Na problemy z goleniem we wszystkich niedotykalskich miejscach u wrażliwych koni zdecydowanie polecam taką maszynkę:
https://animalia.pl/waldhausen-hair-clipper-maszynka-do-strzyzenia-bezprzewodowa/szczegoly/31108/
Ona jest naprawdę cichutka, generuje dźwięk porównywalny z wibratorem w telefonie komórkowym. Goli się nią wszystko, absolutnie każdego końskiego psychopatę, na potylicy, między uszami, po podgardlu, po sankach, na łbie dookoła oczu, na słabiznach, na wszystkich zakamarkach nóg, przy cyckach 😁 Konie nie tą maszynkę wrzucają do kategorii "zwykła szczotka", a nie "narzędzie zbrodni: piła łańcuchowa". Ta maszynka jest nieduża, więc jeśli rękę z nią zbliżamy do uszu albo oczu, to nie ma efektu, że koń spodziewa się, że przypadkiem może zaliczyć cios maczugą.
Tą maszynką udało mi się do golenia przekonać Cebulę (jej pierwsze golenie skończyło się na połowie konia... Próby dotknięcia do brzucha nawet wyłączonym Heinigerem albo przysunięcia go do uszu kończyły się histerią i odsadzaniem, teraz kobyłę goli się na luzaku), kilka innych nawiedzonych koni, kopiącego wałacha z łaskotkami na słabiznach i konia, który po raz pierwszy ogolony został w wieku 14 lat, bo wcześniej nie dało się nawet podejść ze sprzętem 🤣 Jego właścicielka zresztą kupiła sobie Clippera i nim sobie robi irish clipa (mnie by chyba zabrakło cierpliwości, bo maszynka ma jednak malutką tę głowicę).
Tylko w przypadku Clippera raczej można darować sobie golenie z akumulatora, maszynka ma wtedy dużo mniejszą moc i szybko przechodzi w jeszcze bardziej oszczędny tryb. Ja zawsze nią golę z sieci, wtedy hula zacnie.