W tamtym roku psikałam konie wodnym roztworem permetryny, którą dostałyśmy od weta z przyjaciółką. Świetnie odstraszał owady(niestety w tym roku nigdzie nie mogłyśmy go dostać). Większe bąble smarowałyśmy pudrem w płynie, aby nie swędziało, rozdrapane fioletem(btw. ludzie byli czasami w szoku jak widzieli fioletowo białą klacz :hihi🙂. Pomagało, bo inaczej zadrapała by się na śmierć. Miała uczulenie na całej szyji, klatce piersiowej, ganaszach i nogach. W tamtym roku zaczęło się dopiero w połowie sierpnia, ale za to bardzo silnie. W tym roku już w czerwcu miała bąble, ale przechodzi łagodniej i tylko na lewej stronie szyji, klatce piersiowej i nogach. Stoi większość dnia na dworze, psikamy ją od owadów tylko i na większe bąble nakładamy jakąś ludzką maść od świądu.
Wapno również jest dobre choć Tosi nie dawałyśmy.
Trzeba również zaznaczyć, że choroba ta dzieli się na powodowaną przez owady(muchówki), jedzenie i światło słoneczne.
I nie prawdą jest, że konie z letnią egzemą należy wypuszczać w nocy. Tzn. te z nadwrażliwością na słońce(powodowane przez jedzenie niektórych roślin, m.in lucerny, kończyny, jak znajdę stronę, gdzie o tym czytałam to dopisze na co jeszcze bo było tego więcej, ale wyleciało mi z głowy, bo klacz jest tylko na muchówki uczulona) tak, ale u tych u których uczulenie powodują muszki tylko można w ten sposób pogorszyć, bo muchówki z rodziny Culicoides(które najczęściej uczulają) żerują wieczorem i w nocy.
W Polsce jest naprawdę mało wiadomo o tej chorobie. W tamtym roku przegrzebałam cały internet, mnóstwo najróżniejszych książek i praktycznie nic sie nie dowiedziałam o jakimkolwiek leczeniu objawów, czy zapobieganiu występowania ich. W innych krajach są już specyfiki na to "cholerstwo", ale niedostępne w Polsce.
polecam link do artykułu:
http://www.heel.pl/files/kwartalnik/67_18.pdf