własna przydomowa stajnia

Emilka12344 Tu nie chodzi o to, żeby Was krytykować, czy wyśmiewać. Osoby piszące w tym wątku niestety znają realia i chcą Was uchronić przed błędami. Przed zakupem konia wszystko jest pięknie, a potem okazuje się, że mnóstwo kosztów nie zostało przewidzianych. Nawet jeśli macie własne siano to koszt zrobienia jednej kostki to minimalnie 2 zł. Liczę tylko sznurek i paliwo. Ja na jednego konia, na rok potrzebuje jakieś 250 kostek. Jeśli konie będą stały w boksie to musi być jeszcze słoma. Do tego owies, marchew zimą, kowal, weterynarz. Wbrew pozorom koń będzie pochłaniał sporo czasu, nie będziecie miały siły ani ochoty na jazdy. Naprawdę życzę Wam żebyście spełniły swoje marzenia ale musicie wszystko dokładnie przemyśleć. Co do pastucha to jakieś 1500 zł, oczywiście z linką fi 6 mm będzie drożej.  Konie uciekają przy drucie i jak nie ma napięcia, bo ktoś np. zapomni o baterii. W każdym razie chwalcie się jak Wam idzie. Trzymam kciuki.
Jeżeli jest z siane, owsem etc tak jak mówisz to największe wydatki wam odpadają. Ja widzę tylko jeden problem w tym wszystkim. Robota. Przy koniach jest full pracy. Macie po 14 lat, po co wam to? Zamiast ślęczeć codziennie nad kupą gnoju lepiej korzystajcie z życia i perspektyw jakie daje wam wiek. Nie minie rok, dwa i będziecie pluć sobie w brodę bo w domu czekają dwie brudne, głodne i nie wybiegane mordy, a wy nawet na randkę nie będziecie mieć czasu. Ja wiem, że perspektywa posiadania swojego konia i to u siebie pięknie wygląda w marzeniach i rzeczywiście to jest super sprawa, ale nie jak się ma 14 lat. Nie dlatego, że nie dacie rady, ale dlatego, że dużo fajniejszych rzeczy was w życiu czeka jeżeli odpuścicie sobie ten plan.
250 kostek na rok na jednego konia?
Megane Mało? No tyle mniej więcej idzie. Klacz cały czas jest na dworze, chodzi i wcina trawę. Zimą stoi sobie w nocy w stajni jak ma ochotę oczywiście. Siana dostaje ile zje, ciągle dokładam 🙂 A Ty ile liczysz na rok na konia?
Jeżeli odpada jej dawanie siana w okresie pastwiskowym to czemu nie?
Emilka, jak mówią dziewczyny... Ja sobie nie wyobrażałam ile jest roboty przy koniu prócz jeżdżenia póki nie weszłam w posiadanie własnego. A stoi w pensjonacie, nie muszę robić przy nim wszystkiego. Nie mówię o kosztach, bo tak naprawdę przydomowa stajnia często wychodzi taniej niż porządny pensjonat. A może wydzierżawcie konie z przeniesieniem na np. pół roku najpierw, co? Żebyście mogły je potem zwrócić, a nie się męczyć ze sprzedażą.
I jedno ważne pytanie - jaka jest wiedza rodziców o koniach? Bądź ww. dziadków? Bo przez te kilka godzin pobytu w szkole może się stać. Na. Pra. Wdę. bardzo dużo rzeczy.
Nie jesteśmy takimi "dziećmi" jak niektórzy myślą , wiemy z czym to się je posiadanie konia i jaka to jest odpowiedzialność. Sporo czasu pomagałyśmy w stajni niedaleko nas czynności typu : Karmienie, czyszczenie boksów, wyprowadzanie i ściąganie koni z pastwisk nie jest nam nie znane. Cały casz uczymy się na błędach aby jak najwięcej poszerzać naszą wiedzę. Dziękuje pani/panu "halo" za rozumienie nas i dziękujemy wam wszystkim za MIŁE rady 😉

Edit:2

Widzę, że wątek ten zaczyna robić się miły 😉 Zaczynam rozumieć o co państwu chodzi 😉 Nie chce abyście wszyscy myśleli, że się wymądrzamy bo nie o to mi chodzi chcemy po prostu poszerzyć naszą wiedzę 🙂 Konie jeszcze nie kupione na razie są plany tak jak mówiłam a co czas przyniesie się okaże 🙂 Będę starała się na bieżąco informować wszystkich jak nam idzie ! 🙂

Edit:3

Cały czas czytam wasz komentarze na bieżąco dlatego tyle editów. Dziadek zna się dobrze na koniach w czasach gdy sam miał konie wiele się nauczył i teraz też troche swojej wiedzy przekazuje nam 😉

W sumie opcja dzierżawy nie jest wcale taka głupia ? Musimtteraz dobrze to przemyśleć. Państwa rady naprawdę nam pomagają ! DZIĘKUJEMY ! <3

Mogłaś znowu edytować.
No mi w okresie pastwiskowym nie odpada, minimalizuje się ale siano dostają. Licząc nawet pół kostki dziennie, to już wychodzi 130 😉 Teraz jednak jedzą więcej niż kostkę dziennie. A ten okres kiedy dostają półtorej/dwie kostki to od wrzesnia do połowy maja, dlatego mnie to dziwi 😉
Ciezko mi policzyc, bo mam tez baloty ale np wzięłam w pazdzierniku 250 kostek, nosze je tylko na padok i ew donosze siano z balotów widłami. Na 5 sztuk przez 2,5 m-ca mi zeszły, plus około 2,5 balota tygodniowo do tego. Musze chyba zacząć oszczędzać.  😂
W sumie opcja dzierżawy nie jest wcale taka głupia ? Musimtteraz dobrze to przemyśleć. Państwa rady naprawdę nam pomagają ! DZIĘKUJEMY ! <3


Dzierżawa to bardzo dobry pomysł! Tylko zróbcie to zimą żebyście poznały prawdziwe "uroki" takiej sytuacji 😉 Latem to kaszka z mleczkiem.
Emilka12344, poruszę aspekt, który młodym ludziom nie ma prawa przyjść do głowy. "Wspólnie z koleżanką". Otóż, życie uczy, że wszelkie tandemy mogą się rozpaść. Z powodów od bagatelnych po sprawy życia i śmierci. Mogą rozpaść się z hukiem.
I co wtedy?
Nie mówię, że wspólne działanie jest niemożliwe, tylko, że przydałoby się rzecz uregulować prawnie, dokładną umową. Co jest czyje, kto za co odpowiada, w jakim zakresie - i co się będzie działo w przypadku konfliktu.
Halo Jeśli dojdzie do kupna koni to jest pewnie, że zostanie zawarta umowa miedzy nami (dokładniej rodzicami z wiadomych przyczyn, nie jesteśmy pełnoletnie)
Jeśli chodzi o zajmowanie się "własnym" koniem w Zime wiem jak to wygląda mniej więcej 🙂 W stajni za darmowe jazdy właśnie z koleżanką pomagamy jako taka pomoc stajenna w najzwyklejszych i najbardziej podstawowych sczynnościach typu : derkowanie, czyszczenie , karmienie , sprzątanie w boksach , dorzucania siana itd... 🙂
Jestem dorosła. Od 2-ch lat zajmuje się końmi sama, tzn pojenie, karmienie, sprzątanie, grodzenie, poprawianie ogrodzeń, zamawianie jedzenia, jezdzenie po dodatki itp. O ile wszystko jest do ogarnięcia, to miewam dni, kiedy chciałabym wstawić je do pensjonatu i mieć wszystko głęboko... troche wyjechać, odprężyć sie, nie myśleć cały czas, czy zastępstwo się sprawdzi. Po powrocie z jakiegokolwiek wyjazdu mam tyle roboty, ze zapominam o wypoczynku (wywalanie obornika np.) Teraz zimą mam częściej takie kryzysy. Konie dłuzej stoją w stajni, wiec roboty jest 3xwiecej niż latem a do tego niesprzyjająca aura, zamarzająca woda, latanie z wiaderkami na padok itp. I o ile latem jak nawet zaśpię, to nic wielkiego sie nie stanie, tak zimą już trzeba wstać rano i dać siano, za pół godziny owies aby konie nie traciły energii na ogrzanie się. Wieje, nie wieje... wstać trzeba rano i targać to wszystko, bo jak wyjdą na padok, muszą już mieć wszystko wyniesione. Pozniej jazda z wózkiem i wywalanie po nocy gnoju. Jak kupowałam klacz, myślałam, ze bedzie zawsze zdrowa 😉 teraz popierdzielam z wózkiem, aby nie pogłębiało jej sie copd, a u reszty sprzątam codziennie, aby sie copd nie nabawiły... ot i całe moje życie kręci się wokół gówna 😉
Zajmowanie się koniem za jazdę to co innego niż obowiązkowe, codzienne karmienie i sprzątanie (nie wspomnę już o codziennych np wcierkach, zakraplaniach itp jeśli np koń chory)
Jeśli większość tych prac ma zrobić dziadek, bo Wy bedziecie w szkole, to zwalicie mu tylko problem na kark.

Tak czytam i czytam... I takie przemyślenia cisną się mi na mózgownicy... Wiek? Nie zawsze on świadczy o naszej odpowiedzialności. Wiek dodaję nam praktyki i możliwości uczenia się na błędach. Finanse?  Potrzebne są by konia wyżywić.  Jeśli dziewczyny są w stanie temu podołać to nie widzę przeszkód. Przy dobrym sianie, owsie i lizawce suple można pominąć. Odrobaczenie 4 razy w roku też uważam za zbędne. Dwa razy w roku starczy (raz tanią pastą, raz droższą). Kowal oczywiście. Mesz można przy odrobinie chęci gotować samemu zmniejszając koszta. Wet? No cóż... Można go nie oglądać przez 10 lat ale i może się okazać naszym co niedzielnym księdzem🙂 Ruletka.
  Staram się patrzeć na sytuacje ze swojej perspektywy. Dziecka, które w podobnym wieku miało pierwszego konia. Biegało przy nim, załatwiało siano (którego w pensjonacie często brakowało) wyrzucało gnój. Nie znało supli, nie miało swojego siodła (tylko stare wycieruchy akademickie), ochraniaczy, ba... nawet uwiązu i ble ble ble całego szitu którego chyba teraz potrzebuję każdy 🙂. Tą szkołę uczenia się koni przeżyłam ja i koń. Mój najlepszy koń był ze mną 14 lat.  I może dzięki temu ile dała mi ta nauka  wiem, że wiele rzeczy jesteśmy w stanie znieść dla pasji. Teraz nikt mnie nie zmusi by wsiadać na konia w deszczu. Dziwne bo pogoda niegdyś nie stanowiła przeszkody. Ja tam dziewczynom będę kibicować. Najważniejsze jest by pytały. Pytały nas, dziadka czy innych koniarzy. Jeśli nie brzydzą się gnojem, odmrożeniem wszystkich dwudziestu palców zimą i musem ruszenia dupska mając grypę czy inne chadziajstwo do stajni to ja trzymam kciuki.
Emilka to jeździj do tej stajni codziennie przez zimę od teraz. W Wigilię i Święta też. Bo tak jest z końmi, trzeba być codziennie. Nawet jak ktoś Cię wyręcza to i tak musisz kontrolować sytuację.
Tak jak mówisz konie jeszcze nie kupione, więc faza testów jest jak najbardziej na miejscu.

Też marzyłam o własnym koniu a powinnam marzyć o dobrym trenerze i jeździe za pracę u dobrego szkoleniowca 🙂
Czesio jesteś najbardziej wyrozumiałą osobą chyba z wszystkich tutaj komentujących ten wątek. Taka prawda czego się brzydzić ? Rodzice po nas sprzątali jak byliśmy mali, a to jest "praktycznie" to samo tylko w wersji końskiej. Według nas warunki pogodowe nie stanowią problemu 😉 Moja przyjaciółka miała konia w wieku 10 lat i też sie wiele nauczyła wieć jakieś doświadczenie już jest. Dziękujemy z całego serduszka ! :kwiatek:
Megane A po co Ty nosisz codziennie siano na padok ? nie łatwiej postawić balota siana i masz z głowy.  Nie możesz postawić wanny i nalewać wody wężem .
Ja mam pompę z wężem strażackim (można kupić tanio na allegro) nalanie wanien zajmuje mi minutę.  Wiadra mam przybite na płocie i tylko idę i sypię jedzenie.
Do sprzątania boksów polecam łopatę do śniegu, moja używana codziennie i żyje już 2 lata.
Nie mam pojęcia po cholerę się tak męczysz, ja po 15 latach dałam na luz i ułatwiam sobie życie .
Ja wystawiałam balota całego na padok i...
-dużo było niedojedzone, zasrane i posikane
-raz mi się konisko za sznurek zaplątało
Wannę też mam ale w zimie niestety z niej się nie napiją, teraz -5 i już problem.
Dlatego jeśli balot to słabszej jakości i przecięte sznurki=więcej odpadu
Trzymamy konie wolnowybiegowo. Podzieliłem post Zet na podpunkty:
[i]Emilka to zróbcie sobie tabelkę. Na cały rok. Z podziałem na miesiące, tygodnie, dni.
1. owies i siano i ściółka - najdroższe jest siano. Zasianie pastwiska to ok 1000-1500 za ha. Jesli tata zaorze, uprawi, zasieje za koszt paliwa to nasiona tylko kosztują.
2. kowal- przy wolnym wybiegu potrzebny jest 3 razy w roku
3. odrobaczenie- My badamy kupy i wtedy odrobaczamy. raz na kilka lat

4. szczepienia- można nie szczepić
5. Ogrodzenie pastwiska: kołki, słupki,izolatory, pastuch, elektryzator itd. - co 6 m posadziliśmy kołki wierzbowe. Nic nie kosztowały. Drut 1.8 mm ocynkowany 2500 m kosztował 250 zł z przesyłką i izolatory ( na wiejskim targu tanie) 30 gr/szt. Najdrozszy pastuch jest. Trzy tanie juz szlag trafił. Wiec trzeba wydac kilkaset na porządny.
6. Jeżeli koń zachoruje to taka wizyta weterynarza może kosztować. Nie musi chorować. A hiopochondryka nalezy wymienic na zdrowy egzemplarz.

7. Do tego suplementy, lizawki, może jakiś mesz.- nieistotne małe koszty.

8. Sprzęt też kosztuje. Zakup kosztuje, utrzymanie to pikuś
9. Też przydałyby by się Wam jakieś lekcje jazdy konnej- Tylko wtedy gdy się nie ma talentu 🙂

10. A do tego wszystkiego to jeśli na całe przedsięwzięcie zarobiły.
11. Kupno konia to jest w sumie najmniejszy koszt w jeździe rekreacyjnej.

[/i]

Licząc nasze wydatki przez 4,5 roku, wychodzi ok 100-150 zł miesiecznie na konia

Nie pakujcie się w to przedsięwzięcie. Rozleci sie spółka po 2 latach. Z twojej winy. Bo gospodarz zawsze jest wykorzystywany. Chyba, że koleżance będziesz płaciła normalną stawkę za pensjonat. A pracowała będziesz charytatywnie, w ramach wolontariatu. Wg mnie to jest najrozsądniejsze.
zaraz się odezwiecie. Ale karawana już poszła
Megane A po co Ty nosisz codziennie siano na padok ? nie łatwiej postawić balota siana i masz z głowy.  Nie możesz postawić wanny i nalewać wody wężem .
Ja mam pompę z wężem strażackim (można kupić tanio na allegro) nalanie wanien zajmuje mi minutę.  Wiadra mam przybite na płocie i tylko idę i sypię jedzenie.
Do sprzątania boksów polecam łopatę do śniegu, moja używana codziennie i żyje już 2 lata.
Nie mam pojęcia po cholerę się tak męczysz, ja po 15 latach dałam na luz i ułatwiam sobie życie .

Monia, balota nie chce wystawiać bo sporo sie marnuje i szkoda mi na to patrzeć. Niestety moje konie sie nie dogadują, tzn dwie sztuki i musze rozkładać siano na 4 kupki. Moja kobyła agresywnie odgania pensjonatowego, który i tak jest najchudszy z całej stawki. Gdyby był najgrubszy, to bym nie ingerowała w stado 🙂 Tak wiec nosze, aby miały w kilku miejscach.
Wode mam w kastrach budowlanych, takich 80 l. Zazwyczaj leje z węża, ale juz 3 raz w tym sezonie zimowym przymarzł 😉
Padok zimowy mam na terenie sąsiada,  niestety strasznie zbłociły i np. w mokre dni idą na padok do lasu kilkaset metrów dalej. Tam juz wody nie dostają (tzn przepuszczam je na ten z wodą ze dwa razy dziennie aby sie napiły i wracają tam  z powrotem)  niestety tam z sianem iść musze, wiec kostki w dłoń i targam. Wole zanieść niż patrzeć jak na mokrym stoją.
Co do boksów... nie bardzo widzę jak mogłabym sprzątać łopatą 😉 zbieram grubsze z wierzchu (mam ten stajenny zestaw sprzątający Misty Boy czy jakoś tak) a do mokrego i tak musze sie widłami dokopać 😉
Obornik targam ze 100 metrów za stodołę, niestety nie mam sprzętu typu rozrzutnik, aby postawic sobie na podwórku i przez tydzień napełniać. Mam 300 litrowy wózek, który jak jest śnieg, to naprawdę cieżko jest przeciągnąć. Ostatnio dlatego miewam doły, bo w okolicy brak rąk chętnych do roboty a ja bym tak juz troche tej pracy komuś oddała 😉
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
14 grudnia 2016 08:02
Megane, zamiast sam targać może na konia jucznie zarzucić? Pas do hipoterapii mi się świetnie sprawdza 🙂 2 kostki niby nic, ale własnych pleców szkoda.
Megane Miałem Ci to na fb, ale jako że dyskusja o wodzie na padokach w czasie mrozów jest i tutaj, postanowiłem pokazać ten patent wszystkim zainteresowanym. Polecam z własnego doświadczenia zbiornik na czystą wodę z brytyjskich przyczep kempingowych, do kupienia na allegro. Jako że kiedyś bardzo mocno siedziałem w karawaningu, to szukałem różnych ułatwień do transportu wody. Znalazłem takie beczki i uważam, że nie ma nic lepszego. Ja mam taką o pojemności 40 litrów. Beczka bardzo trwała, u mnie dzień w dzień wozi wodę na padoki już trzeci rok, a wcześniej dwa lata pracowała przy kempingach. Transport takiego baniaka jest banalnie prosty. Ciągniesz za sobą beczkę, która nawet po dziurach idzie gładko. Mimo ciężaru wody, bez problemu radzi sobie z tym dziesięciolatek. Cena może nie jest najmniejsza, ale jeśli ktoś z różnych powodów, nie może sobie doprowadzić wody na padoki, to jest naprawdę super alternatywa. Gorąco wszystkim polecam. Niżej link do aukcji największej, 50 litrowej beczki, ale są i 40 i 30 i 25 litrowe. DO wyboru, do koloru.

http://allegro.pl/zbiornik-baniak-na-czysta-wode-50-l-i6644774182.html
Megane Mój koń nie zjada nawet połowy kostki w sezonie pastwiskowym, może max. 1/4, nawet w nocy łazi po trawie wokół stajni. W zimie moja zje maksymalnie kostkę na dobę. Też ciągle łazi po trawie i dopycha brzuszek. Nie głodzę jej i nie wydzielam siana, zawsze dostaje więcej niż może zjeść, no i ma sporą nadwagę.... 🙂
A jak sie przelewa wodę do kastry z takiego zbiornika?
No to zazdroszcze Ci takich oszczednosci. U mnie niestety zimą trawy nie ma, wiec konie jedzą siano, a na łące tylko ryją dziury w poszukiwaniu korzonków 😉 tak wiec w trosce o zniszczenia trzymam je na padoku zimowym...
Misiek69 - SUPER! Już wiem co napisać w liście do mikołaja  😂
Na biegunach... a co z sianem luzem? 😉

Tak sobie czasem narzekam, bo naprawde bywa ciężko ale oszczędności są ogromne. Wczesniej trzymałam konie w pensjonatach i to, co mam teraz to pikuś przy poprzednich kosztach.
A jak w przeliczniku wychodzi Wam utrzymanie miesięcznie konia w stajni przydomowej w przypadku zakupu siana, owsa, słomy/trocin?
Wiadomo, robocizna przy koniu własna więc tego nie liczymy, wodę i prąd, hmm, powiedzmy, że też nie, chyba, że ktoś da radę określić ile miesięcznie też mu schodzi to by było super 😉
Nie ukrywam, że przeliczniki u nas w okolicy są straszne... drogie żarcie dla konia, droga woda, o robociznie nie wspomne, bo nawet "żulek" nie chce pracować poniżej dychy za godzine przy przerzucaniu obornika :P
A jak sie przelewa wodę do kastry z takiego zbiornika?


Podpinam się pod pytanie - to najistotniejsza kwestia. No i jakie to ma wymiary - wydaje mi się, że nie zmieści się przez furtkę a taką mam jako wejście na zimowy padok.
diuk są dwa wlewy (wylewy) jeden do zalewania beczki w pozycji poziomej, drugi w pozycji pionowej. Do nalewania najlepiej zdjąć pałąk (ten do ciągania beczki) postawić ją w pionie i z tego górnego wylewu napełnić kastrę, najpierw przechylając beczkę postawioną na ziemi a później, gdy już będzie lżejsza, podnosząc ją za rączkę w górę. U mnie jeszcze był problem z ciąganiem tego ustrojstwa. Ze względu na to, że mam ponad dwa metry wzrostu, pałąk był trochę za krótki i beczka obijała mi się o nogi. Kawałek starego uwiązu zawiązałem przy pałąku i właśnie za ten uwìąz ciągam wodę. Problem zniknął.

EDIT: moja z pałąkiem ma około 50cm. Jak chcecie to mogę dokładnie zmierzyć. O rozmiary innych pojemności najlepiej spytać sprzedawcę.
Miałam konia w podobnym wieku co dziewczynki.Kosztowało mnie to masę wyrzeczeń i pracy.
Moi rodzice boją się koni,więc pomóc mi nie miał kto.Siwy spędził ze mną chyba 14 lat i to był najpiękniejszy okres mojego życia.Dzięki niemu jestem dziś człowiekiem jakim jestem.Odszedł 2 tyg temu.Czy bym go kupiła jeszcze raz?Tak,ale w momencie gdybym już sama na niego zarabiała.
Ja kupiłam konia w wieku 15 lat. Początki LO. Rano karmienie konia, zanim ja zjadłam to on zjadł też. Tata odpalał silnik auta (w drodze do pracy podrzucał mnie do szkoły) a ja w tym czasie wypuszczałam konia na padok. Mama w dzień zanosiła mu wodę na padok i siano zimą. Po szkole sprzątanie boksu, czyszczenie konia itp. Jak chciałam iść na imprezę czy wyjechać gdzieś na 2-3 dni to mama przejmowała obowiązki karmienia. Reszta leżała i czekała aż wrócę.
Jeśli chodzi o koszty utrzymania to w większości utrzymywałam go sama z pracy wakacyjnej, roznoszenia ulotek itp. Ale! Rodzice jako odpowiedzialni zawsze byli gotowi wesprzeć jeśli ja nie miałam odpowiedniej kwoty. Zwłaszcza przy kontuzji nawet nie mrugnęli okiem tylko wyciągali gotówkę. I to trzeba z rodzicami ustalić. Czy w razie gdyby coś się działo są w stanie przejąć zobowiązania finansowe.
Gdybym miała jeszcze raz dokonać tego zakupu to nic bym nie zmieniła. To był najlepsza rzecz w moim życiu i od 19 lat nie żałowała nigdy jego posiadania. Nawet licząc, że to "moja kawalerka w W-wie".

To co bardziej mnie martwi to spółka. Czy dobrze przemyślałyście kto za co jest odpowiedzialny? Czy każda kupi swojego konia? Co będzie jak dziadek zachoruje, albo opadnie z sił? Czy rodzice Twoi i koleżanki dogadają się co do finansowania wspólnych inwestycji?
Dekster, a tak z ręką na sercu ile razy konia powiedzmy to "zaniedbałaś"? Chodzi mi o to, ze kupowałaś "jakieś" siano nie zwracając uwagi na jego jakość? Inne pasze? Ściółkę? Chodzi mi o świadomość młodych osób. Mozliwe, ze od poczatku Twoj kon miał wszystko, co najlepsze...
Ja się wychowałam w stadninie gdzie panowało prawo dzungli, tzn o konie się dbało, leczyło itp ale wszystko we własnym zakresie. Ale pasze dawało się te, które były na stanie. Nie zawsze było dobrej jakości. Stajenni wtedy twierdzili, ze koń głupi nie jest, złego nie zeżre. Jak koń miał do zrobienia zęby, to weta się nie wzywało, "robiliśmy" je na własny sposób. (Klinik, tarnik i dudka i pięciu chłopa) - i konie jakoś żyły, a jak chorowały, to przyjechał handlarz i właściciel pozbywał się problemu.

Jak kupilam pierwszą klacz i była w pensjonacie tez nie zawsze miałam wgląd w pasze. Ale ponieważ bywałam często, to albo sie wykłóciłam o lepsze, albo stajenny wiedząc, ze bede lepsze już zadawał. był jednak czas, jak w pracy były problemy i musiałam w biurze siedziec do 20-22, wtedy do stajni jezdzilam tylko w weekendy. Nawet sobie nie wyobrazasz jak wyglądał wtedy mój koń... 😵 miał 3 lata, powinien dostawać dużo jedzenia. Ja dokupywałam granulaty i odżywki a koń jak wieszak...
Czasem zaglądałam do innych boksów i widziałam ilość i jakość siana. Szczytem było fosforyzujące na zielonkawo niebieski kolor siano.
Z czasem zaczelam zwracac uwage na wszystko i trzymanie koni po pensjonatach mnie strasznie męczyło. Zaczęłam rozglądać sie za gospodarstwem, wywiozłam konie 50 km od miejsca zamieszkania aby miały lepiej i w miedzyczasie udało mi sie zorganizować przydomówkę.

Bera7 to Ty taka małolata byłaś jak Cie poznałam?  😂
Boszzzzz... ale ja stara jestem
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się