Rozwód

heh, da sie to po ludzku przejsc..?
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
08 maja 2009 09:24
Znam jeden jedyny przypadek, gdzie wysztko odbyło się na jednej rozprawie. Znajomi zanim poszli do sądu, wszytko spokojnie ustalili przed rozprawą (podział majątku, opiekę nad dziećmi, itd). Sędzina była zaskoczona, że sprawa obrała taki bieg. Na koniec dodała, że żadko spotyka się z taką zgodą na rozprawach rozwodowych. Dzięki takiemu obrotowi spraw, dzieci nie ucierpiały mocno przy tym rozwodzie. Dalej maja mamę i tatę, tolerują nowych partnerów rodziców, a ostatnio nawet potrafią urzadzać wspólne grille i różne wyprawy za miasto.
Zen, jest zawsze jakaś szansa. Oby to nie był jedyny przypadek takiego zgodnego rozwodu.
Eurydyka   tu stać się może coś nowego
08 maja 2009 09:35
Da się. Ja pozew złożyłam 8 listopada, a w marcu było po wszystkim. Fakt, że odpuściłam i było bez orzekania o winie, pomimo, że była ewidentna i miałam na to dowody. Przed rozprawą poszlismy do notariusza i podzieliliśmy majątek. Jako, że mój były nie wniósł do małżeństwa formalnie nic (mieszkanie kompletnie urządzone było moje i całe szczęście, że chociaż tu wykazał miniumum przyzwoitości i nie domagał się połowy, choć mógł) podzieliliśmy się tylko samochodami. BYła jedna, obowiązkowa sprawa pojednawcza, na dugiej został orzeczony rozwód. Sąd zobowiązał byłego do zwrotu kosztów sądowych, które poniosłam. Niestety tu już mu klasy zabrakło i pieniedzy nie dostałam. Było sprawnie i szybko, bo po prostu chciałam jak najszybciej uwolnić się od niego i darowałam sobie udowadnianie jakim okazał się  sk....
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
08 maja 2009 09:50
mój były rozwodził się 2 lata. jego eks żona nie stawiała się na rozprawy, jak się stawiła to opowiadała jakieś bzdury, szantażowała dzieckiem, ogólnie straszny syf.

myślę, że to zależy od tego, czy ludzie mają klasę.
i z tego co obserwuję zawsze jest to mega porażka życiowa,  bez względu na to jak było w małżeństwie...

zen rozwodzisz się?
Myślę że jeżeli duża kasa wchodzi w grę to sprawa potrafi się ciągnąć latami.

Ale jeżeli dwóch ludzi jest kulturalnych można dogadać się bez wyciągania brudów.

Ogólnie nie życzę nikomu tego przeżycia bo na pewno kosztuje sporo nerw i nie przyjemności.
Jako, że mój były nie wniósł do małżeństwa formalnie nic (mieszkanie kompletnie urządzone było moje i całe szczęście, że chociaż tu wykazał miniumum przyzwoitości i nie domagał się połowy, choć mógł) podzieliliśmy się tylko samochodami.

A to nie jest tak, że dzieli się to co się nabyło podczas trwania małżeństwa?
Hija, wedle obecnych przepisów - nie wiem jak było dawniej - do podziału idą dobra nabyte podczas małżeństwa, jeśli mam mieszkanie które jest moją własnością przed ślubem, to ex mąż nie będzie miał najmniejszego prawa upominać się o nie
rozwod a podzial majatku to jednak dwie odrebne sprawy.

k_cian, chyba ze przyszly eks maz bedzie udowadnial, ze pieniadze na owo mieszkanie pochodzily ze wspolnie zarobionych pieniedzy jeszcze przed slubem. to wszystko jest bardzo skomplikowane- i jak sie jest perfidnym, to wiele mozna udowodnic. nas szczesliwie to nie dotyczy, bo mamy rozdzielnosc majatkowa, spisana intercyze i takie tam bzdety pierdety..
Eurydyka   tu stać się może coś nowego
08 maja 2009 14:59
Czyli nawet w tej kwestii nie było mu dane pokazać klasę.
Mój mąż rozwodził się za granicą - 0 problemów (fakt - 0 dzieci, 0 sporów majątkowych, ślub cywilny). Nadal (po 15 latach) utrzymujemy (oboje) z exżoną -  na odległość, ale życzliwy kontakt, choć osobiście jej nie znam. Wszystko zależy od klasy ludzi i od sytuacji.
Jedyny (za to fatalny) problem polegał na tym, że ślub był w Polsce! I ze dwa lata trwało, zanim "zagraniczny" rozwód został sądownie w Polsce zatwierdzony. Teraz już może inaczej - bo Unia etc. - ale wcale pewna nie jestem.
Swoją drogą: jakiego stanu cywilnego jest człowiek po rozwodzie prawomocnym w jednym kraju - a nie prawomocnym w drugim  🤔  😁
trzynastka   In love with the ordinary
09 maja 2009 14:12
Moja mama mi opowiadała, że podczas rozwodu ze swoim pierwszym mężem płakała, a potem w ramach pocieszenia zabrał ją na lody 🙂 do teraz utrzymują kontakt i dobrze się dogadują 🙂
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
09 maja 2009 16:05
moja siostra cioteczna ma patchworkową rodzinkę - mieszkają z jej dzieckiem z poprzedniego małżeństwa, pomieszkują z jego dwojgiem dziećmi z jego poprzedniego małżeństwa, ze swoją wspólną dwójką dzieci, a z jego poprzednią żoną i jej aktualnym mężem spędzają święta, zapraszają się na imprezy, itp.
lostak   raagaguję tylko na Domi
10 maja 2009 10:20
mozna.

jedna sprawa, wspolny obiad po wyjsciu z sadu, ex jest nadal moim przyjacielem, jestesmy w stalym kontakcie, zawsze moze liczyc na moja pomoc, a ja na jego. nadal wszyscy nasi znajomi sa wspolni.

on dzis ma swoja rodzine, ja swoja.

wg mnie jednyna mozliwoscia takich stosunkow jest odlozenie emocji na bok, wiele rozmow takich tylko we dwoje, nie obwinianie sie, nie szukanie z czyjej to winy.  bo jesli sie konczy milosc, to naprawde nie ma juz znaczenia dla naszego przyszlego zycia.  a nerwy, klotnie, wciaganie rodzin, znajomych i udawadnianie sobie winy z perspektywy kilku lat do przodu... nie ma sensu.

ale jest to trudne.  emocje czesto biora gore i tak naprawde nie potrafimy rozmawiac.  jest cienka granica od milosci do nienawisci.
trudno mi sobie wyobrazic taka przyjazn ex malzonkow. ja przezylam co innego (rozwod rodzicow) i to chyba dlatego.

i wcale nie mowie ze jest to zle i nie da sie.

po prostu trudno mi w to uwierzyc.
heh, to tak jak mi. Moi rodzice rozwiedli się ładnych pare lat temu, a do dzisiaj unikają się jak ognia. Chociaż znam małżeństwa po rozwodzie, które normalnie utrzymują ze sobą kontakty, a nawet są w pewnym sensie od siebie uzależnieniu. Nie wiem czy to zdrowe, ale wygląda to na normalne relacje choć nigdy niewiadomo jak to jest w ''środku''.
Rodzice rozwiedli się ponad 13 lat temu. Mama chciała bez orzekania o winie, dodatkowo zostawiła ojcu mieszkanie, bo nie chciał popuścić z nim, ojciec chciał winę złożyć na mamę. Wojna była wielka, chociaż mnie ona na szczęście ominęła, ale już miałam iść na świadka do sądu. Ponad 5 lat zarówno jedno jak i drugie unikało się jak ognia, kiedy była tylko jakaś sporna kwestia zaczynała się mini wojna- oczywiście największą wojną było moje jeździectwo, a już jak ojciec kupił mi konia to w ogóle. Miałam dość, bałam się mamie mówić, że umówiłam się z ojcem, a ojcu, że wyjeżdżam na weekend z mamą i ojczymem. Zaczęłam więc unikać i jednego i drugiego. Na wszelkie wyjazdy mówiłam od razu nie, wcześnie wychodziłam z domu późno wracałam. Nie wiem jak to się stało, ale w końcu jedno zadzwoniło do drugiego i po wielogodzinnej dyskusji się pogodzili  😵 Do tej pory moim najszczęśliwszym dniem jest jak oboje przyszli do mnie (tak, razem  :hihi🙂 i przeprosili.

Teraz już jest super, zdarza się że wyjeżdżamy wszyscy razem na weekend czy wspólny grill w niedziele. Okazało się, że ojciec z ojczymem mają mnóstwo wspólnych tematów i razem sobie auta pomagali wybierać  🤔wirek: Ale co przeszłam to moje. Widać szczera rozmowa podziałała, ale szkoda, że nie odbyła się dużo wcześniej przed rozwodem, a rodzice potrzebowali dużego kopa
nie moge znalezc tych postow.. o wielkiej milosci...a wpadam na watek o rozwodach  😎
..jak mnie nie bylo ...to tez sie zmienilo  🍴
u nas to podobnie jak u lostak.. spokojnie potrafimy rozmawiac, ale.. nie ma klotni, nie ma rzucania talerzami. jak mowie znajomym ze wlasciwie moje malzenstwo sie rozpada, to kazdy robi taka mine----> 😲 🤔 wyyy, no cos ty. taka zgrana para, dlaczego..
no wlasnie dlaczego... nalozylo sie kilka spraw, bardzo przykrych dla mnie, po ktorych nie potrafie myslec o naszym zwiazku bez tego specyficznego klucia w sercu. taka rysa na szkle..
nie wiem czy rady, ze trzeba czasu, trzeba ochlonac cos dadza.. teoretycznie 'chlone' juz kilkanascie miesiecy i nic.

naprawde czuje ze wjechalam w bardzo ostry zyciowy zakret na pelnym gazie. wiem, ze prosta bedzie. kiedys bedzie- ale wiem tez, ze to zalezy ode mnie w jakim stanie na ta prosta wyjade.

a milosc trwa nadal, tylko ze ja nie wierze ze milosc zwycieza wszystko..
Niestety w mojej rodzinie rozwody nie są mi obce , moja pierwsza kuzynka rozwiodła się po 3 latach rozważania o tym , ciągle wierzyła że może się im uda , chciała dobra dzieci. W końcu rozwiedli się w tym roku , sprzedali swoje mieszkanie ona kupiła dom on poszedł gdzieś w swoją stronę z dziećmi została ona ale nie wiem jak to jest jeżeli chodzi o niego , na pewno ojcem zostanie do końca życia , czego zmienić się nie da ale i tak w sumie dziewczynki bardziej przywiązane były do matki.
Druga kuzynka też się rozwiodła , wina leżała po środku więc w tym wypadku dużego problemu nie było , to co mnie smuci najbardziej to chyba to że po 8 latach rozwodu i bycia z kimś , zrobiła sobie dziecko z ex mężem .. tego to już kompletnie nie rozumiem.

Jeżeli chodzi o rozwód , wydaje mi się że czasem życie niesie nam różne rozwiązania , i chociaż ciężko jest gdzieś ukryć nerwy i emocje to dla własnego dobra czasem trzeba , i oczywiście najważniejsze to wierzyć w to że nasze życie się nie kończy tylko zaczynamy nowy etap może lepszy?
Wyobraźcie sobie co przezywa jedna kobieta w mojej rodzinie - ma z mężem 2 dzieci, 23 i 13 lat, a jakiś rok temu wyszło na jaw, że mąż ma od 15 lat kochankę...
faceci sa do dziwnych rzeczy zdolni..ale kobiety tez nie bywaja im dluzne. znam przypadki, gdzie faceci wychowuja nie swoje dzieci- to jest w ogole dramat..
cieciorka   kocioł bałkański
12 maja 2009 12:39
ja tam nie wiem która sytuacja gorsza....
nadwrażliwa jestem, bo jak czytam to, to się denerwuje.
faceci sa do dziwnych rzeczy zdolni..ale kobiety tez nie bywaja im dluzne. znam przypadki, gdzie faceci wychowuja nie swoje dzieci- to jest w ogole dramat..



eeeee, ja tu nie widze dramatu - zwłaszcza, ze znam taką osobą, facet się rozwiódł, dzieci przyznano jemu (żona ich nie chciała bo była już w ciązy z innym facetem)... po czym po jakimś czasie dowiedział się, ze córka nie jest jego - jakoś szczególnie się tym nie przejął i nic się nie zmieniło
wszystko zależy od osoby...

rozwód - cóż...
mam przykłady "lajtowych" bez problemowych, gdzie pozostaje przyjaźń pomiędzy ex
znam przykłady rozwodów na "noże" utrudnianie widzień z dziecmi, szantaże itd

człowiek jest tylko człowiekiem
niestety
trzynastka   In love with the ordinary
12 maja 2009 12:44
Wszystko zależy od powodu rozwodu.
Jeśli facet by mnie zdradzał, wykorzystywał i naciągał to na pewno w czasie rozwodu bym nie ustąpiła ale jeśli miłość by się po prostu skończyła to trudno.
Wyobraźcie sobie co przezywa jedna kobieta w mojej rodzinie - ma z mężem 2 dzieci, 23 i 13 lat, a jakiś rok temu wyszło na jaw, że mąż ma od 15 lat kochankę...


eee, nie można powiedzieć co przeżywa...
jak widać są różne układy i układziki...

może są związani finansowo - a ona sie cieszy, że ma dziada z głowy łóżkowo?? (może nawet nei z głowy ale z innej części ciała)
poza tym jak widać po różnicy wieku dzieci to 13-sto letnie być może było próbą zatrzymania męża skoro 15 lat temu poznał kochankę??
a babeczka zaszła w ciążę by się z nią nie rozwiódł i nie odszedł do kochanki?
a facet ma przyzwoitość w stosunku do dzieci i jej nie zostawił...

znam takie układy "piramidalne", że mnie już NIC nie dziwi
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
12 maja 2009 13:29
Ja sie rozwiodlam 3 lata temu na pierwszej sprawie szczesliwie 🙂 bez problemu bo ja juz mialam dosyc sponsorowania jego zabawek a on po raz trzeci chcial sie ozenic wiec bylo nam po drodze sie rozstac.Z nim sie nie przyjaznie bo klasy facet nie ma i jeszcze ma jak to w psychologii nazywaja przeniesienie i opowiada ludziom,ze go wpedzilam w klopoty finansowe (moja mama to nawet jego studia oplacala ha ha) podobno,no chyba ze ma na mysli brak sponsoringu  🤣.
Ale bardzo przyjaznie sie z jego pierwsza zona 🙂 i troche nam nawet szkoda Pani zony nr 3 .
Rozwody teraz przebiegaja bardzo sprawnie wiec nic tylko brac sluby  😅
Zen a ja myslalam,ze Ty masz w planie slub koscielny a tu news o rozwodzie 🤔 ???
Oj, smutno Zen, że ten temat to założony z powodów osobistych 🙁

znam przypadki, gdzie faceci wychowuja nie swoje dzieci- to jest w ogole dramat..
Jak w Stanach, w latach 40 przeprowadzono badania zgodności grup krwi, to wyszło, że ok 10% dzieci nie może być biologicznymi dziećmi stałych partnerów swoich matek... A z jakichś innych, i gdzie indziej (szczegółów nie pamiętam) szacowano ilość dzieci z outsourcingu na ok 30%.  😲

Przechodziłam rozwód rodziców, jak miałam ok 6 lat. Dobrze, że się rozwiedli, ale jak sobie przypomnę, jak musiałam z jakąś głupią panią psycholog sądową gadać  👿 ("A kogo bardziej kochasz, tatusia czy mamusię?"😉.
moi rodzice tez po rozwodzie, ale na szczescie zalatwili to w miare bezbolesnie- tzn. bez mojego udzialu w sadzie.

karola- byly wielkie plany, wielkie rezerwacje, wiele szczescia i wiele milosci. ot, zwykla ironia losu i stara prawda, ze pieniadze szczescia nie daja.

zen Chill out odrobinę  😉 Gdyby wszyscy chcieli się rozwodzić z powodu rys  🤔 Naprawdę chciałabyś, żeby Twój już w Twoim życiu się nie pojawiał? (spraw ojcowskich nie licz - bo one nie powinny się liczyć jeśli chodzi o Wasze relacje). Jak się rozwodzić, to owszem, kartka na święta, kontakty z dzieckiem etc. Ale naprawdę byś chciała w urodziny już życzeń od Niego nie dostawać? Gdy Cię coś przykrego spotka - żeby się nie użalił? etc.
A może chciałabyś "mieć żabę - i zjeść żabę" (wolę tę formę, niż "ciastko"  😀iabeł🙂?
Ex-mąż to jednak nie mąż - tylko Ex. Tak naprawdę OBCY człowiek (jeśli się chce z odrobiny zdrowia psychicznego spokojnie korzystać).
U mnie rozwód przebiegł o tyle spokojnie, ze odbyło się szybciutko, jedna rozprawa- nie mieliśmy dzieci - i już byliśmy dwojgiem obcych sobie osób  🤔
No i u mnie przebiegało to wszystko pod niejakim "znieczuleniem" , albo inaczej -  miałam "podkręconą dutkę"  - po wypadku, pomiędzy kolejnymi zabiegami chirurgicznymi, samą rozprawę miałam dzień przed kolejną bardzo bolesna operacją - wiec myślami byłam zupełnie gdzie indziej..
Przez jakiś czas  przezywałam, że coś, co miało być piękne, prawdziwe, na zawsze, tak łatwo, tak szybko zostało nieodwołalnie skończone, jeden podpis i już nas nie było. Ex błyskiem zamieszkał z moją następczynią, nieomalże po sąsiedzku a kontakt urwał się zupełnie. W końcu z ulgą wyjechałam z Poznania -  chociaż z Byłym rozstaliśmy się bardzo spokojnie i rzeczywiście udało mi się szczerze życzyć mu szczęścia w życiu -  zamknęłam pewien rozdział, zaczęłam prawie wszystko od początku.
A co do pytania czy da się to przeżyć, to odpowiem : da się ! 😉 Można w tym wszystkim zachować szacunek, przynajmniej do siebie samej. Sporo nas, kobiet po przejściach, nawet tu, na voltopirach, wszystkie - mam nadzieję - jakoś się otrząsnęłyśmy, pozbierałyśmy,  większość (chyba) poukładała sobie życie na nowo. Bez względu na to, jak nam się wszystko sypie i serce krwawi, życie toczy się dalej i pewnego dnia przestajemy się temu dziwić, tylko znowu zaczynamy chcieć cieszyć się nim i tak zaczyna się dziać 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się