Kłus ćwiczebny...

Wiem, że moje pytanie wyda się większości z Was bardzo głupie, ale mam problem i nie wiem co z nim zrobić...
Otóż przez ostatnie 16 lat jeździłam tylko na 1 koniu. Jeździliśmy sportową - rekreację jak by to nazwać. Koń był (jest) moim przyjacielem, ale poza terenami i typową rekreacją bawiliśmy się w sport. Lubię startować, choć rzadko. Jeździliśmy głównie N-ki, bariery i potęgi skoku, z dużymi czasami sukcesami.
Jednakże koń uległ kontuzji i z racji na swój wiek już nie powróci do pracy w siodle, a czeka go piękna długa emerytura, na którą zasłużył.
Kiedy udało mi się z tym pogodzić kupiłam drugiego konia (i na szczęście zaprzyjaźniły się tak, że ciężko je rozłączyć, bo strasznie się bałam jak to będzie), ale nie o tym...
W tej chwili ma 6 lat, pracujemy prawie rok. Niestety wszelkie moje nadzieje, że zrobię z niego skoczka z dnia na dzień coraz bardziej się oddalały - poprostu on się do tego nie nadaje!
Dużo osób chwaliło jego ruch i mówiło, że ten koń ma wielką przyszłość w ujeżdżeniu. Ja niestety się na tym, kompletnie nie znam, ale trafiła się okazja i postanowiłam (nie zastanawiając się dobrze) zamienić mojego Passiera skokowego na świetne nowe siodło ujeżdżeniowe (za dopłatą oczywiście). Pomyślałam, że wolę ja się nauczyć ujeżdżenia niż z nim walczyć na skokach i oboje bylibyśmy nieszczęśliwi...
No i następnego dnia pełna optymizmu postanowiłam zacząć nową erę - praca ujeżdżeniowa. Nawet zaczęłam szukać trenera, by móc się doskonalić jak wjeżdżę się już w siodełko i osiągnę podstawy (na poprzednim koniku nigdy nie jeździłam typowo ujeżdżeniowo, doszliśmy do P, elementy N i to nam wystarczało).
Ale pojawił się szokujący problem, którego w siodle skokowym nie widziałam - nie umiem wysiedzieć kłusa!!!
Koń ma krótką i stromą pęcinę - to fakt. Ma w sobie nieco ślązaka (ale rusza się dobrze) - to fakt. Ale żeby nie móc nic a nic wysiedzieć to przesada! Koleżanka wsiadła, udało jej się, ale też miała problem...

Macie jakieś pomysły? Ćwiczenia? Dla mnie, dla niego?
Nie wiem, może coś na pracę grzbietem? Choć pracuje dobrze...
Żel mam...
Raczej coś dla mnie...
no to standardowe to klus cwiczebny bez strzemion. natomiast mysle sobie, ze moze to kwestia obycia, objezdzenia... zaufania.
po 16 latach skokow przesiadasz sie w inne zupelnie siodlo, zupelnie innego konia... zmiana naprawde diametralna i w sumie godna podziwu
szczegolnie to, ze postanowilas nie zmieniac konia na sile, a raczej sama sie przestawic na inny rodzaj jezdziectwa. Jak dlugo juz z tym nowym koniem wspolpracujesz?
deborah   koń by się uśmiał...
29 listopada 2008 10:43
jeździj na początku bez strzemion wolnym kłusem takim ledwo ledwo do przodu.. jak już usiadziesz głębiej i pewniej spróbuj podnieść tempo trochę. pamiętaj żeby ciągnąć nogę w dół i nie podkurczać jej bo po skokowym siodle możesz mieć taki nawyk..
Pracuję z nim prawie rok.
Na początku ujeżdżeniowo, ale na tyle ile powinien umieć skoczek, bo takie były nasze plany (wiec siodło skokowe, kłus anglezowany), potem mieliśmy zacząć skakać, ale niestety... on nie lubi, nie potrafi, nie chce, nie ma talentu ani predyspozycji ku temu...

Czy jeśli będę męczyć się tym kłusem bez strzemion nie zaszkodzę mu? To młody konik, a ja zaraz się usztywniam i zaczynam klepać... ;( Nie będą go boleć plecy? Nogi?
Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
29 listopada 2008 13:07
Jeśli boisz się o jego grzbiet to może zainwestuj w dobry żel. W jakimś stopniu na pewno zamortyzuje "klepanie". I w tym momencie ja bym pomyślała też o Twoich plecach. Mocne obijanie się nie wpłynie dobrze i na Twój kręgosłup. Więc glut dobrze zrobi.
I pracuj nad rozluźnieniem swoich mięśni. Nie staraj się wysiadywać na siłę, nie podkurczaj nóg, nie napinaj mięśni. Przede wszystkim: oddychaj. Głęboko i spokojnie.
Np. ja często zaciskam zęby. Bardzo to przeszkadza w rozluźnieniu partii ciała od szyji w górę. I to razem ze wstrzymywaniem powietrza powoduje u mnie w największym stopniu napięcie i usztywnienie, a co za tym idzie trudności w wysiedzeniu kłusa. Dlatego jeśli mam takie momenty spięć, mam w buzi gumę do żucia i sobie ją lekko "miętoszę" zębami i od razu napięcie idzie precz
I jeździj na delikatnym kontakcie żebyś, jeśli masz niestabilną rękę, nie szarpała za wodze. Albo poproś kogoś żeby Cię wziął na lonżę, żebyś nie musiała kontrolować konia, tylko skupiła się na sobie.
Jeśli zaczynasz "latać" przytrzymaj się przedniego łęku. Albo przewiąż przez szyję konia uwiąz i w razie czego trzymając się go łap równowagę.
Wyobraź sobie, że pod pupą masz jajka, na które musisz siadać delikatnie żeby ich nie zgnieść. Mi takie wyobrażenie bardzo pomaga
A podczas jazdy na oklep też masz problemy z wysiedzeniem?
caroline   siwek złotogrzywek :)
29 listopada 2008 13:35
po 1 - nie psuj sobie siodla i konia jazda bez trenera
po 2 - zadaj swoje pytania trenerowi (to NIE jest zlosliwosc, to jest naprawde najlepsza rada, zwlaszcza skoro piszesz, ze trenera znalazlas!)
ale skoro zapytalas i tutaj, to podziele sie kilkoma moimi spostrzerzeniami, ktore mnie pomogly:
- w ujezdzeniowce NIE trzymaj sie kolanami. uwierz w istnienie grawitacji
- wyluzuj!
- bardzo krotkie nawroty klusa cwiczebnego

i najwazniejsze - ujezdzenie to nie jest sama praca w klusie cwiczebnym!!!!!!!
wszystkie "elementy" mozesz robic w klusie anglezowanym. lepiej robic je tak, ale w rozluznieniu, niz na sile probowac wysiadywac i rozwalac cala prace konia swoim usztywnieniem!

ale naprawde - najlepiej pogadaj z trenerem.
Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
29 listopada 2008 13:45
caroline napisał:
po 2 - zadaj swoje pytania trenerowi (to NIE jest zlosliwosc, to jest naprawde najlepsza rada, zwlaszcza skoro piszesz, ze trenera znalazlas!)
(...)
ale naprawde - najlepiej pogadaj z trenerem.
Hm, ale xx_0_xx nie napisała, że jeździ z trenerem
xx_0_xx napisał: Nawet zaczęłam szukać trenera, by móc się doskonalić jak wjeżdżę się już w siodełko i osiągnę podstawy

Więc chyba najpierw chce się "ogarnąć", a dopiero potem zacząć brać treningi
Nie mniej jednak jazda z trenerem jest niezastąpiona. Ja jako samouk wiem ilu złych nawyków można się nauczyć poprzez jazdę metodą "prób i błędów"


w ujezdzeniowce NIE trzymaj sie kolanami. uwierz w istnienie grawitacji


oo... to jest dobra rada, ktora wielu skoczkom moze nie przyjsc do glowy. Sama pewnie mialabym z tym powazny problem gdybym teraz siadla w ujezdzeniowke... niby obie dyscypliny tak bardzo powiązane ze sobą, a jedna z podstawowych zasad tak diametralnie inna... heh.

a xx_0_xx jeszcze wielu jezdzcow poleca robienie rozgrzewki przed jazdą. Wykonujesz cwiczenia rozluzniajace, rozciagajace (dla siebie, nie dla konia😉 ) - nie stosuje tego co prawda, natomiast sporo osob sobie chwali i mowi, ze naprawde inaczej po tym czuja swoje cialo.
caroline   siwek złotogrzywek :)
29 listopada 2008 14:33
Raven napisał: Więc chyba najpierw chce się "ogarnąć", a dopiero potem zacząć brać treningi
chyba nie treningi a odrabianie tego co wyrobi w koniu tułając sie po siodle bo nie umie wysiedziec cwiczebnego a zawziela sie nim jezdzic... 😉
lepiej z trenerem pracowac od poczatku niz samemu napsuc a potem placic ciezka kase nie za TRENING a za odrabianie zlych nawykow swoich i konia.
Może lepiej spórbuj pare razy na koniu który jest dość płaski i nie wybija?? Wtedy będzie Ci łatwiej się rozluźnić.

Ja wciąż nie rozumiem tego rozgraniczenia: na szkoczków i ujeźdżeniowców.
Koń i jeździec powinni być dość wszechstronni. Bez ujeżdżenia nie ma co się bawić w skoki bo to nie wyjdzie. A jazda do klasy P to żadna filozofia.
Tak samo dla konia ujeżdżeniowego raz na jakiś czas skoki do metra będą miły urozmaiceniem i pomogą w równowadze.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 listopada 2008 18:48
aga- zgadzam się. Ja jeździłam w stajni, która ukierunkowana była na skoki, a konie jeżdżone były bardzo często w ćwiczebnym, a łopatki czy kontrgalopy niczym szczególnym nie były...
Strzyga bo ujezdzenie w skokach tylko pomaga. Normalny wymog to jedna klasa roznicy: skoki P / ujezdzenie L. Skoki N / ujezdzenie P itd. Dla mnie kon skokowy zrobiony do klasy C powinien umiec prawidlowe lotne zmiany, ciagi lub przynajmniej ustepowania, lopatki, kontrgalop i nawet podejcia do polpiruetow w galopie. Ile razy trzeba w parkurze krecic na talerzu i ile razy traci sie czas, bo kon sie rozpada?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 listopada 2008 19:00
Mi się wydaje, że nie tylko dla konia skokowego, a także dla ujeżdżeniowego wszechstronny rozwój jest potrzebny. Nie mówię, że koń chodzący C powinien pomykać N, ale jednak wszechstronność jest potrzebna. Bo to chyba trochę jak z ludzkimi sportowcami: piłkarze nie siedzą przecież cały czas na boisku i nie kopią piłki, tak samo skoczkowie narciarscy, nie siedzą tylko na skoczni...
Strzyga napisał: Mi się wydaje, że nie tylko dla konia skokowego, a także dla ujeżdżeniowego wszechstronny rozwój jest potrzebny. Nie mówię, że koń chodzący C powinien pomykać N, ale jednak wszechstronność jest potrzebna. Bo to chyba trochę jak z ludzkimi sportowcami: piłkarze nie siedzą przecież cały czas na boisku i nie kopią piłki, tak samo skoczkowie narciarscy, nie siedzą tylko na skoczni...

To prawda. Za kazdym razem po skokach luzem lub po skokach pod siodlem jestem pod wrazeniem, jak fajnie moje tluczki kapusciane chodza. Dodatkowo mamy w cieple dni galopy po malym torze w planie treningowym. To tez zajefajna sprawa jest.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 listopada 2008 19:09
Szkoda tylko, że ludzie zapominają o tym, że to nie jest tak, że skoki nam nie wychodziły, to zostaniemy pingwinami i do końca życia będziemy deptać kapustę, bądź na odwrót. To rozwiązanie bardzo wygodne, fakt, ale jednak zmieniając wymagania i stawiając przed końmi nowe wyzwania, szukając czasem innej, skokowej, bądź ujezdżeniowej drogi, możemy koniom bardzo pomóc i co najważniejsze, rozerwać
Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
29 listopada 2008 19:12
Tak samo z jazdami w teren.
Niektórzy, co mają się za "sportowców" za Chiny nie chcą jechać w teren, bo "koń potem się nie chce zebrać"
A co do wyszkolenia konia skokowego pod kątem ujeżdżenia i jeżdżenia ćwiczebnym, spotkałam się z takimi teoriami (nie wiem czy to bardziej nadaje się tu czy do "Złotych Rad Koniarzy" ):
"w przypadku szkoły, której metodą jeżdżę nie ma to sensu ja nie chce i nie potrzebuję wysiadywać kłusa😀"
"już w klasie P są elementy zbyteczne dla konia skokowego"

Mówi typowy "skoczek", dla którego ujeżdżenie jest be i fe, który trenuje, startuje, ma swoje konie itd..
ja może coś dodam od siebie. Nie będą to kolejne pomysły na ćwiczenia (moja rada w tej kwestii: pojeździj z trenerem 🙂 ). Powiem tylko jak było ze mną. Ja też jeżdże skoki, od czasu do czasu siadam w ujeżdżeniówke. Siedziałam w 3 róznych siodłach ujeżdżeniowych. W 2 z nich nie mogłam usiąść wogóle w kłusie, rzucało mną i kłus ćwiczebny to była "katorga". Natomiast kiedy siadłam w 3 siodło, od razu siedziało mi się super, żadnych problemów z wysiedzieniem i miałam duży komfort jazdy. Może po prostu siodło nie jest dla Ciebie dobrze dopasowane 😉
Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
29 listopada 2008 19:23
"Złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek od spódnicy"
Nie no żart, ale jednak podczas nauki lepiej nie przyzwyczajać się do super wygodnego siodła, które samo trzyma, bo potem będą problemy jak się przesiądzie na inny model.
No, ale jak kto woli
ja tam jak pisałam jestem ujeżdżeniowiec od czasu do czasu, jak akurat mam okazje pożyczyc siodło ujeżdżeniowe 🙂
Wydaje jednak mi się, że na początku może warto na trzymającym siodle pojeździć. Wnioskuje to z doświadczeń z siodłami skokowymi (może z ujeżdżeniem jest inaczej, to proszę mnie poprawic). Na początku zwykle zaczyna się w siodłach ortopedycznych, które pokazują właściwy dosiad, ułatwiają nauke, później gdy już panujemy nad ciałem, stopniowo zmieniamy siodła na bardziej płaskie i zostawiające więcej swobody. Przecież gdyby wg tej zasady, którą podała Raven początkujący jeźdzcy powinni uczyć się skakać na close contact'ach, a to mija się z celem z tego co wiem 😉
Ale to tylko z perspektywy skoczka 🙂
Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
29 listopada 2008 19:41
Swego czasu jeździłam w niesłychanie twardym, niewygodnym, zupełnie nie trzymającym siodle, i doszłam do wniosku, że jeśli ktoś nauczy się w takim jeździć to będzie potrafić w każdym
Ale z drugiej strony, jak ktoś chce trenować już "konkretniej" powinien mieć wygodne, dobrze dopasowane siodło, które ułatwi jeźdzcowi pracę.
Zaś podczas nauki - nie isć na skróty
wyjazdy w teren i podskoki jak najbardziej wskazane każdemu, w terenie też można pracować ujeżdżeniowo a ZAWSZE lawirowanie po nierównościach i zakrętach bardzo poprawia równowagę
mi największą trudność sprawia usiąście w ćwiczebnym jak już jechałam anglezowanym...
jak jade ćwiczebnym od początku to spoko, ale jak nie to jakoś niewygodnie
poczytajcie sobie te linki






i to myślę że też warto





tyle mam wrzucone na serwer tylko..ale myślę że może i tak zaświecić lampkę odnośnie tego w którą stronę próbować iść walcząc z niemożnością wysiedzenia ćwiczebnego i odnalezienia się w nim
nie musi chodzic o super siodło, które samo trzyma tylko siodło, które jest dopasowane do siedziska danej osoby - to bardzo ułatwia naukę, ale nie zastępuje wymaganych dupogodzin
_kate napisał: mi największą trudność sprawia usiąście w ćwiczebnym jak już jechałam anglezowanym...
jak jade ćwiczebnym od początku to spoko, ale jak nie to jakoś niewygodnie ja myślę jednak, że nie powinno zaczynać kłusów na początku jazdy od kłusa ćwiczebnego. Tak samo jak powinno być niskie ustawienie i rozluźnianie tak samo powinno się anglezować na rozgrzewce.
ale tu chyba chodzi o to, że jedziesz anglezowanym i zaczynasz ćwiczebnym - a prościej jest stęp i przejście do kłusa i pozostanie w ćwiczebnym

tak to rozumiem
mhm.. ja zrozumiałam to w ten sposób, że w ogóle na jeździe pierwszy kłus jest ćwiczebny. Jeśli źle zrozumiałam to zwracam honor 😉
W takim przypadku dobrze robia krotkie nawroty wysiadywanego przeplatane z anglezowanym. Tzn od razu, jak zacznie byc niewygodnie, zaczac spowrotem anglezowac, zeby nie zaglebiac sie w usztywnienie. Jak w anglezowanym rozluznienie wroci, znowu choc na chwilke usiasc i sprobowac cale cialo rozluznic. Od ucha do piety. 🙂
Witam wszystkie (i nielicznych wszystkich męskich 😉 ), niestety nowy nick, starego nie udało się odzyskać, tym nie mniej koń i poglądy te same ;p Moim zdaniem nie masz problemu z kłusem ćwiczebnym jako takim. Piszesz że koleżanka także słabo dawała sobie radę w kłusie ćwiczebnym. Myślę że konik nie jest odpowiednio rozluźniony, Niemcy nazywają to  zjawisko "Schwung" 🙂 Grzbiet konia nie jest rozluźniony więc kłus ćwiczebny przypomina bardziej jazdę na "szczerbatym garnku". Czasami ciężko jest też usiąść w konia z problemami kręgosłupa. Naprawdę, nie sądzę żebyś była winna ty lub siodło; owszem siodło ujeżdżeniowe oferuje inny kontakt z koniem, stąd tez mogłaś braku rozluźnienia nie dostrzec wcześniej. Daj znać czy mogę mieć rację 🙂 wtedy mogę ci postarać się pomóc jak chłopaka rozluźnić 🙂
Też przez to przechodziłam (i przechodze 😉 )
Tzn dłuuuugo dłuuugo jeździłam bardziej pod kierunkiem skoków, ćwiczebnego unikałam a takiego bez strzemion to już jak ognia 😀 A że nikt mnie nie kontrolował, czytaj nie trenował, to nie miałam z tym unikaniem problemów 😉 Jeździłam tak jak mi było wygodnie.

Później okazało się że akurat siwy to bardziej pod ujeżdżeniowca niż skoczka podchodzi, no i trzeba się przestawić. Na początku było mi cholernie ciężko... teraz jest lepiej ale w domu: na łące. Jak jeżdżę w ćwiczebnym po łące to jest nawet ok. Za to jak wjeżdżam na zawodach na czworobok to męcze się niemiłosiernie 😉 Jednak na piachu ten ruch jest nieco inny, bardziej wydatny (?) plus jakieś tam spięcie i w efekcie z czworoboku zjeżdżam wymęczona a podczas przejazdu siedzi mi się o wiele gorzej niż 'w domu' na trawie. Mam nadzieje że z czasem to się jakoś ułoży bo póki co nie mam możliwości jeździć na ujeżdżalni (w pełni tego słowa znaczeniu).

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się