Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

desire   Druhu nieoceniony...
09 stycznia 2019 22:25
Tyle, że u mnie do połowy grudnia to było w sumie wszystko zajebiście, miód i orzeszki 😉 a potem - lawina. a staram sie naprawde jakoś bardzo na życie nie narzekać, mimo że często potrafi być pod góre, to zawsze na cztery łapy. Teraz, na przełomie grudzień/styczeń to jest jakiś armagedon...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
10 stycznia 2019 07:31
Nic co skrajne nie jest dobre - ani pesymizm, ani optymizm. Realizm i relatywizm, co w praktyce sprowadza się do czasem pesymizmu, czasem optymizmu. Taki jest świat - ma i to co czarne, i to co białe. Raz się z czegoś cieszymy, raz nam smutno, a czasem nas coś złości.
A co nowotworu czy skręconych kończyn - pechem jest, że się wydarzyło, szczęściem, że skończyło się wyjściem na prostą. Jedno nie wyklucza drugiego.

no ale to, o czym mówi tunrida , to nie jest kwestia skrajnego optymizmu, albo pesymizmu.
Można podjeść do rzeczy w ten sposób, że się przydarzają, a nie że jest pech i szczęście. No nikt nie powiedział, że będzie fajnie i będzie szczęście. Pies choruje (nie mam, trudno, pożyczę, oddam po wypłacie, ważne, że pies wychodzi z choroby), auto się zepsuło, albo ja rozbiłam - trudno. No mogłam wolniej wejść w zakręt, albo wcześniej skontrolować coś u mechanika. Teraz trzeba załatwić sprawę, nie ma co się zamartwiać i narzekać. Można zadziałać i zażegnać problem, albo go mieć, no i tyle. Polecam to przejście z have do do.
Czasem siedzę z taką koleżanką. No męczy mnie okrutnie (a w sumie, to jest ich kilka, to jakieś powszechne nastawienie). Bo ona nie może znaleźć pracy, nie ma pieniędzy, a potrzebuje sporo - to idź do gastro, czy lidla, czy gdzieś do takiej pracy - pieniądze tymczasowo jakieś będą (bo zawsze warto mieć mało, niż nic), w tym czasie można ze spokojniejszą głową poszukać jakiegoś bardziej pasującego zajęcia. Nie bo coś tam, coś tam. I biadoli dalej. No ku**wa!
Przydarzają się czyli przydarza się raz coś neutralnego, raz coś co potocznie nazywa się fartem, raz coś co potocznie nazywamy pechem.
A używanie takich określeń nie oznacza, że się siedzi na podłodze i tylko czeka na to, co mi się przydarzy. Nie oznacza braku działania.
(piszę to chyba na tym forum po raz setny 😉 )
Boli Was to słowo pech, bardziej niż tych, co go używają. 😉

Druga sprawa, że takie rozważania akurat w tym wątku, gdzie ludzie przychodzą się wyżalić, właśnie może i ponarzekać, bo spotkało ich coś niesympatycznego są... no wybaczcie... w mojej ocenie nietaktem. A zdarza się to co kilka stron.
Albo zamknijmy temat i wpiszmy w regulamin, że na tym forum można pisać tylko w tonie ociekania zajebist...😉
Albo dajmy ludziom być ludźmi, raz silnymi, raz słabymi i w tym temacie nie komentujmy w stylu "biadolenie, narzekanie, nie gadaj, nic się nie stało". Tematów na forum jak mrówków, można gdzie indziej wyrazić taką opinię.

(Sorki za mocniejszy ton, ale taka sytuacja wraca jak bumerang, a że sama doświadczyłam to wiem jak przykro jest osobie która i tak jest w kiepskim nastroju i jeszcze zamiast słów wsparcia czyta takie wywody. A za chwilę w innym temacie będzie "ej, ale bądź sobą, pozwól sobie na bycie słabszą"... )
Dokładnie madmaddie o to mi właśnie  chodzi.  :kwiatek: zamiast wmawiac sobie że " ja to mam zawsze pecha", " mi to nic nigdy nie wychodzi", " na mnie to zawsze wszystkie nieszczescia masowo spadają" popatrzeć na to normalnie. Życie, po prostu życie. Są osoby które czasami muszą z siebie ulać żalu czy złości, a są osoby które to robia namiętnie. Osobiście uważam, że jest coś takiego jak " programowanie sobie swojego świata". Jeśli będę go sobie programowac na czarno, to on po prostu będzie czarny. Bo tak to zacznę widziec już  podswiadomie. I przestrzegam przed tym osoby które w to wchodzą nieświadomie.
Są tez ludzie, którzy PRZYCIĄGAJĄ pecha swoim zachowaniem i jestestwem. Naprawdę są tacy ludzie. O ile obiektywnie czasami zdarzają się nieszczęścia, to są rzeczy, którym można spokojnie zapobiec.
Jestem w dołku po pas 🙁 Jeszcze wczoraj jakoś się trzymałam, ale dziś ledwo funkcjonuję. Źle zaczęłam rok, prawie wszystko mi się rozpada w rękach, a teraz jeszcze doszedł konik 🙁 Niech mnie ktoś pogłaszcze po głowie 😕
amnestria, ściskam. Trzymam kciuki, żeby wyszło słońce :kwiatek:
:przytul: głasku, głasku  :grupa:
Ryyyyybko nie daj się  :przytul: :przytul: :przytul:
Dzięki dziewczynki! :kwiatek: :kwiatek:
I ja pogłaskam!  :kwiatek:

Dasz radę, Duszek wyjdzie z tego i będziecie się dalej usportawiać  🙂
amnestria, trzymam kciuki i mocno przytulam.
Amnestria, jeszcze wszystko sie ułoży! Głęboko w to wierze! Niebywale silna babka z Ciebie, dasz sobie radę ze wszystkim, to tylko kwestia czasu!  😅  :kwiatek:
Amnestria, ja Cię pogłaszczę też bardzo chętnie i życzliwie ściskam! Ja Cię bardzo,naprawdę bardzo rozumiem. Mój kobył był kontuzjowany wiele razy i te wiele razy ona z tego zawsze wychodziła, raz w roku musiała kuleć i musiało jej się coś przytrafić a ile wypłakałam łez to moje. Z Duszkiem też będzie dobrze!  😅 :kwiatek:
Doszłam do ściany, kiedy moja kobyłka skończyła 18 lat. Dopiero w tym wieku dałam sobie spokój z większym leczeniem (zwyrodnienie stawu barkowego) i puściłam na łąki. To było w zeszłym roku. Wtedy też próbowałam ją zaźrebiać = 3 resorbcje  👿 potem próbowałam źrebaka kupić, ale to w ogóle skończyło się straszną masakrą i mam poszarpane nerwy po dziś dzień.  Nawet się zaczęłam zastanawiać, czy konie to w ogóle jest jeszcze moja bajka, bo jest super jak jest dobrze, a jak się sypie aż do tego stopnia, to ja nie wiem czy jeszcze ogarniam.  🤔wirek:

Ja nie zaklinam rzeczywistości na nie. Zupełnie przeciwnie, zawsze podchodzę z ogromnym i czasem bezmyślnym wręcz optymistycznym entuzjazmem. I jedyne, co mi przychodzi na myśl to to, że może po prostu ktoś mi bardzo źle życzy. Kiedyś w to nie wierzyłam,ale zaczynam.
Dzięki wszystkim za wsparcie, na razie trwają konsultacje, ale są na naszą niekorzyść. Więc powoli rozglądam się za łąkami. 😕
maleństwo   I'll love you till the end of time...
17 stycznia 2019 13:57
amnestria, ale, że jak to? Przecież dopiero mieliście wielki comeback, Centurion, te sprawy... Ja się nie zgadzam!
Glaszcze i przytulam. Wiem, jak to jest. Mi się wszystko sypie od zeszłego roku. A pewna nieprzyjemna sprawa właśnie wróciła i jest trochę straszno.
Niestety 🙁 Chętnie przygarnę za to na pw wszystkie polecane miejsca na emeryturę :kwiatek:
Amnestria, poczekaj na spokojnie na wszystkie opinie. Może nie wszystko stracone? Trzymamy kciuki z Polką.
Uszka do góry
a na emeryturę polecam bere7 i może naszą milenke_falbalę jeśli ma miejsce (Drapek stoi u Niej)
madmaddie   Życie to jednak strata jest
17 stycznia 2019 14:59
Amnestria, trzymam mocno kciuki za Duszka. Zacznie się układać. Musi.  :kwiatek:
Niestety 🙁 Chętnie przygarnę za to na pw wszystkie polecane miejsca na emeryturę :kwiatek:


Kochana, naprawdę nie poddawaj się 😅  Może nie jest tak źle i warto skonsultować z innymi wetami? Znam konie z naprawdę ciężko chorymi nogami i chodzą, dają sobie radę świetnie!  :kwiatek:

amnestria, ehh przytulam... Jak Duch? Jednak to nie ropa, rozumiem :/?

Mi też się mega źle ten rok zaczął. Ciągle pod górkę, ze zdrowiem moim i dzieci. Sprawy mniejsze i większe, różne strachy. To dopiero 3 tygodnie a już tyle sie zdarzyło, że jakby 3 miesiące.
Dzionka, zdrowia dla Ciebie i dla dziewczynek. Oby to był tylko taki straszący początek, a wszystko się wyjaśnił i reszta roku upłynęła spokojnie i radośnie. 😀
Ja mam troche zniżkową formę. Niby wszystko ok, ale czuje, że wpadłam znowu w dól bo odcięłam znowu emocje.
Do tego mój terapeuta spytał ostatnio czy może nagrywać nasze sejse do celów suprwizji. I powiedziałam  ok, ale mam teraz myśli, że wtedy to kolejny człowiek sie dowie jak się nie staram, jaka jestem leniwa itd. Oczywiście powiem o tym na sesji, że mi się takie myśli włączyły, ale mam mindfuck w miedzyczasie.
Wrócił mi generanie temat wyrzutów sumienia, że odpoczywam... zrezygnowałam z działaności, zamknęłam ją na pocżatku stycznia i mam z tym problem, że przecież sa ludzie co ciągną 2-3 prace, a ja jestem zmęczona po jednej i że tak nie powinno być, że przeciez jestem młoda bla bla, że co to za problem pojechac postrugać jaiegoś konia po pracy.  Ale no nie mam siły...nie mam siły na nic poza pracą podstawową i ew spotkaniami z rodzina, znajomymi. Mam jechać na narty za 2 tyg i sobie mysle czy jechac czy przespac 2 dni. Zaczęłam znowu przesypiac cały dzien wolnny (po 14-16 godzin...) i mysle sobie, że jestem glownie zmęczona psychiką, bo fizycznie jestem mniej przeciążaona niz jeszcze pare miesiecy wcześniej. Nie zmnienia to faktu, że jestem zmęczona. Nie jestem smutna, ale no w sumie odcielam emocje, to nie wiem jaka jestem, Ale znowu jest źle, nie że bardzo, ale czuję się wykończona, dawno sie tak nie czułam i myślałam ze już nie będę, więc jestem troche rozczarowana 🙁
Nie wiem jak zyją ludzie co pracują np na etat i mają dzieci, nie wyobrażam sobie tego jak muszą byż zmęczeni. Przez to mam jakąs wewnętrzną presje, że ludzie przecież żyją ciężej i sobie radzą i nie  marudzą. A ja to bym spała calą dobę. Z tego tez powodu cieszę się, że nie mam rodziny, ale i mam wrażenie, że wiodę puste życie i doskierwa mi to ostatnio, wszystkie koleżanki już meżowie dzieci itp, a ja zawsze sama, zaczyna mi chyba ta samotnośc dosierać, z drugiej strony nie miałabym nawet siły isc teraz np po pracy na randkę....
branka, chyba wpadłaś w tryb samozadręczania i porównywania się do innych. Co jest złego w pracy na jeden etat?
Masz pracę, którą lubisz i to jest najważniejsze.
Chya mi się włącza, że powinnam nie wiem ile pracować przez to, że wracam do domu i nie mam w sumie co robić. Ludzie maja dzieci, zwiazki, robą coś razem a ja wracam do pustego mieszania, nie mam co robić wiec wydaje mi sie, że powinnam w takim razie pracować. Zauważyłam ostatnio, że czuje luz tylko jak mam dzień z dyzurem w pracy, bo wtedy nie mam wyrzutow sumienia, że odpoczywam, no bo dużur to wiecej godzin, to wtedy czuje, że ok, swoje przepracowałam....
Pasja do koni mi umarła, lubie dalej o pogladkac konia, nakarminc itp, ale nie zeby jeździc do stajni, jeździc konno itp i troche mam poczucie, że nie mam co robic w wolnym czasie a jak ogladam np serial czy czytam ksiazke to mam wyrzuty sumienia, że sie obijam...

Ps nie wiem czy w tym wszystkim nie chodzi o to, że latami strugałąm konie, szkoliłam sie w tym, miałam jakies sukcesy a teraz z tym miesiącem to odpusciam, bo nie da sie i to i etat. I może byloby latwiej jakby mi bylo smutno z tego powodu, ale jest mi nijako....
busch   Mad god's blessing.
19 stycznia 2019 23:09
branka, praca na więcej niż jeden etat to jest odstępstwo od normy, a nie norma. Czy sądzisz że większość osób które znasz i które pewnie mają tylko jedną pracę, się obija? Myślę że w swojej spirali negatywnego myślenia często wyznaczamy sobie zupełnie inne standardy niż ludziom wokół siebie. Ja np. często wyrywam się z pułapki negatywnego myślenia zastanawiając się, co bym powiedziała np. mojej siostrze mającej podobne zmartwienia ("pracuję tylko na jeden etat, więc jestem leniwa"😉 - bo wtedy dociera do mnie, że w przypadku każdej innej osoby oprócz mnie nie widzę w tym absolutnie żadnego problemu i tylko do siebie się tak przypieprzam.

Może doraźnie pomogłoby Ci robienie sobie planu rzeczy do zrobienia po pracy? Typu - 1 godzina w stajni, potem sobie poczytam przez 1 godzinę, pół godziny się porozciągam (jeśli ćwiczenia intensywniejsze byłyby zbyt forsowne)? Może wykonywanie czynności w zadanym czasie, nawet jeśli ta czynność to odpoczywanie, trochę Ci mentalnie pomoże?

Czy zawsze byłaś taka zmęczona? Może po prostu teraz odpoczywać po bardziej forsownym trybie życia etatu + działalności? Może potrzebujesz po prostu teraz tych 1-2 miesięcy resetu, spania po 14-16 godzin?
branka, ściskam mocno. Pamiętaj, że życie w biegu, niedospanie i dawanie z siebie 300% normy nie świadczą o naszej wartości. Nie musimy nikomu (w tym sobie) udowadniać, że jesteśmy potrzebni, wydajni i tak samo zabiegani jak ludzie dookoła. Łatwo wpaść w pułapkę porównywania się do innych, ale trzeba z tym usilnie i świadomie walczyć, nie dawać takim myślom dochodzić do głosu.
Może warto odpocząć od koni, skoro chwilowo masz tego dosyć i znaleźć jakieś zupełnie inne hobby, zajęcie na wolne dni? Może to da Ci zastrzyk energii?
Też jestem z Wrocka, jakbyś kiedyś potrzebowała pogadać, wypić kawę, albo po prostu uciec z domu przed wyrzutami sumienia to daj znać  :kwiatek:
branka, sciskam wirtualnie bardzo  :przytul:

Tez bym chciala znac jakies madre wyjscie... Czuje sie "dobrze" z dniami na pelnych obrotach, zaczynanych o 6 marszobiegiem z psem, z wyjsciem na pociag o 6.30 i konczonych powrotem do domu o 22, ze stajni, scianki, obu naraz, wszystko jedno w sumie co. Byle czuc zmeczenie w miesniach i moc wyluzowac.. Albo zrobic jakies szalone kilometry, byc caly dzien w pracy w miedzyczasie robiac zdalne zlecenie.
A po x dniach nie mam sily i spie te nascie godzin i snuje sie od kompa do lozka. I jest mi zle i najchetniej bym sie utopila w kieliszku wina w taki dzien jak dzis, caly spedzony w domu, z psem i odkurzaczem.

Az mi glupio, bo w sumie nie mam zadnych prawdziwych problemow 😡 Chorob, tragedii, dlugow, you know what I mean. Ino duperele takie, ze na koniu nie umiem tak jezdzic jakbym chciala. I ze mnie praca za biurkiem meczy i ta moja ciezko wywalczona praca zgodna z wyksztalceniem jeszcze bardziej. I ze sie uzaleznilam tak bardzo od gonienia, laczenia etatow z dziennymi studiami, robienia swojego pomimo wszystkiego, udowadniania - ze juz nie wiem, co do konca robie, po co i w imie czego. No, chcialabym zeby mnie ktos w koncu pochwalil za moj heroiczny trud, przeciez nawet teraz to robie 😁 😉

Tak w sumie to mi przykro, ze jestem tak bardzo zalezna od zewnetrznego feedbacku. Chociaz sie dzielnie nie przyznaje 😉 Nie tak dawno dostalam feedback od rodziny, ze przeciez musze w koncu cos osiagnac, bo jak moge sie cieszyc z bycia nikim. I wolalabym plaskacza w twarz niz te zarzuty o bycie nikim 🙁

I jeszcze zawsze stawialam sobie za cel, ze w koncu bede tak bardzo ogarne znajomosc jezyka i w ogole siebie tutaj, ze juz nikt nigdy nie zapyta, skad jestem. Bo mi okrutnie wstyd bylo mojego imigranckiego pochodzenia, marnego startu i tego magazynu, co i na r-v mi wypominali. I juz nikt nie pyta. I jestem jedna z nas, nie nikim. I mam cudownych ludzi, ktorzy mnie wspieraja. Fajnie, nie? Tylko dalej mam dziure w glowie, ta moja polska czesc mnie 😉 bo bym chciala, zeby mi jakis order dali czy nie wiem w sumie co? Te pozostale czesci mnie sa zdecydowanie bardziej spoko 🙂 a ta polska jest dalej mala dziewczynka co uciekla w cholere i ma pretensje do swiata 😉
Mi nie wychodzi spanie, jest 5:55 a ja nadal nie mogę zasnąć 🙁
madmaddie   Życie to jednak strata jest
20 stycznia 2019 08:42
Dziewczyny, wyszłam z tego "trzeba mieć zapieprz", więc da się. Nic nie osiągnęłam, nikt mnie nie pochwalił. Zasuwałam za trzech i nikt na to nie zwracał uwagi. Za to to, że utyłam (bo nie miałam czasu na nic poza pierogami z tesco), że coś nieposprzątane, że jakiejś pierdoły nie zrobiłam, to już było mi (i jest) sumiennie wypominane. Porezygnowałam ze zleceń, stwierdzając, że wolę ten czas spędzić z psem (pies jest super w nauce odpoczynku) i że jestem przemęczona i w końcu trzeba się wyspać. Nadal nie obroniłam magistra, więc już totalnie jestem nic nie znaczącym leniem 😉
Jakoś tak, nie wiem jak, nauczyłam się dbać o siebie. Dużo czasu przeznaczam na to, żeby odpocząć. Odpoczywam na spacerach z psem, z netflixem, śpiąc w dzień w sobotę, jeżdżąc w zupełnie niezrozumiałe dla innych miejsca (przecież tam nic nie ma). Kupuję też do pielęgnacji dobre jakościowo, naturalne i kojące zapachem kosmetyki. No i piję dobrą herbatę. 😉

Po prostu, nigdy nie będę kimś, nigdy nie zrobię nic, co utnie "niby spoko, ale to i to jest nie zrobione, a córka wujka, to...". Jak obronię tę magisterkę, to czemu pół roku później, jak zrobię doktorat, to taki literaturoznawstwa nic nie znaczy, w pracy zawsze będę jakąś biurwą bez oszałamiających zarobków, "znowu czytasz książkę", "po co ci ten pies, nie mogłabyś robić czegoś sensownego", będę przegrywem, bo jestem singlem, a przecież baba bez chłopa, to półczłowiek, jak mi się uda przekwalifikować w pieski, to już w ogóle nie chcę myśleć, co sobie o mnie pomyślą 😉

Więc równie dobrze mogę się cieszyć tym czasem, który mam dla siebie, a akurat depresja nie wgniata mnie w ziemię. O. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się