Koniec z jeździectwem?

desire   Druhu nieoceniony...
10 kwietnia 2014 23:36

Miałam serdecznie dość, tak po prostu szczerze dość, faktu posiadania konia, jego chorób/ wypadków, nerwów, wkładanych w to ogromnych pieniędzy, wysiłku, czasu, podporządkowywania temu całego życia i nie dostawiania niczego "w zamian". Nie mówię o jeździe, bo Rudy wie, że ja naprawdę nie muszę na nim jeździć, a dożywocie ma u mnie zapewnione. I nawet zerwaniem ścięgien nie byłam tak załamana jak faktem, że moje wszystkie wysiłku idą na marne. Z koniem było coraz gorzej. Nawet nam L4 nie wyszło, bo zamiast szczęśliwego rumaka na łąkach miałam obraz nędzy i rozpaczy. Nałożyło się na to też trafienie do nieodpowiedniej stajni, do ludzi, którzy źle nam życzyli mimo maski życzliwości, gdzie czułam ogromną niechęć i opór i ścisk żołądka, kiedy musiałam tam jechać. Gdzie wmawiano mi, że mam trupa, a nie konia i będzie tylko gorzej. Gdzie miano do mnie pretensje, że za mało się przejmuję, nic mnie nie obchodzi, za mało się staram, nic nie robię, koń mnie nie interesuje, kiedy nie mogłam przyjezdzać do konia dwa razy dziennie w momencie, kiedy pracowałam po 10 godz dziennie,


Miałam wręcz identycznie. Nawet nie wiesz, jak bardzo Cie rozumiem...  Był okres, że rzygałam już tym wszystkim, 'bo sobie życie zmarnowałaś. trzeba było sobie kupić młodszego konia, bo byś od razu sprzedała jakby bieda przyszła, a tego to już nawet na kabanosy nie wezmą. Cały czas się dla niego poświęcasz, a on i tak w końcu zdechnie.'  🤔wirek:  Aaa no i zarzucanie mi, że jestem bez serca, bo powinnam wszystko rzucić i być u konia codziennie, a nie 5 razy w tygodniu - bo nie chciało się mu nawet wody nalać, przez to jak wyczaiłam o co chodzi to miałam maratony po wykładach żeby skontrolować czy koń dostał w ogóle jeść i pić..  🙂
W końcu przeniosłam konia, zmieniłam otoczenie.  Jestem teraz wśród ludzi, przy których nie czuje się jak intruz w stajni. Wiem, że wszyscy chcą dla mojego Małego jak najlepiej. I powoli, powoli znów się otwieram na 'życie stajenne'. Nie jeżdże i coś czuje, że długo jeszcze nie wsiądę.  Coraz mniej mi tego mojego jeździectwa brakuje, przyzwyczajam się. Wystarcza mi, że koń zadowolony, a ja sobie na niego popatrze  😜  i pomyśleć, że kiedyś byłam wręcz chora jeśli nie wsiadłam chociaż raz w tygodniu.  😂
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
11 kwietnia 2014 05:00
Solusiek - trzymaj się! Na wsiakij słuczaj powiem tylko: rozumiem cię bardzo. Dla mnie jeździectwo, ba! Cały koński świat umarł z Ambicją. Nie chciałam nawet wchodzić do żadnej stajni. Sprzedałam połowę rzeczy... I... Dobrze że połowę 😉. Nie chciałam, naprawdę. Koń miał być do prac polowych, bryczki. Chodzącý w zaprzęgu. Dla rodziny. Uhym. Kupiłam bidę w typie sportowego kuca 😉. Jeździectwa to już z tego nie będzie wielkiego 😉. Ale konie wróciły. I... Jednak nie mogłabym bez. Nie wiem czy ci tego życzyć - na razie trzymaj się po prostu!
Jara, jak obecnie leze - ból tak wielki ze nie jestem w stanie iść do ubi.
Robie w butelkę na lezaco - więc basen może kiedyś...
Leze na płasko biorę z 15 leków dziennie i nic...
Dodofon, nie masz możliwości zadzwonić do jakiegoś masażysty/ nastawiacza i poprosić o wizyte domową?
W takim ostrym stanie, rozumiem, że żadne nastawianie nie wchodzi w grę? Bo jeśli wchodzi, to też bym chyba spróbowała....  tyle, że trzeba by znaleźć SUPER fachowca, żeby nie narobił krzywdy
Może zrób sobie blokadę ( zastrzyk w okolicę nerwu)? Chyba można w takiej sytuacji, co?
JARA, nie mam czasu na pracę w stajni, żeby później jeździć, jak dla mnie jest to łatwe do zrozumienia, że skoro studiuję i pracuję to czasu wolnego mam jak na lekarstwo.
W takim stanie żaden przyzwoity nastawiasz sie niczego nie podejmie. Jestem w stałym kontakcie.
To ostry stan zapalny.
Ja mam do tego rozlane w 3 miejscach jądra miazdzyste - i prawdę mówiąc to wg mnie zapalenie nerwów a nie dysk.
a blokada?
Jeszcze powalczę standardem.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 kwietnia 2014 07:27
JARA, nie mam czasu na pracę w stajni, żeby później jeździć, jak dla mnie jest to łatwe do zrozumienia, że skoro studiuję i pracuję to czasu wolnego mam jak na lekarstwo.

Czyli szukasz konia za darmo, które właściciel nie bedzie się wtrącał w to co, kiedy i jak robisz?

Dodofon, oczywiście basen jak dojdziesz do siebie i staniesz na równe nogi. 😉
Dodofon, oj, wspolczuje 🙁 Trzymam kciuki i zdrowka  :winko:

A ja sobie upatrzylam calkiem profesjonalna stajnie i mam zamiar sobie kilka jazd wykupic. Tyle lat jezdzilam ludziom konie, a tak malo skupialam sie na sobie, trzeba w koncu popracowac nad soba. Teskno mi strasznie do koni, mam nadzieje, ze wkrotce jednak bede miala samochod, wiec oprocz pojedynczych jazd, znajde sobie jeszcze jakiegos konia do "volunteer riding" znajde 😉
Jeszcze powalczę standardem.



kurcze Dodofon bardzo wspólczuje, znam ten stan i znam ten ból. Ja sie poddałam i mnie zrobiono aż trzy blokady bólu. Dwie tkie jak pisze Tunrinda czyli zastrzyk w miejsce bólu a trzecia to już w szitalu , tam podawano mi kroplówką bezposrednio do stawów kręgosłupa sterydy i leki przeciwbólowe. To była moja ostatnia blokad (dwu dniowa) załapalo i do dnia dzisiejszego spokój.
Tą ostatnia blokadę robiłam w szpitala w poradni leczenia bólu.
Trzymam mocno kciuki , szkoda ,że jesteśmy tak daleko od siebie. Podalabym Ci wszystkie swoje kontakty do wspaniałych lekarzy od bólu no i do wspaniałego neurochirurga. Trzymaj się..jakoś.
No właśnie.. to nie ma być masochizm. Prawdziwa pasja nie nosi znamion masochizmu. Moje konie dały mi nie źle popalić. Od zachowania na zdrowiu kończąc. Nie raz płakałam ale...ze złości. Nigdy  z żału,że te konie mam. Starszą mam na emeryturze w wieku 12 lat , bo kupiłam konia bez badań no i sie przejechałam. Młodą kupiłam w wieku 3 lat , mam ją 2,5 roku w tym jak ją kupiłam to przez pierwsze pół roku praca z nią była bardzo ciężka ze względu na jej charakter, nie dawała żadnej radości . Potem chwila szczęście wraz ze zmianą stajni, potem kontuzja , którą sobie zafundowała na padoku. Pół roku rehabilitacji , walki z koniem , który stojąc  w boksie nawet na kolcu nie dał się prowadzić. Potem rozruch , chwila szczęścia i jej ucieczka na wyjeżdzie , doba poszukiwań. Koń się odnalazł ze skręconą nogą. Znowu pół roku leczenia. Znowu powrót do jazd , na których koń znowu dawał popalić. Do tego cały czas problemy finansowe , no bo co miesiąc tyram na stajnie, wszytskiego sobie odmawiam i żebym chociaż miała z tego przyjemność a nie wieczną walkę z koniem... Wystawiłam ją na sprzedaż ale z ceną zaporową tak by przypadkiem jej ktoś nie kupił. Ogłoszenie ściągnęłam po paru dniach.Potem przyśnił mi się sen ,że ją sprzedałam ,że już jej nie mam. Tak strasznie w tym śnie płakałam , biłam się w pierś. Obudziłam się z taką ulgą i taką miłością do tego zwierzaka,że wiem już ,że nigdy przenigdy nie chcę się z nią rozstawać. Starsza ma emeryture i dożywocie to pewne. I młodsza też. Kocham ją całym sercem.
Podziwiam strasznie Darolge. To jest prawdziwa miłość do konia. To co ona przeżyła  z Korabem jest nie do opisania. I to jak ona go bardzo kocha.
Nigdy nie skończę z jeździectwem/końmi i nigdy nie będzie to dla mnie masochizm.

Wydaje mi się ,że Bush ktoś strasznie skrzywdził, zawiódł i na pewno nie był to koń ani niespełnione ambicje.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 kwietnia 2014 08:41
Wydaje mi się ,że Bush ktoś strasznie skrzywdził, zawiódł i na pewno nie był to koń ani niespełnione ambicje.

Też mi się tak wydaje, że nie konie a ktoś. Nawet koń by miał dosyć jakby jego jeździec w odpowiedzi na jego starania wiecznie okazywał mu swe niezadowolenie  i ani słowa pochwały.
Rosek, oj, nie wszystko jest czarno- biale 😉 Milosc miloscia, ale czasami brakuje powietrza, kiedy czlowieka wciaga bagno. Czasami ma sie zwyczajnie po dziurki w nosie ciaglej walki (czesto z wiatrkami). Powody moje i Busch sa rozne, ale konkluzja jedna- mialysmy dosc. Ja mialam dosc walki o mojego konia, ktora nie przynosila efektu. Zamiast chocby cienia radosci mialam pieklo. Na szczescie teraz znowu "rzygam tecza", ale byl taki czas, ze za przeproszeniem, rzygalam tym wszystkim... Ale wiedzialam, ze nie moge sie poddac, bo Rudy na mnie liczy 😉 I swiadomosc, ze jesli ja nie podejme dalszej walki to nie zrobi tego nikt. Nie mialam tego "komfort", ze kon zdrowy i moge go sprzedac, bo z innych przyczyn mam dosc jezdziectwa. Wiec mozna powiedziec, ze tylko milosc do niego uratowala te sytuacje.
Busch, pol roku temu, gdybym miala mozliwosc, zrobilabym to co Ty- odciela sie od swiatka jezdzieckiego i bylabym szczesliwa... Ale nie moglam tego zrobic. I w sumie w tej chwili sie ciesze. Udalo mi sie poukladac zycie moje i Rudego w sposób, który wszystkich uszczesliwa i jestem z tego bardzo dumna. I za kazdym razem kiedy odwiedzam F. i M., serce doslownie przepelnia euforia. Skrajnie rozne emocje, wszystkie dzieki F... Z perspektywy czasu widze, ze F. zrobil ze mnie jeszcze wiekszego malego fightera. I za to zawsze bede mu wdzieczna. Ot, taka nasza zaleznosc 😉 I nawet jesli w tej chwili moje jezdziectwo ogranicza sie do sponsoringu Rudego to dobrze mi z tym. A co bedzie z przyszlosci- zobaczymy... Kiedy zarzekalam sie, ze po Rudym juz nigdy konia nie bede miec... A szczerze? Jesli mi tylko finanse pozwola to moze beda dwa... 😉

Dodofon, nie masz możliwości zadzwonić do jakiegoś masażysty/ nastawiacza i poprosić o wizyte domową?


A niech nawet nie myśli o nastawiaczu.
Potem jedyne co to będzie operacja. Znam sytuację z własnego podwórka, moja mama jest już po 2giej operacji kręgosłupa, własnie dzięki nastawiaczowi.
wistra sa podobno tacy co umieją, cudotwórcy  😀. Tu gdzie mieszkam przyjeżdża taki kręglarz, raz na miesiąc. Mnóstwo ludzi do niego w kolejce stoi, i jeszcze nie słyszałam żeby komuś zaszkodził. Osobiście sama bym sie nie odważyła do niego pójść.
Sek tkwi w tym, ze malo kto zna roznice, miedzy kregarzem, znahorem, fizjoterapeuta, masazysta, chiroterapeuta... Do kregoslupa trzeba naprawde kogos zaufanego, bo mozna naprawde sobie niezle kuku wyrzadzic
wistra, nie widzisz różnicy pomiędzy osobą po weekendowym kursie a człowiekiem po latach nauki?

Ja swój kręgosłup oddaję w ręce kobiety, która jest po fizjoterapii i ma ponad 30 lat praktyki w szpitalach jako rehabilitant. Nie dotyka się do poprzestawianych kręgosłupów bez zdjęć RTG, chyba że to ewidentnie dysk, a ona już zna pacjenta.
I nie nastawia tak jak widziałam jak robią to znachorki na wsiach - na siłę. Rozmasowuje mięśnie i nic nie wciska tylko po odpowiednim ustawieniu elementów sąsiadujących wszystko samo na miejsce wskakuje.
Ja mam bardzo zaufana fizjoterapeutke, ktora naprawde nie uzywa zadnej sily, wszystko robi dwoma paluszkami. A na nastepny dzien - czasami czuje straszny bol (ale ja jestem przypadkiem bardzo dramatycznym). Nie wyobrazam sobie, co musza czuc osoby, ktorych sie powykrecalo pod kazdym mozliwym katem nastepnego dnia rano...
ja mialam przyjemnosc raz w zyciu trafic w rece kregarza. Ojciec mojej przyjaciolki, fizjoterapeuta z wieloletnia praktyka, wlasny gabinet itd. Zglosilam sie do niego z bolem biodra po starcie w polmaratonie (bol przeszkadzal nawet w chodzeniu). Spojrzal na mnie, w 10 minut powykrecal mnie na wszystkie strony, polamal mi wszystkie gnaty (a facet mojego wzrostu). Rzut oka wystarczy mu zeby stwierdzic, gdzie i jak jestem niesymetryczna i wiedzial jak mnie wlasciwie poprzestawiac. Rzeczywiscie, podczas biegania odkrylam, ze mam prawa stope supinujaca, ale nie sadzilam, ze caly szkielet jest krzywy. Bol biodra przeszedl w ciagu 24 h, cale ciala odczulo niesamowita ulge- skonczyly sie bole plecow podczas siedzenia (mam prace siedzaca) i bolesne napiecia odcinka krzyzowego podczas dlugiego stania (myslalam, ze to normalne i wszyscy tak maja). Mija wlasnie rok, a ja pod tym wzgledem nadal czuje sie wysmienicie. Biodro sie juz nigdy nie odezwalo mimo dalszego biegania.
[quote author=edyta link=topic=4156.msg2064523#msg2064523 date=1397192669]
Dodofon, nie masz możliwości zadzwonić do jakiegoś masażysty/ nastawiacza i poprosić o wizyte domową?


A niech nawet nie myśli o nastawiaczu.
Potem jedyne co to będzie operacja. Znam sytuację z własnego podwórka, moja mama jest już po 2giej operacji kręgosłupa, własnie dzięki nastawiaczowi.
[/quote]

wistra,

no popatrz, a ja znam kilka przypadków, w których doświadczony kręgarz wyciagał delikwenta już prawie z sali operacyjnej. Skierowania na operacje przepuklin to zdaje się nowa moda w naszej medycynie. Bardzo szkodliwa. Nikt nie informuje pacjenta, że operacja na którą się decyduje jest pierwszą, ale nie ostatnią.
Sama miałam szalone problemy z wypadającym dyskiem. Pomógł mi doświadczony fizjoterapeuta. I to nie taki, który "głaszcze", ale używa duzej siły w trakcie zabiegu. Delikatny masaż ściąga ból, czyli skutek,  ale nie eliminuje przyczyny.
Znam trzech takich fachowców, którym wystarczy rzut oka, dotknięcie i wiedzą co jest nie tak.

Oczywiście, Dodofon może być w takim stanie, że nie nalezy jej w tej chwili nawet dotykać, ale to tylko ona wie.


Tak, ale nie robi się raczej tego w naprawdę ostrym stanie zapalnym, z tego co wiem. Można się nastawiać jak ustąpi ostry stan. Przynajmniej tak mnie uczono kiedyś. Ostry stan zapalny wygląda tak jak opisuje Dodofon. Nie jest to pobolewanie pleców.
No właśnie. Ale tego dowiedziałyśmy sie dopiero w kolejnych wpisach Dodofon.
Takiej jazdy jak u niej to nie miałam. Ubierałam sie na siedząco i chodziłam na czworakach, ale aż tak to nie.

I tak na przyszłość jak już uda sie doprowadzic do porządku, to trzeba by było pomyśleć o aktywności fizycznej dla wzmocnienia mięśni. tak jak JARA napisała. To jest podstawa. Z tego co pamiętam Dodofon nie lubi ćwiczyć, a dużo samochodem jeździ (ludzie czesto krzywią sie w aucie). Takie problemy są także często spowodowane stresem. Działa to tak, że mieśnie w wyniku stresu kurczą się i mogą spowodować przesunięcie dysku.
Mojemu koledze strzeliło niedawno podczas dyzuru w kregoslupie piersiowym. Bardzo cierpial. I tylko jeden lek mu przyniosl ulge, na tyle ze byl w stanie sie poruszyc i wrocic do domu, ale niestety jest raczej niedostepny w obiegu pozaszpitalnym. Neurolog pozwolilampodac ten lek juz po obejrzeniu wszsytiich RTG. Takie stany zapalne to chyba jedna z nwjbardziej bolesnych chorob...
wendetta, fizjoterapeuta to nie kregarz, to dwie rozne rzeczy - wlasnie o tym mowilam twierdzac, ze ludzie tego nie rozrozniaja 😁
dodofon znam ten ból - mi 5 lat temu wypadł dysk  (potwierdzone rezonansem), mam skoliozę i przepuklinę i dyskopatię, po zastrzykach w tyłek i lekach - wzięłam podwójną rehabilitację  na kręgosłup - jonoforeza, magnoterapia i kriokomora + kinesiotyping  (pewnie źle piszę) + codziennie ćwiczenia w domu zestaw 15 ćwiczeń - ogółem to trwało 3 miesiące, ale przeszło.  Od tej pory poprawiłam nawyki, materac, śpię na mini poduszce tylko, ćwiczyłam codziennie - , uważam jak się schylam, mam na krześle poduszkę wyprofilowaną na kręgosłup i odpukać nic nie wróciło, nawet w ciąży teraz nic. Jęździłam normalnie i 1 i więcej koni i długie siedzenie przy biurku, jest ok.

Spędziłam wtedy sporo w łóżku i myślałam że w życiu nie wsiądę już na konia bo bolało jak skurczybyk przy każdym ruchu. Ale trzeba konsekwencji i potem porządnie wzmocnić mięśnie pleców.
Mogę zeskanować w wolnej chwili trochę ćwiczeń z takiej fajnej książki, ale też w internecie jest sporo, fajne są również te ćwiczenia z piłką fitness na to.

To ostry stan zapalny.
Ja mam do tego rozlane w 3 miejscach jądra miazdzyste - i prawdę mówiąc to wg mnie zapalenie nerwów a nie dysk.


O jądra miażdzyste, to właśnie kumpeli mąż miał operowane. Kierował go ktoś z Poznania - dowie sie i dam ci namiary.
Trzymaj się!
tak, we Wrocku na Borowskiej szpital, kolega również miał poważną operację kręgosłupa, bardzo zadowlony.
wendetta, fizjoterapeuta to nie kregarz, to dwie rozne rzeczy - wlasnie o tym mowilam twierdzac, ze ludzie tego nie rozrozniaja 😁

😁
a ja nadal nie wiem jaka jest roznica i wlasciwie nie wiem kim jest tata przyjaciolki, w kazdym badz razie uzdrowil mój szkielet w kilku sprawnych ruchach 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się