diety i ćwiczenia czyli w zdrowym ciele zdrowy duch

opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2008 09:33
Na starej Volcie był wątek o braniu się za siebie 😉

Oglądałam wczoraj program na TVNie rano, w którym pani dietetyk powiedziała coś, co mnie zintrygowało. Mianowicie, kobieta między 20 a 30 r.ż. potrzebuje (na przykład) 2000 kalori dziennie. Kobieta między 20 a 30 r.ż. potrzbuje już o 3% kalorii mniej. I tak co 10 lat (mniej - więcej).

Zatem powinnyśmy z roku na rok coraz bardziej uważać na to, co jemy.

Prawda to?

a tak z drugiej strony - jakie ćwiczenia polecacie na zgubienie "brzuszka"? 6 Weidera odpada, boli mnie kark :/
prawda, z wiekiem metabolizm się zwalnia.. zresztą tak samo jest podczas ćwiczeń i odżywiania się, trzbea zwiąkszac sobie obciążenia i różnicować rodzaj wysiłku, zmieniać sposób w jaki pracują mięśnie itd bo organizm łatwo się adaptuje do nowych warunków.. a sam z siebie jest nastawiony bardziej na magazynowanie niż pozbywanie się energii
Eh.. A moja dieta padła 🙁
Ćwiczę nadal (spinning, tenis, tańce) ale jak nie ograniczę się z posiłkami to nic z tego nie będzie.. HELP !!! Sylwek sie zbliża a ja kompletnie straciłam motywację.. 🙁
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2008 10:42
a ja mam wrażenie, że z dnia na dzien tyje :/

staram sie jeść mniej, nie przegryzać, a jeśli juz to jabłko... Tylko nie wiem, jak ćwiczyć, żeby miało to efekt.
Jak radzicie sobie ze zdrowym odżywianiem w ciągu tygodnia, gdy się dużo przemieszczacie i w domu tylko śpicie (albo i nie)? Ja mam w tym roku straszny problem, ciągle boli mnie brzuch i źle się czuję... Moje dni od pn do pt to ganianie od rana (zazwyczaj między 2 wydziałami i pracą, potem zawsze jade do konia i wracam koło 21 do domu. Po koniu jem jak szalona, bo wymarznę tam i się wymęczę, więc taki jest efetk. Na jedzenie na mieście szkoda mi kasy, ale czasem nie mam innej opcji. Tata robi zawsze kanapki- takie full wypas z warzywami, i to jest zazwyczaj mój jedyny pożywny posiłek w ciągu dnia. Dłużej już tak nie mogę, jak wy sobie radzicie z takim ganianym trybem życia? Gotujecie sobie coś? Tylko że ciężko to potem ze soba wozić cały dzień...
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2008 12:45
Ja mam podobnie a właściwie zacznie się od poniedziałku. Widzę to tak:

rano lekkie śniadanie, bo nie jadam w środku nocy praca na 7:30

w pracy pewnie jakieś kanapeczki, będę sie starała z sałatą i warzywkami, jakiś sok, pewnie herbata i kawa. No i jabłko lub banan. Ewentualnie jogurt.

3 razy w tyg (minimum) - oczywiście pracującego (pon-pt) po pracy do stajni , wiec obiadu ciepłego nie zjem (bo jak mam spędzić 40min w drodze do domu to tyle samo mam do stajni - choć różnica w km ogromna, no ale w mieście godziny szczytu). Kończe o ludzkiej godzinie - 15:30 ale zimą to i tak już się ściemnia...

W drodze pewnie jeszcze zjem jakąs kanapkę, albo załapie sie na hot-doga na stacji...

W domu będę przy najlepszych wiatrach ok. 19:30 - 20😲0 i wtedy będzie mój pierwszy ciepły posiłek 🙁

Czy tak da sie życ?

Ja mam taką piłkę do siedzenia na. Dobra na brzuch i kręgosłup i do jazdy konnej na sucho.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2008 13:27
Tania a jakie ćwiczenia na niej robisz?

Raz odrabiałam zajęcia z aerobiku właśnie na piłkach, ale nic z nich nie mapiętam.
Ja na niej siedzę w pracy-zamiast krzesła.
Dopiero co przyszła pocztą. Dmuchaliśmy z 40 minut.
Siedzę z pół godziny i tak balansuję sobie jak na koniu.
Rypią mnie plecy jak nie wiem co!
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2008 13:44
ooo no ja w pracy to chyba nie bardzo, choć może wprowadze jakąs rewolucje Poczekam troche, bo ledwo w pon zaczynam 😉

Chyba wyjmę moją poczciwą piłkę z "uszami" i też pobalansuje.
KS napisał: Jak radzicie sobie ze zdrowym odżywianiem w ciągu tygodnia, gdy się dużo przemieszczacie i w domu tylko śpicie (albo i nie)? Ja mam w tym roku straszny problem, ciągle boli mnie brzuch i źle się czuję... Moje dni od pn do pt to ganianie od rana (zazwyczaj między 2 wydziałami i pracą, potem zawsze jade do konia i wracam koło 21 do domu. Po koniu jem jak szalona, bo wymarznę tam i się wymęczę, więc taki jest efetk. Na jedzenie na mieście szkoda mi kasy, ale czasem nie mam innej opcji. Tata robi zawsze kanapki- takie full wypas z warzywami, i to jest zazwyczaj mój jedyny pożywny posiłek w ciągu dnia. Dłużej już tak nie mogę, jak wy sobie radzicie z takim ganianym trybem życia? Gotujecie sobie coś? Tylko że ciężko to potem ze soba wozić cały dzień...

KS,ja bym Ci radziła np zrobić sobie jakąś sałatkę lub surówkę dzień wcześniej i zabierac ze sobą w specjalnym pojemniczku 🙂 a jeżeli chodzi o jedzenie na mieście- myślę, że ciepły posiłek w ciągu dnia jest konieczny, chociażby jakaś zupa- myślę, że nie jest to aż tak duży wydatek jak cały obiad, ale zawsze to coś ciepłego i pożywnego 🙂
o, Taniu, u mnie (w domu) taka sama pomarańcza! nie ciągle, ale często za krzesło mi robi
opolanko, przykład ćwiczeń: http://www.parelli-info.waw.pl/readarticle.php?article_id=123
opolanka   psychologiem przez przeszkody
27 listopada 2008 14:08
Teodora bardzo dziękuję 🙂

Sushi myślisz, że bez ciepłego posiłku się nie obejdzie? Akurat 200 metrów od pracy, i w stronę stajni, mam jakąś niedroga knajpkę. Skoro zupa wystarczy... 😉 No i sałatki też super pomysł.
busch   Mad god's blessing.
27 listopada 2008 14:13
opolanka- taki tryb życia jest moją codziennością. Tzn wstaję wpół do 7, nie jem śniadania żeby nie spóźnić się na autobus. Potem szkoła, zwykle wyskoczę sobie po jakąś drożdżówkę/bułkę/rogala/jogurt albo też nic nie zjem bo zapomnę kasy wziąć. Po szkole prosto do stajni, tam zawsze dostanę herbatkę (czyli pierwszy ciepły posiłek ), a czasem nawet upoluję coś do zjedzenia. W stajni oczywiście przesiaduję po kilka godzin, wracam do domu zwykle koło 19😲0, jem obiad (a raczej pożeram to, co akurat znajdę). Potem sobie jeszcze coś przegryzę przy uczeniu się i pracy przed kompem, idę spać koło 2 w nocy i od nowa .

Jak pewnie zdążyliście się domyślić, mam równie wyrafinowane żywieniowe wymagania, co koza- zeżrę wszystko, co akurat się nawinie . I, co ciekawsze, najwyraźniej mój organizm właśnie do takiego trybu życia jest przyzwyczajony: ostatnio miałam badania krwi, wszystko w normie (lekarz stwierdził, że mam perfekcyjną krew ), nie mam problemów z koncentracją nawet po północy, nie muszę żadnych wspomagaczy brać żeby wytrwać (no dobra, czasem się zje batonika w nocy dla lepszej pracy )

Jak się chce, to się dużo rzeczy może . Zapytacie tylko- co w takim razie robię przed kompem po 14😲0? Ano, akurat mnie paskudny wirusik dopadł, to sobie urlop od szkoły i stajni zrobiłam.
opolanka napisał:
Sushi myślisz, że bez ciepłego posiłku się nie obejdzie? Akurat 200 metrów od pracy, i w stronę stajni, mam jakąś niedroga knajpkę. Skoro zupa wystarczy... 😉 No i sałatki też super pomysł.

No może aż tak to nie
Ale myślę, że to dość ważne... szczególnie teraz zimą...
Ja sama przez par lat miałam podobnie- jadłam w ciągu dnia jakies kanapki a obiad dopiero koło 20. No i na dobre mi to nie wyszło, bo się rozregulowałam zupełnie i ciągle mam problem żeby się przyzwyczaić np. do niejedzenia po 18.
Sałatki w pojemniczkach uskuteczniam już jakiś czas i polecam zdecydowanie ten sposób 🙂
busch   Mad god's blessing.
27 listopada 2008 14:25
sushi- ee tam się przejmujesz tymi posiłkami po 18😲0, podobno chodzi o to, żeby od 3 godzin przed spaniem już nic nie jeść- czyli w moim przypadku mogę sobie swobodnie o 23😲0 zrobić kolację i bez wyrzutów sumienia wciągnąć 😀
Hehe, tu akurat dałam taki przykład, gorzej ze stosowaniem się do tej zasady
Są osoby które mają to szczęście że nie muszą się przejmować ani porą jedzenia, ani kaloriami, ale ja niestety do nich nie należę 🙁 więc staram się o tym myśleć przy okazji przygotowywania jedzenia 😉
Wiadomo, że wszystko to indywidualna sprawa i to zależy od danej osoby ile potrzebuje kalorii, o jakiej porze i w jakiej formie 🙂
Seksta   brumby drover !
27 listopada 2008 19:29
nie jem slodyczy, nie jadam zadnych chipsow i przyprawionych posilkow bo nie lubie, nie uzywam w ogole soli bo jej nie znosze ani pieprzu bo wychodzi mi nosem , nie jem po 18 bo nie czuje potrzeby 🙂 a klade sie spac bardzo roznie! Jak poznym wieczorem dopadnie mnie apetyt (co sie zdarza mega rzadko ) to nic z tym nie robie albo pije wode niegazowana (wszelkich gazowanych napojow nie znosze :/) jesli mam ja pod reka 🙂
do pracy wstaje czasem o 5 a czasem o 6 ( do 8 30 mam dojechac do biura, zazwyczaj jestem kolo 7), pierwsze sniadanie jem sobie o 10- owsianke z truskawkami, potem kanapki
wychodze ok 15 30 ( dzisiaj niestety nie wyszlo :/ i jadlam obiad o 17:55 )- w domku jem obiad i kolo 17-18 zmuszam sie do kolacji bo jestem niejadkiem
Musialam przestawic swoj organizm z jedzenia 2 posilkow dziennie z przerwa 7 godzinna na kilka z przerwa 3-4 godzinna, powoli sie udaje 🙂
Poza tym biegam i w ostatnim miesiacu schudlam 5 kg choc nie wiem nawet jak to mozliwe 🙂
heh, a mi w wieku 21 nagle przyszło do głowy, żeby na poważnie zacząć chodzić w spódnicach wczoraj nawet ubrałam spódniczkę na imprezę

i w związku z tym pytam ja się, ludzie, polecicie jakieś ćwiczonka, które możnaby w domku robić? głównie chodzi mi o ujędrnienie, wyszczuplenie, utrzymanie ich w dobrej formie, ale bez przyrostu masy mięśniowej latałam jeszcze w lecie na fitness ale teraz nijak czasu nie mam

wiem wiem, seks dobry, jak tylko mogę to korzystam z jego dobrodziejstw,aż że mam zakwasy na następny dzień
opolanka   psychologiem przez przeszkody
30 listopada 2008 20:20
Seksta ja wogóle nie przyprawiam, soli wogole nie uznaje, nie wiem nawet gdzie stoi u mnie w domu, pieprz to do tatara 😀

Sushi dzieki za rady 🙂 Jakos się wdroże, jutro pierwszy dzien.

Szepcik dobre są brzuszki, ćwiczenia rozciągające, i wszelkie "wymachy" nogami (znajdziesz w necie pod hasłem "ćw ujędrniające"😉. Tylko trzeba regularnie, co jest moim najwiekszym bólem :/
Querido napisał: Eh.. A moja dieta padła 🙁
Ćwiczę nadal (spinning, tenis, tańce) ale jak nie ograniczę się z posiłkami to nic z tego nie będzie.. HELP !!! Sylwek sie zbliża a ja kompletnie straciłam motywację.. 🙁

mój dietetyk mowi ze im wiecej sportu tym bardziej chce sie jesc i szczegolnie na pocztaku diety nie cwiczyc wogole...dieta 1200kal 5 posiłków dziennie, duzo wody🙂 efekty 1-2 kg na 2tyg🙂
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
01 grudnia 2008 01:10
to ja jestm jakaś inna, w czasach kiedy naprawdę jeździłam konno, biegałam, chociłam na basen i siłownie jadłam dużo mniej niż prodzadząc leniwy tryb życia.
No to ja moge powiedziec, ze moja walka tez juz wlasciwie zakonczona, bo prowadze ja od ponad roku z podobno dobrymi wynikami... Teraz tylko troche sie boje, ze schudne wiecej na swieta, bo w tamtym roku zaczelo sie od pierwszych 10 kilo... Ostry wysilek fizyczny, stres i niedojedzenie przez caly miesiac... Do tego regularnie cwicze i wciaz codziennie pilnuje, by nie jest po 6... Trzeba bedzie cos znowu wymyslic.

Powodzenia dziewczyny i duzo wiary w siebie 😉
opolanka- a moze jak jezdzisz to w tym czasie pilnowac napinania miesni brzucha i odpuszczania? ja nie mialam wczesniej czasu na zadne dodatkowe wygibasy, ledwo dwa razy w tyg silownia. kolezanka od fitnessu mi poradzila, zebym wlasnie w czasie jazdy napinala miesnie i odpuszczala, pilnowala oddechu (mialo to same plusy rowniez na sama jazde konno ). oprocz tego w kazdej wolnej chwili w domu zwykle hula hop. i u mnie wystarczylo, zeby nie miec faldek na brzuchu i w talii. teraz powinnam wrocic do tego, ale kompletnie nie mam czasu.
co do diety, to ja nie jestem na zadnej, ale stosuje sie do zasad Montignaca i to naprawde dziala. w ciagu tygodnia jedzac wg jego zalecen spadl mi kilogram i czuje sie niebo lepiej.
Co to za zasady?
lena, zajrzyj tutaj
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
01 grudnia 2008 16:19
szepcik ja jak kiedys mialam wiecej czasu i zapalu robilam kilka cwiczen ktore dalaly efekty szczegolnie ostatnie

Głębokie przysiady
Formują mięśnie łydek, ud i pośladków.
- Kładziemy obie stopy na ziemi, tak by się stykały, bądź stajemy na palcach w lekkim rozkroku i unosimy ręce przed siebie. Robimy przysiad. Ćwiczenie polega na uginaniu kolan i prostowaniu się, dla poprawienia efektów staramy się wykonać je jak najgłębiej. Zacznijmy od 10 a po kilku dniach będziemy mogły podnieść liczbę do 20 powtórzeń.
Unoszenie naprzemiennie nóg w bok
- Stajemy prosto mając złączone nogi, stawiamy przed sobą np. krzesło. Lewą nogę lekko uginamy w kolanie, prawą unosimy do boku. Powtarzamy ćwiczenie 6 razy w dwóch seriach, a następnie zmieniamy nogę. Z czasem możemy zwiększyć liczbę powtórzeń do 20. Pamiętajmy o prawidłowym oddychaniu i konieczności wciągnięcia brzucha.
Marsz z unoszeniem kolan
Wzmacnia nogi, ujędrniają zwłaszcza górne części ud.
- Stawiamy szybkie kroki, unosząc wysoko kolana, tak by uda były równolegle do ziemi. Koncentrujemy się przede wszystkim na unoszeniu kolan. Pamiętajmy by zawsze odpychać sie palcami nóg. Ręce i dłonie najlepiej trzymać na poziomie talii, kierując je wnętrzem do dołu. Zacznijmy wykonywać ćwiczenie maszerując, z czasem możemy przejść do wolnego "podbiegania".
Krzesełko
Wzmacnia mięśnie ud i brzucha
- Plecami opieramy się o ścianę, tak by całkowicie do niej przylegały. Zginamy nogi w kolanach aby łydki tworzyły z udami kąt prosty. Ręce wyciągamy przed siebie. Pozostajemy w pozycji "krzesełka" 5 sekund stopniowo wydłużając czas do połowy minuty.
dobrym cwiczeniem i praktycznym jest chodzenie po dobu boso na palcach wyprostowanym.
Witam. Melduję się po długiej nieobecności, z kolejnym "a" w nicku (to forum mnie chyba nie lubi i nie pozwala się Lotnej zalogować).

Moje diety też szlag trafił. Delikatnie rzecz ujmując. Dopadło mnie takie jojo, o którym filozofom się nie śniło. Opolanka pisze o 2000kcal, ja jedząc 1200 wciąż tyłam. Metabolizm bliski zeru Słono zapłaciłam za ograniczony ruch, próby powrócenia do w miarę normalnego jedzenia skończyły się powrotem do dawnej wagi.
Poczytałam trochę na ten temat i stwierdziłam, że samo kardio nie wystarczy, muszę odbudować mięśnie (z nawiązką), więc od jutra zapisuję się na siłownie. Ponoć tylko trening siłowy przy jednoczesnym zwiększonym zapotrzebowaniu na tlen pozwala na zwiększenie metabolizmu nawet po wysiłku fizycznym.
Heh, nie chcę się rozczulać nad sobą, ale smutno mi patrząc ma mega szczupłe laski wcinające pizze i pijące piwo za piwem.
Jak one to robią?
Ja próbowałam z dietami.... nic.
Próbowałam z ćwiczeniami, nawet biegałam, jeździłam na rowerze.... nic a nawet było jeszcze gorzej.
I w końcu schudłam i to prawie, że z dnia na dzień pracując jako.... stajenna 😀 + jeżdżąc konno, spacerując szybkim marszem do sklepu 3 km w jedną stronę i jedząc 3 pełnowartościowe posiłki dziennie i jeszcze coś między. Nagle cudownym trafem z 70 kg zrobiło się 62 i teraz już tylko mam ambicję, żeby dobić do 60 i mieć święty spokój.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
03 grudnia 2008 12:11
lotnaaa jak bedziesz chciala to napisz na pw napisze ci nazwe tabletek po ktorych "moja przyszywano przyszla tesciowa" schudla 15kg. warunek jest jeden trzeba miec spora nadwage zeby je zarzywac. moja mama zarzywa je od tygodnia i czuje sie dobrze 🙂 na efekty bedzie musiala troche poczekac
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się