Nie chcem, ale muszem:)

Tak ostatnio sobie żyję i zastanawiam się jak długo tak będzie. Dokładnie w myśl zasady - nie chcę ale muszę. Przede wszystkim muszę wychodzić co rano do pracy a wcale nie chcę 😉 Nie wiem co mi się zrobiło, to nie kwestia lenistwa tylko raczej jakiejś takiej ogólnej niechęci do wszystkiego, nie widzę celu tej mojej roboty. Jestem ciągle zmęczona.
Przesilenie jakieś czy co?
Rozmawiam ze znajomymi, mają podobnie. Epidemia?

Powinnnam teraz być wesolutka i pełna energii i dobrego nastawienia przed swoim ślubem. Jestem oczywiście  zadowolona i szczęśliwa, ale tylko wtedy jak robię coś związanego ze ślubem lub jadę do konia i nie muszę się śpieszyć ( z reguły niestety teraz wciąż się śpieszę)
A takto żyję tylko od weekendu do weekendu.
Ja też tam mam. Może to brak słonka,zimno,bałagan ,brak zieleni?
Minie.
No mam nadzieję że minie, bo już zaczyna mnie to martwić.
A brak słonka faktycznie przygnębia jeszcze bardziej.
okwiat   Я знаю точно – невозможноe возможно!
20 marca 2009 13:26
Nie, nie, nie kochane panie  😁 To nie lenistwo, to prokrastynacja!  😁 Ja doszukując się powodów braku moich chęci do jakiego kolwiek działania natknęłam się na rewelacyjne usprawiedliwienie, otóż cierpię jak większość studentów na prokrastynację   😜



http://pl.wikipedia.org/wiki/Prokrastynacja
caroline   siwek złotogrzywek :)
20 marca 2009 13:39
Przede wszystkim muszę wychodzić co rano do pracy a wcale nie chcę 😉 Nie wiem co mi się zrobiło, to nie kwestia lenistwa tylko raczej jakiejś takiej ogólnej niechęci do wszystkiego, nie widzę celu tej mojej roboty. Jestem ciągle zmęczona.

u mnie tak wyglądały poczatki depresji sezonowej. ale teraz to chyba nie sezon na nią, więc mam nadzieję, ze to nie to 😉

a tak ogolnie - napisze to co powtarzam moim siostrom jako "dobrą radę starszej siostry" - w dniu kiedy poczujesz, ze nie chce ci sie już iść do biura, nie chce ci sie tam siedziec, nie chce ci sie pracować... zacznij rozsyłać CV i szukac nowej pracy. czlowiek powinien siebie szanowac, w tym miec prace ktora mu daje satysfakcje i jest motywująca. Powinien rowniez szanowac swojego pracodawce, w tym przychodzic do pracy chetnie i miec motywację do jej wykonywania. Bez tego zaczyna sie tylko powolny zjazd... ktory i tak zakonczy sie zmiana pracy - ale im pozniej tym bardziej stanie sie to z inicjatywy (niezadowolonego) pracodawcy 😉
...i nie wiem jak wam, ale i mnie i moim siostrom zasada ta niestety niezmiennie się sprawdza 😉


Tak ostatnio sobie żyję i zastanawiam się jak długo tak będzie. Dokładnie w myśl zasady - nie chcę ale muszę. Przede wszystkim muszę wychodzić co rano do pracy a wcale nie chcę 😉 Nie wiem co mi się zrobiło, to nie kwestia lenistwa tylko raczej jakiejś takiej ogólnej niechęci do wszystkiego, nie widzę celu tej mojej roboty. Jestem ciągle zmęczona.
Przesilenie jakieś czy co?
Rozmawiam ze znajomymi, mają podobnie. Epidemia?

Powinnnam teraz być wesolutka i pełna energii i dobrego nastawienia przed swoim ślubem. Jestem oczywiście  zadowolona i szczęśliwa, ale tylko wtedy jak robię coś związanego ze ślubem lub jadę do konia i nie muszę się śpieszyć ( z reguły niestety teraz wciąż się śpieszę)
A takto żyję tylko od weekendu do weekendu.


Jakbym siebie widziała...
Co prawda mam dni kiedy wstaje pełna energii i chęci do pracy,nauki... ale niestety te dni są rzadkością...
Ostatnio się czuję jakaś przytłoczona tym wszystkim - może to z przemęczenia?
W sumie mój rozkład jazdy pracy i szkoły wygląda tak, że nie mam ani jednego dnia wolnego...
Jedyną ulgę przynosi mi czas spędzony w stajni - zapominam o całym Bożym świecie🙂😉
Gdyby to wszystko udało się jakoś racjonalnie pogodzić... chyba doba musiałaby być dłuższa  🙄
Wysyłam CV nieprzerwanie 😉
A tak w ogóle to u mnie chyba jest to na zasadzie że chciałabym coś swojego. Mieć pracę "wolną". Pracuję kiedy chcę i dla siebie a nie wtedy kiedy muszę 😉Wiem że to ciężkie do zrealizowania ale taka jest prawda.
Najchętniej nie pracowałabym w ogóle, dla mnie praca w domu to sama radość i przyjemność - chodzi mi o pracę czysto domową. Mogłabym prowadzić dom 😉Zawsze powtarzałam że przydałby mi się bogaty mąż który chciałby mieć żonkę w domu 😉
No ale nie wyszło.

Ale tak naprawdę to nie chodzi tylko o pracę, czuję ogólne zniechęcenie do większości spraw. Nic to, może minie.
Muffinka może masz tak ze względu na ślub i to, że już tak nie możesz się go doczekać i tak cię pochłania? Wszystko inne wydaje ci się denne i nudne w porównaniu z organizowaniem, planowanie, wyobrażaniem sobie, etc.  🙂 Ja mam często taki stan, np. jak się zakocham albo nie mogę doczekać się jakiegoś wyjazdu - wtedy wszystko inne olewam, wydaje mi się denne i niewarte uwagi. Pomyśl, bo jeśli to to, to kiedyś pewnie przejdzie  😀
caroline   siwek złotogrzywek :)
20 marca 2009 14:04
A tak w ogóle to u mnie chyba jest to na zasadzie że chciałabym coś swojego. Mieć pracę "wolną". Pracuję kiedy chcę i dla siebie a nie wtedy kiedy muszę 😉
ja mam nieco inną percepcję pracy "wolnej": jesli nie pracuję/nie mam zleceń to nie mam za co kupić nawet jedzenia 😁 co w kontekście lenistwa daje przerażająca wizje rozwoju sytuacji 😉
a na etacie... to czy sie stoi... 😉

Heh tylko że to "ile chce i dla siebie" zazwyczaj oznacza zapieprzanie jak dziki osioł i notoryczny brak świętego spokoju.

Ja myślę że jak przyjdzie w końcu wiosna i słonko to miną te doły 🙂 Przednówek to taki zły okres, wiecie że najwięcej samobójstw występuje wczesną wiosną? Rozmawiałam kiedyś z facetem pracującym na zaporze wodnej w Solinie i mówił mi on że samobójców rzucających się z zapory 80 m w dół na beton (hm ciekawa rodzaj śmierci) mają tylko i wyłącznie wczesną wiosną  🤔
To tak na pocieszenie  😁
asds   Life goes on...
20 marca 2009 14:18
[quote author=Muffinka link=topic=4189.msg206543#msg206543 date=1237552165]Przede wszystkim muszę wychodzić co rano do pracy a wcale nie chcę 😉 Nie wiem co mi się zrobiło, to nie kwestia lenistwa tylko raczej jakiejś takiej ogólnej niechęci do wszystkiego, nie widzę celu tej mojej roboty. Jestem ciągle zmęczona.

u mnie tak wyglądały poczatki depresji sezonowej. ale teraz to chyba nie sezon na nią, więc mam nadzieję, ze to nie to 😉

a tak ogolnie - napisze to co powtarzam moim siostrom jako "dobrą radę starszej siostry" - w dniu kiedy poczujesz, ze nie chce ci sie już iść do biura, nie chce ci sie tam siedziec, nie chce ci sie pracować... zacznij rozsyłać CV i szukac nowej pracy. czlowiek powinien siebie szanowac, w tym miec prace ktora mu daje satysfakcje i jest motywująca. Powinien rowniez szanowac swojego pracodawce, w tym przychodzic do pracy chetnie i miec motywację do jej wykonywania. Bez tego zaczyna sie tylko powolny zjazd... ktory i tak zakonczy sie zmiana pracy - ale im pozniej tym bardziej stanie sie to z inicjatywy (niezadowolonego) pracodawcy 😉
...i nie wiem jak wam, ale i mnie i moim siostrom zasada ta niestety niezmiennie się sprawdza 😉



[/quote]


Co racja to racja. Zgadzam się w pełni z ta zasad ą i sama ją stosuje 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
20 marca 2009 15:10
ja też uważam , że z moim lenistwem to lepiej już jeździć do tej pracy etatowej (pomyślcie: ja mam do pracy codziennie 75 km w jedna stronę)

I też mi sie nic nie chce...


Ale ale ... Dobra wiadomość :
Dzisiaj  jest PIĄTEK !!!    💃
i od dzisiaj jest WIOSNA!!!    💃

A ja jednak nadal będę się przy swoim upierać że chciałabym coś swojego. Być może dlatego że nigdy nie miałam i nie wiem jak to jest 😉
Praca na etat od 8 do 16 (albo nie daj boże 9-17), wracanie do domu w korkach gigantach, dom, zakupy i ciągły brak na konia mnie przeraża. Choć wiem że wiele osób tak żyje.


No dobrze że dziś jest piatek, ale i tak nie odpocznę sobie w ten weekend ani do konia nie pojadę bo mamy dwudniowe nauki przedmałżeńskie 😉 Nie chcem na nie iść ale muszem 😉 hihihi
dokładnie, coś własnego to by było to 🙂 tylko jeszcze trzeba mieć na to coś własnego pomysł 🙂 a jak pomysłów i środków brak, to praca od 9 do 17, albo co jeszcze gorsze druga zmiana od 14 do 22, i wtedy już cały dzień przecieka przez palce i tak naprawdę na nic nie ma czasu 🙁
Ale dziewczyny nie przejmujcie się 🙂 idzie wiosna, ciepło się robi to i będzie trochę więcej optymizmu i chęci do działania 🙂
okwiat :kwiatek: Mnie to całe życie dokucza - a śmieszne wcale nie jest. Próbuję żonglować podstawiając różne rzeczy pod to co mam zrobić - być może, to co naprawdę! powinnam zrobić zrobię jako "odwlekacz" 😁
trzynastka   In love with the ordinary
21 marca 2009 00:41
Myślę, że całe życie obraca się wokół "nie chcę ale muszę" dlatego trzeba znaleźć sens w tym "muszę" lub "nie chcę"

Można dwojako go rozwiązać.

1) znaleźć pracę która daje satysfakcje

oraz łatwiejsza wersja.

2) do muszę dodać chcę. Znaleźć cel w całym dniu, tygodniu, miesiącu czy roku pracy do którego się będzie dążyć. Np. Codziennie wstaje na uczelnie by uzyskiwać dobre wyniki, dobre wyniki dadzą mi stypendium, stypendium da pieniądze za które będę mogła wyjechać/ kupić konia/ znaleźć lepszą prace etc.  Nie chce pracować w weekendy ale muszę, bo każdy przepracowany weekend zbliża mnie do wyznaczonego celu który da mi szczęście.

Znajomy ma prace której szczerze nie cierpi ale daje mu ona pieniądze na spełnianie marzeń. Zawsze chciał podróżować wiec pół roku codziennie wstaje rano, wychodzi do pracy i wykonuje ją najlepiej jak potrafi, bo wie, że po tym pół roku będzie mógł kolejne miejsce na mapie zakreślić jako odwiedzone.


Każdy ma chwile słabości, czasami chwile trwają dłużej niż by się przypuszczało ale trzeba znaleźć coś, cokolwiek co wyciągnie nas co rano z łóżka, założy buty na nogi i wyśle do pracy.

Muffinka mówisz, że ślub i jego organizowanie sprawia Ci przyjemność to myśl o tym w chwilach słabości.  "zrobię jeszcze to , to i to i będę mogla pojechać wybrać zaproszenia" lub "po tym miesiącu będzie mnie stać na (nie wiem... nie znam się na ślubach :P) więcej alkoholu lub jakiś wymyślny drink bar"  . Ja tak się staram działać, tak się staram myśleć i wiem, że każdy nieprzyjemny dzień zbliża mnie do przyjemnego końca 🙂
Przede wszystkim nie chcem sie UCZYC,ale musze  🙄
Chociaz,jak juz uda mi sie usiasc na dupie i cos przyswoic,satysfakcja nie z tej ziemi  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 marca 2009 11:04
Nie chcę się uczyć i nie umiem się do tego zmusić. matura mnie przerasta, choć twierdzą, że każdy debil ją zda. Ja najwyraźniej jestem głupsza od każdego debila. A prezentacja maturalna to już szczyt. Nie napiszę i tyle...
Strzyga nie przesadzaj,pomysl,ze jeszcze 1,5 miesiaca,ktore migiem zleci,a potem wolne  😉

Tak strasznie zaluje,ze w zeszlym roku olalam mature i musze raz jeszcze sie tego uczyc,zeby dostac sie na kierunek,na ktorym chce faktycznie studiowac,ze szok  😤

Naprawde,4 rok sluchania o maturze i patrzenie na te ksiazki mnie wykancza.Nienawidze matury  🙇

A tak naprawde to jest NIC,bo jak sie choc troszke zmobilizuje,to materialu wcale nie jest duzo,a prezentacja sie nie przejmuj,ja w zeszkym roku achnelam sobie tak o i nienajgorzej to wyszlo  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 marca 2009 11:33
Ale ja oczywiście mam przerost ambicji i wzięłam sobie język. Za cholerę nie wiem nawet jak to ugryźć, a do końca tyg. muszę oddać bibliografię  😵
Podajmy sobie wszystkie ręce! 😀 Do nauki mam taka niechęć, jakiej nigdy wcześniej nie miałam, moje oceny zaczynają tragicznie wyglądać, brak mi wszelkiej motywacji  🤔 No cóż, trza się z tym uporac, bo moje plany dot. wyróżnionego świadectwa czy o jakiejkolwiek dobrej średniej pozostaną tylko mrzonkami 😉
Mój przyjaciel mawia, że człowiek musi to tylko umrzeć. Resztę robi, bo chce. Ja dodaję: albo ulega naciskom  😁 No i jeszcze gdy jest się w zaawansowanej ciąży - to musi się urodzić  🤣
Ufff, jak to miło że nie tylko ja mam takie myśli...nie chcem ale muszem...
A ja się wypisuję z klubu!
Wczoraj,dziś -mnie zaraz przeprostowało życie.
Chcę i nie muszę.
Być-dla drugiego człowieka,potrzebującego.
Grypsko mnie do ziemi dociskało a mimo to .... nieważne.
Postarałam się. I dałam tyle radości komuś.
Nie narzekajcie.
KuCuNiO   Dressurponyreiter
22 marca 2009 16:22
Ja mam tak od 7-go roku życia. Nie wiem czy któregokolwiek dnia chciało mi się iść do szkoły. Naprawdę.
A jeszcze bardziej mnie dobija to, ze aby do niej dojść muszę wstać o 6 rano, jechać w ścisku metrem i autobusem (chyba, ze mnie tata czasem zawiezie) i taszczyć torbę ważącą 10 kg. Potem zazwyczaj na 3/4 lekcji jest tak nudno, że nie da się tego opisać. Z powrotem pokonuje taką samą drogę z tym, ze jestem jeszcze bardziej zmęczona.
Najgorszy jest fakt, ze robię to dla tych 2-3 przydatnych lekcji dziennie.
I nie mogę wysłać CV, bo i tak to nic nie zmieni.

Stety albo i niestety jestem osobą przewrażliwioną na punkcie jakości mojego życia - nie mogę się nie wyspać, zjeść za późno obiadu czy za długo siedzieć (kregosłup zaczyna mnie boleć jak spędzam pół dnia siedząc i np. się ucząc) i następnego dnia normalnie funkcjonować.
Chyba coś ze mną nie tak.
A ja znów o jutrzejszym pójściu do pracy myslę z ogromną niechęcią. Jestem okropnie zmęczona po tym weekendzie, nie odpoczęłam bo kilkanaście godzin dziennie siedziałam na naukach przedmałżeńskich a na dodatek wracając dziś z nich mielismy kolizje - jakiś gnojek wyjechal nam z podporządkowanej i samochód służbowy mojego T jest do kasacji.
Nie mam siły 🙁
Takie przewlekłe zmęczenia i smutki mogą być objawem choroby.
Trzeba by kuknąć na poziom cukru ,na hormony tarczycy.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 marca 2009 10:21
Tania, ja tak mam od zawsze. Mama się śmieje, że ja się urodziłam z depresją. Może coś w tym jest...
Tania, ja tak mam od zawsze. Mama się śmieje, że ja się urodziłam z depresją. Może coś w tym jest...

Też tak może być.Ryczałaś cały czas jako dziecko? Czy siedziałaś pod stołem osowiała?
Różne mogą być przyczyny-na pewno.Ale czasem i organiczne. I te można jakoś wykluczyć,stwierdzić,pokonać.
CSF jest już wpisane jako choroba do tego rejestru chorób. Tylko nasi lekarze o tym nie wiedzą i właśnie mylą depresję z CSF, czy CFS 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się