Gender

Zainspirował mnie wątek "antydzieciowy". Blisko się wiąże, ale nie jest tożsamy. Gender - czyli płeć w ujęciu społecznym? psychologicznym? kulturowym? dotyczy obu płci. Jak to jest? Lubicie być swojej płci? Same zalety? A może z utożsamieniem nie jest tak różowo? Co szwankuje? Emocjonalność? Rola seksualna? Rola społeczna? Fizyczność? Czy jeszcze coś innego? Zapewne mało nośny wątek, ale ciekawa jestem każdej odpowiedzi.
Lubimy być kobietami/mężczyznami?
Ja w sumie od zawsze byłam tą co łaziła po drzewach/bawiła się samochodami z chłopcami itd. Dziadek dał mi nawet ksywę 'chłopaczek', której nadal używa 😁
Nie chciałabym być facetem- bardzo dobrze mi tak, jak jest 😉 Ale denerwuje mnie bardzo częste dyskryminowanie kobiet w wielu dziedzinach. Jakiś czas temu ubzdurałam sobie, że chcę iść do Szkoły Oficerskiej. No i niestety, komentarze wielu z Panów, nie są zbyt pochlebne, teksty o 'babach pchających się do wojska' i, że 'baby powinny siedzieć w domu, pilnować dzieci i gotować mężusiowi' są tymi delikatnymi..
Tak samo, jak zdziwienie powszechne wzbudzają moje zainteresowania, to takie niekobiece przecież biegać po lesie/pchać się na kilkudziesięcio metrowe zjazdy linowe/skoki ze spadochronem/ na bungee. Często kobiety w takich sportach traktowane są jako niepotrzebny balast, zwalniający tylko wszystkich i nie nadający się do niczego. A żeby udowodnić, że nadążają za wszystkimi facetami i mogą być co najmniej tak dobre, jak oni (nie mówię w tym momencie o typowo fizycznych zadaniach), muszą zapierniczać i robić 3x więcej niż przeciętny mężczyzna.
Mało nośny? Toż to bardzo gorący temat w dzisiejszych czasach 😉

Jest późno, więc może nie będe się teraz wypowiadać, bo nie chcę się zamotać, mogę za to zainteresowanym  polecić książki Bogdana Wojciszke, który zajmuje się w Polsce tą problematyką. Oraz książkę Bem 'Męskość, kobiecość. O różnicach wynikających z płci'.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
23 października 2010 06:58
Agniecha930, jak ja Cię dobrze rozumiem. Te zszokowane miny na rozmowie kwalifikacyjnej: "Jak pani łączy zainteresowanie baletem i atomowymi okrętami podwodnymi"?! Moja rodzina chociaż zaczęła ubierać mnie w spodnie w którymś momencie życia, bo sukienki jednak kiepsko nadają się do chodzenia po drzewach.  😁 W szkole wuefista zgarnął mnie do grania z chłopakami w piłkę. Jak tłumaczyłam dokumenty dla ministerstw, to też panowie byli zdziwieni, że kobieta ich poprawia i, co gorsza, ma rację.  😁

Jakoś nie czuję się źle w swoim ciele, chociaż bycie facetem jest łatwiejsze. I tak przeszkadza mi sprowadzanie kobiety do roli inkubatora. Ktoś może zwrócił uwagę, że w momencie zajścia w ciążę kończą się pytania o kino, ciuchy, samopoczucie, a zaczynają o to, jak się czuje pasożyt i natarczywe macanie brzucha. Po porodzie nie łatwiej -jak dziecko, co z dzieckiem, a inkubator, jak Murzyn - zrobił swoje i może odejść.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 października 2010 07:34
Ja też zawsze chłopaczarą byłam i jestem, ale być facetem to już bym nie chciała 😉
A moja gender jest taka pośrodku chyba. Nie pasuję ani tu ani tu w 100% . Gdybym mogła wybrać byłabym ... Sobą. ;-)
a ja czuje sie 100% kobieta i bardzo mi z tym dobrze 🙂
mialam taki czas bycia chlopczyca, ale w okresie buntu i dosc szybko przeszlo, wtedy krolowaly glany, ciuchy moro itp wlasciwie ciesze sie, ze tego doswiadczylam, bo teraz wiem, ze zdecydowanie bardziej pasuja mi spodniczki niz bojowki
poza tym mysle, ze natura wiedziala co robila, wszystkie "kobiece cechy" nie sa mi obce-mylenie kierunkow, przegladanie sie w lusterku samochodowym, miliony rzeczy w torebce i takie tam pierdoly 😁 😉
A mi dal ten watek do myslenia, bo akuratjest we mnie bardzo duzo pytan odnosnie tego tematu.

Po niedawnym slubie uderzylo mnie to, ze juz nie mam takiego statutu spolecznego, jak mialam. Nikt nie pyta sie mojego meza "Hej, jak tam Karola, co u niej slychac". Wszystko sprowadzane jest do "Jak Twoja zona". Stracilam imie i tozsamosc. Zmienilam nazwisko i czuje sie odarta z przeszlosci i tego, kim bylam i do czego dazylam. Jestem zona, i to wszystko. Troche to boli🙁

Zajmuje sie zawodem, w ktorym jest w tej chwili duuzo wiecej kobiet niz facetow i to fakt, ze musze tyrac 3 razy wiecej, niz meski nauczyciel jogi, zeby mnie zaakceptowano w mojej roli i traktowano powaznie. I tu nie chodzi o kompetencje itd. Wiem, ze nigdy nie bede miec tyle sily fizycznej, zeby latac na rekach cala godzine, ale to nie znaczy, ze mam mniej wiedzy 🙁

Jakos mi smutno byc kobieta ostatnio...🙁
ushia   It's a kind o'magic
23 października 2010 18:09
A ja uwielbiam byc kobietą.
I absolutnie nie czuję sie dykryminowana - nie mam na tym tle kompleksow wiec i inni ich we mnie nie widza i traktuja uczciwie. Jak bylam w ciazy to pytano mnie jak ja sie czuje, jak juz urodzilam to o dziecko pytali grzecznosciowo, czesciej kiedy bym sie wyrwala i poszla z nimi w miasto.
Nie wyszlam za maz, a nawet jezeli nie zmienilabym nazwiska.
W pracy podle traktowani sa wszyscy, niezaleznie od plci 😉

I wkurza mnie nieprzecietnie powszechne narzekanie na dyskryminacje wszelakiej masci. Od gejow przez obcokrajowcow, az po kobiety
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 października 2010 18:14
mając jakieś 9 lat w wakacje na plaży w Kołobrzegu udawałyśmy z kuzynką chłopców. W sumie milo to  wspominam, w zasadzie nic szczególnego innego się nie działo, te same zamki się budowało. A jeden chłopak co się z nami bawił mówi do mojej kuzynki: Ty to do dziewczyny jesteś podobny. Ona: ee nie wcale nie. I dale się bawiliśmy.
Zainspirował mnie wątek "antydzieciowy". Blisko się wiąże, ale nie jest tożsamy. Gender - czyli płeć w ujęciu społecznym? psychologicznym? kulturowym? dotyczy obu płci. Jak to jest? Lubicie być swojej płci? Same zalety? A może z utożsamieniem nie jest tak różowo? Co szwankuje? Emocjonalność? Rola seksualna? Rola społeczna? Fizyczność? Czy jeszcze coś innego? Zapewne mało nośny wątek, ale ciekawa jestem każdej odpowiedzi.
Lubimy być kobietami/mężczyznami?
cieszę się że jestem facetem, ale tylko dlatego, że są kobiety...gdyby nie było by pięknych kobiet spokojnie mógłbym nie być mężczyzną.
a tak naprawdę, to uważam że kobiety na własne nieszczęście zawłaszczają coraz więcej męskich zajęć, szczególnie feminizacja zawodu nauczyciela, sprawia mi prawdziwą przykrość- uważam, że tandem mistrz uczeń, powinien powstawać jak najwcześniej, choćby po to, żeby szybko zmienić mistrza.
Jesli chodzi o gender to ja jestem chyba zupelnym polaczeniem obu plci. Heh, taki genderowy hermafrodyta  🤣. Nie chcialabym zostac kulturowo zaklasyfikowana do zadnej stereotypowo ujmoanej plci - jako kobieta chce korzystac z mozliwosci oferowanych w naszym spoleczenstwie glownie mezczyznom, wcale jednak nie usmiechaloby mi sie bycie mezczyzna sensu stricto. Czyli - umysl kobiety i mezczyzny w ciele kobiety.
jestem kobietą i jestem z tego zadowolona, nie mam z tym problemów, nie chciałabym zmiany płci - operacyjnej,
problem w tym, z emam całkowicie samodzielny, męski charakter...

gdybym z moim doświadczeniem i wiedzą teraz miała wybierać - chcesz w kolejnym wcieleniu być kobietą czy meżczyzną wybrałabym bycie facetem, nie żeby sprawdzić jak to jest, ale dlatego, że mają "lżej" i na to samo muszą sie o połowę mniej natrudzić
Nie lubię być kobietą.
Nie lubię tego, o czym ktoś już wyżej wspominał - w zajęciach typowo męskich kobieta musi wkładać we wszystko trzy razy więcej wysiłku, aby przestać być obiektem głupich kpin i żartów i zasłużyć na minimum szacunku.
Nie lubię tego, że powiedzieć komuś "jesteś męska" jest komplementem, a z kolei "jesteś kobiecy" często ma wydźwięk pejoratywny.
Nie lubię tego, że dla mężczyzny posiadanie autorytetu w postaci kobiety jest równie rzadkie, jak rozwodniony kisiel.
Nie lubię tego, że kobieta pijana - degeneratka i margines społeczny, mężczyzna pijany - zdarza mu się, dobrze się bawił.
Nie lubię tego, że kobieta to ****, bo zdradziła swojego partnera, mężczyzna widać nie był zadowolony ze związku i nie dostawał tego, co potrzebował.
Nie lubię tego, że kobietom "nie wypada", "nie powinny", "źle to wygląda".
Nie lubię tego, że kobieta sprowokowała, mężczyzna został sprowokowany.

Można by długo wymieniać.
Nie zamieniłabym się na bycie facetem, ale zgadzam sie w prawie w 100 proc. z kucykiem i coraz częściej zauważam, że kobieta ma w życiu o stokroć bardziej przeje**** niż mężczyzna.
Ja chyba też jestem połączeniem obu płci 🙂, chimera, hemafrodyta, jak zwał tak zwał 🙂.
Czasem jestem kobieca, czasem chłopczyca... życie pokazuje... Ale nie chciałabym być facetem, mimo, że bycie kobietą bywa wkurzające /patrz post kucyka/.

Kucyk
- zgadzam się z Tobą w 100% i sporo można do tej listy jeszcze dopisać...
Nie lubię tego, o czym ktoś już wyżej wspominał - w zajęciach typowo męskich kobieta musi wkładać we wszystko trzy razy więcej wysiłku, aby przestać być obiektem głupich kpin i żartów i zasłużyć na minimum szacunku.no to maja dokładnie tak samo trudno , jak mężczyźni którzy imają sie typowo kobiecych zajęć.
Nie lubię tego, że powiedzieć komuś "jesteś męska" jest komplementem, a z kolei "jesteś kobiecy" często ma wydźwięk pejoratywny. bo dzielna dziewczyna to naprawdę fajna dziewczyna, a homoseksualizm to nie jest powód do dumy.
Nie lubię tego, że dla mężczyzny posiadanie autorytetu w postaci kobiety jest równie rzadkie, jak rozwodniony kisiel.bo kobiety nie pracuja dla autorytetu tylko dla siebie i swojego ogniska...jeżeli staja się autorytetami, to zupełnie przy okazji.
Nie lubię tego, że kobieta pijana - degeneratka i margines społeczny, mężczyzna pijany - zdarza mu się, dobrze się bawił.cóż biologia, facet prędzej coś zostawi, a kobieta przyniesie i jeszcze nie pamięta czyje.
Nie lubię tego, że kobieta to ****, bo zdradziła swojego partnera, mężczyzna widać nie był zadowolony ze związku i nie dostawał tego, co potrzebował.j.w.
Nie lubię tego, że kobietom "nie wypada", "nie powinny", "źle to wygląda".ja też tego nie lubię, z tym ze mi np nie wypada zacząć jeść przed damą...a częściej to ja bywam głodniejszy.
Nie lubię tego, że kobieta sprowokowała, mężczyzna został sprowokowany.a tu nie wiem, czy piszesz o technikach rozwiązywania konfliktów, czy zawiązywania znajomości?

Po niedawnym slubie uderzylo mnie to, ze juz nie mam takiego statutu spolecznego, jak mialam. Nikt nie pyta sie mojego meza "Hej, jak tam Karola, co u niej slychac". Wszystko sprowadzane jest do "Jak Twoja zona". Stracilam imie i tozsamosc. Zmienilam nazwisko i czuje sie odarta z przeszlosci i tego, kim bylam i do czego dazylam. Jestem zona, i to wszystko. Troche to boli🙁


to trochę straszne co piszesz
choć znam to z otoczenia kiedy np kolega o swojej partnerce zaczyna mówić "żonka zrobi, żonka zadzwoni" i generalnie kobieta zaczyna być "żonką" która musi

Mnie zawsze zastanawia dlaczego kobiety najpierw zmieniają nazwisko a potem żałują. Przecież nie ma jakiegoś przymusu. Ale ja mam może troszkę inne spojrzenie na to co jest "normą", co wypada a co nie.
Ja mam swoje, Karol ma swoje, dlatego że każde z nas zwyczajnie było przywiązane i nie widzieliśmy w ogóle sensu zmieniania go skoro dotychczas  każdemu z nas było dobrze w swojej skórze. Czasami oczywiście jest to problem, zwłaszcza że przez prawie 7 lat mieliśmy inne miejsca zameldowania, bo ludzie machinalnie wychodzą z założenia że na pewno nazywasz się tak jak mąż i mieszkasz tam gdzie on więc nie pytając cię mylnie wypisują różne świstki.

Co do gender - w zasadzie to temat rzeka. A stereotypy wypisane przez kucyk jego częścią.
Miałam ostatnio tego typu przemyślenia i..... chyba lubię być kobietą, ale nie lubię niektórych kobiet. 😁
Nie wierzę w coś takiego jak "kobieca siła", lojalność w wydaniu kobiecym, nie mam przyjaciółek "od serca" i w towarzystwie większej ilości kobiet śmiejących się, rugających na facetów, podkreślających swoje hmm, "więzi przyjacielskie przez bycie kobietami" czuję się nieswojo i mam ochotę natychmiast uciec, nie cierpię plotkować, łazić godzinami po sklepach, gadać o butach, sukienkach, płaszczykach, nie cierpię wściekłej i sto razy wredniejszej rywalizacji między kobietami, nie cierpię wywyższania się kobiet nad wszystko i wszystkich oraz "feminizacji w dzisiejszych czasach", nie cierpię gdy facet zamiast rozmawiać ze MNĄ rozmawia z moją klatką piersiową, tyłkiem, nogami i wszystkimi innymi rzeczami zamiast MNIE, nie umiem nawet tego wykorzystać. Nie lubię wykorzystywania kobiecego ciała przez koncerny reklamowe -> bo ładniej wygląda półnaga baba reklamująca wodę mineralną niż sama woda mineralna, nie?
W gimnazjum chodziłam w męskich ciuchach, pracowałam na równi z facetami i teraz strasznie mnie wkurza fakt, że nie jestem tak silna jak facet i nie daję rady np. przerzucić stu kostek siana, że nie mogę wszystkiego zrobić sama, ale jednocześnie nie cierpię też prostoty mężczyzn, łatwości z jaką można którymś zupełnie nieogarniętym manipulować mając w zanadrzu tylko kawałek spódniczki. Głupie to to.

Jednocześnie mam w nosie dorównywanie mężczyznom [chyba "jeszcze" 😁 ] i na serio nie chcę być lepsza niż oni, skoro wiem, że w sytuacjach, które wymagają np. fizycznej siły większy i silniejszy mężczyzna zawsze będzie lepszy ode mnie, bo to jest po prostu naturalne, ale jeśli wiem, że w czymś mam rację, to trzymam się tej racji, choćbym miała w końcu na kogoś nawrzeszczeć.
Przy kwestiach "nie wypada", "nie powinny", "źle to wygląda" uważam, że... nikomu nie przystoi chamstwo, upijanie się do przesady, przeklinanie co drugie słowo, rzeczy, które mogą zostać uznane za wulgarne [no, na przykład nie usiadłabym w spódnicy z szeroko rozstawionymi nogami, gdzieś granice dobrego smaku muszą być] i tak samo żałosny jest zalany facet jak i zalana kobieta. Trochę mnie też wkurza automatyczne skojarzenie kobieta = lepszy rodzic dla dziecka [to tak w kwestii rozwodów i dzieci przyznawanych matce, mimo, że matka pije, ma szemranych kolegów i tak dalej; pamiętam, że była już dyskusja na ten temat tutaj.]

Z resztą, zgadzam się ze Sznurką - to temat rzeka.
bo dzielna dziewczyna to naprawdę fajna dziewczyna, a homoseksualizm to nie jest powód do dumy.

A no właśnie, tutaj się pojawia kolejna ciekawa sprawa, mianowicie wszelakie stereotypy związane z płcią. Mężczyzna silny, pomysłowy i odpowiedzialny, kobieta krucha, delikatna i wrażliwa. Dlaczego jest tak, że do płci przypisana jest jakaś określona pula przymiotników i mieszanie ich kończy się stwierdzeniami albo "równa babka", albo "gej"?

bo kobiety nie pracuja dla autorytetu tylko dla siebie i swojego ogniska...jeżeli staja się autorytetami, to zupełnie przy okazji.


Być może jest tak, jak piszesz, ale jeśli rzeczywiście na szerszą skalę tak to wygląda, to jest mi przykro z tego powodu.

[quote]Nie lubię tego, że kobieta sprowokowała, mężczyzna został sprowokowany.
a tu nie wiem, czy piszesz o technikach rozwiązywania konfliktów, czy zawiązywania znajomości?[/quote]

O jednym, i o drugim.

Dużo na ten temat ostatnio myślałam, jako że miałam okazję wziąć udział w spotkaniu "W optyce feminizmu" w Krytyce Politycznej. Muszę przyznać, że uważam za żenujące, że najważniejszym problemem "polskich feministek" jest brak żeńskiego odpowiednika dla słowa "doktor", "profesor" i dyskusja z autorytetami feministycznego światka kończy się właściwie na tym jednym temacie. Ja nie widzę absolutnie nic złego w nazywaniu profesji rzeczownikami w rodzaju męskim i dostawianiu słówka "pani". Po stokroć bardziej wolałabym być "panią doktor", niż "doktorką", bo brzmi to po prostu śmiesznie. Z resztą, bynajmniej nie uważam, żeby zmiana formy jakoś znacząco wpłynęła na sposób postrzegania kobiet.

Czasami odnoszę wrażenie, że świat wymusza na nas niejako zamianę ról - kobiety muszą zaczerpnąć z puli przymiotników mężczyzn, a mężczyźni z puli kobiet, żeby jakoś wytrwać. Tylko jest trochę tak, jakby mentalność za tym nie nadążała i powstaje jeden, wielki, niezrozumiały misz-masz.
Chyba nie unikniemy tego tematu?
Przyznaję, nie mam pojęcia o co chodzi.  🙁
Jedni mówią, że to dobre , drudzy, że zło i zagrożenia dla świata.
Mamy kogoś, kto wyjaśni jak to z gender jest?
Ja mam takie proste pytanie:
- Mówi się Gender (przez g) czy Dżender ( z angielska) ?
Tania chyba z angielska 😉
Ostatnio włączając tv, co nieczęsto mi się zdarza, trafiłam na program dyskusyjny poświęcony temu tematowi. Każdy wypowiadający się, czy to ksiądz, naukowiec, czy student, mówili przez "g". Może to dlatego, że program był nadawany chyba na TVP, stąd naciągnięcie nazwy ku polskości? 😉
To Francuz powie: Żenderghh, a Rosjanin Giendier ?  😂
Żęędęę 😁
Sama byłam ciekawa kiedyś i trafiłam na istniejący już trochę wątek: http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,35883.0.html
A wiecie, ze moj uniwerek i konkretnie moj wydzial wiedzie prym w badaniu tematyki Gender w DE?  😎
Sama byłam ciekawa kiedyś i trafiłam na istniejący już trochę wątek: http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,35883.0.html

O rety,
Przepraszam za dubel. Zaraz zgłoszę o scalenie.
Pfff... nie mogę zgłosić własnego. Zgłosicie? Proszę.  :kwiatek:
Najogólniej jak się da to chyba można wytłumaczyć, że gender to problematyka płci. Badania i rozważania na temat różnic między kobietą i mężczyzną, ale nie w kontekście fizycznym, tylko społecznym, kulturowym, historycznym. Czyli nie rozważania na temat czy ktoś w ciele kobiety czuje się kobietą, tylko raczej jak kształtowała się np. rola kobiety w społeczeństwie. Na studiach miałam tzw. gender studies czyli... hm... takie badania społeczne i kulturowe nad tożsamością płci. Akurat w naszym przypadku analizy dotyczyły sieci i multimediów. Moim zdaniem aktualnie w mediach to pojęcie funkcjonuje zbyt mało konkretnie i trochę nacechowane jest... nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa. Trywialnie? Mam wrażenie, że gender podpina się pod wydźwięk słowa "hipster". Nie podoba mi się to. :/
kujka   new better life mode: on
08 stycznia 2014 10:22
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się