Mięsień międzykostny - urazy, objawy, leczenie, prognozy

minerwa, zadzwoń do Golonki i dowiedz się jak to kosztuje za boks itp. Do niego masz teraz bardzo blisko.
minerwa, Za boks liczą generalnie 20-30zł za dzień. Za opiekę nigdy nie miałam doliczane, po prostu koszt badań, opatrunków, leków.
Nasz wet leczył nas 3 tygodnie na ropę w kopycie. Po 3 tygodniach, wydaniu prawie 2 tyś zł, stwierdził ze w sumie to może nie ropa, albo ropa plus jeszcze koń się np. urwał i on by teraz jeszcze USG zrobił ;/ Koń pojechał do kliniki, stał tam prawie 4 tygodnie, koszt za wszystko wyszedł mnie 1800zł i koń wrócił zdrowy, niekulejący i gotowy do pracy pod siodło...
z Golonką rozmawiałam jakis czas temu, chciałam by wpadł obejrzeć, bo mamy do siebie ok.10km..
Transportu nie mam, to wygodniej by mi było by choć obejrzał konia u mnie, wczesniejsze usg itd i wtedy decyzja by padła co dalej, czy wieziemy konia, czy nie.
No i taka opcja niestety nie bardzo wchodziła w grę, pan doktor musi być bardzo zarobiony, bo z przyjazdem do mnie kiepsko. Ja z kolei wydygałam myśląc że zaraz sama diagnostyka w klinice wyniesie 2-krotną wartośc mojego konia (do tego rokowania słabe, a koń na łące radzi sobie nieźle).
Nic, zrobię podejście nr2 😉
minerwa, dr. Golonka w ogóle nie jeździ. Kiedyś udawało nam się go do nas na pare dni wyciągnąć, teraz, od kiedy ma juz swoją klinikę to nie ma takiej możliwości, wszystko wozimy do niego.
Jeździ, jeździ, tylko zależy, gdzie. 😉 Po naszej okolicy robi objazdowy tour co 2-4 tygodnie, ale fakt, że to nie Wrocław (bliżej zawieźć) i Pomorze też nie (dla niego drugi koniec Polski).
sumire, tak, można go zostać jeszcze w Warszawie, ale to nie jest odpowiedź dla minerwy, która jest z Wrocka.
jakies 4 lata temu pojawiał się regularnie w podwrocławskich stajniach, dlatego myślałam, że teraz zapracowany i nie chce przyjechać. Ale wtedy nie miał kliniki pod Wroclawiem, to może dlatego robił ukłon do dolnośląskich koniarzy.
Nic, przez 2 tyg mamy teraz urwanie głowy, koń już tyle czekał, że 2tyg go nie zbawią. A za 2 tyg zdzwaniamy się z doktorem 😉
Nie wiem, czy modzi mnie nie zjedzą, ale chętnie oddam komuś 8 saszetek butagranu equi.
Mam nadzieję, że nie będzie mi już potrzebny a szkoda żeby się zmarnowało.
Niestety dołączam do wątku. Nie mogę znaleźć informacji o urazach międzykostnego w zadnich kończynach, mamy tu taki przypadek? Kobyła jedzie jutro na komórki macierzyste do kliniki.
equi.dream, my właśnie jesteśmy na końcu leczenia naderwania międzykostnego w tylnej nodze.
equi.dream u nas także zadnia kończyna. Niedawno zakończyliśmy terapię ultradźwiękami i czekamy na kontrolne usg. 8 miesięcy od urazu. Trzymam kciuki za komórki!
ewuś jakie u Was było stosowane leczenie?
Blondek, robiliśmy PRP. Na USG na początku listopada po 3 miesiącach od urazu, wyglądało to bardzo dobrze i dostaliśmy zielone światło na rozpoczęcie kłusa. Ja jednak zdecydowałam, że dam zwierzakowi więcej czasu i zaczekam z wdrożeniem do wiosny. Teraz czekamy, aż wet będzie w okolicy i zrobi kolejne USG.
Ja właśnie zastanawiam się nad terapią uzupełniającą, jedni mówią o laserze, inni ultradźwięki, inni fala uderzeniowa.
my też zadnia noga- obecnie konia użytkuję w miarę normalnie, z uwagi na wiek (20 lat) i wielkość urazu zostaje nam jazda rekreacyjna, aczkolwiek dziad funkcjonuje super do tego stopnia, że ostatnio zrobił mi rodeo na hali ku przerażeniu innych obecnych na hali koni i jeźdźców...  👀
My tez miałyśmy tylna noga dosyć porządnie rozwaloną 50% dostałam na wyleczenie konia, po 7 miesiącach nie ma śladu, koń w normalnej robocie aktualnie ( po 9 miesiącach) .
Miałyśmy PRP, magnetyki na noc, lasery, ultradźwięki i dodatkowo suplementy.
A powiedzcie mi Wasze po leczeniu wróciły do sportu? Chodzą normalnie konkursy? Nie chodzi mi oczywiście o duży sport, a taki na poziomie 120 cm. Kobyła po komórkach, za tydzień zaczynamy laser przez 21 dni, potem jeśli usg będzie w porządku ultradźwięki.
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
21 grudnia 2016 13:43
equi.dream znam jednego konia, który chodzi normalnie i startuje (mimo iż jeździec nie zachowywał zaleceń rehabilitacji). Mój wraca do normalnej pracy, galopuje i mam nadzieję, że w lutym będzie można zacząć jakieś drążki jeździć.

Ja właśnie zastanawiam się nad terapią uzupełniającą, jedni mówią o laserze, inni ultradźwięki, inni fala uderzeniowa.


My zaraz po zabiegu komórek macierzystych robiliśmy laser a potem ultradźwięki na kontynuację kuracji.
Jaka  jest cena podania komórek macierzystych? Czy moze ten zabieg wykonać każdy weterynarz? Czy robi się to w boksie czy tylko w klinice ? Czy trzeba to powtarzać ?
naovika, jakie komórki macierzyste? allogeniczne? Wiem ze niektórzy robią "na miejscu" ale nie wyobrażam sobie tego. Zdecydowanie lepiej w klinice, nie słyszałam żeby było to powtarzane.
Chciałam się zorientować na jakiej koszta się przygotować, czy to jest zwykły zastrzyk? czy koń jest pod "narkozą"? Powiedz cos więcej...
neovika wysłałam PW
naovika, nie zagłębiałam się w to 😉 Ja mam weta któremu ufam w 100%, zawiozłam konia na diagnozę do kliniki, został miesiąc na leczeniu. Zapłaciłam wtedy prawie 7 tyś, ale nie wiem ile z tego było za same komórki.
xxagaxx, allogeniczne to jak najbardziej robi się na miejscu. Przecież to jest wlew dożylny - jakieś 100ml. Zrobi to każdy wet na miejscu. W sensie dr Kemilew wysyła z Wawy a na miejscu wlew robi dostępny wet.
epk, dlatego pytałam czy chodzi o allogeniczne. Ja w nie średnio wierze
xxagaxx, mój koń miał (i to zarówno dożylne jak i wziewnie podawane), oprócz tego 6 znanych mi koni (jak dobrze liczę) miało - tylko u jednego nie zadziałały. U reszty efekty genialne, w tym u mojego. Przy czym u tego jednego dość ciężko mówić, czy faktycznie nie zadziałały, czy trzeba by powtórzyć i co właściwie się działo, ponieważ wyprowadziłam się ze stajni, w której stał i straciłam wtedy kontakt z nim - w każdym razie w okresie dwóch miesięcy od podania nie było spektakularnych efektów. Za to u mojego komórki wyprowadziły mi konia z wiecznych niedomagań ortopedycznych - takich dupereli, które uniemożliwiały poprawną i regularną pracę.
U mnie tak jak u Epk efekty genialne, tak samo u większości znanych mii pacjentów.
Minerwa- masz 10 km do kliniki u dr.Golonki i zastanawiasz się czy jechać bo w klinice drożej? Ja jeżdżę po diagnozę do doktora Golonki 500 km i nigdy nie zalowalam i nie żałuję. Co do kosztów to nieprawda jest że diagnostyka w klinice jest droższa. Wszystko kosztuje Tyle samo! Ja bym chciała mieć tak blisko to bym z każda pierdola jeździła bo w mojej okolicy ciężko o dobrego fachowca ... obecnie mam konia z urazem miedzykostnego. Stoimy w boksie już 2 miesiące kon dostał zastrzyki w miejsce urazu na początku leczenia, tydzień temu była kontrola i już mamy 50% mniejsza kulawizne, dostał znowu zastrzyki. Na początku roku ma być kolejna kontrola i zobaczymy ale wet mówił że w naszym przypadku wyleczyć da się w 100% .
U mnie trochę kiepsko to wyszło bo na zadupiu gdzie mieszkam o dobrego weterynarza cieżko, a mój trener zawsze mowi: po co masz płacić jednemu tańszymi jak i tak poźniej skończysz u droższego ... No i umówiłam się z wetem ale 3 tygodnie mu się przeciągnęło.
Koń stał w boksie, padał deszcz nie było jak puścić. Następnego dnia wsiadłam normalnie na trening - koń kulawy w poeń (mam go 7 lat i nigdy noe było kulawizny).
Wstawialiśmy do z nadzieją jakiegos naciągnięcia, może wstawała w boksie gwałtownie i się rozjechała czy coś... po dwóch dniach nie przęsło daliśmy przeciwzapalne pomogło o jakieś 70% No ale kulawizna nie zniknęła całkowicie.
Przyjechał weterynarz w piątek i od razu mówi że charakterystyczna kulawizna dla miedzykostnego. Wyłączył dane miejsce, następnie Podał zastrzyk w konkretne miejsce i powiedział że bedzie we wtorek i zrobi dokładne usg by sprawdzić stan.
Zastanawiam się bo jeżeli od pierwszej kulawizny poprawiło się o Ok 70% to czy bedzie konieczność podawania tych komórek, wspominał cos o prp.... zobaczymy we wtorek  🥂 boje się bo 3 tygodnie koń stepował ale bez leków (nawet nie było opuchlizny) i czy nie zrośnie się to jakoś źle...
Mój właśnie po 2 miesiącach dostał prp. Po tym noga lekko opuchla ale po kilku dniach zeszła ładnie. Za około tydzień mamy kontrolne usg i dowiemy się jak to tak na prawdę wygląda. 
Czytam i czytam o długości leczenia, przymusowym boksowym areszcie i dziękuję opatrzności (szczęściu, losowi, czy jak to nazwać), że te przypadki, które mi się trafiły do wyprowadzenia z tego typu urazów, nie były, chyba, aż tak poważne (czytaj: nie musiały takich katuszy cierpieć).
Sumienność, regularność, konsekwencja w leczeniu (własna stajnia pod domem), mądrzy lekarze oraz zdrowy rozsądek pozwoliły mi, znaczy się koniom, wyjść obronnym kopytem z urazów.
Współpracuję z weterynarzami, którzy mają głowę na karku i już od wielu wielu lat nie usłyszałam od nich o konieczności zamykania konia w boksie. Uff... Nawet ostatnio, wspomniany tu niedawno, Paweł Golonka, mojemu nieciekawie kontuzjowanemu koniowi, nakazał pobyt na wybiegu (fakt, że ze spokojnym towarzyszem, ale nie było mowy o areszcie w boksie).

Swoją drogą, szczególnie dla osób z odludnych - słabo obsługiwanych przez dobrych weterynarzy - miejsc, polecam zabieranie konia do klinik. W ogólnym rozrachunku wychodzi to szybciej, taniej i skuteczniej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się