Second hand, ciuchland, szmateks...

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
22 marca 2011 22:05
jak ktoś patrzy na mnie z obrzydzeniem z racji tego co mam na sobie, to się z nim nie zadaję  😉
uwielbiam  😍
zwłaszcza jak dorwę bryczesy za grosze 😉
często i gęsto łażę i wyhaczam 😉
i przyznam szczerze, że lubię się tym chwalić, bo nagle okazuje się, że wszystkie znajome tam chodzą i każda ma jakiś upatrzony! 🙂
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
22 marca 2011 23:06
yegua, smarcik, dokładnie. Nawet z nimi nie rozmawiam 😁
kupuję odkąd są szmateksy
chociaż teraz mniej, bo powariowali z cenami
jeśli trzeba zapłacić ponad 50 zł za kg w dzien dostawy to za to samo będę miała nowe ciuchy

ale lubię, bardzo!
Kupowałam, zanim nie przerzuciłam się na allegro.
Doszłam do wprawy jak kupować ciuchy, aby pasowały. Wiem jakie fasony dobrze na mnie leżą i wolę teraz allegro niż second handy.
Wybieram ciuchy siedząc wygodnie przed kompem, z kawą w łapie. Nie marnuję czasu na chodzenie po sklepach, nie muszę świecić oczami, że kupuję używane. Bo jednak wielu ludziom nie mieści się to w głowie, że lekarz też może mieć ochotę na ciuchy w szmateksie.  😁

Jak mi kiedyś właścicielka sklepu wydarła się na cały sklep "pani doktor, pani doktor, tu mam taką ładną bluzeczkę dla pani" i WSZYSCY którzy byli w sklepie zaczęli wychodzić i wyglądać zza wieszaków która to pani doktor kupuje w sklepie, to...sobie darowałam.
Wolę allegro.
I nikt w pracy nie wie, że za tę śliczną spódnicę dałam 15 zł.  😁 A nie 150.
Scottie   Cicha obserwatorka
23 marca 2011 08:13
smarcik, z wypowiedzi Notarialnej zrozumiałam,  że te laski patrzą z obrzydzeniem na lumpeksy, a nie na osoby, które się tam ubierają. Ja też patrzę  (ale nie mam nic przeciwko temu, żeby nosić używane ciuchy), bo nie potrafię szukać, grzebać, zazwyczaj trafiałam do takich szmateksów, gdzie ciuchy były dla starych kobit w rozmiarach 42 w górę i najczęściej tak poupychane na wieszakach, że się ich nie dało ściągnąć. Najbardziej lubię chodzić na zakupy do centrów handlowych, szczególnie rano, kiedy wszystko jest jeszcze poukładane w kostkę, a fajniejsze ciuchy są wyeksponowane na manekinie 😉

Jednak czytam ten wątek i coraz bardziej zastanawiam się, czy nie odwiedzić jakiegoś w Warszawie 🙂 Tym bardziej, że koleżanki z uczelni też chodzą. Jakie polecacie? Bywałam w tych przy Puławskiej (okolice przystanku Dworkowa) i nie udało mi się znaleźć niczego fajnego...
Ja kiedyś w ciuchlandzie dopadłam taką marynareczkę, dorobiłam rozporek, dwa guziczki i się mnie pytali na stajni ile dałam za ten rajtrok ^^ Ja mam pecha, bo często trafiam na gumiaki na konie czy bryczesy, ale dla dzieci... Chociaż ja, człowiek interesu, kupuję i sprzedaję z 5 zł drożej ;P
Ja tez mialam niechec do szmateksow ale przekonala mnie do nich kumpela, ktora zawsze miala zajefajne ciuchy i co sie nie zapytalam to sie okazywalo, ze za 10pln ze szmat. No i jeszcze jak zaczela prowadzic bloga z moda szmateksowa i sprzedawac te upolowane ciuchy na allegro, to sie postanowilam przelamac. Okazalo sie, ze "szmateksy" to teraz "second-handy", ze rzeczy z nich wystepuja w sesjach modowych jako "vintage", ze wisza na wieszakach zamiast lezec na stosach i nadaja sie do czegos wiecej niz szmate do podlogi. No i teraz wlasciwie wiekszosc rzeczy, ktore nosze sa z ciucholandow. W zeszlym roku w normalnym sklepie kupilam tylko trencz, jedna kiecke, kilka par butow, bielizne. Teraz namawiam tez mojego lubego na zakupy 🙂
Na allegro tez czasem kupuje ale mam stres, bo bez mierzenia ciezko.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
23 marca 2011 09:05
Ja szmateksy uwielbiam. Niektóre faktycznie mają rzeczy "dla starych bab", a niektóre, np mój ulubiony na Bemowie, mają często gęsto fajne, firmowe ciuchy np z Anglii. Najbliższy szmateks mam w suterenie mojej kamienicy, dorwałam jesyenią prześliczny płaszczyk H&M za 40 zł. Jak się komuś chce pogrzebać, to można wyłowić perełki 🙂
zacznijmy od tego że są lumpexy i "lumpexy"
niektóre lepiej omijać szerokim łukiem, inne to prawie że paryskie vintage  😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
23 marca 2011 12:50
Można nawet podzielić je na 3 grupy 😁

1. Lumpeksy, szmateksy - omijać szerokim łukiem
2. Ciuchlandy - można wchodzić, ale na własne ryzyko
3. Second-handy - sklepy z dobrą odzieżą, wchodzić jak najbardziej

;-)
Można nawet podzielić je na 3 grupy 😁

1. Lumpeksy, szmateksy - omijać szerokim łukiem
2. Ciuchlandy - można wchodzić, ale na własne ryzyko
3. Second-handy - sklepy z dobrą odzieżą, wchodzić jak najbardziej

;-)


też nie do końca...
zależy czego sie szuka...
jak szukałam kocy i szmat do remontu - to jak najbardziej - takie szmatexy - gdzie kupuje sie koce za 5zł z przeznaczeniem gospodarczym sie opłaca ;-)
ja np. w Pń czasami zahldam do KOMISU - ceny powalają...
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
23 marca 2011 13:09
Dodofon, Owszem rzeczy  takie jak opisałaś opłaca się kupić. Ale tutaj mówiłam o kupowaniu samych ciuchów ;-)
Ja mam prawie wszystkie rzeczy z lumpeksów. Teraz mieszkam na wiosce, to nie chodzę, bo tu niestety w okolicy nie ma, ale mama mi wynajduje tony rzeczy - zna mój gust, moje wymiary i zawsze mi coś fajnego wynajdzie.
Na wyobrażenie, że ktoś wcześniej nosił bieliznę lub używał pościel Was obrzydza - to w hotelu nigdy nie spaliście? Tam pościel jest prana nie wiadomo jak dobrze i nie wiadomo, czy naprawdę po jednym gościu... Ja czasami mam pościel z lumpa, jak i bieliznę (jeśli wygląda jak nowa) - przynajmniej mam wpływ na to, jak ją przed użyciem potraktuję, ale mi to rybka w sumie, ale moja mam jest w kwestiach prania prawdziwym specem - dezynfekcja, wygotowanie etc. Równie dobrze mogłyby Was brzydzić koszulki, bo mogły być kiedyś przepocone pod pachami, czy spodnie... Mnie już badziej obrzydza świadomość, że czasami dotykam po kimś klamki od drzwi i nie zawsze umyję ręce przed jedzeniem czegoś, i wychodzi na to, że biorę to, co ktoś miał na rękach, do buzi  😂
kenna masz racje ale kazdy ma swojego bzika 😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
23 marca 2011 14:40
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 marca 2011 15:05
polikwidowało się sporo szmateksów w ostanich 2 latach w centrum W-wy. I ceny tez w górę poszly.

No i tak jakby mniejszy wybór jest - a ja głównie na wełniane swetry polowałam. Np. w zeszłym roku udało mi się znaleźć półgolf Made ion Sheltand Islands z wełny szetlandzkiej no super ciepłutki, leciusieńki i wspaniale leżący.
lubie zagladac, czasem mozna cos fajnego znalezc.. szkoda tylko ze czesto w malych rozmiarach - S, M a jak zobacze L to kupuje i potem oddaje .

Nigdy nie przymierzam kupowanych ciuchow. Uzywanych, nowych- nigdy.
uwielbiam szmateksy, ale u siebie w miescie zazwyczaj nie mam czasu, wiec wpadam sporadycznie. za to jak jestem u rodziny w malym miasteczku to moge dziennie kilka obejsc i ze 3 siaty ciuchow nakupowac 😡 nie ma tam wielu klientow, ceny tez nie sa wygorowane, wiec praktycznie zawsze cos kupie i chyba nie zdarzylo mi sie dotad kupic cos niefirmowego 😉
ja lubie taki jeden w Bieszczadach...
tam są PEREŁKI...
po prostu "wieśniaki" (nie obrażając nikogo) mają zupełnie inny gust...
i można dostać max-marę, tursardi, czy inne znane marki... a ludzie stamtąd do ręki nie wezmą. bo nie ma cekin ...
Kiedyś namiętnie chadzałam do ciuchlandów i kupowałam dużo rzeczy, teraz nieco mi przeszło 🤣
Mniej więcej raz w tygodniu zaglądam do jednego czy dwóch (głównie do tego który mam po domem) jednak już mało co kupuję.
U mnie pod domem świeżo po dostawie jest dość drogo (chyba 50 zł/kg) więc czekam te parę dni (wtedy cena za kg niższa albo po prostu rzeczy są wycenione). Najczęściej kupuję jakieś koszulki, bluzki i tak dalej.
Zazwyczaj są w nim fajne rzeczy ale najczęściej znikają zanim cena spadnie albo są dość drogie bo właścicielka doskonale wie, że skórzanego płaszcza, wyjściowej sukienki nie należy sprzedać za tyle ile ważą. 2 sezony temu za długi skórzany płaszcz dałam chyba z 80 zł. Do tego tutaj cały czas są różne rzeczy ogólnoużytkowe (jakiś czas temu kupiłam prostownicę do włosów za 10 zł), zabawki wszelakiej maści, torby. Raz widziałam kask jeździecki (za mały) i chyba wczoraj mignął mi przed oczami toczek. Bryczesów niestety nie znalazłam nigdzie blisko.
W ogóle to często dowiaduję się, że osoby które jak najbardziej posądziłabym o 'brzydzenie się' takimi sklepami kupują w nich częściej niż ja  😀
po prostu "wieśniaki" (nie obrażając nikogo) mają zupełnie inny gust...
i można dostać max-marę, tursardi, czy inne znane marki... a ludzie stamtąd do ręki nie wezmą. bo nie ma cekin ...


dokladnie, nie wiedzialam jak to ujac, zeby nie wyszlo po chamsku 😉
tam tez ludzie nie kupuja takich rzeczy a naprawde nie zdarzylo mi sie kupic nic no-name, ciuchy takich marek jak Lacoste, Hugo Boss, United Colors of Benetton, Dorothy Perkins, Marks&Spencer (o H&M, Zara itp juz nie wspominam😉 ) mozna dostac za grosze i to czesto nowki z metkami, a czesto slysze jak ludzie rozmawiaja miedzy soba, ze takich "ekstrawaganckich"/"wiesniackich" ciuchow kupowac nie beda, nie to nie, wiecej zostanie dla mnie 😉
wistra, bobek, honey - wszystkie sklepy które wypisałyście są w mojej okolicy! Ja jednak muszę się przejść do okulisty bo coś oczka szwankują. Tylko kiedy ja znajdę czas na grzebanie w tych stosach ciuchów 👀..
dziś moja koleżnka kupiła w szmateksie takie śmieszne bryczesy, są czarne z zielonym materiłowym lejem w kwiatki  😁 kosztowały 6 zł 😉
Gillian   four letter word
23 marca 2011 21:24
wszystkie końskie ciuchy - koszulki, swetry, kamizelki, robocze spodnie - mam ze szmateksów 🙂 szkoda by mi było kupić t-shirt za 30zł, ubrać go do stajni, ufajdać i przepocić. Tak samo spodnie. Po co kupować drogie dżinsy i wywalać w nich gnój, skoro można wyrwać jakieś niezniszczone za kilka złociszy. Chciałabym kiedyś trafić na bryczesy w końcu 🙂
Ja nie jestem w stanie pojąc naśmiewania się z osób kupujących w lumpeksach.
Choć sama jeszcze będąc w podstawówce, śmiałam się z chodzenia do second-handów, ale dojrzałam do tego, aby raz na jakiś czas tam sie wybrać. W ten sposób dorwałam wiele fajnych ciuszków, oryginalnych i markowych za śmieszne ceny 😉 Nawet dostałam bryczesy Euro-stara za 12 zł i kasko-toczek, który służył mi z 3 lata, po czym odsprzedałam go dalej w bdb stanie.
U nas w małej, bądź co bądź mieścinie, w takich sklepach można spotkać  całą miejską "elitę"- nauczycielki, lekarki... Jedna z owych nauczycielek uczyła mnie w gimnazjum, było po niej widać, że ma swój styl i przywiązuje wagę do niebanalnych ciuchów.
wistra, bobek, honey - wszystkie sklepy które wypisałyście są w mojej okolicy! Ja jednak muszę się przejść do okulisty bo coś oczka szwankują. Tylko kiedy ja znajdę czas na grzebanie w tych stosach ciuchów 👀..


Ja idę po weekendzie chyba trochę poszaleć  😜
ja podobnie jak Scottie nie mogę się przekonać do lumpexów - jak już się zdarzy że wejdę, to nie potrafię niczego fajnego tam znaleźć 🤔 tak więc zazdroszczę niektórym takich zdolności 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
24 marca 2011 07:00
Wczoraj zrobiłam rundkę po lumpach w okolicach centrum, z koleżanką, która jest mistrzem w wyszukiwaniu perełek. Skubana, znalazła sobie bluzę Vansa z metkami, a ja się nie mogłam odnaleźć... w dodatku jakieś drogie te ciuchy, we wszystkich lumpach około 68 zł/kg.

Okazało się, że nasza wspólna znajoma ma komis ciuchowy- będę musiała się do niej wybrać, ostatnio jakaś babka przyniosła jej nowiuśką torbę Hermesa... i chciała za nią 50 zł...

W piątek i w sobotę dalszy ciąg poszukiwań, może coś uda mi się znaleźć.
po chyba roku poszłam do dwóch ciucharni na osiedlach obok
takie halowe - wielkie...
wyszłam z ciuchami dla dziecka ;-) super kufajką dwustronną i spodniami

oraz z szałową białą bluzką dla mnie - z gołymi plecami i "hamerykańskim" dekoltem  😉

miodzio
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się