osoba prwadząca jazdy pensjonariuszowi
[quote author=Ada link=topic=3103.msg182486#msg182486 date=1235322327]
martika, no więc facet nie powinien się rzucać bo nie ma do tego prawa.
A pozwolę sobie jeszcze zapytać, czy z owym właścicielem kiedyś miałaś treningi ?
Może to kwestia zawiści.
sorry,
ale jeśli to JEGO stajnia to ma prawo wyprosić każdego kto mu sie nawet z "ryja" nie podoba - nawet jeśli ten ktoś ma 100 uparawnień i trenował samą ANKI 😉
[/quote]
Ale uważasz że coś takiego jest normalne ?
Wyrzucanie kogoś bo mu się nie podoba-jak to ujełaś z "ryja" ?
Weź pod uwagę również to że martika napisała iż ów właściciel wyraż zgodę na to by inni instruktorzu prowadzili treningi na JEGO terenie.
Więc dlaczego w przypadku martiki miałby się "rzucać" skoro innym na to pozwala.
To faktycznie trochę podważa obecność Twojej koleżanki na ujeżdzalni - jej tam po prostu nie powinno być.
Bo z drugiej strony- ludzie w stajniach trzymają swoją własność- konie, sprzęt i nigdy nie wiadomo co obca osoba kręcąca się po ośrodku ma na celu i czy ma pojęcie jak się w śród koni zachować, czy nie spowoduje nieodpowiednim zachowaniem wypadku?
Sorry ale dlaczego niby "nie powinno jej tam być" ?
Jeżeli np. moja ciocia będzie chciała popatrzeć jak jeżdze i dać mi kilka rad to też byś powiedziała żebym poszła po zgodę do właściciela stajni bo "nie powinno jej tam być" ?
A z tą "osobą obcą" to bez przesady przecież skoro jest to czyjaś znajoma/znajomy to nie jest to zapewne ktoś kto chce wynieść wszystko z siodlarni.
Ada,
to nie jest normalne - ale tak się dzieje - każdy sobie Panem na swoim terenie i już.
Osoba bez uprawnień może prowadzić jazdę, nie może PRACOWAĆ jako instruktor. Nie powinna pobierać świadczeń, nie może mieć stosownego ubezpieczenia.
Jeśli na koniu własnym siedzi osoba pełnoletnia i nie pobiera w danym momencie lekcji u instruktora to za wypadek odpowiada tylko i wyłącznie ta osoba.
Kwestia koleżanki na ośrodku: jeśli przyjętą normą jest, że mogą na teren ośrodka wchodzić osoby postronne o nie wiem o co chodzi właścicielowi. Można oczywiście uprzedzić o przybyciu gościa z zewnątrz, ale to kwestia umów pensjonatowych i wzajemnych grzeczności.
Sorry ale dlaczego niby "nie powinno jej tam być" ?
Jeżeli np. moja ciocia będzie chciała popatrzeć jak jeżdze i dać mi kilka rad to też byś powiedziała żebym poszła po zgodę do właściciela stajni bo "nie powinno jej tam być" ?
A z tą "osobą obcą" to bez przesady przecież skoro jest to czyjaś znajoma/znajomy to nie jest to zapewne ktoś kto chce wynieść wszystko z siodlarni.
Faktycznie interpretacja ubezpieczyciela może być wątpiwa. 🙄
Inna sprawa, ze warto by sprawdzić w regulaminie stajni/ujeżdzalni jeśli takowy istnieje jak tam jest napisane - czy osoby postronne mogą czy nie wchodzić na ujezdzalnię. W końcu to prywatny teren z tego co zrozumiałam.
A czy "znajomy" jest faktycznie czyjś zanajomy, czy chce czy nie coś wynieść- a kto tam wie? W końcu to chyba żaden problem podejśc i przedstawić znajomego- po co robić problemy tam gdzie ich być nie musi?
Też zawsze w taki sposób załatwiałam sprawę (czy załatwiały osoby, do których jeździłam). Najpierw pytanie, czy jest to możliwe i czy by nie przeszkadzało, potem przedstawienie i tyle. Raz o ile pamiętam było potrzebne pisemne oświadczenie właściciela koni, że mogę decydować o nich oraz o sprzęcie, ale tam też sama umowa pensjonatowa była bardzo szczegółowa.
Ciekawa jestem dalszego ciągu. Właściciel się wypowiedział. W sumie jego prawo. I co dalej? Będziesz u niego brać lekcje?
Taki drobny konflikt może się przerodzić w wojnę.
Warto zapobiegać,spytać,ustalić -bo potem się robi KWAS i jest tylko gorzej.
U nas jest i pensjonat i rekreacja i sport przez duże S. I ja zwyczajnie pytam jaki jest plan dla hali i czy możemy wspólnie korzystać czy jakoś się podzielić czasem wolnym. Biorę też pod uwagę koszty oświetlania hali i staram się z kimś połączyć,żeby nie korzystać po zmierzchu pojedynczo.
Respektuję ponadto przerwy na bronowanie hali i wietrzenie po tym.
Jak są kursy -też się staram dostosować i nie ładuję się ze swoją jazdą.
W zamian mogę sobie na kurs popatrzeć .
Kompromis i porozumienie. Jedyna droga.
Wszystko jest dobrze jak jest dobrze.
Jak się zdarzy wypadek - to sie zaczyna polka.
Za bezpieczeństwo ludzi i koni w ośrodku odpowiada przede wszystkim włąsciciel stajni i to właśnie on "idzie" na pierwszy ogień gdy pojawia sie jakis problem.
Dlatego nie wyrażenie zgody na prowadzenie jazd / treningów sportowych przez osobę bez uprawnień i bez wykupionego OC może być i powinno jak najbardziej naturalną reakcją włąciciela ośrodka.
Mało tego w/g mnie właściciel powinien wiedzieć , kto i jak jeździ , pracuje , daje w użyczenie konie bo jeżeli czynności te stanowią jakiekolwiek zagrożenie to nie powinien wyrażać na to zgody. Chyba że odbywa się to na wyraźne żądanie klienta i jest on w stanie udowodnić to żądanie w odpowiednim momencie.
na początku dziękuje Wszystkim za rady :kwiatek:
I powiem szczerze, że chyba powinnam na początku przedstawić właścicielowi kto do mnie przychodzi i co mamy robić na terenie ośrodka, ale totalnie nie przyszło mi to do głowy ponieważ zawsze bez problemu mogłam się poruszać w innych stajniach oraz jak ja stałam w innej stajni to odwiedziny dla właścicieli nie stanowiły problemu.
Będę się starała rozwiązać problem polubownie, wytłumaczę, że na teren ujeżdżalni zapraszam osobę, która się za na koniach i jeździectwie i na pewno nie właduje się pod galopującego konia 😉 Sprawę odpowiedzialności za mnie i konia mamy wyjaśnioną ponoszę ją ja (jestem pełnoletnia), koleżanka nie jest, ale przecież zawsze może przynieść zaświadczenie - pozwolenie od rodziców 🙂 Wytłumaczę też, że nie robi tego zarobkowo tylko po koleżeńsku 😉 jak się uda to dla lepszego efektu postaram się przeprowadzić tą rozmowę w obecności właścicielki konia 😉 mam nadzieję, że się uda, bo zależy mi i na treningach z koleżanką i przede wszystkim za miłą atmosferą w stajni.
Boję się tylko, że znowu usłyszę tekst, że to niezgodnie z prawem i koniec tematu, no zobaczymy...
Jeśli chodzi o treningi to chyba będę jeździć z właścicielem, w końcu jest sędzią głównym na brązowej odznace ;]
na początku dziękuje Wszystkim za rady :kwiatek:
I powiem szczerze, że chyba powinnam na początku przedstawić właścicielowi kto do mnie przychodzi i co mamy robić na terenie ośrodka, ale totalnie nie przyszło mi to do głowy ponieważ zawsze bez problemu mogłam się poruszać w innych stajniach oraz jak ja stałam w innej stajni to odwiedziny dla właścicieli nie stanowiły problemu.
Będę się starała rozwiązać problem polubownie, wytłumaczę, że na teren ujeżdżalni zapraszam osobę, która się za na koniach i jeździectwie i na pewno nie właduje się pod galopującego konia 😉 Sprawę odpowiedzialności za mnie i konia mamy wyjaśnioną ponoszę ją ja (jestem pełnoletnia), koleżanka nie jest, ale przecież zawsze może przynieść zaświadczenie - pozwolenie od rodziców 🙂 Wytłumaczę też, że nie robi tego zarobkowo tylko po koleżeńsku 😉 jak się uda to dla lepszego efektu postaram się przeprowadzić tą rozmowę w obecności właścicielki konia 😉 mam nadzieję, że się uda, bo zależy mi i na treningach z koleżanką i przede wszystkim za miłą atmosferą w stajni.
Boję się tylko, że znowu usłyszę tekst, że to niezgodnie z prawem i koniec tematu, no zobaczymy...
Jeśli chodzi o treningi to chyba będę jeździć z właścicielem, w końcu jest sędzią głównym na brązowej odznace ;]
jasne, nie ma co się kłocic.
a wybierasz sie na odznake do Bonanzy? 😀
Za bezpieczeństwo ludzi i koni w ośrodku odpowiada przede wszystkim włąsciciel stajni i to właśnie on "idzie" na pierwszy ogień gdy pojawia sie jakis problem.
Hmm, czyli jak na Twoim terenie spada ktoś z konia (własnego) i ma większe rany niż siniak na tyłku to Ty odpowiadasz? Nigdzie się nie spotkałam z takim zapisem. Co innego jeśli osoba jest niepełnoletnia, bo wchodzi w kwestia opieki) lub użyczenia konia.
Jeśli podczas jazdy przebywa osoba zaproszona na ujeżdżalni to właściciel obiektu nie jest w stanie skontrolować czy tylko się przygląda, sprząta kupy czy udziela porad.
Przecież właściciel stajni pensjonatowej może być niezwiązany z jeździectwem, nie zatrudniać instruktora a jedynie stajennego. Ma wtedy OC na zwierzęta ale nie będzie odpowiadał za upadki.
pony taki jest plan, ale to dopiero na koniec czerwca, bo niedawno co zaczęłam skakać 😉 jak się zdążę przygotować to pojadę jak nie to nie 😉 Mi się nigdzie nie spieszy 😉
[quote author=rider1 link=topic=3103.msg183261#msg183261 date=1235387361]
Za bezpieczeństwo ludzi i koni w ośrodku odpowiada przede wszystkim włąsciciel stajni i to właśnie on "idzie" na pierwszy ogień gdy pojawia sie jakis problem.
Hmm, czyli jak na Twoim terenie spada ktoś z konia (własnego) i ma większe rany niż siniak na tyłku to Ty odpowiadasz? Nigdzie się nie spotkałam z takim zapisem. Co innego jeśli osoba jest niepełnoletnia, bo wchodzi w kwestia opieki) lub użyczenia konia.
Jeśli podczas jazdy przebywa osoba zaproszona na ujeżdżalni to właściciel obiektu nie jest w stanie skontrolować czy tylko się przygląda, sprząta kupy czy udziela porad.
Przecież właściciel stajni pensjonatowej może być niezwiązany z jeździectwem, nie zatrudniać instruktora a jedynie stajennego. Ma wtedy OC na zwierzęta ale nie będzie odpowiadał za upadki.
[/quote]
Niestety nie masz racji.
Dla przykładu:
Parę lat temu w pewnym ośrodku na jeździe rekreacyjnej dziewczyna spadając z konia uderzyła o drzewo rosnące na placu. Niestety zmarła . I co nieszczęśliwy wypadek???
W oczach prokuratora włąsciel obiektu dopuścił do prowadzenia jazdy w niebezpiecznych warunkach i pośrednio przyczynił sie do śmierci.
Dlaczego ludzie dziwią się jeżeli właściciel zakazuje wprowadzania psów na teren ośrodka/ ujeżdżalni / hali???
Bo co?
Po pierwsze to przeszkadzać może innym itp.
Ale jeżeli pies puszczony luzem doprowadzi do upadku człowieka z konia i jego śmierci to kto będzie winny ?? pies?
Nieee.
Jeżeli będzie wydany zakaz puszczania psów i ktoś się nie zastosuje - to wtedy właściciel nie ma nic do tego , Choć i tak prokurator będzie badał dlaczego właściciel nie reagował na
Prokurator to taki dziwny facet co czepia się wszystkiego i często ma rację, dlatego właściciel obiektu musi dbać o zdrowie i bezpieczeństwo ludzi znajdujących się na swoim obiekcie a w efekcie musi dbać o własny tyłek.
Jeżeli w mniemaniu właściciela jakieś działania na jego terenie mają zalązek nieprzestrzegania zasad BHP to może on i powinien zabronić takich działań.
Brak świadomości nie zwalnia z odpowiedzialności !!!!
Jeżeli właściciel stajni nie jest związany z jeżdziectwem, zatrudnia tylko stajennego - to należy taką stajnię omijać z daleka bo to śmierdzi na odległość.
rider,
nie do końca masz rację
- jeśli chodzi o osoby mające stajnie a nie związane z jeździcetwem...
czesto takie stajnie sa o wiele lepsze od tych prowadzonych przez "stare wygi"
bo osoby niedoświadczone - często robią wszystko z "książką" w ręku i stawiają obiekt wg. zasad BHP
a "koniarze" z dziada pradziada robią z doświadczenia - bo tak robią wszyscy - czesto niezgodnie nawet ze zdrowym rozsądkiem...
nie ma więc co generalizować...
co do opisanego przez Ciebie przykładu - drzewo na ujeżdzalni oczywiście JEST karygodne...
ale czesto spotykane...
raz tylko spotkałam sie, że drzewo było zabezpieczone gąbką i inną otuliną oraz jaskrawym kolorem...
a co jeśli spadniesz w LESIE i walniesz w drzewo?? na śmierć??
odpowiada za to leśniczy - bo wydał zgodę na jazdy po leśnych ścieżkach??
a co jeśli zrobisz na ujeżdzalni ogrodzenie z rur?? często spotykane, osoba spadnie, uderzy głową (przypuścmy, ze w kasku nawet) i zgon... albo na hali, koń sie spłoszy i walnie głowa w ścianę (jeździec, nie koń)
też nie spełnione zasady BHP?
z czego zatem robić ogrodzenie/halę??
Na hali powinny być bandy - tak dla bezpieczeństwa.
Mi tylko chodzi o fakt ,że na głowie właściciela jest wiele, o czym nie wszyscy widzą lub chcą wiedzieć.
Najczęściej też włąściciel / zarządca nie jest z tego powodu lubiany .
PS. Rury - dobre bo mocne , ale każde o nie uderzenie czy to konia czy jeźdźca jest chociażby bolesne.
Moim zdaniem ogrodzenie powinno "puścić " przy uderzeniu o nie.
Sam pamiętam obrazek , szetlanda galopującego pod ogrodzenie z dzieckiem na grzbiecie. Na szczęście ogrodzenie okazało sie na tyle elastyczne , że dziecku , które na nim zostało poza strachem nic się nie stało. Gdyby to było ogrodzenie z rur? ...BRRRR.
No i nie zgodze się z tymi nowicjuszami. konie to taki temat , że sie go z książki nie da nauczyć. No chyba , że jest to " Jeździectwo w ŁYKENT"
Rider ale czy ta dziewczyna jechała na własnym czy na szkółkowym koniu? Czy w czasie tej jazdy opłacała instruktora? W zasadzie nie ma szczegółowych przepisów w tym zakresie. Wszystko zależy od tego jaki prokurator się tym zajmie i jakiego papugę zatrudni właściciel 😉.
Kiedyś w stajni gdzie jeździłam też był dość poważny wypadek. Jazdę w terenie prowadziła niepełnoletnia koleżanka, konie poniosły i jeden z klientów odłączył się od grupy i spadł. Koń wracając do stajni skasował karetkę pogotowia. Klienta znaleźliśmy po kilku godzina z wstrząsem mózgu w lesie.
Nie wiem jaki był przebieg sprawy, ale finalnie klient ośrodka został obciążony kosztami naprawy karetki 😲.
nie wiem dlaczego klient - a nie właściciel koniowatego...
rider - i znów generalizacja = bandy... do jakiej wysokości?? koń zawsze może zrobić rodeo, wspiąć sie i osoba nie uderzy o bandę tylko na wysokości 3m o ścianę 😉
nie ma jednoznacznych przepisów BHP
chociaż psów w stajni NIE ZNOSZĘ...
Dodo podejrzewam, że właściciel ośrodka wytłumaczył policji, że użyczył konia panu X (tak jak pożycza się samochód) i tamten spowodował wypadek (bo nie zapanował nad pojazdem 😉 ).
Nikt nie wziął pod uwagę, że klient był bez opieki za którą płacił (bo powinien być instruktor). I wiele innych niedociągnięć.
że klient był bez opieki za którą płacił (bo powinien być instruktor)
realnie rzecz biorąc jak "opieka" może zapobiec upadkowi? Podbiec i złapać spadającego na ręce?
Realnie nie może, oprócz krzyknięcia np. "odchyl się do tyłu". Natomiast są stajnie, w których można wykupić wynajęcie konia bez wynajęcia instruktora. Jeśli ktoś wynajął również instruktora, a jego nie było na ujeżdżalni lub okazał się osobą bez uprawnień - wtedy właściciel ośrodka ma problem.
że klient był bez opieki za którą płacił (bo powinien być instruktor)
realnie rzecz biorąc jak "opieka" może zapobiec upadkowi? Podbiec i złapać spadającego na ręce?
Opieka instruktora ma zminimalizować ryzyko (np. wiedza o płochliwości i naturze koni może uchronić przed spłoszeniem). Pozatym instruktor ma wiedzę o pierwszej pomocy. A na koniec ma OC z którego powinna być pokryta szkoda.
edit: gorączka robi swoje 😉
że klient był bez opieki za którą płacił (bo powinien być instruktor)
realnie rzecz biorąc jak "opieka" może zapobiec upadkowi? Podbiec i złapać spadającego na ręce?
Przed upadkiem może wydarzyć się wiele rzeczy , które do niego doprowadzają !!!!
Elu powiem wprost - dobijasz mnie - napisz , że to było napisane prowokacyjnie/
w kraju znanym z procesowania się o przysłowiową kawę która była gorąca i poparzyła bo nie było info że jest gorąca i milionowych odszkodowań przyznawanych przes sąd - czyli w USA jednym słowem - wypełnia się i podpisuje sie oświadczenie o tym że się jeździ na własną odpowiedzialność.
W kraju tym wypełniało sie oświadczenie i dostawało wielkie pieniądze na zakup nieruchomości...
Niezbyt udany wybór wzorca.
...nie tylko w USA z podpisywaniem oświadczeń się spotkałam.
W Irlandii również. Także uważam że rozwiązanie to jest godne uwagi również z uwagi na to że możemy je sobie sami wyprodukować.
Np. w USA jak mi dano konia do jazdy (samemu po central parku) to takie oświadczenie zawierało podpunkty takie jak
- ile lat jeżdżę
- w jakim stylu - western czy English
- zdanie instruuujące o tym w jakich chodach należy się poruszać na ścieżce w parku - znaczy z wyłączenim cwału który był zabroniony oraz ogólnie o zachowaniu zasad bezpieczeństwa.