Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
kokosnuss, siarczyście bym zaklęła, ale nie mogę, więc tylko się wykropkuję *************************** no! 🤔 😵
Wirtualnie przytulam, trzymajcie się! <3
O matko... To co ona sobie zrobiła? Tak poraniła, czy pozrywała? Kurczę dopiero co wracałyście do formy... :/
Na ten moment nie zamierzam odpuscic, nie ma opcji, ale po prostu nie wiem, co dalej 🤔 Gdzie tego konia trzymac i jak.
zembria, powaznie pozrywala + wczesniejszy wypadek z objawami neurologicznymi.
Jakby to byl normalny kon, to by nie bylo takiego dramatu, ale ten ma zryty beret po prostu i to jest istotny czynnik. Weterynarz tez patrzy pod tym katem. Kon nie stoi w boksie, nie ogarnia zycia w pensjonacie, kazda normalna rzecz - obecnosc ludzi na terenie stajni, podmiana koni na padokach, rotacja w stadzie etc. - to dramat i histeria. Dopoki stala w stalym stadzie kilku koni 24/7 na dworze i do tego DIY (ergo 99% kontaktu z ludzmi miala ze mna) to bylo pieknie i byly treningi, zawody i co tam jeszcze. Odkad stoi w pensjonacie na 30 koni jest dramat za dramatem 🙁
Ludzie mi radza, zeby ogarnac konia do stanu wzglednego bycia na chodzie i wypuscic na laki i niech sie dzieje co ma sie dziac, ale laki z wiekszym stadem i rotacja to IMO marna szansa powodzenia. Jakbym miala opcje miec ja u kogos przy domu (bo u mnie w bloku ciezko trzymac konia) to bym byla bardziej optymistyczna. Wterynarz tez doradzil natychmiastowa przeprowadzke do przydomowki z jednym starym kucem do towarzystwa 🤔 tylko skad ja taka stajnie wezme na cito i jeszcze zeby sie ktos godzil uzerac z koniem specjalnej troski...?
kokosnuss współczuję, faktycznie stajnia przydomowa to by było to albo chociaż te łąki jeśli nie da rady. Nie ma opcji powrotu do tej DYI?
Konie to chyba najbardziej problematyczne i stresujące hobby świata, mi też ostatnio same kłody po nogi lecą... po 25 latach czekania na odpowiedni moment kupiłam konia moich marzeń, od momentu zakupu musiał zostać prawie miesiąc w Córdobie bo trenerka nie miała miejsca w stajni, okej wszystko super hiper dogadane, transport załatwiony na 9 marca (dzisiaj 🙁 ) i co? I EHV-1 w Hiszpanii, trzeba było odwoływać ciężarówkę na cito, załatwić z poprzednim właścicielem żeby koń mógł zostać jeszcze trochę dłużej, no i teraz nie wiadomo kiedy przyjedzie bo wszystko zależy od tego jak się będzie sytuacja z herpewirusem rozwijać. 🙄 Także świetnie, nie ma to jak long distance relationship z własnym koniem. Jedno co dobre to że że szczyl mały jest i jeszcze i tak długo będzie nie robił nic poza hasaniem po polu.
kokosnuss, współczuję bardzo. I mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć jakąś przydomówkę i doprowadzić kuca do ładu. Ściskam
kokosnuss, ja rok w boksie trzymałam 5 letniego konia, dla którego jakiekolwiek szybsze ruchy w boksie mogły się skończyć łąką lub eutanazją. Żeby zapanować nad tym biedakiem przez jakiś czas trzymaliśmy go na lekach na padaczkę dla ludzi „Phenytoinum”, potem ładowałam w niego Tryptofan w postaci czystej a nie jakiegoś tam Calmera w podwójnej dawce dla koni. Żeby wyleczyć nogi musisz farmakologicznie zapanować nad głową. Lekarz sam z siebie ci tego nie zaproponuje. Ja go poprosiłam, żeby sprawę przemyślał, bo ten koń w najlepszym razie rozwali i siebie i boks. I wrócił wtedy z tym lekiem na padaczkę.
Mi kiedyś jeden z koni po kolce rozwalił się w boksie bo nie wyszedł na padok. Rozwalił się ze złości tak, że doznał pęknięcia kości. Cholerny gad zamiast stać w tym boksie tydzień zafundował sobie dwa miesiące.
kokosnuss, o masakra, strasznie współczuję. Przypomniało mi się od razu jak próbowaliśmy rehabilitować konia po naderwaniu ścięgna, futrowaliśmy lekami uspokajającymi, wypinaliśmy na wypinacze, w ręku i ja jeszcze byłam plecakiem, a i tak zaczął brykać i razem (ja i koń) grzmotnęliśmy na ziemię 🤣. Ja dobry tydzień nie umiałam się wyprostować, a koń też jakoś fantastycznie nie wyzdrowiał 😵. Masakra z tymi idiotami 🤔wirek:
kokosnuss, jak durna, to zaźrebić. Naprawdę najbardziej zryte berety bardzo często sie uspokajają. Jeśli jest taka możliwość oczywiście.
A u mnie jak zwykle. Deprecha i dól. Znowu mnie olali przy awansie. Napisalam rezygnacje z obecnej pozycji i zostane pracownikiem szeregowym. Beda płacić mniej, ale na mojej d...pie nikt juz do raju nie dojedzie. Niech sobie maja kolejna princeskę z cycami na wierzchu. I jeszcze mieli czelnosc poinformować, że będzie potrzebowala pomocy. Mają mnie za totalna debilkę. Jestem tak wściekła, że spać nie mogę. 😡
kokosnuss, Niektóre konie tak mają, że odwierciedlają wszystko niedobre, co się w pensjonatach dzieje. Całe to zamykanie, zmuszanie, brak wolności, wszystkie stresy, nerwowych ludzi, bóle innych koni... Z drugiej strony, jeżeli komuś oddają serce, tak na całego.
Ale nie o tym. Przyszłam się także pożalić. Sprzedaliśmy konie 😭😭😭😭😭😭😭😭.
Decyzja z rozumu, z powodu zmian życiowych może i nieunikniona i ostatnia kropla był mój stan zdrowotny, gdzie dostałam zakaz jazdy i przeciążania się. Udało się znaleźć fajne nowe domy. Ale i tak. 😭😭😭😭😭😭.
Przeniosę się tutaj z narzekaniem, żeby już nie spamować wątku o pomocy medycznej.
Że u mnie raczysko to jedno. Wcześniej mój teść miał problemy zdrowotne z różną diagnozą. Ostatecznie diagnozy i leczenia podjął się szpital w Krakowie. Tak, teściów mamy blisko, co tam jeździć z naszego dzikiego wschodu do Krakowa, jakieś 600 km tylko. Teść nie czuje się na siłach na tak daleką drogę. No to chciał - nie chciał mąż go woził. Okazało się, że też będzie miał chemię... w Krakowie. No to mąż mój ma już trzy osoby do wożenia (jest jeszcze córka na autobus do i ze szkoły) + praca + dom + moje konie. Ogarnia(ł), a jakże.
Mnie wczoraj rano przywiózł do szpitala, covidtest miałam negatywny, dzisiaj mam mieć pierwszą chemię. Wieczorem dzwoni i BUM! - jest covid pozytywny. A tylko " coś go trochę brało" i chciał dwa dni zwolnienia, żeby się pozbierać.
KURWA MAĆ!!! CO JESZCZE???
Szalona Bibi... jak to mowila moja kumpelka: 'zobacz, widac dno, a teraz mocno nogami i sie odbijamy`.
Bedzie dobrze.
💗
Fajnie, że wątek spadł daleko. Ale mniej fajnie, że znowu ja go wyciągam na wierzch. Jak patrzę to może i sięgałam dna, ale pod spodem metr mułu.
Ja już kończę chemię (w pn ostatnia), ale to podobno nie koniec choroby. Kot postrzelony w szpitalu. A wczoraj... BUM... kobyła się ochwaciła na oba przody. Niby lekko, ale ja już przestaję ogarniać. Będąc w szpitalu leków nie podam. Wczoraj je uwielbiała i zlizywała mi z ręki, dzisiaj nie lubi. Nie wiem czy mój mąż da radę jej to wcisnąć.
Ja już naprawdę mam serdecznie dosyć! Jedyne co mam w głowie to "k@%$a, kto i co jeszcze???"
Aaaa, samochód mi umarł całkowicie i nawet nie ma jak i kiedy pojechać i obejrzeć coś. A coraz mniej używek i coraz droższe. Na razie jeżdżę samochodem mamy, ale sezon działkowy w pełni i wypadało by oddać.
Niech mnie ktoś dobije!
SzalonaBibi,
Trzymaj się! Pamiętaj, że kiedyś w końcu musza przyjść lepsze dni. Musisz dać radę! Trzymam kciuki!
SzalonaBibi, trzymaj sie, dasz rade... Zycze Ci sily, zebys mogla wyjsc z tego mulu!
Matko jedyna, kto postrzelil Ci kota?
Matko jedyna, kto postrzelil Ci kota? <br>
<br>
majek, bardzo chciałabym wiedzieć. Jak się pozbieram chyba przeprowadzę śledztwo.
Mój mąż jakąś godzinę temu złamał obojczyk... także ten. Zapowiedziałam córce, że owinę ją w folię bąbelkową i w trzy ochronne pudła wsadzę. Tylko ona została do ogarniania koni. Ja czuję się fatalnie, mam gorączkę i nie wiem czy to efekt zastrzyków pobudzających szpik czy infekcji.
SzalonaBibi, niestety tak to już jest że nieszczęścia biegną stadami... Też tego ostatnio doświadczam. Trzeba po prostu jakoś przetrwać i poczekać na lepsze czasy. U mnie przez dobrych kilka lat nic się złego nie działo, a ostatnio też jakaś czarna seria....
SzalonaBibi, nie wiem co mam powiedzieć, wiec powiem tylko że przytulam Cię bardzo mocno z całego serca trzymam kciuki, w końcu wszystko się wyprostuje 😘