Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Oh tak. Zapomniałam dopisać, że również przejazd ten zaowocował flakiem ze strony, gdzie urwało się to "coś". W nic nie uderzyłam, o nic raczej nie zahaczyłam, bo bym poczuła. Nie mam pojęcia o co chodzi, mam dość wiecznego pecha.
Nie ma prądu, wyłączyli jakoś przed 13, miał być o 15:15, o 15 sprawdzam komunikaty i co? Planowane przywrócenie o 19:15! Laptop już padł, pomijam że nie ma neta, tylko to co na telefonie, a ja mam tyle rzeczy do zrobienia na uczelnię 🙁 a z kolei boję się wyjść z mieszkania, bo jestem sama a jak ktoś z sąsiadów zamknie wejście do bloku a o tej 19 prądu nie przywrócą to już nie wejdę-domofon też nie działa, a klucz od klatki wchodzi tylko od środka 🤔wirek:
Może warto wywiesić kartkę, żeby nie zamykać drzwi, bo domofony nie działają?
lazuryt00, jestem w mieszkaniu, otworzyłam, przyblokowałam w razie gdyby ktoś chciał wejść i powiesiłam kartkę-i tak ktoś zamknął 😵
🍴 W takim razie tylko się modlić, że szybciej prąd oddadzą...
To jest jakaś magia, napisałam tutaj i stwierdziłam, że no trudno, idę uczyć się do pracy, najwyżej się prześpię dzisiaj w nowym mieszkaniu na dennym materacu jeśli tego prądu miałoby nie być, bo tam przynajmniej wejdę. Spakowałam lapka, ubieram buty, nagle prąd wraca 😂 a nie było bite 4,5h, gdybym wiedziała, że to tak działa, to "wyszłabym" już te 3h temu 😁 Chyba tak los chciał, żebym nie miała się o co wkurzać, wyczerpałam limity najwyraźniej 😀
U nas nie ma gazu. Od 4 dni. Co 2 dzień pojawia się kolejna kartka od administracji osiedla, że nie wiadomo kiedy usuną awarię, ale przewidują jeszcze 14 dni... Ja sobie radzę. Mam czajnik na prąd i piekarnik elektryczny - jakoś tam ogarniam. Ale 80% naszych bloków to mocno starsi ludzie - piekarniki mają gazowe a czajniki takie zwykłe, też na gaz 🙁. Sąsiadce wnuki przywożą ciepłe posiłki bo na małej grzałce to sobie może wodę ugotować raczej a nie obiad. No jest ciekawie...
U nas nie ma gazu. Od 4 dni. Co 2 dzień pojawia się kolejna kartka od administracji osiedla, że nie wiadomo kiedy usuną awarię, ale przewidują jeszcze 14 dni... Ja sobie radzę. Mam czajnik na prąd i piekarnik elektryczny - jakoś tam ogarniam. Ale 80% naszych bloków to mocno starsi ludzie - piekarniki mają gazowe a czajniki takie zwykłe, też na gaz 🙁. Sąsiadce wnuki przywożą ciepłe posiłki bo na małej grzałce to sobie może wodę ugotować raczej a nie obiad. No jest ciekawie...

czyżby okolice Nowego Dworu? 🙂
Tak, Nowy Dwór. Prądu nie ma od "przed-długim-weekendem", a może to potrwać do 15-go czerwca. Gotuję wodę na herbatę w mikrofalówce  🤣 , bo nie mam czajnika elektrycznego. W ten sam sposób ugotowałam sobie gnocchi  😁
Wczoraj pożyczyłam sobie od brata jeden palnik na prąd, bo przecież bób się zaczął  😡
Tak, Nowy Dwór. Prądu nie ma od "przed-długim-weekendem", a może to potrwać do 15-go czerwca. Gotuję wodę na herbatę w mikrofalówce  🤣 , bo nie mam czajnika elektrycznego. W ten sam sposób ugotowałam sobie gnocchi  😁
Wczoraj pożyczyłam sobie od brata jeden palnik na prąd, bo przecież bób się zaczął  😡

mieszkam w okolicy i u nas jest od 4 czerwca, na szczęście na długi weekend uciekłam do domu i wróciłam właśnie 4, więc byłam uratowana 😁
Wkurzają mnie dzieci nie rozumiejące słowa "prywatność" i opisujące problemy dzierżawionych koni w asyście jakiś dram na fejsach.  😵
Facella   Dawna re-volto wróć!
10 czerwca 2018 21:24
A ja w ogóle nie ogarniam, jak niektórzy całe swoje życie wywlekają na fejsa. Można się dowiedzieć, co zjedli na śniadanie, ile km potem przebiegli, żeby je spalić, jakie popełnili wykroczenie za kierownicą, że nowe buty ich obtarły na pięcie, a pies ma biegunkę. Do każdej sytuacji dołączone zdjęcie ją dokumentujące + selfie. Non stop ta sama mina, ta sama znudzona twarz. Wszyscy mogą sprawdzić, co tacy ludzie trzymają w garażu, jak wielki mają telewizor w salonie, ile kasy wydali na komputer i w jakie dni dom stoi pusty. Można by od razu dać zdjęcie zamków, żeby złodziejom jeszcze bardziej ułatwić. Wszystkie te posty oczywiście publicznie. Po co to? Czy ja czegoś nie kumam? Rozumiem, że można pochwalić się fajnym urlopem, ale czy to trzeba 20 postów dziennie? Przejrzałam na szybko swojego walla. Nie znajdzie się tam informacji o mojej pracy, miejscu zamieszkania czy statusie związku. Od kwietnia nie wstawiłam nic, co dotyczy prywatnie mnie, a i ten post był dla grupy najbliższych znajomych, nie publiczny. Cała reszta to jakieś udostępnienia z fanpage'y. Naprawdę aż tak brakuje ludziom atencji, że muszą się dzielić najprywatniejszymi sprawami?
Edit: w sumie to się to nadaje bardziej do "Nie ogarniam", bo mnie to w żaden sposób nie wkurza...
espana, borkowa., Zemska w okolicy społem ponoć włączona. U nas dalej nie ma. Jutro jadę do biura pożyczyć małą kuchenkę indukcyjną. Mam dość. Chce mi się jajecznicy!!!! I przewiduję że o 7 rano 15-ego wywieszą kartki, że nie ma do 30-tego...
Facella, po prostu dla niektórych takie sprawy jakie wymieniłaś to nie są wielkie tajemnice. Chyba nie wszystkim chodzi o "atencję" w takim negatywnym rozumienia tego słowa. Ot, utrzymywanie kontaktu z innymi. Sfera prywatności, odczucie co jest "intymne" to bardzo subiektywne kwestie.
Sama nie mam potrzeby wstawiania co rusz jakiś fotek (w ogóle robię ich wybitnie mało jak na dzisiejsze czasy), ale np. gdy się rozchoruję to często o tym napiszę na fb - po prostu traktuję to jako kanał komunikacji ze światem i sygnał "nie ma mnie w pracy, nie odbieram telefonów".
Ale nie odbieram negatywnie tego gdy ktoś wstawia dużo fotek czy opisów ze swojej codzienności.
Facella   Dawna re-volto wróć!
10 czerwca 2018 22:43
Gdyby ktoś jeszcze na te posty reagował, to rozumiem. Ale reakcji jest zero, a nowe posty nadal się pojawiają. No nie kumam i tyle. Ludzie sobie nawet nie zdają sprawy co mogą sobie na głowę ściągnąć w ten sposób. Dla mnie to po prostu niedbałość o własne bezpieczeństwo. Ciebie rozumiem - informujesz, że jesteś chora, najłatwiej to zrobić przez fejsa. Ja jak wiem, że np. będę bez telefonu przez jakiś czas, to też robię taki post. Ale to zupełnie inna sytuacja niż to, co mam na myśli. Bo sprawy wrzucane na fejsa przez takie osoby nie są jakieś kluczowe dla ich znajomych, ale znacznie obnażają ich samych. Mnie to akurat nie obchodzi, ale jest mnóstwo oszustów, krętaczy czy zwykłych zawistnych ludzi. Nie rozumiem po co się na własne życzenie narażać. Co ciekawe nie obserwuję tego u znajomych w moim "szczylowym" przedziale wiekowym, a u dorosłych osób, które już dawno mają pozakładane rodziny itd.
Starsze pokolenia mają znacząco większe poczucie bezpieczeństwa i/lub ufności.
A, w pewnym sensie, podejście do fejsa jest podobne jak do innych, realnych relacji międzyludzkich.
Jedni bardzo łatwo nawiązują znajomości, płytkie, głębsze, liczne, inni podchodzą do sprawy z ogromną rezerwą.
Cóż, każda relacja łączy się z zagrożeniem, bo jednak trzeba się jakoś odkryć.
Przegięcie w żadną stronę nie jest zdrowe.
Ani naiwny ekshibicjonizm, ani, równie naiwne, liczenie na relacje, gdy jest się cały czas za gardą.

Ogólnie - fejs by nie odniósł takiego sukcesu, gdyby nie powszechna ludzka samotność, także wśród wielu "bliskich".
wkurza mnie "monitoring  i nasłuch non stop". czy ludzie nie potrafią już żyć własnym życiem i nie włazić buciorami w cudze...
Okej, mam dość. Dość patrzenia i słuchania od innych ludzi o dwóch, za przeproszeniem debilach, którzy robią sobie wycieczki konne po mieście. Zwróciłabym im uwagę, opieprzyła, ale niestety nie było mi to dane, gdyż minęli mnie galopem jadąc środkiem ulicy. Asfaltową ulicą. W środku miasta. Bez kasków, żadnych odblasków, na bosych koniach. Oliwy do ognia dodaje fakt, że ja konie znam, pracowałam z nimi i serce mi się kraja, że tak fajne konie skończyły w taki sposób. U totalnych laików, którzy nie znają podstawowych potrzeb konia. Chcialam dzisiaj po tej sytuacji zadzwonić na policję, ale nawet nie wiem, czy byłby sens. Serce mnie boli okropnie, kiedy je widzę, bo nawet jeżeli w danym momencie krzywda im się nie dzieje, wiem gdzie stoją i w jakich warunkach. Chyba powiadomię TOZ o tym, milczałam zdecydowanie za długo.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
16 czerwca 2018 18:52
Wkurza mnie podejście ludzi do studiów. Na pierwszym i drugim roku narzekali, że po co nam taki czy inny przedmiot (hodowla koni, genetyka itp.). Teraz też źle, bo (szczególnie jednej osobie) przeszkadzało, że jak zmieniła pracę to nie ma możliwości być na zajęciach przed godziną 16. Inni dwaj na zajęciach są sporadycznie (powinnni być skreśleni), ale pójdą, zagadają i wszystko załatwią na swoją korzyść. I jeszcze ocenę dostaną lepszą.
Teraz mamy odbyć praktyki. Nie udało mi się znaleźć miejsca, gdzie przy okazji bym zarabiała na studia więc zaraz po egzaminach jadę w miejsce, gdzie rozwinę swoje zainteresowania (skoro nie zarobię, to chociaż doświadczenia nabiorę). I co słyszę od większości grupy? Że po co jadę na praktyki, że mogłam sobie załatwić zaliczenie zamiast tracić czas na nie, że mogłam pójść tu i tu (bo nie musiałabym się nawet pokazywać ,,opiekunowi praktyk"😉.
Kurczę, po cho**** iść na studia, skoro nic nie chcą robić? Ani chodzić na zajęcia, ani się uczyć, ani odbyć praktykę (pomijam osoby pracujące w branży) i fajnie, jak przy zaliczeniach typu prezentacje, projekty mogą przyjść na gotowe.
Dementek smutna prawda. A potem mamy chirurgów co wycinają nerkę zamiast wątroby czy wetów co nie rozróżniają krowy od byka. Ludzie dawno zapomnieli, że nie każdy musi mieć wykształcenie wyższe, a również, że sam "papier" papu im nie da. Życie zweryfikuje cwaniaków.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
17 czerwca 2018 09:50
michelle1992- weź, w grupie (zootechnia)  jest osoba, która pierwszy raz była w gospodarstwie, gdy na zajęciach pojechaliśmy. Ekscytowała się, gdy na ćwiczeniach poszliśmy do koni lub owiec (,,fajnie! Koniki!"😉.  Miała iść na medycynę, ale ,,nie chciało jej się uczyć, a że chce zrobić doktorat z biochemii, wybrała zootechnikę".
Przepisała się na zaoczne i bulwers, bo zajęcia w piątek- mogła pójść na uczelnię, gdzie zjazdy są tylko sobota-niedziela.
Dementek, michelle1992, nie chcę was martwić, ale takie postawy płyną właśnie z wyciągania wniosków, co życie weryfikuje.
A idealizm, obowiązkowość, praca za friko - zupełnie nie popłacają.
Ponieważ w przyrodzie rządzą prawa oszczędzania energii, bo ta ulega rozpraszaniu.
Jeśli Y można mieć przy wysiłku X - to tak trzeba, to jest rozsądne, a nie wysiłek X+1.
Po prostu system powinien wykluczać/usuwać przeginających z obijaniem się.
Nie robi tego (system) i w ten sposób studia są warte tyle, ile wiedza największego lesera.
Tzn. zawsze są tyle warte, i nie tylko studia, każdy system jest tyle wart co jego najsłabsze ogniwo.
No, w każdym razie nie należy liczyć, że ktokolwiek i cokolwiek w życiu będzie premiować gorliwość, bo nie.
(...)
No, w każdym razie nie należy liczyć, że ktokolwiek i cokolwiek w życiu będzie premiować gorliwość, bo nie.


Amen. Też mnie to wkurzało na studiach. Ja chodziłam i miałam ocenę X, a ktoś inny nie chodził, ale był milusi i miał gadane, więc dostał taką samą ocenę.
wkurzają mnie sklepy internetowe. i nie jest to sytuacja odosobniona. zamawiam przedmiot, który jest dostęny (ba, nawet co do sztuki na magazynie podane). wpłacam należność i co. po jakimś czasie (dzień, dwa...) dostaję maila, że nie ma tego co chcę, ale mogą wysłać coś innego (ba, czasem o ładną kwotę droższe.... jak dopłace). i irytuje mnie to bardzo, bo cżłowiek się naszuka, żeby znaleźć dokładnie to czego potrzebuje. cieszy się i zamawia, bo mają na stanie (no jest napisane jak byk). z tu zonk. i jeszcze próbują wcisnąć coś innego i na dokładke droższego.  👿 i nie wierzę w jakieś błędy systemu czy czegoś tam.
Za to dla mnie, jak ktoś ma wiedzę i sobie radzi, to powinien być za to oceniany, a nie za obecność. Są obecni i słuchający, są obecni i śpiący 😉 Bycie na zajęciach nie gwarantuje wiedzy.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 czerwca 2018 07:05
Achaja, czy kiedykolwiek ktokolwiek w dalszym zyciu poza studiami sprawdzał Twoje oceny?
emptyline   Big Milk Straciatella
18 czerwca 2018 07:06
keirashara, zgodzę się. Ja też często na zajęciach nie byłam, ale do testów byłam bardzo dobrze przygotowana. A już jeśli chodzi o projekty to tym bardziej. Słabe jest natomiast ugadywanie i z tym się zgadzam.
Strzyga, tak się składa, że owszem 😉

Nie wiem, na ile sprawiedliwy jest fakt, że np. na przygotowanie się do kolokwium delikwent miał teoretycznie więcej czasu niż ja, a jest oceniany identycznie. Albo oddawał projekty hurtowo dużo po czasie, kiedy ja przygotowywałam je na podany termin.
Achaja, - ale tu nikt nie mówił o przekraczaniu terminów, a o ocenach za obecność. Dla mnie, jak przychodzisz na test w terminie i go piszesz dobrze, bo masz wiedzę, czy robisz projekt dobrze i w terminie, bo potrafisz, to za to powinna być dobra ocena, niezależna od frekwencji.
No cóż, ja zwątpiłam, kiedy usłyszałam od prowadzącej zajęcia: "to nie trzeba było dać się wrobić". 😎
Sytuacja wyglądała tak: najbardziej dzielące i kłócące ludzi zadanie czyli "praca w grupie nad jedną prezentacją". Zaoferowałam się zrobić prezentację = skleić wszystkie slajdy od reszty ludziów + dodać swoją część.... Błąd nad błędami. Nic a nic i to oceny nie poprawiło. A chciał człowiek być pomocny.... 😎

A wkurzało mnie dziś, iż byłam zmuszona słuchać czeskiego radia, gdyż ponieważ, "Polska gola" jawiło się wszędzie indziej.... No, ale przynajmniej po 17😲0 cisza "jak makiem zasiał" w sąsiedztwie zapadła. 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się