kącik skoków

😀
trupka   Czterokopytne uzależnienie ;)
11 listopada 2008 08:42
Skoro 'dresiaże' cieszą się z sukcesu Rapcewicza, to i my się możemy cieszyć :


W holenderskim Wierden udany start w konkursie potęgi skoku zaiczył polski jeździec, Mściwoj Kiecoń ze swoim najbardziej utytuowanym koniem, Euforia.Ta para okazała się najlepsza w konkursie potęgi skoku, pokonując mur o wysokości 215 cm.



🙂😉
o super 😀 ja przez te wszystkie choróbska nie jestem na bieżąco...
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
11 listopada 2008 17:47
no no 😀
braawo 😀
opolanka   psychologiem przez przeszkody
11 listopada 2008 19:05
widzę kontynuację mojego Voltowego wątku, to się chwali 🙂

Wiadomo coś o targach w Poznaniu w styczniu przy okazji CSI? (mam nadzieje, ze czegoś nie mylę... )
wczorajszy trening

zrzuta:


poprawka:
Opolanka chyba w lutym 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
12 listopada 2008 12:47
aurelia -kobylasta super szyja pracuje i ladnie podwozie sklada 🙂 tylko pozazdroscic 😀
opolanka   psychologiem przez przeszkody
12 listopada 2008 13:51
Karo a znasz termin? Mam trochę zakupów do zrobienia hehehe
aurelia elastyczne to twoje zwierzątko 🙂
ja też szykuje się na małe zakupy na Targach jak zwykle, a termin w lutym byłby lepszy ze względu na nadwyrężony świętami budżet
ależ oczywiście!od 8-10 lutego HZO 3* , a 13 - 15 lutego CSI 3*-W plus w woltyżerce - CVI 2*
opolanka   psychologiem przez przeszkody
12 listopada 2008 14:00
Karo bardzo dziękuje 🙂
no problem. 🙂
Ponoć ma być o wiele ciekawiej niż co roku 🙂 Chociaż troszkę żałuję , że to jednak nie grudzień bo zawsze była taka fajna , świąteczna atmosfera 😉
szafirowa Dzięki wielkie

Faktem jest, że kobył ma coraz lepszą technikę skoku. Problemem wciąż jest jej dość mała fula, która szczególnie jest uciążliwa w szeregach. Po zeskoku robi małą fulkę i wciąż na drugi człon szeregu jest daleko i płasko.
Na tych zdjęciach właśnie widać jak było. Pierwszy skok płaski i stąd zrzuta. Na poprawce pojechałam bliżej pierwszy człon, zeskok wyszedł dalej i mocniej pojechałam ją w środku. Efekt widać. Bardzo ambitnie, w górę i ładna praca szyi i grzbietu... a także zadu (mam fotkę zeskoku).

Ten drugi człon ma ok 125 i to też ćwiczenie dla mnie -oswajam się z wysokością i nabieram pewności, że chcę tę wysokość pokonać. Niestety po zeszłorocznej kontuzji wciąż mam mały psychiczny uraz i przestraszam się jak jest wyżej. Z resztą pisałam o tym kiedyś dlaczego się zaczęłam bać. Własna głupota :wink:

Wciąż jednak muszę mocno pracować nad dosiadem w skoku... a szczególnie na zeskoku. Mam niestety tendencję do zbyt szybkiego wracania w siodło... Czasem siedzę już na samym skoku

Ćwiczymy też dojazdy, żeby koniska nie wpychać tylko czekać, czekać, czekać z miękką ręką i luźną głową 😉

Ale dzięki za miłe słowa. Wiele dla mnie znaczą
😀
trupka   Czterokopytne uzależnienie ;)
12 listopada 2008 20:16
aurelia , Twój kobył ma super pracę uszu w skoku 😀
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
12 listopada 2008 20:48
aurelia slowa nie tyle mile,co stwierdzajace fakt

a co do najazdu- ehhh,skad ja to znam. jak mawial moj eks trener 'wytrzymaj do konca' 😉
trupka tak, aerodynamiczne usiska Głównie wtedy gdy musi popracować bardziej niż by chciała i jak rypnie w drąg.

szafirowa fakt, nie-fakt... ale miły. 😉
hehe, a ja myslalam ze to tylko moj kobyl sie tak krzywi uszami, ale widze ze to częstsza przypadłość

aurelia

Wciąż jednak muszę mocno pracować nad dosiadem w skoku... a szczególnie na zeskoku. Mam niestety tendencję do zbyt szybkiego wracania w siodło... Czasem siedzę już na samym skoku Rolling Eyes



ja tam widze bardzo ladny dosiad skokowy. wiadomo, ze pracowac zawsze trzeba, ale dostrzegac swoje sukcesy też🙂
A ja dzisiaj skakałam z zamkniętymi oczami i powiem wam, że wrażenia fajne i i koń podobno zupełnie inaczej skakał. Też mam właśnie problem z za szybkim wracaniem w siodło, tyle tylko że ja robię to na 60tkach i przy okazji daję koniowi po zębach :/ No ale ćwiczymy 🙂

aurelia kobył naprawdę super, jaką ona ma agresywną sylwetkę w skoku ^^
Ponia   Szefowa forever.
15 listopada 2008 21:13
aurelia napisał: Ten drugi człon ma ok 125 i to też ćwiczenie dla mnie -oswajam się z wysokością i nabieram pewności, że chcę tę wysokość pokonać. Niestety po zeszłorocznej kontuzji wciąż mam mały psychiczny uraz i przestraszam się jak jest wyżej. Z resztą pisałam o tym kiedyś dlaczego się zaczęłam bać. Własna głupota :wink:

Przeczytałam sobie twoją wypowiedź i przypomniałam sobie jak to ze mną było po moim wypadku w środku sezonu 2006.
Zwykłe niby zatrzymanie, upadek. Zawieźli mnie do szpitala,okazało się ,że mam pękniety wyrostek w kręgosłupie lędźwiowym.Miał być m-c przerwy były 2 tyg ale mniejsza o to. To był do końca koszmarny sezon, nie mogłam ukończyć parkuru, miałam bardzo duży uraz, miałam takie wizje jak jechałam na przeszkode, malutką taką po 90-100cm i widziałam siebie zjeżdzającą po raz kolejny karetką z parkuru I tak też się działo kilka razy.
Jednak udało się, praca,praca praca i dużo skoków i udało mi się przełamać,stwierdzić ,że umiem i mogę wyżej też skakać i nic się nie dzieje.

Także 3maj się, dasz rade!

i my jeszcze z MW:


szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
15 listopada 2008 21:58
Ponius- grunt to z usmiechem (pierwsza fota) 😉

ja kiedys za kazdym razem jak jechalam na wysoko-szeroki okser mialam wizje jak kon 'nie dolatuje',spada na dragi i rozbudowuje przeszkode. i co? oczywiscie sie sprawdzilo... efekt? lek przed okserami. stacjonaty,dubelbary-luzik, wyzsze oksery i jazda 'na wylamanie',zeby przypadkiem nie skakac...

mlodemu znowu zaproponowalam na koniec ktorejs z ostatnich jazd 60cm stacjonatke. a on mnie jak zwykle wysmial ze 'z czym do ludzi'. na najazdach nawet minimalnie swojego wolno-obszernego tempa nie zmienial, sprawial wrazenie jakby nie widzial przeszkody,pokonywal jak draga-ot,troszke wyzszego i dalej galopowal swoim 'patatataj'. inna rzecz,ze moglabym puscic wodze,a on by sobie najezdzal,skakal,jechal dalej,najezdzal...itd
Poniuś dzięki za wsparcie, ale histerii już nie ma.

Powiem Wam że dopiero teraz zaczynam odkrywać jak ogromną rolę gra dla konia podłoże i dobre żarcie. Od połowy września zmieniłyśmy stajnię, w której wreszcie ujeżdżalnia to nie klepisko, na hali miękko i komfortowo, a żarcia ile sobie zażyczę, zielony wybieg i siano do wiwatu. Dodatkowo doceniam też rolę roztrenowania po sezonie otwartym a przed halowym (miesiąc), zmianę sprzętu na dopasowany i dobry dopalacz w postaci Chevinala.

Konisko w życiu nie czuło się tak dobrze, nie miało takiej ochoty na skoki, nie pokazywało mi brykaniem i wariowaniem, że podoba jej się skakanie. Widok konia, któremu to co się robi sprawia tak ogromną radość, że te wszystkie lęki gdzieś odchodzą w cień.

W związku ze sprawami wymienionymi wyżej u konia daje się zauważyć generalny postęp w ujeżdżeniu, co bezpośrednio przekłada się na skoki. Koń daje się prowadzić w ręce, w miarę szybko daje się po skoku wyregulować i wraca do ręki. Myślę, że głównie za sprawą świetnego siodła i wędzidła (Sprenger auriganowy od Sierki ), które przypasowało jej od razu.

Tak więc od jakiegoś czasu skoki, a tym samym wysokość nie robi na mnie piorunującego wrażenia... przynajmniej gdy odległość pasuje i nie muszę prowadzić konia na oko, które, cóż, tylko czasami mnie nie zawodzi 😉 Dlatego na przełamanie jako drugi człon szeregu skaczemy wyżej - żeby mnie odblokować na wysokość, a parkury jeździmy (a raczej wracamy na nie) L,P i będziemy dążyć w nich do perfekcji zanim zdecyduję się na N.

Myślę, że jak na półtora roku treningów i tak efekty są zadowalające, bo mimo wszystkich tych chorób, kontuzji, lęków, moich ułomności i przeciwności losu, koń nadal progresuje... a teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek, co cieszy mnie i trenera. 😀
aurelia i to widac 🙂 że i Tobie i jej to sprawia przyjamnośc a to już połowa sukcesu! liczę że w przyszłym sezonie zdobędziecie parkury także N 🙂


poniuś mimo że nigdy nie śmigałam przeszkód tak jak Ty czy aurelia, ba, jak większośc z tego kącika 😉 to wiem co czułyście..mi po kilku miesiącach rehabilitacji i problemów z odcinkiem lędźwiowo-krzyżowym wlączyło się jedno wielkie NIE na wszystko co stoi między stojakami 😉 nawet jeśli miało to wysokośc 60cm i było krzyżakiem..
wielki pokłon dla proti że mnie z tego wyciąga
aurelia - a pisalas tez o za krotkiej fouli twojej kobylki. jak to rozumiec? kon ma ogolnie za krotki krok galopu i standartowe odleglosci sa dla niej za szerokie, czy standartowe są ok, a ma problem z wyciąganiem na szersze?
Aurelia bardzo fajne konisko a was poniuś to juz od dawna podziwiam...

Ale wam zazdroszcze tego gibania.... a ja ciągle szukam szukam i nie moge znaleźć konia do skoków.... nie wiedziałąm ze to bedzie takie trudne.. a jak sie juz cos znajduje to zawsze występuje jakieś "ale". No trudno moze kiedys sie uda...
jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za miłe słowa 😀 będziemy się pokazywać, bo mamy nowy aparat 😉

jeśli chodzi o krótką fulę to kłopot wynika z historii tego konia. Klacz do 6 roku życia (zanim ją zaczęłam dzierżawić, a potem kupiłam) była koniem terenowym. Lasek, rajdziki, eskapady. Sądzę, że trochę w dupę dostawała, ale była jeżdżona przez totalnego terenowego rekreanta. Efekt był taki, że jak znalazła się na ujeżdżalni to koń nie umiał zadem normalnie galopować. Na zakrętach skakała zadem jak królik... taka była sztywna. Dziś widzę, że kiedy jest lużna, potrafi galopować ładną, dużą fulą, taki prawdziwy pełny galop. Ale gdy tylko się usztywnia, skraca fulę. A że przeszkody ją podniecają, są kłopoty z dojazdem na miłym miękkim kontakcie. Usztywniając się nie pozwala mi się doprowadzić do przeszkody tak blisko jak bym chciała. Odskok wychodzi dalej, zeskok zaraz za przeszkodą i ta fula jest już za krótka, żeby dobrze pojechać (okrągło do góry) następszy człon szeregu.

Dlatego ciągle ćwiczymy przychodzenie do ręki i bycie w ręce na przeszkodach począwszy od zwykłych drągów leżących na ziemi. Celem tego jest przejazd przez przeszkodę jakby była tylko kolejnym krokiem, żadnymi wielkimi, podniecającymi mecyjami.

Dodania, skrócenia, po płaskim i między przeszkodami to główne nad czym pracujemy. Chcemy wypracować konia momentalnie odpowiadającegona pomoce popędzające i w strzymujące i bycie wciąż między ręką a łydką. Wciąż do osiągnięcia jest stan, kiedy koń traktuje bycie na pomocach jako nagrodę i miłą sytuację, która prowadzi do współpracy ze mną, czyli lekkich, lużnych, radosnych skoków.
http://www.cpm24.tv/ super, polecam!
Zastanawiam się nad kwestią planu tygodniowego z uwzględnieniem jazdy skokowej. Do tej pory zawsze spotykałam się z zasadą, że koń dzień przed powinien chodzić i to nawet dość intenstywną jazdę po płaskim.
Ale teraz z Siwerem taki system się raczej nie sprawdza - co tu dużo mówić chłopak jest leniuszkiem, ulubiony ruch w czasie jazd to stój
Jeśli skoki są dzień po jeździe to jest mało energentyczny, trzeba dużo wysiłku włożyć, żeby go przekonać, że znalezienie się po drugiej stronie przeszkody nie jest takie trudne. Natomiast po lekkiej lonży czy po wybiegu koń jest bardzo do rzeczy - żywy, chętny do wspólpracy i w "płaskiej" rozgrzewce, i w podskakiwaniu.
Czy to jest duża zbrodnia przeciwko zwierzowi gdyby kicando uskuteczniać po "luźnym" dniu w tygodniu?
Macie jakieś rady na ogromny uraz do skoków po podwójnej glebie na zawodach?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się