Wasze historie mrożące krew w żyłach - duchy i niewyjaśnione sytuacje

kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
24 marca 2010 18:15
Nie znalazłam podobnego tematu ale jesli  jest to prosze o skasowanie

Ile to razy ktoś z nas spotkał się z czymś czego nie potrafił wytłumaczyć? Ile razy czuliście że nie jesteście sami w pomieszczeniu mimo że byliście? A może ktoś z was widział na własne oczy coś co z pewnością było wizytą zza światów?

To ja zacznę 🙂

W naszym domu czesto sie działy przeróżne rzeczy, a to podobno dlatego że niemcy zastrzelili tu kilka osob podczas wojny (jak twierdza starzy sasiedzi) Kilka lat temu moi rodzice nalezeli do pewnego klubu i czesto pozno wracali ze spotkan. Ja byłam zawsze sama w domu. Pewnego razu przyjechała do mnie kolezanka i ogladałysmy razem film. Jakos zawsze zamykalam drzi na klucz jak zostawalam sama ale mielismy oszklone drzwi z przedpokoju do przedsionka, a w przedsionku swiecilo sie swiatlo. Siedzialysmy akurat w pokoju przy drzwiach wiec widziałysmy drzwi od przedpokoju i zauwazylam ze ktos przeszedl przez przedsionek w strone strychu. Za moment sie wrocil i zaczal szarpac za klamke nie naciskając jej. Byłysmy niesamowicie wystraszone a na pytanie kto tam ten ktos milczał. Poszedl na strych. Ze spizarki mielismy taką małą kratke wentylacyjną na schody prowadzace na strych wiec zauwazylam przez ta kratke ze swieci sie tam swiatło na strychu. Zawolalam mojego rottweilera i wpusciłam na strych szczując go... Pobiegał po strychu i wrocił spokojnie na dół. Zgasiłam swiatło i poszłam na dół. Za kilkanascie minut swiatlo znow sie swiecilo. Zadzwonilam po siostre ktora przyjechała dosc szybko. Znow wpuscilysmy psa ale ponownie wrocil spokojny. Siostra i kolezanka pojechaly. Sytuacja znow sie powtorzyła. W koncu poszlam spac. Rodzice przyjechali bardzo pozno wiec nie mialam okazji z nimi porozmawiac wiec rano gdy wstałam zostałam zbesztana że jak chodze po strychu to mogła bym chociaż wyłączyć swiatło...  🤔wirek:
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
24 marca 2010 18:40
kolorwiatru ja bym chyba się pos... ze strachu  😲

Jedyna z dziwnych rzeczy, która aktualnie mi przychodzi do głowy:
Poszłam jak zwykle później spać (około 22). Obudziłam się w środku nocy. Było mi trochę niedobrze. Nagle usłyszałam dość głośne kroki w przedpokoju, które podążały do kuchni (w pokoju byłam sama, drugi pokój jest po drugiej stronie przedpokoju - dom na wsi). No to pomyślałam, że pójdę tam i zobaczę kto to i od razu wypiję miętę czy coś takiego. Wyszłam, a tam ciemno i głucho. Szybko pozapalałam światła, siadłam w kuchni oszołomiona i piłam herbatę. Dołączyła do mnie babcia, którą obudziłam a ona mi powiedziała tylko tyle, że ona spała (byłyśmy w domu tylko my dwie). Wspomnę, że to było w wakacje a w pierwszy dzień wakacji niespodziewanie umarł dziadek w szpitalu (*). Te kroki były dokładnie takie jak jego (lekko utykał - rak mózgu, niedowład lewej nogi).

I raz w nocy (w te wakacje) nie mogłam spać, a spałam w pokoju akurat z babcią. Ciągle na dworze darł się nasz kochany psiak. Darł się tak, jakby go zażynano. Babcia słabo śpi i wystarczy się w łóżku obrócić a ona się budzi. A tutaj twardo spała. Ja byłam pokichana, tylko w duchu się modliłam, żeby to mi się tylko wydawało. Pies darł się tak z godzinę i umilkł nagle po prostu jakby ... Rano od razu wyleciałam przed dom zobaczyć co się stało (w nocy się bałam) a piesek sobie elegancko skacze wokół mnie i nic mu nie jest...
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
24 marca 2010 18:47
Po śmierci babci bardzo się bałam przechodzić w nocy do kuchni, wc czy łazienki, które były na linii pokoju babci i doskonale było tam wszystko widać. Może t tylko mój umysł kreował ten strach, może coś ZŁEGO tam było. Ilekroć przechodziłam na linii pokoju babci zawsze czułam dreszcze na plecach i dziwny prąd energii (?) sunący od pokoju babci do kuchni.
Przez pierwsze miesiące ja dostawałam histerii (A byłam wtedy w 1 liceum, a mogłoby się wydawać, z licealistka nie powinna się bać) wieczorem jak poczułam, ze to coś znowu tam jest. Na noc drzwi od tego pokoju musiały być zamknięte, bo ciągle miałam wrażenie, że coś tam się na mnie gapi dziwnego. Coraz rzadziej tak się dzieje, nie panikuję już, tylko chyłkiem przemykam i nie patrzę w tamtą stronę czasami. Nie wiem dlaczego.
Kot raz się zjeżył, naprychał i zwiał, od tamtej pory olewa.
Kolorwiatru- ta historia jest straszna, ja też bym nerwowo nie wyrobiła.
Mnie takie historie nie dotyczyły i mam nadzieje, że tak zostanie. Ja zbyt słabe nerwy mam.

Za to moja mama mnie ostrzegała jak byłam młodsza żebym nie wywoływała duchów. Ostrzegała z własnego doświadczenia, bo jak ona była mała to jej się zdarzało. I opowiadała mi takie historie:
Poszła raz ze znajomymi na cmentarz coś tak wywołują no i po skończonym wywoływaniu mówią do tego co przyszło, że jeśli tu jesteś to zgaś tą świeczkę i pokazują. Świeczka zgasła. Mógł być przypadek, pokazują na kolejną. Też zgasła. Potem na kolejną i wszyscy uciekli z cmentarza.
Kiedyś wywoływała metodą na lusterko, że ten duch miał im się w lusterku pokazać i pokazały się czerwone oczy. Reszty nie widzieli, bo też uciekli.
I raz wywoływali w jakiejś piwnicy i podobno duch zaczął dusić jakiegoś chłopaczka.

Za to u mojego znajomego w domu coś jest. Nie wiadomo co, ale bardzo często słychać dźwięk jakby ktoś zapalał lub gasił światło. Pstrykanie pstryczkiem. Na szczęście nic się nie zapala ani nie gaśnie, bo ja bym się tak chyba nie pokazała więcej.
U znajomych w domu ewidentnie coś było - to był stary, ogromny dworek na Mazurach. Nie wiem co to było, nie wierzyłam to w sumie, ale zawsze od lat mówiono że tam mieszka duch - dobry duch. Nie wiem czy był dobry, ja go nie czułam jakoś szczególnie choć czasem czułam sie tam dziwnie.
Za to mój szwagier ile razy tam pojechał tyle razy chorował - wysoka gorączka, dreszcze, niepokój. Wyjeżdżał i mijało. Duch go chyba nie lubił. MOże dlatego że szwagier ma w sobie bardzo dużo energii - w rękach 😉 Ma zawsze ciepłe, kojące ból, niesamowite ogólnie.
Kawecan   Jeździec bez konia...
24 marca 2010 19:17
Hm... skoro inni napisali to ja też :P
Otóż będąc na pierwszej zielonej szkole wybraliśmy się gdzie daleko na jakiś dworek w
którym spaliśmy. Coś tam nas straszyli jakąś Anną Wazówną która tam mieszkała.
Oczywiście każdy wiedział że to wymysły.
W pokoju nr. 1 była szafka. Gdy dziewczyny wieszały swoje rzeczy na wieszaki
szafa była normalna nietknięta. O północy wstała Ania by sięgnąć po picie
i wzięła komórkę aby zaświecić. W szafie było napisane dużymi literami 'ANNA'.
W pokoju nr.5 ktoś rozwalił wszystkie rzeczy po całym pokoju.
Nic nie zginęło..
Natomiast ja i kilka dziewczyn znajdowałyśmy się w pokoju nr. 2.
Wszystkie pokoje były u góry a tylko nasz na dole. O 1 nad ranem postanowiłam
sobie po wyglądać przez okno. Zanim stała biała postać. Wiadomo że schowałam się pod łóżko  😡
Godzinę przed powrotem dziewczyny z innej klasy widziały w oknie Wazównę.
Przynajmniej jakąś białą twarz która się rozpłynęła.
Jakieś pół roku po wycieczce dowiedzieliśmy się że niby była wampirem czy coś
takiego  🙄
W tym dworku tylko nawiedzała, ale w innym mieście w pewnym pałacyku
z noclegami <chyba w nim umarła, chyba> zabijała ludzi w nocy o północy.
Mi tam nie przeszkadzała, ale niektórzy sikali w łóżko przez pół roku  🤔wirek:  😂
moja historia może mrożąca krew w żyłach nie jest ale na pewno jest niewyjaśniona 🙂
w te wakacje, ja mój chłopak i para znajomych byliśmy and jeziorem i mieszkaliśmy w domku. Oni spali na górze, my na dole. W pierwszą noc obudziło mnie kapanie wody, tak jakby ktoś kran odkręcił(cały dom w deskach, więc było głośno słychać). Szybko obudziłam chłopaka i podstawiliśmy miski. Wody było z pół wiadra. Poszliśmy do góry, znajomi spali a obok nich była kałuża wody. Okazało się, że nigdzie ze sufitu nie kapała, nie było tam żadnych rur z wodą, na dworze też nie padało, więc przez okno nie mogło nalecieć, nigdzie nie było żadnej butelki z wodą... Przeanalizowaliśmy każdą możliwość i do teraz nie mamy pojęcia skąd wzięło się tyle wody...
Co do tego co napisała Kawecan to mi się też coś jeszcze przypomniało.
Byłam na kolonii gdzie mieszkaliśmy w zamku w Gniewie. Byłam tam 3 razy i niby zawsze nas coś tam straszyli jakimiś duchami, ale nigdy nic nie było. Raz, jak byłam ostatni raz, bawiliśmy się na zamku w LARPa prawie całą noc. Każdy miał jakąś postać do odegrania i koleżanka była mnichem i siedziała w zamkowej kaplicy. Ja i kilka osób siedziało w karczmie i w połowie zabawy przyszła koleżanka z kaplicy cała roztrzęsiona, że jakaś mała blond dziewczynka przyszła tam do niej i pytała się jej o to gdzie jest łazienka.
No niby całkiem normalna sytuacja, ale co takie dziecko miało robić samo o 2 w nocy w kaplicy? Nikt oprócz Nas w zamku nie mieszkał, a swoich ludzi znaliśmy i nie był to nikt od nas.

Zasłyszana już historia, a propo zamku Czocha. Tam straszy podobno Biała Dama. Też kolonia, tym razem pecha mieli chłopcy. W ich pokoju było słychać płacz dziecka. A gdzieś tam podobno przy kominku zamurowali dziecko jakiejś królowej, która była niewierna (chyba owej Białej Damy).
Tylko ja nie wierzę w takie rzeczy..? 🙄 Niby przeżyłam już historię, gdzie na jakieś 10 osób, 8 było pewne, że to na pewno duchy. Wszyscy poza mną i tatuśkiem moim 🤣. Nie pozwolili nam wyjść na korytarz i sprawdzić, co tam łazi po schodach.. Według nich, to był zmarły kilka dni wcześniej wujek. Ale mnie trudno przekonać do czegoś, czego nie da się naukowo udowodnić.
Ja tam łykam takie historie jak bocian żaby, po przeczytaniu waszych, już czuję lekki niepokój, pewnie w nocy coś mi się przyśni 🤔wirek: Czekam na więcej 😅
A ja jakoś nigdy w takie rzeczy nie wierzyłam, a już na pewno nie w takie coś jak napisała Kawecan...skoro tam straszyli od razu to pewnie wszystko było zainscenizowane aby dzieciaki miały atrakcje.
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
24 marca 2010 20:10
To w takim razie kolejna historia z mojego domu...

Przy domu mamy drukarnię, a 10 lat temu nie było bajeru typu neostrada, radiowka itp tylko jechało sie na modemie i podłączało pod telefon (który w tym czasie był zablokowany). A że modem mielismy w tedy w komputerze w drukarni tylko to chcac nie chcac musialam siedziec tam chcąc pogrzebać w sieci. A wiadomo internet wciąga... Siedze sobie troche za długo, było bodajże coś około wpółdo pierwszej w nocy jak ktoś zaczął tłuc z całej siły po oknie w drukarni przy którym siedziałam. Byłam 100% przekonany że to moj tata mnie wypłoszyć próbuje żebym już poszła spać więc powolutku, flegmatycznie z głupim uśmiechem zaczełam wyłączać komputer, gasić światła w drukarni, zamykać drzwi... przeszłam przez podwórko stanęłam na tarasie i troche zbyt głośno zawołałam "no wyłaź już, przecież wiem że se jaja robisz tato, ale ja sie wcale nie boje, myślisz że aż tak naiwna jestem?". Czekam ale nikogo nie ma. Stwierdziłam że pewnie wejdzie jak pojde do swojego pokoju albo jak wejde do łazienki. Ale wchodząc do domu coś mnie tknęło bo usłyszałam podwójne ciężkie równe oddechy z sypialni rodziców i poszłam tam popatrzeć. Mama i tato spali w najlepsze... Nikogo wiecej w domu nie było...
Graba.   je ne sais pas
24 marca 2010 20:12
hanoverka, ja aktualnie siędzę po ciemku, bo w całym mieszkaniu nie ma prądu... 😁
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
24 marca 2010 20:20
kolorwiatru mam nadzieję, że to twoja wyobraźnia tak pracuje na pełnych obrotach, że aż wyobrażasz sobie przeróżne materialne postaci  😁
Uwielbiam czytać takie historyjki (kij z tym, czy zmyślone czy prawdziwe) ale potem mam w głowie misz masz i potrafię się wystraszyć własnego cienia.
A ja muszę iść teraz po ciemku z psem  🙄
Ja tylko raz miałam do czynienia z dziwnym zjawiskiem. Czy to duch czy zbieg okoliczności oceńcie sami.
Po śmierci bliskiej mi osoby przez równo tydzień czasu, budził mnie pies dokładnie, co do minuty o godzinie, o której miał miejsce wypadek. Piątej nocy nie chciałam się obudzić, na siłę chciałam zapaść znów w sen nie patrząc na zegarek, ale pies zażądał stanowczo wyjścia na siku (co mu się nie zdarzało normalnie nocą). Odruchowo spojrzałam na zegar, znów ta sama godzina. Kolejnego wieczora na siłę wypędziłam na podwórko dość późno psa. Poszłam spać. Wybiła godzina, piec gazowy zaczął się dziwnie krztusić, łomotać aż wyskoczyłam z łóżka sprawdzić co się dzieje. Oczywiście na zegarze była ta sama godzina. Ostatniej nocy opadła z hukiem klapa od kuchenki gazowej. Nie wiem czy wiecie o co chodzi. Jest taka klapa, którą można zasłonić palniki. Od kilku lat jest ona otwarta i oparta o ścianę. Nie wiem jakim cudem się ona zamknęła, prawami fizyki raczej nie możliwe, bo okna i drzwi pozamykane. Oczywiście zegar pokazał tę samą godzinę. Kolejna noc już była spokojna. Nie wiem czy to wynik przypadku, czy tego co "powiedziałam" tej osobie na temat tych nocnych zdarzeń.
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
24 marca 2010 20:35
Maddie to nie moja wyobraźnia...

Kilka lat temu przez ponad dwa miesiace mnie i mojego tate rowno o godzinie pierwszej w nocy budziły głośne kroki na strychu. Ktoś spacerował tam średnio 5-10 minut a potem sie uspokajało. Słyszałam to i ja i mój tato. Mama niestety ma twardy sen. Wszystkie sytuacje skonczyły sie jak podnieśliśmy dom i zrobiliśmy poddasze użytkowe.

Innym niemiłym zdarzeniem było - chodziłam jeszcze do szkoły podstawowej w tedy, mama była w pracy, a tata kupił fototapete z wodospadem do ich sypialni i chciał na szybko przykleic zanim mama wroci z pracy. Ja wróciłam akurat ze szkoły i zderzyłam sie w drzwiach z tatą. Był blady, ledwo stał na nogach i pyta mnie czy go widziałam. Pytam sie kogo a on na to że tego faceta. Ja sie pytam jakiego, a tata na to że akurat przyklejał fototapete jak pies uciekł z piskiem z pokoju wiec poszedł popatrzeć co mu sie stało a w przedpokoju stał facet, odwrócił sie do mojego taty plecami i poszedł do kuchni, moj tata poszedł za nim, on wszedł do mojego pokoju, mój tata za nim, ale tam juz nikogo nie było...
bardzo ciekawy wątek, że tak się wtrącę.Znalazłam fotki duchów, czy to fotomontaż czy nie, sama nie wiem
http://www.przerazacze.yoyo.pl/photogallery.php?album_id=1&rowstart=24
kolorwiatru   Pani władczyni imperatorka
24 marca 2010 20:57
Texas zdecydowanie 90 % to fotomontaż, reszta... trudno powiedzieć  ❓
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
24 marca 2010 21:03
też mi się tak wydaje.
dawajcie dawajcie te historie podoba mi się ten wątek  😜
ja mam chyba nudne życie  😵
Zu powiedziała bym tak samo ale wydaje mi się, że osoby, które to przeżyły jakoś się z tego powodu bardzo nie ucieszyły  👀
Prawda super to się czyta  😀 Ale przeżyć chyba bym nie chciała... a co najmniej połowy z nich  🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 marca 2010 21:09
3 lata temu w wypadku zginął mój kuzyn, bardzo przeżyłam jego śmierć. W nocy bałam się poruszać po mieszkaniu, chodziłam z zamkniętymi oczami, bo bałam się, że go zobaczę. Aż w końcu przyśnił mi się.. oczywiście w śnie bałam się, że go zobaczę i pojawił się mówiąc "kuzyneczka, Ty się nie bój".
Kilka dni przed moimi urodzinami siedziałam w nocy w parku z kolegą. Siedzimy, gadamy, cisza, nikogo nie ma i nagle mówię:
-Kurde, w moje urodziny wypadnie równo 3 miesiące jak Tomek nie żyje.
-Brakuje Ci go?
-Tak.

I nagle przez park rozległ się jakiś dziwny odgłos, pochodził zewsząd. Na początku miałam wrażenie jakby na beton upadła jakaś metalowa rura. I przez chwilę nie zwróciłam na to uwagi, ale dotarło do mnie, że w środku nocy to raczej nie możliwe.
Zapadła między nami krępująca cisza i nagle kolega wypalił
-Ty też to słyszałaś?
Myślałam, że tylko mnie to zaniepokoiło, ale dotarło do mnie, że ten dźwięk brzmiał jak zmutowany głos.
Zaraz w pośpiechu uciekliśmy do domów.
Na drugi dzień powiedziałam o tym mamie, ale byłam pewna, że mnie wyśmieje, jednak nie odezwała się słowem. Jak się później okazało podzieliła się tym ze swoją znajomą, która stwierdziła, że warto iść do kościoła się pomodlić.
Od tamtej pory jak tylko przyśni mi się Tomek lecę na cmentarz, ogólnie często go odwiedzam.

Ja ogólnie boję się takich rzeczy i nie lubię o tym mówić, bo to działa na moją wyobraźnię. Moja babcia przeżyła straszną rzecz, tzn dla mnie straszną.
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
24 marca 2010 21:14
kolorwiatru ja bym na prawdę psychicznie nie wytrzymała w takim domu... Uciekałabym jak najdalej. Ja z tych co w portki sikają jak w ciemnościach coś zaszeleści.
Podobno w Sławikowie (koło Raciborza) straszy na starym zamku. Nie powiem dokładnie kto (każda zjawa ma swoją nazwę). Szłyśmy tam PRAWIE o północy. Nie trafiłyśmy na ducha (ja mimo wszystko byłam pokichana). Za to jak miałyśmy wychodzić to z krzaków z rykiem wyskoczyli... chłopcy... Opowiadali o tych wszystkich dziwnych wydarzeniach co miały miejsce w ruinach tego zamku. Podobno czasami słychać tam płacz dziecka, czasami jakieś krzyki kogoś mordowanego, szczęki łańcuchów. Na zamek da się wejść (grozi zawaleniem a wszystkie antyki porozkradali chuligani), da się wejść też do jakiegoś przejścia podziemnego. Podobno tam jest niezły kosmos zwłaszcza w nocy... Chodzą tam chłopcy (jak są po używkach czy alkoholu) i mają tam niezłą zabawę, jednak mimo wszystko, te przejścia są miejscami zawalone (podobno) i tam już NA PRAWDĘ straszy.

kolorwiatru opowiadaj coś jeszcze. Podobają mi się te historie, chociaż ty na pewno chciałabyś je wyrzucić z pamięci.
A tak propo niewyjaśnionych sytuacji... Miałam kiedyś dziwną sytuację na lekcji przyrody.
kolega z klasy, którego bardzo nie lubię coś mi tam znów zrobił. Patrzyłam na niego a on na mnie coś gadał i się idiotycznie śmiał.
Spojrzałam mu w te śmiejące się oczy a mu zaczęły ciurkiem łzy lecieć  🤔 To nie jest normalne bo jakoś ze śmiechu nie umierał, żeby zacząć płakać a do tego nie aż tak  🤔wirek: . On umilkł i się przeraził i ja sama siebie przeraziłam  😲 Jedynym plusem jest to, że potem się mnie bał ale nadal nie wiem jak ja to zrobiłam
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
24 marca 2010 21:28
Mnie od zawsze fascynował Zamek w Książu.
Wiele opowieści już krąży w internecie o podziemnych tunelach, jamach czy magazynach.

Ciekawy wątek
[[a]]http://forumzn.katalogi.pl/tajemnice_Zamku_Ksi%C4%85%C5%BC-t5171.html[[a]]
Ja mam sporo takich historyjek 😉
Kiedy byłam mała, miałam sen, że moja prababcia się do mnie przytula przed jej domem. Tej samej nocy, co mi się to śniło,  umarła.
Mój kuzyn zginął kilkanaście lat temu. Parę lat temu śniło mi się, że spotkałam go gdzieś... a on mi mówił: "zostaw mnie". Opowiedziałam o tym śnie jego bratu, a on na to, że ten sam sen śni mu się przez te wszystkie lata po jego śmierci.
nigdzie nie jesteśmy pewni:
http://img329.imageshack.us/i/d111rn6.jpg/
🤔 Jak to nie jest fotomontaż to zaczynam wierzyć w zjawy  🤔
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
24 marca 2010 21:44
Alabamka, Toż to krasnoludki! 😁
Wszystko jedno  🤔 Tatuś mówił, że bajki kłamią  😤
cieciorka   kocioł bałkański
24 marca 2010 22:48
hanoverka, ja aktualnie siędzę po ciemku, bo w całym mieszkaniu nie ma prądu... 😁


to jakim cudem jesteś w internecie?


ja nie wierze w duchy, zjawy i tym podobne, ale uwielbiam takie historie. jak większość, w końcu to coś z dreszczykiem 😉

ze snami, dziwnymi kontaktami między bliskimi osobami, nawet zmarłymi jestem mniej sceptyczna. byłam, dopóki mnie nie spotkała niesamowita historia. brzmi naiwnie, ale dziś wierzę, że mózg nie jest w pełni wykorzystywany i poznany, takie rzeczy się dzieją.

mniej osobista historia, którą mogę się podzielić jest może mniej sensacyjna i nie mrozi krwi w żyłach ale według mnie jest ciekawa.

w minione wakacje spędziłam tydzien zjeżdżając na rowerze białowieski park narodowy. jak na rasową kociarę przystało, zatrzymuję się przy każdym napotkanym kocie.
dwa piękne ogony spotkałam przy dwóch, czy też trzech domkach na poboczu malutkiej wsi. była to kotka i kocur. gdy się zatrzymałam, kocur podbiegł do mnie, ale pogłaskać się nie dał. wyraźnie czegoś chciał. oglądając się za siebie zaprowadził mnie pod bramę sąsiedniego domu i zza furtki namawiał mnie bym weszła. nie mogłam rzecz jasna, ale kotu wyraźnie na tym zależało. szkoda mi było, że nie mogę spełnić jego prośby ale  się i chciałam odejść. kot szybko dobiegł go mnie, zaczął łapać mnie za nogi, aż się przestraszyłam. schyliłam się i wyciągnęłam rękę żeby go uspokoić i wybadać czy jest agresywny czy coś. kot delikatnie, tak by nie urazić ręki złapał mnie za rękawiczkę i ciągnął w stronę domu  😲 poczułam się naprawdę nieswojo. nic nie mogłam zrobić, odjechałam.
dwa, może trzy dni później dowiedziałam się (przejeżdżałam tamtędy znowu i zagadałam sąsiadów od kotki), że pani kocura, starsza kobieta trafiła do szpitala... tak mnie to zbiło z pantałyku, że nie zapytałam kiedy.

kot mógł być głodny, stęskniony, zmęczony... ale polować wiejskie koty potrafią, prześpią się na sianie, a sąsiadka gromadkę swoich kotów (jeden tak się do mnie łasił że aż spadł z ławy), psów i kur dokarmiała obficie więc bez problemu mógł coś uszczknąć.
słyszy się przecież dużo, że zwierzęta ratują ludzi, wyczuwają choroby i tak dalej. ja do dziś jestem pod wrażeniem tej historii.
do dziś mnie również niezmiennie wzrusza spotkana kiedyś babulinka, połamana w krzyżu, ledwo idąca, a przy niej kot. pilnujący, nie odchodzący, zawsze gdy dystans między nimi się zwiększał kot przystawał, oglądał się i czekał.
prawdę mówiąc od strachów wolę historie o zwierzętach 🙂 może to nie na temat, ale chciałam się tym z wami podzielić 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się