnie a pultanie się do mnie bez powodu.. Aż szkoda gadać.  😵
Scottie   Cicha obserwatorka
17 stycznia 2014 20:36
Breva, jesteś śliczna, mądra i młoda. Jeszcze znajdziesz faceta (albo to on Ciebie znajdzie), który doceni Cię taką, jaką jesteś i będzie kochał ponad wszystko. Szkoda życia dla faceta, który po "złapaniu króliczka" ma go głęboko w dupie. Nie marnuj dla niego czasu, bo może ominąć Cię coś... wyjątkowego 🙂 Uważam tak samo jak Idrilla- ludzie diametralnie się nie zmieniają.

Obecnie jestem w bardzo podobnej sytuacji. Po 2 miesiącach związku, kiedy facet zobaczył, że ma mnie w garści- po całości mnie olał. I tak cudownie odkręcał kota ogonem, że jeszcze go przepraszałam za to, że się nie odzywał przez tydzień... Chodziłam wokół niego na paluszkach, byle by się nie zdenerwował. Taka jestem durna baba. A raczej byłam, bo wczoraj "mój chłopak" chyba ze mną zerwał  🤣 Było mi bardzo przykro, do czasu, kiedy sobie nie uświadomiłam, z jak bardzo komicznego powodu to zrobił  😁 I teraz nie mogę przestać się z tego ( i niego) śmiać  😂
Co do tematu Brevy to ja się nawet nie wypowiadam bo wydaje mi się, że wszystko co można powiedzieć było już raz napisane właśnie te 2 lata temu czy ile to było. Mając w pamięci zresztą tamte historie trochę się dziwiłam szybkiej decyzji o ślubie po drugich zaręczynach. No ale ja z tych co uważają, że ludzie nie są w stanie jakoś diametralnie się zmienić, co najwyżej przepracować pewne swoje trudne zachowania, mieć większą  samoświadomość i panować nad własnymi odruchami ale nie zmienić się w inną osobę.

Święte słowa 🙂
My też schodziliśmy się trzy razy a za trzecim wzięliśmy ślub- głupota...
W moim wykonaniu przemistrzowska głupota 😉
Ale cóż, pewnie po coś to było 😀
Lubię powiedzenie: "Co się wydarzyło raz- może się już nigdy więcej nie powtórzyć, co się wydarzyło dwa razy- najprawdopodobniej powtórzy się i trzeci".
kurcze... zapomniałam o tamtej sytuacji. ale to było dawno temu! i ale to brzmi "aktualnie":/
Cricetidae, nawet miałam się cofnąć do tamtych rozkmin, ale nie miałam kiedy tego poszukać. dalej nie wierzę że Ty to znalazłaś! kurde... ależ ja głupia jestem....

dzięki wszystkim za wsparcie!

Strzyga, terapeuci nie byli dobrze dobrani i po pół roku zrezygnowałam - wiem że za wcześnie. a w sumie chwilę po rezygnacji z kontynuowania terapii wróciłam się do L - szkoda że dopiero po czasie widać własną głupotę i podstawowe błędy:/ chyba najwyższy czas wrócić do tego i zająć się z Brevinką (swoją drogą uroczo to brzmi😉 ) bo że nie przestaje chcieć to czuję doskonale... szkoda że dalej nie wiem czego chce.

Teodora, bingo. On przeszedł spod opieki mamusi pod moją i najwyraźniej mamusi dalej potrzebuje. A ja żeby być kochaną i akceptowaną jak kameleon dostosowuję się do potrzeb faceta. No więc teraz stałam się mamą.

Idrilla, amen.

Cholera, niepokojące jest to jak tak naprawdę mało o sobie wiem i jak mało jestem sobą (nie wiem nawet co to oznacza, w sensie która "wersja" mnie jest tą najprawdziwszą, a nie zniekształconą przez potrzeby innych i dogadzanie im. A ja naprawdę uważam że mam całkiem niezły wgląd i otwartą głowę! :/

wieści z frontu - wracam o ludzkiej porze do domu, a tam mieszkanie całe wysprzątane, pranie poskładane. w lokalu moim pod dzialalność pozakładane listwy itp. I chyba mnie to nawet nie rusza.
Breva, nie szukałam za długo, po prostu pamiętam, że to kiedyś czytałam, aż się zdziwiłam, że czytam ten wątek tyle czasu 😉
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
17 stycznia 2014 21:54
Breva to jest to, z czym teraz zmagam się i walczę ja - Najpierw zadowalasz innych, a na samym końcu siebie, żeby tylko ktoś się nie zdenerwował, krzywo nie popatrzył. Chłop mi to uświadamiał od dawna,ale ja to zrozumiałam całkiem nie dawno. I taka jestem wobec każdego i niego też.
Chociażby przykład z sylwestra, gdzie ludzie ze mną pojechali, przy czym w samego sylwestra (spędziliśmy wspólnie już 2 dni, miejąc plany i wszystko) wystawili mnie do... wiatru, stwierdzając, że JA im robię problemy, kiedy powiedziałam jak się w tej całej sytuacji czuję. Odreagowałam to na kłótni z M., bliskim kontakcie moje posiłki - ubikacja otworem gębowym i kilka innych. Oczywiście miałam do siebie pretensje, że inni są nie zadowoleni. A to że ja straciłam kupę nerwów i to,że chciałam z nimi czas spędzić na stoku - trudno. To,że zawsze stresowałam się czy dobrze mówię, patrzę, myślę czy zadowalam innych +moje durnowate studia,żeby nie zapyskować i j/w ... doprowadziły mnie do nerwicy, w tym właśnie nadwagi, tym że moje zdrowie fizyczne i psychiczne zeszło na sam koniec i koniec końców wizytami u psycho, żeby właśnie nauczyć się myśleć wreszcie o samej sobie...
Może Breva warto skorzystać z pomocy psycho , nim całkiem osiwiejesz i rozlecisz się psychicznie i nerwowo ? Może wtedy jak będziesz uczyć się tupać stanowczo nogą, poprawi się Twoja relacja z mężem ? Wspólna terapia - super pomysł, ale warto też zadbać o samą siebie, ale z pomocą  🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się