własna przydomowa stajnia

emptyline   Big Milk Straciatella
04 maja 2018 10:09
Straszliwy smród odchodów jest muszę przyznać dość zabawny.  😂
Mieszkam w rejonie turystycznym ale rolniczym, tzn sąsiedzi maja bydło, konie, kury krowy. Po moich ubydwu stronach akurat mieszkają działkowicze. Wypasam u nich konie, więc oni problemu ze smrodem nie mają. To warszawiacy, przyjeżdżają na wieś odpocząć od zgiełku. Oczywiście sprzątam ich ogródki po wyżarciu przez konie. Ale mój znajomy, po śmierci ojca zabrał konie do siebie, bliżej Warszawy (ma gospodarstwo, ale już niczego nie hoduje, tylko uprawia ziemie i pracuje na etacie w mieście. Od dwóch lat sądzi się z sąsiadem, który z jakiejs dziury spod Radomia przeprowadził się pod Warszawę i teraz raptownie przeszkadzają mu zwierzęta. Tzn koni już nie ma, sprzedane, ale sprawa się ciągnie i pochłania pieniądze. Obłęd jakiś
Siesiepy   Ponczek bez rączek
04 maja 2018 10:58
Hah, to ja też mam ciekawy numer.
Nie powiem, bo to ja jestem ta "obca" w rejonie, wżeniłam się w pewną rodzinkę. Ale od początku. Sąsiad po prawej stronie ma małą hodowlę koni - klacz, którą regularnie źrebi i otrzymuje z tego naprawdę pokaźne koniska. Mieli kiedyś świnie i capiło na całą wiochę tym tałatajstwem. Sąsiedzi po lewej nie narzekali i nie narzekają na nich.
Teraz. Mąż kazał konia do ogrodu sprowadzić, dokupując do towarzystwa jakiegoś rekreanta. I tu zaczęły się schody, bo... Sąsiedzi, a raczej sąsiadka, po lewej zaczęli narzekać, jak to im strasznie śmierdzi(a na świnie złego słowa nie powiedzieli, na konie sąsiada również), że konie uciekają i im żyto zjadają(sytuacja, gdy zwiały, gdy jeszcze nie przybiliśmy pastucha do ogrodzenia - faktycznie, była, konie od razu złapane, za drugim razem zaś przelazły przez całą wieś, gdzie goniłam je po polach w piżamie i w za dużych klapkach, żyta im nie ruszyły, wolą żreć trawę...), gdzie tak naprawdę tarzały się w tym jakieś sarny czy inne łanie, które nawet na oczy widziałam. Przytyki, że ich córka i zięć wyprowadzają się z ich posesji przez to, że konie śmierdzą, w cale nie dlatego, że... domki w innej miejscowości mieli w ogromnie korzystnych cenach.
Czy to już zazdrość, że komuś się... "powodzi" na tyle, by mieć konie, czy ki czort?
Wieś typowo wiejska, jedni mają kury, inni indyki, trzeci kozy, czwarty krowę, tona pól dookoła, a problem z końmi ma ludność typowo wiejska, nie uciekinierzy z miasta.
Sadzę, że lepiej im się żyje z tamtym sąsiadem niż z Wami i stąd te przytyki, bo tutaj jeszcze wolno, a tam już niekoniecznie.
Nowych się męczy, patrzy na ile wytrzymali. Chyba że, faktycznie im śmierdzi, ale to trudno zweryfikować.

U mnie tego problemu nigdy nie było, aczkolwiek coraz więcej ludzi z miasta się przeprowadza. Czasami dziwnych, muszę przyznać.
Ale to już nawet o konie nie chodzi. Niektórzy mają tak absurdalne wymagania, co do otoczenia, że są męczący.
Siesiepy   Ponczek bez rączek
04 maja 2018 11:49
Rozumiałabym to nawet, gdyby rodzina męża faktycznie była nowa w tamtych stronach, ale nie jest. Tylko ja jestem. Znaczy już nie taka nowa, bo 3 lata siedzę, ale mniejsza. I najlepsze, że to nie mi marudzą na temat koni, a teściowej i teściowi, z którymi żyje dobrze i oni to wiedzą. 😀 A co do relacji, to powiedziałabym, że cała ta trójka domostw się przyjaźni. Ferment wprowadza sąsiadka.
Siesiepy, kluczowa wydaje się wyprowadzka dzieci, wyraźnie niemiła dla matki. Człowiek miewa taki mechanizm, że w sytuacji dyskomfortu szuka "bezpiecznego" winnego.
Jeśli się nie mylę, a sytuacja się nie zaogni, gdy sąsiadka pogodzi się z wyprowadzką dzieci - powinna odpuścić.
To w ogóle standard, chyba.
Jest nam źle a nie jesteśmy w stanie temu zaradzić - szukamy błahej sytuacji, która też dokucza, a gdzie "można" marudzić.
Podrzucę to do naszego wątku, bo była kiedyś poruszana ta kwestia. https://gazetapowiatowa.pl/wiadomosci/nieporet/nieporet-pastwisko-stajnie-powstaly-wsrod-domow-mieszkalnych-michalowie-grabinie/


Czy koń na zdjęciu ma oczy zakryte czarnym paskiem?  😁
Hahahaha faktycznie  😂 ochrona danych osobowych  😍 😂 😁
Siesiepy   Ponczek bez rączek
04 maja 2018 12:55
Halo, być może. 🙂 Ja tam cieszę się, że z sąsiadem dobrze jest, wtedy sama sąsiadka nie robi na nas zbyt dużego wrażenia i podchodzimy do tego dość lekko. 🙂 Jeszcze TOZu na nas nie napuściła ani nic. 😀
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
04 maja 2018 20:33
Ja tez juz na trawe puscilam. Tzn. otworzylam lake. Meszki tak daja czadu, ze stado wiecej w stajni stoi niz sie pasie. Pewnie na noc pojda zrec.

Ktos tu kiedys wspominal o obchodzeniu tych nowycj debilnych przepisow dotyczacych obrotu ziemia. Mamy mozliwodc kupic w okazyjnej cenie ponad 3ha lake przez droge z nasza. Szkoda by bylo odpuscic. Na terenie gminy mieszkamy ok 2,5 roku, w tym sek. Ma ktos wiedze co mozna zrobic poza dzieleniem na kawaleczki?
Mąż jest rolnikiem, jesteście tam zameldowani. Występujecie do gminy z chęcią zakupu i jeśli nie ma innego chętnego przez miedzę, to spokojnie to kupicie. A myślę, że innych chętnych nie będzie. Kościoła tam nie postawią  😁

Moje tez na trawie. Jaka ulga, dopiero zganiam ( jest 22ga) a siana idzie mi 1,5 kostki, uffffff  😂
Konie tylko rano zdziwione, że o 4, 5 dostają symbolicznie owsa i wychodzą na padoki 😉
szafirowa - w sensie praktycznym nie ma żadnego ograniczenia w obrocie. Idziesz ze sprzedającym do notariusza, spisujesz akt notarialny nieprzenoszący własności, notariusz wysyła to do obecnego odpowiednika ANR (pisiory coś tam sobie pozmieniały w agencjach obecnie), dostaje odpowiedź, że oni ziemi nie chcą (bo i po co im 3 ha w Bździszewie Wielkim trzy dni drogi od najbliższej autostrady) - z założenia zależy im na sprzedaży nie na kupnie ziemi. Po tym spektakularnym, acz kosztownym przedsięwzięciu (około 50% kosztów aktu przenoszącego własność) i w zależności od sezonu urlopowego, chęci do pracy a nie picia kawy Pani Zdzisi w powyższej agencji - po około miesiącu do trzech podpisujesz akt notarialny przenoszący własność. Warto parę razy do owej agencji zadzwonić, bo Pani Zdzisia czy inna Grażyna ma zadziwiające zdolności do w..bania dokumentów pod szafę, dywan, spód sterty kwitów osiągających wysokość WTC itp. Tak przebiega zakup ziemi niezależnie czy jest to hektar, dwa, sto (do 300 - powyżej 300 to u nas niemile widziane 😉), niezależnie czy mieszkasz w tej, sąsiedniej czy jakiejkolwiek innej gminie, czy jesteś z miasta czy wieśniak z dziada pradziada. Jedynie rolnik tubylec nie wywala dodatkowego hajsu (czyt. daniny, wszak większość kwoty łyka państwowa kasa) - chyba, że jest las, to dokładnie ten sam manewr przechodziłam 1,5 roku temu - na szczęście z LP szło się dogadać i kwity przerobili w tydzień, tyle, że mnie to kosztowało dodatkowego tysiaczka u notariusza (pierwszy akt). To tyle w temacie. Gmina do zakupów ziemią nic nie ma - chyba, że sama sprzedaje. Naturalnie w akcie notarialnym jest, że będziesz przez pięć lat uprawiać, sruty, druty - a tak serio, to jak po trzech Ci się odwidzi to mogą cmoknąć w pomkę, bo brak przepisów wykonawczych co niby mieliby Ci zrobić jak podzielisz świeżo kupione hektary na działki i opchniesz pod budowę osiedla katolickiego 😉
Zielona_stajnia a do gminy nic się nie składa? To ANR wydaje decyzję o tym, że żaden kościół nie ma chrapki na daną działkę? (Rany jaka to bzdura z tym kościołem  😀iabeł🙂 U nas zawsze wisiały w gminie ogłoszenia  przez około miesiąc o sprzedaży danego gruntu. Jeśli ktoś nie spełniał wszystkich wymogów to mógł go ktoś podkupić, jesli ziemia atrakcyjna.
Szafirowa a który kawałek do sprzedania? Ten przed bramą na wprost, czy po prawo za rowem?
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
05 maja 2018 09:51
Megane, nie ten na wprost bramy, tylko vis a vis laki za stodola. Duzy, ladny prostokat.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
05 maja 2018 10:14
[quote author=Megane link=topic=19013.msg2780089#msg2780089 date=1525420395]
Podrzucę to do naszego wątku, bo była kiedyś poruszana ta kwestia. https://gazetapowiatowa.pl/wiadomosci/nieporet/nieporet-pastwisko-stajnie-powstaly-wsrod-domow-mieszkalnych-michalowie-grabinie/


Czy koń na zdjęciu ma oczy zakryte czarnym paskiem?  😁
[/quote]
Konia na zdjęciu brak... 😉
Hahahaha ale ktoś ma fantazję  😂 koń poszedł sobie śmierdzieć na zewnątrz  😁
Megane - oferty o sprzedaży ziemi przez ANR (czy jak tam się to ustrojstwo obecnie nazywa) wiszą zazwyczaj w Urzędach Gminy, ODR-ach, bo mają ileś tam być wystawione publicznie, a że chłop czasem do Urzędu łazi to wieszają tam - wiszą też na stronie internetowej i o dziwo teraz masa ziemi w przetargach nieograniczonych lub sprzedaż bez przetargu, też nieograniczona. Jedyne co z UG może być potrzebne to kwit o zameldowaniu, bo do obrotu ziemią gmina jako taka nic nie ma. Kościół mi się do niczego nie wpierdzielał, ale do proboszcza po błogosławieństwo nie chodziłam 😉. Nie oszukujmy się ta śmieszna Ustawa nie zmieniła nic, dużo hałasu o nic, Kościół czy Państwo kupią jak ziemia będzie z grosze, w dużym kawałku w mega atrakcyjnej okolicy. Jednak sprzedający nie musi się wcale zgodzić na sprzedaż jeśli któraś z tych "organizacji" stwierdzi, że ma prawo pierwokupu.
Konia na zdjęciu brak... 😉

Przecież jest napisane że i widok i zapach są straszne. Więc skąd wziąć śmiałka do fotografowania?  🤔 To dopiero paradoks. 4 konie na niedużym terenie a smród na całą gminę. Koń na horyzoncie psuje im wielkomiejski i elitarny klimat foliaków.
Smród moze przeszkadzać. Wiele razy szlag mnie trafiał, gdy po wizycie w stajni wsiadałem do samochodu. Często zmieniam buty, ale nie zawsze. I wtedy wdeptuje w coś. Tak samo mi przeszkadzaja zapachy ze stajni, gdy siedzę na podwórku. Moja stajnia mi śmierdzi. A jak strasznie by mi smierdziała stajnia za oknem... No i muchy są. I tez bym protestował gdyby ktos na osiedlu trzymał konie.
Mi moja stajnia w ogóle nie śmierdzi. Ew ziemia na zimowym padoku po zimie. Potrzeba aby porządnie popadało i wszystko ładnie wsiąka w ziemię. Muchy są takie same, jak u koleżanki na wsi, która zwierząt gospodarskich nie ma. Komary i meszki są wszędzie, więc ich obecność to norma
Mnie tam konie przyjemnie pachną, a padok zimowy codziennie sprzątam do czysta, więc nie ma co wonieć. Ale samo zjawisko "nadwrażliwości na zapachy" jest istotnie zauważalne. Są ludzie, którzy nie potrafią nawet podejść do stajni, czy - nie daj Panie Boże - obory, tak ich odrzuca. Jakoś tak - somatycznie..? W sensie, że to nie wygląda jak zwykła przykrość, tylko jak coś o wiele gorszego, jakby im ten zapach sprawiał ból. Dość często są to dzieci. To znaczy - ja się z tym w praktyce tylko wśród dzieci spotkałem.

Nie wiem: przesadna troska rodziców o higienę..?

Przecież wszyscy jesteśmy ze wsi - tylko niektórzy wyszli z niej wcześniej, inni później...
Jkobus mocz też codziennie zbierasz z padoków?  😜
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
07 maja 2018 08:25
A no właśnie, ja też codziennie sprzątam kupy, ale miejsca w które sikają jeśli długo nie pada, to faktycznie trochę czuć. Jeżeli ktoś mały padok, a kilka koni to faktycznie taki punkt sikania może ładnie wionąć.
Nigdy nie zaobserwowałem, żeby klacze siusiały w jedno miejsce. Owszem - najchętniej robią to w świeżą słomę pod wiatą. No ale słomę też przecież codziennie zmieniam (w sensie - tę z wierzchu). Jakiś "zapaszek" to jest przy akcji "posadzka", jak wybieram ściółkę do dna - ale mnie tam on nie przeszkadza.
U mnie też sprzątane kilka razy dziennie padok, ale siuśków się nie da, a przecież to one głównie śmierdzą, bo kupa jak przyschnie to raczej zapachu takiego ostrego nie ma.
Moje leją w jednym miejscu tylko - wokół słupa z zawieszoną siatką, tam prószy się z siana i w miarę się posprząta, a resztę przysypuję piaskiem w miarę możliwości, a i tak wania i tak 😉
No to nie wiem o co chodzi. Nigdy czegoś takiego nie zaobserwowałem. Owszem - kiedy klacze się grzeją, zapach jest inny i nieco bardziej intensywny. Ale da się go wyczuć tylko w chwili, gdy klacz siusia. Potem już nie. Już wody płodowe dłużej czuć...
to ja chyba mam jakieś inne powonienie, bo wody płodowe są dla mnie bez zapachu 😉
A tak serio to sam zapach jest uzależniony pewnie od ilości koni i wielkości padoku.
Ja własnej stajni raczej nie czuję. Padok wprawdzie sprzątam codziennie, ale gnojownik zaraz za stajnią stoi i pewnie pachnie  😀. Kilka osób trafiło do mnie z lasu po zapachu - poczuło konie i przyszło pooglądać koniki na padoku - w rozmowie się przyznali, że zapach ich przyprowadził. Natomiast z reakcją "fuj, fuj, jak strasznie śmierdzi" i "ojej jak brudno - kupa leży" spotkałam się u takich 10-12 letnich dziewczynek, jak miały przed kim popisać się swoją wrażliwością. Na jeździe też często te dzieciaki starannie omijają świeże kupy (starych nie ma, bo sprzątam od razu), żeby czasem koń nie wdepnął. żeby tak połowę tej staranności wykazały w wyjeżdżaniu narożników lub wolt...
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
07 maja 2018 09:29
Raz przy odbieraniu porodu zostałam oblana mocno wodami płodowymi, cała nogawka, but i trochę druga noga, potem wracałam samochodem do domu ponad godzinę mokra, zero zapachu... albo ja nie czułam go 😉
To jest subtelny zapach, w żadnym razie nie przykry, choć mnie się kojarzy z silnymi emocjami - utrzymuje się, nawet pod wiatą, przez kilka dni po porodzie (2 - 3).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się