No to i ja się zaprezentuję - zarówno moją zmianę jak i konia. Nie umiem niestety uruchomic skanera, nie wrzucę więc zdjęc z czasów kupna i zajeżdżania konia. Zdjęcia z czasów kupna by wami wstrząsęły - koń pokryty skorupą gnoju, z odstającymi żebrami, łażącymi wszami po całej sierści, która nie miała najmniejszego blasku. Kiedyś może tu wrzucę te zdjęcia - ale z drugiej strony czy jest sens... Wystarczy słowo, a widok był tak makabryczny, że szkoda psuć dobry nastrój wątku.
Tu po ok 9 miesiąch od kupca, w nowej stajni już dawno, po 9 miesiącach prawidłowego żywienia i początkach jazdy - Branka miała tu 4 latka(wklejam linki, inaczej nie umiem):
Potem przyszła era mnie "sportowca" - treningi, skoki, chęć udowodnienia sobie i innym jak to ja super jeżdżę, bat, wędzidło, czarna, ganaszowanie, małe pojęcie o tym jak jazda powinna wyglądać:
były i zawody i starający sie koń:
ale za jaką cenę! Konia mnie znielubiła, ja znielubiłam siebie. Przeniosłam się do stajni rekreacyjnej, zaczęłam szukać lepszej drogi sama i z pomocą innych, choć okres "przemiany" trwał sporo.
Zaczęło być lepiej, tu jeszcze z wędzidłem, ale już w innej atmosferze, bo sporej przerwie dla konia i odpoczęciu od moich wyczynów, zaczęłam jeździć bardziej na luzie, bez tych wszystkich wymagań, koń zaczął współpracować sam z siebie:
Widać myslę zmianę w wyglądzie - po przerwie i spokojnej pracy od początku koń się wzmocnił i wreszcie pierwszy raz w zyciu zaczął naprawde dobrze wyglądać(to już ze 4 lata od kupna, ale przez pierwsze lata miałam problem z utrzymaniem odpowiedniej wagi u konia - może nerwy nie pozwalały jej na przytycie - było dużo walki niestety, dopóki się nie opamietałam 🙁 ).
Potem przyszła era skrajności - pozbycie się wędzideł i batów raz na zawsze. Koń chodzący rzadko, głownie na spacery, choć zdarza się poćwiczyć. Koń luźny, wesoły, chodzący za mną jak pies, nie wiązany nawet do czyszczenia czy strugania, koń współpracujący, koń który nie potrzebuje wędzidła by zebrać się jak potrzebuje np zmienić nogę, koń nie zmuszany do niczego - gdy kuli uszy i nie chce siodła, nie jest ono zakładane, gdy chce pobrykać wesoło pod siodłem bryka - i o dziwno nie wykorzystuje sytuacji - nagle przestał heblowac przy siodłaniu, nagle przestał pędzić uwalony na pysku bez końca, nagle robi to o co go proszę i wygląda przy tym na zadowolonego(a właściwie zadowoloną bo to klacz) 🙂
Tu na luźnym spacerku w zimie w tym roku:
Tu ze spokojem w oczach, myślę że dobrze już wie, że nigdy bata czy wędzidła więcej na oczy nie zobaczy 🙂 tez tej zimy:
I tu jako zimowy pączek 🙂 Z utrzymującą się już od 2 lat dobrą wagą i choć częściowym umięśnieniem(na większe za mało konia robi na razie 🙂 ).
Może wypadłam troszkę skrajnie - ale po tych wszytskich krzywdach jakie wyrządzałam koniom odrzuciło mie w drugą stronę. Ale nie jestem anty wszytsko - mam nawet zamiar jechać zawody akademickie - tylko, że na luzie, na bezwędzidłowym i ogólnie inaczej niż kiedyś, bez tych wszystkich ambicji i toczenia piany. Zresztą koń już swoje wie - wie, że zawsze może odmówić i ja się nie obrażę. I ja wiem tez, że koń tego nie wykorzysta i nie będzie odmawiał stale przy wszyskim. Zreszta myślę, że kazdy jeździec jakiś tam pakt i porozumienie ze swoim koniem ma 😉
Dziękuje za uwagę 😀