konie w scenach batalistycznych

oglądałam wczoraj film, w którym było dużo scen walki na koniach - włącznie ze spektakularnymi upadkami koni, tratowaniem jednych koni przez inne, a najbardziej zastanawia mnie jak się kręci, kiedy koń przekoziołkowuje przez głowę. Czy tym koniom nic się nie dzieje?

Zakładam, że w takich scenach na koniach siedzą kaskaderzy, więc są wyszkoleni aby minimalizować ryzyko - swoje. Ale czy końskie też? Czy naprawdę można tak wyszkolić konia, żeby schował głowę między nogi i zrobił "koziołka" nie skręcając sobie karku?

Wiecie może, jaka jest "szkodowość" takich scen dla koni? A jak było dawniej, kiedy mniej dbano o prawa zwierząt? Coś sę zmieniło?

I na koniec nieco przerażająca informacja, zasłyszana dawno temu (i mam nadzieję, że nieprawdziwa): ktoś mi powiedział, że kiedy dawniej (lata 70-te) kręcono taki spektakularny koński upadek, wiercono dziurkę w przednim kopycie, zaczepiano jakąś cienką linkę do wędzidła, prowadzono przez tę dziurkę - a następnie jeździec galopował z koniem w odpowiedniej scenie, długość linki była tak wymierzona, żeby skończyła się w odpowiednim miejscu - i w pewnym momencie linka się kończyła, a koń robił "koziołka". To jest przerażające, czy ktoś jeszcze to słyszał?

Z drugiej strony: czy to możliwe, żeby "opłacało" się zabijać konie tylko dlatego, żeby scena dobrze wyszła...?
ushia   It's a kind o'magic
21 marca 2009 10:18
o ile wiem to niejaki Wajda ma konskie istnienia na sumieniu - patrz Popiol i diament

z bardziej pozytywnej strony - jezdzilam kiedys na "filmowej" hucułce - mozna bylo posadzic worek kartofli, powiedziec "galop" i kon galopowal 🙂
dempsey   fiat voluntas Tua
21 marca 2009 11:07
jak ze wszystkim... mozna robic cos profesjonalnie:
np. to jest swiatowej klasy specjalista:
http://www.luraschi.com/filmographie.php
który  na pierwszym miejscu stawia dobro i bezpieczenstwo koni

a mozna tak jak pewna polska grupa kilka lat temu, siląca się na "występowanie w filmach"
problem brzmiał: jak przygotowac scenę w której pierwsza linia szarży wpada w wilczy dół?
pomysł tych ludzi (ponoc zrealizowany) brzmiał: wykopac wilczy rów, rozpedzic konie i wpasc do niego.

Cóż, nie wiem, jak w Polsce, ale na zachodzie istnieją ludzie zajmujący się zawodowo szkoleniem zwierząt do filmów i maja po prostu 'na stanie' zwierzęta umiejące to i owo, tak więc nie opłaca się kompletnie takich zwierząt kaleczyć i zabijać, w końcu zarabiają na siebie i właściciela, no i chyba również mało opłacalne jest poświęcanie całego czasu potrzebnego na wyszkolenie, żeby potem takie zwierzę stracić.
A i jeszcze jedno w obecnych czasach technika komputerowa naprawdę poszła do przodu i można spokojnie przy odpowiednim budżecie wywrotkę zwierzaka dorobić. 😉
byl kiedys program o tym jak kręcono film "Breaveheart"
tam są wlasnie takie sceny ze pierwsza linia koni koziołkuje albo wpada do rowów
a krecili to w bajecznie prosty sposob
aktorzy (kaskaderzy) wsiadali na makiety koni które jechaly pare ostatnich metrow przed rowem po torach i wpadalay w te rowy
potem montaz - inaczej magia kina
i wydaje sie ze prawdziwe konie wpadają w te rowy
sosi   szczypior szczypior...
21 marca 2009 14:03
oglądałam jakiś czas temu program o kręceniu westernów

i koleś powiedział, że kiedyś nie liczono się ze zwierzętami. rozpinano cieniutką linkę na odpowiedniej wysokości pomiędzy krzakami i wgalopowywano w nią. - konie bardzo często łamały nogi, lub kręciły karki

teraz używają koni aktorów które potrafia przerwócić się z pełnego galopu w określonym momencie - przygotowują w tym miejscu specjalne miękkie podłoże, bez kamieni itp

mówili też, że jak koń nie chce się 'już' przerwacac - to idzie na emeryturę (właśnie kręcili jakąś scenę, gdzie koń 'weteran' miał ostatni raz zagrać, bo od jakiegoś czasu bez entuzjazmu wykonywał swoje zadanie)

Magdalena - ogladałaś ostatniego samuraja może?
sosi TAK!!!

dzięki Wam za odpowiedzi 🙂 zawsze się zastanawiam nad dobrem końskim oglądając westerny, szczególnie te starszej daty. No ale dobrze, że teraz w większości jest profesjonalnie albo magicznie (komputerowo).
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
21 marca 2009 19:53
Powstała kiedyś książka o pracy na planie "Pana Wołodyjowskiego". M.in. są w niej wspomnienia aktorów. Przy kręceniu scen z szarżą husarii mieli problemy, bo nawet konie, które były szkolone kaskadersko panicznie bały się szumu, czy wręcz huku skrzydeł i wiele czasu zajęło oswojenie ich z tym rekwizytem. Co do bezpieczeństwa, to zdaję sie, że w scenie ucieczki Baśki, kiedy wpada z koniem wody, jeden z koni grających w tej scenie nie przeżył.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się