kuć czy nie kuć?

Uwielbiam, jak ktoś pyta tylko po to, żeby znaleźć potwierdzenie, że robi dobrze. A jak tego potwierdzenia nie dostanie, strzela focha i obraża tych, którzy próbowali pomóc. 

Wiedza to jedna sprawa, Karolina jej nie ma i teoretycznie przyszła to po to, żeby się czegoś dowiedzieć. I to rozumiem, mimo że jak się okazało, nie to było jej celem. Ale pojąć nie mogę braku myślenia i zastanowienia się, czy to, co ktoś mi sprzedaje, ma sens. Do tego nie potrzeba żadnej wiedzy poza tą płynącą z obserwacji. Bo jak można wierzyć, że zamknięcie kopyta w metalu spowoduje, że to kopyto będzie się rozrastało. To jest sprzeczne z wszelką logiką. Jeżeli już ma jakoś wpłynąć na wielkość kopyta, to odwrotnie – może zahamować rozwój kopyta, jeśli podkuje się konia, którego kopyta wciąż rosną. Japonki tak robiły, żeby mieć małe stopy (naturalnie nie podkuwają się – dodaję na wszelki wypadek, zanim ktoś zacznie głosić, że konie należy kuć, bo Japonki się podkuwają    😉  )       

Nie zauważyliście, jak wiele kopytnych problemów wymaga po prostu zastanowienia się i włączenia odrobiny logiki w intepretacji tego, co się widzi czy słyszy?   
Tyle, że żeby logikę uruchomić jednak te podstawy podstaw wiedzy trzeba mieć. na zasadzie- że kopyto się nie rozrośnie u dorosłego konia, bo już kości nie urosną. Że proszkowanie się podeszwy to naturalne zjawisko. Do czego służy strzałka i dlaczego ważne, by była zdrowa, szeroka. A żeby te podstawy mieć, to jednak trzeba usiąść i coś przeczytać. Bo bazując na tym co ludzie mówią, to można zamiast wiedzy przyswoić masę debilizmów.
Ale to trzeba usiąść, zacząć czytać i tyle.
dea   primum non nocere
26 lipca 2017 13:05
Wiecie co, jak zwykle medal ma dwie strony. Odpowiem przypowieścią.
Jechałam sobie na swoje osiedle wczoraj. Patrzę, stoi kobieta na środku drogi, a ja akurat chcę tam podjechać, żeby zaparkować. Myślę czemu ona tak dziwnie stoi, no i zwolniłam i jadę generalnie powoli w jej stronę, czekając na cień reakcji... widzę, że się piekli. Hmmm no, co za cholera? Przejeżdżając, uslyszałam rzucone wściekle "kierunkowskazu nie maa??"
Moja pierwsza reakcja? "#@#%@, stoi wsiun na środku drogi i jeszcze pyszczy!" (!!!)
Oczywiście po chwili zdałam sobie sprawę, ze miała 100% racji. Powinnam była włączyć kierunkowskaz. Zwykle to robię. Trochę się zamyśliłam, trochę się na nią zagapiłam próbując zrozumieć co czyni. Co tu jest istotne, to reakcja na agresję z jej strony - zaprzeczenie. Gdyby spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i "zamrugała" ręką, pewnie bym się od razu strzeliła w łeb. No ale większość ludzi tego nie robi (nie uśmiecha się w tej sytuacji :P). Co więcej, wielu ludzi z drugiej strony nie wyjdzie poza to pierwsze, naturalne odepchnięcie "agresywnego atakującego wsiuna", który pewnie często ma cześć racji. Kto lubi słuchać kogoś, kto tak jedzie na niego.

Możecie powiedzieć, że to nie by żaden atak, tylko rzeczowe informacje, ale to były rzeczowe informacje trochę z takim w domyśle "ty debilu", narastającym w czasie 😉 i prawdę mówiąc, reakcja nie dziwi mnie tak zupełnie. Oczywiście, że jest przesadzona (szczególnie kasowanie postów...), ale każdy ma inny próg wrażliwości. Nie wyciągałabym wniosków, że koleżanka przyszła ze złą wolą od razu. Nie raz już odwracałam tu bieg podobnych rozmów, próbując się postawić w pozycji osoby, która przychodzi z czymś, co uważa, za niezerowy stan wiedzy -  wszystko się jej kwestionuje - na co reakcją zupełnie naturalną jest zaprzeczenie - i w odpowiedzi na to zaprzeczenie jest już regularny frontalny atak... czasem wystarczy wysłuchać 😉 Wiele razy się okazywało, że wcale nie było takiej złej woli jak zakładacie.
Porównanie. Masz wątek o "zbieraniu się" konia. Wątek na ponad sto stron. W którym ciągle to samo jest wałkowane. Ten sam temat. Jak zebrać konia. Przychodzi znów ktoś i rzuca, że "trzeba pomajzlować wędzidłem, bo tak mówi jego trenerka". Ty mówisz, że nie, a on, że " u niego właśnie tak jest".
I oczekujemy, że ze stoickim spokojem, siądzie któraś i napisze epistołę dla tej jednej nowej osoby na temat- "jak zebrac konia" od samego początku, wyjaśniając podstawy o poruszaniu się konia, o jego emocjach, o zdrowiu, o piramidzie ujeżdżeniowej i w końcu o ćwiczeniach.
No..w idealnym świecie tak pewno by było. Że któraś by usiadła i napisała epopeję na ten temat.
A ja się pytam. Czy zainteresowana nie powinna wykazać się chęcią poznania sprawy głębiej? Czy oczekiwania, że ktoś po raz kolejny zacznie wszystko wykładać od samiutkiego początku tylko dla niej, to nie są zbyt wygórowane oczekiwania?
Tylko, że karolina_ to nie jest nowa użytkowniczka (raczej stara gwardia bym powiedziała) i na volcie jest nie pierwszy raz. Tym bardziej nie rozumiem focha
Fakt, każdy ma inny poziom wrażliwości, bo ja nie widzę tego, co widzi dea.

Że kopyto się nie rozrośnie u dorosłego koni  - może trzeba trochę wiedzy, ale też niekonieczne - czy dorosłemu czlowiekowi rosną stopy, albo palce u dłoni albo czy sam rośnie? Jaka wiedza jest potrzebna, żeby nie uwierzyć, że coś będzie się rozrastać, jeśli zamkniemy to coś metalową obręczą?   

Albo jaką wiedzę trzeba posiadać, żeby nie uwierzyć, że zdrowa strzałka jest tak unerwiona, że dotykanie podłoża jest bolesne? (to nie a propos uciszonej karoliny)? Żadnej, wystarczy obserwacja kowala strugającego  konia. Czy nie powinno to dać do myślenia, że gdyby tak było, konie by nie daly sobie wycinać strzałki? Ja bym nie wytrzymała wycinania na żywca jakiegolwiek unerwionego kawałka mojego ciała. 

Inna sprawa, że może karolina nie dosłyszała albo nie zrozumiała tego, co kowal mówił. Jedna gwiazda napisała (nie na r-v), że kowal powiedział, że jej koń ma płytkie podłoże.  Może tak samo jest z wersją karoliny. Ale z kolei jeśli tunrida napisała, że podeszwa się wykrusza  „np na wiosnę”, a karolina na to że nie, bo u niej nie na wiosnę, to jakoś trudno mi uwierzyć, że szuka wiedzy, a nie potwierdzenia, że powinna robić to co robi. 
Wiecie co, ale w sumie to z tą kością kopytową jesteście na 100% pewne, że nawet jak zafundujemy koniowi setki i tysiące kilometrów poprawnego ruchu przy dobrze prowadzonych kopytach, to ten wymiar nie drgnie ani o ułamek milimetra? Potwierdzam - piszę o kości kopytowej, nie o tyle kopyta.
Układ kostny, czyj by nie był, w jakiś tam sposób jednak się dostosowuje do "warunków użytkowania".
Sądzicie, że np. układ kostny osoby otyłej jest taki sam co do gęstości kości i gabarytów, co osoby szczupłej?
Gęstość układu kostnego przecież jest zależna od obciążeń - astronauci po miesiącach czy latach spędzonych bez grawitacji wracali na Ziemie z totalną osteoporozą właśnie z powodu permanentnego braku obciążeń jakichkolwiek.
Skoro kość jest w stanie dostosować swoją gęstość do warunków, dlaczego następstwem tego procesu nie może być zmiana wymiarów?

Żeby nie było - ja nie wiem, ja pytam.
A ten ułamek milimetra jeśli się rozrośnie, nawet jeśli, to czy ma to jakieś znaczenie? Przy wzroście konia 170 cm? I masie jaką ma? Moim zdaniem nie. A poszerzanie kopyta, jaką fundują kowale, to jest po prostu produkowanie flary na obwodzie. A co za tym idzie- osłabianie kopyta.
Ułamek milimetra na 600 kg zwierza nie ma znaczenia, ale chodzi o sam mechanizm. Czy następuje, czy nie.
Że za poszerzenie kopyta wiele osób uważa dzwoniaste kopyto z wklęsłymi odrywającymi się ścianami, to wiem i sama piętnuję.
W kopycie może się zmienić wiele rzeczy powodując optyczne powiększenie kopyta patrząc na nie od spodu - przez obniżenie piętek, poszerzenie tyłu kopyta czy choćby zrośnięcie ścian prawidłowej grubości. Suma summarum kopyto się poszerza, choć kość kopytowa jest jak była, albo poszerzyła się o ten nic nie znaczący ułamek milimetra. Takie zjawisko może wystąpić, prawda? Choć przyznaję - nie w następstwie kucia.
Sądzicie, że np. układ kostny osoby otyłej jest taki sam co do gęstości kości i gabarytów, co osoby szczupłej?
jeżeli chodzi o rozmiar kości długich, to raczej tak 😉
http://physreports.physiology.org/content/physreports/2/6/e12030/F1.large.jpg?width=800&height=600&carousel=1
Jak się zakończy proces wzrostu, to kości generalnie nie rosną. Wyjątkami są jakieś zaburzenia hormonalne czy urazy mechaniczne.
a co do gęstości, to kości generalnie są aktywne metabolicznie, zwłaszcza długie (powstawanie krwi,  heomostaza wapniowa), więc może się ona zmieniać zależnie od niedoborów, choroby, stanu fizjologicznego organizmu etc. No i tak, w przypadku chorób, np ta osteoporoza powoduje spadek masy kostnej, ale to generalnie spadek gęstości, przez to ewentualne zmiany w średnicy, ale raczej nie na długość. Ale to stan patologiczny. Wzrost kości w ukształtowanym szkielecie to też raczej stan patologiczny, jak wyżej napisałam
I są badania, które pokazują, jak kości zmieniają się pod wpływem obciązeń. Ale dotyczy to gęstości, bo tu można stwierdzić różnice (kiedyś czytałam, że najniższa gęstość kości mają pływacy, co w sumie ma sens 😉 ). Nigdy nie czytałam o tym, żeby komuś urosły kości bo przytył albo zaczął biegać maratony.
Czy ma to jakieś większe znaczenie w użytkowaniu koni... nie wiem, wydaje mi się, że nie 😉 tym bardziej nie w przypadku kości tak małych, jak kopytowa.
karolina wykasowała co pisała, ale tam było coś w tym stylu, że ludzie jej mówią, że koń ma za male kopyta....do ujeżdżenia! Więc trzeba go podkuć, żeby je powiększyć. Nie, że są zbyt małe w tylnej części, przez co należy je poszerzyć. Nie było nic o ich "stanie zdrowia". Było, że są za male do ujeżdżenia.
tunrida Ok, nie zdążyłam tego przeczytać niestety. Faktycznie bolą oczy.
I wiecie co? Mi jest smutno. Najnormalniej w świecie smutno. Nie wiedziałam, ze karolina to stara wyga. A wygląda, że tak. I to smutne, że stara wyga końska która pewno wie bardzo dużo o trenowaniu, jeździe, itd itp ma tak małą wiedzę o kopytach, że ktoś z boku może wcisnąć jej takie kity.
Ja wiem, że po to mamy kowali, weterynarzy, i po to im płacimy nie raz ciężkie pieniądze, żeby nie musieć być alfa i omegą w sprawach związanych z końmi. Bo i nawet się tak nie da. Ale jednak uważam, że koniarz, prawdziwy prezentujący sobą coś koniarz powinien podstawową wiedze posiadać. O tym jak zapobiegać kolkom, co robić jak kolka się pojawi. O tym, że siodło powinno być dopasowane do grzbietu. I o kopytach też podstawowe informacje posiadać powinien. Po wielu latach zajmowania się końmi. Powinien się czuć zobligowany do tego by podstawowe informacje posiadać.
Podejdzie jakaś małolata, dla której karolina jest guru końskim ze względu na to co robi, jak jeździ, i dowie się takich info jak powyżej. Wstyd i tyle.
I karolina...po prostu poczytaj o tych kopytach, żeby ci kowal kitów nie wciskał i krzywdy koniowi nie robił.
Konie można okuć! Jeśli mają chodzić sport, to może i nawet czasami trzeba lub chociaż warto okuć. Dobre kucie żadną zbrodnią nie jest. Ale nie daj z siebie robić głąba kowalom i postronnym ludziom.  :kwiatek:
karolina wykasowała co pisała, ale tam było coś w tym stylu, że ludzie jej mówią, że koń ma za male kopyta....do ujeżdżenia! Więc trzeba go podkuć, żeby je powiększyć. Nie, że są zbyt małe w tylnej części, przez co należy je poszerzyć. Nie było nic o ich "stanie zdrowia". Było, że są za male do ujeżdżenia.

Serio?
To coś na podobieństwo sytuacji sprzed kilku lat w jednej stajni (po sąsiedzku). Dziewczynie wszyscy "znawcy" wmówili, że jej koń jest tłusty na... klatce piersiowej i nie trzeba go tuczyć, a w efekcie zwierz miał kości na wierzchu.
Nie czytałam "sejmowej" dyskusji, ale ma parę uwag.
Jedna (OT): Pływacy nie dlatego mają małą gęstość kości, że pływają, czyli trenują przy obniżonej grawitacji. Dlatego, że jeśli nie będą mieli dobrej "pływalności", czyli lekkiego ciała przy sporej objętości (a konieczne mięśnie sporo ważą) to nie będą dobrymi pływakami, a zatem nie będą trenować (bo bez szans na sukcesy), a zatem nie będzie "gęstokościstych" wśród wyczynowych pływaków. Za to siła wyporu wody i poziome ułożenie ciała z łatwością modyfikują organy wewnętrzne do tego stopnia, że niekiedy funkcjonowanie w pionie może być trudne (mowa o wielogodzinnych treningach, bo pływanie wyczynowe takich wymaga). Info od wieloletniego lekarza sportowego.

Co to znaczy  "powiększyć kopyto"? Geometrycznie się da. Kość kopytowa się nie rozrośnie, ale kopyto ma kształt ściętego stożka. Jeśli będzie mieć dłuższe ściany, promień podstawy będzie dłuższy = średnica większa. Geometrii się nie przeskoczy. "Poszerzenie kopyta", i zmiana rozmiaru podkowy, jest możliwe wtedy, gdy koń może chodzić mając dłuższe ściany i nic złego się z tymi ścianami nie dzieje, miska jest głęboka itd. Oczywiście do tego róg musi być super zdrowy i zwarty.

Podkowa jest rodzajem protezy czy ortezy. Jeśli koń ma słaby róg podkowa, bywa, "trzyma wszystko w kupie", umożliwiając zachowanie dłuższych ścian. Czemu rozmiar kopyta ma takie znaczenie? Z praw fizyki. Większe kopyta dają większą siłę odbicia. Czasem wysunięcie podkowy o milimetr sporo zmienia - w efektowności ruchu konia, w "performance".  Ogólnie wiadomo, że "bez kopyt nie ma konia".

Wczoraj trafiłam na wdzięczną publikację o nowoczesnej rehabilitacji koni. Któraś z pan wie, jaka jest Najczęstsza przyczyna kontuzji u koni sportowych? Otóż: "bolesność dłoniowej części kończyny przedniej". Której, z kolei, jest n przyczyn. Rzecz w tym, jak to jest ujęte. Bolesność u konia = kontuzja konia dla jeźdźca. Czyli: nie ma bólu - nie ma kontuzji. Zatem żaden (niemal) sportowiec nie zaakceptuje konia przez x macającego boso, gdy tez sam koń w standardowych podkowach pomyka bez oznak bólu.
W tych "bolesnościach" najczęstszą przyczyną jest podbicie. Co zmienia podkowa? Ano, geometrycznie, wydłuża ścianę o te kilka mm = pogłębia miskę.
Nikt nie kwestionuje, że obciążone kopyto się rozszerza pod naciskiem? I że stopień rozszerzenia elastycznej struktury jest związany ze stopniem obciążenia? Jeśli koń sobie tupta - nic nie stoi na przeszkodzie, aby strzałkę miał w poziomie gruntu. Ale jeśli sporo skacze lub chodzi kłusy wyciągnięte? Impet lądowania kopyta będzie zbyt mocno dociskał strzałkę, poddawał ją kompresji aż do odczuć bólowych. Jeśli koń pracuje - forma kopyt powinna powinna wspierać pracę, która wykonuje. Przy czym można się spierać, co dla kogo znaczy "zdrowe kopyto". jedni powiedzą: zdrowe jest wtedy, gdy jest na wzór dzikiego mustanga. Inni: kopyto jest zdrowe, gdy nie występują zmiany patologiczne, a kopyto Dobrze Funkcjonuje. Itd. Zwracam uwagę na "funkcjonuje". Słowo pochodzi od funkcji. Jaka jest funkcja kopyta? "Nosić" konia? Nosić konia czystymi chodami? Nosić konia i jeźdźca? Dobrze służyć sportowej parze?
...Wczoraj trafiłam na wdzięczną publikację o nowoczesnej rehabilitacji koni. Któraś z pan wie, jaka jest Najczęstsza przyczyna kontuzji u koni sportowych? Otóż: "bolesność dłoniowej części kończyny przedniej"... konie sportowe to 99 % koni podkutych, czyli bolesność wystąpiła pomimo okucia 🙂

zwiększenie podstawy stożka kopyta wiąże się równocześnie z przesunięciem punktu odbicia i punku podparcia czyli jednocześnie większych sił działających na ścięgna, wiązadła, mamy wówczas ,,większa siłę odbicia,, ( hmm przy nowoczesnych podłożach, gdzie piach już poszedł w zapomnienie, polemizowałabym z tym ) z równoczesnym zwiększeniem szans na kontuzjowanie konia, i tutaj pytanie czy warto ? 🙂
dea   primum non nocere
26 lipca 2017 21:47
W temacie tych bolesności części dłoniowych (palmar hoof, czyli po naszemu tył kopyta... inaczej syndrom trzeszczkowy) badania robi Nic Barker na Rockley Farm. Badania są naukowe i obejmują konie kulawe w podkowach, przywracane do sprawności sprzed kulawizny lub większej (chodzi o obciążenie treningowe - chodzą amatorski sport lub biegi myśliwskie). Efekty mówią same za siebie... więc czy ta proteza tak pomaga w performowaniu, szczegolnie długofalowo, można kwestionować. Podobnie jak drugą tezę, że bosy koń nie może wejść na kamyczek szybciej niż stępem i częściej niż raz w tygodniu. To oczywiście nieprawda w ogolności, ale kowal z łatwoscią może niestety tej nieprawdy dowieść... dodając siebie do równania.
Nie mówię, że kowale są źli. Jednak zdarzają się tacy co tną za mocno lub w inny sposób nie ułatwiają.

Co do starej wygi, co wiedzieć coś powinna - to nawet bardziej pasuje. Jeśli ta wyga co nieco wie w innych okołokońskich tematach, to i tu jej się może wydawało, że wie. Kiedyś musi być ten moment zapoznania z tematem X*. Nie przyszła tu nauczać, przyszła z wątpliwością. Początkowe wyparcie to klasyczny element przyswajania wiedzy. Ja w koleżankę wierzę 😉 choć nie usprawiedliwiam kasowania postów, bo chętnie bym przeczytała kompletną dyskusję...

*
😉
lillid, jeśli kości osób otyłych mają wiekszą gęstość, sluży to chyba temu, żeby nogi się „nie załamały” pod większym ciężarem. A czemu by mialy służyć większe kopyta rosnące pod wpływem przebytych setek i tysięcy kilometrów?  Wielkość kopyta jest dostosowana do gabarytów konia, ślązak nie ma kopyt araba. Araby z malymi kopytkami przemierzają setki kilometrów i małe kopytka im w tym nie przeszkadzają, więc w jakim celu by miały się rozrastać?

Też myślałam, ze karolina to jakaś świeżynka. Weszłam w jej posty i szokłam. Zastanawiam się, jak mogła łyknąć, że kopyta jej konia są za małe na ujeżdżenie. Czy jest coś w ujeżdżeniu, co wymaga większych kopyt? Albo co większe kopyta wspomagają?  Przecież „wyga końska” musi mieć jakąś podstawę, żeby tak twierdzić. Nawet jeśli wnioski wyciągnęła błędne, z czegoś te wnioski wyciągnęła. Czy jakiś ujeżdżeniowiec potrafi wyjaśnić, na czym takie stwierdzenie może bazować?
 
Nie przyszła tu nauczać, przyszła z wątpliwościąZ wątpliwością dotyczącą wpływu podkowy na rozrastanie się kopyta, co do dużych kopyt niezbędnych do ujeżdżenia wątpliwości nie miała, stwierdziła tylko, że dlatego konia będzie musiała podkuć. Ciągnę ten temat, bo naprawdę bym chciala wiedzieć, dlaczego duże kopyta są niezbędne w ujeżdzeniu.
Nie, nie...nie było tak. 🙂
- o kucie jednego konia pytała. Czy kowal podkowami powiększy kopyta? Bo mówią, że jej koń ma za małe kopyta do ujeżdżenia. I tu była wątpliwość. Nie powiedziała, że to ona uważa, że jej koń ma za małe kopyta do ujeżdżenia.
- drugi koń. Tubyła pewność, że będzie kuty. Bo przy pracy pod siodłem jest zbyt duże obciążenie i cała podeszwa płatami zeszła. I to jest powód do kucia.
trusia obciążenia to nie tylko ciężar właściwy  - to też obciążenia dynamiczne; impet lądowania Porównując 2 konie takich samych gabarytów - ten, który porusza się z dużo większym impetem, kryjąc więcej terenu, będzie obciążał te struktury mocniej. I z drugiej strony, koń "bez kopyt" nigdy tej swobody nie uzyska, będzie się poruszał asekuracyjnie, małymi krokami. Jest przecież bezpośredni związek miedzy jakością kopyta a jakością ruchu - rozbija się to o stopień rozwinięcia pewnych jego struktur, i co a tym idzie - ich wymiarów.
Jak i po co się "powiększa kopyta" podkowami to halo napisała i myślę, że trudno się z nią nie zgodzić. Że z punktu widzenia końskiego zdrowia jest to podejście krótkowzroczne nastawione na czerpanie jak największych korzyści z użytkowania konia to wiadomo, ale faktem jest, że konie ujeżdżeniowe w poważnym treningu nie są kute dla ozdoby ani dla zasady. Zarówno znieczulenie kopyta, zwiększenie średnicy i dołożenie dodatkowej masy powoduje, że koń się po prostu lepiej rusza.
tunrida, fakt, pomieszałam, który koń będzie kuty, a który może będzie kuty. Ale bardziej chodziło mi o to, że karolina nie pytała, czy podkowami powiększy kopyta, ale czy kowal miał rację mówiąc, że podkowami spowoduje rozrośnięcie kopyta. Nie powiększenie poprzez dodanie czegoś do kopyta, ale powiększenie poprzez rozrośnięcie kopyta spowodowane podkową.  

Jest przecież bezpośredni związek miedzy jakością kopyta a jakością ruchu - rozbija się to o stopień rozwinięcia pewnych jego struktur, i co a tym idzie - ich wymiarów.

Z pierwszą częścią się zgadzam – ale nie rozumiem drugiej części.  Dlaczego rozwinięcie pewnych struktur (jakich?) jest zależne od wymiarów kopyta? Czy masz na myśli, że koń o mniejszych kopytach ma struktury słabiej rozwinięte niż koń o kopytach-talerzach, bo za mało w nich miejsca na właściwy stopień rozwinięcia?  (oczywiście nie porównujemy jabłek i pomarańczy i mówimy o koniach o prawidłowym ruchu). Trudno mi się z tym zgodzić, ale jak wytłumaczysz, może zrozumiem.
  
I absolutnie nie neguję tego, co halo napisała o wpływie podkowy na wizualną stronę ruchu konia, co zresztą sama też napisałaś.   faktem jest, że konie ujeżdżeniowe w poważnym treningu nie są kute dla ozdoby ani dla zasady. Zarówno znieczulenie kopyta, zwiększenie średnicy i dołożenie dodatkowej masy powoduje, że koń się po prostu lepiej rusza.
Ale ja nie pytałam o powiększanie kopyta podkową. Chodziło mi o same w sobie większe kopyta i rozrastanie kopyta, które wg kowala spowodować miała podkowa. Czyli karolinie, jak rozumiem, nie chodziło o efekt znieczulenia czy dodania dodatkowej masy, ale „naturalne” zwiększenie średnicy. Czyli taki koń na tyle dobrze by się poruszał, że swoim ruchem dorówna koniom podkutym? O to chodzi? 

Czy w ogóle w ujeżdżeniu startują konie bose? (pytam, bo nie oglądam zawodów ujeżdzeniowych i zwyczajnie tego nie wiem)



Edit:
Doszłam do wniosku, że tym „Czyli taki koń na tyle dobrze by się poruszał, że swoim ruchem dorówna koniom podkutym?” dzielę włos na czworo i doszukuję się jakiś wyimaginowanych przeze mnie problemów czy rozwiązań problemów.     

trusia pisząc o pewnych strukturach chodziło mi konkretnie o strzałkę gąbczastą - mi więcej pracuje, tym jest lepiej rozwinięta, zaś tył kopyta szerszy. Można się kłócić, czy poszerzenie tyłu kopyta to poszerzenie kopyta. W pewnym sensie tak, bo suma summarum powierzchnia styku z podłożem nam się zwiększa. Myślę też, że w ramach budowania się podeszwy kopyta i głębokiej miski kość kopytowa się podnosi względem podłoża, zaś same ściany się wydłużają - kopyto więc też musi zwiększyć swoją średnicę.
Natomiast czy można takie efekty osiągnąć poprzez kucie? Szczerze wątpię.
no i o to chodzi!
Bo MY myśląc o dobrym, zdrowym poszerzaniu kopyta, mamy na myśli poszerzanie zbyt wąskiego TYŁU, o ile jest zbyt wąski. (przy okazji całe kopyto może się nieco zwiększyć) Ale tego nie zrobi się po prostu podkuwając konia. Rozmawiamy o PODKUWANIU. I kowal mówiąc, że podkujemy kopytka, bo są za małe i my je poszerzymy, niestety, ale ma na myśli produkowanie flar.
Ciekawe, czy tak robią z niewiedzy czy z chęci zadowolenia klienta – klient chce duże kopyta, to zrobię duże. I tak nie będzie wiedział, co zrobiłem, a jak nie powiększę, poszuka sobie innego powiększacza. Przychylam się do drugiej wersji. Później opiszę pewien przypadek, teraz nie mogę.

lillid, skoro strzałkę gąbczastą masz na myśli, odniosę się do tego stwierdzenia:
rozbija się to o stopień rozwinięcia pewnych jego struktur, i co a tym idzie - ich wymiarów
i absolutnie się nie zgodzę.  Koń o malych kopytkach może mieć w pełni rozwiniętą strzałkę gąbczastą. Rozmiar kopyta nie ma tu związku.
blucha, oczywiście, że na ścięgna itd. działają większe siły. Ale przecież właśnie o to chodzi! Chodzi (w sporcie) o maksymalizację wysiłku konia, o obciążenia graniczne.
Nie chcę cię martwić 😉, ale kwarc to jest piach 🙂
OK. Chodzi o to, że gdy startują dwa podobne konie na tym samym podłożu, lepiej będzie się ruszał koń podkuty.

Jak powierzchnia śladu kopyta wpływa na siłę odbicia? Dlaczego mocniej odbija się szair niż pustynny arab? Dlaczego wszystkie konie (rodowodowo) ujeżdżeniowe mają znaczący dolew krwi zimnokrwistych? Częściowo chodzi o masę mięśni, tak. Ale chodzi też o rozmiar kopyt. Albowiem konie nie lewitują. Konie odpychają się od ziemi. Przy tej samej mocy uwolnionej z mięśni, siła odepchnięcia zależy od Powierzchni podparcia. Można to sobie wyobrazić tak, jakby uwolniona moc była ciśnieniem - na cm[sup]2[/sup]. Nie może być większa, niż umożliwia to biomechanika konia, jego metabolizm. Jeszcze inaczej: Kiedy mocniej odepchniesz się od ściany? Jednym palcem czy całą dłonią? Większa trampolina wybija silniej.
To są Fakty. Dzisiaj od tego odbicia ogromnie dużo zależy. Wysoko punktowana jest "suspension" - czas i wysokość fazy lotnej. I ogólnie "wysoko latające" kopyta. Tak, nie ma to nic wspólnego z ekonomiką ruchu, ani ze zdrowiem, ale nie o tym mowa.
W każdym razie nie dziwię się sportowcom, że wiele poświęcają dla największej efektowności ruchu, a efektywności u skoczków. U skoczków to w ogóle nie ma porównania, bosy a podkuty. Wie to każdy, kto kiedykolwiek lądował konno po skoku przez okser 140/160 np. Podkowa znieczula, podkowa odsuwa strzałkę od podłoża, zwiększa przestrzeń poduszki powietrznej pod podeszwą. Podkowa sprawia, że koń skacze pewniej. Bo nie będzie natychmiast Ukarany bólem/dyskomfortem za potężny skok.

Jeszcze takie info: Niedawno pojawiły się badania, na kilku rasach koni, na bosych i podkutych. Elektrody rejestrowały wydajność ruchu koni, artykulację stawów itd. Konie podkute ruszały się wydajniej od bosych kolegów. Co ciekawe, różnic pomiędzy typami podków nie zauważono, ale różnice pomiędzy bosymi a kutymi - tak. Szkoda, że nie dołączono do badan zależności z rozmiarem powierzchni śladu odbicia. Bo to już można zmierzyć: czy ten sam koń w podkowie większej od 2 mm po obwodzie porusza się wydajniej? A ten w grubszej? Na razie nie natrafiłam na takie badania, ale praw fizyki się nie przeskoczy. Zależności powinno się dać wykazać. Oczywiście, o ile podkowy nie będą zaburzać motoryki, czyli przy minimalnych różnicach wymiarów.

Żeby nie było: podkowy zaburzają naturalną mechanikę kopyt, utrudniają rozwój, a złe kucie - niszczy kopyta 🙁 Ogromne szkody przynosi brak możliwości częstych korekt - gdy są potrzebne. Kucie koni tak, by minimalizować szkody - to ogromna sztuka. Ale pierwszy powód podany przez karolina_ - nie jest bez sensu. Drugi już tak.
halo bzdury piszesz po raz n-ty 🙂 dyskutować mi sie nie chce bo elaboratów pisać nie umiem i nie lubię, ale według praw fizyki  to  większe kopyto stawia większy opór powietrza  🤣 więc koniowi ciężej skakać  😁 gdybyś nie zrozumiała ( jak z piachem i kwarcem) to taki żarcik  😂
halo, Załóż sobie rakiety, takie do chodzenia po głębokim śniegu i spróbuj skakać 😉
tajnaa ja mam wrażenie że pogląd "koń do ujeżdżenia musi mieć takie dużeeeeee, fajne kopyta - jak talerze" jest jednak nie do wyplenienia póki co... Nie wiem kto i kiedy pierwszy raz to wymyślił, ale jest to opinia powielana przez największe nazwiska ujeżdżeniowe więc... Nie ma co się spalać i walczyć z wiatrakami 🙂
Gdyby to była opinia z czterech liter to nie byłaby to powszechna praktyka w ujeżdżeniu na szczeblu światowym. Pooglądajcie sobie zdjęcia jakiejkolwiek pary z międzynarodowych zawodów, jak konie są okute i jakie mają kopyta - wszystkie konie stoją na wysokich ścianach szerokich jak dzwon. Wręcz można się zastanawiać, czy bez podkowy to kopyto trzymałoby się w kupie. Przy rasach barokowych to już w ogóle wysokość ścian sięga absurdu, a pojęcie niskiej piętki chyba nie istnieje.
Mimo wszystko ciekawi mnie czy dałoby sie uzyskać zbliżony rozmiar kopyta bosego zwyczajnie nie kując go, oczywiście zaczynając od konia w młodym wieku, nie rozkutego po całym życiu w podkowach? O co mi chodzi: konie kute z natury bedą miały cieńszą podeszwe, a wiec niższe kopyto (na tą chwile pomijam fakt możliwości opuszczenia kości kopytowej z tego powodu). Wytworzenie warunków dla rozwoju grubej, tak 2 cm czy 2,5 cm grubości podeszwy dałoby w efekcie większy stozek, tym samym wiekszą powierzchnie odbicia.

Zdaje sobie sprawę ze to naciągane, z wielu powodów, ale czy nieprawdopodobne?😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się