żyjemy żyjemy :P
nie pisałam, bo się zwyczajnie nie dało, mimo, że Cho był bardzo grzeczny w podróży, próby pacyfikowania zabaw kończyły się pokorną drzemką 😀
Mieszkanie zwiedził, zakochał się w piszczącym krokodylu, zjadł kolację w klatce i tu mały sukces - na koniec dostał kawałek suszonej kaczki - zaczął jeść, wyszedł z nią z klatki, zrobił kółko po czym wrócił z kaczuchą do klatki i tam grzecznie skończył jeść.
Strasznie fajnie się szarpie, zabawki są super-ciekawe, o dziwo rąk nie gryzie a liże, jak włączyłam nasz głośny czajnik to podniósł się i przykicał z sypialni zobaczyć co to. Zero stresów, odważny i przesłodki
Aktualnie śpi :O tak po prostu, po kolacji i zabawie szarpakiem i krokodylem