Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

A ja proponuję wyjechać na tydzień do Afryki. I tam sobie człowiek uświadamia, że jest zajebistym szczęściarzem, bo urodził się w kraju gdzie ma: dach nad głową, ma łóżko, ma buty. Ma opiekę medyczną. Ma szkoły w dużej mierze darmowe. Ma pracę, albo jakiejkolwiek możliwości by mieć jakąkolwiek, choćby za grosze. Ale głodny nie będzie. I spać będzie miał gdzie.
A tam tysiące ludzi tego nie mają. I nie będą pewno mieli.
Mi pomogło!! Na wszelkie doły, humory, braki motywacji, fochy, nerwy i problemy.
Szkoda tylko że bilety takie drogie, żeby to poczuć. Bo warto!   😉
majek   zwykle sobie żartuję
22 stycznia 2020 09:48
Mnie kiedys pomogl wyjazd na wies  na Bialorus, troche blizej. Podejrzewam, ze za granice nie trzeba wyjezdzac.
Ooo.....no. Tak też może być. Takie wycieczki skutecznie zmieniają punkt widzenia i podejście do naszych problemów.
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 stycznia 2020 09:59
„Witamy wśród dorosłych”, serio?  🤔wirek: wy myślicie ze ile ja mam lat, 18? Że to moja pierwsza praca?
Do Afryki! Nie każdy ma komfort rzucić wszystko, wydać kupę kasy na bilety i poleciec od tak do Afryki! Od trzech lat na koniu siedziałam jedynie przypadkiem, bo nie mam kasy na to, ale na Afryke muszę znaleźć!
Zreszta, nie wolno mi się poskarżyć w przeznaczonym do tego miejscu, bo ktoś mi zupełnie obcy na kontynencie, na który prawdopodobnie nigdy w życiu nie zawitam, ma gorzej? To nawet tak daleko szukać nie trzeba, sąsiedzi zza wschodniej granicy maja gorzej. Mam równać w dół, odpuścić sobie życie po swojemu? Mam może jeszcze mieć wyrzuty sumienia, ze się ośmieliłam mieć słabszy poranek i trochę ponarzekać, bo „inni maja gorzej”? Nie wierze, ze to są słowa psychiatry, ostatnia osoba u której spodziewałabym się takiego podejścia.
Majek, to nie jest takie proste „wziąć się w garść”.
Myślałam, ze ubranie w słowa tego, co mi obecnie ciąży na wątrobie przyniesie jakąś ulgę. I przyniosło. A teraz wróciło ze zdwojoną siłą, skoro najwyraźniej to coś złego, bo tak wynika z waszych słów.
Mi też trochę słowa Tunridy i Majek zgrzytają. Tzn. zgadzam się z nimi, takie wyjazdy otwierają oczy i totalnie zmieniają spojrzenie i na pewno pomagają na przyszłość z radzeniem sobie z problemami. Chociaż najlepiej doznawać takich doświadczeń w lepszym czasie w życiu, więcej się z tego wyniesie dla siebie  😉
ale...
Kurczę, nie ma problemów większych i mniejszych. Nie klasyfikuje się ich. Każdy ma pełne prawo do cierpienia i odczuwania smutnych, ciężkich emocji. Nie mamy kontroli nad naszym odczuwaniem i emocjami. Stąd dla jednych z pozoru błahe problemy mogą być poważnymi trudnościami dla innych. I 'weź się w garść' albo 'wyjedź, inni mają gorzej, bądź wdzięczna' niewiele działa na to, jakie emocje nas nawiedzają w danym momencie.
Depresja dotyka wszystkich, niezależnie od statusu społecznego czy wielkości portfela.
infantil, kocham ten obrazek, który wrzuciłaś stronę wcześniej! 😁
mils   ig: milen.ju
22 stycznia 2020 10:31
Ojej, przykro trochę czyta się takie słowa jak te tunridy. My nie mamy wpływu na to, w jakim kraju i jakiej rodzinie przyszło nam żyć. Gorszy humor, dzień, tydzień miesiąc nie oznaczają, że nie doceniamy własnego życia. Moim zdaniem, mówienie komukolwiek, a nawet sobie, że ktoś ma gorzej, więc nie powinniśmy czuć w ogóle jakiegoś zdołowana czy coś takiego jest szkodliwe. Serio, jak to się ma w ogóle do akceptowania siebie, swoich emocji? To jest naturalne, że te mniej przyjemne też są i robienie z siebie małego superhero, bo ktoś tam ma gorzej, moim zdaniem, jest niezdrowe. Po prostu. Ogarnięcie tych emocji, znalezienie jakiegoś wyjścia z sytuacji już nie.
Facella jak dla mnie, to możesz sobie tu narzekać, że owsianka Ci nie smakowała, serio. Wiem tyle ile napiszesz, nie mam pojęcia o niczym więcej jeśli chodzi o Twoje życie. I daj sobie przestrzeń na gorszy dzień. A potem spróbuj znaleźć jakieś konstruktywne wyjście z sytuacji.

Też chciałam się wygadać, ale w sumie to... Po co.
Nasz (póki co) najmłodszy syn, Bronisław, dzisiejszej nocy PO RAZ DRUGI w ciągu 11 miesięcy i 2 tygodni swojego życia - spał całą noc, nie budząc się ani razu.

I co..?

I zamiast wybyczyć się jak leniwy hipopotam aż do 4:15, kiedy to miałem nastawiony budzik - najpierw obudziłem się w panice o wpół do drugiej, potem nie mogłem zasnąć, a wreszcie - o 4😲3 wypuściłem na zewnątrz kota i już nie było sensu się kłaść. Acha! Oczywiście - trzeba było chodzić i sprawdzać, czy Bronek aby oddycha...

Żona też nie spała, chyba w ogóle - bark ją boli.

Przynajmniej poranny obrządek zrobiłem na luzie i bez pośpiechu...
Facella a ja Ci przybiję piątkę,bo mam tak samo! Co rano myślę sobie dlaczegoooo, nie cierpię wstawać rano. Wydawało mi się, że jak będę miała pracę pon-pt w biurze to będzie high life, a w rezultacie wszystkie popołudnia mam zajęte bo trzeba to i owo pozałatwiać. I serio tylko czekam na weekend, spokojny spacer i chillout.
Lat mam 30, więc trochę znam już dorosłe życie 😉 ale myślałam, że będzie mi łatwiej po prostu, że się przyzwyczaję do pobudek o 6  😵
Pociesze was - ja mam lat 35, pracuje od 10 na pelen etat - do wstawania nie mozna sie przyzwyczaic  😁
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 stycznia 2020 10:58
Ostatecznie wstałam z łóżka. Zrobiłam co rano miałam do zrobienia. W pośpiechu, ale zrobiłam. Byłam w pracy na czas. Pracuję jak należy. Pójdę i zrobię te rzeczy po południu, choć nie mam ochoty, ale trzeba. Dotrwam do weekendu, pośpię sobie do tej 8. Jestem w końcówce cyklu i mam comiesięcznego doła, spotęgowanego pogodą i tym, ze w tym tygodniu muszę być w pracy godzinę wcześniej niż zazwyczaj. Za tydzień będzie ok, przez trzy tygodnie będzie ok, aż znowu będę w końcówce cyklu.
W sumie to dawno nie miałam tak dobrego miesiąca jak ten. Tryskałam energią i optymizmem. Do niedzieli, od niedzieli równia pochyla.
I tak w kółko co miesiąc.
O lekach nie wspominajcie, nie ma potrzeby. Chodzę do lekarzy.
Funkcjonuję. Dziękuję za rady, zrozumienie i troskę.
Ja mam trochę więcej i im starsza jestem tym gorzej  😁 Kiedyś, gdy pracowałam przy koniach, przez 7 dni w tygodniu wstawałam rano, w weekendy nawet wcześniej (wyjazdy na zawody, etc.) - bez problemów. Teraz nie ma szans, żeby zarwać noc, a wstawanie to męka, także ten  🤣
Lepiej nie będzie  😂
majek   zwykle sobie żartuję
22 stycznia 2020 11:01
Raczej nie to mialysmy z tunrida na mysli, a skoro chcecie za kazdym razem na `nie moge wstac rano i mi sie nie chce` uslyszec, `ojej, to moze powinnas sie zbadac i moze isc na terapie` to ... ja juz nie wiem co z tymi ludzmi dzisiaj...

Milego dnia :kwiatek:
Uwaga- czytać powoli, ze zrozumieniem.

To nie są słowa psychiatry w gabinecie na wizycie!  Bo pacjentowi na wizycie tego nie powiem.
Ale to są moje osobiste słowa, na podstawie mojego osobistego życia i na podstawie moich osobistych odczuć które mam po 45 latach życia z czego ponad 20 wysłuchiwania stękających ludzi.
Są ludzie chorzy- bo są !!!!  Ale są też ludzie stękający.
I UWAGA- To nie jest wątek- "depresja"- czyli dla ludzi chorych!!
To jest wątek "nie wychodzi mi, jestem zdołowana"- czyli dla zdrowych, aktualnie stękających.
I ja mówię, że można stękać i sobie przytakiwać "ojejeku, ojejeku....biedulko, ojejku jejku" a można w ciszy i skupieniu iść sobie na boczek, zastanowić się nad swoim życiem i zamiast wyolbrzymiać swoje przykre emocje i problemy, skupić się na pozytywach, które każdy z nas ma i każdy z nas jest w stanie poczuć.
Bo dużo przyjemniej się żyje skupiając się na pozytywach a nie na stękaniu.
I tyle. I spadam. Bo to nie wątek dla mnie. Zamiast rozmyślać nad tym jak mi ciężko i h**owo i pielęgnowac w sobie takie emocje i się nad nimi roztkliwiać ( a też bym mogła!!), wolę myśleć i skupiać się na tym, co jest w moim życiu pozytywne, fajne, dobre, wesołe i za**iste.
I po prostu proponuję spróbować takiego podejścia. Tylko tyle. I aż tyle
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 stycznia 2020 11:27
A ja chyba rozumiem co dziewczyny (tunrida i majek) mają na myśli. Miałam okazję realizować taki projekt, w ramach którego zdobywaliśmy różne szczyty z osobami niepełnosprawnymi - na wózkach, niewidomymi itp. I te osoby miały w sobie taką energię i radość życia, że człowiek dostawał niesamowitego powera od samego obcowania z nimi  😍 a łzy wzruszenia potrafiły u mnie wywołać prozaiczne czynności, np nagły przebłysk świadomości, że umiem sama zawiązać sznurówki w butach, i że to jest pewien dar od losu, który nie każdy otrzymał. Nawet teraz mi się cieplej zrobiło na samą myśl o tym wspomnieniu - niestety ostatnio bliżej mi do tych zdołowanych osób. Także podobnie jak dziewczyny zachęcam do przeżywania takich małych rzeczy, bo one naprawdę dają siłę  🙂


tunrida mogę pw?
jasne, zapraszam
ps- sorki jeśli zabrzmiałam niemiło, w sumie nie chce was tu obrażać, nie mam w tym nijakiego celu. Tylko naprawdę warto czasami się zastanowić samemu, dla siebie, czy czasami nie warto, dla samego siebie, nauczyć się cieszyć życiem tu i teraz i pamiętać o tym, że można się nim cieszyć, zamiast skupiać się na dołach
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 stycznia 2020 11:30
I UWAGA- To nie jest wątek- "depresja"- czyli dla ludzi chorych!!
To jest wątek "nie wychodzi mi, jestem zdołowana"- czyli dla zdrowych, aktualnie stękających.

Gdzie jest powiedziane, ze osoby z depresją nie mogą tu postękać?
Czy jest wątek do stękania dla osób z depresją? Chętnie pójdę tam. Tylko jak się to ma do niepiętnowania chorób psychicznych, tak ostro ostatnio propagowanego?

Trochę sobie przeczysz - wątek dla stękania, ale ty stękać nie chcesz, wiec będziesz na stękających najeżdżać, bo stękać w wątku dla stękania nie można. To po co wątek?

I bardzo raniące jest, ze określasz swoją pracę jako „wysłuchiwanie stękających ludzi”. Bardzo to źle będzie odebrane przez kogoś, kto powinien a boi się pójść do psychiatry.
czepiasz się już teraz, ale jak chcesz, to się czepiaj.
Miłego dnia. 🙂 więcej tu nie napiszę przez kolejny rok  😁
Co jest takiego złego w postękaniu na temat tego, że nic się dzisiaj nie chce robić, a trzeba? Lepiej to z siebie wyrzucić, napisać/komuś powiedzieć niż trzymać to w sobie. Z doświadczenia 😉 wiem, że takie trzymanie w sobie każdej niby głupoty powoduje, że ta jedna głupota urasta do rangi ogromnego problemu, wszystko się nawarstwia, wyolbrzymia. Lepiej się tego pozbyć, jak jeszcze jest nieszkodliwą głupotką niż potem wybuchać płaczem po x czasu trzymania wszystkiego w sobie. I z reguły ten wybuch płaczu następuje po jeszcze mniejszym problemie niż ten początkowy. I według mnie dopiero jak się z siebie to wyrzuci, to właśnie wtedy można się zająć pozytywami, no ja przynajmniej nie umiem jednocześnie czuć się źle i skupić się na pozytywach, wolę negatywy z siebie wyrzucić i wtedy mieć spokój z własną głową.
Gillian   four letter word
22 stycznia 2020 11:54
Piłeś - nie jedź. Masz PMS - nie pisz.
To powinno w regulaminie  🤣
majek   zwykle sobie żartuję
22 stycznia 2020 12:27
facella, napisz, jakich komentarzy sie spodziewalas po swoim pierwszym dzisiejszym wpisie, bede na przyszlosc wiedziala jak sie zachowac. 
Gillian- ale kiedy to właśnie w PMS najczęściej zagląda się do tego wątku 😀 Nie da się oprzeć.

Ja tam rozumiem Facelle, ja też mam ostatnio takie "co ja robie ze swoim życiem?". Zwłaszcza rano, jak jest jeszcze ciemno i zapowiada się dzień pt - spieszę się do pracy, ogień w pracy, spieszę się po pracy, a potem spieszę się w domu. I wcale mi wtedy nie pomaga myśl - "weź się w garść", bo jakbym taką miała, tobym pewnie w ogóle nie zwracałą uwagi na takie dni. Pomaga wsparcie bliskiej osoby i zrobienie czegoś dobrego jak np. nie wiem... licytacja dla jakiegoś biednego dzieciaka/zwierzaka, coś słodkiego, 15 minut jogi... co tam lubicie i co jest wyjątkowe. Nie wiem czy takiej odpowiedzi oczekiwała Facella, ale "witamy w dorosłym życiu, lepiej nie będzie" mnie rozbawiło teraz tylko dlatego, że to nie ciemny poranek i mam niezły dzień w pracy 😀
Facella ma chandrę i potrzebowała ojojania, więc ja Cię ojojuję Cię  :grupa:
Ja odkryłam już jakiś czas temu, że takie narzekanie bardzo negatywnie działa na moją głowę. Nikomu nie odbieram prawa do ponarzekania, że poranek jest ciemny i czasu za mało (żeby mnie ktoś zaraz nie zjadł) ale jak nauczyłam się zamknąć buzię na chwilę, zastanowić nad powodem i nie wylewać tych utyskiwań na otoczenie to nagle ten zły humor trwa u mnie 0,5 h a nie cały dzień jak do tej pory. Jak czuję, że jest słabo, że nic mi nie idzie i świat ze mną nie współpracuje to się nie wysilam tylko dryfuję przez dzień na najniższych obrotach.  Informuję kogo muszę, żeby dać mi dziś spokój i wszyscy są zadowoleni  😁
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 stycznia 2020 17:02
Facella ma chandrę i potrzebowała ojojania, więc ja Cię ojojuję Cię  :grupa:

Dziękuję. Ojojanie to jest to! @majek

Ollala🙂 ludzie są różni. Jak tego z siebie nie wyrzucę, to się w tym zapadnę. I wtedy będę wywalać to na najbliższych. Wolnego wylać bezkierunkowo na forum. Wybaczcie.
Facella, przytulam i rozumiem potrzebę.
Ale jeśli znasz moją historię bycia na tym forum to powinnaś wiedzieć, że tu nie można mieć gorszych dni. A już na pewno nie wypada o tym pisać. I najlepiej też nie w tym wątku. 😉


Póki życia będę się zastanawiać dlaczego introwertycy tak bardzo nie mogą znieść ekstrawertyków i tępią ich sposób życia na każdym kroku.
Póki życia będę się zastanawiać dlaczego dla niektórych "po-ojojanie" jest równoznaczne z brakiem działania i życia do przodu, zaradnością i radzeniem sobie z problemami.


PS. Ollala🙂, zamykanie buzi na kłódkę dla wielu osób jest najgorszym możliwym rozwiązaniem. Jest duszeniem problemu w sobie i popadaniem w coraz większą frustracje w swoim wnętrzu. Nawet jeśli na zewnątrz wszystko jest ok i normalnie się funkcjonuje.
majek   zwykle sobie żartuję
22 stycznia 2020 17:57
To nie o to chodzi. Rozumiem potrzebę wyzalenia się, że 'mi się nie chce', zresztą sama czasem się wyżalałam w tym wątku zresztą. Po prostu jak ktoś się tak wyzala to dla mnie to oznacza, że domaga się przysłowiowego kopniaka w tyłek 🙂

Zresztą powiedzcie mi, co mam mówić mojej córce jak rano nie chce wstać i marudzi, że nie chce do szkoły, że by jeszcze pospala albo najchętniej została w domu. Mam ją utwierdzać w przekonaniu, że taka biedna, że musi wstać, czy mobilizować do wyjścia?
majek, jak dla mnie jest coś pomiędzy czernią a bielą. 😉

Na mnie tzw. kopniaki w tyłek zawsze działały jak kopniaki po prostu czyli jak zadawanie bólu. Zabijają dodatkowo ducha, chęci i wiarę w siebie.
Nadmierne użalanie się - tak samo nie daje nic dobrego.

Ale jest spora przestrzeń pomiędzy taką zero-jedynkowością.
Bardzo, bardzo skrótowo - "rozumiem Cię, też tak czasem mam, rzeczywiście fajnie jest pospać dłużej, rzeczywiście można się czuć niewyspanym, rzeczywiście się nic nie chce, moje małe, no ale trzeba coś podziałać, prawda?, zrobimy to, zrobimy tamto z fajnych rzeczy, a później sobie poleniuchujemy"
I jeszcze - przytulić, pogłasiać i powiedzieć "razem damy radę! Ty sama zawsze dajesz radę przecież, wczoraj jak wstałaś wcześniej to zrobiłaś coś-tam-coś-tam takiego fajnego"


To jest dla mnie wsparcie.
Ciepło, zrozumienie, potwierdzenie wiary w możliwości.
A nie ostre "kopniaki" - bo inni mają gorzej, bo co się użalasz, wstawaj i działaj!
Mnie taki chłód i ostrość zabijają wewnętrznie. Chociaż w działaniu i życiu jestem twarda baba i cyborg działający na super obrotach. Ale dla mnie człowieczeństwo to emocje, ciepło i miękkości w relacjach.
(przepraszam, piszę bardzo hasło i skrótowo, bo oczywiście jestem przy pracy)
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
22 stycznia 2020 18:07
majek, nie każdy potrzebuje kopa w tyłek. Ludzie najczęściej potrzebują wsparcia, co ciekawe z mojej wiedzy wynika, że wsparcie to po prostu wysłuchanie i zauważenie cudzych uczuć. I to jest już mega dużo, co może dać drugiej osobie.

Czyli zamiast "kopać" swoją córkę, można jej powiedzieć, że się ją słyszy i rozumie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się