Zjawiska paranormalne

Krótko :
Czy zdarzyło wam się doświadczyć dziwnych zachowań zwierząt jak i otoczenia? Jestem tego bardzo ciekawa  👀 (maniaczka horrorów 🤔wirek🙂 Jeśli tak to opowiadajcie swoje historie ..  😁
moj pies jest zywym przykladem na to, ze czlowiek nie dostrzega wszystkiego 🙄
jak byla jeszcze szczeniakiem bylismy u rodziny, bylam z nia sama w mieszkaniu, ona spala, po czym wstala i ni z tego ni z owego zaczela "bawic sie" z czyms/kims w pokoju, zdebialam, ale pomyslalam ze to przeciez szczeniak, durny wiek, cos jej sie ubzduralo, chwile sie bawila po czym usiadla i zaczela szczekac-pies kompletnie nie szczekajacy-patrzac w rog przy suficie, po jakis 10 min jej przeszlo, zdarzylo jej sie tak robic jeszcze kilka razy i to nie tylko "za szczeniaka"
kilka dni temu u nas w domu cos ujrzala i tez zaczela zaczepiac, szczekac, burczec pod nosem
nie wnikam co to jest 🙄 😉
czasem np na spacerze za nic w swiecie nie chce pojsc w jakas strone, jesli jej karze to probuje wyrwac sie ze smyczy, zazwyczaj konczy sie tak, ze rezygnujemy z "zagrozonej strefy" i idziemy zupelnie gdzie indziej 😉
jak cos jeszcze mi sie przypomni to dopisze
horrory ogolnie lubie, ale ze zazwyczaj ogladam je ze znajomymi to sa bardziej smieszne niz straszne 😀
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
09 lutego 2009 19:29
pamietam jak siedzialam z kuzynkami u babci ktora mieszka obok mnie siedzial w pokoju tam gdzie my moj kot, spal sobei na lozku po czym nagle sie zerwal zaczal fuczec i wrzeszczec na cos a potem nie chial usiasc w tamtym miejscu, jak go tam polozylam natychmiast sie zerwal i uciekal z buczeniem.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 lutego 2009 19:58
Dwa lata temu późną jesienią pojechaliśmy w trzy konie w teren. Późno, bo o 16, więc już było ciemnawo, jak dojechaliśmy do lasu zaczął zapadać zmrok. Jechałam jako czołowa na bardzo odważnym koniu, niepłoszącym się. Koń nagle zaczął caplować, furkotać, nerwowo zerkać w prawo. Pozostała dwójka też podjęła ten ton. Nawet nie próbowałam dojrzeć, co wyczuły. Po prostu pozwoliłam im iść swoim tempem (szybkim kłusem) do domu. Strachu najedliśmy się wszyscy. Później miałam jakieś schizy przez parę tygodni, jak przejeżdżałam koło tego miejsca.

Po śmierci Dziadka mój kot co wieczór stawał przy drzwiach do mieszkania. Tak, jakby czekała, widziała coś. Albo my chciałyśmy wierzyć, że tak jest.

Z innej beczki, raczej podpadającej pod dziwne zjawiska w otoczeniu. Byłyśmy z mamą w Kołobrzegu, ponad 10 lat temu. Co wieczór chodziłyśmy karmić łabędzie. Któregoś dnia lało, był sztorm, ale dziecko (czyli ja) uparło się, że przecież tym bardziej trzeba zadbać o biedne, głodne ptactwo. Na plaży pusto (nic dziwnego), a niedaleko brzegu... okręt-widmo. Połamany maszt, zerwane, dziurawe żagle. Wryło nas, spojrzałyśmy po sobie i poszłyśmy dalej do łabędzi. Jak wracałyśmy statku już nie było. Nie było też na drugi dzień żadnej wzmianki o uszkodzonej jednostce. Obie stwierdziłyśmy tylko, że gdyby ktoś nam to opowiadał, to popukałybyśmy się w głowy. Uroku sytuacji dodawała pełnia księżyca.

I już, niestety, mało ciekawa sytuacja związana z przeczuciami. Byłam na wakacjach nad morzem z przyjaciółką. Odcięte od świata (gazety, telewizja, radio) na polu namiotowym. Któregoś wieczora wracałyśmy z plaży na pole. Jak weszłyśmy na deptak coś przestało mi się podobać. Jakieś światła na morzu, jakiś wewnętrzny niepokój. Pamiętam, że powiedziałam do niej: "Coś się stało na morzu". Oczywiście skwitowała to śmiechem. Jak wróciłyśmy do domu, weszłam do pokoju, telewizor był włączony, standardowo telewizja rosyjska (trójka filologów w domu). Pytam, co się stało. Zatonął Kursk. Kiedy? Dokładnie tamtego dnia.


Niestety takie przeczucia, czy dziwne sny sprawdziły mi się jeszcze kilkakrotnie. Kilka nadal mnie dręczy i mam nadzieję, że nigdy się nie sprawdzą.
Lanka_Cathar, ja kiedyś miałam przedziwny sen o walącym się domu, całą noc mi się śnił bardzo uparcie, ale to nie był mój dom, tylko jakoś tak jakby z oddali patrzyłam, i walił się najpierw jeden dom, potem drugi, potem jeszcze inny...

rano obudziłam się to wiedziałam, że coś się stało, tylko jeszcze nie wiedzialam co. Wchodzę do internetu a tam autobus spadł ze skarpy pod Grenoble  🙄 czasami się naprawdę boję swoich snów, szczególnie że to nie jeden taki przypadek.

ze zwierzakami nigdy nie miałam żadnych dziwnych wydarzeń, poza tym, ze moja kobyła mi czyta w myślach ale to chyba standard.
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
09 lutego 2009 20:18
Lanka_Cathar  to z konmi to pewnie jakis czas temu jakies zwierze tram bylo np dzik czy cos😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 lutego 2009 20:23
Margaritka, jestem tego prawie pewna, ale las nocą budzi wyobraźnię, że skrada się albo jakiś potężny drapieżnik (mimo, że chyba żbik to największy w tych okolicach, a i to musiałby się zaplątać w te lasy przypadkiem), albo właśnie przeszkodziłaś komuś ukryć zwłoki. A ja pasjonatka wieczorów zbrodni na Discovery, więc scenariuszy w głowie miałam już tysiące.  😁

Z sympatycznych rzeczy miałam z psiapsiółą ciekawe przypadki w podstawówce. Przychodzę do szkoły mówię, że śniły mi się konie, a ona wchodzi mi w słowo i dokładnie dopowiada jakie, jakiej maści i w jakiej sytuacji.  🤔 Kilkakrotnie miałyśmy takie sytuacje. Jak jedna na wakacjach skręciła nogę i dzwoniła do drugiej poinformować o tym, to okazywało sie, że ta druga ma dokładnie tę samą nogę i w tym samym miejscu skręconą. Rodzice się wręcz dziwnie patrzyli. Najdziwniejsza sytuacja miała miejsce w klasie bodajże piątej na klasówce z polskiego. Do napisania było wypracowanie, dwa tematy do wyboru, podany był wstęp, a my mieliśmy napisać rozwinięcie i zakończenie. W sali kilka rzędów ławek, ja w pierwszym rzędzie, ona w ostatnim. A polonistka miała manię sprawdzania kto od kogo ściąga, więc pisaliśmy obok kogo siedzimy i kto siedzi za i przed nami. Nie dość, że wybrałyśmy ten sam temat, to napisałyśmy prawie słowo w słowo (róźnice były znikome) to samo. Później babka wzięła nas i rodziców na rozmowę i powiedziała, że gdyby nie wiedziała, która gdzie siedziała, to dostałybyśmy jedynki i ona się pyta, jakim cudem mamy identyczne prace?! A nam przypomniał się ten sam film Disneya i obie poszłyśmy tym tropem.

Babcia opowiadała, że gdy umierał jej tata (rodzina prawosławna, więc nie wiem, czy taki zwyczaj jest również w religii katolickiej), to mama chciała zgasić świecę, bo była pewna, że to już. A on podniósł rękę i powstrzymał ją mówiąc "jeszcze nie teraz". Chwilę później zmarł.
Lov   all my life is changin' every day.
09 lutego 2009 20:48
Co do snów- mi kiedyś, parę lat temu, trzy noce pod rząd śniły się jakieś tragedie. Wszystko było czarno-białę, ludzi nie znałam. Na początku tonęła jakaś dziewczynka, potem umierała babcia z nożem w sercu, a potem jakiś dom się palił. I za każdym razem słyszałąm taki masakrycznie dziwny śmiech, dosłownie przez tydzień mi się w uszach odbijał. Bałam się następnego dnia patrzeć do gazet, ale jakieś 2 tygodnie później, jak prawie o tym zapomniałam, wpadł mi w ręce artykuł o nagłówku.. "Złapano podwójnego mordercę i podpalacza". Myślałam, że padnę 😉
IloveMosiek   Mościsław & Co
09 lutego 2009 21:39
bardzo świeża sytuacja:

dwa tygodnie temu wyjeżdżałam na moim koniu w teren. za bramą mamy rozwidlającą się drogę prawo/lewo. w prawo jedzie się w łąki, w lewo na wieś, a stamtąd do lasu nad Wartę.
tego dnia chciałam nad rzekę, a Wicher koniecznie usiłował pójśc w prawo. tłumaczyłam to tym, że chwilę przede mną tamże udał się kolega na Robinie, co mój gniady widział. ale minęła chwila, a ten swoje. nie stawał dęba, nie brykał, po prostu ustawiony do wyjazdu w lewo nie reagował na żadne pomoce. stał jak słup, a przy każdej okazji ciągnął w prawo.
kiedy już moja cierpliwośc była na wyczerpaniu, stało się coś, co mnie wprawiło w absolutną trwogę. na zakręcie drogi, tej lewej, gdzie Wicher nie chciał iśc, mniej więcej w miejscu, w którym byśmy byli, gdyby zachowywał się normalnie, zwalił się w ułamku sekundy wielki konar, odłamany od starej topoli. walnęło nieźle. gdybyśmy tam byli, to chyba by nas zabiło.
gdyby ktoś mi o tym opowiadał, to chyba bym nie uwierzyła. ale przysięgam Wam, że sama to przeżyłam i jestem pewna, że zwierzęta wyczuwają rzeczy niedostępne dla nas, ludzi.
z końskich to moze tyle że kobyla mi kiedyś nei chciała przejść takiej sporej kałuży. Nie wiem co mogloby się stać, jakbyśmy przeszły, bo ludzie przechodzili, a ona nie nie i nie mimo, że normalnie nie ma żadnych awersji do kałuż.
Wróciłyśmy do domu więc i terenu nie było 😉

ze snów - byłam u mamy ponad rok temu, poleciałam samolotem tam i potem od samolotu trzeba kawał dojechać pociągiem. No i przyjechałam tam i któregoś dnia mi się śniło, że wszystkie pociągi skasowane poza 2, które nijak nie pasują na dojazd na lotnisko, zapamiętałam dokładnie godziny itp...
2 dni później mama wraca ze stacji, na której miała mi kupić bilet i mówi, ze jest strajk i wszystkie pociągi skasowane, tylko 2 jadą, ale nijak się tym nie dojedzie na lotnisko a następnie... podała mi te same godziny które mi się przyśniły wcześniej 😉
nigdy wcześniej mi się nie śniło tak dosłownie 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 lutego 2009 22:03
IloveMosiek, nieźle  😲
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 lutego 2009 22:14
Raz koń odmówił mi wejścia do lasu - wróciłam do stajni, nie wiem, co kobyła wyczuła, ale wolałam zaufać.

Kiedyś wracałam z angielskiego, do domu miałam trzy przystanki tramwajem, jakieś 10 minut piechotą. Czekam na tramwaj, czekam, przyjechał, miałam wsiąść, stwierdziłam, że się przejdę. Jak doszłam do domu, to ten sam tramwaj na moim wysiadkowym przystanku wjechał w samochód. W sumie, nic by mi się nie stało, gdybym pojechała, ale takie jakieś chyba przeczucie miałam.
Kilka razy miałam... przeczucie.
Nie da się tego udowodnić ani nic ale miałam np. taka sytuacje ze gdy byłam na obozie zadzwoniłam do taty. Nie odebrał - to przecież nic dziwnego bo nie zawsze ma telefon przy sobie. Ale wiedziałam ze coś jest nie tak. Utworzyłam w myślach historyjkę o jego wypadku. Gdy dowiedziałąm się ze miał wtedy właśnie dokładnie taki wypadek to myślałam ze zemdleję. To straszne gdy takie przeczucia się spełniają. To pewnie tlyko 0.01% z naszych mysli się spełnia ale jednak robi wrażenie.
Prawie identyczną sytuację lecz z kim innym miałam niecały rok temu... nie chcę tego opowiadać lecz trafiłam jeszcze lepiej.

A co do kotów... chciałabym tylko dodać ze nie należy się nimi przejmować bo bardzo dużo kotów ma... jakby zwidy. Ganiają powietrze i potrafią wpatrywać się w rzeczy których nie ma. Bywa to zabawne 😉
obok mojej stajni jest prywatny las - całkowicie ogrodzony,
oczywiście są "dziury" w ogrodzeniu, bo ludzie skracają sobie drogę - i sa tam ścieżki

pojechałam tam z koleżanką zobaczyć jak tam wygląda
konno oczywiście...

i tam jest
hmmm,
zmora jakaś... zło czy inne...
tam jest MOCZAR - bagno ...
konie dostawały "pierdolca"
płoszyły sie, fikały, nerwówka itd.

las jak las... wystarczy że wyszlyśmy z niego i chabety opuściły głowy i znów powłóczyły nogami...
Tak jak siedzę i to czytam to mimo to ,że jest jasno aż mnie skręca ze strachu , bo sam w domu siedzę  😁

i tak myślę że przecież moje koty też nie raz bawią się z powietrzem , ale nigdy nie myślałem o tym w sposób taki jak tu niektórzy ...  🙄
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
10 lutego 2009 13:52
znajomy kiedys opowiadal ze wpuscil swojego konia do czysto poscielonego boksu i nie chcial podejsc do jednego rogu, parskal kwiczal stawal deba, kopal przednimi nogami po drzwiach chcial wyjsc. i co duchy? zjawy? upiory? NIE! w w srodku balika slomy zbalowano zdechlego krolika ktorry trafil do boksu i kon go czuł 🙄

mysle ze nie ma co wymyslac jesli kon w lesie sie boi czy nie chce gdzies pojsc. czasami boja sie cienia, wiewiorki czy jakiegos innego lesnego zwierzatka. a czasami sa inteligentniejsze od ludzi i wiedza ze wlazac w gleboka wode czy bloto moze stac im sie krzywda  😉

zwierzeta wiecej widza, slysza i czuja niz ludzie, bo jako dziwkie zwierzeta muslay nauczyc sie przetrwac, ludzie juz nie maja takich zdolnosci
dempsey   fiat voluntas Tua
10 lutego 2009 13:54
kiedyś jechałam w pojedynkę dróżką w śniegu wzdłuż rzeczki, w styczniowy wieczór. zwróciły moją uwagę dwa dziwne zielonobiaławe światełka w  śniegu po drugiej stronie rzeczki. koń zauważył je tuż po mnie, i zaczął zachowywać sie niepewnie, chociaż swiatełka wyglądały  niestrasznie. wys. ok  30 cm, nie jaskrawe. dziwne.
podjechałam ok. 10m do tego miejsca na drugim brzegu (rzeczka szer. ok 4m). i -  koniec. wryło konia w śnieg, serce waliło mu tak że między kolanami czułam każde uderzenie. to panikarz, ale wtedy wyjątkowy dał popis. nie chciałam sie z nim bic, odpusciłam chociaż byłam b. ciekawa co to. zawróciłam i... koń dał taka szpulę że gdyby tak biegał na torach to by trzy korony wygrał. długo uspokajałam go na łączce. wracając do stajni spojrzałam jeszcze w tamtym kierunku i wyglądało jakby czerwonawa łuna tam świeciła. b. dziwne.

następnego dnia pofatygowałam się za dnia, na tym drugim brzegu. szukałam sladów spalonej trawy czy zarośli, czegokolwiek poza śniegiem.  nic. i kon  drugiego dnia już spokojny.

wiele było teorii ale do dzis żadna mnie nie przekonała.
nic tylko ufo 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 lutego 2009 13:55

zwierzeta wiecej widza, slysza i czuja niz ludzie, bo jako dziwkie zwierzeta muslay nauczyc sie przetrwac, ludzie juz nie maja takich zdolnosci


dokładnie.

Ale swoją drogą jak jestem sama w domu i się wieczorem naoglądam horrorów ( a do odważnych nie należę), to moim wentylem bezpieczeństwa jest śpiący kot, bo jakby sie coś działo, to Pinka by pierwsza wiedziała ;]
yga   srają muszki, będzie wiosna.
10 lutego 2009 14:01
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=2272.msg170975#msg170975 date=1234217641]
Raz koń odmówił mi wejścia do lasu - wróciłam do stajni, nie wiem, co kobyła wyczuła, ale wolałam zaufać.
[/quote]
z końskich to moze tyle że kobyla mi kiedyś nei chciała przejść takiej sporej kałuży. Nie wiem co mogloby się stać, jakbyśmy przeszły, bo ludzie przechodzili, a ona nie nie i nie mimo, że normalnie nie ma żadnych awersji do kałuż.

wybaczcie, ale jak dla mnie to już lekka przesada. Mój koń mi wyłamał, pewnie stał na przeszkodzie duch  😲
Lotnaa   I'm lovin it! :)
10 lutego 2009 14:06
yga, 'moja; kobyla wiedziala, ze w kazdej kaluzy jest duch. A w strumyku czy rzeczce to juz conajmniej staro wampirow i upiorow, za zadne skarby nie podeszla  😁
yga   srają muszki, będzie wiosna.
10 lutego 2009 14:10
😁 ja w bukmance też zawsze wożę Kodeksa i ducha, dlatego mam 2-konną.
Duzo z Was pisze o kotach, jako że wyczuwają różne ,,dziwne" rzeczy. Kiedyś czytałam artykuł w necie o pewnym kocie w domu spokojnej starości, ktory zadomowił sie wśród przebywających tam ludzi. Kot ten jednak nie zyskał sobie ich sympatii, ponieważ potrafił ,,przeczuć'' smierc któregoś z pensjonariuszy, wchodząc do jego pokoju (czego ,,normalnie'' nie czynił). Po wizycie owego kota, osoba szła na tamten świat w ciągu 1 dnia.  🤔 Pensjonariusze w końcu uznali, że ten zwierzak to ,,wcielenie śmierci'' i zabili go.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
10 lutego 2009 17:54
wybaczcie, ale jak dla mnie to już lekka przesada. Mój koń mi wyłamał, pewnie stał na przeszkodzie duch  😲



Wiesz, jeśli koń, który codziennie po kilka razy przemierza daną trasę nagle odmawia i kategorycznie nie chce przekroczyć punktu A, nie odpowiada na łydkę, głos, bat, próbę przeprowadzenia z ziemi? Dla mnie to znak, może nic by się nie stało, ale po co ryzykować.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
10 lutego 2009 18:04
a dla mnie to znak, że koń się po prostu buntuje, ma swój charakter.
i tak jak my, czasem chcemy gdzieś pójśc, a czasem nie, i uparcie dążymy do swojego.
Opowieść o kocie i większośc poprzednich- okej, ale to z lasem czy najlepsza z kałuża, no dajcie spokój  :oczopląs: 🤔wirek:
ja ogólnie nie lubię horrorów i nie oglądam.... Mam zbyt bujną wyobraźnię. Oglądałam "Klątwę" dawno dawno temu, w nocy i.... przestraszyłam się białej doniczki z kwiatkiem, wychodząc do ubikacji po filmie. Pomijam już fakt, że wydawało mi się, że wszędzie słyszę ten dźwięk, co wydawała ta zmora. 😁
Sama raczej nie miałam takich akcji, ale moja mama opowiadała, jak kiedyś usłyszała, że ją ktoś woła, z dworu [między nami a naszymi lokatorami był zwyczaj, że się nie dzwoniło do drzwi tylko wołało w okna, po imieniu, jak się coś chciało]. Wychyliła się, myśląc, że to lokatorka coś chce a tu... nic. ODwróciła się od okna i.... zaś słyszała, jak ją ktoś wołał, głośno i wyraźnie. Wychyliła się jeszcze raz i znów nikogo. W końcu poszła do swojej mamy a mojej babci i zapomniała o zdarzeniu.... a nazajutrz dowiedziały się, że wujek mojej mamy zmarł.

[quote="yga"]Mój koń mi wyłamał, pewnie stał na przeszkodzie duch [/quote]
Stał? Siedział, palił papierosa i się uśmiechał do Twojego konia. 😉  Do mojego konia się tak uśmiechają duchy z bukmany :P
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
10 lutego 2009 18:12
Lanka_Cathar, moj kon  tez czesto chodzil jedna trasa a kiedys sie zbuntowal i nie chcial isc. mam myslec ze to duch? owszem byl tam duch w ciele zaby  😂

moja znajoma mowi ze kon nawet przyzwyczajony do danej sciezki bedzie sie ploszyc jesli np bedzie gdzies z boku papierek a wczesniej go nie bylo
Gillian   four letter word
10 lutego 2009 18:24
Wy się śmiejcie, ale koty to naprawdę są jakieś "inne", zwłaszcze te z którymi człowiek ma bliski kontakt. Moja kotka (świętej pamięci już) była moim oczkiem w głowie, od 6 lat nierozłączne, było między nami coś niesamowitego. Kiedy mnie nie bywało w domu to kotka spała u mamy. Pewnej nocy o 4 nad ranem kocica się zerwała ze snu, zjeżyła się, zaczęła "warczec" i nie dawała się dotknąc, wpadła w jakiś trans - wg zeznań mamy. Dokładnie o 4 miałam potworny wypadek samochodowy.

Po śmierci - zresztą nagłej i niespodziewanej(pęknięcie guza nowotworowego) - przychodziła do mnie wiele razy, budziło mnie jej deptanie łapek po mnie, czułam jak na mnie leży i oddycha. Najgorsze jednak było to, jak wróciłam z jej pochówku z ogródka, szykowałam się do spania, zaryczana i załamana, odkrywam kołdrę a tam na poduszce leży sobie ziarnko jej karmy, nie do pomylenia z żadnym innym. Nie mogło go tam byc wcześniej, bo zmieniałam pościel... Dała mi znak i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej 🙂

Miałam kilka razy prorocze sny, które się spełniały, na szczęście nic tragicznego bardzo.
IloveMosiek   Mościsław & Co
10 lutego 2009 19:03
ja na przykład nie twierdzę, że Wicher zobaczył na drodze anioła stróża mówiącego: "nie idź tutaj, zaraz gałąź spadnie". możliwe, że usłyszał jakiś trzask drzewa, którego nie słyszałam ja, poprzedzający to zajście. ale wiem jedno - gdyby nie jego 'przeczucie' pewnie bym tego teraz nie pisała.
poza tym - zaraz po upadku rzeczonego konara Mosiek sam z siebie ruszył w jego stronę, czyli tam, gdzie chciałam od początku, to ja zawróciłam go ze względu na zatarasowaną drogę.


przedwczoraj poczytałam sobie trochę tych historii i szczerze mówiąc nie wzięlam sobie wiele do serca. ale wczoraj wydarzyło się coś, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiac nad przeczuciami i snami.
wczoraj po południu spotkałam się z przyjaciółkami na piwo i zasiedziałyśmy się do późna. ja miałam po jeszcze pewną sprawę do załatwienia i chciałam wrócic do domu ostatnim minibusem, o godz. 22.08. kiedy już byłam w drodze na dworzec, zadzwoniła jedna z przyjaciółek. odebrałam, ale przerywało i musiałam przystanąc, żeby z nią porozmawiac. powiedziała, że po powrocie do siebie poczuła się słabo i położyła się spac. przyśniłam się jej ja, zakrwawiona. obudziła się i od razu do mnie zadzwoniła, żeby sprawdzic, czy nic mi nie jest. zapomniałam, że śpieszę się na dworzec i kiedy skończyłam z nią rozmowę, była już 22.10 i nie mialam po co tam isc. zawekowałam się na noc u ciotki, z zamiarem, że do domu pojadę najwcześniejszym porannym busem.
następnego dnia dotarła do mnie wiadomośc, że minibus, którym miałam wracac, miał zderzenie na skrzyżowaniu, 10 osób jest rannych, a kierowca i siedząca za nim pasażerka zginęli na miejscu. miałam tym większe ciarki, że ja najczęściej wybieram ten fotel, by móc poczytac przy włączonej cały czas lampce. po prostu brrrrr...

coś w tym jest. aż się boję wyciągac wnioski, bo kiedy do tego dochodzi, normalnie ciary chodzą mi po plecach... 
Gillian, faktycznie, coś chyba musi w tym być. Koty w ogóle są "inne". Swego czasu, będąc w wieku coś 11-12 lat, miałam w domu trzy koty, ale z żadnym nie byłam bardzo emocjonalnie związana. W każdym razie, najbliższy mojemu sercu, a najdalszy sercu rodziny, był czarny kocur, [ którego znalazłam parę lat wcześniej, chudego i zabiedzonego i zabrałam do domu] który.... miał wyraz "twarzy". No, cholera, mogłabym przysięgnąć, że ilekroć zrobiłam coś głupiego, jakąś gafę albo coś mi się nie udało, to w przyjściu do domu, ów kot znajdował mnie w pokoju, właził na łóżko i patrzył wzrokiem doświadczonego życiem luzaka, jakby mówił "głowa do góry, dziecko, będzie spoko". Ja nie wiem, może to mi się to wydawało, ale ów kot był wtedy fenomenalnym pocieszaczem.😉
Z resztą, jak myślicie, skąd się wziął wizerunek kota jako kompana czarownic? 😉
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=2272.msg170975#msg170975 date=1234217641]
Raz koń odmówił mi wejścia do lasu - wróciłam do stajni, nie wiem, co kobyła wyczuła, ale wolałam zaufać.

z końskich to moze tyle że kobyla mi kiedyś nei chciała przejść takiej sporej kałuży. Nie wiem co mogloby się stać, jakbyśmy przeszły, bo ludzie przechodzili, a ona nie nie i nie mimo, że normalnie nie ma żadnych awersji do kałuż.

wybaczcie, ale jak dla mnie to już lekka przesada. Mój koń mi wyłamał, pewnie stał na przeszkodzie duch  😲

[/quote]

yga, nie upieram się szczególnie że było tam coś nadprzyrodzonego 😉 zapamiętałam to natomiast dość dokładnie, bo moja kobyła zawsze zawsze łazi przez wodę (w galopie czasami jej sie nie podoba i próbuje unikac, ale nie aż tak jak wtedy), a już szczególnie jak widzi że "coś" lub ktoś przez tą wodę dało radę przejść, to się już w ogóle nie boi. i łaziłyśmy w pobliżu tej wody, i nic, wszystko ok, a przez wodę nie nie i nie. I do tej pory nie wiem dlaczego, widać tam konkretnie mieszkał krokodyl 😉 zresztą choroba wie, moze mieszka a my nic nie wiemy 😉

z dziwnych (choć nijak upiornych rzeczy) - mam ipoda i laptopa. Jak chodzę do kuchni (którą mam kawałek od pokoju - akademik), biorę iPoda i przeważnie włączam na to samo (ale nie na tą samą piosenkę, tylko na ten sam zestaw piosenek) co leci na laptopie, bo generalnie słucham muzyki tak, zeby mi akurat pasowala do humoru.

wychodzę do tej kuchni (czy też gdziekolwiek indziej) i wracam po różnym czasie, czasami po 40 minutach, czasami po 5, czasami po 2 godzinach... i całą niedzielę, poniedziałek i dzisiaj co wrócilam na laptopie była ta sama piosenka, w dokładnie tym samym miejscu (lub prawie dokładnie, ale ta sama zwrotka, ta sama część refrenu, cokolwiek), a słucham (i tu i tu) mieszając utwory, więc szansa, że akurat naraz pomieszają się tak samo jest mała, a tu jeszcze piosenki są w podobnym momencie... dodam, że często wychodzę z inną piosenką na iPodzie niż w laptopie, więc nie ma to zadnego związku z mieszaniem utworów tak samo ani te 2 urządzenia nijak się ze sobą nie porozumiewają...
śmieszny zbieg okoliczności w sumie, no ale 3 dni pod rząd?  😁
moze czegoś nie wiem po prostu o moim "sprzęcie grającym" 😉

a wypadki samochodowe i ja to już w ogóle inna historia, bo ja już wsiadając do samochodu wiem, że coś się zdarzy, do tego stopnia że czasami potrafię przeczekać busa, albo w ogóle odmówić pojechania gdzieś tam, albo kazać się komuś zatrzymać "aż mi przeczucie minie".
i ile razy to czuję a się nie odezwę to coś złego się dzieje  :/
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się