Filmy czterokopytne na You Tube :) (wlasne i znalezione)

Nawet koń się zdziwił  🤣 Również przyznam że ten pan jest zdolny.  😉
hszonszcz   wredny hszonszcz.
18 września 2011 15:39
http://jaramsie.pl/2lfl8qk_g6e3e1#postbox

O matko *.* Jak słodko  😀
Nasze weekendowe zawody. Może ktoś ma czas i ochotę obejrzeć prymitywka w akcji 🙂



nicka`   nie masz żadnej szansy ale ją wykorzystaj
19 września 2011 14:43
Jasnowata

Świetne 😀
Tylko mam pytanie, do ilu kg te konie mogą nosić na grzbiecie  ?  🏇
Nicka', to konik polski one spooooro uniosą  😎 Jak hucuły 🙂 A ja ważę 60kg 😉
nicka`   nie masz żadnej szansy ale ją wykorzystaj
19 września 2011 14:55
Nicka', to konik polski one spooooro uniosą  😎 Jak hucuły 🙂 A ja ważę 60kg 😉


Wiem, że to sa koniki Polskie, chodziło mi o dopuszczalną wagę ciała jeźdźca - masz może taką wiedzę? Pytam tutaj ze wzgląd na kręgosłup.

Przejazdy super, chyba się nigdy nie odważę na konkurs ujeżdżenia, odznaka to już było wyzwanie 😀 .
Hmmm... nie mam akiej konkretnej wiedzy. Kiedyś dawno temu mówiło się o 1/3 masy ciała zakładając że koń jest oczywiście zdrowy, ale ile w tym prawdy to nie wiem.

I dzięki za miłe słowa 🙂
Nie 1/3, a 1/4, przy czym to 25% to i tak maksymalne obciążenie 😉
Czyli gdzieś biły dzwony, ale nie wiedziałam, w którym kościele 😉
Nigna   Warto mieć marzenia...
22 września 2011 21:58
A mój półarab postanowił dzisiaj sie zbuntować i nie isć stępem 😉 :


Macie jakieś pomysły jak to zlikwidować. Niby śmiesznie wygląda i nic takiego sie nie dzieje jak cofa... ale wpadnie w drzewo czy coś i bedzie katastrofa ; /
jak widać na filmiku ani łapy w przód i "kupe" łydek , ani skręcanie ( co przerabiałam wczesniej bo siwa tak często ma ) ani bat (jak na filmiku widać od razu oddaje z zadu a potem to samo jest . A ja spaść za bardzo nie chce. Zresztą nie przepadam za batami ). Foch i tyle o.O Ona nie chce iść stępem , chce galopować. Ustąpić źle bo sie nauczy, walczyć źle bo coś sie może stać jej i mi . Ma ktoś jakiś patent na tego oszołoma 😀  ? ( podkreślam ze robi tak TYLKO jak jest w terenie na placu nie mam takiego problemu, po prostu sie nakręca strasznie)
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
22 września 2011 22:06
Bardzo mocne zgięcie (wręcz głowa do buta), zewnętrzna wodza luźna, nie da rady się tak cofać, będzie musiała się zacząć kręcić w kółko. Łydki odstawione, jesteś kwiatem lotosu i czekasz aż przestanie się kręcić, wtedy do przodu, jak tylko zacznie odpalać to od nowa, najlepiej wyłapać opór na samym początku.
Pierwsze primo: skrócić wodze i mieć stabilny kontakt. Drugie primo: nie pochylać się - przecież "wydajesz" pomoce do cofania. Trzecie primo: najbezpieczniej poruszać się do przodu ustępowaniem od łydki (jak na ścianie) ew. łopatką do wewnątrz. Na cofanie - owszem, wygięcie i cofanie po wolcie. Czwarte primo: caplowaniu zapobiegać chwilowym usztywnieniem krzyża = nie poddawać się ruchowi niby-kłusa, siedzieć sztywno, "zmięknąć" przy pierwszym kroku stępa.
Nigdy nie pozwolić koniowi zawrócić, co nie znaczy, że musi pójść do przodu dokładnie tym śladem, który wcześniej zaplanowaliśmy. Trzymać się z dala od drzew! Za każdy objaw chęci ruszenia do przodu stępem - szczodrze pochwalić.
busch   Mad god's blessing.
23 września 2011 00:43
Moje rady: po pierwsze bez napięcia, koń najwidoczniej jest nakręcony już bez Twojej dalszej pomocy, potęgowanie napięcia to igranie z ogniem. Najlepiej siedzieć luźno i spokojnie - wiem, że to trudne kiedy koń pod Tobą tańczy, ale trzeba się skoncentrować na rozluźnieniu. Nie dokręcać śruby w żadną stronę, czyli: nie naciskać łydką jak zaczyna zasuwać w bok, tylko raz z luźnej nogi stuknąć konia na otrzeźwienie i odpuścić, żeby go nie podjudzać. Z luźnej ręki, odwodząc w bok przedramię zgiąć głowę, ale nie polecam siłowego skręcania głowy do buta, bo można się czasem zdziwić kiedy koń będzie się kręcił w kółko, aż mu się nogi poplączą  i się oboje wyłożycie. Stabilny, mocny kontakt to zwykle płachta na byka - sugeruję raczej luźny kontakt, taki, żeby nie zamykać zbyt kurczowo konia i nie prowokować do bardziej niebezpiecznych zachowań, niż tylko nerwowe podrygi. Nie bać się posłać do przodu - o ile podłoże na to pozwala - to rozładowuje dobrze napięcie.
O, Sahara zachowuje się bardzo podobnie gdy się nakręca w terenie. W naszym wypadku mocny kontakt kompletnie się nie sprawdza - jeszcze bardziej wkurza konia. Na filmie widać, że popełniasz zasadniczy błąd - kiedy koń w końcu rusza do przodu wręcz ciągniesz za wodze. Dużo lepszy efekt przynosi luźne jechanie do przodu, z wiszącą wodzą i odstawioną łydką. Bez nerwów, wstrzymywania oddechu etc. Ja na początku gwizdałam albo coś nuciłam, żeby uspokoić oddech.

Tańczenie w różnych kierunkach nie jest jeszcze takie najgorsze - ja Saharę obracam bokiem do kierunku ruchu i robimy sobie sidepassy, zmieniając stronę co kilkanaście kroków. Zazwyczaj po tym kobyła stwierdza, że jednak woli chodzić przodem, niż bokiem.

Za to cofanie jest bardzo niebezpieczne - można zlecieć ze skarpy, wywalić się z koniem na plecy czy wpaść do rowu 🤔 Udało nam się trochę nad tym zapanować, jednak w ekstremalnych sytuacjach (stado krów galopujące wzdłuż drogi) Sahara dalej potrafi dostać amoku i wrzucić wsteczny - wtedy to już jest kwestia zdrowia czy nawet życia, więc ręka do przodu, a drugą ręką bat w tyłek bez certolenia się.
mój pierwszy zmontowany filmik  😡 widząc go teraz widzę że musze sporo poćwiczyć bo to nie takie proste 😁  😂


Nikt nie pisał o mocnym (!) kontakcie. Nie istnieje coś takiego jak "luźny kontakt". Fakt, ważne, żeby samemu się "nie nakręcać".
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 września 2011 09:10
Ma ktoś jakiś patent na tego oszołoma  ?

pochodzic w teren kilka razy wyłącznie w stępie. Totalny luz, stęp swobodny, niech sobie skupbnie tu i tam. Potem stopniowo włączać stęp na kontakcie. 

Potem włączać zakłusowanka.

I na samiiutkim końcu zagalopowania.
O! Święta racja 🙂
busch   Mad god's blessing.
23 września 2011 13:51
Nikt nie pisał o mocnym (!) kontakcie. Nie istnieje coś takiego jak "luźny kontakt". Fakt, ważne, żeby samemu się "nie nakręcać".


Luźny kontakt w sensie, że nie można przecież całkiem rzucić wodzy, bo traci się panowanie nad sprzętem. Coś w rodzaju luźnego kontaktu o który mi chodzi,często widuje się w rekreacji, kiedy wodze niby są napięte, ale tak naprawdę to tylko złudzenie, bo w rzeczywistości nie stanowią dla konia bariery jeśli chciałby rzucić głową/podnieść głowę/opuścić głowę. O czymś takim piszę - luźne łapki i nie nakręcać jeszcze bardziej spirali, żeby nie prowokować niebezpiecznych sytuacji, z drugiej strony mając jednak gdzieś tam jeszcze jakieś argumenty w zanadrzu (czyli jakiś tam kontakt z pyskiem zachowany).
Nigna, za nic nie mogę z filmiku wywnioskować co Ty chcesz z tym koniem zrobic, nawet jakie polecenie chcesz wyegzekwować. Skąd jest to zachowanie w terenie? Tak się zaczyna dziś zaraz po opuszczeniu terenu stajni? W jakieś odległości od stajni dopiero? Co się koniowi nie podoba? Zastanawiałaś się?
Nigna   Warto mieć marzenia...
23 września 2011 20:13
Cejloniara : wydawało mi sie ze pisałam ... koń tak sie zachowuje po zobaczeniu prostej łąki na której- według niej - trzeba galopować : D
Przy próbach przytrzymania (stąd te krótkie wodze na początku) zaczyna sie cofać buntując sie , oczywiście gdy wyśle ją do przodu galopem, albo jestem na bardziej zabudowanym terenie nie ma problemu .

Dziękuje za rady  : ) Spróbujemy z siwą popracować : )
halo, toż ja nie piszę o 'luźnym kontakcie' (to taki abstrakt, jak 'wierzący niepraktykujący' zdaje się), tylko o luźnej wodzy. O braku kontaktu, żeby w żaden sposób nie prowokować konia dodatkowo do cofania.

Edit: wygląda na to, że mamy z Busch to samo na mysli 😉

Do tego, co napisała ElaPe, dodałabym jeszcze: Nie galopować za każdym razem w tych samych miejscach.
Orzeszkowa, wyjaśnij mi - luźna wodza, tak? Gdy "afera" zaczęła się od samowolnego galopu w danym miejscu? Czyli - jednak przytrzymanie? A jeśli zacznie cofać - to wodze rzucamy? A luźna wodza nie jest przypadkiem nagrodą dla konia? Nie informujemy konia: "fajnie, że się cofasz" ? (podobnie, jak ze wspinaniem - rzucić licki i koń wychodzi w górę raz po raz - bo przecież "ma fajnie" gdy wyjdzie w górę). Serio pytam - następstwa, kolejności użycia pomocy nie potrafię sobie wyobrazić. Uzasadnienia - zresztą też nie.
busch   Mad god's blessing.
25 września 2011 00:41
halo - zabawa w udowadnianie koniowi, że ma się bezwzględną i zawsze obowiązującą rację jest fajna, ale nie wtedy gdy właśnie siedzimy na koniu w tak dziwnym histerycznym stanie, jak ten na filmie. Wygląda to tak, jakby koń czekał tylko na pretekst, żeby zrobić coś naprawdę niebezpiecznego. Oczywiście że na pierwszy rzut oka najlepiej zrobić mu możliwie najmniej fajnie, żeby pokazać chamowi gdzie jego miejsce. Ale naprawdę nie chciałabym znaleźć się na miejscu osoby, która takiemu histeryzującemu koniowi złapie ryj łapą jak z imadła - ten koń i tak już bez tego wygląda, jakby był bliski świecowania. Podobnie się ma sprawa z siłowym przyciągnięciem mu łba do buta, żeby pokazać że dalej nie pobiegnie. Otóż pobiegnie, o czym miałam okazję przekonać się na własne oczy: amazonka położyła w ten sposób konia, który nie dawał za wygraną nawet z pyskiem wygiętym w precel, aż w końcu poplątały mu się nogi i padli oboje na glebę. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, bo nikomu nic się nie stało, ale ani świecowanie, ani padanie na ziemię razem z koniem, nie jest najbezpieczniejszym sposobem spędzania niedzielnego popołudnia.
Oczywiście to wszystko zależy od konia. Są takie, które dają za wygraną, a są i takie, które walczą do końca z uporem godnym lepszej sprawy. Te pierwsze można spacyfikować 'twardą szkołą' - te drugie jeźdźcowi pokażą, że też umieją grać twardo. I, oprócz swojej masy i siły, mają jeszcze jedną przewagę: one nie zastanawiają się nad tym, czy przetrwają w jednym kawałku do końca dnia, więc nie będą uważać, by nie zrobić sobie kuku.
Oczywiście że wodze mają być napięte w jakiś sposób - ale nie tak, żeby potęgować histerię konia, bo można osiągnąć tylko prześliczną świecę - stąd moje określenie "luźny kontakt". Naprawdę nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić sytuacji, w której wodze nie zwisają smętnie, ale jednocześnie nie jest to punkt podparcia dla konia do wkręcenia się w bunt jeszcze bardziej? Może "luźny kontakt" to określenie nie do końca poprawne, ale moim zdaniem dość czytelne. 'Kontakt' - w sensie napięcie wodzy i po części też kontrola nad koniem - jest, natomiast w sytuacji gdy koń postanowi się wkręcić w barierę z przodu, to nie będzie w co się wkręcać, bo bariera jest luźna.
Nazywam to na własne potrzeby techniką rozciągniętej gumy od majtek, przydaje się też przy koniach z trudnym, nierytmicznym stępem, które w jakiś sposób trzeba ogarnąć pyskowo, ale nie można zrobić niczego wymuszającego ten kontakt, żeby nie wywoływać zaburzenia rytmu. Czyli - możesz użyć wodzy do ogarnęcia konia, możesz użyć jednej lub dwóch na raz, ale zawsze musi być to ruch spokojny, okrągły, obszerny i nienapięty. Tak moim zdaniem najlepiej się panuje nad histeryzującymi końmi. Jeśli dociśnie się takiego łydką i będzie cisnąć, czekając na reakcję, to jest duża szansa na jeszcze większy bunt, napieranie na łydkę i dalszą lambadę. Ale jeśli noga jest luźna, potem z miękkiego mięśnia klepnie konia w bok i znowu odpuści, po czym na przykład spokojnym ruchem przyciągnie jedną wodzę do siebie i odpuści, to koń jest zbity z pantałyku. Z jednej strony jest przerabiany na nasze, ale z drugiej strony nie ma żadnego stałego nacisku z żadnej strony, na który by natarł z wściekłością, jakby walczył o wolną Szkocję 😉
busch, czyżbyś "walki o wolną Szkocję" znała z własnego doświadczenia? Tak obrazowo piszesz o chamstwie...
Ja pisałam wyłącznie o spokojnej konsekwencji. Kontakt stabilny to nie znaczy mocny. Skąd w twojej głowie takie połączenie? Żeby kontakt był stabilny - ręka musi być czuła i elastyczna (i szybko reagująca). Zawsze. Nie tylko w sytuacjach "dziwnych". Znaczy - na co dzień jeździsz "na imadle"? Sądzę, że nie. Za nic nie rozumiem - dlaczego kontakt w chwilach trudnych miałby być inny niż na co dzień - czyli właściwy i elastyczny. I dlaczego miałoby być szczególnie inne działanie łydką (czymkolwiek). Koń przestał być koniem bo się podekscytował? I od razu jest "special case"? Pomoce jeździeckie powinny być dla konia czytelne, jednoznaczne, dążące do minimalizacji działań. Zawsze.
Z drugiej części twojej wypowiedzi wynika, że konsekwencja nie jest dla ciebie jednoznaczna z brutalnością i bezmyślnością (chyba, że się mylę). Dlaczego, i - jakim prawem - imputujesz to innym?
A wyprawy w teren są świetnym sprawdzianem jak się jeździ na koniu na co dzień.
I - sory - jeżeli siedzę na koniu - to konia zadaniem jest dbać o nasze wspólne bezpieczeństwo (z jego strony) a nie myśleć o głupotach. Ja też muszę zapewnić mu poczucie pewności i bezpieczeństwa. A np. rwany kontakt (widoczny na filmie) absolutnie temu nie służy - koń traci orientację coraz bardziej, coraz mniej ufa jeźdźcowi. Każda istota żywa czuje się dobrze, jeśli porusza się w jasno wytyczonych granicach - wszyscy wyznaczamy sobie "granice" - i ich potrzebujemy do zdrowego funkcjonowania. Znikają "granice" (terytoria) - znika bezpieczeństwo. Gdy ktoś co chwilę "robi koniowi wodę z mózgu" to zbiera tego owoce - ma konia, który nigdy nie wie, co się stanie za chwilę; co jest ok, a co nie. Szczytowym "efektem" rozmytych granic jest... nagradzanie konia za skrajnie niebezpieczne zachowania. Niesłychanie częste. Wspiął się? To poklepię, żeby "uspokoić" (a na co dzień klepanie jest pochwałą).
Wg psychologii i pedagogiki - konsekwencja i jasne stawianie granic są zdrowym składnikiem... miłości (i nie tylko). Jest jeszcze kwestia podejmowanych środków. Oraz - faktycznych intencji osoby ograniczającej "wolność" innego bytu.
halo, może niejasno napisałam - ręka wyraźnie do przodu i luźniejsza w nagrodę, gdy koń rusza do przodu. A na filmiku było widać, że koń parę razy, szczególnie na początku, przy cofaniu miał luźne wodze, które zostały napięte w momencie, gdy ruszył do przodu 🤔


Co nie znaczy, że na wstecznym trzeba tego konia mono trzymać za ryj - nie wiem, jak inne, ale moja wtedy cofa wtedy jeszcze szybciej i niewiele brakuje, żeby zaczęła dębować. Ot, taki uroczy nawyk z zamierzchłych rekreacyjnych czasów, o którym raz na ruski rok sobie przypomina 🙄 Naprawdę sądzisz, że to luźne wodze prowokują konie do dębowania :?

Co do 'ręki do przodu': Mojej zdarzało się wpadać w swego rodzaju amok, kiedy to przestawała reagować na pomoce i cofała bardzo niebezpiecznie - i wtedy w ruch szedł bat. Kilka 'szybkich' w tyłek na otrzeźwienie i ręka do przodu - w sensie żeby nie szarpnąć, nie przytrzymać, tylko pójść z wodzami za pyskiem, jak koń ruszy do przodu, nawet jeżeli wyskoczy galopem parę kroków. Co w tym widzisz nielogicznego?

busch, bardzo ładnie zobrazowałaś to, o czym chciałam napisać - u nas mocne zamknięcie w pomocach skutkowało jeszcze większym gotowaniem się konia, czasem nawet bieganiem tyłem. A takie miękkie, elastyczne operowanie wodzami pozwala jechać dalej do przodu, nawet jeżeli koń jest napięty jak struna. U nas na początku takie odpały zdarzały się niemal w każdym terenie, po obraniu 'techniki rozciągniętej gumy od majtek' (:kwiatek: uwielbiam Twoje nazwy) i obcięciu dawek owsa (!) zdarzy się może raz na pół roku, jak kobyła się akurat grzeje i jest niewybiegana.
lostak   raagaguję tylko na Domi
25 września 2011 07:28
tak czytam i nie moge w filmiku znalezc jednej rzecy - histerii konia.  ja mam wrazenie, ze on sie swietnie bawi.  nakrecil sie na cos, doskonale wie, ze amazonka nie wyegzekwuje nic co go zaskoczy.  cofa sie, jest zatrzymywany i dostaje sygnal do przodu.  nie respektuje jezdzca i jego pomocy.  podobnie jest z koniem, ktory przyglada sie drzwiom na hali jak kolo nich przechodzi.  im bardziej bedziemy sie przygotowywac, zeby kolo nich przejechac, im bardziej bedziemy trzymac konia w pomocach (a najgorsze jest przejechanie z glowa w kierunku drzwi), albo zatrzymywac sie zeby mu je pokazac, tym gorzej kon bedzie sie ich bal.  bo tam nie ma sie czego "bac".  a jesli przejedziemy na luznej wodzy kilka razy udajac ze kompletnie nas to nie interesuje, ewentualnie z glowa wygieta do srodka, jesli nakrecenie jest bardzo duze. kilka raz tak zrobimy to problem zniknie sam.

wjechanie na lake z drugiej strony, jak sie uda, spacerowo i na luzie, albo po prostu pierwszy krok cofania musi spotkac sie z bardzo konsekwentnym sygnalem, ze tak sie bawic nie bedziemy, wcale nie na mocnym kontakcie, ale stabilnie siedzac w siodle, jak skala. a tak jak napisala orzeszkowa, tej konsekwencji nie widac.

poza tym, fajny siwek.🙂
Nigna   Warto mieć marzenia...
25 września 2011 08:06
Co do tego wszystkiego dziękuje za rady : )
Moje zachowanie wynikało z tego że nie miałam podobnej sytuacji jeszcze aż tak długo... i na nierównym terenie. Dlatego bałam sie skręcać głowe konia bo siwa automatycznie zaczyna kręcić kółka i plątać sie o własne nogi ; / Normalnie tak robie ale że byłam bez toczka ( to miała być tylko krótka przejazdem na łąke na filmik) a do tego na górce to upadek z koniem jakoś mi nie odpowiadał. Ja myślałam tymi kategoriami że koń cofa sie od wodzy wiec żeby poszedł do przodu trzeba mu te wodze oddać ... jak teraz na to patrze faktycznie głupie o.O W sumie jak ktoś pisał to nagroda. Ale z 2 strony w momencie gdy wodze są napięte nie wiem czy siwa będzie chciała sie wogóle zatrzymać... bo  dalej będzie uciekać od kontaktu.  Spróbujemy : ) Ja tez nie nazwałabym tego histerią, może pod koniec siwa sie zwyczajnie nakręciła ale na początku nie miała sie czego przestraszyć , po prostu chciała swoje a ja swoje. A to pół arab wiec charakterek ma : D


lostak ; dziękujemy  :kwiatek:
Orzeszkowa, czyli w sumie - zgoda. Nie ma mowy o mocnym kontakcie, ale też nie ma mowy o luźnej wodzy (szczególnie w złym momencie). Jest - normalna komunikacja pomocami, z założeniem, że pożądana reakcja konia musi być nagrodzona (delikatniejszym kontaktem).
Ale owszem, z moich obserwacji wynika, że luźna (luźna!) wodza zawsze jest ZUEM (nie licząc chwil relaksu), bo jeszcze nie widziałam, żeby ktoś dał radę zgrać reakcje w czasie - nadążyć z reakcją, gdy gdzieś po drodze występuje zjawisko luźnej (wiszącej) wodzy. Albo kon przytrzymany nie wtedy gdy trzeba, albo nagrodzony nie wtedy gdy trzeba, albo - nadziewa się na wędzidło "za niewinność" - na skutek zwykłej bezwładności.
A konie od luźnej/rzuconej wodzy nie uczą się dębować. Tylko uczą się dębowanie powtarzać 🙂 Naturalnie - nie wszystkie. Raczej te bystre i szybko uczące się.
ja tak bardziej na temat:

http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=V7YgjqAYqE0

musiaaaało boleć
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się