Weterynarze- opinie o wetach, do kogo w potrzebie

efeemeryda   no fate but what we make.
19 sierpnia 2018 11:44
Mi się odechciało po pierwszych praktykach... większość końskich znajomych ze studiów siedzi za granica, niestety  🙄 🙁
Ja mam chyba ogromne szczęście do mojego weta. 7 lat konia mi ogarnia, zawsze pod telefonem gdyby działo się coś poważnego (nie jestem panikarą nie nękam jej o byle pierdoły). Zadzwonilam w piątek że koń lekko kulawy, najprawdopodobniej po kowalu. Powiedziała że jest u rodziny niedaleko na chrzcinach żebym podjechała w niedziele po leki. Nigdy nie byl to problem. Koń po naderwaniu 2 lata temu, dzwoniła pytała, przyjeżdżała na kontrol z Warszawy do jednego konia. Fajnie mieć poczucie, że jest ktoś taki i  w razie w pomoże.
Kochani... Kogo gdzie najlepiej polecacie żeby uratować klacz z rozcieta rozwalona pochewka w tylnej nodze...
Echelon chyba najlepiej zawieźć do kliniki.
Gillian   four letter word
19 sierpnia 2018 20:33
Totalnie lepiej!
Czy klinika w Tyńcu pod Wrocławiem jeszcze istnieje i działa?
gosiaopti to kwestia ceny, myślisz ze ile by to miało kosztować na miesiąc - 1000zł? Zastanów się jaka kwota jest adekwatna, a potem odpowiedz sobie na pytanie dlaczego to tak nie działa w przypadku pojedynczych zwierząt.


ale już w przypadku stajni na 20 koni, mogłoby to mieć sens.
Tylko teraz ludzie szukają takiej pracy, żeby się nie narobić, a dobrze zarobić - i to nie dotyczy tylko wetów, ale ogólnie...
No cóż przyjdzie zostać znachorem i samemu leczyć z pomocą internetu 🙁
Dzisiaj klacz jedzie... Wróciła w końcu p. KALISIAK... Okazuje się, że jest gorzej niz myśleliśmy... Będę się modlić żeby to uratowali...
Przy okazji jakby ktoś tam chciał...
https://zrzutka.pl/pfe59f
efeemeryda   no fate but what we make.
20 sierpnia 2018 08:24
gosiaopti dobra to za jaką cene nawet przy 20stu koniach lekarz powinien pójść na taki układ ?

Nie no faktycznie praca w ludzkich godzinach i czas dla rodziny to zbrodnia i lenistwo...
Jak byłam na studiach to zarywałam nocki w klinice dla koni, byłam na każde wezwanie z jednego zabiegu na drugi, a potem na zajęcia, przecież egzaminy trzeba było zdać. I wiesz co ? teraz mi się serio nie chce, ludzie mnie skutecznie wyleczyli z takiego podejścia, poza tym życie mam jedno i nie zamierzam spędzić go w samochodzie jeżdżąc od stajni do stajni, a potem wyczytać, że nie mam sumienia, bo gdzieś tam nie pojechałam bo miałam urlop.
Zjadło mi post 🙁

w dużym skrócie: jako wet miewam ciężkie dni. Kilka tygodni temu zarwałam nockę z nd na pon, z pon na wt nie spałam wcale, w środę spałam aż trzy godziny i trzy za dnia. Połowa wezwań nocnych / późńych/ wczesncyh to była kolka która nie była kolką, koń po prostu grzebie nogą w ziemi gdy nie ma kolegi obok ( przeniesiony koń o kilka boksów), właściciel nie chciał mi zapłacić za wizytę. Szycie rany u konia do której jechałam pona 80km żeby zobaczyć obtartego konia od popręgu, właścicielka też nie chciała mi zapłacić za wizytę ani dojazd i wręcz darła się na mnie. Poród od krowy w nocy - właściciel nie chciał mi zapłacić bo twierdzi ze 10 min dojadu to jest skandal i zdechło mu cielę (cielę było zimne i zielone czyli zdechło jakiś czas wcześniej, a ja nie jeżdże do krów, a że sąsiad domu rodzinnego to tego...).

Właściciele bardzo skutecznie Nas zniechęcają albo brakiem płatności, albo problemami z płatnością albo z nieposzanowaniem czasu. Hit z tej niedzieli: "moja klacz strasznie kuleje, chodzi na trzech nogach, bardzo prosze o pilny przyjazd NATYCHMIAST". Po wyciągnięciu przeze kamienia z rowka strzałkowego koń ozdrowiał. Właściciel przez telefon twerdził że wszystko sprawdzał..

Jak ja jadę na urlop to kieruję do innego lekarza - moi klienci nie wrócili do mnie po ostatnim urlopie. Dlaczego? Bo mój kolega po fachu nagadał im o mnie niestworzone rzeczy, w tym do właściciela pensjonatu gdzie trzymam konia. NIe uwierzył i mocno się wkurzył, a wszystko mi przekazał.

Ciężko się dogadać z innymi lekarzami bo oni tego NIE CHCĄ.

Ja telefon odbieram zawsze, nie zawsze mogę pomóc, ale odbieram lub oddzwaniam.

Każdy medal ma dwie strony. Po 40h na nogach ciężko mi wytłumaczyć klientce, dlaczego musze przełożyć robienie zębów, bo nie mam siły po prostu. Tak zwyczajnie.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 sierpnia 2018 09:03
aien  :kwiatek:
dlatego jasno trzeba stawiać granicę, gdzie praca, gdzie dom i zachowywać równowagę, inaczej można oszaleć i po kilku latach być wrakiem, a nie lekarzem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 sierpnia 2018 09:11
efeemeryda, jak to? Trzeba jezdzic co noc, bo inaczej nie masz sumienia i jestes strasznym człowiekiem 😀 i na revolcie bedą o Tobie zle pisać 😀

aien, a to moje ulubione historie, jak ludzie twierdzą, ze nie zapłacą, bo duperela.
Strzyga problemy z płatnością niestety nie należą do rzadkości w Naszym zawodzie. Nikt nie rozumie np dlaczego wizyta o 23 w poniedziałek kosztuje x 2, i w ogóle dlaczego ona płaci, BO PANI NIC NIE ZROBIŁA. Ano zrobiła, dała zalecenia odnośnie obtarcia , dojechała i zbadała konia. Krótko jestem w zawodzie, raptem kilka lat i sobie takich klientów bardzo skrupulatnie opisuje w telefonie.

Mam też taką listę "nie odbierać". Do takiej listy należy Pan, który kupuje leki od weta od świń, i do mnie dzwonił by podać dawkowanie np o 1 w nocy, bo koń kolkuje. Tylko on nie wie co to za lek, bo etykieta zdarta, taki przezroczysty. Zaproponowałam że przyjadę bo to niedaleko. Obrzucił mnie błotem. Dzwonił jeszcze o 2 i 4. Musiałam zablokować ocenianie na fb bo ten pan i jego wszyscy znajomi wjebali mi jedną gwiazdkę (było ich ponad setka),, bo nie udzieliłam pomocy koniowi..

Podejrzewam , że niejeden wet ma takie historie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 sierpnia 2018 09:28
aien, mi by sie naprawdę nie chciało wstawać do pracy o 2 w nocy. Nawet za podwójną stawkę. A niepłacenie uwazam po prostu za cos tak samego jak kradzież w sklepie.
efeemeryda tymi "nagłymi sprawami" przecież nie każdy wet się zajmuje. Jak się nie ma serca do tego i chce się robić tylko planowane i rutynowe rzeczy, to przecież też można - kwestia wyboru specjalizacji (i stażu pracy...)
Do kolek i tym podobnych ostrych przypadków, gdzie liczą się godziny, trzeba mieć powołanie i zacięcie. I takich wetów jest zwyczajnie za mało.
A w kwestii płatności terminal nie jest już na szczęście tak niedostępny (drogi) jak kiedyś. Myślę, że już to rozwiązałoby wiele problemów, nie tylko weterynarzy - fizjoterapeutów, kowali czy trenerów również. Jeśli klienci mówią prosto w oczy, że nie zapłacą tak czy siak... nie wiem, kogo stać na to, żeby trafiać na czarną listę u kolejnych wetów. Współczuję rewiru aien, jeśli dla Ciebie to chleb powszedni.
Generalnie tak już w życiu jest, i to w wielu dziedzinach, że im bardziej się człowiek stara i pomaga, tym mocniej dostaje po tyłku. I o dziwo jak się zaczyna podchodzić ostrzej do klientów i stawiać granice, szanują Ciebie bardziej.
No i na litość boską, stwierdzić, czy koń MA rzeczywiście kolkę, powinien umieć każdy właściciel konia, a przynajmniej każdy właściciel stajni...
Dlatego to, co pisałam wcześniej 😉 Szanuj swojego weta, koniarzu!
Moi wiedzą, że jak sprawa jest pilna, to jest pilna.
Jak jakaś lekka kulawizna, pierdoła, to czekam jak wet będzie miał czas.
Gdy dostaje większy rachunek, bo droższe leki, badania, wizyta weekendowa, szczerze dziękuję za pomoc i nie neguję jego wysokości.

aien, mi by sie naprawdę nie chciało wstawać do pracy o 2 w nocy.

Ale niestety czasami z końmi najgorsze rzeczy dzieją się wieczorami/w nocy.
Wydaje mi się, a przynajmniej na to liczę, że wet odbierający telefon o tej godzinie od swoich "porządnych" klientów nie będzie jednak miał większych oporów na wizytę.

efeemeryda   no fate but what we make.
20 sierpnia 2018 09:37
Strzyga  :kwiatek:


takich "kwiatków" z niepłaceniem, pretensjami i obsmarowywaniem w necie, można by wywlekać w nieskończoność.
Odezwałam się generalnie tylko po to, żeby może chociaż część zwróciła uwage na drugą stronę medalu.

lilid powinien ale co z tego ?
poza tym naprawdę kwestia wyboru ? czy potem się jest obsmarowywanym, że się nie chciało jechać albo sie nie odbiera telefonu po godzinach pracy.


Znam ze swojego środowiska, fatalny w skutkach przypadek kolki - klacz zeszła z pastwiska z objawami, telefon do lekarza, jechać musi dojechać mija godzina, półtorej, przyjeżdża stwierdza skręt, każe jechać na klinike, jadą, została natychmiast niemalże otworzona - niestety mineło za dużo czasu, martwica była na tyle duża, że nie miała szans na przeżycie, została uśpiona na stole.
a wiecie co ? Gdyby bez czekania na lekarza pojechali od razu to duża szansa, żeby się udało ją uratować, młoda silna kobyła...
efeemeryda tak, to jest kwestia wyboru w dużym stopniu. Jest wielu wetów, którzy do kolek w ogóle nie jeżdżą, tym najstarszym stażem często nie chce się już w ogóle pracować w terenie - mają stałe miejsca, gdzie bywają regularnie, resztę każą wieźć do siebie.
Owszem, potrzeba już jakiegoś stażu pracy i skuteczności, by sobie pozwolić na stawianie tym podobnych warunków. Niemniej nie śmiałabym obsmarować weta ortopedę za to, że dodzwonienie się do niego trwało 2 dni, a ściągnięcie do stajni 2 miesiące. Może źle mi się wydaje, ale mimo wszystko ciągle podaż wetów jest mniejsza niż popyt.
Ja wetów bardzo szanuję, z wyjątkiem tych zwyczajnie kiepskich - tych również nie obsmaruję, zwyczajnie ich ponownie nie wezwę. Jest mi cholernie przykro, że tylu młodych ludzi świeżo po studiach wypala się po kilku latach stażu pracy, jak opisujecie. Was jest nadal w Polsce za mało...
Miałem się nie odzywać, bo temat odżywa co jakiś czas i nic z tego nie wynika. Ale może komuś będzie łatwiej zrozumieć nasz punkt widzenia.

Ja telefon odbieram zawsze, nie zawsze mogę pomóc, ale odbieram lub oddzwaniam.

Ja staram się nie odbierać. Niekiedy, szczególnie w sytuacjach dla was bardzo stresowych, trudno jest wytłumaczyć, że nie przyjadę, bo np. właśnie wypiłem piwo. Banał, ale do samochodu nie wsiądę (moi stali klienci przy każdej kolce słyszą, żeby dzwonić przy pierwszych objawach, żebym w międzyczasie tego piwa nie wypił 😉 albo nie odjechał 100km w drugą stronę). Trudno jest też wytłumaczyć żonie, dlaczego pół dnia długo wyczekiwanego urlopu chodzę wkur.... bo mi w drugim końcu Europy koń kolkuje.
Pamiętajcie też, że dla nas weterynaria to praca. To co dla was jest „weterynarią z prawdziwym powołaniem” w innych branżach określa się pracoholizmem, zdarza się, że ludzie tracą przez to zdrowie albo rodziny.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 sierpnia 2018 10:00
lilid no widzisz Tobie by nie przyszło... niestety wielu przychodzi.
Mi też jest przykro bo szłam na te studia z pasji, myślałam, że mam powołanie, dalej kocham zwierzątka, ale jakbym miała się martwić każdym o które właściciel nie dba, nie stosuje się do zaleceń, a potem płacze nad eutanazja, która jest konsekwencją jego własnych zaniedbań to dawno by mnie w psychiatryku zamknęli.
Jest mi cholernie przykro, że tylu młodych ludzi świeżo po studiach wypala się po kilku latach stażu pracy, jak opisujecie. Was jest nadal w Polsce za mało...

Swego czasu miałam kilka koleżanek ze stajni, które poszły na weterynarie (do różnych miast, różne roczniki). Oczywiście z myślą o koniach.
Wszystko wyglądało pięknie, miały już prawie wszystko zaplanowane. I bach, skończyły na leczeniu małych zwierząt.
Kontakt z nimi niestety mi się urwał, ale zawsze mnie zastanawiało, co się stało, że każda z nich zmieniła swoje plany.
Z kim konsultowac plecy - Warszawa i okolice? 20 letni koń z kissing spine. Jeden wet już go spisał na straty, chciałabym drugiej opinii czy walczyć czy łąki.
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
20 sierpnia 2018 10:31
Ja rozumiem Was, lekarzy. Chcecie mieć wolne, chcecie urlop czy nawet zwyczajnie chcecie sie napić wieczorem piwa. Nawet wet mi kiedyś opowiadał, że takie "nagle" przypadki bywają czasem. Że ktoś późnym wieczorem w niedziele dzwoni, że dzieje się.coś strasznego a na miejscu okazuje się że to gruda czy inna rzecz która moze czekać nawet i pare dni. Jednak moj wet sam.mi powiedział, że mając konia 13 lat znam go na tyle, że jak mówię że dzieje się coś złego to stara się przyjechać lub wysyła kogoś innego. Sam mówił, że ma pacjentów specjalnej troski i nigdy nie lekceważy ich objawów.
Inny wet jechał do nas późnym wieczorem w -18 stopniowym mrozie. Było mi Pani doktor żal, było mi wstyd ale jak sama mówi takiej wdzięczności nigdy nie spotkała. Ja płakałam , mama płakała i dziekowałyśmy chyba 1000 razy.
I nie wyobrażam sobie nie zapłacić weterynarzowi, za to co zrobili w ostatnim czasie dla mojego konia nie da się wycenić. Za zrozumienie, spokój, opanowanie, tłumaczenia mi, za wieczorne telefony (sam.nasz wet dzwonił czy wszystko ok) i za wsparcie. Za tekst że zrobi wszystko żeby nie trzeba było jej uśpić, bo widzi po niej chęć do życia.
Mając starszego schorowanego konia weterynarz jest dla mnie niczym Bóg, którego szanuje na tyle że przenigdy nie dzwonie w byle jakiej sprawie. Jak dzwonie to znaczy że jestem bezradna i nie umiem sama pomóc. I uwierzcie, przy ostatniej kolce miałam też załatwiony w razie czego transport do kliniki, na wypadek gdyby wet za długo jechał (miał wtedy do nas kawałek) ale była to ostateczność bo myśle że zajechalibyśmy połamani.

I łzy mi teraz lecą na myśl, że są ludzie "pasujący" podejście lekarzy. Że mogą mi kiedyś odmówić pomocy wrzucając do worka z innymi panikarami lub tymi co nie płacą 🙁
Bo nie wiedzieć czemu te konie są jakieś potwornie niewdzięczne, a konkretnie ich właściciele. Różnica między właścicielami psów/kotów, a właścicielami koni wynika chyba z różnic w rzędzie wielkości rachunków za ratowanie tych małych i tych dużych. Niby życie nie ma ceny, ale jakby sobie porachować koszt często własnej niekompetencji w przypadku tych drugich, to nagle uczucia zjeżdżają na dalszy plan...
Każdy z poczuciem misji prędzej czy później albo zmienia podejście, albo profesję, nie tylko wetów to dotyczy niestety... fizjo, trenerów i jeźdźców nierzadko również.
Chciałam zostać fizjoterapeutą, ale w połowie studium zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno. Niby wszyscy stawiają dobro zwierzęcia na pierwszym miejscu, niby dla każdego pewne kwestie dotyczące warunków utrzymania i treningu są oczywiste, ale jak zostawisz listę problemów do rozwiązania, to może jedna osoba na 3 się tą listą przejmie, a druga się wręcz śmiertelnie obrazi.

Jak już ktoś się za takie usługi bierze, bez opracowania sztywnych zasad higieny własnej pracy ani rusz. A że obsmarują Cię w necie - cóż, takie mamy czasy. Na szczęście kultura anonimowości w sieci dobiegła końca, rozmowy można nagrywać, wizyty dokumentować, paragraf na pomówienia też jest. W dzisiejszych czasach bez twardej dupy nie zrobisz kariery w żadnej dziedzinie  🙁
Ja telefon odbieram zawsze, nie zawsze mogę pomóc, ale odbieram lub oddzwaniam.

Ja staram się nie odbierać. Niekiedy, szczególnie w sytuacjach dla was bardzo stresowych, trudno jest wytłumaczyć, że nie przyjadę, bo np. właśnie wypiłem piwo.

ogurek, ale zdajesz sobie sprawę, że przez telefon też można pomóc? Choćby skierować do innego lekweta, czy od razu do kliniki (tętno ponad 80, totalna cisza w brzuchu, itp.) Coraz częściej się przekonuję, że nawet właściciele stajni nie znają takich podstaw, czasem można im pomóc wiedzą, uspokoić, nakierować jakoś...
Przy czym sama szanuję wolny czas lekwetów i nie wydzwaniam w niedzielę o 8 rano aby się umówić na szczepienie. Pewnie dlatego generalnie się dodzwaniam...
8 rano w niedziele to luz 😀 gorzej jest w niedzielę w nocy o odrobaczenie, albo bo źrebaczek ma łysą dupkę od biegunki 😀
Ja jestem "normalnym" klientem i mam spis wetów i zawsze ktoś przyjedzie. Kasę mam zawsze "mniej więcej", zazwyczaj więcej. Na 10 lat posiadania konia, a później dwóch, w tym często kolkującego raz mi się zdarzyło, że nie miałam pełnej sumy (brakowało mi 50 zł, ale powiedziałam, ze mogę zapłacić od ręki kartą, bądź podjechać do kliniki uregulować płatność zaraz za wetem). Ale, że nas znał, to powiedział, że na spokojnie przy następnej wizycie, która już była na spokojnie umówiona (kontrola).
Kilka razy zdarzyło mi się wręcz wciskać wetowi większą sumę, bo moim zdaniem wziął za mało (noc albo święto), żaden nie przyjął.
Ale, żeby ułatwić wetom życie poszłam na tech. weta. Nie jest to kierunek moich zainteresowań, ale zwyczajnie głupio mi po raz kolejny dzwonić w święto/noc (zazwyczaj wtedy koń kolkuje) do wetów.
Inna sprawa, że też świecę oczami, jak mi któryś wet z kolei mówi, że dla konia siano/pastwisko non stop to podstawa, a jakby miał siano w siatce to ideał. A ja jeszcze takiej stajni nie znalazłam. Każdy pokiwał głową, zrozumiał sytuację, kazał przetrwać jeszcze kilka miesięcy i będzie lepiej.
Czy klinika w Tyńcu pod Wrocławiem jeszcze istnieje i działa?


jest w Rudzie Żmigrodzkiej
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
20 sierpnia 2018 13:37
Z kim konsultowac plecy - Warszawa i okolice? 20 letni koń z kissing spine. Jeden wet już go spisał na straty, chciałabym drugiej opinii czy walczyć czy łąki.


Dr Olga Kalisiak, dr Kasia Żukiewiecz (jak złapiesz ją w Polsce).
A co powiecie na temat proponowania nowych metod leczenia za grube tysiaki przez setów, nowości które dopiero wchodzą.Znam kilka przypadków ze wet zaoferował drogie leczenie które nic nie dało.Czy nie powinno tak być ze jeśli wet jest przekonany do tak drogiej terapi to płatna powinna być jak będą wyniki.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się