Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Jak to oceniasz, to kwestia nadmiaru energii czy jakaś, hmm, 'złośliwość'? Może jak się już wszystko dobrze zagoi to będziesz mogła go porządniej wylonżować, niech się wybryka kilka dni z rzędu i potem wsiądź? Jedno jest pewne, twoje życie jest najważniejsze- ja z takiego samego założenia wyszłam i nie mam zamiaru wsiadać na Skarego, równie dobrze może się wdrażać do pracy kolejne lata swietlne, do niczego mi się z nim nie spieszy..ale wiem też jakie to kurczę jest trudne wszystko 🙁
Sorry za of,ale..
Klami jak tam wasze kopyta, mowilas ze powoli wyprowadzace je na prosta??
Pamietam,ze byly ciasnawe jak na takiego konia, zmienilo sie cos??
kot, kopyta niewatpliwie poszly w dobrym kierunku.
Byly nie tylko ciasne, ale i za dlugie, oparte na przodzie, z wysoka zamknieta pietka, wrecz zwezajace sie ku dolowi. Ogolny dramat.
Jest juz sporo lepiej. Maja wlasciwy balans, sa otwarte, strzalka jest o wiele szersza i zdrowa. Pietka jest juz ladna niska, chociaz jeszcze nie taka jaka ma byc. Kopyta sa otwarte i ladnie nabudowuja sie do wlasciwego ksztaltu. Kon zaczyna miec na czym stabilnie i prawidlowo chodzic. No, ale do celu jeszcze daleko. Gdybysmy mieli inne warunki to bysmy go rozkuli, no ale coz. Ma podkowy na dwoch gwozdziach zeby kopyto bylo mozliwe najmniej zablokowane. Na szczescie ich nie gubi.
To super
trzymam kciuki za Wasze kopytka :kwiatek:
ech wciąż nie moge znaleść nic na wakacje  🙄 w jednym miejscu niby mnie chcieli, już się umawialiśmy że tak, wszystko super, nakręciłam sie, bo naprawde fajna praca i swietne warunki i nagle urwał się kontakt. Nie odpisali na maila, nie odbierali jak dzwoniłam. Mogliby chociaż dac znać, ze znaleźli kogoś innego, a nie tak że się umawiają i nagle zero odzewu 😤

Przyjdzie mi w końcu pracować w któryms z miejsc gdzie byłam, a tak chciałam tego uniknąć...
dempsey   fiat voluntas Tua
24 kwietnia 2010 20:07
aaaaaa

😵
jaką pipą, jaką pipą trzeba byc żeby zgubić aparat fotograficzny, zabrany na piknik z dziećmi, zawinięty w bluzę dziecięcą i włożony do koszyka pod wózkiem...

szkoda aparatu
szkoda zdjęć
i niestety ze dwa miechy mi zajmie znalezienie kasy na następny

matko co za kretyństwo. po co ja ten wózek za sobą wlokłam zamiast pchać. po co w ogóle były mi te zdjęcia z pikniku
ale jestem wściekła 😤
podejrzewam, ze ogłoszenia które rozwiesiłam godzinę póżniej na trasie mojego przejazdu rozbawią obywateli. "zgubiono aparat.. uczciwego znalazcę itd" haha
dempsey- cuda sie zdarzaja
dempsey   fiat voluntas Tua
24 kwietnia 2010 20:26
Bóg zapłac za dobre słowo.. może, może?
Averis   Czarny charakter
24 kwietnia 2010 20:35
dempsey, ja bym oddała aparat, juz miała takie sytuacje, gdy znajdowałam wartościowe rzeczy- raz nawet całą torebkę. Także bądź dobrej myśli :kwiatek:
dempsey   fiat voluntas Tua
24 kwietnia 2010 20:39
dzięki dziewczyny
wszyscy dookoła właśnie opowiadają mi, jak to oddano im zgubiony drogi telefon itp. przypadki 🙂 więc się zdarza.
sama kiedyś znalazłam wypchany gotówką luksusowy portfel i nawet zajęło mi chwilę namierzenie właściciela poprzez bank który wystawił kartę kredytową. pani nie dowierzała 🙂

co prawda w przypadku aparatu muszę brać poprawkę na moją miejscowość  😉 ale tu też nam kiedyś telefon oddano (mąż na dachu auta położył i pojechaliśmy..)
aparat sie znajdzie i już!
demsey,nie trac nadziei.
Ja 2 razy zgubilam telefon i 2 razy mi oddano  😉
Raz tez bardzo sie zdzilam kiedy znalazlam moja instrukrska lgitymacje w skrzynce na listy(nawet nie zauwazylam,ze zgubilam :lol🙂,a ktos byl na tyle uczciwy...
Takze,jesli Ci go specjalnie nie zwineli,to szanse sa  🙂
Moja koleżanka raz na wycieczce rowerowej usiadła na ławce odpocząć i na oparciu wisiał aparat. Siedziała tam iczekała póki własciciel nie wrócił.
dempsey   fiat voluntas Tua
24 kwietnia 2010 22:33
dodałyście mi otuchy  :kwiatek:  :kwiatek:
jutro niedziela, może się ta osoba znowu przejdzie tą ścieżką leśną..
A u mnie jest coraz gorzej  😵
Nie uwierzycie ale dziś w końcu zdobyłam się na odwagę podrobić ojca podpis ( wczoraj dowód był na komodzie i spisałam numer  !)
Dziś pytam się mamy kiedy jedziemy złożyć papiery a ona, że ja idę tu i tyle. Jak się spytałam czy tam chociaż złożyć nie mogę to stwierdziła, że nie bo wtedy jak mnie przyjmą będę chciała iść a to Bielany więc na pewno źle... Przecież jej się nawet ludzie na dniu otwartym podobali  👿
Trzeba je złożyć do 30 a ja leżę w domu chora więc nawet nie ma mowy żeby tajemnie po szkole pojechać złożyć .
Jeszcze dziś usłyszałam od ojca jaka to ja jestem gruba, że sobie wymyśliłam chorobe (wczoraj byłam u lekarza wypełnić papiery na obóz a on profilaktycznie sprawdził mi gardło bo często na nie chorowałam i mi chciał antybiotyk przepisać ale go za często brałam... Nie prosiłam się!  ) i kilka innych nieprzyjemnych rzeczy z czego potem przyszedł i powiedział "Chodź mi wode do rybek puść. Mogę cie nawet przeprosić" Ja wstałam powiedziałam tylko bez łaski i puściłam mu tą wodę.
Jeszcze jak przed chwilą próbowałam normalnie z mamą porozmawiać to wyszło na to, że jestem  dzika bo nie mam koleżanek itd.
Kurcze ja nie potrafię się z nimi kłócić bo wiem, że jak coś niemiłego powiem to mogę stracić w każdej chwili czteropopytnego..
To jest straszne bo muszę to znosić i nawet nie umiem z nimi w spokoju porozmawiać  😵

edit: błędy
Andre   I am who I am
28 kwietnia 2010 20:04
Kwiecień to mój najgorszy miesiąc....
Na początku kwietnia mój koń się obgrudził, teraz się zagwoździł i wywaliłam kasę za kucie tyłów w błoto bo tydzień po kowalu trzeba było ściągnąć podkowy a tak się cieszyłam, że będę mogła w końcu na nim jeździć. Przez kopytowe problemy już 2 miesiące praktycznie nie robi nic i jest teraz w tragicznej formie i wyglądzie (mięśnie opadły, brzuch wielki, widać żebra....)
Teraz 24 kwietnia zmarł mój ukochany dziadek ;( , w ogóle się nie przygotowałam przez to do egzaminów gimnazjalnych (na szczęście nie najgorzej poszło...), we wtorek rano przywieźli trumnę do domu, 30min płakałam nad dziadkiem, potem pędziłam na egzamin i z egzaminu na pogrzeb. Na domiar tego wszystkiego w dzień pogrzebu rano mój koń dostał ostrej kolki i bez szybkiej interwencji weterynarza oglądałabym dzisiaj pusty boks (dziękuję Bogu, że w stajni była wtedy moja trenerka).
Kiedy się wreszcie los do mnie uśmiechnie....
Czuję z dnia na dzień, że mam coraz gorszy kontakt ze swoją ekipą, czy jak to woli-przyjaciółmi.
Ostatnimi czasy, nie możemy się dogadać tzn. oni w dwoje się dogadują-ja z nimi nie bardzo.
Kiedyś z nimi mogłam otwarcie porozmawiać, pożartować, teraz jak się chcę coś ich spytać (na temat neutralny) ,słyszę m.in.- "A Ty zawsze wszystko chcesz wiedzieć".
Nie bardzo chcą, abym chodziła z nimi np. na miasto czy inne wspólne wypady, choć wiele razy wychodziłam ze swoją inicjatywą.
Kiedyś nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic, teraz coś się posuło i nawet nie wiem z jakiej przyczyny-nawet się nie posprzeczaliśmy o nic.
Chyba jednak to prawda, że "trójkąty" (nie seksualne) są niezdrowe.
Magwis,tak jest,niestety trojki,czworki przyjaciolek,a zgrane tylko na filmach.
Co innego miec np 2,3 przyjaciolki(ja tak mam),ale nigdy nie tworzymy zespolu,sa to zupelnie 2 niezalezne osoby.
darolga   L'amore è cieco
28 kwietnia 2010 22:27
Zdołowana i to bardzo. Niech mnie ktoś przytuli.
Mam 28 dni na znalezienie mieszkania. Zapewne będzie się to wiązało ze znalezieniem innej pracy. A to będzie z kolei oznaczać, że 80% moich planów legnie w gruzach.
darolga- Tuliiiiiiiiiiiiimy (jakw  Teletubisiach). Gdzie szukasz tego mieszkania? I pracy?
jaaaaa... dzisiaj egzamin z ang, poszedł w miarę dobrze, ale po drodze dwa razy się wywróciłam na szpilkach, w tramwaju automat nie chciał przyjąć pieniędzy, zdenerwowana upuściłam portfel, wszystko się wysypało i zgubiłam stówę... zaraz przed egzaminem wylałam na siebie kawę... a teraz czeka mnie 5 godzin podróży busem i zaczyna mnie boleć głowa...
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
29 kwietnia 2010 11:37
Mój koń mnie chyba nienawidzi. Nie mam do nej cierpliwości zrobiłam się nerwowa. Wczoraj próbowała mnie zabić na myjce, dzisiaj walnęła mnie głową tak, że pogieła mi całe okulary. nie mam do niej cierpliowści, wiem, że źle robię karcąc ja za żeczy na które ona nie ma wpływu, ale nie jestem w stanie się powstrzymać, potem momogę tylko przepraszać jąi samą siebie, przynosić jej smakołyki. Oddalamy się od siebie, a ja nie mogę nic na to poradzić. Jak o tym myślę to chce mi się plakać.  😕
jestem chora, a lekarz chyba chciał mnie lekami jeszcze w gorszy stan wprowadzic :/ dobrze że mam manię czytania ulotek...
darolga   L'amore è cieco
29 kwietnia 2010 23:14
marysia550 - dzięki... eh. Praca najchętniej we Wrocku i mieszkanie wtedy też. Jeśli praca z zakwaterowaniem - najlepiej Wrocław i okolice, względnie całe dolnośląskie i województwa sąsiadujące... ostatecznie dalej, ale tylko dłuższa współpraca.
Czy wy też czasem macie tak, że nawet małe niepowodzenia wyprowadzają was z równowagi? OD paru tygodni czuje się fatalnie, dobijają mnie taki szczegóły, którymi wcześniej bym się nie przejęła. Aaach nie radzę sobie już :/
rtk Ja mam tak mniej wiecej od dwóch lat  🤔 Byle szczegół potrafi potrafi przybic do dna, a wygrzebywanie sie z tego trwa niestety sporo dłuzej  😫

A dzisiaj tez jestem w mega dolinie, podjełam dezycje jakie podjełam,zreszta bardzo dla mnie trudne, za tydzien matura którą z załozenia miałam napisac na ponad 90%, materiał teoretycznie wkuty. Zreszta poswieciłam na to duzo czasu i emocji zeby siąsc na d. i siedziec w np słoneczne dni prawie cały czas w domu,sama, zakuwajac, podczas gdy idą do przodu,ciesza sie zyciem...Non stop to samo, pobudka i do ksiązek, do wyzygania..I co? Robie teraz arkusze i nijak nie porafie uciułac wiecej niz 70-80%  🙁 Na studia typu "zapchajdziure" juz nie pojde bo zwyczajnie nie widze sensu. Ile do cholery mozna tkwic w martwym punkcie?
Evson,a na co chcesz isc?
Bedzie dobrze!Jak poswiecilas na to duzo czasu,nie moze byc inaczej.
A co do wyboru studiow,masz absolutna racje.Isc,zeby po prostu cos studiowac jest idiotyzmem.
remendada dzieki za wsparcie  😉 Ale niestety moze byc inaczej... zazwyczaj jest
Do tego mam problemy zdrowotne i mam wrazenie ze tez przez to jestem jakas mało bystra od jakiegos czasu, spowolniooona, a pamiec mam taka ze to co sie uczyłam w lutym jest teraz na takim poziomie jakbym tych informacji w ogole na oczy nie widziala  🤔
Chce na wet lub w ostatecznosci na farmacje, daje sobie jeszcze rok czasu, ale wiecej niestety juz nie, a wiem ze na nic innego nie pojde.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 maja 2010 22:51
Czuję, że moje życie jest jak sweter. Poszła jedna nitka i spruła mi się już połowa, a dalsze prucie powiększa sie w postępie geometrycznym. Boje się, że niedługo nie zostanie już nic.
Strzyga nie wiem co Cie tak zdołowało, ale nie martw się! Złap tą nitke, ktoa sie pruję i prubuj coś z nią zrobić! zawsze jest jakieś wyjście. Może rozmowa z przyjaciółką albo z kimś kto spojrzy na Twoją sytuacje z innego punktu dobrze Ci zrobi? moze rozwieje w jakiś sposób wątpliwości??
trzymam kciuki!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się