Jak karać konia?

Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
29 stycznia 2009 08:29
Pytanie jak w temacie  🙂

* Jak karać konia?
* Kiedy?
* Za co?

Pytam, bo ostanio miałam sytuację, że kobyła wysadziła mnie z siodła  👿 i w sumie nic nie zrobiłam  🙄 Po prostu wsiadłam i jeździłam dalej.

Czy w takiej sytuacji powinno się powtórzyć ćwiczenia, na którym się "poległo"?
Jak się zachować?
ale za co wysadziła??
w jakiej sytuacji?
szła stępem i nagle zrobiła z wredności swojej barana z przytupem i zwaliła?
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
29 stycznia 2009 09:04
Miałam zrobić ćwiczenie: zagalopowanie w lewo, kółko, dwa i zmiana kierunku w galopie.
Zagalopowanie, jest git, próbuje zmienić kierunek, a kobyła przechodzi do kłusa. Jaj jej łyda, a ona stop  🤔 walnęła z zadu,a ja... bęc  🙄

Kobyła po moim upadku stała nieruchomo i bezczelnie sie we mnie wpatrywała  🙄

I co tu robić?Czy w ogóle cos robic?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
29 stycznia 2009 09:07
Kobyła po moim upadku stała nieruchomo i bezczelnie sie we mnie wpatrywała 

to ci spryciula. Nie dośc że sobie z góry zaplanowała zwalenie ciebie przy najbl;iższej okazji to jeszcze do tego bezczelnie się przyglądała swojemu dziełu 😉

Wydaje mi się, że Twoje zachowanie było adekwatne do sytuacji. Kobył chciał się Ciebie pozbyć i bryknął ale Ty odrazu wróciłaś z powrotem i dalej wymagałaś czegoś od niej - czyli sposób pozbycia jeźdźca okazał się nie trafiony.

Sama tez postępuje wg tej metody w róznych sytuacjach- cierpliwe, upierdliwe, powtarzanie ćwiczenia w którym jest bunt aż koń zrozumie, że to nic nie daje. Fakt bywają przy tym gleby, późniejsze bóle pleców od siłowania się z koniem, który ma inną wizję np na temat galopowania po kole w prawo ale....później są efekty.
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
29 stycznia 2009 09:09
cwiczenie powinno sie powtarzac. a To, ze kon wysadza jezdza z siodla (poza jakimis ekstramalnymi brykami) zazwyczaj niczym nie rozni sie od zwyklych barankow poza tym, ze jezdziec tym razem za slabo sie trzymal;-) Wiec upadek nie zawsze jest wina konia.

co do karania... zawsze bezposrednio po wykonaniu zlej rzeczy przez konia. po czasie - kon nie wie o co chodzi. Kara musi byc dozowana i adekwatna (rownie dobrze jak bat czy ręka moze byc dzialanie glosem).

generalnie kara musi byc dostosowana do "przewinienia" wiec trudno tu uogolniac
najwazniejsze warunki poprawnej kary:
- bezposrednio "po"
- konsekwentnie
- adekwatnie
- połączona z nagrodą za "zmiane zachowania"

Kobył chciał się Ciebie pozbyć i bryknął ale Ty odrazu wróciłaś z powrotem i dalej wymagałaś czegoś od niej - czyli sposób pozbycia jeźdźca okazał się nie trafiony.


no nie wiem... jak dla mnie rownie dobrze pomoce mogly byc nieprawidlowo podane, albo kon mogl nie byc przygotowany do tego cwiczenia. Jakby chcial sie pozbyc jezdzca, to raczej nie jednym barankiem, ktorym zazwyczaj konie manifestuja swoje niezadowolenie albo nabuzowanie, a czyms gorszym (np. rodeo, walenie od krzyza lub seria barankow... no nie wiem....) - edytowalam swojego posta, bo o tym wlasnie pisalam na jego poczatku - baranek barankiem... nie zawsze ma na celu zwalenie jezdzca na ziemie 🙄


Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
29 stycznia 2009 09:12
[quote author=Nasturcja-Renata link=topic=1926.msg159937#msg159937 date=1233219849]
Kobyła po moim upadku stała nieruchomo i bezczelnie sie we mnie wpatrywała  🙄

I co tu robić?Czy w ogóle cos robic?
[/quote]
Powinnaś sie cieszyć, że nie uciekła do stajni/pognała w siną dal 😉
Najważniejsze, że wsiadłaś z powrotem i nie dałaś kolbyle do zrozumienia - wyrzucenie jeźdźca z siodła = koniec jazdy.
Ciężko jest karać konia "z ziemi", bo zanim Ty wstaniesz, podejdziesz do niego, to minie bardzo dużo czasu i koń może juz nie skojarzyć za co jest karany.
Po zebraniu się z ziemi, myślę, że powinnaś ponownie wykonać to ćwiczenie i wylewnie konia pochwalić i nagrodzić za udaną pracę. To powinno bardziej do niej "dotrzec" niż spóźniona kara.
Tagii tak naprawdę to możemy sobie gdybać co kobył "miał na celu" dając z zada, nie mówię, że koniecznie i celowo chciała zrzucić ale efekt był tego taki, że jeździec wyleciał z siodła, po paru takich powtórkach koń mógłby to skojarzyć. Wydaje mi się, że co by nie było efektem gleby zawsze trzeba wrócić z powrotem na konia.

ps. własnie jak postępować w przypadku baranków bez gleby, czyli coś tam robimy jest bunt i baran? Często widuje sytuacje, że jeździec daje na to koniowi bata a ten na to znowu baran/z zada jeździec znowu bat i tak 10 minut potrafią sie bujać 👀
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
29 stycznia 2009 09:25
Dzięki dziewczyny   :kwiatek:
Myślałam właśnie czy może źle przyłozyłam łydkę, może za daleko i dlatego taka reakcja  🙄
Teraz juz się nie dowiem, ale na przyszłość dobrze wiedzieć jak stosowac ewentualne kary (choć wolałabym nie)
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
29 stycznia 2009 09:35
Lukasowa - tak tak - to sie zgodze, ze po glebie zawsze (chyba sie sie nieszczesny jezdziec połamie 😉 ) nalezy wsiasc z powrotem....
    Co do barankow zwyklych... Moja młoda często strzela baranki podczas zagalopowania, ale mam polecenie na nie nie reagowac. Klaczka ma ciezki charakter i trudno jej sie podporzadkowac, ponadto baranki sa najczesciej przy pierwszych zagalopowaniach - po chwili galopu, kiedy zchodzi z niej nadmiar energii, uspokaja sie nieco. W kazdym razie wiem, ze te baranki zazwyczaj są jej manifestem, a nie chęcią zrzucenia mnie.
bata mam nie dawac, natomiast musze mocniej wyjezdzac lydka do przodu...

Nasturcja
- ale jezeli (podkreslam "jezeli" bo nie wiemy czy rzeczywiscie zle przylozylas lydke) dalas nieprawidlowy sygnal koniowi, to nie ma za bardzo za co go karac...
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
29 stycznia 2009 09:49
taggi tak tak, wiem
Właśnie dlatego moja reakcja była taka, że tylko wsiadłam i dalej do roboty
Moja intencja nie jest karanie konia, tylko tak chciałam zapytac ogólnie o karanie.
Kiedy? W jakiej sytuacji  😉
Renata, może troszkę zbyt emocjonalnie podchodzisz do tego, co kobył robi? No bo piszesz, że "wysadziła" cię z siodła, a potem "Stała nieruchomo i się na ciebie bezczelnie gapiła". Może sama była w szoku, że spadłaś i nie wiedziała co ze sobą zrobić, więc stanęła koło ciebie? Pewnie nie przypuszczała, że polecisz po jednym baranie. A ty jej od razu złe intencje przypisałaś  🙂
Mnie tak ostatnio trener uczył z wyłamaniami. Jak mój koń wyłamywał przed przeszkodą, a ja dawałam mu za to batem, to była panika i szalony galop po hali przez jakieś 2 minuty. No i powiedziano mi, że to zupełnie nieadekwatna kara, bo on nie wyłamuje bo mu się chce skakać, tylko dlatego, że bardzo krótko skacze i się boi np jakiejś przeszkody. Potem po wyłamaniu trener kazał mi celować koniem w s ścinę i stać tam sobie w mordką przy ścianie aż się nie uspokoi i dopiero wtedy spróbować jeszcze raz. I działała  🙂 Trzeba się wgłębić w sytuację zanim się podejmie decyzję, czy karać(a jednocześnie niby kara powinna być natychmiast po przewinieniu).
Przykład niewłaściwego karania:
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
29 stycznia 2009 09:58
Zaraz wyjdzie, że ja jakaś jestem okrutna albo co? 🙄
Przecież napisałam, że to akurat przykład i że może akurat to była moja wina.

Chodzi mi ogólnie o karanie. Czy w ogóle karać, kiedy, w jakiej sytauacji?

Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
29 stycznia 2009 10:02
Karać TYLKO w sytuacji kiedy jest się pewnym, że samemu się nie popełniło błędu. Bo niestety bardzo częstym obrazkiem są jeźdźcy karający konie za swoje własne błędy. I pamiętać, że dla konia brak nagrody jest już karą.
wdałam się kiedyś w dyskusję z osobą, która uważa za dopuszczalne karanie konia 'za pysk' tzw. plombą (nie chodzi tu o szarpanie raz po raz w celu wyładowania własnej złości, tylko o pojedynczą, ostrą reakcją na przewinienie).
ta osoba argumentowała, że jeśli zareaguje się w odpowiednim momencie, jest to bardzo wyraźny i czytelny sygnał dla konia, że zrobił źle.
mi w dalszym ciągu nie mieści mi się to w głowie, wydaje mi się, że to zbędna brutalność - tak jakby skopać szczeniaka za to, że nabrudził na dywan, zamiast dać mu klapsa gazetą.

jakie jest wasze zdanie na ten temat?

(Edytowałam literówki 😉)
Dokładnie, dla mnie pysk konia jest rzeczą świętą i nigdy nie karam wodzami.

Renata, nie wiem czy twój ostatni post jest do mnie, ale ja broń Boże nie oskarżam cię o nic takiego, tylko daję przykład jakie można koniowi przypisać złe intencje, gdy ma zupełnie inne  🙂
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
29 stycznia 2009 10:29
Dzionka tak ogólnie pisałam  😉

Wiem, zdaje sobie sprawę, że łatwo można przypisac koniowi złe intencje. Mnie o tyle zdziwiła ta sytuacja, że mój koń nigdy się tak nie zachowywał  😲

Jeżeli chodzi o szrapanie za pysk to STANOWCZO MÓWIĘ GŁOŚNE NIE!!!
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
29 stycznia 2009 10:58
Nasturcja-ja sądzę, że jeśli karać to błyskawicznie,a jak błyskawicznie to niestety nie ma czasu się zastanawiać, co koń miał na myśli i czy przypadkiem nie robi nam na złość itp.
Dlatego zawsze uważam, że warto policzyć do dziesięciu no a wtedy jest za późno na karę 🙁, za to my mamy czas żeby się zastanowić czy rzeczywiście kara była konieczna 🙂.
Często mylimy intencje konia i tak jak opisała swoją sytuację Dzionka, reagujemy nieodpowiednio...co może rodzić kolejne problemy...
Koni najlepiej w ogóle nie karać.
Tylko robić tak, żeby im się wydawało, że wszystko co robią, robią z własnej woli ;-)

Na ukaranie po upadku jest napewno za późno.
Trzeba szybko wsiadać, jechać konsekwentnie dalej i nie dać się zrzucić. Po poprawnie wykonanym ćwiczeniu koniecznie nagradzać chwilą rozprężenia. Konie więcej nagradzanie niż karane o wiele chętniej współpracują.
Może to brzmi strasznie banalnie, ale często się widzi ludzi, którzy jakby o tym nie wiedzieli...

taggi   łajza się ujeżdża w końcu
29 stycznia 2009 11:27
Koni najlepiej w ogóle nie karać.
Tylko robić tak, żeby im się wydawało, że wszystko co robią, robią z własnej woli ;-)


absolutnie sie nie zgodze
kara i nagroda to nierozlaczne skladniki wychowania. Nalezy jednak pamietac, ze dla koni kara to rownie dobrze głos, agresywna postwa ciała, spojrzenie itp. Jak inaczej mozna nazwac proces podporzadkowania się konia, jesli nie wlasnie wzmocnieniami pozytywnymi i negatywnymi czyli nagrodami i karami. Kon chcący dominowac zostaje odepchnety od stada (kara), a gdy zmieni swoją postawę, moze z powrotem do niego powrocic (nagroda). caly system "połączenia" się na tym opiera.

my_karen   Connemara SeaHorse
29 stycznia 2009 11:57
Zgadzam sie calkowicie z taggi.

No ale ok, mowicie o karaniu na jezdzie, z siodla. A co robicie z koniem na lozny? Mam w stajni ogra, ktory lonzy nienawidzi i zanim zacznie chodzic 'w kolko' stara sie czlowieka przednimi nożkami przekonac, ze wolalby pochodzic pod siodlem (pod siodlem chodzic kocha, naprawde, nie zawsze jednak jest mozliwosc...)  :emot4:

EDIT: mowie o przypadku, w ktorym straszenie betem pomaga w bardzo malym stopniu, on sie w jakims stopniu boi tylko strzlania z bata,  a podniesienie glosu czy glosne NIE mozna sobie w buty wsadzic (dziala, owszem, ale w stajni, pod siodlem, albo jak juz zaczyna grzecznie isc na lonzy.

Ostatnio trwa to coraz krocej i konina jednak zostal uswiadomiony, ze lonza to nie jego wybor. Czasem jednak w napadzie zlego humoru probuje mi pokazac na poczatku "nozki od spodu', choc teraz to juz raczej tylko kaprysek, bo skoczy w moja strone naszczurzony i jak machne batem rusza na koło. Dlugo jednak nie moglam dac sobie z tym rady, i ciekawa jestem Waszych doświadczen z karaniem na lozny.
caroline   siwek złotogrzywek :)
29 stycznia 2009 12:10
a ja sie zupelnie nie zgadzam z filozofią taggi w spr. karania koni.
wychowanie, ustalenie zasad wzajemnej wspolpracy i WZAJEMNEGO POSZANOWANIA to jedno, a kara to cos zupelnie innego. Mozna wychowywac bez kar (ale nie "bezstresowo" 😉)

To, ze kon wysadza jezdza z siodla (poza jakimis ekstramalnymi brykami) zazwyczaj niczym nie rozni sie od zwyklych barankow poza tym, ze jezdziec tym razem za slabo sie trzymal;-)
jezdze na koniu o ustalonej i utrwalonej renomie konia zrzucajacego... a nigdy (odpukac 😉) jeszcze z niego nie spadlam. co wiecej - on pode mna niejednokrotnie BARDZO brykał, ale kiedy tracilam rownowage (czyli sytuacja pt. jeszcze jedno brykniecie i jestem na glebie) on zaczynal normalnie przed siebie maszerowac, a ja wracalam w siodlo. i ten kon mnie nauczyl, ze jesli kon zechce zrzucic jezdzca, to to zrobi i juz (bryknie tak, ze polecisz i tyle 😉) bez wzgledu na umiejetnosci jezdzca 😉  ale moze tez tak brykac, ze upadek jezdzca bedzie tylko "wypadkiem przy pracy" niezamierzonym przez horsa 😉
(prosze czytac dalej i sie jeszcze nie bulwersowac, to dopiero poczatek mojej "teorii" 😉)


jak postępować w przypadku baranków bez gleby, czyli coś tam robimy jest bunt i baran?
moim zdaniem nalezy sobie zadac pytanie DLACZEGO moj kon pokazuje takie nieposluszenstwo.
to bardzo wazne pytanie i odpowiedz na nie jest rownie wazna - moje zalozenie jest nastepujace: kon to zwierze ze swej natury raczej potulne i posluszne, poddane przewodnikowi stada, z reguly wspolpracujace z czlowiekiem. a do tego nieco leniwe 😉
skad zatem w takim zwierzeciu taki wydatek energii - dzikie brykanie - a do tego jeszcze takie emocje - bo sprzeciwia sie "zwierzchnikowi"? co go sprowokowalo?
powodow moze byc niezmiernie wiele - od zle dopasowanego sprzetu (siodlo!!) poprzez sprzeczne sygnaly jezdzca i zbyt duze wymagania treningowe po rzeczywisty bunt.
Rzecz w tym, ze wszystko poza nieuzasadnioną odmową współpracy (ale NAPRAWDE nieuzasadnioną - kiedy juz wszystko sprawdzilismy i po prostu nie ma innego powodu niz to ze kon jest na nie - co jest naprawde NIEZWYKLE rzadką sytuacją!) nie ma bryknięc, za które nalezaloby czy nawet wolno skarcic konia.

Aby bylo bardziej obrazowo - opowiesc z wlasnego podworka 😉
Moj kon strasznie brykal - przede wszystkim oddawal na lydke przy prosbie o przejscie do wyzszego chodu (zwlaszcza na poczatku jazdy). Metod na to bylo oczywiscie kilka - zignorowac i jechac dalej, zignorowac i przejsc do nizszego chodu i jeszcze raz zrobic przejscie do wyzszego chodu - bez brykniecia, skarcic glosem za nieposluszenstwo, pacnac bacikiem za kare - z reguly za to oddawal 😉
Oczywiscie w koncu wydalo sie dlaczego byl z niego taki brykacz - mial obolale plecy od siodla. Brykanie przy przejsciach do wyzszych chodow jest typowym sposobem zakomunikowania przez konia tego problemu. Wystarczylo dopasowac mu siodlo, zadbac o grzbiet i kon przestal sie tak zachowywac.

Nie sugeruję, ze kazdy brykajacy kon ma bolące plecy. Uwazam jedynie, ze 99% z nich ma bardzo dobry powod do brykniecia. Zadaniem czlowieka jest tego powodu szukac, a nie zachowywac sie bezmyslnie i karcic konia za... no wlasnie - za co bylaby to kara?? moim zdaniem - za BŁEDY JEŹDŹCA.

Druga opowiastka - moj kon bryka, zlosci sie, pokwikuje i robi wyrzuty nogami w roznych kierunkach kiedy wymagam od niego cwiczenia, ktore jest dla niego trudne. Zlosci sie, bo mu ciezko podolac narzucemu zadaniu. Zlosci sie, bo wymagam wiecej niz wymagalam dzien wczesniej. Zlosci sie, bo stara sie a mu nie wychodzi i w ogole jest taaaaaakie trudne.
Jak moglabym go za to skarcic?? przeciwnie - chwalę go za podejmowanie wysiłku!
czy moj kon w koncu wykonuje zadane cwiczenie? oczywiscie! czy on je wykonuje dobrze? tak, na tyle na ile da rade w danym momencie - i wlasnie za to, ze sie postaral (nawet jesli "nie wyszlo"😉 zostanie sowicie nagrodzony.


Karać TYLKO w sytuacji kiedy jest się pewnym, że samemu się nie popełniło błędu.

dokładnie... moj kon z siodla nie byl skarcony od dluzszego juz czasu. jezdze ciagle za wszystko go chwaląc, nawet jak sobie wesolo bryknie 🙂
ale wreszcie i ja i on mamy radoche z jazd - on sie stara i naprawde widac, ze jest zadowolony, kiedy mu cos wyjdzie i jest za to chwalony, a ja jestem zadowolona, ze zamiast z koniem walczyc, ja konia tylko proszę i otrzymuję niejednokrotnie więcej niż poprosiłam.


I pamiętać, że dla konia brak nagrody jest już karą.

mysle, ze - tak jak i dla mnie poltora roku temu - dla wielu osob to jest zupelna nowosc... a szkoda, bo to niezwykle prawdziwa i przydatna w pracy z konmi maksyma.

taggi   łajza się ujeżdża w końcu
29 stycznia 2009 12:25
caroline...a ja sie zupelnie nie zgadzam z filozofią taggi w spr. karania koni.
nie kumam, bo jak dla mnie to co Ty napisalas, w duzej mierze pokrywa sie z tym, co ja mialam na mysli... 🙄
jedyne, co się nie zgadza to to, ze dla mnie kara i nagroda jest częścią wychowywania, a dla Ciebie to dwie odrebne kwestie
łotewer.
wdałam się kiedyś w dyskusję z osobą, która uważa za dopuszczalne karanie konia 'za pysk' tzw. plombą (nie chodzi tu o szarpanie raz po raz w celu wyładowania własnej złości, tylko o pojedynczą, ostrą reakcją na przewinienie).
ta osoba argumentowała, że jeśli zareaguje się w odpowiednim momencie, jest to bardzo wyraźny i czytelny sygnał dla konia, że zrobił źle.
mi w dalszym ciągu nie mieści mi się to w głowie, wydaje mi się, że to zbędna brutalność - tak jakby skopać szczeniaka za to, że nabrudził na dywan, zamiast dać mu klapsa gazetą.

jakie jest wasze zdanie na ten temat?

(Edytowałam literówki 😉)


więc wypowiem się w powyższym temacie,
jak wiecie (lub nie) próbuję jeździć westowo,
staram się by nie był to pseudo-west typu siodło za 500zł i hakamore (które absolutnie nie jest westowe!!) i hajda siup,
miałam przyjemność i startowac w zawodach (nie pseudo-westowych o butelkę wódki) ale pod patronatem PLWIR (które i tak pozostawiają wiele do życzenia)

trenowałam z kilkoma osobami, które uważam, że podchodza do sprawy profesjonalnie i są sportowcami a nie pseudo-fiki-miki

i uczono mnie, że jedną z form kary jest właśnie "gwałtowny, silny, hebel na pysku"
jak wiadomo jednym z elementów jazdy west jest wedzidło typu czanka, na którym jeździ się jedną ręką na luźnej wodzy,
gwałtowny kontakt na tak silnym wedzidle potrafi "zdyscyplinować" konia

dla mnie gwałtowny "szarp" raz na jakiś czas gdy naprawdę koń cos przeskrobie jest o wiele bardziej skuteczny i mniej męczący niż ciągły kontakt na wędzidle oliwce i ciągłe podszarpywanie, mielenie, ustawianie głowy, niestabilna reka przez calą jazdę...
Nie miałam takich eksterem na lonży, choć zdarzało się na poczatku, ze koń robił w moją stronę złe miny i straszył wzrokiem.  Bat do góry (to na niego działa jak półparada, tak samo jak głośne wymówienie jego imienia), i komenda do cięzszej pracy. szybko załapał że im mniej pokory tym ma więcej pracy w większej presji.

Karanie plombą przyszło mi do głowy raz 😡 i dostałam od trenerki taki wykład, burę, gadanie i uświadaminianie że już nigdy mi nie przyjdzie wiecej. 😡
Zostałam tez postraszona, ze to głupi nawyk mogący wywołać u niektórych koni narów stwania dęba w odpowiedzi na tę "superaśną" metodę.


Na baranki nie zwracam uwagi. U konia na którym jezdzę to przejaw dobrego humoru i nadwyzek energetycznych. Więc trudnio karac że się chłopak cieszy i tryska energią. Pojedyńcze ignoruję. Jak się powtarzają to mocniejsza łydka i mocniej do przodu, żeby koń na baranki czasu nie miał- czyli karą jest zwiększenie presji- kon idący z zaangażowaniem do przodu, muszący skupiac się na jeźdzcu i jego prośbach, małą ma szansę miec czas wsadzić łeb między nogi i machać tyłem.


palcata używam tylko w ramach wzmocnienia łydki, jak widzę że koń ją sobie po prostu olewa. Wtedy łydka, brak reakcji = łydka + palcat za łydką.


Ostatnio w ogóle zostałam mocno zreformowana - kiedyś założyłam podobny temat na Volcie, teraz  w odpowiedzi jak karać z siodła, mogę powiedzieć tylko jedno: łydka i do przodu. ;-)
Na karanie konia moze pozwolić sobie tylko bardzo dobry, świadomy tego co robi jezdziec - uczeń powinien sobie odpuścić karanie, a zając się jechaniem konia. Jak jednak zachodzi podejrzenie że koń bimba sobie, robi uniki, ma plan- to zejśc i dać wsiąść instruktorce, zeby zbadała problem i wyeliminowała go jeśli w ogóle on jest po stronie konia, a nie niedostatków umiejętności człowieka.
caroline   siwek złotogrzywek :)
29 stycznia 2009 12:36
caroline...a ja sie zupelnie nie zgadzam z filozofią taggi w spr. karania koni.
nie kumam, bo jak dla mnie to co Ty napisalas, w duzej mierze pokrywa sie z tym, co ja mialam na mysli... 🙄

moze w takim razie nie wychwycilam tego co mialas na mysli 😉
bo ja mialam na mysli to, ze da sie jezdzic konno bez kar, na samych nagrodach, że kara nie jest nieodłącznym elementem pracy z koniem i przede wszystkim - nie jest niezbędna tak czesto jak sie jezdzcom wydaje. a z twojego postu odczytalam raczej sugestie koniecznosci stosowania kar nieco "regularnie": skoro wspolpracujemy to sa i kary i nagrody. z czym sie zasadniczo nie zgadzam - moim zdaniem kara moze się niekiedy przydarzyc, ale jest to sytuacja bardzo rzadka i z tego powodu nie nazwalabym jej "skladnikiem wychowania". (obrazowo: skladnikiem zupy sa jarzyny, ale wg. mnie kara to tylko taki listek laurowy - jeden w wielkim garze zupki 😉 jest w zupie? - jest!, jest skladnikiem? - nie! ale mozna zrobic bez niego zupe? - tak! 😉)
Ostatnio w ogóle zostałam mocno zreformowana - kiedyś założyłam podobny temat na Volcie, teraz  w odpowiedzi jak karać z siodła, mogę powiedzieć tylko jedno: łydka i do przodu. ;-)


w weście na przykład jedną z form karania jest "cofanie"
czyli stworzenie dyskomfortu (bo ruch do tył nie jest naturalny)
jak sobie qń cofnie całą hale to pokory nabiera  😉

reasumując

reakcja powinna być natychmiastowa po przewinieniu - by zwierze wiedziało za jakie zachowanie może sie spodziewać "kary"...
co do upadku - trudno stwierdzić... bo koń może nie skojarzyć ciagu przyczynowo-skutkowego...

my myślimy
baran
upadek
wchodze na qń
daję w dupę batem

koń myśli

wchodzi na mnie
i mnie tłucze

A i dodam, jak jedna z Was napisała - barany to BARDZO często niedopasowane siodło!!

w weście na przykład jedną z form karania jest "cofanie"
czyli stworzenie dyskomfortu (bo ruch do tył nie jest naturalny)
jak sobie qń cofnie całą hale to pokory nabiera  😉


Ale to w sumie to samo- czy do przodu czy do tyłu, jak popracuje to spokornieje.

U nas na razie cofanie jest elementem nowym i wciąż na etapie że jak ładnie zrobi kilka kroków do tyłu a potem płynnie przejdzie do ruchu w przód, to długa wodza i dziękuję. Nawet cwaniak sam próbuje wymusić koniec jazdy czasami - myśli że jak sam się ładnie cofnie z własnej woli to zsiądę.  😂 A tiu nie ma lekko, tylko cofanie na życzenie się liczy. 😂


Chyba warto zastrzec, ze nie wolno do karania wykorzystywać nowo nauczonych umiejętności bo się zrujnuje co się ledwo wypracowało. 🙄
W zasadzie mocniejsze użycie łydki jest już karą.
Najczęściej w ramach "kary" stosuję podniesienie głosu (wystarczy że cmoknę ze zniecierpliwieniem i koń wie, że to nie tak ma być), albo kopa łydką.  Palcat w ostateczności, staram się żeby nie kojarzył bata jako narzędzia związanego z karą.

Szarpnięciu mówię stanowcze nie, staram się unikać jak ognia.
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
29 stycznia 2009 13:00
carolin haha... ok, rozumiem.  😀To doprecyzuje...
rzeczywiscie dla mnie praca z koniem łączy się ze stosowaniem zarowno nagrod jak i kar... ale w moim mniemaniu karą jest też: mocniejsze uzycie głosu, postawa ciała, wzrok, mocniejsze zastosowanie łydki, reka polozona np. na potylicy, blokująca unoszenie głowy (blokująca, a nie ciągnąca w dół) itp.

edit: czyli mniej wiecej to, o czym pisze gosic
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się