Były ciężkie chwile. Nowa domowniczka w przytulisku (wielkości 15x10m) okazała się świetnym psem. Droga spod Poznania do Wrocławia była wręcz idealna, spała sobie na tylnym siedzeniu. Niestety po spotkaniu z Zivą już nie było tak pięknie. Ziva przyjęła nowego psa idealnie, pokazała, że to anioł nie pies 😉 Nowa lokatorka od razu zaczęła próby dominacji, a później były ataki bez ostrzeżenia. Ziva była trochę pokiereszowana, bo atakowana się nie broniła. Byłam nawet na etapie szukania behawiorysty, musiałam tylko przeczekać długi weekend. Ale z dnia na dzień zaczęło być coraz lepiej. Dziś już jest naprawdę fajnie, stres opadł, zostało tylko trochę zazdrości. Jeszcze dużo pracy przed nami. Dzięki Zivie nauczyła się chodzić na smyczy, wchodzić do bramy i jeździć windą. Chyba za bardzo nie wie jak powinny wyglądać kontakty z psami, kilka dni temu dopiero pozwoliła się obwąchać Zivie. Jest mega złodziejką, chodzi i tylko szuka jedzenie, by brzuch dopchać.
W przytulisku suka była karmiona paszą dla świń, z resztą jak wszystkie psy. Nie są szczepione, nie odrobaczane, nie sterylizowane. Dodatkowo jak już kierownik wiedział, że przyjadę po nią to karmił ją ekstra, żeby wielki brzuch miała i nie wyglądała na chudą. Jak przyjechałyśmy do Wrocławia to suka załatwiła mi się na balkonie, nie mogłam uwierzyć, że można tyle w sobie pomieścić 😲 Brzuch momentalnie opadł i ukazały się żebra.
Na dzień dzisiejszy powoli odpracowujemy wagę i siły po ciąży (podczas pierwszej cieczki zaciążyła). Jest zaszczepiona, odrobaczona, zaczipowana i przygotowywana do sterylki. Były też problemy gastralne z powodu zmiany karmy.
Sunia ma na imię Masza 😉
W przytulisku
2 dzień
Zdj z czwartku. Aparat przekłamuje, suka tak grubo nie wygląda, żebra są widoczne gołym okiem i brzuch ma podkasany.