Kościół katolicki - przykład szakalizmu

A to na pewno ten pan ze zdjęcia powiedział?
galopada_, zasadniczo założenie jest takie, że każdy jest grzeszny, i każdy... zostanie wzięty do piekła przez Szatana, o ile nie zadziała Łaska Boża i Zbawcze Dzieło Chrystusa.
Bo Chrystus umarł na krzyżu i zmartwychwstał nie o tak se, i nie dlatego, żeby zostać celebrytą, ale żeby nas, ludzkość, Odkupić. Wyrwać z kręgów Zła za cenę swojej krwi, swojej straszliwej ofiary.
I to chyba nie tylko w KK, ale w całym Chrześcijaństwie. Różne wyznania różnie definiują co jest niezbędne do zbawienia.
W Ewangeliach Chrystus twierdzi, że jest Drogą, Prawdą i Życiem. Że nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przez niego.
Człowiek ma wolną wolę. Dokonuje wyboru. Nie tylko paszczą, ale każdą decyzją, każdego dnia.
I, jak to ładnie zostało ujęte - każdy dostaje to, czego chce.
Wg KK żal za grzechy nie wystarcza do zbawienia. Musi być Szczery. Ale tak, zasadniczo wierzymy, że apelując do Bożego Miłosierdzia, pogrążeni w rozpaczy nad naszymi grzechami, całym zadanym bólem, całym nieszczęściem, którego staliśmy się przyczyną - dostąpimy zbawienia, a jeśli nie zdążymy odpokutować w tym życiu, to przyjdzie nam pokutować po śmierci.
Więc w twoim przykładzie może być tak, że ten "dobry ateista" będzie miał swoje umiarkowane piekiełko na swoją skalę, o, np. przez wieki w korporacji  😀iabeł:, a nawrócony łotr będzie cierpiał straszliwie, ale za to z Nadzieją.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
13 sierpnia 2015 17:32

nie dążę nigdy do konfrontacji poglądów przy dziecku. nie rozmawiamy o wierze. ale jak pyta, dlaczego nie chodzimy do kościoła, a babcia chodzi, to mówię szczerze - każdy wybiera swoją drogę. babcia chodzi do kościoła, my chodzimy na spacery na łąkę, dzięki temu każde z nas czuje się lepiej, to jest to, czego potrzebujemy do szczęścia. jak jest smutno, szukamy rozwiązania. i cały czas powtarzam, że może robić to, co jej w tej chwili odpowiada. jeżeli chce iść z babcią do kościoła, niech idzie.

na świadome decyzje przyjdzie czas.


Mega!
Pozwolę sobie zapisać. Bardzo do mnie przemawia a konto przyszłych rozmów z córką...
halo, ale katolik wierzy, że wiara jest darem czy tam łaską. Jeśli ktoś jest stworzony tak, że nie wierzy, to jak ma prosić o łaskę, jeśli wg niego to nie ma sensu? Przy takim założeniu, że niekatolik ląduje w piekle z marszu i tam zostaje, najuczciwsi są świadkowie Jehowy, bo starają się ustrzec od tego innych, nawracając. Przy takim założeniu,  mając partnera/przyjaciela/rodzica/dziecko niewierzące nie mogę uszanować jego woli. Za wszelką cenę muszę go zmusić do wiary, do chodzenia do kościoła itp, bo w innym wypadku skończy w piekle. Jak można spokojnie spać, wierząc w to wszystko, z wiedza, że ktoś kogo naprawdę kochamy, skończy w piekle.
To, że istnienie w społeczeństwie katolickim jest znośne zawdzięczamy z tego wniosek tylko temu, że jednak katolicy tych pomysłów zbyt poważnie nie traktują. I jednak uważają, że najważniejsze jest jakim kto jest człowiekiem.
Jabberwocky, oj, wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, że proszą o tę łaskę. Np. godnym, zacnym życiem. Czy jednym, jedynym westchnieniem. I wielu jej dostępuje. Tak, jest dokładnie tak jak piszesz. Nie mogę przejść obojętnie wobec bliskiego, którego nieśmiertelna dusza jest zagrożona. Nie da się zmusić do wiary, ale można się o nią (dla siebie i dla kogoś) modlić, można dawać przykład, można ponosić ofiary w intencji nawrócenia.

I tak, nasze pogardzane babcie żyją w ogromnym strachu że żyjąc w grzechu zostaniemy potępieni.
W KK jest jeszcze "zabawniej". Istnieje dogmat o świętych obcowaniu. Że ci, którzy już są błogosławieni, już są "tam" w jedności z Bogiem (ostateczna jedność będzie po Dniu Sądu), że oni wspierają nasze dusze w dążeniu do Boga. Do czego zresztą ciąży każda dusza, bo z Boga się wzięła. Ciało z prochu (i w proch się obróci, aż po Dni Ostateczne), ale dusza - z Ducha. My z kolei jesteśmy winni naszym zmarłym wsparcie na tych nieznanych nam ścieżkach.

I tak, jedyna tolerancja możliwa dla katolika to "niezbadane są ścieżki, które prowadzą do Pana", i to, że Chrystus, Dobry Pasterz, najbardziej pochylał się nad tą zagubioną, osamotnioną owieczką. Te "zdrowe" jakoś sobie poradzą. Te zagubione, w desperacji - mogą nie zdołać. I to, że nie do nas należy Osąd.
Katolik, tak jak jest zobowiązany do uczynków miłosiernych wobec ciała, tak jest zobowiązany do uczynków miłosiernych wobec duszy.

Mnie też jest przykro, że masy moich nominalnych współwyznawców zdają się w ogóle nie znać założeń "swojej" religii, nie wspominając o wartościach mistycznych z nią związanych. I tęsknię za czasami lekcji religii w salach parafialnych.

I przekonałam się dobitnie, że "Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Panu", bo inaczej nasze serca są "nigdy syte".
[quote author=galopada_ link=topic=60592.msg2404980#msg2404980 date=1439395693]
szemrana, ja jako niewierząca zastanawiałam się wiele razy nad taką sytuacją: mamy dwie osoby. jedna jest wierzącym zbirem, mordercą i żyje ogólnie rzecz biorąc źle. Druga osoba to ateista, dobry dla ludzi, za bardzo nikomu krzywdy nie robi. Ogólnie nic do zarzucenia. No i sobie umierają. Okazuje się, że upsi istnieje życie po śmierci i BÓG sędzia sprawiedliwy (?). Zbir-morderca na łożu śmierci będzie żałował za winy, wyspowiada się ze swoich okropnych czynów i będzie ,,czysty" (do rozważenia są tutaj jeszcze te jego grzechy na lekkie i ciężkie). Biedny dobry ateista też umiera i co teraz? Zbir żałujący i wierzący będzie miał profity z tego, że wierzy? A co z biednym dobrym ateistą? Zostanie zesłany do piekieł (:hihi🙂 za to że był dobry tylko nie wierzył?
[/quote]

W katolicyznie Bog jest nieskonczenie milosierny i jest to wazniejszy jego przymiot niz sprawiedliwosc, kazdy moze byc przez niego zbawiony.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się