Świat-jaki jest?

Nie wiedziałam jak zatytułować .
Mam takie pytanie do osób bywalców wysp brytyjskich:
-Na wielu filmach widzę,że są tam takie cienkie,pojedyncze drzwi i okna.
I z dworu wchodzi się od razu do np.saloniku.
To tam jest tak ciepło? Czy ludzie tacy twardzi?
Ludzie twardzi! Tzn. zahartowani. Ale to moja subiektywna opinia 😉
Pamiętam, jak siedziałam przy koniach miesiąc. Najpierw marzłam solidnie - bo w domu było chłodno, bo siedzenie wieczorem na dworze przy kolacji mnie zamrażało totalnie. A potem wróciłam do Polski - i się dziwiłam, co tu wszyscy tacy zmarźlakowaci. Większość już się przerzucała na grubsze kurtki, a ja nadal latałam w wiatróweczce. Dopiero jak przy większych mrozach odkręciłam w domu kaloryfer, to mnie rozhartowało i wróciłam do "normy".

A klimat na wyspie łagodniejszy. Rzadko większe zimno, rzadko wielkie upały. Tylko wilgoć większa. I wiatry. Dla mnie kwintesencja angielskiej (ok, południowoangielskiej) pogody to nie mgły, a chmury pędzone wiatrem. I raz przebłyski słońca, raz deszcz, raz ciemnica, raz światło.

Inny klimat widać też np. po rurach od wody - często na zewnątrz domów, nieizolowane. Bo nikt długich mrozów nie przewiduje. Kilka dni z małym minusem. I tyle. I jeszcze po tym, że w niektórych miejscach palmy sobie rosną. A w podlondyńskim parku mnożą się zielone papugi (nie znam nazwy), co to kiedyś uciekły na wolność. I radzą sobie.
A to prawda,że brytyjczycy są tacy powściągliwi w emocjach?
Też tylko z filmów wiem.
Oglądam pilnie "Foyle's war" http://www.foyleswar.com/
taki serial twórców moich ukochanych "Morderstw w Midsomer"
i tam się wiele dzieje ale bohaterowie reagują inaczej niż np. w filmach francuskich.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
20 maja 2009 18:00
Drzwi faktycznie mamy pojedyncze i w związku z tym o oszczędności energii nie może być mowy. Na szczęście mam w domu podwójne okna, co w tym kraju wcale nie jest tak oczywiste.
Brytyjczycy mają jakąś niesamowitą odporność na zimno. Podejrzewam, że to za sprawą zahartowania już od bobasa - wciąż widzę dzieci bez czapek, butów, ba, nawet skarpetek w temperaturach niewiele powyżej zera.
Jeśli mamy na dworze powyżej 5 stopni (często nawet mniej), panny pomykają w sweterkach i japonkach, kolesie góra w bluzach, ogólnie - szał ciał.
Jeśli panna wychodzi na imprezę wieczorem, niezależnie od pory roku, nie zakłada zazwyczaj nic na wierzch - więc widok panien ubranych w kuse sukienki na ramiączka w styczniu to zupełna norma.
W jakiś sposób nie dostają zapalenia płuc  :/
No i widok centrum miasta w weekendowy wieczór może być dla przeciętnego Polaka szokujący. Ponoć Polak wypić potrafi, ale u nas chyba jednak upijanie się nie jest celem samym w sobie. Tutaj - owszem.

Ale ogólnie to bardzo ciekawy i uśmiechnięty naród  😉 Powściągliwości w emocjach raczej nie zauważyłam, a już na pewno nie w porównaniu z Polakami.
No, jak się napiją, to problemów z ekspresją nie mają 🥂 A weekendowy widok miasta jeszcze bardziej charakterystyczny, odkąd z paleniem trzeba wychodzić na dwór. Kłębiące się winogrona ludzi pod pubami. Chociaż może zawsze tak było? Nie pamiętam... Znajoma mówiła, że oni są narodem "outdoorowym".

Taniu, jakbyś chciała przejrzeć Anglików na wylot, to to jest dobre źródło: http://www.gandalf.com.pl/b/przejrzec-anglikow  😁 Trochę się nachichrałam, trochę sobie uporządkowałam ogląd.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
21 maja 2009 11:00
Nie wiedziałam jak zatytułować .
Mam takie pytanie do osób bywalców wysp brytyjskich:
-Na wielu filmach widzę,że są tam takie cienkie,pojedyncze drzwi i okna.
I z dworu wchodzi się od razu do np.saloniku.
To tam jest tak ciepło? Czy ludzie tacy twardzi?


I ciepło i zahartowani...
nie jest tak mroźno jak w Polsce, ale w moim apartamencie, w którym mieszkałam jak pracowałam przy koniach, w lecie przydałoby się grzać na noc... oczywiście kaloryfer był, ale zabraniali mi go włączać, bo przecież jest ciepło no i za drogo to kosztuje... :/ ^^ O.O

no i ta wilgoć straszna cały czas i ciągle i wszędzie...
Właśnie moja bratowa była w szoku po wizycie w UK że oni przy +10C wożą małe dzieci w wózkach bez czapek i z całkiem gołymi nóżkami  😲

I też wspominała te weekendy w pubach a raczej przed pubami i pijaństwo do upodlenia 😉
Znajomy mi tłumaczył,że roczne wahania temperatury są mniejsze niż u nas i dlatego ludzie przywykli.
A czemu mają osobny kran na zimną i ciepłą wodę? Mają? Widziałam na lotnisku-bo tylko się w GB miałam okazję przesiadać.
Mają. Nawet widziałam dom Anglików, który sobie na wakacje we Francji przysposobili - oczywiście z dwoma kranami 😉 Starałam się dopytać, czemu to tak. Pewna nie jestem, ale wygrała teoria, że to z oszczędności: zatykasz umywalkę, napuszczasz wodę z kraników, myjesz łapy w tej kałuży. Pod bieżącym "wrzątkiem" trudno łapy myć.
Oszczędni ludzie jak widać.
Ciekawe czy Polacy w GB dogrzewają sobie ?
Dworcika   Fantasmagoria
21 maja 2009 12:56
Tania, dawne mieszkanie znajomych:


i "łącznik":


Pogoda faktycznie specyficzna... byłam tam wiosną zeszłego roku i jednego dnia potrafiło być tak:

(później zdjęłam również kurtkę, bo było mi zwyczajnie za gorąco), następnego natomiast tak:

Byłam też w grudniu 2009(w okresie świąt). Po mieście śmigałam jednego dnia w wiosennej kurtce, następnego w cieniutkim golfiku z rękawkiem 3/4. Patrząc na ludzi wygrzewających się w słońcu na ławce ciężko przychodziła myśl, że w Polsce taki ziąb 😉 W grudniu najwyższa temperatura, którą zaobserwowałam, to było 16 lub 18 stopni. Najniższa jaką odnotowałam to ok 6st 😉

Poza tym cała masa takich wręcz "bajkowych" sklepików - z wielkimi słojami z cukierkami, ozdobami świątecznymi itp:



Okna faktycznie zwykle pojedyncze, drzwi zatrzaskowe (a wejściowe również poj., przeszklone werandy/przedsionki). Z oknami bywa problematycznie z powodu tej wilgoci. Często szyby są wilgotne rano mimo dodatkowego uszczelnienia :/ Wiele mieszkań nie ma centralnego i ogrzewane są grzejnikami elektrycznymi lub gazowymi (takie wolnostojące).
No proszę,Polak potrafi ! 😵
Dworcika   Fantasmagoria
21 maja 2009 13:50
To nawet nie to, że Polak, bo takie łączniki sprzedawane są w sklepach typu "Funciak" (odpowiednik naszych "wszystko za 5zł"😉 na każdym rogu 😉
Anglicy niby tacy zahartowani, a w zimę (w czasie, kiedy był ten niby "wielki śnieg", co Polacy tak się z tego śmiali)  to w trzech kurtkach nawet chodzili (sama widziałam) i prawie umierali, a było tylko -5...
Lotnaa   I'm lovin it! :)
21 maja 2009 23:07
Ja nigdy nie zauważyłam Brytyjczyka w 3 kurtkach. Narzekali na śnieg, ale na temperaturę nie za bardzo. W Sylwestra przed północą poszłam na miejski festyn i po godzinie prawie zamarzłam, a oni śmigali w trampkach i marynarkach, przy -5 stopniach.
Ale 5cm śniegu faktycznie sparaliżowało cały kraj  🤔wirek: Choć może nie ma się co dziwić, opon zimowych nikt nie zakłada, a górek sporo. Mimo to nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego szkoły były zamknięte przy czarnych drogach i niewielkiej ilości śniegu na trawie.

Brytole to faktycznie naród outdoorowy, nie straszny im deszcz czy wiatr, po prostu ubierają kalosze (np. na spacer z psem) i wodoodporne kurtki i heja  😉
Chociaż z tą straszna pogodą też bym nie przesadzała. Może na północy nie jest przyjemnie, ale południe jest bardzo zbliżone do Polski, tyle że zima łagodniejsza. Ja nie narzekam.

Co do kranów, masakra - albo się parzysz, albo myjesz ręce w lodowatej wodzie. Na szczęście mój landlord pochodzi z Serbii i w domy mamy jak najbardziej normalne baterie, poza malutką umywalką w dolnej ubikacji.
Kiedyś pytałam Brytyjczyków, dlaczego nie mają normalnych kranów, i większość mi odpowiadała, że są za drogie  🤔wirek: Ciekawa teoria.
To nawet nie to, że Polak, bo takie łączniki sprzedawane są w sklepach typu "Funciak" (odpowiednik naszych "wszystko za 5zł"😉 na każdym rogu 😉

U nas (I live in Poland) normalny człowiek kupiłby sobie i zamontował baterię z mieszaczem - czyli normalny kran.
Wnioskuję, że w Albionie albo straszna bieda, że jedynie jakieś gumowe surogaty w modzie, albo faszyzm i prawo zabrania montowania normalnych kranów 🙂

ikarina:
Anglicy niby tacy zahartowani, a w zimę (w czasie, kiedy był ten niby "wielki śnieg", co Polacy tak się z tego śmiali)  to w trzech kurtkach nawet chodzili (sama widziałam) i prawie umierali, a było tylko -5...

W mojej firmie były takie dialogi:

Polak z Polski  do Anglika w Anglii: - miałeś mi to k... zrobić do piątku, dzisiaj jest środa, a gdzie moje urządzenie, kiedy je wyślesz?
Anglik do Polaka:  - ale u na śnieg spadł, jest dużo śniegu...
P_d_A:  - no dobrze, a na kiedy możesz to zrobić?
A_do_P:  - ale śnieg, u nas śnieg spadł....

Nawet jak się stopił, to w mózgach zalegał.

Niemiec d. NRD, prawdopodobnie byłe STASI, pracuje w angielskiej filii niemieckiego koncernu.
Właśnie awansował na kierownicze stanowisko.
Dzwoni do niego Polak i opieprza, że coś źle zrobili, niezgodnie z zamówieniem i że termin dłuższy niż w potwierdzeniu zamówienia.
Po piętnastu minutach Niemiec oddzwania do Polaka:
- ale ty tak do mnie nie możesz mówić, ja jestem kierownikiem!
Cóż, byc może to ja mam po prostu takich znajomych zmarźluchów 😀
A z oponami to fakt, nie wymieniają na zimę. Kiedyś się zapytałam koleżanki :"jakie masz opony?" odpowiedziała "normalne". Zimówki tutaj to powiedziałabym jakaś ekstrawagancja.

A te krany to jakaś tragedia. Jak tu włosy umyc, kiedy nie ma prysznica? Moja ciocia używa garnka...
A jedzenie? Takie typowo brytyjskie- też czytałam,że kuchnia inna niż wszystkie.
W wielu ksiązkach np Francuzi się oburzają na brytyjską kuchnię a w wielu filmach widziałam -to jedzą ze smakiem jakieś apetyczne rzeczy.
Dworcika   Fantasmagoria
21 maja 2009 23:51
O...z tym jeżdżeniem jak się pogoda zmieni to fakt...
W zeszłym roku miałam okazję przekonać się jak wiele jest prawdy w tych wszystkich opowieściach, które zawsze uważałam za lekko przesadzone. Długa trasa, wyjeżdżaliśmy i była piękna pogoda, więc ludzie nieźle śmigali. Po paru godzinach pogoda uległa zmianie - najpierw drobny deszczyk i mój pierwszy szok - wszyscy Anglicy baaardzo zwolnili zwolnili, a kiedy zaczęło lać, to po prostu telepali się naprawdę masakrycznie wolno 😉

Co jeszcze o kierowcach... niesamowita uprzejmość. Każdy każdego wpuszcza. Momentami robiło się to dosyć upierdliwe, bo uprzejmość uprzejmością, ale w niektórych miejscach z tego powodu ciężko było przejechać, bo co chwilę ktoś wpuszczał po kilka samochodów z podporządkowanej. Przy dużym ruchu... 😉

Do tego dochodzą starsi ludzie za kierownicą. Przyznam szczerze, że zęby z chodnika zbierałam widząc podjeżdżający na parking samochód, w którym po zatrzymaniu otworzyły się drzwi, wysiadła z niego babuleńka, która ledwie się na nogach trzymała, ale wytaszczyła z tyłu "balkonik" i poszła na zakupy 😉

No i właśnie - babcie z balkonikami. Chodzą całymi stadami 😉

Kuchnia? Mi nie smakowała. Tzn. kuchnia jak kuchnia, bo żywiłam się jednak u samych Polaków, ale produkty mają zupełnie inny smak, są takie hmm... sztuczne, "nadmuchane". Na szczęście teraz nie ma rpboemu z kupnem polskich produktów, więc coraz więcej można zdziałać 🙂
Lotnaa   I'm lovin it! :)
22 maja 2009 08:01
Nestor, jeśli o łączniki do kranów chodzi, ja się nigdy z takim badziewiem nie spotkałam, a w "kilku" łazienkach byłam. Zazwyczaj, jeśli ktoś ma śmieszną baterię przy wannie, to oprócz tego montują na ścianie prysznic z przepływowym ogrzewaczem wody (czy jak to się nazywa) i już.
Ale trzeba przyznać, że łazienki są nieco z innego świata. Kiedy odwiedziła mnie siostra, pyta po wyjściu z toalety, dlaczego spłuczka nie działa  😁 A tam po prostu trzeba ją bardzo mocno nacisnąć. I tak jest wszędzie. W reszcie Europy są spłuczki na guziczek, na dotyk palca, a ty na "korbkę", i to nawet w najnowszych toaletach  🤔wirek:
W reszcie Europy są spłuczki na guziczek, na dotyk palca, a ty na "korbkę", i to nawet w najnowszych toaletach  🤔wirek:

Kurczę, Lotnaa, dopiero teraz to zauważyłam! Faktycznie!

A jeśli chodzi o brytyjskie jedzenie - jest strasznie napakowane chemią, do mięsa nagminnie wstrzykuje się wodę, żeby wyglądało lepiej, owoce wyglądają jak plastikowe. Jak widzę reklamy z aktorem mówiącym o jedzeniu "pure British" z dumą to aż mam napady śmiechu. W ogóle zauważyłam, ze odkąd się tu wprowadziłam, to odwiedzam toaletę dużo częściej.
Chleb - ohyda, do tego czasami pleśnieje już po dwóch dniach, więc trzeba trzymac w lodówce. Jeśli chodzi o typowo angielskie potrawy - to niektóre nawet polubiłam (dobrze przyrządzony cottage pie - mmmmmniam :icon_razz🙂, chociaż christmas pudding ledwo przeżyłam - wlali za dużo wódki :pijacy:

Polskie sklepy to zbawienie, chociaż tzw. "polski" chleb, który można tam kupić jest niemożliwy do przełknięcia.

A zauważyliście może pewien fakt - nie da się uzyskać tego samego smaku polskich potraw? Choćby użyć wszystkich składników z Polski, to i tak zawsze wszystko smakuje inaczej, jak w Polsce.
Dworcika   Fantasmagoria
22 maja 2009 11:38
Lotnaa,  faktycznie. Z tymi kibelkami to coś nie halo jest. Myślałam, że to tylko ja takiego pecha miałam 😀
ikarina, kiedy byłam u Siostry kupowałyśmy chleb polski, mazowiecki bodajże, dobry był. Jasne, że to nie to samo co na miejscu, bo to nigdy nie będzie chrupiący chlebek, ale ogólnie był ok.
Różnice w smaku mogą brać się już chociażby z powodu używania innej wody. Chociaż tę to akurat mają lepszą niż chociażby w Toruniu 😉
co do dziwnych toalet to w dalszym ciagu nie moge pojac jak w Grecji ludzie nie brzydza sie wyrzucac zuzytego papieru do kosza,dla mnie to byla masakra, fuj 😫
kujka   new better life mode: on
22 maja 2009 11:56
najfajniejsze kible to sa w japonii! Matka moja doliczyla sie 17 funkcji w najbardziej skomplikowanym xD

w ogole w Japonii toalety sa piekne i czyste :P nawet w najbardziej obskurnym bardze, kiedy wchodzi sie do toalety, nie ma sie ochoty wychodzic (to odwrotnie niz u nas...)


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się