własna przydomowa stajnia

spontaniczny wypad w góry


a co to takiego?  😂 mój słownik już nawet nie obejmuje takiego słownictwa  😁
Tiaaa spontan to ja mam jak się do sąsiadki przez miedzę na kawę kopnę 😉, a jak jesienią wyjeżdżałam na weekend to umówienie wcześniej kumpeli żeby przyjechała "przejąć gospodarstwo", milion kartek i telefony pięć razy dziennie, a i tak nie pomogło, bo akurat jeden koń był na lekach, pominęli dawkę i trzeba było modyfikować. Fakt, że miarka wysłodków to chodziło o suche nie mokre pominę, przez trzy doby z ograniczenia treściwego nie pomarły. Gdy rozmawiam z kumpelą, która ma około 40 koni na stajni i może sobie wyjechać na weekend na luzie, bo ma dorosłego syna, który temat ogarnie to zwyczajnie jej zazdroszczę.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
08 stycznia 2019 17:52
Haha, ja takie spontaniczne wypady to tylko po marchewki do Biedronki, bo mam najbliżej 😀
Ale ta moja Monetka tyle nawymyślała przez 2,5 roku że wole siedzieć w domu i w razie czego interweniować (w lecie wieszamy im przed boksami takie lampki solarne. Wyglądają jak żyrandol z dużą żarówka. Są z takich cieniutkich drucików z haczykiem...rano zawsze je wieszałam na krzaczku żeby się do słońca naladowały. Na krzaczku wysoko, generalnie poza zasięgiem koni. Dzwoni.do mnie sąsiadka że Moneta biega jak szalona. Lece, koń już cały mokry, z każdym krokiem słyszę taki brzdęk. Ledwo ją załapałam patrze, a ona tą lampeczke ma zaczepioną na warkoczyku między uszami...uhh)
Ale i tak najlepiej w domku, super lecieć w piżamie zerknąć jeszcze przed snem na dzieciaczki 🙂
Zależy od koni i od podejścia. Ja brałam konia do siebie, bo mam wrzodowca i miałam dosyć wiecznego dogadywania się o siano i zamartwiania się o konia. Teraz pomijając kupno działki i budowę stajni, to koszty utrzymania 2 koni są 1/3 tego, co płaciłam za pensjonat. Dużo też odpada na paliwo, bo zawsze miałam do stajni z w miarę dobrymi warunkami bardzo daleko, nawet ponad godzinę jazdy.
W pensjonacie czasami to tylko przywoziłam i kupowałam masę dodatków, dupereli a i tak koń miał długie okresy, kiedy nie nadawał się do jazdy. Teraz koń zadowolony z życia, wygląda jak pączek i okazuje się, że wcale nie zjada tak dużo - ok. 1 dużej kostky siana dziennie, rzadko zje więcej. Zatem nie chce nawet wiedzieć, ile jest liczone na konia w typowym pensjonacie. Albo jeżeli było siano, to konie nie wychodzili, albo stajenny mi konia lał... Zawsze coś.
Ogólnie karmię 3 razy dziennie, ale jak jestem na wyjeździe, to konie stoją na samym sianie - podaję w takim wypadku dużą ilość siana na kilka dni i dostają wodę też na kilka dni. Żadnych skutków ubocznych na razie nie było, ani u wrzodka.

Jeżeli konie są zdrowe, przy karmieniu 2x powinno się to z pracą przy trochę organizacji dać pogodzić. Mi też pomaga, że nie karmię dokładnie o tej samej porze, bo z doświadczenia, jeżeli przestrzegałam dokładnie czas, to konie bardzo denerwowali się o porach karmienia. Teraz nie denerwują się i ja nie muszę się stresować, jeżeli z jakiegoś powodu się spóźnię.

Ogrodzenie u nas duży koszt nie był, mamy zwykłe słupki plastikowe i jest ok.

Pracy ogólnie jest więcej niż liczyłam, ale ta radocha patrząc na ogony z okna jak dla mnie warta zachodu :-). I brak martwienia się :-). I nie muszę się bujać kilometre za koniem. Zaleta jest też jest wyraźna poprawa kondycji :-). No i konie w domu są takie inne, trudno wytłumaczyć, ale podejście konia do swojego człowieka jest całkiem inne. Koń wie, że jest w domu ze swoją rodziną. Mój nerwus zmienił się na konia marzeń.

Jednak jeżeli miałabym nie kłopotliwego konia w utrzymaniu, może nie zdecydowałabym się, tęsknie trochę za porządną ujeżdżalnią. No i jak dziewczyny pisali wyżej, okresy błotne są mocno nie ciekawe. Też jest się dużo bardziej uwiązanym w domu.
dudus0952   "Trudny koń przekazuje najwięcej"
08 stycznia 2019 19:50
Dzięki dziewczyny za odpowiedzi na pewno dadzą mi dużo do myślenia i wyciągnę z tego odpowiednie wnioski  :kwiatek:
Ja miałam około roczny epizod, że trzymałam na takich zasadach konia - płaciłam za udostępnienie budynku, jakichś 2 ha łąko-ugoru i dostęp do wody. Do konia miałam jakieś 15 minut rowerem, byłam wtedy w klasie maturalnej, po prostu wstawałam wcześniej jechałam do konia, dawałam treściwe, wywalałam siano na zewnątrz i wiadra wody, jak koń zeżarł to na wybieg. Kole 14-15 ze szkoły byłam u niego, obiad i albo jazda, albo jechałam do domu i przyjeżdżałam na wieczór - zależało od pory roku. Potem pojechałam na studia to w takim systemie parę miesięcy zajmowała się koniem moja mama, ale miała pracę taką, że nie szła na 6, a na ok 8, a i w trakcie pracy mogła spokojnie podjechać do konia rowerkiem. Teraz jak sobie przypomnę, że wcale się o konia nie zamartwiałam, to sama jestem w szoku, ale chyba takie prawa młodości.
Jak was czytam, to mi skóra na grzbiecie cierpnie. Wymyśliłyście sobie jakiś obóz pracy.
Prawie siedem lat trzymam konie bezstajennie. Z domu do stajni mam 5 km.  Przez pół roku pastwiska, mogę nie zaglądać do stajni tygodniami. W zimie karmię 2 razy. Bele siana daję im pod wiatę. Poidło jest podgrzewane. Owies daję w różnych godzinach. Rano między 7 a 12. A drugie karmienie czasem nawet o 15 do 22. Nic się nie dzieje bo mają stały dostęp do siana. Weterynarz był raz przez 7 lat, jak miały jakieś bąble/krosty. Nie potrzebuje zaglądać co godzinę do nich, ani mieć kamerki, bo nic się nie dzieje.
Ogrodzenie mozna zrobić tanio. Posadzić kołki wierzbowe, elektryzator, izolatory i drut. Nie chcę mi się liczyć, ale można ogrodzić hektary za kilkaset zł.
I na początek zaczołbym od ogrodzenia. Ptrzez kilka tygodni poznasz gospodarza i bę dziesz miała czas się wycofać. Z umową lepiej nie wyskakuj, bo w tak drobnej sprawie ludzie są nieufni i wolą nic nie podpisywać.
Mnie kosztuje jeden koń ok 100 zł miesięcznie.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
09 stycznia 2019 05:53
Wszystko zależy od koni. Mi włos się na głowie jeży jak sobie pomyśle, że stałam kiedyś z koniem w pensjonacie, w którym po zamknięciu drzwi po karmieniu nikt nie zaglądał do koni i nawet nie mieszkał w pobliżu. Jako że stajnie w oddali widziałam z okna to tylko ja z Mamą wiemy ile razy leciałyśmy łąkami w pizamach i szlafrokach, bo np ktoś nie zgasił światła w siodlarni lub coś innego nas niepokoiło.
Pewnie i są samoobsługowe konie, może jakieś młode i zdrowe. Nie wyobrażam sobie nie zaglądać do konia, który ma wrzody, bo w sumie nigdy nie wiadomo kiedy zacznie boleć go brzuch. Tak samo w naszym przypadku, mam konia który sam nie wstaje. W zeszłym roku położyła się na -18 i może to nic strasznego ale ona ma problem nawet z ułożeniem nie na mostku, leży bezwładnie na boku. Znalazłam ją jak szłam z kolacją, była już mocno wychłodzona mimo tego że leżała pod drzewami w miejscu gdzie daje siano i tego siana na ziemi było sporo. Dosłownie 35-40 minut wcześniej Mama była na nie zerknąć. Nie chce myśleć co by bylo jakbym poszła do nich za godzine lub dwie.
Każdy robi jak uważa, bo chyba każdy ma inną potrzebe kontrolowania zwierzyńca 🙂
Wszystko zależy od koni. Teraz mam tylko swoje i zero zmartwień, mimo, że mam starszą klacz, ale na szczęście jeszcze bezproblemowo się trzyma. Gdybym miała wiatę, to bym wrzuciła je tak jak LSW i tylko zerknęla przy treściwym. Jak miałam jakies pensjonatowe, to bałam się pojechać do miasta na dłużej niż 3 godziny. Niby był spokój ale poprzedni pensjonatowy potrafił wgonić któregoś mojego konia w taśmy (a ten je oczywiscie zrywał) i radośnie przeleźć (na szczęście moje raczej boją sie sznurka na ziemi) choć za przerwaną taśmą była kolejna taśma, więc to i tak niewiele dało 😉
Przy ostatnim pensjonatowym przez 4 tygodnie jak stał, do sklepu jeździłam dopiero po sprowadzeniu koni do stajni. Moje porzucam na cały dzień, np jak na chrzciny jechaliśmy. Poprosiłam synka sąsiadów aby rowerkiem podjechał w ciągu dnia i zerknął, wieczorem je sprowadził (albo znajomi podjechali i zagonili do stajni) są grzeczne, zgrane. Wiadomo, zawsze może się coś stać, ale mam spokój teraz. W pensjonatach nie raz konie porwaly pastuchy i gdzieś w miasteczko lub w las  poleciały. A stajenny nawet nie zauważył, dopiero leciał na odsiecz, jak telefony się rozdzwoniły
Jak ma się tylko swoje, względnie młode i względnie zdrowe konie to jasne, luz, blues. Mi się nie uśmiecha zaglądać raz dziennie do koni, bo np. kolkę wolę jednak leczyć choć utylizacja taniej wychodzi.
Kolkę raz miała babcia w 2012 roku będąc w pensjonacie. Była tego dnia puszczana na świeżą łąkę, więc stajenny stwierdził, że jak się tak obeżre, to po co jej śniadanie.
Odkąd dbam, aby miały zawsze siano i treściwe, kolek nie było. Odpukać zdarzyła się jedna na 15 lat. U 12 i 7 latki kolki nigdy nie było. Poza tym konie widzę z okien, więc teraz to tylko wychodzę, jak widzę, że się siano kończy. Jakbym wynajmowała coś kilka km dalej, to oczywiście, że bym założyła sobie kamerki aby mieć podgląd. Znajomy prowadzi pensjonat na 30 koni. Pracuje przy tym zawodowo. Założył kamery na padok i w stajni, i z roboty podgląda co się z końmi dzieje. Pracuje blisko, więc w 5 minut może być u kini
Robaczek M. wrzodki nie są aż takie kłopotliwe, żeby nie można je chwilę zostawić same (o ile koń nie kolkuje). Odpukać, mój nigdy nie miał żadnej kolki. Co owszem działa cuda, to całodobowy dostęp do siana pełną paszczą. Mój wrzodek najlepiej czuje się na polu, nie lubi stajni, ale to pewnie wynika z jej charakteru. Ostatnio miałam akcję, myślałam, że kolka bo koń ewidentnie chce się kłaść, nie chce jeść i coś jest mocno nie halo. Tyle, że kupy strzelała wesoło. Myślałam, że taka śnieżyca przez parę dni - będzie im lepiej w stajni. Źle myślałam. Po wyprowadzeniu stwierdzili, że w końcu się mogą przespać w czystych pierzynach i było dobrze 🤣.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
09 stycznia 2019 09:42
dudus weź też pod uwagę scenariusz, że zostajesz z 2 końmi bez dachu bo się Panu odwidzi dzierżawa, już nie wspominając o kosztach jakie poniesiesz na adaptację budynków pod stajnię. Już kilku revoltowiczów na podobnych układach (i to z rodziną) się przejechało i wylądowało z końmi w pensjonatach. Ja przez wiele lat miałam konie u rodziny i teraz bym nie chciała wracać. Jeśli konie pod domem to tylko u siebie, wtedy nikt Ci nie pofika. Może lepiej poszukaj coś swojego a kasę, którą miałabyś płacić w dzierżawę oszczędzaj na zakup własnej ziemi. I jeszcze pomyśl czy naprawdę będziesz miała chęć wstawać przed pracą i lecieć do koni, mi to wystarczy wstać 15 minut wcześniej.

I taki obrazek dla wszystkich przydomowców  😂




edit. Ja podobnie jak LSW nie latam doglądać koni co godzinę, wyjeżdżamy z mężem do pracy o 6, wracamy ok 16 i przez ten czas hulaj dusza, oczywiście mam super sąsiadów i gdyby coś się działo to by z pewnością zareagowali. Odpukać przez te 2,5 roku na swoim nic się nie wydarzyło.
Ja tam do moich koni trzymanych pod domem zaglądam w sumie dwa razy dziennie na tygodniu. Przy zadawaniu treściwego. Rano i wieczorem. W ciągu dnia pracuję w mieście oddalonym o 25 km od domu, więc nierealnym jest zaglądanie do koni co chwila. Konie stoją pod wiata, mają łąkę, siano i  wodę. Czasem nawet wyrwę się na spontaniczny weekend, wtedy sąsiad dogląda koni, dolewa im tylko wody i patrzy czy wszystko z nimi okej. Nie dostają wtedy treściwego, ale mają zawsze stale siano, więc o to się nie martwię. Nigdy jeszcze nie wyniknął żaden problem, mimo, że mam dwa starsze konie, w tym jednego z wrzodami i Rao. Młody jest tu największym problemem bo strasznie lubi rozbrajać ogrodzenia i wychodzić. Kilka razy wyszły, ale zawsze kończyło się tym, że jak wracałam do domu (po telefonie od sąsiada z informacją, że konie się usamodzielniły) to one stały już pod wiatą jedząc siano, bo widocznie za ogrodzeniem nie było wcale tak fajnie, więc wróciły do jedzenia. Mam tu ogromny plus w postaci przyjaznych sąsiadów, dodatkowo jeden z nich ma jakieś tam pojęcie o koniach i bardzo chętnie mi pomaga, właśnie jak chcę gdzieś wyjechać z dnia na dzień. Co prawda planuję zamontować kamerkę, bo jestem ciekawa co one robią jak na nie nie patrze, no i faktycznie trochę spokojniej będę się czuła mogąc zajrzeć co tam u nich. Żyją, mają się dobrze. Ale one takie w sumie bezproblemowe są.
dudus0952   "Trudny koń przekazuje najwięcej"
09 stycznia 2019 10:20
Dlatego musze to dokładne przemyśleć i pogadać z tym facetem jak On to widzi i na jakich warunkach...
Póki co to tylko takie myślenie.


A co do wstawania o wczesnych godzinach...czasem zdarzyło mi się wstać o 5 rano po 12h pracy kiedy położyłam się spać o 3 w nocy i jechac do konia,żeby pojeździć,polonzowac czy zrobić jedzenie... Więc myślę,że to nie byloby akurat problemem dla mnie,żeby wstawać wcześniej ;-).



Na razie chce dobrze to przemyśleć i po to było moje zapytanie,aby zobaczyć jak Wy to widzicie,co myślicie i jak Wy dajecie radę. Na pewno wyciągnę z tego wnioski.... I może faktycznie lepiej odpuścić i zbierać na swoją ziemie....
dudus0952 ja na przykład trzymam konie nie na swojej ziemi a na wynajmowanej. Mam umowę najmu domu z przylegającą do niej ziemią dodatkowo poddzierżawiam sobie od sąsiada łąki. Sprowadziłam konie dopiero wtedy jak wiedziałam, że jest to długoterminowa umowa i wszystko jest  pewne. Jak bym miała zbierać na swoją ziemię,  to bym jeszcze konie w pensjonatach trzymała... Trzeba po prostu trafić na uczciwego człowieka, który jest słowny i wywiązuje się z umów. Ja też czasem mam z tyłu głowy " a co to będzie jak właścicielka domu wypowie nam z jakichś przyczyn umowę ", trzy konie w pensjonat to już dla mnie sporo. Ale nie przejmuję się tym nadmiernie, bo na dzień dzisiejszy jestem zabezpieczona 10 letnią umową, będzie co będzie, jakoś wtedy trzeba będzie dać sobie radę, jednak nic na razie nie wskazuje na to, że coś się sypnie. Wychodzę z założenia, że skoro właścicielka chętnie podpisała ze mną taką długoterminową umowę to i jej zależy na pewnym najemcy, który będzie na lata, a nie co rok ktoś nowy.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
09 stycznia 2019 10:49
unity no to może nie wrzodki a konie ze skłonnościami do kolek 🙂 bo u nas w pensjonatach bywały kolki, dlatego ja wole sobie zaglądać tak często jak się da (nie muszę koniecznie iść do stajni, przez okno doskonale widać wybieg i stajenke, a przez to że w boksach mamy okna to widać też konie w stajni).
Siana mają ile chcą, nie przejadają tego co im zostawiam rano w siatkach i jeśli o siano i wode chodzi to nie musiałabym zaglądać cały dzień. I sianko cały czas dostępne działa faktycznie cuda, patrząc kilka lat do tyłu w dwóch pensjonatach Moneta była szkapinka. Karmienie się w domu praktycznie nie zmieniło, zęby nie odrosły ale już nie walczymy o siano i koń wygląda super jak na swój wiek i stan zdrowia (robiłam nawet zdjęcia ile stajenny daje Monecie siana na noc, które miało jej wystarczyć od 17😲0 do 7😲0 i jak nie tak dawno na nie patrzyłam to huhu, mój maleńki kucyk zjada dwa razy tyle od 21😲0 do rana)
po nastu latach stania w pensjonatach i obserwacji innych koni, to kolki bywały zazwyczaj albo z braku siana, braku trawy (zapiaszczenie) albo z braku ruchu, np nie zmniejszane dawki kiedy aura nędzna i konie zostawały w boksach, a treściwe dostawały jakby były w treningu. Tak więc odkąd pilnuję, aby siano było zawsze (woda też oczywiście) z treściwym nie przesadzam, pasze zawsze są bez pleśni (w pensjonatach różnie bywało) to jakaś jestem spokojniejsza i nie mam powodów do paniki.
Reyline, ja mając 3 konie w pensjonatach podjęłam decyzję o zakupie własnej ziemi. Koszty utrzymania 3 koni w pensjonatach = utrzymanie u siebie + rata kredytu.
Reyline, ja mając 3 konie w pensjonatach podjęłam decyzję o zakupie własnej ziemi. Koszty utrzymania 3 koni w pensjonatach = utrzymanie u siebie + rata kredytu.


No tak, to się zgadza. Ja sama teraz myślę o tym, żeby kupić coś swojego. Jednak ja mam teraz 23 lata, kiedy brałam konie do "siebie" (czyt. wynajęłam dom z ziemią) miałam 22. W takim wieku i z taką pensją nikt nie da mi kredytu rzędu 300 tyś. Prościej mi wynająć niż kupić, na razie. Chodziło mi tylko o to, w sprawie dudus0952, że na wynajmowanym też się da, tylko trzeba się dobrze zabezpieczyć, żeby nagle nie zostać na lodzie, bo się ktoś rozmyślił. Oczywiście zawsze jest takie ryzyko, jednak można postarać się je zminimalizować. Ale mimo wszystko warto się postarać, bo nawet "na wynajmie" czasem lepiej niż w pensjo.
Wrzodki pewnie mają większą skłonność do kolek, ale najczęściej sie spotkałam z kolką jeżeli jakiś wrzodek podstawowo dostawał owies zamiast wysłodków. Też spotkałam kolkę jak się koń słomą napchał - ale to można na pewno dać do kategorii mało siana.

Nie trzeba zaraz kupować ziemie za 300 tyś. Można też kupić jakiś mały kawałek i resztę dzierżawić. Nawet nie pytaliśmy nikogo o nic i sąsiedzi sami do nas przychodzą, żebyśmy łąki wypasali. Biorą dopłaty i łatwiej jest im dać wygryźć niż kosić. Ale to pewnie od miejsca zależy.
Reyline, byłam niewiele starsza, z zdolnością trzeba czasem pogłówkować. Fakt, że trzeba mieć potem zdolność to spłacać. Ale wyszłam z założenia, że skoro daję radę płacić 3 x pensjonat, w tym 2 konie stały pod W-wą w stajni z halą, to dam radę na swoim.
bera7 a więc gratuluję Ci zdolności i cieszę się, że tak Ci się fajnie udało 🙂 I na mnie przyjdzie pora.

Nie trzeba zaraz kupować ziemie za 300 tyś. Można też kupić jakiś mały kawałek i resztę dzierżawić. Nawet nie pytaliśmy nikogo o nic i sąsiedzi sami do nas przychodzą, żebyśmy łąki wypasali. Biorą dopłaty i łatwiej jest im dać wygryźć niż kosić. Ale to pewnie od miejsca zależy.

unity
ja wychodzę z założenia, że jak już mam kupić sobie własny dom i ziemię, to nie chcę bawić się w półśrodki i kupować coś co i tak kosztuje niemałe pieniądze i wymaga sporego kredytu, a nie spełnia moich wymagań. Poddzierżawiać sobie mogę teraz, na wynajmie, jak już kupię, to chcę, żeby spełniało moje wymagania co do ilości i jakości. Poddzierżawiać w razie czego mogę też jak już kupię, ale nie chce opierać możliwości posiadania koni pod domem o dzierżawioną ziemię. Ilość mojej własnej ma mi na to pozwolić. A wiadomo, jak się trafi dzierżawa to...im więcej tym lepiej. Ale robimy tu już  🚫. Więc kończę 🙂
tez dzierzawie gospodarstwo i mam do niego 7km.
Ja w temacie kolek jestem przewrażliona, w święta musiałam uśpić moją klacz. Miewała skłonności do kolek, ot tak, wystarczyło wahnięcie ciśnienia, zmiana pogody, zawsze obywało się bez tragedii, a tym razem lipa. Roviliśmy sekcję, licząc, że będą jakieś nieprawidłowości i nic takiego nie było. Kobyła w chowie wolnowybiegowym, siano i woda non stop, a do tego wysłodki z łuską sojową, więc teoretycznie bez zarzutu.  Zapewne przez to, że temat świeży to mam kolko- paranoję 😉, jak tylko któryś koń nie tak.spojrzy to mi ciśnienie skacze.
zielona_stajnia, nie dziwię się. Czasem są pewne anomalia i nie ma pomysłu skąd to. U mnie ochwat 🙁 Kobyła pracująca z uwagi na pogodę ok 3 razy w tyg ostatnio, wolnowybiegowa, na sianie (akurat teraz sianokiszonki nie miały) na 0,7 kg owsa+ 0,5 kg musli + miarka namoczonych wysłodków + witaminy. Dzień wcześniej pobrykała nieźle po grudzie. Ale mimo wszystko nie bardzo widzę przyczyny. Leczę od prawie miesiąca, dziś poszła krew do badań pod kątem metabolicznym. Może znajdziemy odpowiedź.

Reyline, życzę więc znalezienia gospodarstwa marzeń 🙂
dea   primum non nocere
09 stycznia 2019 20:43
bera7 A struganie? Robię teraz ochwaconą klacz całkowicie zdrową metabolicznie. Kowal ją załatwił, powiększając kopyta. Później, do spółki z wetem konowałem, półtora roku leczył, na koniec historii (początek dla mnie) osiągnęli 30° rotacji  😵  🤬

Drugiego konia, z takiego samego powodu ochwaconego, udało mi się już całkowicie wyprowadzić. Właścicielka się dziwi, że on ma teraz takie nieduże kopytka.

Nie wiem, czy faceci nie mogą pojąć, że pewnych rzeczy się nie powinno powiększać, bo najlepiej działają takie, jakimi je natura stworzyła? :/
A propo "niedużych kopyt" to mi z pzhk pojechali po bonitacji 2 klaczy za małe kopyta  🙄. Następnym razem będę pamiętała, żeby przed oceną wyhodować sobie mega flary. No sorry, ale 6/10 pkt. za prawidłowe kopyta w obu przypadkach (proste, bez sztorców, mocne zdrowe, odpowiednie skątowane itd.) to jakaś porażka. Nie wiem kiedy ludzi dojrzeją do tego jak mają wyglądać zdrowe kopyta. Omijam fakt, że klaczy ok. 60xx kopyta były określone jako - "za małe na tego typu konia".
dea   primum non nocere
09 stycznia 2019 22:48
Tak, już to słyszałam, że na przeglądach tak oceniają. Zgroza... Ciężko utrzymać zdrowe kopyta, skoro się całe grono fachowców przeciw nim sprzysięgło.
Pozostaje przed oceną zapuścić takie "klasyczne ośmiotygodniowe", ewentualnie lekko wyrównać. Chociaż obawiam się, że ruch przy takich płetwach straci na jakości. Nie rozumiem, no nie rozumiem...
dea, nie sądzę. Mój kowal nie ma takich zapędów. Raczej wyprowadza ochwaty pod okiem stołecznych wetów. Jak zobaczył jej kopyta 3 dni po rozpoczęciu choroby to stwierdził że przerosła mocno. To był 8 tydzień po struganiu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się