Ewakuacja koni- Wasze doświadczenia, spostrzeżenia i porady

Witam. Piszę artykuł- poradnik dotyczący ewakuacji koni. Nie chodzi tylko o powodzie, również o pożary itp. Może ktoś z Was ma doświadczenia z tym związane? Ciekawe zdjęcia, które zechciałby opublikować? Będę wdzięczna za wszelkie info.

podbijam
nikt nic nie wie?  😕
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] brak edycji postów
voltopiry raczej służą pomocą i radą. Gatunek ten należy do gadatliwych.
Przerażające i smutne jest to, że z tej ciszy można wywnioskować, że nie o tyle nie chce się nikomu nic napisać, a po prostu... nikt na ten temat dużo nie wie.
Sama mogę się domyślać, że w razie pożaru można zarzucić na głowę konia kurtkę/szalik/koc coby zwierzak nic nie widział i chętniej za nami podążał. Ale czy prawdziwe, czy z serii tych "starych, dobrych rad" to juz ciężko jest mi stwierdzić.
nic nie znalazłaś na ten temat na stronach anglojęzycznych?
szczerze mowiac ciezko z informacjami na ten temat gdziekolwiek... staralam sie porozmawiac na ten temat ze strazakami i tez niewiele byli mi w stanie powiedziec :/
Doświadczeń, tfu, tfu, nie mam.

Może taka lista Cię zainspiruje: http://www.thehorse.com/pdf/emergency/emergency.pdf Albo: http://www.disastersrus.org/MyDisasters/pets/DIST_DisasterHorseBrochure.pdf Generalnie po wrzuceniu w googla: horse flood emergency (+ ew. evacuation) wyskakuje dużo różności.

W jednej ze stajni było tylko jedno wiadomo - w razie ewakuacji (pożar) na który wybieg puszczać konie. Ale to były wszystko boksy angielskie, więc odpadał problem z korytarzami, kolejnością itp. Zresztą ludzie też mieli wyznaczone, gdzie mają się udać (żeby się np. dało stwierdzić, czy ze wszystkimi wszystko o.k.)
do nas do stajni właśnie ewakuowało się ok 15 koni (dokładnie nie wiem ile już ich jest), nocują u nas do piątku kiedy fala powodziowa ma opuścić Warszawę
może nie o ewakuacje, ale wszyscy z nad Warty z którymi rozmawiam klną, że nie pokosili łąk, spłyneło by razem z wodą a tak zostaną z hektarami syfu
Tak na zdrowy rozum chyba trzeba mieć w notesiku awaryjnie numery telefonów do kogoś, kto naraz więcej koni przewiezie.
No i miłego sąsiada na górce, który nam pomoże bezinteresownie -z jakąś wiatą, stajnią, wybiegiem.
No i jakiś zapas pasty na uspokojenie.
Dokumenty popakowane w jedną szufladę , żeby je złapać i ocalić.
majek   zwykle sobie żartuję
10 czerwca 2010 10:26
myślę, że warto zgromadzić gdzieś trochę swojego owsa, bo zastane gdzieś tam u rolnika może być niezłym rozczarowaniem.  Tak samo z sianem itp.  MIesiąc temu pomagałam poprzestawiać konie po rolnikach, to miejsce mieli, ale co do całej reszty - o rety, co to było. Zastanawialiśmy się, czy im gdzieś na skarpie pastwiska po prostu nie zrobić.


W razie jakiegoś hardkoru i np. pozostawienia na pastwiskach koni (żeby w stajni nie stały, którą może zalać) to bym pewnie jakoś oznaczyła konia, napisała swój numer telefonu.  NIe wiem, markerem na siwym bym napisała, może jakiś woreczek foliowy a w środku informacje, przymocowane do kantara taśmą...

Co do pożaru - pamiętajcie, że zamiatanie korytarza ze słomy nie jest tylko kwestią estetyki. Zdecydowanie łatwiej wyjść ze stajni, jak nie pali się podłoga.

Więcej mi nie przychodzi do głowy
pewnie bardzo banalne - ale nauczenie wcześniej wchodzenia koni do przyczepy

u nas stajnia typowo rekreacyjna, po co uczyć konie jak nie będą jeździć - nagle trzeba było wywieść konie bo wielka woda szła i był dramat po prostu


fajnie mieć spis osób do kogo ewentualnie można zawieśc konie

odnośnie pożaru to wg mnie jak ktoś ma stajnie, to powinien zaprosić okolicznych strażaków na nauke obchodzenia się z końmi
bo tak na zdrowy rozum - ilu strażaków wie jak ubrać kantar czy ogłowie
ja włąśnie mam w planach zrobić takie szkolenie jak otworze swoje włości

narazie tyle mi przychodzi do głowy
majek, o kurczę, w życiu o palącej się podłodze bym nie pomyślała  😵
w ramach praktyk zamiatam stajnię nawet 4 razy w ciągu 6h, teraz będę to robiła z większą chęcią  😁

jeżeli wyprowadzanie w trybie natychmiastowym to kantary/ogłowia w jednym miejscu lub przy każdym boksie. ciężko byłoby szukać takich rzeczy w czasie akcji.
Z rzeczy w sumie oczywistych - wyprowadzać najpierw szefa stada, czy klacz alfa (o ile konie chodzą razem na wybieg), jest szansa że sporo koni pójdzie za nim bez oporów. No i wyprowadzać/ładować/cokolwiek w pierwszej kolejności te konie, które nie sieją paniki, pójdą spokojnie, żeby się nie okazało, że cała stajnia koni czeka, bo jakiś wariat odsadza się w wejściu.
szkolenie dla strażaków - wg mnie bez sensu
Zanim dojedzie straż trzeba samemu konie ratować - o ile się da
Wyprowadza się po prostu jak najszybciej. Nikt nie myśli o tym czy najpierw szef stada, czy nie - byel szybko.
Kantary są łatwopale - te wiszące przy boksach w Strzeszynie stopiły się  natychmiast... Nie ma chyba idealnego miejsca na kantary zatem. Sądzę również, że żaden plan nie zastąpi zdrowego rozsądku podczas pożaru...
z tymi ewakuacjami to sparwa bardzo trudna. Wiele zalezy ile mamy czasu, czy sami nie działamy w panice i popłochu. W przypadku zagrożenia powodzią mamy jakis tam czs, wszystko można zrobic spokojnie w opanowaniu. Gorzej z pożarem. Sama widziałam jak konie w płonącej stajni stały w boksach i za nic nie chciay wyjsc. Uważały ,że w stajni ic złego spotkac ich nie może a ognia bały się panicznie. Podziwiałam wówczas włascicielkę bardzo opanowana starszą osobę, która spokojnie zakładała koniom ogłowia tak jaby miały isc do pracy i one ..wówczas wychodziły tak jaby nic się nie działo.
Wczesniejsze próby stajennych , wymachiwanie rękoma itp na nic się zdały ,konie reagowały paniką , mocniej wtulając sie w sciany swoich boksów.
Co do kantarów, kurcze nawet nie pomyslałam ,że są łatwopalne, tymbardziej rozumiem teraz włascicielkę owej stajni która zakładala ogłowia a nie kantary. Myslałam ,ze to raczej działanie psychologiczne, ze konie myslą ,że idą do pracy a to byc może było równiez podyktowane było tym ,że kanatary sa łatwopalne. No ,nie wiem ,grunt ,że udało jej się uratowac wówczas wszystkie koniska. Ja zwyczajnie nie wiem czy potrafiłabym byc tak opanowana i spokojna jak Ona wówczas.
dempsey   fiat voluntas Tua
14 czerwca 2010 11:02
kantary stopione mnie przeraziły

wobec tego kantary powinny być skórzane
Wtapiają się "pierwszorzędnie", a potem trzeba je odrywać ze skórą 🙁 niestety wiem z autopsji z przed wielu, wielu lat kiedy paliła się stodoła z końmi na obozie jeździeckim.

Najważniejsza jest profilaktyka czyli zapobieganie takim nieszczęściom.
Wiadomym jest, że w 100% nie da się wykluczyć niebezpieczeństwa, ale trzeba go minimalizować.
Nie stwarzać sytuacji sprzyjających pożarowi lub powodzi.

I tu uwaga, która od razu się nasuwa, że zdecydowanie łatwiej będzie wyprowadzić konie czy to z ognia czy wody,które codziennie wychodzą na pastwiska/padoki niż takie, które wychodne mają tylko na ujeżdżalnię/halę.
Takie zwierza w sytuacji stresowej będą chciały wracać do boksów(taka sytuacja jest mi również znana).

ja bym na każdego wyprowadzanego konia nakładała zmoczony koc lub derkę, w razie gdyby np siano, słoma czy iskry ze stropu spadały na dół, zresztą taki mokry koc tak szybko się nie zapali więc to dodatkowa ochrona przed poparzeniami a niestety grzywa i ogon są bardzo łatwo palne
Czy ktoś z Was widział pożar?
Kto ma czas na szukanie kantara? Który pewnie się stopił  🤔
albo na moczenie koca czy derki jak koni w boksach 20!!!

tutaj, choć brutalnie - najlepiej sprawdza się BAT!
czyli biegnie się przez stajnie i otwiera każdy boks - konie uciekną w popłochu lub schowają się w kąt - jeśli uciekły, nie ma czasu na nakładanie kantara koniowi, który panicznie skacze po ścianach i boi się wyjśc - taki koń potrzebuje i 10min by móc go okiełznać, najlepszym rozwiązaniem (niestety) jest wziąć bat i wygnać go z boksu! nie ma czasu, chcemy aby uciekł teraz! natychmiast! nie mamy nawet minuty, bo kolejne konie do uratowania i... nasze życie wisi na włosku, bo zaraz runie dach!
koni się nie wyprowadza tego tu, a tego tam - wypuszcza się wszystkie! klacze, ogiery, wałachy... niech się biją, choć pewnie są zbyt spanikowane. może jakieś uciekną jak posesja nie ogrodzona, może się pokopią, porania, ale w chwili gdy ratujemy je z pożaru - to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia!



jeśli chodzi o powódź - tu mamy więcej czasu, więc spokojnie można wszystko przygotować, zaplanować - oby nie jak w Słońsku  😵
Pewnie większość Was pamięta wielką akcję RATOWANIA KONI!
konie stały na małej wyspie, miały przez właściciela dowożone siano, fala się cofała i nic im nie groziło. Ani jeden koń nie padł, ale jakaś fundacja (hmmm, fundacja czy kto?) postanowiła je uratować. Wynajęto amfibie, konie przetransportowano z wyspy na ląd zupełnie niepotrzebnie. Kupa walki i stresu, ale konie uratowane. Media się szczyciły wspaniale przeprowadzoną akcją, w telewisjo pokazywano uratowane klacze i źrebięta.
Niestety - nikt juz nie dodał, że kilka tyg po akcji WSZYSTKIE konie zostały sprzedane do rzeźni, a i tak było to za mało by zapłacić za całą akcję ratunkową, którą obciążono właściciela...
A fala się cofała, koniom nic nie groziło, mogły życ do dziś, gdyby nie ratowano ich na siłę...  🤔wirek:
niestety uczestniczyłam w ewakuacji koni z pożaru. pisalam zresztą o tym w wątku o pożarze w brzózkach. ale za jakiś czas pewnie z niknie, więc moge i tu.
(chialam tam napisac)
otwiera się wszystkie boksy i one uciekają, jak leci bo liczy się czas - konie musza uciec gdziekolwiek byle nie zostac w płonącej stajni gdzie za moment zawali sie na nie dach, zostanie odcieta droga ucieczki. u nas trwalo to minuty - a stajnia malutka. nie ma czasu na wyprowadzanie osobno ogierów cyz innych które nie powinny byc razem.
u nas na szczesnie dało się zeby polecialy odrazu na padok - po otwarty plot i taka możliwość. inaczej by poprostu puscilo sie je na podwórze potem na wioske... brama sie stopila - nie bylo jak otworzyc, dopiero potem cala grupa facetow ja wyrwała.
polecialy pierwsz ekonie ze stajni (w tym ogier +3 wał) - 4 szt. + kucka z angielskiego. wybieglam przez stajnie i wyciągnełam z boksu ostatniego - slepego którego mogłam poprowadzic na padok - bo ufa (i nie widzi ze idzie przez ogien?), no i jego puslcic luzem samego- mógłby nie trafić, zamknęłam padok gdzie na szczeście tamte też wbiegły (generalnie noc i dym=nic nei widac poza czube nosa). za chwile okazalo sie ze wał. polecialy na padok, ale kucka i ogier latały za stajnią. ogier dostał szału i zaczął kryć (tzn próbowac)- i  pojawił się problem jak e rozdzielić i jak w ogóle ewakułować. jak tylko przebiegłam przez stajnie już nei mogłam do niej wrócić- plonela i spadał sufit. nie bylo jak brac uwiązów, batów itd.
z wyprowadzeniem z zagrozonej strefy był problem - bo kucka bała sie ognia, oddzielić rozszalalego ogiera samemu tez trudno (on jakby nie widzial zagrozenia i np latal w hali gdize leciala na niego plonąca papa... zamknac go tam sie nie zdecydowalam- mógł zginąć ...lepsze krycie i kopanina niż smierć w ogniu)... rozdzielilimy je autami, na kucke ktos rzucił koc co jego zdezorientowalo i tymi autami zostal pogoniony na plac przed pastwiskiem. jak sie uspokoilo zabralismy go do 2 stajni. kucke przepchneliśmy na padok przez plot(dosłownie). na sprawdzanie gdzie są i czy wszystkie całe jest czas potem... ale one były tak przerazone ze nawet się nie biły....

strazacy nalali wody do wanien na padok (woda nasza odcięta). nie mielismy jak ich oddac do innych stajni, musialy zostać w jednym stadzie na padoku. byly konflikty, ale skonczylo sie na nie duzych obrażeniach i podartym sprzecie +zniszczonych płotach. bardzo wazne byly derki (zimno bylo + deszcze) bo konie w szoku wiec dodatkowo osłabione i nieprzyzwyczajone do nocowania na dworze. długi czas były w b. duzym szoku.

podsumowując - najważniejsza zimna krew, podział obowiązków/zadań, wywiązywanie się z nich  i współpraca - zrozumienie i niekombinowanie - proste polecenia i ich wykonywanie. bez chojrakowania - bo to też ogrone zagrożenie dla ludzi (sam pożar ale i np wyprowadzanie i rozdzielanie, one sa w szoku, nie myslą...). najwazniejsze to wyjść z miejsca zagrożenia...reszta potem

dobrze takie coś przećwiczyć... choć częściowo..zeby choc wiedizc co kiedy i jak otwierać zeby nie poblokować, zeby uciekly jak  najdalej i jak na największą przestrzeń - szczególnie w dużych stajniach

ale i tak czegoś takiego nikomu nie zycze 🙁
fryga podczas pożaru liczy się jedno - wyprowadzic konie... kto ma czas na szukanie i moczenie koca, kiedy każda sekunda się liczy??  🤔
Bat się może nie sprawdzić - konie zamiast do wyjścia uciekają w najdalszy kąt stajni, bo w stajni bezpiecznie przecież  🙁
podczas strzeszyńskiego pożaru konie wyprowadzone były za grzywy przez płomienie... nie było kocy, nie było kantarów, nie było nic a trzeba było przez ogień wyprowadzić
wyszły ufając właścicielowi
jak u nas... i napewno nei chciały sie w stajni chować - chciały uciec z niej jak najszybciej ! i niemialy problemu zeby koło ognia biec zeby z niej wybiec. pewnie by (te co mialy taką opcje za chcwile z boksów powyskakiwały... tylko jak już uciekła kucka była w szoku - do tego ten ogier. ale bardzo chciała uciec do stada..także starała przez ten płot, była tak ufna i słuchająca... szok. z ludzmi nei było tak łatwo

a ...ogromnie ważna rzecz:

1. ABSOLUTNIE NIE MOŻNA NIC ZAMYKAC NA KŁÓDKI ani inne trudno otwieralne patenty - ani boksów, ani drzwi stajni, ani bram itd
2. NIE WOLNO SKŁADOWAĆ SIANA/SŁOMY PRZY WYJSCIU ZE STAJNI - (np często widąc jak stoja tak rolki siana/słomy czekające na karmienie/ścielenie nimi) moze gdy stanie się pochodnia odciąć droge wejścia/wyjścia.
3. STRYCH. na strychach zapory ogniowe są rewelacją - zatrzymują pożar - lub choć go spowalniają. lepiej żeby na strychu nie bylo siana... (przy drewnianym stropie) albo chociaż dziura do jego zrzucania była zamykana (albo choć daleko od siana(także pod) koni- ograniczy dostęp tlenu - może nei będize wybuchu. no i przez dziure wypada jęzor ognia który topi wszystko w sekunde...
horse_art, dobrze, że spisałaś swoje doświadczenia - nawet sie zastanawiałam ostatnio, czy nie prosić Cię o coś takiego 😉

Zdecydowanie łatwiej wyjść ze stajni, jak nie pali się podłoga.



Też nam tak zawsze powtarzali, jak marudzilismy na dyżurach stajennych - i w swojej stajni też mam zawsze zamiecione na błysk.

Poza tym warto utrzymywać ogólny porządek przy stajni - i żeby w razie czego mieć miotłę/bat do pogonienia koni pod ręką, i żeby uciekające konie nie wpakowały się w walający się sprzęt rolniczy, nie zaplątały w jakieś resztki pastucha etc. Dobrze też mieć okolice wyjść ze stajni pogrodzone chociaż pastuchem - takie przepędy kierujące konie na padok czy na ujeżdżalnię. U mnie zaraz przy stajni z jednej strony jest koniowiąz, z drugiej strony pastuch - w ten sposób powstaje korytarz prowadzący na najbliższy padok (wejście zawsze w nocy otwarte). Konie w stajni stoją właściwie bez kantarów.

No i chyba jeszcze nikt o tym nie pisał , chociaż to oczywiste - dobrze mieć gaśnicę i koce gaśnicze pod ręką, nie w jakiejś szafce zamkniętej na klucz (a kluczyk na portierni :hihi🙂 tylko najlepiej po obydwu stronach stajni. I umieć tę gaśnicę obsługiwać.

U mnie stoją jeszcze zawsze z boku dwa wiadra wody - pożaru się tym nie ugasi, ale w razie czego łeb sobie albo koniowi polać.
Hej
Mój koń bo nie ja też brał udział w pożarze stajni "Agmaja" nikt nie liczył się z tym co się stanie z końmi wypuszczonymi z boksów stajenny ratował wszystkie konie poklei i mimo że popażył się dotkliwie wszystkie wyszły. Mój koń ogier wówczas poszedł trasą szybkiego ruchu z kolegą, zatrzymał się dopiero pod łomiankami gdzie jakaś przyjazna dusza podgoniła je na posesję i zamknęła bramę żeby nie gnały dalej. Wiem że część koni poszła na starówkę , że nic żadnemu się niestało i wszystkie wróciły całe i zdrowe to cud ale tu widać jak pomocne by było zamknięcie terenu. I ile może zdziałać dobry stajenny.
to jeszcze coś napisze 😉

właśnie - np. stajenny...
-z przerażeniem obserwuje duże stajnie (nawet hotelowe - sic! gdzie ludzie płacą żeby zwierzaki były bezpieczne) gdzie w nocy nikogo nie ma... stajnia pusta, wlasciele mieszkaja gdzie indziej, obsługa dzieś na wiosce... a stajnia zamykana na noc i zostaje bez nadzoru.
sprawdzcie jak jest w waszych stajniach...

2-3, max 5 minut i koni bysmy nie wyprowadzili - udało się bo zauważyliśmy jego wybuch, a stajnia jest kilka metrów od domu.
gasnice - super ale jak stwierdzili biegli pożarnictwa - przydadzą się jak się samemu coś zapali i jest minimalny ogień. swietna sprawa  te wiadra z woda - żeby np polać jak coś się zapaliło czy ktoś/zwierze poparzyło (gaśnicą nei da rady/niemożna)
5 minut i strażacy nie byli w stanie go opanować, 10 min i wlaczyło kilka godzin 8 wozów i beczkowóz. i to tyle żeby się dalej nie rozprzestrzeniło...

wiec: czujki p-pożarowe - alarmy.
ktos kto mieszka przy samej stajni - bo nawet powiadomiony jak przybiegnie skądś za 10 minut to może być za późno. nie mówiąc że gdzies dalej... ludzie nei wiedzą że pali im sie dach własnego domu - a co dopiero budynki gdzieś dalej...(czy w innej wiosce)+czas na dotarcie.

no i ktos kto pilnuje - powinien być przeszkolony (nie musi jakoś specjalistycznie - sami opracujmy takei rzeczy)- bo ...przyznajmy sobie szczerze - większość stajennych nie jest najwyższych lotów i spanikują lub nie beda wiedziec co i jak robić albo nie będą chcieli ryzykować ... własciele jeśli sa na miejscu - dobrze żeby akcje przećwiczyli też ...

dla każdego to naprawde ogromny szok. dlatego nawet strazacy co chwila mają ćwiczenia. (np ten nasz pozar był największym w okolicy od grubo kilkudziesięciu lat - prawdopodobnie żaden z młodych(ale i straszych) nie był przy takiej akcji. a radzili sobie świetnie - dzięki cwiczeniom.

róznie ludzie reagują - jedni się sprężają i działają automatycznie, logicznie i z zimną krwią. inni robią głupoty (chcą pomóc ale robią to źle, niebezpieczeństwo dla siebei i innych), lub nie sa w stanie się ruszyć nawet - też panika.
to nic złego.
ale jeśli by choć przećwiczyli teoretycznie(tzn bez ognia) - zawsze coś coś zostaje w podświadomości ....

- nawet przećwiczenie niby banalnego dzwonienia na straż - w takich sytuacjach to naprawde trudne - gdzie zadzwonić, co powiedzieć ....
skońcyzłam medycyne, miałam bardzo wiele zajęć z ratownictwa- gdzie ćwiczyliśmy sytuacje kryzysowe, koordynacje, powiedomienia, zachowanie, ewakuacje itd, no i powiadamianie służb. prowadziłam szkolenia. a przy takiej sytuacji wykręcenie 112 (czy 998) - przy trzęsących się łapach jest cholernie trudne. do tego dochodzi problem z dodzwonieniem się - przełącza na inne miasta, nie łączy, dyspozytor ma jakiś problem (chyba z głową) itd... no i to, że trzeba dzwonić odrazu (każda sekunda się liczy) - jak pobieglismy ratować konie wcześniej innym wydaliśmy rozkaz (i  to do konkretnej osoby, a nie do ogółu!!!) "dzwoń na straż", "112 dzwoń teraz!" (nie ma czasu na pogaduszki - proste komendy tylko trafiają) dzwoń na - i to najlepiej krzyknąć jaki nr bo "straż" to... jaki to numer? w szoku się nie pamięta...

podzielić zadania - i to pojedynczych osób - żeby nie było przepychanek, chaosu (ja do stajni, ty do angielskich , ty wyprowadzaj ludzi , ty wynos żeczy, ty pilnuj tego czy tamtego) ktos mus wydawac rozkazy.
i żeby każdy był za kogos odpowiedzialny i nawzajem się pilnować kto gdzie jest +non stop informowanie gdzie się idzie - żeby nei było ze ktoś zaginą....
nie włazimy do zadymionych pomieszczeń (szczególnie na czarno)- dym może być toksyczny, tak duszący że padniemy zaraz po wejściu - nie uratujemy nic, a jeśli ktos nas nie pilnuje też tam zginiemy. rzeczy nei są tego warte. czlowieka/zwierzaka - tez tak nie uratujemy - zginiemy obydwoje

zdrowie i życie jest najważniejszą sprawą.... dobra można odkupić - życia nie.

słuchać strażaków (no dobra, z tym bywa cięzko bo oni chronią ludzi wiec na nic nie pozwalają:P ale jak już to musimy ich poinformować i kazac się pilnowac lub idziemy z nimi (np po rzeczy do zagrożonych miejsc)

no i w wioskach - b. ważna rzecz - wiedzieć gdzie jest syrena OSP  - państwowa ich zawiadomi - ale jak samemu się uruchomi jest wiele szybciej. (u nas przejezdzający ludzie włączyli podobno)
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
13 czerwca 2012 16:11
jeśli chodzi o powódź - tu mamy więcej czasu, więc spokojnie można wszystko przygotować, zaplanować - oby nie jak w Słońsku  😵
Pewnie większość Was pamięta wielką akcję RATOWANIA KONI!
konie stały na małej wyspie, miały przez właściciela dowożone siano, fala się cofała i nic im nie groziło. Ani jeden koń nie padł, ale jakaś fundacja (hmmm, fundacja czy kto?) postanowiła je uratować. Wynajęto amfibie, konie przetransportowano z wyspy na ląd zupełnie niepotrzebnie. Kupa walki i stresu, ale konie uratowane. Media się szczyciły wspaniale przeprowadzoną akcją, w telewisjo pokazywano uratowane klacze i źrebięta.
Niestety - nikt juz nie dodał, że kilka tyg po akcji WSZYSTKIE konie zostały sprzedane do rzeźni, a i tak było to za mało by zapłacić za całą akcję ratunkową, którą obciążono właściciela...
A fala się cofała, koniom nic nie groziło, mogły życ do dziś, gdyby nie ratowano ich na siłę...  🤔wirek:

Kosztami powinni obarczyć ,,wspaniałomyślną" osobę, która chciała ,,ratować koniki", mimo jakiegokolwiek zagrożenia. I po co amfibia? Koń przepłynie... Szkoda i koni, i ich właściciela, który o wiele więcej stracił niż zyskał na ,,pomocy". Tym bardziej, że sam o tą ,,pomoc" nie prosił.

no i w wioskach - b. ważna rzecz - wiedzieć gdzie jest syrena OSP  - państwowa ich zawiadomi - ale jak samemu się uruchomi jest wiele szybciej.
Gorzej, jak syrena nie działa... W naszej OSP syrenę włącza PSP z Ełku. Aktualnie syrena jest zepsuta- strażacy dostają sms'a o treści: ,,ALARM BOJOWY".

A co myślicie o ćwiczeniu ewakuacji stajni na wypadek pożaru? + ewentualne ćwiczenia ze strażakami?
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 czerwca 2012 20:45
Ja myślę, że takie ćwiczenie ewakuacji nie na wiele się zda. Przecież głównym problem najczęściej jest to, że konie nie chcą przejść przez ogień, a jego na ćwiczeniach się nie wywoła. Nasze konie, gdy są wypuszczane na padok, to mają po prostu otwierane boksy jeden po drugim i grzecznie za ogonem na ten padok wychodzą, ale jak by się zachowały, gdy po stajni szalałby ogień, nie mam pojęcia i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem. Co do strażaków, to już wcześniej horse_art pisała, że zanim oni dojadą, to konie już są poza stajnią. Nie ma czasu na czekanie na ich przyjazd.
ale do ognia tez można konia przyzwyczaić!
oczywiście nie mam na myśli takiego ognia katastrofalnego, który powoduje ból, ale taki "normalny" ogień koń jest w stanie zaakceptować i przejść przez płomienie i przez dym.
Myśmy robili takie coś  na pokazach i przyzwyczajenie konie do tego tak naprawdę wcale nie było bardzo trudne. I w zasadzie wszystkie konie udawało nam się nakłonic przynajmniej do przejścia przez dym i płomienie, równiez konie stosunkowo młode.

linkuje galerie na naszej stronie gdzie są foty
http://whitemare.nets.pl/gallery/pokazy.html

Oczywiście nie twierdzę, że to by pomogło w razie pożaru, tylko chodziło mi o to że da się przyzwyczaić konia do ognia i przekonać go, ze nie jest taki groźny.
ćwiczenie ewakuacji to własnie np ćwiczenie otwierania boksów "na szybko" - czyli czy się w ogóle da (jesli nie to zmiana np sposobu zamykania, czy naprawa jeśli się np zacinają), w jakiej kolejnosci zeby nie zablokować wyjścia otwartymi drzwiami- czyli od jakiego zacząć (ze jesli się zasłania przejscie to najpierw te najdalej od wyjscia), ze trzeba otworzyć wszelkie możliwe dzwi i je zablokowac zeby się nie zamknęły...
dzieki temu się sprawdzi jak to robić, co powinno byc zawsze zamknięte, co otwarte (np brama na padok itp)
można ćwiczyć nawet "na sucho" - bez koni, czy z mała liczbą. to naprawde bardzo ważne.
ćwiczenie kto co robi, jaki podział zadań, jak wydawac polecenia żeby były zrozumiałe...
co zabezpieczyć, ze wyłaczyć prąd ... gdzie jest ten prąd .... gdzie są gaśnice - i odrazu czy są w dobrych miejscach i czy działają i czy każdy umie je obsługiwać? czym co gasić? (np wodą nie wolno prądu, a zwierząt - jeśli mają przeżyć to nie wolno sniegową itd) przeszkolenie PPoż jest ważne...

gdzie można wejść , gdzie absolutnie nie (bo np cienki dach z desek a nad nim siano, albo pomieszcznie z chemikaliami (trujące opary)
że zawsze gdy gdzieś w niebezpieczne miejsce ktoś wchodzi , to ktos inny musi pilnować, wiedzieć o tym z bezpeicznego miejsca ....

no i wzywanie pomocy (+polecania "ty dzwoń, ty biegnij tam i tam" - gdzie i jak , bo naprawde (z info on dyspozytorów i służb) ludzie nie potrafią. i np krzyczą "pali sie!" i nei mówi gdzie i sie rozłączają... albo odp "w domu", w stajni itp...(bo szok) nie wiedzą że trzeba wyrecytować regułkę "pożar stajni w miejscowośći X gmina Y, są ofiary, jest zagrożenie, jak duży itd.... " - to bardoz ważne informacje - dyspozytor może wysłać służby we własciwe miejsce (naprawde często łaczenie jest nie z najbliższą jednostka ale gdzieś hen - i oni nie wiedzą gdzie wysłać.... - u nas np połaczyło z koszalinem zamiast z policami.... a miejscowości mają te same nazwy w tych 2 okolicach (w naszym powiecie i na wolinie sa chyba 3 tak samo nazywające się miejscowości!) znam np ilka historii dy karetka pojechała na jakąś ulice, ale nie w tym mieście - bo wzywający miasta nie podał, niby jest rozpoznawanie miesc , niby powinno przekierować dobrze... ale system jest koszmarnie niesprawny ;/;/
jak takie coś się przećwiczy to nawet w szoku jest łatwiej....

tak często ćwiczą ratownicy, strażacy itd - jak oni muszą choć to ich praca, to "cywile" tym bardziej powinni ...

+ dobrze zrobić szkolenie z ratownictwa - udzielanie 1-szej pomocy itd.... żeby się nei bali, żeby nie stali patrząc "bo nie umieją, wiec się boją że zaszkodzą" - a to zdarza się b. często
ale do ognia tez można konia przyzwyczaić!
oczywiście nie mam na myśli takiego ognia katastrofalnego, który powoduje ból, ale taki "normalny" ogień koń jest w stanie zaakceptować i przejść przez płomienie i przez dym.

Magda, z tym że ogień z pożaru a ogień z ogniska to kompletnie różne sprawy... Pożar to koszmarny huk , dużo dymu i wysoka temperatura, ognisko to jadnak tylko ognisko...
z czego przeważnie wynikają pożary stajni?

niestety dużo bardziej zagrożone są stajnie ze stropem na którym składuje się siano czy słomę, bo niestety łatwopalne i wszystko spada na konie

tak w ramach teoretyzowania co może pomóc
- łatwo otwierające się boksy
- pusty korytarz
- zraszacze w stajni które się uruchamiają w razie zagrożenia
- czujki dymu
- czujki heat control
- hydrant w stajni - w razie czego można szybko odkręcić i lać wodę
Jak czytam wodzie i zraszaczu w stajni to  😲 😲 😲
Użycie wodym tam  gdzie jest prąd to smierć przez porażenie!!!

Zdarzyło mi sie uczestniczyć w pożarze, wchodzić kilka razy do płonącego budynku, i najważniejsze co mogę powiedzieć jest zdroworozsadkowe myślenie.

Żadna woda, tam gdzie prąd!!!! (klaniaja sie lekcje fizyki z podstawówki)
Żadna gaśnica - gaśnicę sobie można w d. Wsadzić ! Poważnie, gaśnica da sie ugasić... pól metra kwadratowego .. Robi wiecej szkód niż pomocy.

Przede wszystkim odłaczamy prąd. To raz, po drugie, gaz. -  o ile sie da lub wywalamy butle gazowe - chociażby przez okno ( my tak zrobiliśmy)
Po trzecie - przede wszystkim dbamy o własne bezpieczeństwo, oczywiście kochamy konisie - ale koniś to tylko koniś, a człowiek to człowiek.

Budynki drewńiane, które wydają sie łatwopalne,tak naprawdę palą sie o wiele dłużej i bezpieczńiej.
Palą sie jak drewno na ognisku.

Budynki z konstrukcja metalową - łamią sie i pękają, temperatura jest o wiele wyższa. Są zdradliwe, potrafią sie napreżyć i zawalić o wiele szybciej.

Dodam jeszcze jedno - jeśli pożar jest mały i hmmm, na oko rozsądnego człowieka opanowalny - ja bym zrezygnowała ze straży...
Dlaczego? Znam przypadek - kiedy zaczęły sie palić pomieszczeńia gospodarskie. Właściciel i sąsiedzi blyskawiczńie wyprowadzili zwierzęta, maszyny, odlaczyli prąd i gasili własnymi siłami...
Pożar został praktycznie ugaszony... Opanowany miał sie ku końcowi...
Przyjechała straż, zalała wszystko, łącznie ze stojącym obok domem, stropy i mayszńy....
Ze strat mini pożaru były gigantyczne straty w całym odejściu...

W pozaze żas w jakim ja bralam udział - straż przyjechała po pól godzinie.
Ba, przyszli strazacy pieszo, bo autem nie dało sie dojechac....
No comments - nie mieli nawet apteczki, ani koca gasniczego, ani siekiery w ręku...
Na szczęście byliśmy cali i zdrowi.
Gdyby ktoś był poparzony czy trzeba go było wyciągać - tak naprawdę oni i tak by nic nie zrobili...
Przyszli sobie z gołymi rękoma popatrzeć ....

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się