sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach

Niesobia pytał o to, co natural konkretnie dał naszemu, europejskiemu jeździectwu. Myślę, że trop podjęty przez Magdę jest dobry, przede wszystkim pojawiło się zainteresowanie tym, że konie mają jakiś język - nie mówię, że wcześniej nikt o tym nie wiedział, bo było to wiadome, ale wzrosło zainteresowanie tym, że konie wysyłają sygnały i można je odbierać, a nawet wysyłać podobne i w ten sposób jakąś nić komunikacji zawiązać. Join-up faktycznie potrafi być pomocny, ale nie w każdych warunkach i nie na każdym koniu i oczywiście nie w każdych rękach - jak też już podkreśliliście. Osobiście mam pozytywne odczucia z join-upem (przeprowadzone, udane, poprawa zachowania konia). Mnie Monty otworzył oczy na to, że człowiek powinien mieć odpowiednią mowę ciała przy koniach i właśnie nią rozmawiać. Nikt nigdy wcześniej mnie w tym temacie nie uświadomił (a jeżdżę naprawdę od małego dzieciaka, przez wiele stajni i stylów jazdy przeszłam). Ta mowa ciała pomaga mi nie tylko z ziemi (przy pielęgnacji, czesaniu, łapaniu na pastwisku, poruszaniu się po boksie), ale też na jeździe. Kolejna rzecz, którą natural mi uświadomił to to, że za pomocą odpowiednio wywieranej presji (i mocy tej presji), a także odpuszczaniu jej w kluczowym momencie, można coś osiągnąć. Akurat ten element występuje w jeździe klasycznej jak najbardziej, ale nie jest on wyraźnie podkreślany (takie mam przynajmniej wrażenie) i dopiero zetknięcie się z naturalem mi to jakoś wyraźnie uświadomiło. Poza tym wszystkim jestem zdania, że za natural jak już powinny się brać osoby bardzo świadome swojego jeździectwa i tego, co chcą z koniem osiągnąć i co by chciały usprawnić w swoim działaniu wobec konia, na pewno nie początkujące osoby, zachwycone wizją "tęczowego konisia" biegnącego za nimi bez niczego na sobie ku zachodzącemu słońcu.
fanelia, to jest bardzo słuszny wpis.
Dziewczyny nie wiem po co się wysilacie....  Mnie się przyjemnie czyta Wasze doświadczenia, ale niesobia i tak uzna, że do niego to nie przemawia. Podejmowanie dyskusji z kimś, kto uznaje, że daną formę jeździectwa trzeba zwalczać w każdym możliwym miejscu jest bez sensu  😉 Nie mniej jednak szacun za zaangażowanie i chęć wytłumaczenia czegokolwiek  :kwiatek:

Edit: wrzuciło mi emotkę w środek słowa
Niesobia pytał o to, co natural konkretnie dał naszemu, europejskiemu jeździectwu. Myślę, że trop podjęty przez Magdę jest dobry, przede wszystkim pojawiło się zainteresowanie tym, że konie mają jakiś język - nie mówię, że wcześniej nikt o tym nie wiedział, bo było to wiadome, ale wzrosło zainteresowanie tym, że konie wysyłają sygnały i można je odbierać, a nawet wysyłać podobne i w ten sposób jakąś nić komunikacji zawiązać. Join-up faktycznie potrafi być pomocny, ale nie w każdych warunkach i nie na każdym koniu i oczywiście nie w każdych rękach - jak też już podkreśliliście. Osobiście mam pozytywne odczucia z join-upem (przeprowadzone, udane, poprawa zachowania konia). Mnie Monty otworzył oczy na to, że człowiek powinien mieć odpowiednią mowę ciała przy koniach i właśnie nią rozmawiać. Nikt nigdy wcześniej mnie w tym temacie nie uświadomił (a jeżdżę naprawdę od małego dzieciaka, przez wiele stajni i stylów jazdy przeszłam). Ta mowa ciała pomaga mi nie tylko z ziemi (przy pielęgnacji, czesaniu, łapaniu na pastwisku, poruszaniu się po boksie), ale też na jeździe. Kolejna rzecz, którą natural mi uświadomił to to, że za pomocą odpowiednio wywieranej presji (i mocy tej presji), a także odpuszczaniu jej w kluczowym momencie, można coś osiągnąć. Akurat ten element występuje w jeździe klasycznej jak najbardziej, ale nie jest on wyraźnie podkreślany (takie mam przynajmniej wrażenie) i dopiero zetknięcie się z naturalem mi to jakoś wyraźnie uświadomiło. Poza tym wszystkim jestem zdania, że za natural jak już powinny się brać osoby bardzo świadome swojego jeździectwa i tego, co chcą z koniem osiągnąć i co by chciały usprawnić w swoim działaniu wobec konia, na pewno nie początkujące osoby, zachwycone wizją "tęczowego konisia" biegnącego za nimi bez niczego na sobie ku zachodzącemu słońcu.


O to to! Mnie dokładnie tego o czym piszesz nauczyło PNH - jak być fair wobec konia, kiedy mogę przycisnąć a kiedy odpuścić i jak szybko odpuścić, jak i kiedy nagradzać konia, kiedy na niego poczekać, jak zauważyć nawet najmniejsze staranie, jak szukać tego co motywuje danego konia itd. jak ogarnąć siebie i swoje emocje, mowę ciała, jak się nie nakręcać, a w konsekwencji jak robić mniej i dostawać więcej 🙂 Rzeczy pewnie dla ludzi pracującymi z dużą ilością koni proste i oczywiste - dla mnie nie były, bo nikt mnie wcześniej tego nie nauczył 🙂
Skoro dopiero przeczytanie książek Montiego otworzyło Wam dziewczyny oczy , na takie fakty, jak to, że konie mają swoją mowę ciała i że też czytają naszą , że w pracy z końmi ważne jest to co mu przekazujemy swoją postawą, no to ja wymiękam . Mi takie prawdy pokazał pewien starszy pan na przełomie lat 70/80 . Magda ja nie rozumiem celowości zachwycania się Montim ,a nie samej metody, bo czytać ze zrozumieniem to jeszcze potrafię. Nadal nie przekonany  😀iabeł:
niesobia ale nie każdy spotkał tego pana ;-) a w latach 70 to wiekszość była w przedszkolu 🤣
PNH jest dużo bardziej "programem dla człowieka"
jest dużo łatwiej postępować zgodnie z tym programem bo pokazuje po kolei, krok po kroku, co człowiek ma zrobić i jaką reakcję konia uzyskać.
Mi sie nie podoba w nim komercja
Magda Pawlowicz Tu masz rację komercja i minimalne dawkowanie wiedzy na DVD a program cięgnie się w nieskończoność. Ale... ja mam tak, że jak nie poczuję to się nie nauczę, nie zapamiętam, nie będę w stanie powtórzyć z koniem poprawnie. Niczego nie jestem w stanie nauczyć się z książki, rozumiem co czytam, ale nie mogę powtórzyć, tak samo z tych płyt DVD na których wszystko wygląda pięknie - jadę do stajni, biorę konia i nic... czarna dziura bo nie wiem jakie to jest uczucie jak jest dobrze. Jeździłam kiedyś z trenerem - skoki i on miał taki system uczenia, że stał na środku ujeżdżalni i mówił "pięta w dół" "palce do konia" "weselej łydką" ale nigdy nie powiedział mi kiedy tak naprawdę jest dobrze i nigdy nie zakodowałam sobie tego uczucia, nigdy też nie odpuściliśmy całkiem presji koniowi jak bardzo się postarał. Skutkiem czego ja i koń byliśmy lekko mówiąc beznadziejni  😁 I nagle jakoś tak się stało, że trafiliśmy z koniem na Berniego, który na prawdę umie mnie uczyć, u niego na kursie czuję dobre pół kroku, wracam do domu i za 3 dni mam 15 dobrych kroków. Wróciła mi motywacja do działania i działam. Nie jestem jeźdźcem weekendowym i raczej daleko mi do szalonego naturalsa, bo konie u mnie pracują naprawdę dużo i intensywnie. Zawody też są w planach, muszę sprawdzić co wytrenowałam za stodołą 😉
ja nie neguję, że PNH jako program może być dobre (ale nie widziałam konia przepracowanego czysto PNH i fajnie chodzącego pod siodłem-ale też nie szukałam)
jeśli trafiłaś na dobrego instruktora i masz postęp w pracy to wszystko gra.
I faktycznie zawody, nawet towarzyskie, to kapitalny sprawdzian tego co się ociągnęło w domu.
Z tego co piszesz to nie trafiłaś na naprawdę dobrego trenera klasycznego-calkowite zdjęcie presji na moment jest bardzo silną nagrodą. O tym pisze choćby Skorupski.
Czyli dochodzimy ,że jednak komercja odpowiednio dawkowana ,niż rzeczywista rzeczowa szkoła pracy z koniem . To mnie przekonuje  😀iabeł: . Czyli w naturals nie chodzi o to, że opracowaliśmy nową rewolucyjną metodę pracy z końmi , tylko wymyśliliśmy nową metodę jak wydoić byka { klienta} . A wzorce czerpaliśmy z chamerykańskiej kultury dolara. Takie pomysły też już były, np amułej czy jak tam to zwał . Kup  od nas DVD , a pod naszą marką będziesz mógł naciągać innych frajerów . Niezłe jak ktoś potrafi kity żenić  😂
Magda Pawlowicz  :kwiatek: teraz ja to już wiem, bo to dzięki PNH odnalazłam dobrą drogę "klasyczną" jakkolwiek głupio to brzmi 😉

niesobia  pisałam już o tym w innym wątku. "Natural" został stworzony w USA i to moim zdaniem jest kluczową informacją. A dlaczego? Między innymi dlatego, że nasze jeździectwo różni się od ich, nasza kultura i tradycja jeździecka też jest inna. ElaPe bardzo fajnie to opisuje w odpowiednim wątku - szczególnie historia z koniem wiozącym pańcie przez ulicę jak dla mnie mówi wszystko 😉 A Pan Pat zna się na koniach i znalazł sposób na biznes, wymyślił sobie, że poukłada wszystko po kolei, ponazywa tak, żeby rodacy byli w stanie szybko zapamiętać, da prawie gotowca co zrobić jak koń zrobić coś tam i gotowe. Stało się tak, że wyciekło to do Europy i znalazło swoich zwolenników też tutaj, z tego co zauważyłam na YouTube to tam wielu trenerów ma podobny sposób na biznes, tylko, że oni nie docierają, aż tak daleko. W Polsce koń wiozący jeźdźca przez ulicę to kwiatek a nie codzienność, ale i jak jakiś oszołom próbuje po swojemu to zostaje zaraz zgaszony i odesłany do trenera 😉 Fajnie jest jak trafia się na kogoś takiego jak Ty opisujesz, ale nie każdy miał tyle szczęścia.


Mnie zastanawia od jakiegoś czasu inna rzecz, u mnie w okolicy dość powszechna - jest kasa na utrzymanie konia, ale nie ma już kasy na trenera, więc... zaczyna się kombinowanie na własną rękę. Moi znajomi typowi posiadacze konia na bardzo podstawowym poziomie wyszkolenia jak mają problem typu - koń się na nich wpycha, albo nie daje się osiodłać, nie wchodzi do przyczepy, wozi ich itd. dzwonią do mnie z pytaniem co mają z tym zrobić 🤔wirek:  Dlaczego jak znane i lubiane metody zapamiętane z zamierzchłych czasów ze szkółki jeździeckiej zawodzą to dzwoni się do "naturalsa"?
Arroch, a ile ci płacą za pomoc? (nie to, żebyś miała odpowiadać)
Dzięki  :kwiatek: Nie myślałam wcześniej o tym w ten sposób, a tym pytaniem bardzo mi rozjaśniłaś  🙂
Arroch, też ci dziękuję  :kwiatek: za istotną poprawę humoru  😀
No tak to jest, no. Są potrzeby, ale nie ma popytu (czyli kasy na zaspokojenie tych potrzeb, skoro nie są uznawane za potrzeby pierwszego rzędu).
Halo halo czy ktoś tutaj jeszcze żyje?

Mam pytanie do sznurków ze Śląska i okolic. Czy znacie  kogoś z, kto byłby godny polecenia i chętny do prowadzenia zajęć w okolicy Bytomia?
Chodzi mi o namiary na prywatne osoby, które są w stanie dojechać.
Nie jesteśmy zainteresowani organizowaniem szkolenia jak JNBT chodzi nam o indywidualne konsultacje, tylko np. 2dniowe.

Ktoś, coś? Za każdą informację będę niezmiernie wdzięczna!  :kwiatek:
Justyna Rucińska http://szkoleniekoni.com/Psychologia_Koni/Szkolenia_Kursy.html z Gdyni co prawda, ale kursy weekendowe są w całej Polsce.
Rozmawiałam z J.Rucińską, jednak koszty warsztatów w rozbiciu na naszą małą grupę robią się zabójcze. Chcę jechać do niej w lipcu pod Bydgoszcz, ale chętnie skorzystałabym z rady kogoś kto jest bardziej osiągalny w naszej okolicy...
Czy ma ktoś kantarek sznurkowy ze strony horsepassion? Konkretnie ten: http://horsepassion.pl/kon-jezdziec/kantary-uwiazy/kantar-sznurkowy-do-pracy-z-koniem-premium-.html jak się ma jakościowo w stosunku do parellowskiego lub podkowianego?
Milve,  a skąd jesteś?
gacek 🙂 Bytom, śląsk. Stoimy u kasika  🙂
Hej!

Mam pewien problem z koniem, który Wam opiszę ze względu na zdecydowanie większą wiedzę z Waszej strony dotyczącą naturalsu. Jeżeli uważacie, że ten post nie powinien się tu znaleźć, to go usunę.

Mój 12-letni koń, do tej pory chowany w duchu klasycznym, był z reguły grzecznym koniem- można było go czyścić, rozczyszczać, jeździć, miziać, generalnie wszystko było cacy... Do czasu. Ostatnio zdarzyła nam się kontuzja, która wymusiła częste wizyty weterynarza oraz podawanie zastrzyków i się zaczęło... Nie będę tu wdawać się w szczegóły, ale generalnie rzecz biorąc jedyną osobą, która mogła podejść do tego konia byłam ja. Weterynarz się poddał, podawał mi tylko zastrzyki żebym sama je wykonywała, co niestety było niewykonalne. Koń rwał wszystko- kantary, uwiązy, wyciągnął koniowiąz z betonu, nie pozwalał się dotykać, nawet nie można było spojrzeć na ranę na nodze, bo już uciekał i był kłębkiem nerwów. Ważne jest to, że nie próbował robić krzywdy człowiekowi, po prostu chciał uciec. Próbowaliśmy na spokojnie, zakrywając oczy, pukając w szyję itd, ale robiło się coraz gorzej. Kiedy tylko przestawaliśmy ją odczulać i wracaliśmy do "normalności", czyli czyszczenia, zakładania sprzętu, to znowu kobyła stawała się aniołkiem. Nie ukrywam, że zaczęło mi to ciążyć i zaczęłam się zastanawiać nawet nad sprzedażą, ale w mojej stajni są osoby po kursach Parellego. Patrząc na nich swoim laickim okiem, wydaje mi się, że znają się na rzeczy a oni sami stwierdzili, że spróbują mi pomóc przez 7 gier. Początkowo wydawało się, że do niej nic nie dociera, robiła wszystko z automatu, Pan, który się podjął tej "zabawy", stwierdził, że koń nie myśli. Po jakimś czasie wydawało się, że zaczyna powoli łapać, ale przez całe zajęcia była spięta, pociła się, jakby co najmniej przeleciała maraton, a była to praca jedynie z ziemi. I w pewnym momencie zaczęła się zmieniać... Na gorsze. Faceta przewróciła, bo ktoś do niej podszedł i chciał ją pogłaskać, do koniowiązu nie jest w stanie podejść, bo na jakiekolwiek działania(np. wyciągnięcie szczotki)reaguje paniką a oddech jej przyspiesza, jakby właśnie kończyła cross. Do uszu nie daje się dotknąć, ani założyć na siebie kantara, czy ogłowia. A w momencie, kiedy uwiąz choć leciutko się napnie działając na pasek potyliczny w kantarze, to zaczyna się wspinać, czego nigdy wcześniej nie robiła.
Moje pytanie jest teraz takie, czy takie zachowania konia zaczynającego przygodę z naturalnymi metodami jest normalne? To znaczy, czy ten bunt, który teraz okazuje w przyszłości może zniknąć na rzecz współpracy? A drugie pytanie dotyczy halterów. Nie ukrywam, że nigdy takowego nie posiadałam, dopiero niedawno kupiłam właśnie do odczulania. Czy w momencie, gdy on się zaciśnie na potylicy, może zrobić krzywdę? Nie ma na nim żadnych supełków, ale mam wrażenie, że właśnie od momentu, kiedy został użyty do lekcji, koń coraz paniczniej reaguje na jakikolwiek nacisk na potylicę.

Nie ukrywam, że jestem bezsilna i zaczynam bać się tego konia. Oddałam go człowiekowi, którego widziałam już nie raz w akcji z różnymi końmi, które zawsze czyniły postępy. Ale teraz, kiedy widzę, że jest gorzej, zastanawiam się, czy nie zrezygnować, żeby nie doszło do jakiejś tragedii...
Natychmiast skończ to zabawę w naturals bo całkiem zepsujesz konia . Koń jak cierpiał bo chorował miał prawo zachowywać się tak jak się zachowywał . Jemu nie naturals ,był potrzebny tyko zrozumienie , współczucie i czas . Jak każdemu choremu i cierpiącemu .  Co [CIACH] sobie wyobrażasz , że jak jakiś domorosły szaman zacznie odprawiać czary ze sznurkami to koniowi w cierpieniu i chorobie ulży  .  😵 🤔wirek: ❗ 🤬. He  i ban murowany  😀 , sprawdzimy jak nowa moderka działa  ❓  🏇

A ostrzegałam...
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnpmod.gif[/img] Kolejny raz wulgaryzmy w wypowiedzi
A wystarczyło podać głupiego jasia...

Ercik halter wbrew pozorom to silne narzędzie szkoleniowe i użyte niewłaściwie może zrobić krzywdę. Jeżeli facet "przetargał" nim konia to ja się nie dziwię, że teraz ten nie ma zamiaru współpracować.
Zrezygnuj z jego usług, póki nie jest gorzej.

Ercik, nie wiem, co to za "pan", ale zabieraj mu konia. Cokolwiek z tym koniem robi - robi to źle.
No i serio - chory koń, któremu daje się zastrzyki, ma prawo chcieć uciekać i próbować uniknąć tych zastrzyków. Boli go. On nie wie, że to dla jego dobra.
Maluda czasami nie można , są jakieś przeciwwskazania , no  ale, latanie z sznurkami koniowi na pewno nie pomoże , a zaszkodzić może .  Skoro są ludzie, którzy w desperacji przerywają leczenie własnego dziecka i zdają się na jakiś szamanów lub inne szeptuchy  . Takim współczuć należy , bo  tonący brzytwy się chwyta . Jednak osoby ,które na tym fakcie żeruję należy tępić z całą bezwzględnością  .
Fakt, czasami nie można. Pominęłam to w swoich rozważaniach.
Zwracam honor.
Niesioba to nie było tak, że przerwałam leczenie i przekazałam konia "szamanom". Na szczęście było inne rozwiązanie poza podawaniem zastrzyków i w tym momencie jest powoli wprowadzana w ruch. Po prostu skoro nie dawałam sobie rady, bo koń ewidentnie coraz bardziej wpadał w paranoje widząc kogoś obcego, niekoniecznie weterynarza, to uznałam, że potrzebna nam pomoc z zewnątrz. Jednak 600 kg żywej wagi, które wyrzuca nogi na wysokości Twojej głowy, bo ktoś przy nim stanął, to nie jest zbyt komfortowa sytuacja. Chodziło mi tylko o to, by się uspokoiła i zaczęła znowu ufać ludziom...
I nie musisz od razu we mnie rzucać mięsem, po prostu szukałam pomocy wśród innych metod.
Chciałam dobrze, nie wyszło.
famka   hrabia Monte Kopytko
20 maja 2016 13:07
Ercik, ale niesobia, nie rzucał w Ciebie tylko w szamanów  😉
Erick dokładnie rzucenie mięsem miało na celu sprowadzenie Cię na właściwą drogę ,.  Opisz bardziej przypadek , co było leczone i jak ,postaramy się radą pomóc .  Maluda , nie masz za co. mi zwracać honoru . Każdy ogarnięty koniarz  stojący,przed faktem bolesnego leczenia swojego konia , najpierw zapyta o środki farmakologiczne , które mogą pomóc koniowi w poradzeniu sobie z bólem i stresem ,  ale  czasami po prostu , bywa to trudne ,lub nie możliwe ze względów medycznych  .  Dla przykładu nie weterynaryjnego , to kiedyś udałem się do dentysty z kasy chorych , który grzebał mi w japie, tak , że prawie mu palce odgryzłem . Po fakcie, jak zbierałem swoje zwłoki z fotela , okazało się, że jak bym zapłacił 3 dychy to dostał bym znieczulenie  , ale nie pytałem, a z mordy na twardziela wyglądałem .  Tylko przez  ogólny mój stan,  pana dentystę nie zabiłem na miejscu . Bardzo często weterynarze od dużych zwierząt, też nie zadają tego pytania , wychodząc z założenia ,że rolnikowi zależy na skuteczności leczenia , a znieczulenie to jakieś tam miastowe farmazony . No i przy krowach ,świniach może się i sprawdza , no ale nie przy koniach .
Niesobia w takim razie teraz ja zwracam honor  😉

Nie będę robiła OT związanego z kontuzją, to nie jest odpowiedni wątek, a nie chcę podpaść moderatorom 😉 Chciałam tylko nakreślić bardzo ogólnie sytuację skąd się wziął pomysł na współpracę z osobą, która siedzi w naturalnych metodach. Po tych kilku odpowiedziach już wiem, że to, co się dzieje nie jest w porządku i dziękuję Wam za wszystkie wypowiedzi 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się