Wymagania względem właścicieli stajni

Pragnę kontynuować wątek, który był prowadzony w temacie stajnie w warszawie i okolicy. Czemu nie wymagamy od właścicieli stajni większego zaangażowania względem naszych koni?
Bo się boimy, że nam pokażą drzwi.
I w momencie, kiedy w okolicy nie ma zbyt wiele możliwości przestawienia konia, godzimy się na to co jest. Łatwej we własnym zakresie poprawić komfort konia (czy samemu, czy też umawiając się z innymi pensjonariuszami) niż szukać innej stajni, wiedząc, że innej nie ma.

Jeśli ktoś prowadzi stajnię w jakiś tam sposób, i mimo iż ten sposób jest daleki od doskonałości, ma ciągle komplet, to cóż możemy wskórać naszymi wymaganiami? Nic.

A nie da rady zmówić się ze wszystkimi pensjonariuszami, by żądać od właściciela zmian, bo wielu pensjonariuszom nie przeszkadza obecna sytuacja. Lub często każdemu przeszkadza co innego. I nie jest łatwo dojść do kompromisu samym pensjonariuszom między sobą. Więc jeszcze trudniej zjednoczyć się "przeciwko" właścicielowi stajni.
Blacky - a czy mógłbyś wytłumaczyć co dokładniej rozumiesz pod pojęciem "większego zaangażowania względem naszych koni"?

A najlepiej wypunktuj, czego Ty oczekiwałbyś od właściciela stajni. Konkretnie. Będzie wtedy łatwiej dyskutować nad podanymi przykładami.  😉
Nord   -"Bryknąć Cię?"-zapytała Łoza
09 kwietnia 2011 09:30
Ja nie mam takiego problemu, oczywiście mogłabym jeszcze chcieć żeby właścicielka stajni prowadziła dyskusje filozoficzne z moją kobyłą, ale z tego co się orientuje woli chodzić po pastwisku...Więc nie wiem czego mogłabym jeszcze wymagać więcej, jakiego więcej zaangażowania, ale jeśli jest coś na co się umawiałaś a to nie jest wykonywane to nie ma się co czaić nie może być tak że Ty płacisz i siedziesz cicho, bo się boisz że Cie wywalą. Płacę i wymagam-oczywiście w granicach rozsądku, a wybieranie mniejszego zła żeby nas tylko nie wywalili prowadzi jedynie do tego, że właściciel robi co raz mniej...
Pragnę kontynuować wątek, który był prowadzony w temacie stajnie w warszawie i okolicy. Czemu nie wymagamy od właścicieli stajni większego zaangażowania względem naszych koni?
skoro w stajni w której stoisz, poziom świadczonych usług wydaje ci się za niski, to zmień stajnie, na twoim zdaniem lepszą...jeżeli takiej nie ma, to znaczy, że musisz samemu ją postawić, bo nie ma nikogo, kto w cenie równowagi (cena akceptowalna dla obu stron) jest w stanie zaspokoić twoje potrzeby.
Blacky, wymagam. Ale realnych. Jeśli moja uwaga na temat np. czystości w boksie, padokowania, czy jedzenia nie była brana pod uwagę to zmieniałam stajnię. A najczęściej nie była.
Niestety znam też "drugą stronę", bo miałam i konie pod domem i prowadziłam pensjonat i wiem, jak często trudno każdemu dogodzić. Jak była słoma, to wielu wspominało o trocinie. Jak przywiezione trociny to kilku wolało zostać na słomie. Problem zwłaszcza zimą z grupowaniem koni na padokach. Jednen zły, że jego koń chodzi sam, inni nie chcą żeby ich koń z tamtym koniem... ehh. Każdy ma inne wymagania i pomysły na swojego rumaka, a koni wiele i trzeba to tak ogarnąć, żeby nie dokładać. Nie jest to łatwy kawałek chleba.
Do tego wiele innych ludzkich problemów.
Ja jak byłam młodsza i stajnie nie spełniały moich potrzeb to często się nie odzywałam, bo się bałam co sobie właściciele pomyślą, jeszcze mnie wyrzucą, w ogóle byłam wtedy mało asertywna - dlatego dzieci nie powinny mieć koni 😉
teraz nie mam problemu z wymaganiem - chociaż w obecnej stajni nie mam raczej nad czym dyskutować, bo mam to co chcę 🙂 ale podoba mi się to, że ustalamy z właścicielką razem pewne rzeczy - co konie będą jadły(w tym sensie, że np możemy się złożyć na kupno czegoś tam by taniej wyszło itp), czym i kiedy je odrobaczymy itp.

Dla mnie ważne jest indywidualne podejście do mojego konia - ale to jest możliwe raczej w małych stajniach. I wymagam tego, by jak ktoś zobowiązuje się sprzątać codziennie boks, padokować konie ileś tam czasu, zakładać im derki, moczyć pasze(jak np wysłodki) itp, to że będzie to robił - mogę zrozumieć jakieś wypadek losowy, że właściciel nie mógł jakiegoś dnia puścić koni na tyle ile było uzgadniane czy nie zdążył wybrać z boksów - ale jak to się zdarza częściej niż raz-dwa w miesiącu to jest to już dla mnie problem.
branka, zgadam się. Najwięcej problemów właścicielom stajni dostarczają pracownicy niestety. Łatwo jest powiedzieć, że ten zły to wymienić. Problem to znaleźć odpowiedniego. Takiego sumiennego, z sercem do koni, nie pijącego (często i w nadmiarze). Niestety płace dla stajennych to nie kokosy. I jest problem. Im tańsza stajnia, tym gorsza płaca dla obsługi i tak w koło.
Zmiana obsługi to również problem dla właściciela, by zapoznać nową osobę z końmi (bo jak ktoś przychodzi nowy, to w godzinę nie zapamięta imion 20-30 koni, nie nauczy się ich potrzeb itp. Trzeba spędzić tydzień - dwa, by nauczyć pracownika, który koń z którym wychodzi, pracownik musi nauczyć się je odróżniać. Przyzwyczaić sie co gdzie leży. Zapoznać z właścicielami koni. Itp. To też stres, czy nowej osobie można zaufać. W końcu oddajemy  mu pod opiekę nasze konie, oraz te za które odpowiadamy.
Dobry stajenny rzeczywiście jest na wagę złota.  Taki, który sypie 2,5 miarki owsa jak ma być 2,5 a nie 3 czy tyle, ile akurat mu się nabierze. I taki, który zauważy, że zmieniła się rozpiska na drzwiach boksu odnośnie ilości owsa czy paszy. I taki, który, jak jest napisane "zero owsa" czy "garstka owsa" -  bo koń chory -  rzeczywiście się do tego dostosuje, a nie, będąc kompletnym ignorantem w sprawach żywienia koni i koni ogółem, sypnie pół wiaderka, bo "przecież będzie głodny"  😵

Bo karmienie to chyba najważniejsza funkcja. Przynajmniej w takiej stajni, gdzie resztę przy koniu robi już jego jeździec/ właściciel. 
I też, kiedy dla przykładu umawiam się ze stajennym, żeby puścił rano konia w karuzelę na pół godziny, to chciałabym, żeby to było pół godziny (ewentualnie pół godziny i minuta), a nie godzina, bo mu się zapomniało albo akurat robił coś innego. Niby pierdoły, ale jednak ważne.
BASZNIA   mleczna i deserowa
09 kwietnia 2011 23:32
Nie jest to łatwy kawałek chleba.
Do tego wiele innych ludzkich problemów.

Amen.

Problemow ze stajennym nie mam, bo nie mam pracownikow. A w temacie tez jestem bardzo ciekawa, czego oczekuja klienci jak Blacky, co maja na mysli mowiac o wiekszym zaangazowaniu. Chetnie poczytam, mozecie rozwinac, bo nie sledzilam watku o stajniach warszawskich?
[quote author=bera7 link=topic=52476.msg969490#msg969490 date=1302349663]
Nie jest to łatwy kawałek chleba.
Do tego wiele innych ludzkich problemów.

Amen.

Problemow ze stajennym nie mam, bo nie mam pracownikow. A w temacie tez jestem bardzo ciekawa, czego oczekuja klienci jak Blacky, co maja na mysli mowiac o wiekszym zaangazowaniu. Chetnie poczytam, mozecie rozwinac, bo nie sledzilam watku o stajniach warszawskich?
[/quote]

Popieram wniosek, też chętnie poczytam, czego oczekują potencjalni pensjonariusze 🙂
Jestem właścicielką małego pensjonatu i chyba trafiłam na wyjątkowo fajnych ludzi 🙂 Mam 4 konie w pensjonacie i 2 swoje.
I staram się być elastyczna do pomysłów właścicieli koni, oczywiście w realnym zakresie.
U mnie jest tak, że jeżeli się zbliża termin odrobaczenia to mówię, że tego i tego dnia będę odrobaczać konie i proszę o przywiezienie past albo pytam się jakie kupić, albo jak się zbliża szczepienie czy inna wizyta weta to mówię dziewczynom, że tego dnia i o tej godzinie będzie wet, więc jeśli sobie coś życzą to mogą przyjechać. Z kowalem tak samo 🙂 Teraz był u mnie dopasowacz siodeł i jedna z dziewczyn chciała, żeby zerknął na jej konia i siodła 🙂 nie było problemu 🙂
Karmienie także jest indywidualne 🙂 każdy koń ma inną dawkę i ja to przestrzegam 🙂 sama sobie jestem stajennym i właścicielem. Jeżeli widzę, że z koniem coś się dzieje, zmieniło się jego zachowanie albo nóżka puchnie, dzwonię do właściciela 🙂
Ja jeszcze mam bzika na punkcie czystości sprzętu, więc często czyszczę czy piorę sprzęt właścicieli koni (oczywiście mam na to ich błogosławieństwo 😉 )
Mam jednego konia na emeryturce, do którego właścicielka rzadko przyjeżdża i ten koń jest czyszczony przeze mnie niemal codziennie 🙂 Pozostałe konie czyszczę jeśli danego dnia nie było właściciela 🙂

Mi jest łatwo pamiętać o różnych rzeczach, bo tych koni mam kilka, ale podejrzewam, że w dużych stajniach jest to trudniejsze..
Ja oczekuję SZCZEROŚCI.

Ja  nie oczekuję dużo. Chyba. Ja chcę tylko, żeby mój koń był karmiony tak , by nie chudł (zgodnie z umową, bez oszczędzania na nim). By był wypuszczany na padok najdłużej jak się da. I żeby miał czyszczone strzałki przed wyjściem na dwór. No i oczywiste.....że kiedy koniowi coś dolega ( skaleczy się poważnie, kuleje, kolkuje) żeby mnie poinformowano. Żeby mnie również poinformowano, że za kilka dni będzie weterynarz w stajni (może mam jakieś pytania, potrzeby) I żeby mnie informowano kiedy się kończy moja sieczka, czy minerały. I teraz uwaga- ważna rzecz- żeby można się było dogadać w różnych nieprzewidzianych sprawach. Żeby pracownicy stajni byli w miarę ELASTYCZNI. A jeśli nie można się dogadać w jakiejś kwestii, to zależy mi, by było to powiedziane szczerze od razu. Bez obiecywania czegokolwiek, skoro pracownicy wiedzą, że tego nie zrobią.
......................

Za to teraz opiszę stajennego IDEALNEGO. Od kilku tygodni mam takiego- najlepszego stajennego pod słońcem.  😀 Jako jedyny wyjmuje co dzień z boksu nie tylko kupy. Bo to potrafi każdy. On co dzień wyjmuje spod konia siki, przerzuca słomę i dościela, tak, że koń naprawdę stoi ZAWSZE na suchym. Nie mam potrzeby poprawiać boksu. PO RAZ PIERWSZY w życiu. Jako jedyny zauważa, że koniowi zmienił się kolor kupy po nowej sieczce. I mówi mi o tym.  😉 Orientuje się w który dzień tygodnia o której godzinie będę u konia i potrafi zadzwonić o 8:30 i spytać, czy wypuścić konia, czy zaraz będę i zostawić go w boksie? Kiedy przyjadę, to opowiada mi co mój koń ciekawego dziś zrobił. Z kim się pokłócił, a z kim łaził po padoku. Kiedy przyjadę i widzi, że dużo rzeczy mam w ręku, zabiera część i sam z siebie niesie mi pod boks. Kiedy poproszę by czyścił strzałki, to on je czyści. Naprawdę. I mówi, że "to przecież tylko chwila, nie ma problemu". Kiedy zapomnę sprzątnąć kupy z hali, to on po prostu je sprząta. I nawet nie zwróci uwagi " zapomniałaś". Kiedy koń nie wyjada granulek z minerałami rano, sprawdza w ciągu dnia, "czy już wyjadł, czy nie". I potrafi mi opisać czy koń je wyjadł po południu, czy wieczorem, czy dopiero po nocy.  🤔
Ja mu się bacznie przyglądam i czekam kiedy wylezą jego wady.  😉 Bo to niemożliwe, żeby miał same zalety.
A na razie dbam o niego, jak tylko mogę, żeby się nie wyniósł. Zabawiam rozmową, karmię ciastem, pomagam przy koniach. Dobry stajenny to naprawdę skarb.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 kwietnia 2011 08:32
Rozbestwionym, świrniętym pensjonariuszom - a są tacy i to wcale niemało-  się NIE dogodzi choćby się na głowie stanęło.

Najlepszą metodą na takiego świra jest stanowczy przekaz co im się należy a co nie. Niestety do sformułowania takiego przekazu nadają się osoby o silnej osobowości które nie dają się sobą rządzić  i się generalnie nie boją takich świrów.

Najgorszą metodą na świrów jest stopniowe uleganie ich kolejnym zachciankom w imię zasady daj palec a rękę ci urwie.
tunrida, szczerze zazdroszczę stajennego!!!
Chciałam się zebrać i napisać, jakie ja miałam/miałabym wymagania, stojąc w pensjonacie, ale cały czas mi chodzi po głowie, że już coś takiego pisałam. Znalazłam podobny wątek ale to jeszcze nie to...
tunrida, a może on Cię kocha? 🙂
Tunrida a w stosunku do innych pensjonariuszy i ich koni jest taki sam? ;-)
Szczerze to ja pomimo tego, że już od dawna nie jestem podlotkiem, często gęsto boję się zwrócić uwagę stajennemu, bo przecież nie jestem u konia 24 godz na dobę i nie mam pewności czy po zwróceniu uwagi, że coś jest nie tak jak powinno, mój koń w jakiś sposób tego nie odcierpi. Więc dużo rzeczy robię sama, sama daję wszelkie dodatki, musli czy mesz jak jestem, jak mnie nie ma to wtedy proszę kogoś z pensjonariuszy, chociaż dawanie dodatkowe suplementów jest w cenie stajni, ale mam zboczenie, że jak sama dam to na pewno będzie dane.
Oczywiście jest to bardzo miłe jak stajenny pomoże przytachać worki z paszą do paszarni, niestety nie we wszystkich stajniach się to zdarza, ale ten miły gest wynika chyba z ludzkiej życzliwości. W jednej stajni też miałam do czynienia z takim miłym stajennym, opisałam już go po części w wątku o stajniach W-wskich, ale oprócz tamtego, p. Romek zawsze mi sprawdził przyczepę przed wyjazdem czy wszystko jest ok, jak się bardzo spieszyłam, brał kluczyki od samochodu sam ją podczepiał i podjeżdżał pod stajnię, ładował ze mną konia, nigdy nawet jak był jakiś mały problem z załadunkiem nie zostawiał mnie z nim samej. O której bym z koniem nie wróciła zawsze wychodził otwierał stajnię i pomagał się rozładować. Zakładał pieniądze za pralnię, weta, kowala itp. Zakładał owijki, czy glinkę oraz w drugą stronę zdejmował lub zmywał. Itp, itd. Już nie będę więcej się rozpisywać ale takiego stajennego, życzyłabym sobie i innym w każdej stajni.
Natomiast nie do końca zgadzam się z EląP, raz trafiłam na takiego właściciela stajni, który jeszcze nie dał palca a już miał pretensje, że za dużo się od niego oczekuje. Na zasadzie, że każdy klient jest rozbestwiony na maxa i jak się spełni jedną prośbę zaraz będzie następna. Moje oczekiwania, myślę były adekwatne do ceny, prośby wyrażane w kulturalny sposób, ale niestety między moimi oczekiwaniami a tym co zapewniał właściciel stajni była przepaść.
Generalnie od stajni oczekuję: czysto w boksach, karmienie wg zaleceń właściciela, stajenny, który lubi konie i swoją pracę, koń wypuszczany do karuzeli bądź padok codziennie (weekend też), nie kontuzjogenne podłoże na ujeżdżalni i hali, komplet bezpiecznych przeszkód,  możliwość wyjazdu w teren, wewnętrzna myjka z ciepłą i zimną wodą, ogrzewane w zimie zaplecze socjalne i wc, mili właściciele dla których pensjonariusz nie jest wrogiem nr 1, dążący do kompromisu jeśli jest jakiś problem a nie traktujący mnie z buta, informujący o każdym dziwnym zachowaniu konia, jeśli mnie nie ma a kontakt tel jest ograniczony (np. wyjazd za granicę kraju, wakacje) a jest potrzeba zawiezienia konia do kliniki (kolka) to właściciele stajni wiozą, jak zostawiam konia w trening to o problemach z kopytami, zębami, skórą, oczami itp też zawiadamiają, i o wizytach w stajni lekarza wet. jeśli wiedzą, że ma być .
Oczywiście wiem, że nie ma stajni idealnych, może tylko w swojej własnej byłoby wszystko na 100%, ale wiem jaka to jest ciężka prac, obowiązek i znoszenie fochów tych okrooopnych klientów  😉, że sama nigdy nie chciałabym mieć własnej stajni. Dlatego jak już trafię na tą chociaż w 85% idealną zawsze staram się, żeby właściciel czy stajenny odczuł, że doceniam ich pracę i zaangażowanie.


Za to teraz opiszę stajennego IDEALNEGO. Od kilku tygodni mam takiego- najlepszego stajennego pod słońcem.  😀 Jako jedyny wyjmuje co dzień z boksu nie tylko kupy. Bo to potrafi każdy. On co dzień wyjmuje spod konia siki, przerzuca słomę i dościela, tak, że koń naprawdę stoi ZAWSZE na suchym. Nie mam potrzeby poprawiać boksu. PO RAZ PIERWSZY w życiu. Jako jedyny zauważa, że koniowi zmienił się kolor kupy po nowej sieczce. I mówi mi o tym.  😉 Orientuje się w który dzień tygodnia o której godzinie będę u konia i potrafi zadzwonić o 8:30 i spytać, czy wypuścić konia, czy zaraz będę i zostawić go w boksie? Kiedy przyjadę, to opowiada mi co mój koń ciekawego dziś zrobił. Z kim się pokłócił, a z kim łaził po padoku. Kiedy przyjadę i widzi, że dużo rzeczy mam w ręku, zabiera część i sam z siebie niesie mi pod boks. Kiedy poproszę by czyścił strzałki, to on je czyści. Naprawdę. I mówi, że "to przecież tylko chwila, nie ma problemu". Kiedy zapomnę sprzątnąć kupy z hali, to on po prostu je sprząta. I nawet nie zwróci uwagi " zapomniałaś". Kiedy koń nie wyjada granulek z minerałami rano, sprawdza w ciągu dnia, "czy już wyjadł, czy nie". I potrafi mi opisać czy koń je wyjadł po południu, czy wieczorem, czy dopiero po nocy.  🤔
Ja mu się bacznie przyglądam i czekam kiedy wylezą jego wady.  😉 Bo to niemożliwe, żeby miał same zalety.
A na razie dbam o niego, jak tylko mogę, żeby się nie wyniósł. Zabawiam rozmową, karmię ciastem, pomagam przy koniach. Dobry stajenny to naprawdę skarb.


to ja tak tez mam i stajenny jest właścicielką stajni i moją kumpelą 🙂
i zawsze jak coś wymyślę dla konia to nie jest problem 🙂
Nie, ewidentnie nie jestem w typie stajennego i nie zaczepia mnie w ten sposób.
Dlatego cały czas czekam, kiedy wylezą z niego jego wady.  😀

Ale wiecie. Tak sobie myślę, że przecież takie uprzejmości działają w obie strony. Jeśli ja go poczęstuję ciastem, pomogę ściągnąć konie z pastwiska, kupię mu rano chleb i bułki w drodze do stajni kiedy poprosi, to on się przyłoży bardziej do opieki nad moim koniem, nie?
Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że jak na razie to najlepszy stajenny jakiego widziałam.
Ale wiecie. Tak sobie myślę, że przecież takie uprzejmości działają w obie strony. Jeśli ja go poczęstuję ciastem, pomogę ściągnąć konie z pastwiska, kupię mu rano chleb i bułki w drodze do stajni kiedy poprosi, to on się przyłoży bardziej do opieki nad moim koniem, nie?
Aczkolwiek nie zmienia to faktu, że jak na razie to najlepszy stajenny jakiego widziałam.


Tak ja też jestem tego zdania, że jak ja będę miła to i ktoś będzie miły dla mnie, chociaż nie zawsze się to sprawdza. Tunrida testuj testuj, mam nadzieje, że stajennemu się nie zmieni. Ale nie wiem czy wy też zauważyłyście, że przykre przypadki stajenne mnie już tak nauczyły nieufności, że każdy przejaw bezinteresownej pomocy czy życzliwości, staje się podejrzany  😀
CIASTO rządzi!!!  😀
tunrida - WOW  😲  Naprawdę jestem pełna podziwu. A ile koni ma on (stajenny) pod opieką?
Rozbestwionym, świrniętym pensjonariuszom - a są tacy i to wcale niemało-  się NIE dogodzi choćby się na głowie stanęło.

Najlepszą metodą na takiego świra jest stanowczy przekaz co im się należy a co nie. Niestety do sformułowania takiego przekazu nadają się osoby o silnej osobowości które nie dają się sobą rządzić  i się generalnie nie boją takich świrów.

Najgorszą metodą na świrów jest stopniowe uleganie ich kolejnym zachciankom w imię zasady daj palec a rękę ci urwie.


najlepszą metodą jest spisanie DOKŁADNEJ umowy pomiędzy właścicielem stajni a właścicielem konia - z zaznaczeniem CO sie oferuje w cenie, a wtedy zawsze można powiedzieć, ze zakładanie derki, owijek, czy dawanie witamin NIE jest w umowie i w CENIE pensjonatu /chyba że jest/
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 kwietnia 2011 22:28
pomimo istnienia umowy zawsze się znajdzie taki właściciel co to sobie wymyśli co tu jeszcze jego koniś potrzebuje dodatkowo a czego przypadkiem w umowie nie ma ale jemu się należy bo jakżeby nie i będzie próbował co tu jeszcze można sobie zażyczyć.
Ja znam przypadek, że to pensjonariusze dyktują warunki, a właściciel wokół nich tańczy jak mu zagrają. Nie wiem czy to kwestia faktu, że wstawili x koni to tego pensjonatu czy siły perswazji tych ludzi, ale nie wnikam. Niestety, cierpią na tym inni, którzy również tam mają swoje konie. Jak tamci powiedzą "a" to oni nie mogą "b".
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 kwietnia 2011 22:42
ewidentnie wina właścicieli pensjonatu że dają sobą manipulować, być może wydaje im się że w ten sposób oni z x końmi dłużej u nich pobędą.
[quote author=ElaPe link=topic=52476.msg970371#msg970371 date=1302420763]
Rozbestwionym, świrniętym pensjonariuszom - a są tacy i to wcale niemało-  się NIE dogodzi choćby się na głowie stanęło.

Najlepszą metodą na takiego świra jest stanowczy przekaz co im się należy a co nie. Niestety do sformułowania takiego przekazu nadają się osoby o silnej osobowości które nie dają się sobą rządzić  i się generalnie nie boją takich świrów.

Najgorszą metodą na świrów jest stopniowe uleganie ich kolejnym zachciankom w imię zasady daj palec a rękę ci urwie.


najlepszą metodą jest spisanie DOKŁADNEJ umowy pomiędzy właścicielem stajni a właścicielem konia - z zaznaczeniem CO sie oferuje w cenie, a wtedy zawsze można powiedzieć, ze zakładanie derki, owijek, czy dawanie witamin NIE jest w umowie i w CENIE pensjonatu /chyba że jest/
[/quote]

Zgodzę się, że podpisywanie z klientami szczegółowej umowy o pensjonat wiele by problemów wyprostowało - w dwie strony. We wzajemnym oczekiwaniu pensjonariuszy jak i właścicieli stajni. Nie rozwiązałyby wszystkich. Bo to niemożliwe. Ale byłby to już potężny krok naprzód. Samodyscyplinujący.


Można jeszcze rozważyć np. regulamin, ofertę [dostępną publicznie], z której by jasno wynikało (już przy przyjściu do danej stajni) co dokładnie i za jaką cenę właściciel stajni oferuje swoim klientom.


Jestem swiezo po lekturze dyskusji w tym watku http://www.re-volta.pl/forum/index.php/topic,46.6120.html

I wiecie co, chcialabym sie do niej odniesc bo jak ja czytalam to mi troche szczeka opadla. Ja wiem, ze w gre wchodza tu emocje i pewnie sa tez tacy, ktorzy koniecznie chca postawic na swoim w dyskusji i nie kazdy ma dokladnie na mysli to co pisze. Ale dla porzadku i pewnosci zapytam: naprawde Wy, milosnicy koni uwazacie ze kon moze stac w gnoju jezeli taka umowa? ze jezeli wlasciciel ma podly charakter to kon tegoz wlasciciela juz Was nie interesuje? Ze jak sie prowadzi stajnie dlugo to juz obowiazuje znieczulica i kolo cudzego konia mozna przejsc bez zainteresowania? Ze codzienne sprawdzanie czy kon jest caly i zdrowy to jest zajecie dla wlasciciela konia, ktory chyba po to wstawia konia do hotelu zeby nie musial byc jego opiekunem o niego 24h? naprawde uwazacie, ze wlasciciel pensjonatu jest zwolniony z obserwacji dobrostanu konia i informowaniu wlasciciela, ze tego dobrostanu nie ma, jezeli wlasciciel byl frajerem i nie kazal zawrzec odpowiedniego punktu w umowie?

Przeciez to o czym mowia let's go i Blacky, a z czym dyskutujecie, to jest tylko i wylacznie PRAWO DO TELEFONU, INFORMACJI, ze z koniem sie zle dzieje, nawet jezeli ta informacja dotyczy tak banalnej sprawy jak kopyta, ktore jak wiadomo rosna. Nie wierze, ze jest to za duzo dla wlasciciela stajni, to jest po prostu ludzkie, to sie po prostu wpisuje w miedzyludzkie wspolzycie. Trwa to 5 minut i kosztuje ze 2 zlote. To jest cos co mozemy zrobic dla samego tylko zwierzecia nawet jezeli uwazamy, ze wlasciciel to polidiota.

Wytlumaczcie bo sie zagubilam.
Słuchajcie, w stajni będzie dobra opieka i niebędzie konfliktów (poważnych, nie mówię o drobiazgach) jeśli właściciel pensjonatu będzie to robił z miłości i pasji, jeżeli ktoś to robi tylko dla zarobku a nie z zamiłowania to NIGDY niebędzie to dobra stajnia, bo niebędzie mu załeżało na dobru koni a jedynie na pieniądzach. I tak jak w wypowiedzi bobek (nie wiem jak odmienić) nie jest problemem dać właścicielowi sygnał o tym, że warto byłoby wezwać kowala, bo tel.czy sms kosztuje kilka zł , albo wydezynfekować małą rankę  czy obtarcie które koń zrobił sobie na padoku podczas tarzania(to kosztuje parę groszy i około minuty) A to, że w ogóle istnieją stajnie gdzie konie stoją na gnoju czy w stanowiskach jest w dzisiejszych czasach według mnie niedopuszczalne. A takie stajnie istnieją tylko "dzięki temu" , że właściciele koni godzą się na to! I nie ważne, że jest w umowie, że np. obornik jest wyrzucany jedynie 2x w tyg. (alb o zgrozo czasem rzadziej) to dopóki będą ludzie podpisujący takie umowy to to poprostu się nie zmieni.
ewidentnie wina właścicieli pensjonatu że dają sobą manipulować, być może wydaje im się że w ten sposób oni z x końmi dłużej u nich pobędą.

Też tak myślę, ale "chore" nadal to pozostaje.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się