... ślub :) ...

Z biskupem skończyło się tak jak pisałam - zaprosił mnie na rozmowę, na razie się nie wybieram. To nie o mnie tu chodzi, że jestem poszukująca czy coś. Ja jestem zdecydowanie na NIE, bardziej chodzi o moją mamę. Na razie nie gadamy, poczekam aż jej przejdzie i zobaczymy co dalej - wątpię żebyśmy się teraz rok do siebie nie odzywały przez takie coś 🙂 Kurde, stara d. ze mnie, nie dam sobą tak kierować.

ash, ale fajne! Super oryginalny pomysł 🙂 Wrzucałaś już jakiś link do miejsca swojego wesela? Pochwalisz się?
dempsey   fiat voluntas Tua
30 maja 2012 10:18
Dzionka, trzymam kciuki, żeby mama zmieniła nastawienie. Tak jak Muffinka nie wyobrażam sobie konfliktu z rodzicami w takim momencie życiowym. No ale jak trzeba będzie przecinać pępowinę tak boleśnie - to trudno.

Też się zastanowiłam nad pobudkami.
Bo jeszcze pojmuję, że  dla kogoś np. jest ważna taka a nie inna forma wesela, i np. rodzice uważają, że jeśli zapłacą to mają prawo wymagać. U nas na przykład było małe rozczarowanie ze strony teściów, że chcemy ślub tak szybko, że bez kredytu i wystawnego wesela, że chcemy je sami zrobić po niskich kosztach, że własnym autem, że nie będzie stu bajerów i nie będzie sie czym pochwalić przed rodziną 😉  itp herezje  - no generalnie, że nie będzie to ślub ich marzeń, tylko naszych  😎

Ale kwestia zmuszania kogoś do przyjęcia sakramentu wbrew jego woli - to zupełnie nie ma sensu!...
Ech pewnie Twoja mama też to bardzo przeżywa.  Tak sobie pomyślałam co bym zrobiła w sytuacji gdy bardzo by mi zależało na decyzji dziecka. Hm chyba bym zainwestowała cały rok w próby nawrócenia tego dziecka  :emota2006092:. Ale nie szantaż.
Ogólnie trudny konflikt i mam nadzieję, że za rok już będzie tylko wspomnieniem.
cieciorka   kocioł bałkański
30 maja 2012 10:23
dempsey, ale zdaje się, że mama Dzionki wcale nie jest jakąś ultraską, więc tym bardziej denerwujące jest to jej naciskanie na ślub kościelny.
dempsey, ty zła kobieto! Przemyśl to zanim twoje dzieci będą brały śluby ;P Też mi nie do śmiechu z tym konfliktem, ale skoro nie zamierzam się ugiąć, to mama musi sobie przemyśleć pewne sprawy i już. Przecież nie wezmę ślubu kościelnego, bo ona tak chce, mimo że w kościele jestem 1 do roku, jak wypada - wiem że wiele osób tak robi i ok, ich sprawa. Ale dla mnie to nie do przejścia po prostu i będę o to walczyć, bo to taka trochę moja wojna o niepodległość.

cieciorka, dokładnie... Mama też jest w kościele 2-3 razy w roku, nie jest z jakiejś bardzo wierzącej rodziny. Bardziej chodzi o to, że NIKT z mojej rodziny jeszcze tak nie zrobił i ja się wychylę i będą o mnie gadać. Eeech, idiotyczne konwenanse.
dempsey   fiat voluntas Tua
30 maja 2012 10:27
dempsey, ale zdaje się, że mama Dzionki wcale nie jest jakąś ultraską, więc tym bardziej denerwujące jest to jej naciskanie na ślub kościelny.

no zapewne nie jest, skoro dopiero teraz wyskoczyła z tematem... dlatego nie umiem tego pojąć.

edit: aha konwenanse. rzecz zupełnie mi obca, stąd moje niekumanie
edit2: w sumie jak się zastanowić, to pewnie gdybym sama oznajmiła że kościelnego nie biorę, to możliwe że też musiałabym trochę powalczyć! mimo tolerancyjności moich rodziców.

Dzionka do ślubu dzieci mam pewnie ze dwadzieścia lat! obym dożyła 😉 a jak dożyję i sama wciąż będę wierzyć to już będzie super  👀
Dzionka ja rozumiem Twoją decyzję. Jeśli nie chcesz ślubu kościelnego to nikt nie powinien Cię do niego zmuszać. Choć ja troszkę zmusiłam mojego T do kościelnego 😉
A powiedz mi proszę - Twoj przyszły mąż też jest osobą niewierzącą? A jak z ewentualnymi dziećmi? Będziesz chciała je ochrzcić czy nie?
Muffinka, mój przyszły mąż nie ma nawet bierzmowania. Od dawna jest niewierzący, więc jeśli byśmy brali ślub kościelny to wyłącznie ten jednostronny. Nie wiem czy ochrzcimy dzieci, nie myśleliśmy nad tym jeszcze. Pewnie chciałyby mieć komunię tak jak wszyscy i mało będą z tej wiary jeszcze rozumieć, nie wykluczam więc tego. No ale jak na razie o tym nie myślałam. A czemu musiałaś męża zmuszać do kościelnego?
Aha. Więc tym bardziej nie masz co się martwić że nie chcesz się ugiąć. Mama w końcu zrozumie że t Twój dzień i Twój wybór.
Mój mąż nie bardzo chciał ślub kościelny, nie chodzi do kościoła, nie miał bierzmowania.
Ale mi zależało bardzo na ślubie kościelnym, nie wyobrażałam sobie innego. Więc zgodził się dla mnie. Zrobił bierzmowanie i było tak jak chciałam choć wiem że jemu na tym nie zależało.
Dzionka teraz to już Cię nie rozumiem. Jak najbardziej popieram waszą rezygnację ze ślubu kościelnego skoro oboje jesteście niewierzący ale w takim wypadku rozważanie chrztu przyszłych dzieci jest hipokryzją. Ja też jestem niewierząca i nie wyobrażam sobie wychowywać dzieci w wierze katolickiej, a tym bardziej, żeby uczestniczyły w sakramentach. Mam nadzieje, że polski ciemnogród zmieni się na tyle, że jak moje dzieci (których na tą chwilę nawet nie planuję) będą szły do szkoły to religii tam w ogóle nie będzie a jeśli będzie to nikogo nie będzie dziwić, że połowa dzieci na nią nie chodzi.
dziewczynka, tak jak pisałam - nad chrzczeniem dzieci się nawet jeszcze nie zastanawiam. To będzie za tyle lat, że cokolwiek bym sobie teraz nie myślała, życie i tak zweryfikuje. Będę się nad tym zastanawiać tak jak teraz nad ślubem za jakieś 10-15 lat, teraz temat odpuszczam.

Muffinka, a nie chciałaś wziąć jednostronnego? Nie wiem, mi nawet nie przeszło przez myśl żeby mojego W namawiać do kościelnego jak jeszcze sama nad takim myślałam. Zamęczyłby się chyba. Może ja za poważnie do tego podchodzę, ale dla mnie wiara to wiara, a nie robienie komuś dobrze, biała sukienka, ładniejsza ceremonia... Mogę się nagiąć w naprawdę wielu prawach, ale kłamać samej sobie nie zamierzam.
Myślałam o jednostronnym ale mój mąż się nie zgodził 😎 Myslę że on tak na początku był na nie co do ślubu kościelnego bo nie chciało mu się robić tego bierzmowania które jednak trochę czasu mu zajęło. Potem zrobił i juz.
ash   Sukces jest koloru blond....
30 maja 2012 13:26
cieciorka, te krzesełka to winietki i podziękowania dla gości w jednym. Na oparciu krzesełka jest miejsce na karteczkę z imieniem i nazwiskiem, a w "pufie" krzesełka jest miejsce na coś słodkiego. Jakieś cukierki, lub czekoladki. Jeszcze nie wybraliśmy co to za słodycz będzie.
Dzionka, my mamy wesele tu www.willazagorze.pl.
Zdjęcia nie oddają nawet w 50% jak jest tam pięknie, no i jak widzę na stronie nie ma zdjęć tego pięknego ogrodu, który teraz tam jest!
mysle że jak 2 osoby sa niewierzace to nie ma mowy o chrzczeniu dzieci i pierwszych komuniach, bo z jakiej racji?
Skoro nie wierza to nie moga zadeklarować  tego, że dzieci wychowaja w wierze 🤔wirek:
Myśle ze zamiast 1 komuni,mozna zrobić kinderbal,coby im przykro nie było  😉
kot, jak nie miałam dzieci, to nie miałam wątpliwości, że moje dzieci nie będą ochrzczone. Ale w momencie przyjścia dzieci na świat, to wszystko przestaje być takie oczywiste. Krótko mówiąc- dla dobra mojego dziecka  jestem w stanie zostać hipokrytką.

Jedno z moich dzieci jest ochrzczone, a drugie dziecko nie, a ma już 5 lat. Gdy mówię jaki jest stan rzeczy, spotykam się często ze zdumieniem podszytym dezaprobatą. Dopóki taka reakcja dotyczy mnie - mam to gdzieś. Ale dzieci najlepiej rozwijają się, kiedy stado je akceptuje. Dopóki religia jest w szkole, to jest o czym myśleć.

Gdyby moje dzieci miały wychowywać się w PL, to pewnie poszłabym z moją hipokryzją o krok dalej i ochrzciłabym syna  🙂
cieciorka   kocioł bałkański
30 maja 2012 21:18
nieochrzczone dzieci są nieakceptowane przez grupę?
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
30 maja 2012 22:26
Nieochrzczone dzieci nie idą do komuni, ergo: są nieakceptowane przez grupę, bo nie uczestniczą w rytuałach grupy. I nie dotyczy to tylko kolegów z klasy, ale również rodziców kolegów i nauczycieli.
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=34.msg1416063#msg1416063 date=1338413187]
Nieochrzczone dzieci nie idą do komuni, ergo: są nieakceptowane przez grupę, bo nie uczestniczą w rytuałach grupy. I nie dotyczy to tylko kolegów z klasy, ale również rodziców kolegów i nauczycieli.[/quote]
Ja jakoś (dziecko niechrzczone) nie miałam z tym problemów. I żaden nauczyciel uwagi na to nie zwracał, a inne dzieci były raczej zaciekawione niż źle nastawione. W dodatku jako, że religia była zazwyczaj pierwszą/ostatnią lekcją to zazdrościły, że mogę sobie później/wcześniej być w szkole. 😀
A jak już dobrnęłam do liceum, to tam 3/4 osób na religię nie uczęszczało.

Także serio, to raczej rodzice mają z tym problemy niż same dzieci.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
31 maja 2012 10:33
To miałaś farta. Koleżanka z podstawówki została zgnojona przez nauczycieli, bo jak to tak, bez komunii.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
31 maja 2012 10:34
jezeli dalej tak bedziemy myslec, to dalej ponad 90% bedzie "katolikami". 🤔wirek:
Ktoś musi się poświęcić... Dopóki sama nie myślałam to zostałam wygnana na chrzest i komunię. Nie bardzo wiedziałam o co chodzi i w ogóle po co? Na bierzmowanie się nie zdecydowałam, ksiądz w szkole to zaakceptował. Za to jak poszłam do liceum to wielkie oburzenie: "JAK TO NIE MASZ BIERZMOWANIA?! A co ze ślubem kościelnym?" Jakim kościelnym?  🙄 Nie jestem katolikiem.
Nie rozumieją pojęcia: Nie jestem katolikiem. Przecież każdy jest!

A tak wracając do tematów stricte ślubnych... Chyba zaczynamy się poważnie zastanawiać nad ślubem w styczniu... Marzy mi się kulig z dzwoneczkami i grzanym winem  😍
W podstawówce mieliśmy jednego kolegę, którego rodzice byli niewierzący, więc nie miał chrztu, komunii - wtedy to był ewenement na skalę wielką 😉. Ale w sumie pamiętali o tym wszyscy dopiero jak przychodziła klasowa wigilia - bo on z nami w niej nie uczestniczył.
W szkole średniej chyba z połowa mojej klasy nie chodziła na religię a mniej więcej 1/3 była po prostu innej wiary lub niewierząca. Luz był z tym totalny i w życiu nie było sytuacji, by ktoś o tym w ogóle rozmawiał czy miał jakieś "ale". Gadało się o tym chyba tylko przy okazji jakiś rozmów o "naturze świata" i to nieczęsto. Ale my dziwni byliśmy 😉

I nikt nikogo za to nie tępił. Ani nauczyciele, ale inni uczniowie.
A mnie się wydaje, że to jest urabianie wielkich problemów i historii do banalnych spraw. Kompletnie nie rozumiem po co tyle emocji wokół religii, kościoła, wiary itd - ktoś chce chodzić do kościoła i wierzyć ok, ktoś nie chce to też ok. Proste, jego wybór i jego sprawa.

U mnie w lo z 3/4 klasy nie chodziło na religię i naprawdę nikogo to nie dziwiło i nie bulwersowało. W podstawówce miałam koleżankę nieochrzczoną, nie miała komunii itd i też nie pamiętam, by były z tym problemy. Nikt w nią kamieniami nie rzucał, wręcz przeciwnie była prymuską i miała znajomych jak wszyscy  🙇

Generalnie cały tłum "niewierzących" to hipokryci - bo skoro nie wierzą, to po co obchodzą Boże Narodzenie i np dzielą się z rodziną opłatkiem? Po co obchodzą Wielkanoc i inne święta katolickie? Po co właśnie chrzczą dzieci? Ja szczerze mówiąc mam strasznie olewcze podejście do tematu religii, nie emocjonuje się tym w żadnym stopniu, do kościoła nie chodzę, do spowiedzi też nie, ale obchodzę wszystkie święta i będę brała ślub kościelny. Nikt mnie ani mojego narzeczonego do tego nie zmusza, my chcemy sami, bo tak nam się podoba po prostu, tak samo jak wiem, że będę w swoim domu obchodziła Wigilię, bo tak właśnie mi się podoba. A gdybyśmy woleli wziąć ślub cywilny, to też problemu by z tym nie było żadnego. Wszystkie te spiny są moim zdaniem kompletnie bez sensu, bo sprawy wiary to kwestie bardzo osobiste - komentowanie tego, wtrącanie się i wcinanie jest po prostu nie na miejscu.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
31 maja 2012 11:47
avero_2, Boże narodzenie może też być traktowane jako rodzinna tradycja, a nie odbimbanie narodowego święta. W sumie u nas jest mimo, że nikt nie chodzi do kościoła. Ja gwiazdki (tak tak, już przestało obowiązywać u nas termin 'boże narodzenie', a wszyscy domownicy przestawiają się powoli na 'gwiazdkę'😉 nie traktuję jako święto, a jako dzień, w którym każdy ma wolne i można spokojnie posiedzieć przy stole i porozmawiać.

W rodzinie tez jedna wielka hipokryzja, bo wszyscy ochrzczeni, chodzą w większości na wszystkie możliwe święta do kościoła, a na nieochrzczonych czy niewierzących patrzą jak na insekty. 🙄
Kwestia nazewnictwa jest nam kompletnie obojętna, czy "gwiazdka" czy Boże Narodzenie, to dla nas jedno i to samo. Bardzo lubimy to święto i każdy z nas się na nie cieszy 🙂 ale nie przeżywamy narodzin Jezusa ani nie czytamy Biblii 😉 A tak w ogóle to Wigilia wcale nie jest dniem wolnym od pracy  😉 Więc takie spotkanie się "przy okazji" na kolację tego dnia to raczej mnie nie przekonuje. Albo ktoś tę Wigilę/ Gwiazdkę/ Kolację obchodzi albo nie.

U mnie w rodzinie jest jedna dziwna osoba, która uczęszcza do Kościoła regularnie (i chyba w nadmiarze) i ma jakieś wielkie problemy z nieuczęszczaniem innych, ale naprawdę wcale mnie to nie interesuje i od fanatyzmu trzymam się z daleka😉
Jestem jednym wielkim insektem 🙂😉))))) sasasa  🤣
Averis   Czarny charakter
31 maja 2012 13:26
Generalnie cały tłum "niewierzących" to hipokryci - bo skoro nie wierzą, to po co obchodzą Boże Narodzenie i np dzielą się z rodziną opłatkiem? Po co obchodzą Wielkanoc i inne święta katolickie?

do kościoła nie chodzę, do spowiedzi też nie, ale obchodzę wszystkie święta i będę brała ślub kościelny.

Hipokryci powiadasz... 😎
Averis, ale ja się do tego przyznaję szczerze. Zasady kościoła są dla mnie dziwne i się w ogóle z nimi nie utożsamiam, dlatego nie chodzę, ale lubię święta, a ceremonia ślubu w Kościele mi się po prostu podoba. To takie czysto egoistyczne powody, ale absolutnie nie obnoszę się z tym, że jestem niewierzącą ateistką (ale Wigilię to obchodzę).  Nie wiem czy to co piszę jest zrozumiałe, bo mam jakąś dziwną tendencję do komplikowania prostych kwestii  😉
o ile prościej byłoby napisać, że wierzysz w boga ale nie praktykujesz, bo nie utożsamiasz się z działaniami kościoła 😉
No właśnie nie, bo tak nie jest 😉 Jest dokładnie tak, jak to opisałam wyżej. Generalnie najprościej rzecz ujmując to ceremonia w kościele po prostu bardziej nam się podoba od tej w urzędzie (ale żeby nie było, nie uważam jej za gorszą, ani nic z tych rzeczy) i tyle.
Nie wierzysz w Boga i chcesz przy nim , w jego obecności składać przysięgę małżeńską?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się