Koniec z jeździectwem?

frania, dzięki  😡 Ale mam wrażenie, że (prawie) każdy, kto wsiądzie na Bostonowskiego jeździ na nim lepiej niż ja, a potancjału Mlodego nie potrafię wykorzystać nawet w połowie. Ostatnio przejrzałam swoje filmiki i nie potrafię oddać mu wodzy na 50 cm przeszkódce  🙁 Ale i tak nie pozrezygnuję z jeździectwa, bo musiałabym wtedy zrezygnować z konia, a za bardzo go lubię 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 maja 2011 20:53
bostonka, a  może trener nie gra?
Strzyga, mam teraz naprawdę bardzo dobrą trenerkę, poza tym jeździłam już z kilkoma trenerami. I jakiś tam postęp jest, tylko, że: 1) niewielki i 2) często przerywany gorszymi momentami. Problem niestety leży w moim braku wyczucia jeździeckigo i ogólnej niezdarności ruchowej, czyli inaczej - po prostu w braku talentu, który mimo wszystko staram się nadrobić jazda z trenerem, choćby po to, żeby za bardzo nie psuć konia.
Ja skończyłam przygodę z końmi na 3 lata... I co? Nie da się zapomnieć!  Zamierzam wrócić ! Sama się sobie dziwię 🤔
Tak to z końmi jest  😀
Przestan gledzic. Mlody jest mlody, duzy i potrzebuje czasu i systematycznej pracy, jak na 4-latka jest bardzo fajnie ujezdzony. A Boston sie nie rusza, w P nie zrobisz nim po 70%, bo w takich klasach nie ma elementow, wiec patrzy sie bardziej na ruch, jak pojedziesz nim wyzej, nadrobicie poprawnoscia, ktora w tym momencie znacznie bardziej sie liczy, i wynik bedzie lepszy.

Ekhm, pominmy narzekanie o skokach, bo przy tym co skaczesz probowalabym przejechac pod spodem....
karolina, dzięki, generalnie już mi lepiej, zresztą byłoby nudno jakby każdy miał talent i wszystko wychodziło 😉

p.s. Młody ma już 5 lat  🙂

p.p.s. Co do przeszkód, to nie miałaś czasem na myśli: przeturlać się pod spodem? I mówi to ktoś, kto odważył się skoczyć 160 cm, a to 35 cm wyżej od mojego rekordu skoku!
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
29 maja 2011 22:16
[quote author=karolina_ link=topic=4156.msg1024948#msg1024948 date=1306701421]
A Boston sie nie rusza, w P nie zrobisz nim po 70%, bo w takich klasach nie ma elementow, wiec patrzy sie bardziej na ruch, jak pojedziesz nim wyzej, nadrobicie poprawnoscia, ktora w tym momencie znacznie bardziej sie liczy, i wynik bedzie lepszy.
[/quote]

Wiem, że to nie jest temat na kontynuowanie tych rozważań, ale jednak twoja opinia zszokowała mnie w zbyt dużym stopniu, żebym mogła to pominąć? Naprawdę uważasz, że P-tki są sędziowane w taki sposób, pod takim kątem? Bo z tego co piszesz wynikałoby, że na tym poziomie warto pokazywać tylko konie z doskonałymi predyspozycjami do dyscypliny, żeby sobie przekłusowały po elipsie, a wyżej to już można katować sędziów i widzów skutecznie miażdżonym "Witkiem zza obory".

Widziałam nie raz konie o potencjale bardzo przeciętnego śrupa chodzące P na 65 - 68%, arcypoprawnością.  😉
Bostonka - Zamykalam oczy.... spytaj Tomka jak nei wierzysz 😉

Nalle - Nie uwazam ze na tym poziomie warto pokazywac jedynie super maszyny. Uwazam za to, ze jesli mamy konia A, ktory sie rusza super, ale brakuje mu jeszcze precyzji i lekkosci wykonania w elementach, i konia B, ktory rusza sie przecietnie, ale wykonuje elementy lekko i poprawnie, to w P u 99% sedziow kon A bedzie przed koniem B. W C i wyzej kolejnosc bedzie odwrotna . Dlatego, ze kon A bedzie mial dobre noty za wszystkie "elementy" z P, gdzie praktycznie tylko galopuje i klusuje sie po prostej i kole, wiec jedyne co mozna oceniac to rytm, roluznienie, itd, plus jakosc chodow. Nawet jesli nie robi jeszcze super ustepowan, to sa to dwie oceny. Za to wyzej, gdzie jest juz element po elemencie, znacznie mniej jest momentow, w ktorych kon moze przegrac czysto na jakosci chodow - na pewno stepy i dodania w galopie, bo w klusie kazdego konia mozna nauczyc machac nogami. Wiec tu kon z gorszym ruchem ale poprawniejszy ma wieksze szanse.

A to, czy srup w P zrobi 65-68% arcypoprawnoscia zalezy od tego, jaka jest konkurencja.
scarlett   "może istnieją czasy piękniejsze, ale te są nasze"
10 czerwca 2011 14:39
Czytam i podziwiam..
rok bez jeździectwa, 5lat..  🙇 🙇 🙇

ja mam przymuszona 3miesięczną przerwę (co najgorsza bez jazdy i bez koni, stajni i wgle)
i wariuje.

Zgadzam się, że konie, to BAGNO nie do wybrnięcia  😉
A ja sie pochwale, ze moja absencja jezdziecka zakonczyla sie tydzien temu przez przypadek i z wielkim hukiem🙂😉

Moj kochany maz przechadzajac sie po okolicy spotkal goscia na koniu i zapytal sie skad on tego konia posiada, a gosciu na to, ze w dole na naszej wsi jest hodowla koni sportowych i ze jak ja jestem dresiara, to mnie przyjma z otwartymi ramionami, bo koni tyle, ze nie ma kto jezdzic 😀😀

No i mam kobyle CC do jazdy, ktora niestety jest juz zaklepana przez klienta i dwa inne mlode- jedno 6 lat, drugie 5 po szkoleniu u jakiejs tam gwiazdy ujedzenia w naszym regionie.

🙂🙂🙂

PS a moje plecy maja sie swietnie 🏇
To ja was pobijam 😉, miałam przerwę 8 lat od jazdy 7 lat od koni.
Co chwila słyszałam, że i tak wrócę i tak...
Oczywiście z koniarzami kontakt był, koński targ, świat konia, fora czytałam przeróżne, czasami chodziłam do knajpy przy stajni i oglądałam jak inni jeżdżą.
Efekt jest taki, ze na dzień dzisiejszy mam własną klacz , a za nie cały rok będe miała źrebaka 😀
I TERAZ JESTEM SZCZĘŚLIWA  🏇
A ja nie jestem szczęśliwa.
Musiałam jakiś czas temu sprzedać konia. Teraz mam nowego, stary jest nie do "odzyskania" i cały czas mam wrażenie, ze ten "nowy" nie będzie mieć ze mną nigdy tej specjalnej więzi jak poprzedni 🙁
i jakoś tak inaczej jest. Mam przez to ostatnio myśli o rzuceniu wszystkiego. Wiem, że każdy ma gorszy dzień, ale mój już trwa jakieś 2 tyg...
pony   inspired by pony
27 lipca 2011 07:35
Ja sprzedalam konia niedawno, zakonczylam ta konska przygode,nie wiem co robic z czasem,strasznie jest dziwnie i zle. Co robia ludzie,ktorzy nie maja konia/9ie jezdza? Wyjechalam do pracy za granice na dwa miesiace,dzien po sprzedazy,wiec jakos jest,bo mam zajecie. A co bedzie jak wroce do Polski to sama nie wiem. Ale wiem jedno-drugiego takiego konia nie znajde juz nigdy,to pewne! Nie planuje wrocic do jezdziectwa,ale jak bedzie to czas pokaze.
Ja w sumie zawsze byłam bardziej koniarz niż jeździec, jazdę konną próbowałam rzucać wiele razy,czasem ze względów "bo mi nie idzie,nie umiem" czasem ze względów zdrowotnych. Teraz jestem bez stajni i rozglądam się za miejscem gdzie mogłabym pojeździć,ale mam ambitny zamiar dojazdy wrócić i może w końcu podejść do odznaki.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
27 lipca 2011 12:36
Ja też jestem bardziej koniarz niż jeździec- z końmi kontakt mam cały czas, ciągle jeżdżę po czempionatach, wystawach, zawodach, znajomych stajniach, natomiast w zasadzie nie jeżdżę od ponad 2 lat. Mam plan znowu zacząć, ale jakoś tak mało uparcie go realizuję  😉
Pursat   Абсолют чистой крови
27 lipca 2011 13:54
Ja po 9-miesięcznej przerwie od jazd, w ogóle od przebywania z końmi, zaczynam tęsknić i chyba już długo nie wytrzymam. 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
27 lipca 2011 16:58
Pursat, jeśli musisz albo nie masz innego wyjścia to wytrzymasz. Ja nie mam kontaktu z końmi w ogóle od 3 lat- az sama się zdziwiłam, jak policzyłam ile to już czasu minęło- i jakoś żyję. Fakt, czasem nachodzą myśli, że bez koni to jak bez tlenu, ale... szybko mijają 😉
Pursat   Абсолют чистой крови
27 lipca 2011 17:25
Najbardziej powstrzymuje mnie myśl, że w stajni wciąż stoi koń mojego życia, z którego musiałam zrezygnować i trudno mi będzie znowu przed nim stanąć, pewnie się rozkleję... A stajnię mam 7 minut autem od domu, ale wciąż mam nie po drodze. 🙄 Po dłuższej przerwie powrót do dawnego środowiska jest dla mnie trudny. Swego czasu, nawet przychodząc do szkoły po kilkudniowej chorobie czułam się dziwnie, a co dopiero teraz - po prawie roku. 😎

A że żyć bez koni się da, wiem i mogłabym, ale jak pisałam wyżej - konie mam prawie pod nosem, to kwestia zebrania się w sobie. 😉
Scottie, a możesz napisać czemu zrezygnowałaś? 3 lata to strasznie dużo, nie wiem czy bym dała radę kiedykolwiek...
Ja odkąd przestałam jeździć (10.10.10) wystawiłam na sprzedaż cały sprzęt oprócz kasku, butów i bryczesów. Coś mnie hamuje, chyba cały czas mam nadzieję, że stanie sie coś takiego, że znów zacznę jeździć  🙄
Hmmm..... a ja sie przonałam, że nie tak łatwo rzucić jeździectwo, szczególnie jak ogrom znajomych ma sie koniarzy.
Byłam blisko, bardzo blisko. A skończyło sie tak, że zamiast to rzucić to wylądowałam z dwoma końmi.
Scottie   Cicha obserwatorka
27 lipca 2011 19:13
Dzionka, PW, bo ktoś się może poczuć urażony 😉
A ja właśnie rzuciłam. Po 2 latach zmagania się ze sobą i zmuszania się do wsiadania. Lekki powiew świeżosci dała mi praca instruktora która koniec końców jeszcze bardziej wykończyła.
Jestem zadowolona z decyzji choc ani troche szczęśliwsza.
W stajni bywam bardzo czesto, mam nadal konskich znajomych, ale rola widza z boku aktualnie o wiele bardziej mi leży....
Niestety.
Pursat   Абсолют чистой крови
27 lipca 2011 19:20
Ja odkąd przestałam jeździć (10.10.10) wystawiłam na sprzedaż cały sprzęt oprócz kasku, butów i bryczesów. Coś mnie hamuje, chyba cały czas mam nadzieję, że stanie sie coś takiego, że znów zacznę jeździć  🙄

Ja też część sprzedałam, ale zostało siodło i kilka kompletów szmat + bryczesy, buty... Nie chciałam się całkowicie odcinać na wszelki wypadek. 🙂
Ja własnie jestem na etapie kończenia kariery jeździeckiej.
Koń któremu poświęciłam 5 lat został bez mojej wiedzy sprzedany do handlarza.

Nie chcę się przywiązywać do innego konia, bo wiem jak bolesne są rozstania.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
27 lipca 2011 20:11
merciful, też tak miałam, między innymi dlatego przestałam jeździc na studiach. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie będę płakac za cudzym koniem, a ze ja z tych, co się zakochują natychmiast, więc praktycznie przestałam jeździc. Potem się złamałam, oddałam serce pewnej zimnokrwistej kobyle, której poświęciłam mnóstwo czasu, uczucia i PIENIĘDZY, a za którą zakrzyczano mi "po znajomości" 15 000 zł... Bo po ojcu Clydesdale i tak dobrze zrobiona (moje pieniądze, mój czas- bo to ja z nią jeździłam na różne kursy!!)... Odpuściłam, na pocieszenie kupiłam sobie Gluta, potem była Clio. Nie jeżdżę regularnie nadal, ale w sumie, jak się okazało, mnie wystarcza sam fakt posiadania konia  😎 Moja siostra zarzuca mi, że ja z tych koni "nic nie mam", nie jeżdżę, nawet ich codziennie nie widzę. Ale dla mnie naprawdę to nie jest takie ważne. Oczywiście, czasami się frustruję, że mam dwa konie, a jak potrzeba, to nie mam na czym jeździc, ale najwyraźniej mnie wystarcza sam fakt "mania" konia  😀 .
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
27 lipca 2011 20:24
Pursat, Ja sprzedałam wszystko. Zostawiłam sobie tylko bryczesy, sztyblety i kask. Wiesz jak teraz żałuję tej sprzedaży? A miałam pokaźną kolekcję sprzętu. Teraz przy dzierżawie kobyłki muszę co rusz dokupować wszystko co potrzebne. Na szczęście większość sprzętu udostępnia właścicielka.

Ale i tak jest żal...
AleksandraAlicja - mnie najbardziej zabolało to, ze poswięcałam się temu koniowi jak tylko mogłam. Byłam u niej prawie codziennie, oddałam jej całe swoje serce. Była dla mnie najważniejsza. Nie chodziło mi tylko o jazdę, bo wcale tego nie potrzebowałam. Właściciel miał gdzieś tego konia. Wszystko robiłam przy niej sama. Wszystko było dobrze, aż tu nagle pewnego dnia przyjeżdżam do stajni i... zastałam pusty boks. Właściciel nie powiedział mi, ze ją sprzedaje, nie dał możliwości się pożegnać, a wiedział bardzo dobrze jaki ten koń jest dla mnie ważny.
I niestety trafiła do handlarza...  znalazłam ogłoszenie o niej w internecie. Koń chudy, wystraszony, z typowo wiejskim, samorobionym wędzidłem przypietym do kantara...

Boli mnie to, bardzo.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
27 lipca 2011 20:33
merciful, no tak jest  🙄 Ja takich koni, które źle trafiły, a którym ja poświęciłam siebie, to mam w sercu kilka. I chyba dlatego moje obecne "po prostu posiadanie" koni mi tak odpowiada- bo wiem, że nie muszę się martwic o to, że i one źle skończą i to mnie w pełni satysfakcjonuje  😀
Więc nie rzucaj koni- po prostu zrób wszystko, by i Ciebie takie sytuacje nie dotyczyły.
a ja kiedy wreszcie mnie stać na to, żeby wsiąść na konia chociaż raz w tygodniu, nie tyle nie mam czasu co siły i determinacji, żeby poukładać tak wszystko, żeby znaleźć czas na to co ważne... coraz cięższa chandra mnie dopada ale wiem, że nic z tym nie zrobię. Łatwiej było pielęgnować kontakt z końmi i jeździectwem bez rachunków, faceta i wykańczającej psychicznie pracy, a w sercu mam ogromną dziurę, której nikt i nic nie potrafi zapełnić...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się