Jeżdżenie cudzych koni- uklady, ukladziki

Nawiązując do ostatniej dyskusji na temat sprzedania Repley'a (który z tego co widzę trafil w dobre ręce) postanowilam zalożyć taki wątek, bo myslę, że większość z nas przeszla kiedyś taki zawód.
Ja przeżylam takie dwa zawody w swoim życiu, glownie przez wlaścicieli tych koni, którzy mydlili mi oczy i roztaczali wizje wpsanialej przyszlości, zawodów etc. W jednym przypadku koń zostal sprzedany, w drugim wlaścicielka ktrótko mówiąc przejęla konia. Po tych dwóch zawodach postanowilam się już nigdy nie przywiązywać do cudzych koni, a obecnie nie wyobrażam sobie jeżdżenia cudzego konia za "dobre slowo". Doszlam do wniosku, że jeśli wlaściciel nie zaplaci jakiej tam kwoty, to najzwyczajniej w świecie nie szanuje tego co zostalo zrobione i czego koń zostal nauczony.
Może dla niektórych, którzy będą chcieli się wplątać w takie chore uklady, ten wątek otworzy im trochę oczy.
Są trzy możliwości:

1. Jeździć konie za pieniądze, zawodowo. Tylko do tego trzeba mieć umiejętności, doświadczenie i renomę. Wtedy podpisuje się umowę i wszystko jest jasno postawione.

2. Jeździć konia za free i cieszyć się, że jest. W momencie, kiedy właścicielowi się 'odwidzi' skulić ogon i przyjąć.

3. Mieć swojego konia.
Mój znajomy powiedział, że nie będzie jeździł cudzych koni, bo on odwali robotę, a później ktoś posadzi 4 litery na dobrze zrobionego konia, a on korzyści z tego mieć nie będzie żadnej 😉.
Ja od kilku lat zajmuję się końmi znajomego. Niestety przywiązałam się, ale mam świadomość, że pewnego dnia mogę pójść do stajni i po prostu konia nie zastać. Przykre, ale prawdziwe. Po prostu życie.
Ja nie mam swojego konia bo mnie po prostu nie stać na niego a przede wszystkim na jego utrzymanie. Jeżdże regularnie 3 konie moich znajomych i choćbym tego nie chciała przywiązałam się do każdego z nich. Ja wiem, że te konie sa u swoich właścicieli dozywotnio dlatego zbytnio sie nie martwie. Moim zdaniem choćbysmy chcieli utrzymać dystans do takiego konia to jest to po prostu niemozliwe. Tak jak powiedziała Tulipan w momencie sprzedaży takiego konia nie pozostaje nic innego jak zwiesic głowe i to po prostu przeboleć a nie popadać w jakieś skrajne stany.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
05 maja 2010 10:28
kilka razy w życiu jeździłam cudze konie...i zawsze,od samego początku do samego końca mimo całej sympatii,która się do konia budziła,miałam świadomość,że to cudzy koń i przyjdzie taki moment,że przestanę go jeździć...nie rozumiem całego tego zamieszania wokół Replaya i podobnych tu historii na forum....ktoś "zrobił" konia i mu go zabrali,bo dopiero wtedy się na nim poznali...takie to szczeniackie dla mnie...jeździsz,czyli wkładasz swoją pracę i emocje,czy weźmiesz za to pieniądze - Twoja sprawa jak dogadasz się z właścicielem....skoro jest to koń życia,to trzeba go kupić,jeżeli się nie kupuje,nie można mieć żalu,że kupi go ktoś inny.koniec.brutalne,ale prawdziwe...i moim zdaniem uczciwe.
Myślę, że to mocno zależy od takiej samoświadomości. Wiesz, że ten koń nie jest Twój i nie możesz go tak traktować. Jeździłam już parę takich koni, albo opiekowałam się takowymi. Np. rok temu, trafiłam do stajni, gdzie konie trzeba było sprzedać, bo tak i koniec. Wiedziałam o tym od początku, mimo to pracowałam jak najlepiej umiałam. Im więcej wypracujesz, tym większa jest możliwość, że koń w przyszłości lepiej trafi. W przypadku jednego konia, który był istnym wcieleniem zła, przeszłam długą drogę. Wiadomo, że takie coś wiąże pare koń-człowiek. Z Paskudy, zrobił się misiek. Przy sprzedaży bardzo się cieszyłam, byłam dumna z tego konia i z mojej pracy, choć wiadomo, że gdzieś w środku było troszkę żal. Poszły jeszcze dwa inne i cieszę się, że znalazły dom i ktoś jest z nich zadowolony. Jest jeszcze jeden, póki co ma zostać, ale marzy mi się, żeby kupił go jakiś fajny człowiek i wyprowadził na szczyt, bo konisko jest szybko łapiące, bardzo inteligentne, zdrowe i uzdolnione. I chyba tak powinno się to traktować.

Chory układ za to widziałam niedawno, dziewczyna kilka lat dzierżawiła konia i wróciła właścicielka, która i tak nie ma czasu na tego konia, więc wynajęła inną dziewczynę do jazdy (nie wiem czy za pieniądze). Tej dziewczynie co dzierżawiła, chciała sprzedać tego konia, ale powiedzmy szczerze, cena nie była adekwatna,ani do wieku, ani do stanu zdrowia. Dziewczyna spakowała manatki i chwilowo pożegnała się z jeździectwem. Dziwię się, że nie została jej zaproponowana współdzierżawa, szczególnie, że dziewczyna jeździła fajnie, naprawdę wyprowadziła tego konia na prostą. Dostała tylko klapsa w tyłek.
ja miałam bardzo fajny układ z koleżanką, która na rok wyjechała do Kanady, a konia który stał na Mazurach, musiała przyciągnąć do Warszawy. Pozwoliła mi wybrać stajnię, do której kobyłę wstawię, przez rok miałam ją do wyłącznej dyspozycji, nikt mi się nie wtrącał, za pensjonat płaciłyśmy po połowie. Korzyści były obustronne: koleżanka miała odgruzowanego i gotowego do dalszej pracy konia, a moi rodzice przywyczaili się, że konie są stałym punktem mojego dziennego harmonogramu i zdecydowali się kupić mi Agrosa  😀
tulipan 2 opcja jest zawsze krzywdząca dla osoby jeżdżącej, no chyba, że ta osoba dopiero się uczy i jeździ konia profesora to ok.
Ja o sprzedaży konia, którego jeździlam dowiedzialam się po fakcie 🙄
Poza tym wszystko zależy na jakich wlaścicieli tych koni się trafi i jak czysty będzie ten uklad. Mnie dwa razy zrobiono na szaro,bylo to kilka lat temu, a do dzisiaj w sercu pozostal żal, choć konie nie bylo bardzo utalentowane.
Ojoj, ja mogłabym długo mówić o moim przypadku, ale streszczę ile się da.
sytuacja 1) poznałam konia, b. go polubiłam, koń był na sprzedaż. Miesiąc później dowiedziałam się, że kupiło go 12 - letnie rodzeństwo. Płacz był, ale zakolegowałam się z nimi i jeździłam na tym koniu kiedy oni nie mogli (pomińmy fakt, że moje umiejętności były na baaaardzo niskim poziomie), ale jeździłam, miałam z tego przyjemność, koń niczego się nie uczył, ale też i nie psuł. Rodzeństwo z każdym tygodniem miało co raz mniej czasu dla wałaszka. Ja z racji, że sobie z nim nie radziłam kompletnie zaczęłam jeździć z instruktorką. Jeździłam coraz częściej. Aż wyszło na to, ze właściciele przyjeżdżalni do niego może z raz w miesiącu. Przekonałam ich, że to bez sensu, zeby płacili za konia skoro się nim nie zajmują i tak konik stał się moja własnością.

syt. 2) Zostałam poproszona o jazdę na bardzo kłopotliwej dla właścicielki (mojej cioci) kobyłce. Na początku nie chciałam pieniędzy, ale prezes stajni uświadomił mnie, że to głupie pracować za darmo, zwłaszcza, że w tym przypadku koń robil postępy dzięki mojej jeździe. Jako, że nie chciałam kasy, to ciocia wraz z kolezanką - instruktorką wymyśliły zeby mi kupić dobre ogłowie, bo moje niestety było paskudnie zniszczone. Już daaaaawno to ogłowie odpracowałam, ale głupio mi jest o tym mówić.

syt. 3)  jeden koń z naszej stajni jest na sprzedaż i nikt nie ma czasu na nim jeździć, więc robię to ja z prośby/ pozwolenia (tak naprawdę nie wiem jaka to była forma, bo ja nie prosiłam/pytałam, tylko pewnego dnia usłyszałam " jak będziesz chciała na niego wsiąść, to wsiadaj kiedy tylko chcesz"😉. Nie mam wielkich umiejętności, ale widziałam co kto robił z tym koniem i do czego dążył, więc robię to samo i do tej pory słyszałam tylko słowa pochwały (czyli wiem, że nie robię z nim nic źle). Jeżdżę na nim za darmo, bo... bo tak? Głupio mi jest powiedzieć "sorry, ale poświęcam swój czas i coś mi się należy", więc nic nie mówię, a sama jazda na tym wielbłądzie często jest dla mnie przyjemnością.

może i ktoś będzie uważał, że jestem naiwna i daję się wykorzystywać. Racja. Lecz postawić się nie umiem i chyba nie jest mi az tak źle.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
05 maja 2010 10:39
kare_szczescie, nie rozumiem,dlaczego uważasz,że dziewczyna dostała klapsa w tyłek?tzn.domyślam się,ale nie zgadzam się 😉 święte prawo właściciela decydować,kto jeździ na jego koniu...dzierżawa się skończyła,dostała propozycje kupna,nie skorzystała z niej,więc nie może mieć żalu,że konia jeździ ktoś inny....a cena?cena konia jest taka jaką gotowi jesteśmy za niego zapłacić lub za jaką jesteśmy w stanie przeboleć jego utratę.
Ktoś, racja, Powyżej tak piszecie, jakby to właściciele nie mieli żadnych praw do decydowania, tylko wy, bo to wy i wasza praca włożona w konia.
Ale czy ktoś pomyśłał, że właściciel może być niezadowolony np. ze sposobu jak obchodzicie zię z koniem, stylu jazdy czy też warunków panujących w stajni ( dzierżawa)?
Ktoś, dokładniej mam na myśli fakt, że właścicielka wynajęła dziewczynę której prawdopodobnie płaci za jazdę na tym koniu, zamiast dać tamtej możliwość współdzierżawy (co nawet korzystniej wychodzi) konia, szczególnie, że jeździ lepiej. Tylko o to. Ja wiem, że właścicielka konia może zrobić co chce, tylko nie bardzo spodobał mi się sposób w jaki zakończyła dzierżawę. Rozumiesz? Bo trochę pokrętnie ubrałam to w słowa.
a ja rozumiem propblem, rozżalenie. Niby człowiek wie ,że nie jego konisko, że przyjdzie czas rozstania ale.... zwyczajnie polubimy, przyzwyczaimy się i "serce nie sługa ,nie zna co to pany"
Ja nie jezdzę na cudzych konikach ale mam u siebie pare koników w pensjonacie, uwielbiam je, dbam jak o swoje i pewnie kiedys przyjdzie czas ,że z różnych powodó własciciele je odbiorą i .. będzie mi żal, będzie pustka. Przyzwyczaiłam sie do nich bardzo, znam ich zachowania, ich reakcje, codziennie karmie ,sprzatam , gadam do nich, czyszczę , sprawdzam kopytka ,siadam na pastwisku i ...poprostu jestem z nimi. Wiem ,ze to nie moje konie, miałam się nie przyzwyczajac a jednak.........
Ktoś trzeźwo patrząc- tak masz racje, z resztą po tylu latach w tym sporcie już się trochę znieczulilaś (ja też dlatego w ogóle nie uznaję takich ukladów) i masz wlasną stajnię i konie, ale spróbuj postawić sie w sytuacji tej dziewczyny- nie wierzę, że pozostalabyś taka obojętna.
Anja, a jak się jeździ rekreacyjnie i nagle dostanie się konia, którego nie trzeba utrzymywać, po prostu możesz jeździć za free i jak coś nauczysz to fajnie? To też krzywdzące? Jeśli nikt Ci się nie wtrąca, robisz co chcesz i na dodatek nie płacisz za to? Co z tego, że to nie jest koń profesor? Uważam, że to także dar od losu.

Niestety 😉 zgadzam się z Tulipan - na sentymenty to sobie można pozwalać w sprawie własnego konia, a reszta - cóż, świat oparty na pieniądzach jest i albo kupisz i Ty decydujesz, ale pogódź się, że decydują inni.

Acha, żeby nie było - trzy konie mi zabrali z pod tyłka od tak - z dnia na dzień. Na jednym miałam mieć trening, poszłam na halę, patrzę, a tam na "moim"koniu właśnie jeździ zawodnik z krajowej czołówki skoczków. Za godzinę konia nie było. Drugiego konia nawet nie miałam czasu pożegnać - bo po prostu jak wyjechałam na weekend to się sprzedał. O trzecim koniu wiedziałam, że jest na sprzedaż. I po prostu pewnego dnia się sprzedał. Zostałam o tym uprzedzona, nowi właściciele zresztą dali mi możliwość jazdy na tym koniu do końca miesiąca - miałam zapłacony pensjonat i treningi, ale sama już nie chciałam takiej sytuacji i koń poszedł do nich w przeciągu 2 dni.

I jakoś nie lamentowałam, nie było mega żalu, pomimo, że pierwszy z tych koni to jeden z najlepszych koni jakie udało mi się spotkać w życiu. Tylko może ja już nie mam 14 lat 😉 tylko duuużo więcej i obce mi są wzloty i upadki duszy mojej. I wiem, że jak chcę mieć coś, o czym sama będę decydować, to muszę to sobie kupić  - dlatego właśnie po tamtych dzierżawach dorobiłam się własnego futra...

I tak, nie rozumiem, żalu i pretensji do właściciela - właścicielowi takiego konia to by wypadało podziękować, że w ogóle miało się możliwość korzystania z czegoś, za co on ciężką kasę wydał - tak jakby tylko materialnie popatrzeć.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
05 maja 2010 10:47
kare_szczescie, rozumiem,rozumiem,ale mam inne zdanie,dlatego się nie zgadzam.

...i dlatego mam swoje konie 😉

edit: anja - nie,to nie sport mnie znieczulił...i nie mam własnej stajni i nigdy nie miałam.po prostu od zawsze mam chyba zdrowe podejście...jasne,że jest sentyment...ale nie można mieć żalu i tylko o to mi chodzi...
to samo mamy z naszą luzaczką,wiele koni się przewinęło i na szczęście ona coraz mniej już przeżywa odjazd kolejnego...tylko później na zawodach znika na trochę,bo idzie poodwiedzać i poklepać "swoje" konie... 😉
anja wkładanie pracy to pojęcie względne. Może właścicielce się praca nie podobała ? Może tak druga dziewczyna jeździ lepiej. Tak jak napisała epk - święte prawo właściciela robić z koniem co chce.
Dokladnie dlatego tez nawet, jesli placa mi za jazde, nie powiem ani slowa, jesli szef zabiera mi konia i daje go lepszemu ode mnie bereitrowi, bo w tym momencie, gdy dostajemy za to kase, wzrastaja odpowiedzialnosc za konia i jego trening oraz oczekiwania wlasciciela. W tym momencie na pierwszym miejscu jest sukces, niezaleznie od tego czy duzy, czy maly. Biorac kase za jezdzenie koni jest sie zdanym albo na sukces, albo na porazke. W drugim przypadku tez trzeba rozstac sie z koniem. Kolko sie zamyka.
epk janse, że super, tylko wystarczy dobrze dogadać się od początku do końca.
tulipan oczywiście zgadzam się, ale może zalóż też inną opcje- może wlaścicelka miala takie widzi mi się i nie obchodzily ją nic uczucia dziewczynki, malo tego nie wiesz czy dzierżawa się skończyla, czy też wlaścicielka wrócial i postanowila ją przerwać bo tak jej się podobalo.
faza moglabym stac u Ciebie w pensjonacie 😉
Anka taki uklad jest najlepszy i nie ma żadnych nie domówień, choć też bywa przykro, ale taka już praca 😉
Ja od pół roku jeżdżę na Liwii. Zepsuta przez właściciela, który sam się uczył jeździć i nie poprawiał tego nigdy, bo "do lasu wystarczy". Instruktor mówi, że dobrą robotę odwalam z koniem.. Z resztą, właściciel też. Ostatnio zaczęłam śmigać na zawody, niedługo jadę na regionalki L, chociaż na początku był problem z nią ze skoczeniem koperty. Ogólnie robię co chcę i kiedy chcę (w granicach rozsądku), właściciel przyjeżdża raz na 3 tygodnie w teren. Nie płaci mi nic, ale raczej nie ma szans, żebym coś dostała.. Taka z niego sknera, że zawsze kombinuje ze wszystkim, żeby tylko nie zapłacić. Ostatnio Liwię chciał kuć tylko na tył, żeby nie wydawać kasy na kucie na 4 🤔wirek: (ma krzywe tyły, musi być kuta).
Ona może nie jest dużo lepsza, niż nasze konie rekreacyjne (na początku szczególnie, było z nią gorzej), ale to jest jednak coś innego niż jeżdżenie na rekreantach.. Jak coś zrobisz, to nikt Ci tego nie zepsuje następnego dnia (no, chyba, że właściciel w swój 'terenik' pojedzie).
A jednocześnie zdaję sobie sprawę, że on jeszcze niedawno chciał Liwię sprzedać. Tyle, że trochę przesadził z ceną.. Ale może mu wpaść do głowy taki pomysł znowu, a że koń zaczął trochę wyglądać, może opchnie.. I niestety, nic nie będę miała do gadania. Tyle, że ja niezbyt często się przywiązuję do czegokolwiek.. Na pewno się przywiązałam trochę do Liwii, ale nie rzucę jeździectwa, czy nie załamię się, jak niektórzy.
Jazda koni to zawód jak każdy inny. Podpisujesz umowę, dostajesz kasę - masz wszystko jasne. Robisz coś charytatywnie to nie licz na wynagrodzenie i udział w zysku czy pochwałę za efekt.
Robisz coś charytatywnie to nie licz na wynagrodzenie i udział w zysku czy pochwałę za efekt.
tulipan- święte slowa, ale choć już trochę żyję na tym świecie nadal zdarza mi się wierzyć, że ktoś odwdzięczy sie chociaż dobrym slowem, a tu lipa 😉
Agniecha930, jeżdzisz na prywatnym koniu za darmo, za rekreanta musiałabyś zapłacić i jeszcze masz pretensje do właściciela , obrabiając mu dupę na forum. To jest fair??
Dla właściciela koń jest dobry do jazdy, to ty masz zapędy na zawody. Koń, sprzęt za darmo i fochy?
archeo   Bo warto :D
05 maja 2010 11:03
Sentyment sentymentem ale life is brutal.

A poza tym osoba jeżdżąca cudze konie powinna zdawać sobie sprawę, że nie jest to raczej koń do końca życia (ale o tym wiele osób na hasło "jak masz ochotę wsiąść to wsiadaj" nie myśli a potem pojawiają się pretensje w stylu: ja sie napracowałam/łem z koniem a on/ona go teraz sprzedaje).
Zgadzam się z epk jeżdżąc na dobrym koniu ma się szanse naprawdę dużo wynieść z takiego układu, pracować nad sobą i podnieść swoje umiejętności. Nie każdy ma taką możliwość.

Azubka nie przesadzaj, przecież ona opisala tylko swój uklad nikomu tylka nie obrobila 😉
Ja jeżdże cudzego konia od ponad roku. W zasadzie mam wolna reke do wszystkiego. Nie biore za to pieniedzy z własnej woli. Dostałam konia na fajnym poziomie do nauki, poszerzania swoich umoejetnosci i chyba wstepu przed własnym koniem. Włascielka jest za granica juz wiele lat.
Generalnie codziennie zdaje sobie sprawe z tego ze moze jej sie odwidzieć i koń moze trafić gdzie indziej, troche to dla mnie na tym etapie niewyobrażalne, ale licze się z tym. Niemniej jednak koń nie jest na spzredaż i nigdy nie bedzie. Ma swój wiek już i nie nadaje sie juz do niczego wiecej jak pod taka rekrecje która ja popełniam.

Dla mnie to sytuacja idealna. Wyszłam z rekeracji, nagle dostałam świetnego konia, zupełnie za darmo, moge sobie na nim trenować, startowac, rozwijać się , moge zmienic stajnie, bylebym dbała jak o swojego i kochała. Nie płace z utrzymanie ani grosza. W zasadzie ze swoich kupuje spzret i jakies tam bzdury dla niego, ale to z własnej woli. Gdybym poprosiła to pewnie dostała bym nowe ogłowie czy ochraniacze.Ale nie chce.
W zasadzie nikt mi sie nie wtraca, nie robi kontroli, w sumie nawet nie przyjeżdza od wielu miesiecy juz. Napoczatku jeszcze byłam sprawdzana teraz juz w zasadzie wcale. Ja juz nawet nie pytam o zgode jesli jest jakis zabieg weterynaryjny, czy kowalski po prostu płace i ewentualnie potem jesli chce dostaje zwrot kasy.
W zasadzie traktuje konia jak swojego,ale codziennie mam świadomosc tego ze mój nie jest ilicze sie z tym jak to sie moze skonczyc.
Wiem tez ze po Piniu bedzie mój własny kon i nigdy wiecej juz nie bede sie wplatywała w układy pt. opieka nad cudzym koniem. Jerdynymi końmi sa konie mojej przyjaciółki które bezinteresownie czasem pojeżdże czy po prostu zawse cos obok nich robie i tez kocham jak swoje. Ale u nich mam świadomośc ze sa w idealnych rekach i nigdy im sie krzywda nie stanie.
Agniecha930, jeżdzisz na prywatnym koniu za darmo, za rekreanta musiałabyś zapłacić i jeszcze masz pretensje do właściciela , obrabiając mu dupę na forum. To jest fair??
Dla właściciela koń jest dobry do jazdy, to ty masz zapędy na zawody. Koń, sprzęt za darmo i fochy?


wiele w tych słowach jest prawdy, takiej brutalnej rzeczywistosci. Ale koń to nie rower, naprawdę można polubic czyjes zwierzę i zwyczajnie ,ot tak po ludzku żal jest się z nim rozstac. Do tego nawet bez słowa dziękuję, dowidzenia , do zobaczenia.
anja niestety realny świat to nie forum. Tu nie ma wątków opierających się na słodzeniu i poklepywaniu nawzajem po plecach. Nie wystarczy powiedzieć, że fantastycznie się wytrenowało konia - trzeba to pokazać.
Ja jeździłam cudzego konia na zasadzie dzierżawy, ale przestały mi odpowiadać jej warunki (dostałam konia w kantarze ze źle dopasowanym siodłem, resztę rzeczy musiałam dokupić sama). Ja wolałam jeździć ujeżdżeniowo i jakość chodu konia pod tym względem w trakcie moim jazd się poprawiła. Włożyłam mnóstwo pracy w rozluźnienie tego konia, skupiałam się tylko na tym by chodził prawidłowo (wcześniej łeb w pionie, odwrócony kręgosłup). Właściciel i instruktorzy ze stajni, gdzie stał ten koń mieli inną wizję. Chcieliby koń był skoczkiem i uważali, że to co ja z nim robię za niepotrzebne. Miałam dość tej atmosfery. W końcu kupiłam swojego konia. Odwróciłam się na pięcie, zabrałam moje rzeczy i odeszłam z tamtego miejsca 🙂 Teraz wiem, że tamtego konia dzierżawią 2 dziewczyny- jedna skacze na nim za każdym razem jak jest w stajni (kilka razy w tygodniu), druga pracuje z nim tylko na gumach (w pracy ujeżdżeniowej i o zgrozo! w skokowej). Tą drugą właściciel namawia żeby konia wykastrowała, z tego co z nią rozmawiałam nie dorzucając się do zabiegu nawet złotówką.
EDIT:
A mojego konia jeździ poza mną moja trenerka. Układ- ja płacę, ona mi go jeździ. W ten sposób myślę (przynajmniej mam taką nadzieję), że szybciej dojdziemy do przyzwoitego poziomu. 😁
Azbuka, stonuj.
anja, no właśnie czasem chodzi o jakieś dobre słowo na koniec. Miałam możliwość jeździć kiedyś na koniu przez rok, w czasie gdy właścicielka była w ciąży. Nie brałam za to pieniędzy, bo dla mnie było to układ idealny. Po pierwsze miałam super konia. Właścicielka czasem przyjeżdżała, popatrzyła na mnie. Ja wyniosłam z tego korzyści (koń sporo mnie nauczył, ja jego też bo w sumie młodziak), właścicielka też, bo po pierwsze ktoś koniem się zajął, po drugie koń się poprawił. Na koniec usłyszałam miłe słowo, mały prezent za rok współpracy. I super. Czasem jeszcze na niego wsiadałam, jak coś nie wychodziło właścicielce. Tak powinno być, niestety jest różnie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się