Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

przekonywałam,tłumaczyłam... czasami to nie wystarcza🙂
kupując np. duże wiadra psom na wodę, raz na 3 dni tylko nalać. nie bo to za dużo wody... albo psy miały w nich wodę dopóki ja zaniosłam. a tak to czy upał czy mróz po dwie szklaneczki raz dziennie.(psy to bernardyn i mieszanka labradora)
często sama zaniosę na karmię ,nic nie mówię.

druga sprawa według mojej teściowej kurator by nam się przydał bo pozwalam dziecku bawić się pod wiatą w słomie i sianie,czy pod stajnią,czy głaskać kury czy jak było ciepło bawić się w błocie koparką. czy za to mi się należy kurator ?

ushia temat  mojej teściowej jest ciężki i na prawdę uwierz mi co bym nie robiła jest źle
czeka mnie szczera rozmowa z mężem jak widzi nasze życie...
ushia   It's a kind o'magic
23 listopada 2015 12:18
Karina - ja nie mowie ze jest latwo i ze to twoja wina
tylko ze sposob w jaki sie zabierasz do sprawy nie jest najlepiej dzialajacym
to jak się powinnam zabrać ? na prawdę nie jest łatwo się porozumieć w takich sprawach jeśli ma się inne zdanie.

ushia   It's a kind o'magic
23 listopada 2015 14:47
Wiem że nie łatwo
Ale często stojąc niewzruszenie na pozycji "ja mam rację i moja racja jest najmojsza" od razu przekresla się szanse na porozumienie
bo to jest atak
a nikt nie lubi byc atakowany

twoje wypowiedzi pokazuja, ze chcesz udowodnic swoja racje
nawet tu, na forum
a powinnas chciec sie dogadac
wypracowac kompromis

i nie pisz, ze sie nie da, to nielatwe, bo oni to, albo tamto

nikt nie obiecywal ze bedzie rozowo
nawet jezeli tesciowa jest zwyczajnie klotliwa jedza nie musisz zaogniac sytuacji - w mysl porzekadla ze ktos musi byc madrzejszy

czujesz roznice miedzy powiedzeniem mezowi "kochanie, chcialabym zebys wiecej czasu spedzal ze mna i Stasiem"
a "bo ciebie nigdy nie ma, siedze tu sama i twoja matka jest glupia!"

oczywiscie ze nie jest ci latwo
ale pamietaj ze "im" tez nie musi
podejrzewam, ze zdziwilabys sie, czytajac np opowiesc faceta, ktorego mila ukochana zona nagle stala sie klotliwa, wiecznie ma pretensje i jak ma spedzic w takiej atmosferze wolny dzien to woli isc do garazu podlubac w autach niz narazac sie na awantury

kazdy kij ma dwa konce
nie chodiz o to zeby walic swoim po glowach, tylko spotkac sie po srodku

moze oczywiscie byc tak, ze maz jest zwyczajnie wygodnicki piotrus pan i nie chce mu sie wnikac w konflikty zona-tesciowa
oczywiscie
ale wtedy tez musisz mu pokazac swoj punkt widzenia, raz, drugi, trzeci
wazne zeby wlasnie bez ataku
"doceniam ze mozemy mieszkac z Twoimi rodzicami, ale chcialabym bardziej poczuc sie na swoim, byc samodzielna pania domu"
oczywiscie nie ma grarancji ze maz w skowronkach pobiegnie po kwiaty i pogada z matka, ktora pelna zyczliwosci i zrozumienia dla twych rozterek bedzie teraz bardziej wyrozumiala
zwlaszcza, jezeli juz tak dosc na noze idziecie

ale najpierw wyprobuj pokojowe mozliwosci
jak nie pomoga - wtedy zastanawiaj sie czy stawiac woz albo przewoz, "wyprowadzam sie, skoro nie potrafisz odciac pepowiny"

ale przynajmniej sprobuj
i zrob cos ze sobą - przypomnij sobie co bylo twoim hobby przed slubem i reaktywuj
zaplanuj cos - cokolwiek
na poczatek moga byc drobiazgi, w stylu dwugodzinna kapiel z pianka
wyjscie do kina - nawet jakbys sama miala isc
cokolwiek

rob rzeczy - nie miej pretensji i wyrzutów
bo faktycznie zycie ci przejdzie na gotowaniu obiadu i uzalaniu sie ze jest lipa

powodzenia
Karina7, kochana...  :przytul:
Kochana, bo to co piszesz, jest mi bardzo bliskie.

Też jestem z dzieckiem non stop sama, a dzieci mamy w wieku identycznym, więc mi nie trzeba tłumaczyć problemów związanych z wyjściem z dzieckiem do sklepu. 😉
Mimo iż jestem matką wariatką numer 1, to po przebywaniu z moim najukochańszym synkiem w domu 24h na dobę, 7 dni w tygodniu, mam czasem ochotę wyskoczyć przez okno, albo wywalić jego.  :emot4:
Nie ma sensu, bo parter, więc muszę sę radzić.  😁
Różnica między nami polega na tym, że nasz tatuś/mąż jest w większości nieobecny nie z wyboru, czy braku chęci, ale okoliczności życia jakie nas spotkały - pracuje w trybie 2 tygodnie na 2 tygodnie i różne kombinacje tego trybu.
No i jeszcze różnica, że jestem mobilna. Mam prawko, dwa samochody i śmigam gdzie chcę, o ile na paliwo mam (a najczęściej nie mam).



Temat TEŚCIOWA.

Teściowej się nie wybiera.
Jest jaka jest i opcje są dwie:
-Albo się skłócić na amen i odciąć, zachowując jakąś tam poprawność polityczną, lub też nie...
-Albo ustalić granice, zasady i ze sobą żyć.

Polecam drugą opcję.
Moja teściowa też nie traktuje swoich zwierząt (koni, psów i kotów) w sposób dla mnie z założenia słuszny.
ALE skoro ja nie życzę sobie uwag na temat tego jak ja mam karmić i wychowywać moje dziecko... to nie robię jej tego.
Delikatne, wyważone uwagi, wyłącznie w momencie gdy pyta o radę - owszem. Własne inicjatywy typu, że może by się przydało odrobaczyć, czy że kobyle trzeba weta i że ja te zastrzyki dożylne jej sama zrobię - owszem. Ale nigdy nie robię tego nieproszona. Czekam na właściwy moment do rozmowy na ten temat.
Świata nie zbawię. Może nauczyłam się tego już wcześniej.
Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. 😉

Po 6 latach okazało się, że mimo iż bardzo się różnimy i mamy dominujące charaktery, ze 2-3 razy w ciągu tego czasu zdarzyło nam się wydrzeć na siebie mordę, poryczeć, potem przeprosić... że jest mi w pewnym sensie bliższa niż moja własna matka.
Obecnie dzwonię do niej częściej niż do własnej mamy, nawet bez powodu, zapytać co słychać. Ona do mnie też.
Nawet nie wiem kiedy to się stało.

A był moment taki jak opisujesz!
Co takiego się stało, że się zmieniło?
To ja zrobiłam kilka razy "pierwszy krok" ❗  😎
Przełknęłam jakąś urazę, przemilczałam, wyszłam z inicjatywą, zrobiłam mały, miły gest w jej stronę... i poszło.
Nawet nie wiesz jakie to dla mnie (zołzy) było trudne, ale było warto.

Zrób jakieś pierwsze kroki w kierunku polepszenia waszych relacji, nawet na siłę. Jeśli nie będzie pozytywnego odzewu, to też dobrze. Przynajmniej się przekonasz, że trzeba spadać. 😉





Temat MĄŻ.

Tu już nie jestem tak pewna, bo kompletnie nie umiem wyobrazić sobie siebie w sytuacjach, o których piszesz.
Nie rozumiem jak mogłaś dopuścić do tego.
Podejrzewam, że Twój mąż nie jest świadom, iż on jest w pracy i ma wolne, a Ty jesteś "w pracy" i nie masz wolnego.
Gdzie on pracuje? Co robi?
Niezależnie od tego, zanim odpowiesz, każdemu ojcu rodziny, który nie kuma, że żonie z dzieckiem bywa ciężko, można powiedzieć tak:

Przykład mechanika samochodowego:
Wyobraź sobie, że pracujesz od poniedziałku do piątku 7-16 i w sobotę 9-15. Niedziela wolna. Ale, po skończeniu pracy nie wychodzisz z warsztatu. Jesteś w nim cały czas. Masz tam łóżko i kuchenkę, ale nie wychodzisz poza teren warsztatu. Nigdy. Możesz robić co chcesz po pracy, ale nie możesz opuścić warsztatu.
Fajnie?

Zarąbisty temat do dyskusji i przyrównania tego do sytuacji mamy i dziecka w domu.  😁


Jeśli mąż nie rozumie, to wstań i wyjdź.
Pojedź do koleżanki i wróć następnego dnia wieczorem, albo za dwa dni. 😉
Jak nie masz do kogo, to zapraszam.  😀

ushia,  👍
Dzięki Tobie mój post jest krótszy o połowę, bo napisałaś wszystko.
Jeśli mąż nie rozumie, to wstań i wyjdź.


Sto lat temu tak zrobiłam. Wpadliśmy z ciążą. Mój syn był malutki, kilka miesięcy. Mąż nie dorósł wtedy jeszcze do macierzyństwa. Kochał nas, ale nadal czuł się wolny. Po robocie wychodził do knajpy, do kolegów. Jak wcześniej. Kiedy chciałam, to pomagał, ale to wszystko nie wyglądało tak, jak powinno. Ja siedziałam non stop z dzieckiem. Identycznie jak ty. Teściów miałam na dole. Niby dobrzy ludzie, ale z totalnie innej gliny niż ja. Wtedy byli dla mnie po prostu debilami. ( znacznie później dojrzałam do tego by ich pokochać i szanować)
Miałam dość tego wszystkiego. I właśnie "wstałam i wyszłam".
Poszłam do knajpy, dziecko oddałam teściom i mężowi. Miałam wrócić o 21😲0. Celowo nie wróciłam. Siedziałam w tej knajpie do 24😲0, nudziłam się jak mops, nachlałam jak świnia. Wróciłam nawalona do domu. Dziecko płakało, oni je nosili. Zabrakło mleka, które spuściłam wcześniej. Próbowali dokarmiać sztucznym, nie chciało jeść. Usłyszałam, że "nie spodziewali się tego po mnie" Martwili się o mnie. Nie radzili sobie z młodym.
I wiesz co? Kur** mać - zadziałało!
Dopiero po tej akcji mąż zaczął ze mną naprawdę rozmawiać i słuchać. Był wściekły, ale zadziałało.

Stosunki damsko- męskie oparte są na rozmowie. Szczerej. Bez atakowanie. Na kompromisach. Czasami wcale nie jest łatwo, mimo rozmów. Bo nasze oczekiwania się rozjeżdżają. Czasami miłość gdzieś blednie, w ogromie żalu i pretensji. Podstawa to dogadać się z mężem. Zresztą dziewczyny już wszystko napisały.
Nie zaniedbujcie rozmów z partnerami. Nie czekajcie aż się sami czegoś domyślą. Nie są wróżkami. Nie atakujcie podczas rozmowy, bo zawsze zaatakują was i zamiast rozmowy wyjdzie kłótnia. Uważam, że mąż powinien być przyjacielem! Wtedy da się wyjść z najgorszych sytuacji. Nie zaniedbujcie waszych relacji.
Karina7, a wiesz czemu tak się dzieje? Dlaczego mąż unika? Pytałaś go o to jak się czuje w roli ojca, jak go to zmieniło..? A rozmawiacie w ogóle o czymś innym niż temat dziecko..? Wiesz co u niego w pracy, jak się czuje..?

Będąc w moim poprzednim partnerem kiedyś pojechałam z nim w sobotę (!!) na moment do jego biura, wchodzimy a tam siedzi pracownik 😲 Spytał go, co robi w biurze, a on, że nie jest w stanie wysiedzieć w domu, bo dziecko wiecznie płacze, a żona wiecznie mu suszy głowę, że jak tylko wejdzie do domu to czeka go albo chłód albo jazda. I że on rozumie, że ona jest zmęczona, ale nie daje sobie pomóc, nie rozmawiają w ogóle, tylko wrzask lub ciche dni, jak próbuje rozmawiać spokojnie, to żona zaczyna atak 'a bo ty....'. Widać było naprawdę sfrustrowanego i..i smutnego faceta, który wybrał najgłupsze w moim odczuciu rozwiązanie..

Spróbuj na spokojnie usiąść i pogadać lub po prostu wysłuchać męża, chociaż ja wiem jakie to potrafi być irytujące jak się słyszy od nich, że są zmęczeni (wtedy mam ochotę wrzasnąć 'a co ty wiesz o zmęczeniu jak cię nie ma dniami z dzieckiem!!!', ale się powstrzymywałam).
Karina7 Dziewczyny bardzo słusznie Ci radzą. Zwłaszcza Julie, w temacie teściowej. Wierz mi, podejście bardzo wiele zmienia. Ja też mieszkam z teściami, co więcej pracuję z nimi. Trzeba wyrobić w sobie masę cierpliwości, zrozumienia i sztuki kompromisów. A, i jeszcze! Panowania nad jęzorem (a wierz mi, mam z tym problemy).

Wchodzenie w czyjeś buty jest trudniejsze niż się wydaje. Ubierz czasem buty teściowej i męża, zrozum ich problemy, zanim zaczniesz rozwiązywać swoje. Będzie łatwiej.

Ja zawsze trzymam kciuki za Waszą rodzinę.

Julie Z warsztatem trafiłaś w punkt 😉 Mąż Kariny właśnie tam pracuje.
dziś zmarł mój tata miał 45 lat,nie utrzymywaliśmy zbytnio kontaktów .od roku się w ogóle nie odzywał. nawet mojego synka nie widział ,zapraszałam go jak się urodził... potem odpuściłam
bardzo żałuje... nawet się z nim nie widziałam..
Karina7 Rany  🙁 Najszczersze kondolencje kochana, jestem sercem z Tobą. Trzymaj się.

Karina7, wyrazy współczucia. Nie rób sobie wyrzutów, przecież próbowałaś się z Tatą spotkać.
Karina7, o Jezusie, strasznie mi przykro, trzymaj sie 🙁

Ja też czasami się zastanawiam, co począć z moim ojcem w razie różnych kryzysowych sytuacji. Nie rozmawiamy ze sobą już 8 lat 🙁
Karina7, trzymaj się! Teraz już niczego nie zmienisz, i nie ty decydowałaś o przebiegu wydarzeń. Żyj nadal, fajnie żyj - i niech twoje dzieci "poniosą" pamięć o dziadku  w przyszłość, jak poniosą geny.
To okropne jak wielu młodych ludzi umiera 🙁 Za dużo takich info ostatnio, za dużo 🙁

Ascaia, coś takiego jak opisujesz wydaje mi się niemożliwe. Bo wychodziłoby mi, że taka osoba/takie osoby musiałyby mieć MNIE w centrum uwagi. Praktycznie stale. Tego nie mogę od nikogo oczekiwać. Może od matki. Jak byłam noworodkiem.
Mnie wystarczy, gdy ktoś jest bliski, szczery(!) i fair (tu ważne są intencje, nie ew. błędy). I żeby "okablowanie mózgu" (świetne!) było najlepiej częściowo zgodne z moim, albo przynajmniej do wzajemnego ogarnięcia. Bliskość może być różna: w czasoprzestrzeni 😉, albo mentalna, to i 20 lat rozłąki nie przeszkadza.
Ascaia to też będzie ad personam ale chyba jesteś ciut przewrażliwiona  🤔wirek: 😉
zapraszam do wątku o przyjaźni 😉
Ha, wiesz kajpo, nawet napisałam takie zdanie "pewnie zaraz ktoś napisze, że jestem przewrażliwiona", ale skasowałam. 😉
Może jestem przewrażliwiona, a może są problemy z uważnym czytaniem tego, co napisane.
Może jestem przewrażliwiona, a może ludzie mają tendencje do dopowiadania sobie pewnych spraw między wierszami.
Bo to jest fakt, że z "częściej niż pół roku" zrobiło się "codziennie" i to nie moja interpretacja.
Odmeldowuję się.
No to może coś w tym jest? Ktoś mi kiedyś napisał: "Chyba jesteś przewrażliwiona i niepotrzebnie bierzesz to do siebie to co tu piszemy" i wiesz co? Przeczytałam raz jeszcze i okazało się że ten ktoś rzeczywiście miał rację 😉 Naprawdę myślisz, że znaczne grono re-volty jest zaangażowane w robienie ci analizy wojejgłębokiej osobowości przez internet*? 
To jest męczące gdy czyta się dyskusję a nagle pojawia się zgrzyt przez odpieranie nieistniejących ataków.

Przepraszam, może za ostro, ale to jest zwyczajnie wku*wiające.

*Wiem że nie, ale taki przekaz bije z twoich postów 😉
No nie myślę, że znaczne grono re-volty. Zasadniczo myślę, że jestem dość obojętna znacznemu gronu. 😉
Ale to mijanie się w rozmowach mnie strasznie irytuje.
Jeśli ktoś pisze "Ascaia,..." no to jest to skierowane do mnie, czyż nie?
A jak ktoś pisze: "Ascaia coś takiego jak opisujesz wydaje mi się niemożliwe." To daje ci do zrozumienia że ma z tobą jakiś problem, czy że odnosi się twojego postu i tekstu w nim zawartego odnośnie jakiejś sytuacji?

Drobna różnica, której wyłapanie ułatwia kontakt z ludźmi za pośrednictwem internetu 😉
Sprawa w tym, gdy na pytanie
"Lubicie różowy krem?"
pada odpowiedź
"Ascaia, nie ma czegoś takiego jak zielony krem."
😉


Rozumiesz?
W tym, że nie mam już sił na dyskusje ostatnio wynika z takich właśnie pytań i odpowiedzi. I ja już nie wiem czy ja tak niezrozumiale piszę, czy jest właśnie takie szukanie między wierszami i odczytywanie po swojemu. UWIELBIAM rozmawiać, no ale jak rozmawiać bez porozumienia w czym temat? To tak można do uśmiechniętej śmierci się wymieniać zdaniami. 

Averis   Czarny charakter
29 listopada 2015 20:58
Pytałaś ludzi o to, jak widzą przyjaźń podając swoją definicje. Część osób się z nią nie zgodziła opisując własną definicję. Jak dla mnie wszystkie odpowiedzi są na temat. Tak wygląda rozmowa. I to jest kolejna twoja dziwnie histeryczna reakcja na dyskusję i wyrażenie poglądu innego, niż twój własny. Trochę się w tym gubię. Jeśli masz jakiś szablon odpowiedzi, to może go podeślij. Będzie łatwiej.
Za to w wątku o psach, odpowiedzi do Ascai brzmiały tak, jakby część jej nie czytała, a część po łebkach i wyciągnęła tylko to co im pasowało, żeby sobie odpowiedzieć. I piszę to zupełnie obiektywnie.
Ale tu w dyskusji o przyjaźnieniu, aż takich rozbieżności nie widzę.
( albo ja też czytam po łebkach  😉 )
A ja to inaczej widzę.

Pytasz: "Lubicie różowy krem?"
na co halo odpowiedziała "Nie lubię kremu o odcieniu słodko landrynkowo różowym bo mnie aż mdli od tego koloru i wygląda na przesłodzony"

W wątku o przyjaźniach Busch wspomniała o hiperboli (tego okreslenia mi brakowało!), którą moim zdaniem zastosowała halo. I naprawdę świat by się nie zawalił, a rozmowa nie stoczyła by się w innym kierunku gdyby nie ta cała histeria z tym związana  😁 No ale widziałam że większość dyskusji z tobą wchodzi na taką ścieżkę i domyślam się że mogłybyśmy tak jeszcze przez 5 stron, gdzie dyskusja zatoczy koło bo znów wezmę się za twoja psychoanalizę 😉
Sioooo baby! nie po to wydzielałam dwa wątki, aby ludzie dyskutowali na dwa fronty
Ok, ponieważ większość postów jest w tamtym temacie to tutaj już nie będę odpowiadać. Ale ogólnie mówiąc były tam zwroty świadczące o niezrozumieniu mojego postu.
A, że mamy inne poglądy to jest rewelacyjne. I tak jak napisałaś na tym polega rozmowa by je wymieniać.
Byle nie starać się ich sobie narzucać i nie wartościować, która definicja jest lepsiejsza.

PS> To co zauważyła tunrida, może rzeczywiście mi dopiekł zbytnio psi wątek i powtarzanie siedem razy tych samych zdań.
PS 2. No i teraz kajpo jak mam nie brać do siebie, skoro właśnie napisałaś takie zdanie jak ostatnie. Ja Cię nie obrażam, a Ty mi właśnie pojechałaś od histeryczek. I po co? 
Rozwala mnie kilka ostatnich stron tego wątku. Ascaia pisze posta - w moim odczuciu - filozoficznego, takiego skłaniającego do refleksji, do dyskusji - a tu psychoanaliza, histeria, diagnoza depresji etc. Ja nie widzę histerii w postach Ascai. 🤔 Naprawdę fajniej byłoby, gdyby to była dyskusja, a nie momentami jakieś "mam wrażenie, że TY Ascaia to, to i siamto, a może depresja, a może sresja...."
Sankaritarina, chyba musisz mieć tą samą schizofrenię co ja, bo rozumiesz.
Już któryś raz rozumiesz.  :kwiatek:
Ikarina nie wszystkie posty zostały przeniesione i offtop pociągnął się tutaj 🙂

Ascaia gdzie i kiedy pojechałam ci i nazwałam histeryczką? 🙄 To jest zwyczajnie nudne. Zrozumiałaś mój post o różowym kremie czy nie bardzo?
Yyyy... A to nie Ty napisałaś?  👀 (podkreślenia moje)

...a rozmowa nie stoczyła by się w innym kierunku gdyby nie ta cała histeria z tym związana  😁 No ale widziałam że większość dyskusji z tobą wchodzi na taką ścieżkę i domyślam się że mogłybyśmy tak jeszcze przez 5 stron, gdzie dyskusja zatoczy koło bo znów wezmę się za twoja psychoanalizę 😉


A post zrozumiałam, aczkolwiek nie zgadzam się do końca, że tego typu prowadzenie dyskusji tej dyskusji służy.
Przez histerię miałam na myśli twoją wyolbrzymioną reakcję, a nie dosłowną histerię. Bo domyślam się że spokojnie sobie siedzisz przy kompie i piszesz posta a nie miotasz się ścianach bo znowu ktoś coś pisze do ciebie/o tobie.
Ponawiam pytanie o różowy krem, bo już mi się nie chce pisać o tobie i jaka ty jesteś! Serio! Nie interesuje mnie to w aż tak żeby ciągnąć tę dyskusje w tę stronę 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się