Kupno konia

Dzięki. Odnośnie chorób to jestem na polskiej grupie o tinkerach i pssm. Szotek też nie chciałabym golić i konie z tej Kaskady na przykład są w chowie wolnowybiegowym i nie mają predyspozycji do grudy, widziałam ich nogi i z pewnością nie były myte specjalnie przed moim przyjazde. 😀
Jest dużo odpadów do kupna, ciągle na olx ci sami sprzedający - tam koń tani, no ale dochodzą koszty badań i potem ew wyprowadzania konia na prostą. To tak samo jak z pseudohodowlami kotów i psow :p a że hoduję koty, to chyba do tego kupna konia tak podchodzę bardziej głową niż sercem. Ale jestem z tego zadowolona, bo wolę nie kupić konia niż sprowadzić sobie jakiś problem. Albo po prostu się okaże, że ja jako właściciel konia się nie nadaję .0246974398934E+34;
Cieszę się że za to się biorę w tym wieku, kiedy mogę do tego rozsądnie podejść. Nie mam ciśnienia, jak nie to nie i już.

Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
01 września 2021 13:49
Z frustracją kiedy "spełnione marzenie" jednak nie jest idealne to zależy dużo od osobowości - widać to nie tylko w jeździectwie, ale też np. przy ścieżkach zawodowych w firmach (oba tematy mi bliskie) 🙂

Podejmując decyzję w określnym punkcie czasu mamy zawsze tylko fakty z obecnego kontekstu i jakieś określone (mniej lub bardziej) oczekiwania. Kontekst może się w ciągu najbliższych kilku lat zmienić. Taka oczywistość, ale dużo frustracji bierze się z tego, że oczekujemy "niezmienności" pewnych kontekstów, bo ciężko przychodzi proces decyzyjny (sam w sobie nie jest łatwy dla wielu osób). Ale to już wchodzę na "głębsze" tematy i oboczne do wątku 😅

W obecnym kontekście zawsze warto mieć świadomość o rzeczach, których nie odpuszczamy i są kluczowe, a jakie możemy sobie "odpuścić" w imię np. "75% ideału" 😉I to się może różnić między osobami, co jest zupełnie normalne - zwłaszcza po kilku pierwszych warunkach/parametrach jak: zdrowie konia, temperament, poziom wyszkolenia/wiek. Taka czołówka z wiadomych względów - im dalej, tym może być różniej.
Generalnie chyba najcenniejsza rada jaką udzieliłabym sobie gdybym mogła wrócić się te kilkanaście lat wstecz - zbuduj zaplecze finansowe. Kupno konia i utrzymanie bieżące jakoś się ogarnie, nazbiera, pożyczy. Ale nawet najzdrowszy koń może tak się popsuć, że staniesz przed wyborem takim jak ja - pozwolić umrzeć czy pakować konia do kliniki i liczyć na cud, Providenta, zbiórki i rozważyć pójście pod latarnię. W momencie kiedy mój koń prawie umarł zarabiałam na styk. Na boks, worek paszy, swoje opłaty i kebsa raz w miesiącu. Nagle dostałam widmo faktury na kilka bądź kilkanaście tysięcy złotych. I to nie koniec bo kolejne tysiące pochłonęły leki. Kredyt spłaciłam po 5 latach kosztem odejmowania sobie od ust, zalegania z rachunkami, kombinowania i ostateczne harowania po 18h dziennie. Pomogli też revoltovicze że zbiórką bo nie miałam nawet z czego zapłacić za transport z kliniki do domu. Aktualnie sytuacja odmieniła się, koń miał niedawno operację - spokój w duszy jaki czułam, że ok, mogę to zrobić, nie pójdę znowu na dno - nie do opisania.
Więc tyle ode mnie - uzbieraj najpierw na konia, potem drugie tyle co za konia i kupuj bo to fajne marzenie i od kiedy jestem na rv wiem, że kochasz konie 🙂
wistra, Jak coś, to też służę pw 🙂
Koszty, o które pytasz, mniej-więcej dziewczyny podały.

Taka moja rada: polecam dobrze wybrać pensjonat tj. dobrany konkretnie pod konia. To jest mordęga i katastrofa w Polsce (a chyba nie tylko w Polsce). Nawet jeśli Tobie się wydaje, że stajnia jest SUPER - pomyśl czy Twój koń powiedziałby to samo.
Czasami nie warto "przedobrzyć" tj. nie wszystkie rasy potrzebują miliona suplementów, pasz, podków i nie wiadomo czego. Na spokojnie.

Skoro marzysz o tinkerze/gypsy o konkretnej maści - to jasne, próbuj, czemu nie!
Tylko wiadomo - trzeba mieć świadomość, że koszty leczenia operacyjnego są STRASZNE. Naprawdę. Ale wielu rzeczy można uniknąć. No i też nie celujesz w super-szportowego konia, tylko w rasę raczej taką dość odporną i zdrową (gdybam, nie miałam żadnego tinkera, opieram się tylko na opiniach).

Co do koni zza granicy - dobra opcja szukać takiego konia za granicą, tylko jeśli w tę stronę, to na Twoim miejscu postarałabym się dobrnąć do źródeł i samemu ogarnąć (są firmy pomagające przy samym transporcie, o to się nie martw), a niekoniecznie szukać przez pośrednika. W sensie, no, ja wiem, że są mili pośrednicy i w ogóle, ale będąc laikiem w temacie, łatwo paść ofiarą jakichś Januszy Byznesu, którzy Ci sprowadzą jakiegoś trupa, którego np. w UK nikt nie chciał - i tu tylko tak sugeruję, żeby trochę się wysilić, popytać, porobić kontakty, może samemu obczaić. Powodzenia!
Moon   #kulistyzajebisty
02 września 2021 08:13
O to to, dokładnie to co Sankaritarina, pisze - rozeznanie się w temacie i porobienie kontaktów. Jeśli obecnie miałabym kupować konia dla siebie, w życiu nie kupiłabym od niepoleconej, nieznanej osoby, z ogłoszenia. Tylko i wyłącznie przez znanych trenerów, którzy są dla mnie autorytetem i którzy, wiem, że nie wsadzą mnie na minę. Totalnie nie znam "rynku" ani specyfiki tinkerów, odnoszę się ogólnie do hasła "kupno konia".

wistra, jeździłaś kiedyś na tinkerze/grypsy?
Moon to ja mam inne doświadczenie, często trenerzy, którzy mają procent od sprzedaży potrafią pocisnąć swoim podopiecznym takie konie, że ja bym za darmo nie brała. I wcale nie piszę o kiepskich trenerach 🙁 znam kilka takich przypadków i ich pracę trenerską super cenię ale namówili swoich podopiecznych na konie niebezpieczne/z problemami/nie pod nich.
kare_szczescie, pewnie różnie bywa, ale jeżeli trener jest odpowiedzialny to świadomie nie poleci swojemu zawodnikowi złego konia, z którym przecież później ma pracować. Znam przypadek gdy po roku zawodnik chciał konia sprzedać, a trener zaproponował że go odkupi po cenie zakupu. Więc są uczciwi trenerzy. Aczkolwiek na pewno na różne osoby można trafić, niekoniecznie tak uczciwe.
O nienienie, brać poprawkę na trenerów. Każdych. Jakichkolwiek. Znane nazwisko, nieznane nazwisko - nieważne, to są prywatne pieniądze kupującego. Nie zawierzyć za mocno. Brutalne, ale prawdziwe.

Tzn - jasne, są uczciwi trenerzy. Czasem ciężko do konia "wejść" tj. wszystkim szczerze wydawało się super-pięknie, ale po kupnie konia szlag trafił, okazało się, że jest drama i się nie da. Ciężko wtedy kogokolwiek obwiniać.
Ale nieuczciwi trenerzy/pośrednicy też są. Tzn, po prostu nie ma co liczyć, że "no przecież MNIE się to nie zdarzy".
zwłaszcza nie ma co liczyć na handlarzy, którzy chcą tylko zarobić, wypchnąć konia dalej i zapomnieć o temacie. Jak z autami 😉 tu podpicuje, tam podpicuje, tego nie dopowie byle by poszło 😉
Moon, tez mam inne doswiadczenia, od trenerow wciskajacych konie kiepskie klinicznie ("bo podkuty ortopedycznie to jeszcze sezon dla rade"...), za mlode i za zielone (bo trener przeciez w miedzyczasie zrobi, szkoda ze nie za darmo xd) po niepasujace charakterem czy "tym czyms". Moze jak sie siatke kontaktow juz ma, wspolpracuje z ludzmi latami to mozna im w ciemno zaufac, ale na etapie szukania kontaktow to z polecenia mozna trafic na jeszcze gorsza mine niz w ciemno z ogloszenia 😒

A o ile trener tych koni nie robi sam czy ich nie trenuje to tez gwarancja jakosci taka sobie.

Moim zdaniem najwazniejsze jest "to cos"/ wspolny vibe z koniem (po holendersku mowimy, ze ci z koniem kliknelo, ale po polsku mi to jakos ulomnie brzmi 😅😉. Bo w praktyce z takim zwierzakiem spedza sie bardzo dlugie godziny, w tym w sposob nieunikniony w sytuacjach srednio fajnych, i wtedy dobrze sie nawzajem lubic i miec do siebie cierpliwosc. W kwestii kupowania koni jestem akurat z obozu serca a nie szkielka i oka 😉
wistra, Mam tinkera i od siebie dodam, że tinker tinkerowi nie równy. Porównuje te z drugiej ręki. Szukaliśmy konia rodzinnego z dziećmi na pokładzie. Ograniczenia wynikające z rasy były dla nas plusem. Taki właśnie bezpieczny, niewielki (145cm) tuptuś do lasu, pokręcenia się po placu, któremu styki się nie palą bez roboty. W Pl większość sprzedawców mówiło nam wprost, że koń nie spełnia wymagań. Wiele z nich odwalała pod siodłem, zepsute, krnąbrne. Koniec końców udało się znaleźć zrównoważony ideał. 5 letni import z hodowli DE dla osoby niepełnosprawnej. Koń złoto, można z nim wszystko i wszędzie. Jeżeli o szczoty chodzi... Z bólem serca jednak golimy. Czasem był spokój a czasem żyło swoim życiem, mimo wymazów i badań, różnych maści i specyfików weterynarze byli bezradni. Od kiedy golimy i odstawiliśmy owies jest ok. Poza tym zdrowotnie super (odpukać)
Jakbyś chciała to odezwij się do mnie na mess 🙂
Screenshot_20210902_103944_com.instagram.android_edit_467691274077590.jpg Screenshot_20210902_103944_com.instagram.android_edit_467691274077590.jpg
wistra, Mam tinkera i od siebie dodam, że tinker tinkerowi nie równy. Porównuje te z drugiej ręki. Szukaliśmy konia rodzinnego z dziećmi na pokładzie. Ograniczenia wynikające z rasy były dla nas plusem. Taki właśnie bezpieczny, niewielki (145cm) tuptuś do lasu, pokręcenia się po placu, któremu styki się nie palą bez roboty. W Pl większość sprzedawców mówiło nam wprost, że koń nie spełnia wymagań. Wiele z nich odwalała pod siodłem, zepsute, krnąbrne. Koniec końców udało się znaleźć zrównoważony ideał. 5 letni import z hodowli DE dla osoby niepełnosprawnej. Koń złoto, można z nim wszystko i wszędzie. Jeżeli o szczoty chodzi... Z bólem serca jednak golimy. Czasem był spokój a czasem żyło swoim życiem, mimo wymazów i badań, różnych maści i specyfików weterynarze byli bezradni. Od kiedy golimy i odstawiliśmy owies jest ok. Poza tym zdrowotnie super (odpukać)
Jakbyś chciała to odezwij się do mnie na mess 🙂
Edit: nie wiem co to się podziało, że powyższy post z anonima...
Screenshot_20210902_103944_com.instagram.android_edit_467691274077590.jpg Screenshot_20210902_103944_com.instagram.android_edit_467691274077590.jpg
falletta, piękne zdjęcie!
Ja chyba też serduchem. Jasne, drugiego już kupowałam bardziej świadomie, wiedziałam, że ma mieć "jakąś" przydatność do ujeżdżenia. Dodatkowo najbardziej zależało mi, żeby lubił towarzystwo człowieka (tego nie ma mój emeryt) i żeby miał dużo chęci do współpracy. Z moich wszystkich doświadczeń końskich wynika, że lepiej mieć średniego konia z serduchem, dającego z siebie wszystko na treningach, niż top ruszająca się furę, która ma średnie nastawienie do pracy.
kokosnuss dobrze prawi, przy koniu dla siebie musisz "Czuć" tego konia. Żeby sprawiało Ci przyjemność i odprężało samo patrzenie na padoku, czyszczenie i wąchanie chrapek. Brzmi jak pląsanie po tęczy, no ale po to sobie te wymarzone konie kupujemy żeby pląsać po tęczy.
Potwierdzam, przepiękne, klimatyczne zdjęcie!

Ja muszę tutaj bardzo, bardzo mocno poprzeć Gillian w jej wypowiedzi (i wcale nie tylko i wyłącznie dlatego, że mi kazała 😉 ), ale dlatego, że na mnie samą spadły ogromne niespodziewane wydatki niedługo po zakupie konia i gdyby nie kwota (ponad drugie tyle wartości konia) odłożona na koncie to cienko bym piszczała... Tak naprawdę konie są fajne jak się ma zaplecze finansowe. Kasa rozwiązuje w temacie tych zwierząt większość problemów. Jak koń niegrzeczny - stać cię na profesjonalistę i trenera, jak chory - najlepszego weta / klinikę, itd., itp.

Tinkery jawią mi się jak fajne koniki rodzinne, ale te, które spotkałam miały bardzo, bardzo słabe plecy. To chyba trochę cecha rasowa?
No niestety te tinkery co znałam (znam) ani nie są super bezpieczne, ani nie super zdrowe. Raczej właśnie takie krnąbrne, ustawiające sobie ludzi, bardzo słabo chodzące pod siodłem, z dużym oporem do pracy. Nieliczne wyjątki potwierdzają regułę. Ja bym szukała za granicą, uruchomiła kontakty.

A co do kupna - z 3 koni moich tylko w przypadku jednego "kliknęło" w przeciągu 10 minut jazdy, mniej więcej między 3 a 4 fulą galopu. I to był mój koń życia. Bardzo życzę każdemu takiego kliknięcia.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
02 września 2021 11:14
Popieram przedmówczynie w każdej kwestii.
Jak dostałam Muchę to było "jak dobrze, że są pensjonaty, co za wygoda". Po dwóch latach "muszę mieć własną stajnię", niestety kolejne 8 się bujałam po różnych pensjonatach, co utwierdziło mnie w tym marzeniu. Po 1,5 roku posiadania własnej stajni "nigdy więcej pensjonatu, co za wygoda" 🤣.
Chciałam konia kupić rozumem i mi wyszło tak pół na pół. Jak zobaczyłam jak wygląda i jak się rusza, to trzymałam kciuki, żeby miał fajny charakter. Jak i charakter ok, to żeby tuv był ok 😂.
kare_szczescie, kokosnuss, amen. I nawet jak nie wciśnie trupa to i tak poleci przede wszystkim konie znajomych Bo lepszy %. Kupować przede wszystkim trzeba na chłodno i z dobrym wetem.

A co do konia zycia... ja mojego chcialam oddać po 2 dniach 🤣 chwile nam zajęło ogarnięcie siebie nawzajem. I wiem że drugiego takiego już nie będzie..
xxagaxx, mi nawet nie chodzi o swiadome wciskanie trupa czy inne oszustwo z premedytacja, ale czesto w miare uczciwy trener ma np. znajomego ze spoko konmi, choc charakterowo czy szkoleniowo nie do konca dla tego jezdzca, ale i tak nakreci sprzedaz. Glownie kojarze przypadki za mlodych koni u za nieogarnietych jezdzcow i to sie lubi konczyc tak sobie.

epk, tinkery im dalej od zrodla (UK) tym z reguly gorsze odpady 😉

U nas tinkerow jest sporo, na co dzien widuje srednio 5-6 i to co do jednego bardzo mile koniki, bombproof i wybaczajace dla poczatkujacych. Slabo chodzace pod siodlem - zgadza sie, ale to moim zdaniem raczej kwestia tego, ze sa jezdzone przez slabych jezdzcow (bo grzeczne) trudno zeby kon bycie na pomocach kon sobie sam wymyslil. I raczej bez checi do ruchu naprzod, no ja bym takiego konia nie chciala za darmo 😉 ale grzecznosci i spokoju im nie mozna odmowic.

Meise, slabe plecy to standard, tinkery to z definicji pociagusy jak i fryzy czy wszelakie zimnokrwiste i maja wiszace grzbiety zamiast nosnych. Przy nieidealnej pracy robia sie z tego kolyski wiszace bez mala po stawy skokowe... Dlatego wbrew obiegowym opiniom ciezkie konie zaprzegowe absolutnie nie nadaja sie dla ciezkich jezdzcow 👿
Sankaritarina, tak - od 2 lat czytam o utrzymaniu gypsy, one nawet stajni nie potrzebują. Dobre siano i super są na wolnpwybiegowym chodzie. Także tu mniej więcej wiem, żeby patrzeć pod konia na pensjonat, oczywiście dla siebie też bym chciała chociaz miejsce na pakę 😀
Po grupach mniej więcej już mam hodowle zza granicy, z których mogłabym się pokusić na konia - a napewno wiem do kogo stamtąd się wstępnie odezwać.

Moon, tak, jeździłam. Na jednym super przytulasku i na jednym świrze, którego testowałam pod dzierżawę.
Przytulak z hodowli, świr od pośrednika 😉

kokosnuss, tak - jestem gotowa, że jakiś złapie mnie za serce i może nie mieć nic z moich wymarzonych założeń. Bylam narazie w jednej hodowli, złapał mnie za serce kary wałaszek, który już sprzedany. Na niego bym już kombinowała kasę. No ale ja mam coś takiego, że to widocznie nie ten czas i że los sam pomoże. Że "tak miało być"

Meise, tu znów dochodzimy do linii i hodowli, oraz budowy. Większość naszych tinkerów w polsce to odpady sprowadzane z UK na setki 🙁
Kto tam patrzy na poprawność budowy, ma się sprzedać.
Inna sprawa, że to rasa generalnie stworzona do ciągnięcia cygańskich wozów a nie jazdy wierzchem, ale te (no tylko mówię, to jedna hodowla) były poprawne (na tyle ile mogłam ocenić swoim okiem).

epk, ten charakter o którym mówisz to też kwestia skąd te tinki są.
W Kaskadzie stałam za 2 latkiem i drapałam go po zadzie, sam się podstawiał.
Na pastwisku klacze i źrebaki podchodziły same do nas, po kizianki.

Do objechania mam jeszcze Podolin, Jaskółkę i Blueberry.
Kto wie, może z którymś z hodowców też siądzie mi relacja i stwierdzę, że "poczekam i 5 lat byle na konia od niego"
wistra, zerknij sobie na FB "Roma Gold- hodowla koni cygańskich" To ludzie których znam, hodują z pasją i miłością, a zwierzaki mają raczej dobre głowy.
NowaJa, o, tak. Oni też, widziałam. Zobaczę jaki rejon i dodam do mapy podróży
Mieliśmy w stajni dość długi czas klaczkę gypsy cob, koń wybierany dla słabo jeżdżącego dziecka. I napiszę tak, jeżeli chodzi o kwestię bezpieczeństwa jeśli nie ma się wymagań to faktycznie bez najmniejszego zarzutu ale to w sumie jak dla mnie koniec plusów tego konia. Taki mulasty czołg w moim odczuciu, dla siebie takiego konia bym w życiu nie kupiła, ba ja bym jej z dopłatą nie chciała bo mnie by chyba szlag trafił we współpracy z takim koniem. Oporne to co również potwierdziła znajoma pewien czas prowadząca treningi na niej(jeśli tak można nazwać poziom na jakim był młody koń-niestety i niedoświadczony jeździec, czasem jeśli była potrzeba sama wsiadła) i kolejna kwestia budowa temu koniowi bycia wierzchowym nie ułatwia. Mój hucuł przy niej to super lekki, zwinny, chętny do pracy konik. I ta klacz akurat to żaden odpad, konik z Podolina który przyjechał bardzo dobrze utrzymany. Po prostu totalnie nie mój typ konia, szczególnie w zamyśle konia wierzchowego i podkreślę jeszcze raz, że to są moje odczucia po kilkunastu latach z hucułem.
Wistra Myślę, że najlepiej to by było mieć możliwość gdzieś pobyć z tymi końmi, nie znam Podolina zupełnie ale znajoma od tej klaczy jeździ tam z córką co jakiś czas i opcja noclegu jest więc gdyby jakiś koń Ci się spodobał po prostu, może mogłabyś tam pobyć jakiś czas i zobaczyć choć wstępnie czy to jest ten jedyny. Może to niewiele ale i tak uważam, że lepiej niż kupować konia dla siebie do miziania i jazdy przez pośrednika nie mając o tym zbyt dużego pojęcia gdzie łatwiej będzie po prostu komuś wcisnąć Ci cokolwiek. Kwestia natomiast najważniejsza to fakt, abyś była naprawdę przygotowana finansowo, mam mieszane odczucia co do "kombinowania kasy" jeśli jakiś koń Ci się spodoba, choć być może źle to rozumiem i co innego miałaś na myśli niż fakt, że nie do końca masz przygotowaną niezbędna kwotę plus coś tam na zaczątek posiadania konia.
Hej dziewczyny!
Z racji tego, ze po półrocznej dzierżawie kon którego użytkowałam idzie już na łąki, postanowiłam kupić coś swojego.
W temacie jestem generalnie zielona 🙂 Na szczęście poszperałam w temacie i udało mi się znaleźć kogoś, kto pomoże.
Mam umówione 5 koni do obejrzenia no i zaczął się kolejny stres.
Z racji ograniczonego budżetu i dużych wymagań sa to konie w przedziale wiekowym 5 lat, jeden ma 7.
I wszytsko fajne, tylko doświadczony jeździec ze mnie żaden 🙂 mam na koncie pierwszy parkury 100cm i na pewno dużo do nauczenia się jeszcze. Wiem, ze najlepszym wyborem byłby doświadczony profesor, ale z różnych powodów w to niestety iść nie mogę.
Także pewnie skończę z tym swoim zielonym 5 latkiem i będziemy uczyc się siebie wzajemnie. O tyle dobrze, ze nauka będzie pod stałym okiem trenera i pewnie od czasu do czasu tez ktoś mlodizaka będzie korygował.

Ale do brzegu - niemiłosiernie stresują mnie jazdy próbne. Ze pojade, wsiądę i się skompromituje, bo np. z koniem sobie nie poradzę, albo ktoś z boku uzna, ze zwariowałam porywając się ze swoim poziomem na tak młodego konia.

Mozecie mi napisać, jak u was wyglądały takie jazdy? Czy to normalny około 50 minutowy trening, czy może szybki klus, galop, przeszkoda i do widzenia? Na co się przygotować?
Motylrebel, nawet jak sobie nie poradzisz - swiat sie przeciez nie skonczy 😉 nie musisz sprzedajacemu nic udowadniac, nie uda sie, to trudno, widac to nie byl kon dla ciebie.

Normalnie najpierw wsiada sprzedajacy - przede wszystkim pod zadnym pozorem nie wsiadaj na konia, ktory nie byl wczesniej pokazany pod siodlem. Jak grzeczny by nie byl na filmikach i jakich ladnych historii by sprzedajacy nie opowiadal. Moze to oczywista oczywistosc 🙂 ale na wszelki wypadek przypominam.

Poza tym nie ma reguly, zdarzalo mi sie jezdzic testowo 20 minut i 40, od razu skakac albo tylko pojezdzic w trzech chodach, czasem nawet od razu wyjechac kawalek za teren stajni etc. to zalezy od konia i sytuacji. Czasem juz po 5 minutach wiesz, ze i tak nie kupisz 🤷 Jak nie masz doswiadczenia to na pewno warto wziac ze soba trenera lub inna ogarnieta osobe 🙂

Z mlodymi, zielonymi konmi dla zielonych jezdzcow mam jak najgorsze doswiadczenia (czytaj: praktycznie wszystkie zostaly z biegiem czasu stoperami 🙁...) ale pewnie sa tez ludzie, ktorym sie takie rozwiazanie sprawdzilo.
Motylrebel, jakbym czytała o sobie 😉 Niedawno minęły mi 3 lata z moim koniem. Identyczna sytuacja - nie stać mnie było na profesora, trzeba było brać młodego do obróbki. Uważam, że powinnaś pojechać obejrzeć te konie z kimś - obecnym trenerem. Wsparcie drugiej osoby jest niezastąpione, poza tym, to kolejna para oczu. Dobrze by było, gdybyście obie/oboje wsiedli. Jazda próbna jest stresująca, skup się na tym, żeby się zgrać ze zwierzem, ocenić, czy jest miły, wygodny, współpracujący, czy temperament odpowiada. I poproście by konia zaprezentował właściciel - będziecie też wiedzieć, jak jest jeżdżony. Uważam także, że dobrze jest wsiąść nawet i dwa razy. Nie spiesz się, lepiej dwa razy przetestować niż żałować 🙂
Tak, zabieram ze sobą osobę, która pomaga mi w zakupie. Jest tez trenerem, ale nie moim. Chociaż moja trenerkę też może zabiorę, o ile znajdzie czas.
kokosnuss, co do zielonego konia i zielonego jeźdźca - może nie będzie tak zle 🙈 tzn. mam taka nadzieje. Staram sie podejść do tematu mimo wszystko racjonalnie. Niestety więcej niż 100k na konia nie jestem w stanie wydać, a nie ma zdrowych profesorów na docelowe 130 w tym budżecie niestety. Konie do których jadę są z dobrych stajni, dobrze ułożone, maja już trochę startów za sobą. Od początku podkreślam, za mam braki i kon musi być temperamentem dopasowany do mnie , bo nie poradzę sobie z szalonym 5-latkiem z narowami. Na pewno jezlei „nie kliknie” czy poczuje ze to mnie przerasta to pójdę szukać profesora, z którym pojeżdżę te 110 i będę sie rozwijać - ale to już opcja ostateczna dla mnie niestety. No i tak jak pisze - będę pod stała opieka trenera, jeżdżę w wielkim ośrodku sportowym i tam tez są ludzie, którzy konia w razie w będą mogli skorygować ad hoc, jeżeli coś mnie przerośnie. Ale tez nie wykluczam, ze mam zbyt „łatwą” wizje tego wszystkiego i może skończyć sie … ciężko 🙈
I dziękuje za wskazówki odnośnie jazdy próbnej!

November Rain, i jak poradziłaś sobie ze swoim młodziakiem? Pewnie droga przez mękę, ale tez ogromna satysfakcja?
Motylrebel, Prócz tego, że najpierw koń zostanie pokazany przez sprzedającego, warto żeby wsiadł twój trener albo ktoś od niego żeby tego konia sprawdził pod sobą ktoś bardziej zaawansowany. No i dobrze jest zobaczyć jak koń zachowuje się też w trakcie przygotowania do jazdy, czyli całe czyszczenie, siodłanie itp. Czy nie odwala numerów już wtedy.
Motylrebel, mi się trafił bardzo mądry koń. Mądry w sensie rozważny, z dobrą głową, nie typ samobójcy. Ale także cwany, szybko uczący się, wynajdujący w trybie natychmiastowym moje błędy i niedociągnięcia. Więc stale współpracuję z trenerką, która prowadzi naszą parę, a także pracuje z nim indywidualnie. Myślę, że bez takiego wsparcia, ogromu czasu, cierpliwości i stałego nabywania wiedzy byłoby cienko 😉 Satysfakcja - tak. Ale nie przyszła od razu. Musiałam sporo na nią poczekać 😉
epk, prawda. U mnie trwało to krócej, bo nawet wsiąść nie mogłam, ale koń jeden na milion i już nie będzie drugiego takiego. Tego, co teraz kupiłam, finalnie już nie chciałam, nawet pakowałam się już do auta z weterynarzem. Chwilę potem tak żałowałam, że go jednak wzięłam, że myślałam, że zawału dostanę. To samo, jak na drugi dzień pojechałam z przyczepą, której prawie nie rozwalił w drobny mak 😅 Ponieważ ma ch**owe imię, a ja miałam zgryza (zły czas na kupno konia, zmiana pracy, praca na dwie firmy w okresie wypowiedzenia, planowany wyjazd) to mówiłam do niego "ty ch...". Od razu umówiłam go na kastrację. Teraz trochę ze mnie zeszło, a że kolega odkrył prąd (a nie jest zbyt lotny i odkrył go kilka razy) to okazało się, że stanie w miejscu mu dobrze wychodzi a i do żłobu się nogami nie wchodzi. 😂

Motylrebel w tych pieniądzach koleżanka sprzedaje super zdrową klacz ze świetnym rodowodem, chodzi konkursy 115 pod juniorem, w domu naskakana do 125, 7 lat, prospekt, w ciągłym treningu skokowym, bardzo grzeczna, jak nie kobyła, prosta w obsłudze jak budowa cepa. Okolice Wrocławia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się