System opieki zdrowotnej

Nocna
Pomoc
Lekarska
Taki jakby kadłubek po pogotowiu.
A co do nakładów? Pisałam-płacę DWIE składki. A rolnicy niemal żadnej.
Pan Balcerowicz wymyślil,że mam pracować do 67 roku życia. A szara strefa żadnych składek nie płaci.
Płacę za abonament RTV . Jeżdżę 50 km/h w terenie zabudowanym.
Staram się.
I ośmieliłam się przeziębić. I pani z przychodni skierowała mnie do NPL.
A tam się czai zły na mnie doktor. Bo jakbym przyszła ze strzałą w plecach to mógłby mnie osłuchać i odesłać do szpitala. A tak to tylko zajmuję kolejkę innym postrzelonym.
A.   master of sarcasm :]
31 stycznia 2011 14:31
dzieki Taniu  :kwiatek:
z tego co czytalam tu w watku to brzmi bardziej jak
Niby
Pomoc
Lekarska

😵

Ja rozumiem każdą ze stron. Rozumiem, bo moja 'siostra' ma  czasem dyżury nocne w szpitalu (to trochę nie to samo, ale podobni pacjenci bywają) i zgroza co się wyrabia. Mają obowiązek przyjąć każdego, więc uwaga uwaga, przychodzą ludzie ze zwykłymi ubytkami do roboty 🤔wirek: Bo tak. Przychodzą nawet matki z dziećmi, bo przecież normalnie trzeba numerek brać na kilka tygodni do przodu, a tu ma się zęby zrobione od ręki, raptem po kilku godzinach siedzenia- lub czasem nawet nie 😲 I co zrobić..moja siostra nie ma prawa odesłać pacjenta, skoro udaje, że jest z bólem i cierpi...

Trzy lata temu sobie posiedziałam kilka godzin w kolejce do rtg na nocnym dyżurze po upadku z konia, a w kolejce sporo własnie takich co sobie za darmoche przychodzą kończyny leczyć 🤔 Dopiero pani robiąca mi rtg powiedziała, że następnym razem wzywać karetkę i dyspozytorce skłamać, że była utrata przytomności, wtedy przyjadą na pewno i w szpitalu bez kolejki przyjmują karetkowych 🤔 I co mam zrobić..staram się być fair- dostaję kopa w tyłek- a w szpitalu uczy mnie personel jak następnym razem nie dać się wydmuchać tylko jak wydmuchać system 🤔 Rozpacz..
Dzięki zen za zrozumienie tematu.
Jestem ciekawa dalszej dyskusji, ale muszę lecieć poprzyjmować tu i tam. Bo ja NIE odsyłam do NPL-u, tylko swoją robotę robię sumiennie. Nie mam zwyczaju zwalać swojej pracy na innych.
zen, popieram...

Mam na to spojrzenie ze strony pogotowia ratunkowego. Tyle, że tu również w ciągu dnia jeździ się do sraczek. Większość pacjentów jest zdrowsza ode mnie. ok. 10% wyjazdów jest przeznaczona dla pogotowia, a 2-3% z nich to prawdziwe wyjazdy ratunkowe. Szkoda gadać. Człowiek po paru miesiącach w takiej pracy przestaje być miły jadąc o 4 w nocy do pani która ma 38 stopni gorączki. Tragedia. Nasz naród to kretyni
z NPL nie kozaystalam, rozumiem po co to jest. tak jak i rozumiem, po co sa ostre dyzury na pogotowiu, gdzie rowniez sporo ludzi w razie choroby lubi sie wybrac - bo nie trzeba kilka dni czekac.
natomiast jesli chodzi o diagnostyke, to w moim przypadku zrobiona dosc szybko, specjalista bez kolejki a na fundusz, badania bez kolejki, choc tu juz musialam sie do szpitala polozyc na 2 nocki. i zyje. dodatkowe drogie badanie mam wypisane, choc specjalista sie zastanawial, bo objawy przeszly, wyniki jak dotad wszystkie wzorowe. da sie? da.
tak samo moja mama - podstawowe badania w normie, ale cos nie do konca dobrze wciaz bylo ze zdrowiem. skierowanie na oddzial dostala, badania wszelkie potrzebne od reki zrobione. tez da sie.

jedyne, do czego (niestety) przyczepic sie musze, to lekarze rodzinni. rozumiem, ze maja takie a nie inne limity, mase upierdliwych ludzi. nie rozumiem przyjmowania wiekszej ilosci osob niz jest sie w stanie. nie rozumiem idei lekarza, ktory mnie ma rzekomo znac, bo jak skoro ma pacjentow setki a widzi mnie raz na pol roku? Do tego tulam sie od przychodni do przychodni niestety, bo tu gdzie mieszkam nie znam zadnego godnego polecenia lekarza rodzinnego. pytalam znajomych, nikt nie potrafil mi nikogo polecic. szukalam nawet w internecie - rowniez bez skutku. a szkoda, bo przychodni zwiedzilam juz z 5 jak nie lepiej i wciaz nie trafilam na kogos kto wydal by mi sie naprawde rzetelny. osoba, do ktorej obecnie bylam zapisana byla ok, tylko co z tego skoro sie przeniosla i musialabym do niej z godzine jechac :/
o niekompetencji coponiektorych tez chcecie poczytac? bo piekne kwiatki w zyciu spotkalam 😉
magda, a my z kolei mieliśmy na osiedlu bardzo dobrą lekarkę w przychodni pierwszego kontaktu, ceniona, polecana...tyle tylko, że nie ma przedłużonego kontraktu z NFZ na ten roku. Dostałam pismo o tym, że mam sobie zmienić lekarza 1. kont., bo "NFZ uznał, że pani XY nie ma kompetencji/kwalifikacji"  😲 (cytat z pisma, sens zachowany)
Teraz moja mama była u niej, ale prywatnie...to teraz ja się pytam, o co cho?
z tego co wiem skierowanie z dopiskiem PILNE upoważnia Cię do natychmiastowego przyjęcia do lekarza, bez zapisu, bez kolejki. Jeżeli lekarz z powodu przepełnienia/lenistwa/innej dobrej wymówki nie jest Cię w stanie przyjąć od ręki, ma OBOWIĄZEK wyznaczyć termin z w ciągu 7 dni...


z tego co wiem - upoważnia do przyjęcia celem weryfikacji pilności skierowania a nie celem wizyty bo ta jest warunkowa - diabeł tkwi w szczegółach

lekarzowi płacą od "n" ilości wizyt bądź za czas pracy od x do y /nie wiem która z opcji jest właściwa ale innej nie widzę / -a skoro tak - to jeśli codziennie przez 5 dni zgłosi się do niego "n" PILNYCH a ma zarejestrowanych "n" planowych to co ma zrobić?
a.) przyjąć pilnych a planowych zapisać za rok
b.)przyjąć planowych a pilnych zapisać za rok
c.) przyjąć pilnych i planowych w ramach codziennej akcji charytatywnej
wziąć pod uwagę trzeba że często od y+30min przyjmuje już w innym miejscu gdzie też czekają chorzy ludzie więc:
c.) j/w + chorych z godziny y+30min czekających w innej przychodni zapisać za rok
d.) ..................???????? /może ktoś ma pomysł na realną alternatywę?/
Czy wendetto jest Ci obojętne w której grupie znajdziesz się Ty lub Twoi bliscy?

a co zrobić z "moherami" zapisującymi się do lekarza co tydzień /z dużym wyprzedzeniem/ by w poczekalni pogadać z innymi "moherami" bo w domu nie mają się do kogo odezwać a u doktora w poczekalni trafiają we właściwy target towarzyski a i doktorowi można na aktualny rząd się wynarzekać ??? - pod warunkiem że pamiętają wszystkie terminy wizyt  - efekt - terminy "za rok"

Lekarz rodzinny ma prawo wystawić zwolnienie do 3 dni wstecz.
Jako że diabeł w szczegółach to "Zaświadczenie za okres wsteczny może obejmować okres nie dłuższy niż 3 dni poprzedzające badanie, jeżeli jego wyniki wykazują, że ubezpieczony był w tym czasie niewątpliwie ]niezdolny do pracy. " /http://www.nil.org.pl/xml/nil/gazeta/numery/n2006/n200604/n20060419/

[b]Taniu
na pewno na nocnym dyżurze normalnie wypisują L4.
Sama zawsze chodzę na nocny z tego prostego względu, że przyjmują od ręki i nigdy nie ma kolejek. Najpierw marudzą "a czemu nie w dzieeeń do rejonówki !?" a potem dają antybiotyk, słuchają i wypisują zwolnienie jak trzeba.
Brawo! DZIĘKI takim "sprytnym pacjentom" Nocna Pomoc Lekarska i Szpitalne Oddziały Ratunkowe zamiast interweniować w nagłych wypadkach wymagających najczęściej NATYCHMIASTOWEJ pomocy "przerabiają" zapracowanych, zabieganych "sprytnych" bo stanowią oni zapewne jakieś 85% zgłaszających się do w/w. 🤔


czytam i czytam widzę tu cudowny artefakt - monetę jedynie z AWERSEM 🤔

Mnie już wszystko jedno. Nie mogę spać bo się duszę. Siedzę zatem i czekam na świt. Oczywiście na urlopie.
Coś w tym co piszecie jest...
Ja długo, długo nie miałam styczności z realiami służby zdrowia korzystając z faktu, ze w rodzinie było trochę lekarzy "przydatnych" mi specjalności więc nie musiałam szukać daleko.

Półtorej roku temu miałam wypadek (mieszkam w innym mieście niż rodzina) - dostałam kopytem w twarz, rozwalona warga, ułamany ząb ( na szczęście tylko tyle) karetki nie wzywaliśmy bo po co? przytomna, nic nie wyglądało na połamane, nos cały...kolega mnie zawiózł na pogotowie na rydygiera w Krakowie.
Ludzi trochę było...i tak przyglądając się im to na moje oko z 15 osób może z 5 "kwalifikowało" się na ostry dyżur - prócz mnie ( ja to w ogóle nie chciałam na pogotowie...lecz mnie siłą wręcz wywieziono bo wargę trzeba zaszyć, krew się obficie lała) zaliczyłam do tych osób  też kobietę w ciąży, może niepokoiła się brakiem ruchów dziecka.. reszta ludzi wyglądała OK
Najbardziej brakowało mi "segregacji" przypadków - swoje musiałam odczekać, wchodzili ludzie którzy spokojnie mogliby do rejonowego pójść...jeszcze w międzyczasie dwóch pijaczków przywieziono karetką więc mieli "pierwszeństwo"...
Generalnie skończyło się na 4 szwach choć lekarz ( zresztą b. sympatyczny mówiący krok po kroku co ma zamiar zrobić) usłyszawszy, że koń kopnął zaraz zaczął żuchwę sprawdzać lecz przestał po tym jak powiedziałam że nic mnie tam nie boli.

Także zgadzam się z opinią, że głównie to nie lekarze ale system jest do bani.
Aby posegregować trzeba zbadać bo "na oko" to..... A jak zbadać to wpisać w papiery coś by za chwilę nie robić wszystkiego od początku..... A jak już wpisać to zadecydować co dalej.... A skoro tak to czym się segregacja różni od  niesegregacji ? 😀
Od SYSTEMU nie da się uciec. A właściwie da - tam gdzie on nie jest JUŻ przydatny.
Osobiście leczę się /bo mogę/ w 100% poza SYSTEMEM by od niego nie uciec ;-)
busch   Mad god's blessing.
01 lutego 2011 02:30
Ja jakiś czas temu miałam wątpliwą przyjemność skorzystania z NPL-u. Niestety nie miałam niczego spektakularnego jak postrzelona stopa, jedynie potwornie sobie przeziębiłam gardło - a u mnie to zawsze postępuje lawinowo, jeszcze mi się nie zdarzyło bolące gardło, które nie przeistoczyło się w zapalenie oskrzeli. Jak tam pojechałam, to już prawie nie potrafiłam mówić; trochę szeptałam, czasem udało mi się coś z siebie wydusić głośniejszego ale takim potwornym charkotem. Nieuświadomiona przez żadną tunridę jeszcze, że do NPL-u to tylko z postrzelonymi stopami, poszłam za poradą mamy że to lekarz i pewnie mi pomoże - zwłaszcza że następnego dnia miałam jechać 300km do pracy i wolałam wiedzieć na czym stoję.

W kolejce był tylko jakiś mały dzieciak z rodzicami, który tam dotarł żeby była pewność, że niczego poważnego sobie nie zrobił. Szanowny pan doktor odesłał go do pediatry  🤔wirek: . Potem weszłam ja, oczywiście pan lekarz nie pozwolił wejść drugiej osobie (co znacznie ułatwiłoby komunikację). Musiałam więc sama mówić, chociaż naprawdę ledwo dawałam cokolwiek z siebie wydusić. Pan kazał mi się przedstawić i podać sobie pesel, co nam zajęło kilka minut bo odzyskiwałam na chwilę jakiś względny charkot, żeby za chwilę znowu całkiem stracić głos - co zostało skwitowane że "sobie jaja robię z niego"  🤔 Potem miałam mu wytłumaczyć z czym przyszłam (to było takie nieoczywiste skoro już usłyszał mój słodki głosik!), czego też nie umiałam zrobić, bo próbując powiedzieć cokolwiek, traciłam w połowie wyrazów ostatki głosu i wściekły moją chorobą pan kazał mi powtarzać bo nie rozumie. W końcu udało mi się przekazać, że boli mnie gardło (niespodzianka!), nawet go nie obejrzał, nie osłuchał mnie i dał jakiś antybiotyk mówiąc że l-4 od niego nie wyłudzę i żebym nawet nie próbowała  😅 . Bardzo mi zależało na tym osłuchaniu bo chciałam zacząć się porządnie leczyć zanim jak zwykle mnie rozłoży na 2 tygodnie ale nieee, nie ma takiej opcji, dostałam tylko receptę na psikacz do gardła z antybiotykiem, nie dowiedziałam się niczego o tym, jak go mam stosować i dostałam na zakończenie kopa w dupę.

Byłam wtedy naprawdę chora, ledwo chodziłam, a ten lekarz całkiem mnie już dobił kiedy uznał że moje charkoty gardłowe to próba zrobienia sobie z niego żartu i w ogóle jak śmiem nie umieć mu przedyktować swojego peselu. I tak ostatecznie musiałam jeszcze iść odstać swoje u rodzinnego, który raczył mnie osłuchać, oczywiście okazało się że jak zwykle na gardle się nie skończyło i potrzebuję nieco więcej niż psikacz do gardła  😉
nawet go nie obejrzał, nie osłuchał mnie i dał jakiś antybiotyk mówiąc że l-4 od niego nie wyłudzę i żebym nawet nie próbowała  😅 . Bardzo mi zależało na tym osłuchaniu bo chciałam zacząć się porządnie leczyć zanim jak zwykle mnie rozłoży na 2 tygodnie ale nieee, nie ma takiej opcji, dostałam tylko receptę na psikacz do gardła z antybiotykiem, nie dowiedziałam się niczego o tym, jak go mam stosować i dostałam na zakończenie kopa w dupę.
I tak ostatecznie musiałam jeszcze iść odstać swoje u rodzinnego, który raczył mnie osłuchać, oczywiście okazało się że jak zwykle na gardle się nie skończyło i potrzebuję nieco więcej niż psikacz do gardła  😉



I dlatego napisałam na początku ninevet, co ja myślę o leczeniu się w NPL-u. ( i od tego się zaczęło)
Pacjent POWINIEN woleć iść do rodzinnego. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że przyjmując jako rodzinny, mam przed sobą całą kartę pacjenta, znam swoich pacjentów i wiem, że :

- u Bush infekcje przebiegają lawinowo i często jej schodzi na oskrzela, więc warto dać jej od razu coś mocniejszego, bo wiadomo, że jak dostanie psikacz na gardło, to pewno i tak wróci
- Jasio ma skłonności alergiczne i oprócz antybiotyku warto mu dać od razu coś przeciwalergicznego, albo jeszcze lepiej steryd do inhalatora, bo może dostać w środku nocy kaszlu krtaniowego i podduszać się i znów matka nie będzie wiedziała co robić. A tak...może mieć steryd na drugiej recepcie i wykupić w razie sytuacji "W".
- Kasia zaczęła chodzić do przedszkola i zbyt często łapie infekcje, zbyt często dostaje antybiotyki i warto stanąc na rzęsach, ale wyciągnąć ją z tej infekcji BEZ kolejnego antybiotyku. A mama Kasi to rozsądna dziewczyna i będzie robić te wszystkie inhalacje, toalety nosa i będzie trzymać się zaleceń. ( w przeciwieństwie do mamy Zosi, która niestety, ale nie radzi sobie i ciągnie chorą Zosią po sklepach więc Zosia i tak ląduje na antybiotykach, choćby człowiek się starała utrzymać Zosię bez nich)

Siedząc w NPl-u nie mam tych informacji i nie będę miała. Nie mam tam czasu by wypytywać mamę Zosi, czy dziecko choruje często, kiedy ostatnio, jaki miało antybiotyk, czy ma skłonności do alergii, czy mama ma inhalator, czy wie jak mieszać leki przeciwgorączkowe na zmianę, czy radzi sobie z suchym kaszlem Zosi w ciągu dnia i w nocy, czy wie, że po skończeniu antybiotyku należy na Zosię chuchać i dmuchać,. bo odporność Zosi poleci na łeb na szyję itd itp. Owszem....mogę sobie o to wszystko pytać. Ale zajmuje mi to sto razy więcej czasu, a na zewnątrz kolejka. I NIE MUSZĘ o to wszystko pytać, bo NPL to struktura mająca za zadanie pomóc choremu w stanach nagłych, gdy nie ma dostępu do swojego lekarza. A nie miejsce leczenia długoterminowego. Nie będę tu dyskutować o tym jak wspomóc odporność organizmu na przyszłość, o tym jak ugotować marchwiankę i czy jest sens diagnostyki alergologicznej w danym przypadku. Mogę to zrobić, z przypływu miłości do pacjenta, z nudów, z nagłej chęci pomocy komuś, ale nie muszę. Bo nie czas na to i nie miejsce.
I jeśli w ciągu pierwszych miesięcy pracy miałam na to ochotę, to po 8 latach siedzenia w takim miejscu - już nie mam.

Więc wyjście do NPL-u powinno być dla pacjenta ostatecznością, koniecznością dyktowaną przez sytuację, w jakiej się znalazł ( tu przykład forumowej Tusi) niż jego świadomym WYBOREM miejsca leczenia ( Ninevet) ze względu na brak kolejek.

Batu Chan

segregacja w sensie nagłości przypadku, krwawienia, obrażeń itp

Przecież wiadomo,że jak przywiozą duszącą się osobę (zwykłym autem nie karetką) to ją w pierwszej kolejności wezmą bo mogłaby się w międzyczasie udusić..
Ja miałam problem z dużą ilością krwi, nie mogłam zatamować krwotoku ale nic to poczekam...kilka "kropel" mniej czy więcej nie ma znaczenia.

Nie mam nic do lekarza ale pielęgniarki mogłyby wyglądać i kontrolować sytuację i w razie czego ustawić "kolejność" najpierw przypadki grożące życiu, potem krwawe rany czy kobiety w ciąży a na końcu kontrole czy inne sprawy

Jako przykład mogę podać sytuację jaką miałam z psem akurat. Na spacerze pod śniegiem było szkło i przeciął sobie solidnie opuszkę. Krew lała się strumieniem, mimo opaski uciskowej nie mogłam jej zatamować. Pojechałam do kliniki i mimo dosyć dużej liczby właścicieli z podopiecznymi już tam czekających na swoją kolej nie było problemów z "przetasowaniem" ba nawet pomagali się "dobijać" do drzwi ( przy drzwiach, które są jakby jednostronnie otwierane, do gabinetu umocowany jest dzwonek i po prostu naciskali na niego bez przerwy by wywołać weta) owszem lekarz nie był zachwycony lecz wystarczył mu rzut oka na poczekalnię i już pędził z profesjonalniejszą opaską uciskową i czymś tam jeszcze, po czym jak skończył  z pacjentem którego miał w gabinecie "zabrał" się za nas. I o taką "segregację" mi chodzi...
Batu Chan

segregacja w sensie nagłości przypadku, krwawienia, obrażeń itp


moja wypowiedź dotyczyła nagłości przypadku
nie wszystkie nagłe przypadki strzelają krwią w prawo i lewo a krwawienia i obrażenia to pewnie 3% więc .....
fakt...jak się głębiej nad tym zastanowić...krwotoki wewnętrzne...itp

ech nikogo się tu nie zadowoli - niestety i tylko pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie się musiało mieć czesto kontaktu z tym systemem :/
NPL-e są po to by:
-rozpoznać poważny stan zagrożenia życia, zdrowia i skierować do szpitala
-podać niezbędne leki na miejscu jeśli jest taka potrzeba
-napisać receptę, jeśli lekarz uzna, że stan twojego zdrowia tego wymaga


A lekarz w NPL-u ma do dyspozycji słuchawki, patyczki, ciśnieniomierz i kilka substancji do wstrzyknięcia.
Przy potrzebie jakiejkolwiek natychmiastowej diagnostyki- skierowanie do szpitala.

Ktokolwiek wymyślił te NPL -wymyślił je źle.
I dla lekarzy i dla pacjentów.

Trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć 🤔
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
01 lutego 2011 08:07
Oj trzeba, ja w końcu nie udałam się do NPL. Stwierdziłam ze jednak wole poczekać i pójść do lekarza co zna dziecko. Zośka nie ma gorączki, humor jej dopisuje. Poza tym perspektywa czekania wśród  kichających i smarkających  średnio mnie cieszyła a zawsze i ryzyko że dziecku się pogorszy, większe.
Trochę z innej beczki, słyszałam kiedyś w radiu, i to całkiem niedawno o facecie, nota bene z Kraków, który się wkurzył bo dostał termin  na  rezonans  i do specjalisty za jakieś 6 miesięcy. Więc facet wypił ponad litr wódki i późnym wieczorem położył się na przystanku MPK. Zgarnęła go karetka wezwana przez policje, zrobili mu wszystkie badania bez czekania....  🤔 W więzieniach tez jak są chorzy to nie czekają na żadne badania tylko mają je robione na cito .... i bądź to niepijącym uczciwym obywatelem.
tusia, sprawa takich badań to niestety smutna prawda.
Uczciwi, pracujący ludzie czekają, żeby taki kmiot miał robione
tusia, sprawa takich badań to niestety smutna prawda.
Uczciwi, pracujący ludzie czekają, żeby taki kmiot miał robione


Dokładnie tak.
Pijana osoba, po stuknięciu się w łepetynę ma wykonaną serię wszystkich badań, wszystkich konsultacji na izbie przyjęć.
Bywa, że taki pijak wraca na izbę systematycznie co miesiąc i co miesiąc ma wykonywane badanie "bo a nuż tym razem dorobił się krwiaka w głowie". A człowiek z bólami głowy i podejrzeniem jakichś zmian w mózgu, czeka najpierw w kolejce do neurologa, potem w kolejce na tomografię.
NIE MA sprawiedliwości nijakiej.
a jeśli tylko lekarz odrzuci tego pijaka, a jemu się umrze, to zacznie się ciąganie go po sądach, wizyty prokuratora, wizyty TVN24 itp.
Paranoja
NIE MA sprawiedliwości nijakiej.

Sprawiedliwość jest - dziejowa, jak mawiali towarzysze komuniści.
To, co jest, jest zgodne z wolą większości - tj. by płacić mało i próbować obejść innych w kolejce do reglamentowanego dobra.
Pijak jest traktowany inaczej - ponieważ w tradycji budżetowania służby zdrowia szpital dostawał na pijaka tyle samo [pieniędzy], co na poważnie chorego. Pijak kosztował mniej - co najwyżej szycie rozbitego łba, a szpital miał na leczenie cięższych przypadłości.
Pijak jest też w tradycji lumpenproletariackiej wysoko w hierarchii ważności - vide jeden z byłych prezydentów - skoro pije, to jest taki , jak my, więc należy mu się druga kadencja, bo to równy gość. Skoro podwładni mają takie preferencje - to władza spełnia oczekiwania podwładnych.
Nie opłaca się diagnozować pijaka na izbie przyjęć i wypuścić do domu. Wiem, że szpital wtedy traci. (tak mi tłumaczył kierownik izby przyjęć) Lepiej przyjąć pijaka na oddział i tam robić mu badania. Z tym, że nikt nie chce przyjąć takiego, jeśli nie ma wskazań do hospitalizacji a miejsc w oddziale również nie ma i ludzie czekają na planowe przyjęcia.
Więc suma sumarum diagnozuje się go na izbie i puszcza w świat, by pił dalej i dalej łeb rozbijał.
A szpital jest stratny.
I jak się ma takiego pijanego na izbie przyjęć, to oprócz wykonania diagnostyki, trzeba go trzymać aż do takiego wytrzeźwienia, kiedy zacznie logicznej myśleć i będzie w stanie opuścić szpital. Do tej pory ( najczęściej do rana) będzie przebywał na izbie przyjęć, bełkotał, krzyczał, wyrywał się do domu, przewracał. Więc co? Więc trzeba go pilnować i uspokajać. Lekami nie można, bo pijany. A leki uspokajające wchodzą w interreakcje z alkoholem i można mu zrobić krzywdę. Więc się go uspokaja przy pomocy pielęgniarki. I jednej pielęgniarki na izbie mniej, bo jest zajęta całą noc pilnowaniem pijaka.
Wszyscy źli, wkurzeni, pijak się drze i wyzywa. Chorzy prawdziwie, z bólami czekają w tym hałasie na krzesełkach, bo pijak zajmuje kozetkę. Itd itp.

A tu nagle w drzwiach staje druga karetka z drugim pijakiem. Witaj szara rzeczywistości.
wytłumaczcie mi tylko jak lekarz rodzinny ma znac pacjenta, skoro pacjent jest przykladowo raz w roku? wizyta trwa max 10 minut. bo nie wieze ze lekarz wertuje w tym momencie karte pacjenta by sprawdzic co to za czlowiek. no i nie wieze ze ma 'wiecej' czasu na wypytnie o alergie, choroby, sklonnosci itd
raz w zyciu lekarka ktora mnie nie zna zapytala czy nie jestem w ciazy. o alergie i inne sprawy nie przypominam sobie by mnie pytali. a jak chorowalam na zatoki przez kolejny z rzedy okres jesienno zimowy non stop niemalze to sama sie upomnialam czy cos moze jest nie tak skoro tak to wyglada. i co uslyszalam? ze to normalne  🤔
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
01 lutego 2011 09:38
Ja już jestem załamana... Wizyta w przychodni na NZF na czwartek, prywatnie w Enele med na przyszły tydzień.  🤔. wiec jednak  NPL dziś wieczorem albo pojadę prywatnie do super lekarki...  i nawet nie  jest droga bo 50 zł wizyta.  Chyba coraz bardziej się skłaniam ku tej drugiej opcji ....
Skąd agresja?
Z bezsilności wobec ludzi i wobec systemu.
Po 8 latach pracy w NPL-ach i 8 latach bezskutecznej walki z ludźmi, którym "się należy".

Ależ nam się oczywiście, że należy. Płacimy ZUS-y, niektórzy "po 5 razy"  🙄 (tak, był etap w moim życiu, że płaciłam za ZUS zdrowotny trzykrotnie w miesiącu).
A to, że NFZ do dupy i służba zdrowia przez to, no cóż... nie nasz biznes...
Nie opłaca się diagnozować pijaka na izbie przyjęć i wypuścić do domu. Wiem, że szpital wtedy traci. (tak mi tłumaczył kierownik izby przyjęć)

Pijakami zajmuje się tzw. SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy). Pijak ma priorytet w przyjęciu - sytuacja optymalna to taka, gdy strumień pijaków, którzy po zdiagnozowaniu nie wymagają hospitalizacji jest dostatecznie duży, by zablokować strumień "normalnych". Kontrakt dla SOR jest ryczałtowy - więc im mniej się wyda, tym lepiej.
Kiedyś było tak (to miałem na myśli, gdy pisałem o "tradycji"😉, że płacono "od łba" - tj. im więcej pijackich łbów, tym lepiej.
Oczywiście istnieje konflikt pomiędzy tymi, co decydują o pieniądzach, a tymi, co pijaków muszą "obsłużyć" - dziecko pogryzione przez psa nie będzie chciało pobić pielęgniarki i nie zarzyga pół korytarza.

Strumień pijaków nie wymagających hospitalizacji rośnie, ponieważ likwiduje się izby wytrzeźwień (uważane za przeżytek) - policja i karetki nie mają ich gdzie dostarczyć. SOR boi się ich wypuścić, bo pijany może ulec wypadkowi, albo sobie coś odmrozić - więc jest, jak jest.
Jest więc tak, że SOR ich nie che, bo zużywają [pijacy] cenne zasoby, przeznaczone na pomoc rzeczywiście jej wymagającym i są kłopotliwi w obsłudze - ale władzy to pasuje.
Ponieważ władza pochodzi z demokratycznego nadania - to oznacza, że to nam to pasuje, statystycznie rzecz ujmując. To my, jako obywatele w statystycznej masie mamy więcej współczucia dla bezrobotnego pijaka, niż dla dziecka ze złamana ręką. Pijany - wiadomo - równy gość, tylko mu się w życiu nie ułożyło - a bachor mógł uważać.
tunrida, współczuję Ci bardzo i w 100% rozumiem. Dodatkowo otrzymujesz ode mnie order za cierpliwe tłumaczenie  :jogin:. Ja po 8 latach na Izbie Przyjęć powiedziałam: dziękuję, to nie dla mnie. Nie mam psychicznych predyspozycji do wytrzymywania składanych na moje uszy pretensji do ogólnopojętej "służby zdrowia". Izba Przyjęć niewielkiego szpitala klinicznego, nie prowadzącego ostrego dyżuru (wtedy nie było jeszcze SOR`ów), przyjmującego małe ilości pacjentów zapisanych na zabiegi, na diagnostykę na różne dziwne oddziały jak na przykład parazytologię lub neurochirurgię. Lekarz na izbie był do południa, potem zostawał sam ratownik medyczny lub pielęgniarka (właśnie tylko i wyłącznie "in case" jakby ktoś się położył pod drzwiami i umierał). A ludzie przychodzili tłumnie - bo rodzinnego nie ma, bo ich odesłali, bo jest noc i mają tu blisko, bo nie mogą spać i jak się zastanowią, to ich trochę głowa boli, plus standardowe rozwolnienia i gorączki, jak opisywała rtk. A lekarza na miejscu brak. Jak to brak, pyta oburzony pacjent, przecież to szpital!  Nie może jakiś lekarz przyjść z oddziału i mnie zabadać?! Oczywiście, że może, odpowiadam, zaraz zadzwonię i się dowiem. ........ .............. . .. Lekarz przyjdzie jak tylko przestanie grzebać w mózgu operowanego, za 3 godziny lub za 5. Przyjdzie, czasami pomoże, a czasami wysłucha, stwierdzi że nie ma możliwości diagnostycznych dla tego konkretnego przypadku i odeśle. Oczywiście foch, foch z przytupem, półobrotem i hołubcami (do wyboru). Ja dziękuję, postoję.

Oczywiście, jakby to kogoś interesowało, tak jak pisała tunrida - stany nagłe, urazy, porody są zabezpieczane i w przypadku jeśli lekarz nie może zejść natychmiast - wzywana jest karetka i chory odsyłany jest w odpowiednie miejsce.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się