Przeżyłam dwie angielskie jesienie/zimy, kiedy musiałam jeździć 3-4 konie dziennie w każdej pogodzie.
I olejaki były zawsze najlepszym rozwiązaniem. Niestety nie posiadam swojego, mieliśmy takie dwa stajenne, australijskie, firmy nie pamiętam.
Długie, przykrywały kolana, miały paski do zapięcia wokół nóg więc nic nie podwiewało. Rewelacja.
Tania, do tego zawsze zakładałam moje długie skórzane czapsy "kowbojskie" (często na zwyczajne czapsy). I to zestawienie zdawało egzamin. Co prawda skóra nasiąka nieco wodą, ale od środka i tak zazwyczaj było sucho, do tego świetnie chronią przed wiatrem.
Dawno nie musiałam jeździć w ekstremalnych warunkach tylu koni, ale jeśli bym znów znalazła się w takiej sytuacji, to olejak byłby moim pierwszym zakupem.
Edit: To chyba było drizabone, dokładnie taki jak ten
http://drizabone.stores.yahoo.net/dbrclh.html