Styl western (dawniej kącik)

Dementek   ,,On zmienił mnie..."
12 marca 2017 20:57
Piotr_48- U mnie na jeździe w terenie raz zdarzyło się, że klient stracił równowagę po potknięciu się konia i poleciał do przodu obijając się w krocze i rozdzierając tam spodnie. Na szczęście facet się nie uszkodził. Może poleciał tak przez to, że koń to arab, a facet wysoki i mu po prostu ,,konia zabrakło".
Dzięki wszystkim za wyjaśnienia i uspokojenie . To prawda że różne wypadki i przypadki mogą zdażyć się wszędzie . Od począdku jak kupiłem konie  kręcił mnie west  ale znajomi straszyli " hornem" . Kupiłem Daw Maga Maxa rajdówkę z podwójnymi klockami i uchwytem - " złudzenie westa" . Livia podsunęła ciekawe siodła jake ona ma . Muszę takie zobaczyć .
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 marca 2017 07:44
Ja jeżdżę west z 10 lat i spadlam az 4 razy od tego czasu (w tym 2 razy na oklep 'na zakrecie', raz na oklep, na woltyzerce siedzac tylem na brykajacym kucu i raz z siodla z dwulatka z mojej głupoty) także biorąc pod uwagę specyfikę koni, stylu i siodla to jest znacznie mniej awaryjny i upadkowy niz klasyka 🙄
smartini zgadzam się- ja jestem niezmiennie zachwycona głowami QH  🏇 Nie mam do czynienia z wieloma, ale te, które znam/ poznałam niezmiennie mnie zachwycają np. zupełnym spokojem w sytuacjach, w których spodziewam się reakcji w stylu naszych xo 😉
ja ostatnio też doceniam rasę: nazywam to typ "koń myślący"
na to jak kij - dwa końce - z jednej upór i trzeba negocjować/prosić, z drugiej spokój i opanowanie
Dodofon haha, to co napisałaś brzmi jak moja mieszkana pkz z wielkopolakiem - chociaż kto wie, może i kiedyś życie jakieś qh na mojej drodze postawi.
Słuchajcie, pewnie macie rację, ale... Wydaje mi się, że Piotr pisze o rekreacyjnym założeniu siodła west na jakiegokolwiek konia, tak po prostu do spacerów a nie sportu. Wtedy nie ma mowy o głowie konkretnych koni.

Dodofon haha, to co napisałaś brzmi jak moja mieszkana pkz z wielkopolakiem - chociaż kto wie, może i kiedyś życie jakieś qh na mojej drodze postawi.


Oooo, a ja myślałam, że to o mojej hucułce  🤣
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 marca 2017 10:20
kasiakliczkowska, ja już na pewno nigdy nie będę miała innego konia.
Dlaczego spadłam z dwulatka? Bo jeździłam ogierka (3 miesiąc pod siodłem? ot byle we wszystkich chodach do przodu i byle skręcał) z jednocześnie puszczoną luzem na wypięciu 2latką. Ja wyluzowana sobie tuptam kłusem, głowa w chmurach bo konik miły. Choco chciał skręcić w prawo  więc ja go grzecznie w lewo a skubany się tak zawinął o 180 w to jego prawo, że ja, kompletnie rozluźniona i nieprzygotowana na jakiekolwiek ekscesy 'zostałam w powietrzu'. Tak, koń wyjechał mi spod tyłka niczym w kreskówce (mały kucuś). Podreptał się poniuchać z klaczką, ja się otrzepałam, podeszłam, wsiadłam i pojechałam dalej.
To ładnie prezentuje skalę ekscesów, których się można spodziewać z AQH.
Z mojego też spadłam jak miał 2 lata. na 15tej? jeździe woziłam się tuptusiowym kłusem na oklep. Koń wykąpany, śliski i okrąglutki jak piłeczka. On w prawo (jeszcze nie do końca kumał pomoce sidepulla), ja chciałam w lewo no to sobie pojechałam w lewo bez konia :P

Także dobrze przepracowany na początku AQH to miód na serce i zbawienie, ja się nie dziwię, że to najliczniejsza rasa na świecie. Względnie logicznie (jak na zwierzę) działający mózg u tych koni jest zadziwiający.

Euphorycznie, aqh a małopolak to dwa różne światy pod kątem psychy :P nie że młpk złe ale serio, to nie to samo.

SzalonaBibi - oczywiście, że wiemy o czym Piotr mówi. Ja w kontekście jego wpisu o straszeniu westernem 'bo horn' napisałam, że w połączeniu 'niespadalnej' konstrukcji siodła I psychiki koni do tego używanych to w porównaniu do klasyki nie ma czym straszyć, bo dopóki nie pracuje się z bydłem albo nie jeździ szybkościówek to naprawdę trzeba się WYBITNIE postarać, żeby spaść
smartini Moja to mieszanka jest - wielkopolaka z pkz.
Po ojcu ma drobniejszą, uszlachetnioną budowę i miłość do skoków heh i to tyle bo głowy wielkopolaka nie ma.

Oooo, a ja myślałam, że to o mojej hucułce  🤣


dla mnie qh to hucuł - dokładnie zauważam takie same cechy charakteru...
do tego jeszcze siedzi się "na kadłubie" bez szyi i głowy z przodu ;-)
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 marca 2017 11:01
jeździecko się wychowałam na hucułach... nie, to zdecydowanie nie to samo :P powierzchownie może i owszem ale jak poznać AQH, to nijak się do hucułów mają 😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
13 marca 2017 11:03
smartini- Nic, pod względem niespadalności, nie przebije kulbaki australijskiej.
Ale mi się zdarzyło, że podczas serii dębowania (koń normalnie jak piłka się odbijał  :hihi🙂  zjechałam z siodła po zadzie i wylądowałam na nogach za koniem  😂 A koń, po pozbyciu się mnie stał grzeczniutko, jakby to nie on mi taką akcję odwalił.
jeździecko się wychowałam na hucułach... nie, to zdecydowanie nie to samo :P powierzchownie może i owszem ale jak poznać AQH, to nijak się do hucułów mają 😉


Zgadzam się, nie to samo 😀
to opiszcie wg. was cechy charakteru
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 marca 2017 11:22
Dementek, ja mam wypaczone normy, mnie z zasady cięzko zrzucić, niezależnie od siodła :P

[hr]
Ciężko to opisać, to bardzo specyficzne konie. Już się kiedyś rozpisywałam na ten temat.

Takie border collie jeździectwa. Piekielnie inteligentne, samopracujące, samomyślące. Trudne 'do zrobienia' bo jak nie zdominuje się ich natury 'działających samodzielnie' to ma się bardzo duży problem. Potrzebują na początku przewodnika, który a) pokaże, że człowiek jest mądrzejszy i w pierwszej kolejności należy słuchać się człowieka b) ukierunkuje samodzielną pracę tak, by później służyła na korzyść a nie przeciwko jeźdźcowi.
Reaktywne i nie tyle posłusznie wykonujące polecenia co wyczekujące tych poleceń, by móc je wykonać, subtelna różnica.
Z całą moja sympatią do hucułów, przy aqh są takimi 'tłukami'. Uroczymi, fajnymi ale tłukami 😉
Do tego aqh mają bardzo spokojne i stabilne głowy, na żadnych rasach koni nie miałam takiej przyjemności z jazdy ot tak. To co na innych koniach jest swoistym sukcesem/czym fajnym/czymś wypracowanym/super tak mając aqh to jest to norma. Mnie przez to szlag trafia na każdej sesji zdjęciowej jaką robię, bo każdy 'grzeczny, opanowany i w pełni pod kontrolą' koń dla mnie zachowuje się nieakceptowalnie. Po przepracowaniu kilku lat z quarterami mam dużo większe wymagania.

Myślę, ze porównanie do border collie jest bardzo trafne.
Dobrze prowadząc takiego konia ma się samomyślącą maszynę skrajnie bezproblemową w obsłudze. Przy złym prowadzeniu ma się potwora z piekła rodem. Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz 🙄
Uczenie jest dużo łatwiejsze niż innych koni, oduczanie dużo trudniejsze niż u innych koni. Taka zlepka skrajności

I wiem, że brzmię tu jak jakiś oszołom i fanatyk ale naprawdę wiele różnych koni poznałam przeróżnych ras, hodowlę hucułów miałam 'pod nosem' więc jeździłam pewnie tyle, ile jeżdżę west (łącznie z byciem workiem ziemniaków przy obskakiwaniu, zajeżdżaniu itp).
AQH to bardzo specyficznie działające konie i w życiu nie zamieniłabym ich już na inną rasę. Nerwicy bym dostała zwyczajnie :P

zgadzam sie z twoim opisem...
jednak nie porównywałabym do Bordera - bo border to pies z ADHD, który bez pracy dostaje świra ;-)
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 marca 2017 11:33
Dodofon, nie do końca. Bordery to fakt, pracujące psy i potrzebujące tej pracy ale - głównie umysłowej (i to się też pokrywa z AQH, jeżdżenie w kółko bez celu może szybko konia zfrustrować, uwielbiają wyzwania i podnoszenie poprzeczki) i bordera należy nauczyć odpoczynku - wtedy nie dostaje świra podczas 'spoczynku -  więc border demolujący mieszkanie czy niedający żyć właścicielowi poza spacerami to wina właściciela a nie psa. Więc to nie do końca tak, że to terroryści z adha których trzeba zabiegać na śmierć, żeby poszły spać.
Tak samo z aqh, większość nieporządanych zachowań to wina nieprzypilnowania konia jak był młody, przez co (z racji swojej potrzeby pracy) wymyślił swoje rozwiązania.
Jakby popatrzeć na Budynia i jego wyczyny padokowe to zdecydowanie pasuje to na porównanie do bordera, który z braku zajęcia od właściciela szuka sobie swoich zabaw (czasem nie takich, jakie bym chciała)
Metodyka pracy, myślenia, potrzeba zajęcia i 'zdecydowanej ręki' pokrywa się
Sądzę że wypowiedź smartini wyczerpała również to co ja miałam napisać. Mając obecnie do czynienia z rasami różnymi - traken, holsztyn, małopolak, fryz, ślązak i miks ślązaka z XX... Naprawdę dziękuję bogu że mam mojego AQH. Większość rzeczy które znajome muszą w swoich koniach wypracować, mój ma już w pakiecie. I nie jest to kwestia treningu początkowego, które było wyjątkowo fragmentaryczne. Porównując również z końmi z którymi spotykamy się w terenach - takich naprawdę weteranach terenowych - Jacuś chodząc swoje pierwsze takie tereny naprawdę jest złotym koniem. Jeździłam na hucułach "weteranach" takie górskie tereny i nigdy nie miałam tyle przyjemności z jazdy co na moim Jacku (który jest jeszcze w temacie terenów zielony jak trawa i absolutnie nie objeżdżony). 

Edit: W temacie treningów - jakakolwiek praca z Jackiem wymaga ode mnie niesamowitej kreatywności. Dwa razy pod rząd podobny cykl treningowy przejdzie, za trzecim razem staje się już nudny, przewidywalny, koń zaczyna kombinować po swojemu albo się wyłączać... Także ciągle musi być coś nowego.
I zasadnicza rzecz która mnie nieprzeciętnie w hucułach irytuje - "NIE, BO NIE". Bez żadnej wyraźniej przyczyny... Koń robi coś milion razy, a za milion pierwszym jest nie bo nie...
Czy czasem ze zwierzętami nie jest jak z ludźmi? Dzieci też się uczą zachowań od starszych, a zaniedbywane same próbują coś wymyślić.
Cóż, każdy z nas odnośni się do tych koni, z którymi miał styczność i ogólna ocena właśnie tutaj ma swoje źródło. Ja się zgodzić mogę, że AQH to fajny koń i głowę ma w porządku, ale charakterem dorównują mojej siwej i tutaj mam na myśli "ciemną stronę mocy".
Uogólniając, gdybym ponownie miała wybierać swojego pierwszego konia to skłoniłabym się ku starszemu AQH. Z młodziakiem to jednak dłubanie, a ja już cierpliwości nie mam na takie ręczne robótki, by wszystko było tip top.

tak - hucuły sa toporne i mają oślą naturę : nie i "...uj"
bardziej dla mnie części wspólne hucuła i qh to: stabilność, brak płochliwości, spokój, wszędzie wejdą,
oczywiście że hucuł to "pierwotniak" ze wszelkimi narowami - nie nadający się dla słabego jeżdzca
ale podobnie - sa wymagające
KaczyKuper, powiem Ci więcej. Według badań Horse Institute z zeszłego roku, inteligencja emocjonalna 5-miesięcznego źrebaka jest wyższa niż 3-letniego dziecka. Niewątpliwie więc samo podejście do konia, sposób jego wychowania i okazywanie uczuć ma niebagatelny wpływ na jego osobowość.
smartini   fb & insta: dokłaczone
13 marca 2017 11:49
KaczyKuper, oczywiście że tak. Chodzi o to, że AQH były hodowane konkretnie pod samodzielną pracę dla człowieka, są więc wyjątkowo chłonne i wyjątkowo wymyślają. U nich problematyka młodego konia jest zdwojona przez ich naturę.

Nique, u mnie treningowo najgorsze jest 'nie myśleć' i 'nie uprzedzać'
quarterowe 'wyczekianie poleceń' sprawia, że koń wyłapuje najdrobniejsze zmiany w ciele jeźdźca (serio, pokroju obrócenia głowy o 5', przesunięcia nogi/ręki/środka ciężkości na tyle niezauważalnie, że nawet nie wie się, że się to zrobiło).
Nie tyle jest to kwestia perfekcyjnego wypracowania pomocy co chęci konia, by idealnie wykonać polecenie przez co 'wyszukują' tych pomocy często na siłę.
Minimalne spięcia mięśni sprawiają, że koń nam zwalnia przed stopem - nie dlatego że nie chce biec tylko dlatego, że przecież daliśmy sygnał, że zaraz będziemy stopować. Z mojego konia żaden wybitny reiner nie był a mimo to miałam z tym ogromny problem. Z panowaniem nad własnym ciałem, by móc zaskoczyć konia poleceniem.
Skubańce często starają się aż za bardzo.

A co do terenów, ja rzadko jeżdżę ale nie mam problemów z osiodłaniem konia po 7 miesiącach całkowitego stania i nic_nie_robienia i pojechaniem na spacer do lasu na rzuconych wodzach z pełnym pakietem, w tym lotnymi na prostych tuptusiowym galopem.

Jakby mi ktoś teraz kazał na hucule, takim świetnym terenowym do lasu pojechać to bym podziękowała. Żadna już frajda dla mnie

maluda, młody aqh to własnie taka dłubanina w szczegółach od samego początku. Ja to bardzo lubię ale nie dziwi mnie, że niektórzy kupują sobie młodego aqh, bo się naoglądali tych gotowców 'na joistick' a potem płacz, że to potwór :P
edit: ja właśnie dostałam w pakiecie niespełna 2letniego konia takiego potworka, którego wychowanie zbagatelizowano i wlazł ludziom na głowę (do sytuacji potencjalnie niebezpiecznych). Odrobienie tego było bardzo ciężkim kawałkiem chleba ale jak już się utrwaliło w tej łepetynie to mogę sobie pozwolić na dosłownie wszystko.
Czasami dopiero mina osób trzecich przyglądających się temu co robię uświadamia mi, że jednak powinnam chociaż przemyśleć, co robię.
Najlepszy przykład tego, co mam na myśli:
[img]https://scontent.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/11540833_1016502041707382_6147862976662827862_n.jpg?oh=6709d32dbd37d6aaf1b78565370dc3e8&oe=59685B66[/img]
nawet nie przyszło mi do głowy sprawdzić, czy mój koń zaakceptuje 'spodnie'. Po prostu przed przejazdem osiodłałam konia w boksie, zmontowałam artystycznie spodenki z prześcieradła, wyprowadziłam i poszłam się rozgrzewać. Jakoś 15 minut przed klasą, z zerową refleksją 'a jeśli mu nie przypasuje'
Dodofon prawda jest taka, że każdy koń jest wymagający i nie nadaje się dla słabego jeźdźca czy osoby nie obytej z końmi.

Jak dla mnie cecha: "nie i ...uj" dyskwalifikuje hucuły. Z AQH przynajmniej można "negocjować" i "rozmawiać".

smartini zgadzam się. Ale czy nie jest to o wiele ciekawsze - taka praca nad samym sobą? Chociaż wszelkie niepowodzenia na treningu powodują u mnie podwójną frustrację, bo wiem że to ja coś robię nie tak, a koń działa dobrze (zgodnie z moim poleceniem, które mu dałam nieświadomie).

Ja też nie mam problemu żeby wsiąść po dłuższej przerwie (spowodowanej np. ostatnim postojem w boksie w związku z raną na nodze, opuchlizną i stanem zapalnym :/)... Co ciekawe w terenie nie ma też żadnych histerii kiedy odjeżdżam od grupy koni w zupełnie przeciwnym kierunku lub udaję się "w krzaczki" za potrzebą (ciągnąc konia za sobą). Taki to już mój Jacuś że woli iść ze mną niż z innymi końmi (może temu konie go średnio lubią???).
No dobra smartini ale mówisz, że są ciężkie młode AQH ale też łatwiej je nauczyć nowych nawyków także tutaj pozwolę się z Toba nie zgodzić. Ja ze swoim roczniakiem nie miałem takich problemów.
Z całą moja sympatią do hucułów, przy aqh są takimi 'tłukami'. Uroczymi, fajnymi ale tłukami 😉
Do tego aqh mają bardzo spokojne i stabilne głowy, na żadnych rasach koni nie miałam takiej przyjemności z jazdy ot tak. To co na innych koniach jest swoistym sukcesem/czym fajnym/czymś wypracowanym/super tak mając aqh to jest to norma. Mnie przez to szlag trafia na każdej sesji zdjęciowej jaką robię, bo każdy 'grzeczny, opanowany i w pełni pod kontrolą' koń dla mnie zachowuje się nieakceptowalnie. Po przepracowaniu kilku lat z quarterami mam dużo większe wymagania.
[...]
Dobrze prowadząc takiego konia ma się samomyślącą maszynę skrajnie bezproblemową w obsłudze. Przy złym prowadzeniu ma się potwora z piekła rodem. Jak sobie pościelesz tak się wyśpisz 🙄
Uczenie jest dużo łatwiejsze niż innych koni, oduczanie dużo trudniejsze niż u innych koni. Taka zlepka skrajności


Jak dla mnie, opisując tak aqh opisałaś hucuła idealnego... Więc albo Ty miałaś do czynienia z miernymi hucułami albo ja z wyjątkowo dobrymi... Albo inaczej - idealny hucuł taki będzie, tylko w populacji jest większy rozrzut, więcej osób bez pojęcia się za pracę z takim koniem bierze to i skutki bywają opłakane...


tak - hucuły sa toporne i mają oślą naturę : nie i "...uj"


Tu się nie zgodzę. W/g mnie zwykle to jest "nie, bo... tu się ciotka domyśl dlaczego"
zgadzam się z Wami, ja nie mam doświadczenia i porównania tak dużego jak Wy, ale faktem jest, że są to konie szczególne o pewnych cechach wspólnych

Nique - znam hucuły bardzo dobrze ujeżdżone, ale wymagało to pracy. Hucuł to koń dla dobrego jeźdzca, innych wywozi i właśnie strzela fochy.
Dobrze i konsekwentnie prowadzony będzie świetnym koniem towarzyszem.
Niestety często spotyka się hucuły dla dzieci, czy do rajdów - byleby się nie płoszyły i szły w zastępie.


smartini   fb & insta: dokłaczone
13 marca 2017 12:01
Nique, w pewnym momencie zrobiło się frustrujące, jak głównym poleceniem trenera było 'Dominika, przestań myśleć' 😁
Budyń pierwszy w życiu teren z innymi ludźmi zaliczył jako 3latek na hubertusie w sąsiedniej stajni. Pomijając fakt, że dojechałam tam sobie sama to w terenie uratowałam tyłki połowie zastępu, bo część koni wjechała na skarpę i zniknęła, część została na dole i ludzie wpadli w popłoch, że im konie pójdą galopem za resztą stada (już były kwiki, wiercenie się). Ostatecznie 'weszli mi na zad' i trupiopleżerowym stępem wjechałam na 3latku pod górę z chyba 6ma terenowami weteranami na zadzie 🙄

Kaczykuper, ale jakich problemów nie miałeś, bo nie rozumiem.

SzalonaBibi, ze spokojną głową hucułów się zgadzam i z tym, że niektóre cechy mają wspólne. Natomiast w ogólnym obrazie to zupełnie inne konie (bo i były latami hodowane do czego innego)
Ta czarna propaganda skierowana w stronę hucułów musi pochodzić od Szetlandów albo innych Irish Draughtów. Ja swoją jeździecką przygodę zacząłem właśnie z hucułami i owszem pierwsza przejażdżka to był kompletny chaos. Ale gdy dostałem już swojego na długoletnie wychowanie udało mi się go przekonać to kilku niekonwencjonalnych zachowań, które niby są wbrew jego naturze.
Niestety często spotyka się hucuły dla dzieci, czy do rajdów - byleby się nie płoszyły i szły w zastępie.



Niestety chyba w większości :/ Przynajmniej ja z takimi miałam do czynienia :P

SzalonaBibi jak widać ten rozrzut w populacji jest tak duży (choć sama populacja jest zdecydowanie mniejsza niż AQH), że ciężko znaleźć takiego idealnego hucuła... A AQH - idealny czy nie, po prostu taki jest 😀

Edit: smartini mogę sobie wyobrazić jak frustrujące to jest... No my też już "weterankę" przeprowadzaliśmy przez wodę (my po raz pierwszy idący tą trasą, ona po raz 20...).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się