A my jesteśmy po dwumiesięcznych wakacjach na mazurach. Wolly stał się koniem górskim, ma dośc górek do przyszłego roku 😁
Umięśnił się, złapał kondycję. Zdjęć teraźniejszych z jego sylwetką nie mam ale! w końcu mam nowy aparat i pewnie zacznę robić mnóstwo zdjęć 😀
Przed wakacjami miał przepiękne długie warkocze ale zabawy z kolegami spowodowały, że niektóre pasma trzymały się tylko dzięki zapleceniu 😵 Na mazurach doszły owady - mój koń upodobał sobie drzwi od stajni do drapania dzięki czemu zostały mu dwa kosmyki mega długich włosów więc na koniec wakacji przerwałam całą grzywę na króciutko. Jeszcze nie wiem czy mi się tak podoba.
Okazało się, że lubi wodę, bez problemu wchodzi chociaż pierwszy raz na lonży to jak mi poszedł w jezioro to ja ledwo go utrzymałam, tylko deski w pomoście skrzypiały i myślałam, że pojade jak na nartach wodnych...a tam co metr dalej jest metr w dół.
Musiałam mu kupić derkę od much, spodobała mu się do takiego stopnia, że jak chciałam jechać w teren i go rozebrałam to nie chciał pójść bo derka została w stajni.
Jest na tyle wysoki, że mogłam go karmic z balkonu na pierwszym piętrze 😉 podchodził i jadł z ręki smakołyki.
Co do jazdy - Tina przy nim to była torpeda, ona pokazywała, że zimnokrwisty nie znaczy wolny ani, że nic nie umie.....tutaj...gdyby nie te górki w lesie to by można było spotkać wleczącego się konia wiecznie przeżuwającego i śpiącego jeźdźca w siodle 😂 jedynie za rowerem czy samochodem się budził...i za wiaderkiem/torebką grzybiarzy.