PSY

Korzystając z okacji, że jeszcze jestem w domu chciałam zrobić ładne zdjęcia na ogrodzie ale niestety maluch jest zbyt szybki i wyszło co wyszło;d



I jeszcze jedno domowe, bo ostatnio odwrażliwiałam z nim błysk flasha i naciśnięcie spustu migawki, bo wcześniej od razu po usłyszeniu zrywał się i tyle było ze zdjęcia statycznego a tutaj mamy sukces:


I taki tam filmik sprzed chwili -> 
Wojenka   on the desert you can't remember your name
27 września 2016 20:31
Nie dziękuję,żeby nie zapeszyć 🙂
mundialowa o widzę, że byłyście u nas w stajni 😉 to świetne miejsce na zdjęcia, od razu się pochwalimy :P
Wczoraj wieczorem przeżyłyśmy trochę kryzys, Neska po pierwszej bieżni wodnej dosłownie mi tak padła, że miałam o 23 się ubierać i jechać w te pędy do weta. Praktycznie mnie nie przywitała (bardzo intensywnie to robi  :icon_redface🙂, zero piłki, zero ochoty na spacer, nawet na jedzenie nie miała ochoty a wtedy już znaczy że na prawdę coś jej jest, jak wołałam w ogóle nie podnosiła głowy, miałam noc nieprzespaną, temperatura była okej, nos w porządku, brzuch miękki dlatego po prostu siedziałam do rana i obserwowałam. Dzisiaj się dowiedziałam, że to możliwe ale żeby aż tak? Rehabilitanka mówiła że mogłyśmy trochę przesadzić bo zachowywała się super i zamiast wejścia i wyjścia to pochodziła 10 minut. Jakby ktoś miał jakieś info w temacie chętnie przygarnę, z tego co się orientowałam niby normalne, że psa nie ma po bieżni. Niemniej jednak nie wiem jak moje nocki przy takim zachowaniu  🙄
Nie dorobiła się zakwasów?
heronix fakt faktem ni 'po bieżni ale po szaleństwach w jeziorze. Grant bardzo dużo pływał i praktycznie cały wieczór był wręcz zrozpaczony, rozżalony, głowa w dół, ogonek smętnie zwisający. No jak zbity pies. Jak zasnął o 19 po powrocie do domu tak o 11 rano budziłam go na siku. Ale się "naprawił" 🙂
heronix ja miałam z buldożką takie przygody, nie po bieżni, ale po innym wysiłku. Wieczorem kiedy chciałam przesunąć ją na kanapie był pisk w niebogłosy.. Do tego oczywiście nie chciała chodzić, jeść. W ndz o 22 jechałyśmy do weta (kochana Pani nas przyjęła  :kwiatek🙂 bo bałam się, że może pies otruty (już raz tak jednego pożegnaliśmy). Została zbadana, usg i nic nie wyszło.. Zakwasy  😁
Dzięki za pomoc dziewczyny! To na bank zmęczenie, bo rano była pełna energii, właśnie wróciłyśmy z bieżni i pies śpi nawet oka nie podniesie 😂 jeśli wszystko jest ok to nie powiem jest to nawet zaleta bieżni  😁
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
28 września 2016 12:15
heroinx to ja chyba zainwestuje w taka bierznię  😀iabeł:

Wczoraj dziewczynka spotkała się z kumplem border colie. Głupkowaty przez ponad godzinę. Były skoki, gonitwa, turlanie. To jednak mało. Chwilę po spotkaniu i małym odsapnięciu młoda chciała  się dalej bawić  🤣
mundialowa o widzę, że byłyście u nas w stajni 😉 to świetne miejsce na zdjęcia, od razu się pochwalimy :P


Faktycznie, wygląda na to, że przypadkowo odwiedziłyśmy Waszą stajnię. 😉 Jest nawet spora szansa na to, że będziemy częstszymi bywalczyniami. 🙂 I muszę się zgodzić - widoki macie tak przecudowne! 😍
Jakich szelek szukać na rower, ale nie do ciągnięcia? Chciałabym aby pies biegł obok. Dobrze myślę, że to muszą być szelki norweskie? Jakaś konkretna firma jest warta polecenia?  😉
Osobiście używam sledów i jestem zadowolona.
Joy to nie mogą być szelki norweskie  😁
A tak serio to trochę się nabijam, ale norwegi generalnie mocno odradzam- z własnych obserwacji i czytania o tym uważam, że blokują naturalny ruch łopatki. Może zmyślam, może nie- ale ostatnio coraz więcej osób tak uważa i ogólnie od norwegów w sportowym środowisku raczej się odchodzi.
Jeśli pies nie ma ciągnąć, to szelki mogą być jakiekolwiek. Sleedy są stricte do ciągnięcia i przy psie biegnącym obok będą spadać/przemieszczać się/pies może z nich wyjść. Kup po prostu zwykłe i wygodne dla psa guardy lub szelki w typie Zero DC, jeśli faktycznie chcesz jakieś pod kątem rowerowania, ale nie spadające.
Jak już się pojawiłam, to pochwalę się fotkami, bo ktoś mi ostatnio wydoroślał. Łapy rosną, reszta z futrem na czele nie nadąża, w efekcie muppet trochę wyłysiał. Ale to 13 tydzień, także wkraczamy w etap wypłosza i brzydkiego kaczątka  🙂
Dziś go pożegnałam, miał 13 lat  😕
Trzymaj się...
13 lat to ładny wiek.
Zora, dzięki wielkie! Moja wiedza na temat szelek zatrzymała się dawno temu  🤣
Uroczy maluch <3

Ivra, współczuję, trzymaj się!
Hehe moja suczka rywalizowała w ten weekend z samym Mistrzem Świata w bikejoringu 😀 Zajęła z moim facetem zaszczytne ostatnie miejsce :P
Pomijając braki fizyczne w stosunku do greysterów, to przez większą część imprezy trwał równocześnie miejscowy festyn i na prawo i lewo waliły petardy, przez które od godzin popołudniowych do rana nie chciała wyjść z samochodu, więc podczas drugiego etapu była nieprzytomna.
Ale trasę ukończyli, dumna jestem z mojego miejskiego kanapowca 😉
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
03 października 2016 08:36
Kochani czy znacie kogoś kto tropi z psami na trasie Goleniów- Świnoujście?
Szukam grupy by się podczepić bliżej niż Szczecin ;🙂 Jak nie znajdę to będę musiała śmigać dalej

ktoś coś?


Popsioczę sobie i znikam.

Primo - kota wymyśliła sikanie na Wernowe legowisko. Nie mogę znaleźć sposobu na oduczenie tego, a suka na tym cierpi. Jak nie ma swojego "miejsca" to widać, że jest zagubiona. Na szczęście dzisiaj / jutro powinno przyjść nowe posłanie, będzie na wymianę...

Secundo - kiedy ludzie się nauczą myśleć? 😉 Czy to taka wiedza tajemna jakie zachowania są naturalne dla psów? Jeśli stoję z Werną na górce poza głównymi traktami, bawię się z nią lub wydaję jej komendy, przywołuję sukę do siebie tak, że siedzi nosem przy mnie i "majstruję" przy saszetce wyjmując/wkładając zabawkę czy szukając smaczka to chyba może wydedukować jaka może być reakcja gdy nagle doskoczy do nas radośnie obcy pies wpychając nocha w saszetkę, moje ręce, itd...
Ja mam ochotę warknąć i ugryźć, to co dopiero Werna. A później wielkie pretensje. Chociaż właściciel drugiego psa jakoś nie zadał sobie wcześniej trudu by go do siebie zawołać. 
Staram się mieć stale oczy dookoła głowy, więc na ogół nie dochodzi do awantur. Chociaż przyznaję się, że jedno zarysowane ucho Werna już ma na koncie. Na ogół jednak zdążam przewidzieć, co się może zdarzyć (tzn. dostrzegam, że biegnie do nas nachalny pies). Ale to wkurzające, że przez bezmyślność innych muszę być aż tak czujna, często muszę ustępować, kończyć zabawy/komendy w połowie, żeby się oddalić, itd.
 
Cześć,
Przychodzę do wątku po głos rozsądku... (i jeszcze sobie przy okazji porymuję 😉)
Tydzień temu znajoma, wolontariuszka w schronisku, wysłała mi ogłoszenie o psiaku, który szuka domu – kundelek z przegryzioną smyczą u szyi, znaleziony w okolicach schroniska w Józefowie. Pies po kastracji tymczasowo jest u niej, ale może tam zostać już tylko do końca tygodnia (znajoma ma już psa ze schroniska, który niestety nie toleruje żadnego innego).

No i ja przepadłam... Piesek jest młody (ok. 1,5 roku), pełen energii, śliczny i ufny. I jak myślę o tym, że za kilka dni wraca do schroniska, to nachodzą mnie głupie myśli 😉
Usiłuję sama sobie wytłumaczyć, że nie mam warunków na psa. Mieszkam w bloku, nie ma mnie w domu między 9 a 18 ze względu na pracę. Poza tym mam dwa koty. Pies byłby skazany na spędzanie większości dnia jedynie w ich towarzystwie, w mieszkaniu. Rozsądek mówi, że nie ma szans.

A z drugiej strony kołacze mi się po głowie myśl, że lepsze 9 godzin w mieszkaniu, niż 24 godziny w schroniskowym boksie... Mam znajomych, którzy pracują razem ze mną, mają psy, które w godzinach ich pracy siedzą w domu i ci znajomi nie widzą w tym problemu.

I teraz pytanie do osób, które się znają na psach bardziej, niż ja – czy rzeczywiście dla psa to nie jest problem spędzić te 9 godzin w mieszkaniu, bez sikania na przykład? Czy może raczej mówią tak osoby, które za wszelką cenę chcą mieć psa, nie zważając na to, że pies dużą część dnia spędza sam w zamknięciu?

Jak miałam psa, to mieszkałam w domu z ogródkiem i nie było problemu – podczas kilkugodzinnej nieobecności pies zostawał na dworze i mógł swobodnie biegać.
Od zawsze chciałam mieć psa, ten zdecydowanie chwyta mnie za serce, ale nie chcę podejmować egoistycznej decyzji , a potem mieć wyrzuty sumienia, ze skazuję go na życie w czterech ścianach... Tym bardziej, że ten egzemplarz wygląda na bardzo żywiołowego zwierza 😉

A może ktoś z Was chciałby takiego słodziaka, albo zna kogoś, kto szuka super psiaka? Wtedy mój dylemat sam by się rozwiązał  👀
https://www.facebook.com/events/1592185064417767/
Libella, bierz psiaka! 🙂 U mnie podobna sytuacja - poza domem ok. 9 godzin, w domu kot. A pies "wkomponował się" idealnie. 😉 Dzięki obecności kota nie było problemu z pozostawieniem psa na cały dzień w domu, ale wieczorem obowiązkowo co najmniej 1,5 godziny biegania, inaczej pies zaczyna kombinować. Moim zdaniem to lepsze, niż schroniskowy boks.

Pochwalę się - Brandy zaliczyła wczoraj pierwszy teren. 🏇
Wydaje mi się, że normą jest tyle godzin w domu. Z tym, że trzeba czasu, żeby zwierzaka do tego stopniowo przyzwyczaić. Pytanie czy masz czas po pracy/przed pracą, żeby wymęczyć odpowiednio ten żywioł? Jeśli tak to bierz! Zawsze jedno ogarnięte psi życie więcej  😉
Kurczę, gdyby każda osoba nie brała psa ze względu na 8h spędzonych w pracy to adopcje wynosiłyby chyba z 10% w skali kraju. Naprawdę nie ma co głowić, zarabiać jakoś trzeba, a karma swoje kosztuje. Przyjaciółka tak trzyma dobermana, a pies w siódmym niebie. Rozsądnie tylko rozplanowała spacery, co by wielkolud nie był poszkodowany. Mnie również nie ma w domu tyle czasu i mimo posiadania podwórka to i tak widzę, że Lil czeka na mnie i na to co będziemy robić. Właściwie zabieram ją wszędzie gdzie się da, byleby była ze mną.
Libella byleby się z kotami dogadał, a o resztę się nie martw.
Libella, ja bym powiedziała, że zależy od temperamentu psa - jeżeli nie jest jakoś wybitnie wymagający ruchowo i nie ma problemu z zostawianiem w samotności, to bym brała 🙂 Ja mam dwa, w tym jednego dość absorbującego i daję radę, ale też dzięki temu, że mój facet z biegiem czasu się zaangażował w organizowanie zajęć zwierzakom.

A tymczasem - zając to, czy pies? 🙂
[img]https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/v/t1.0-9/14568216_1226110454095338_3606058307702712063_n.jpg?oh=a955eee007e98268e040d0591c8a8d34&oe=586F6603&__gda__=1483986259_300bcb07386c49695bc5b65e4a45df1f[/img]
Libella, wiele psów spokojnie da radę z 9 godzinną nieobecnością właściciela, szczególnie jeśli to będzie stały rytm życia. Wiadomo - początki mogą być trudne gdy musisz nauczyć podrostka nowych warunków codzienności. Z pewnością zdajesz sobie z tego sprawę.
Ale... ja bym raczej radziłabym Ci pomyśleć... o sobie. Czy Ty dasz radę. Jeśli zdecydujesz się Skrzatowi/Agatowi dać dom to... tuż przed wyjściem do pracy jesteś na spacerze z psem, od razu po zakończeniu pracy biegniesz do domu i wychodzisz na spacer z psem. Przynajmniej jeden z tych spacerów powinien być dłuższy, powiedzmy godzina. Fajnie byłoby pójść gdzieś gdzie będzie się mógł wybiegać, np. do lasu. Czyli nie pójdziesz w szpilkach i spodniach do pracy, więc należy zakładać, że dochodzi czas przebrania się. Jeśli pies czeka w domu 9 godzin na wyprowadzenie to raczej odpada Ci "załatwianie spraw" w drodze z pracy - sprawy typu zakupy, wizyta u lekarza, spotkanie na kawę. To wszystko załatwiasz po psim spacerze. Radziłabym Ci na spokojnie pomyśleć jak będzie wyglądał od tej pory Twój dzień... każdy dzień przez kilkanaście najbliższych lat.
Oczywiście nie twierdzę, że masz z góry zrezygnować. Nie znam realiów Twojej codzienności, Twojej sprawności organizacyjnej, itd. Mam na myśli tylko to, żebyś poza myśleniem o dobru zwierzaka pomyślała też o sobie, swoim zdrowiu, swoich możliwościach. 🙂 I decyzję podejmowała z pełną świadomością potrzeb psa i swoich własnych.

PS. Piszę z perspektywy osoby żyjącej bez związku. Nie kojarzę w tym momencie Twojego status quo, a pisałaś w liczbie pojedynczej. To co napisałam wygląda inaczej gdy mieszka się we dwoje.
Dzięki dziewczyny za wszystkie odpowiedzi :kwiatek:
Honey Twój pies wygląda na baaardzo zadowolonego 😉
Ascaia tak, myślę o tym intensywnie. Każdego dnia w potencjalnych porach spaceru zastanawiam się, czy bym to ogarnęła. Powiem więcej - od 3 dni robię symulacje spacerów i wyłażę rano i wieczorem na spacery, żeby sprawdzić, czy dam radę  😡 Marzy mi się też pies, którego będę mogła ze sobą zabierać po pracy np. do psolubnych znajomych (a mam ich sporo) albo do knajpy przyjaznej zwierzakom. Tak, żebym nie musiała rezygnować z aktywności po pracy, a jedynie dostosowała je do możliwości psa.
Mieszkamy we dwójkę i myślę, że mój facet też by się zaangażował w ogarnianie psa. Sam codziennie chodzi na wieczorne spacery do lasu na 1-1,5 godziny, więc mógłby brać ze sobą psa, nawet raźniej 😉 Chociaż na razie jest sceptycznie nastawiony do pomysłu i usiłuje mnie zniechęcić.

A czy ktoś z Was zabiera psa do stajni? Czy to jest w ogóle wykonalne, żeby przyzwyczaić takiego w sumie już dorosłego psiaka, żeby np. kręcił się bezpiecznie po placu wtedy, kiedy ja jeżdżę?

Ech, liczę na to, że w tym tygodniu odezwie się ktoś, to go będzie chciał jeszcze bardziej, niż ja 😉
Libella, powiem od siebie, że symulacje spacerów to jedno, ale kiedy widzisz szczęście na psim pysku, że idziecie na spacer, to choćby na zewnątrz była burza stulecia, to będzie Ci się chciało wyjść. 😉 A co do drugiego pytania, to my się właśnie uczymy obycia w stajni. Co prawda mój psiak ma pół roku, ale druga wizyta w stajni przebiegła już super, bo Brandy poleciała z nami w teren. 🙂 Koleżanka, z którą jeżdżę do stajni również zabiera swoją psicę i też nie ma z nią najmniejszego problemu. Wiadomo, kwestia charakteru psa, ale i przyzwyczajenia do nowości.
Lil świetnie znosi pobyt u koni, przy czym sama wie jak ma się zachować, bo ja do tego ręki nie przykładałam. Kiedy strugam kopyta to ona kładzie się obok mnie i obserwuje bądź przysypia, nie marudząc. Kiedy lonżuje bądź jeżdżę to odpoczywa przy ogrodzeniu, nie wchodząc na plac. Gdy zabieram konia w teren to trzyma się przed nami bądź obok, nigdy nie ucieka do tyłu. Ta sama zasada tyczy się spacerów w ręku.
Należy nadmienić, że suka nie szczeka i nie prowokuje koni do żadnych głupot.
ushia   It's a kind o'magic
03 października 2016 13:43
Libella - ja dodam tylko ze lepsza godzina na porzadnym spacerze z zabawa, komendami i faktycznie poswiecona psu niz godziny bez sensu w ogrodku 🙂
LibellaMoje psy "pracują" ze mną w stajni. Nigdy nie musiałam ich uczyć jak się zachowywać przy koniach, oba przygarnęłam jako już dorosłe wilki. Wcześniej zostawały regularnie nawet 10-11h same w domu (nie było wyjścia). Puki nie ma się psa obowiązki z nim związane wydają się kosmosem, a potem wiele rzeczy układa się samo. Kwesta tylko szczerych chęci. U mnie jest tak, że mieszkamy z chłopakiem, ale psami zajmuję się sama. Korzystam z jego pomocy tylko w najbardziej podbramkowych sytuacjach, czyli raz na kilka miesięcy. To że starasz się tak gruntownie przemyśleć sprawę świadczy moim zdaniem o tym, że poradzisz sobie.

Poprzedni pies robił ze mną dosłownie wszystko- zwiedziła ze mną pół polski i wyjeżdżała za granicę, chodziła do restauracji, na koncerty, imprezy plenerowe i w odwiedziny do znajomych, biegała ze mną, spędzała czas w stajni. Była absolutnie bezproblemowa. Moje obecne psy zdecydowanie takie NIE SĄ. Fajne masz plany, że pies będzie Ci wszędzie towarzyszył i zaufaj mi, że wiem, jaka to świetna sprawa. Musisz wziąć jednak pod uwagę, że nie z każdym psem tak się da, a przynajmniej nie od razu.

Nic ni może się równać z radością posiadania psa. Moi dzieciaci znajomi twierdzą, że dzieci są lepsze, ale ja nie do końca daję wiarę tym słowom- z psami jest na pewno mniej kłopotu niż z dziećmi. 😜 Trzymam kciuki za Ciebie i Twojego przyszłego psiaka😉
Libella, spokojnie psy dają radę podczas 9h samotności w domu. Najważniejsze, żeby po pracy zapewnić im odpowiednią ilość uwagi i pracy. Moje psy ( w tym szczenię border collie) funkcjonują w takim systemie, gdzie zostają zwykle same na 9-10h, a po pracy albo jest dłuższy spacer z jakąś pracą, albo wycieczka do stajni, albo trening agility i nie wyglądają na nieszczęśliwe 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się