Idiokracja

[quote author=_Gaga link=topic=65393.msg1112913#msg1112913 date=1314339310]
Spójrzcie co się dzieje w edukacji - z "pałą" zdaje się do następnej klasy, uczniowie rozwiazują mało kreatywne testy, ba - kreatywności nikt nie uczy - wszystko oparte jest na schematach - mieścisz się w ramy - jesteś OK... Tworzy siew tan sposób tłum - zbiorowość o podobym poziomie. Nie ma indywidualności, tylko "szara masa" którą możńa równie łatwo kształtować , jak mocherowe babcie :-(
Dla mnie to są dowody na to, iż opcje rządzące wcale głupie nie są... jeśli jest to część długoterminowego planu - to szczerze - plan jest dobry - i jak widać - przynosi efekty...
[/quote]

Gaga, chyba nie mogłabym się z tym bardziej zgodzić. Mam wrażenie, że cała moja edukacja, szczególnie w liceum, była na zasadzie: masz to zrobić tak, jak jest w kluczu. Nie musisz rozumieć, nie musisz być kreatywnym, nie musisz sama myśleć i analizować - bo przecież zawsze jest tylko jedno słuszne rozwiązanie, i wystarczy je wkuć na pamięć. Pamiętam, że gdzieś tu Strzyga pisała ciekawe przemyślenia z matury z j. polskiego. No i amnestia maturalna, coraz niższy poziom matur z roku na rok - chyba komuś zależy, żeby młode pokolenie wyrosło na bezmyślnych debili, którymi łatwo manipulować 🙁
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
27 sierpnia 2011 13:13
zgadzam się z powyższym w 100%, dzięki Bogu ja chodziłam jeszcze do 'normalnej" szkoły...

teraz jak czytam wypowiedzi w necie albo rozmawiam czasem z młodymi ludźmi tfu, chciałam powiedzieć o tych którym sie przysłuchuję; bo rozmawiać nijak sie nie da  🙁 to aż żal...
Co do kreatywności w szkołach, przeżyłam lekki szok zaraz na wstępie w LO kiedy to, nauczycielka technologii informacyjnej zadała nam jako pracę domową prezentacje multimedialną o Lublinie (naszym mieście) w parach, wspólnie z koleżanką z ławki doszłyśmy do wniosku, że bez sensu jest w takiej prezentacji po raz setny przytaczać historię miasta, zabytki, legendy z nim związanie itd. (oczywiście żywcem z Wikipedii) bo to będą mięli wszyscy, a my chciałyśmy zrobić coś nowego. I przygotowałyśmy prezentacje o festiwalach w naszym mieście, koncertach, sporcie, ciekawych miejscach, ale nie tych standardowych, umieszczałyśmy tam zgromadzone przez nas zdjęcia i własne opisy. Kiedy już przedstawiłyśmy swoją prezentację (byłyśmy ostatnie), usłyszałyśmy "a gdzie ledenda o czarciej łapie?" "gdzie opis zamku?" "wszyscy to umieścili! 2!"  🙄 I tak właśnie wygląda prawie każda inna lekcja u mnie w szkole  🙄
Edit: to co ściągniemy z internetu jest wyżej oceniane, niż to, co stworzymy sami, najbardziej boli to, że szkoła jest uważana za jedną z najlepszych w moim mieście.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
27 sierpnia 2011 13:50
ja poczyniłam w końcu postępy na tym polu, ciągle sobie powtarzam: "tak jak w schemacie" albo " jak do idioty" i jest ok.
a szkoda 🙁
Arroch  rany boskie, przecież to jest straszne co piszesz. Wykazałyście, że myślicie i zrobiłyście wszystko same, pokazałyście miasto z innej może mniej znanej strony i to było źle ? Przecież przez takie zachowanie nauczyciela, przechodzi ochota na jakąkolwiek aktywność podczas lekcji. A o ile mogłoby być ciekawiej.

Taaa.... jak odstajesz od ogółu to nie jest to mile widziane. Niestety. Jedyne słuszne myślenie, jedyny słuszny schemat. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
Miałam w szkole taką polonistkę, w liceum. NOrmalnie kobieta-ściana. Naprawdę. Jak się do niej mówiło, to jak do ściany. Kompletne pustogłowie, "książko-zapamiętywacz" i nic więcej.
Tacy nauczyciele to tragedia.
Stiepan   can i ask you for something?
27 sierpnia 2011 17:05
Mam milion różnych odczuć na temat tego, co wszyscy tutaj piszą. Świat zarazem idiocieje(a może bardziej: deterioruje, cofa się) i rozwija się.

Weźmy takie szkolnictwo(bo o nim w ostatnich postach mowa). Głupotą jest to, w jaki sposób nas/nasze dzieci uczą w szkołach. Przesyt - w dużej części - do niczego nienadających się informacji, klucze na egzaminach/maturach z języka polskiego. Starczy jednak przeczytać ten wątek żeby dowiedzieć się, że wiele ludzi to zauważa(ergo - jednak jesteśmy świadomi, potrafimy wartościować papkę, którą podają nam nauczyciele i ministerstwo). Jak było kiedyś? Uczyli nas, że rasija nasz przyjaciel, że wujek rokossowski i papcio stalin... Pod koniec XIX wieku komisarz do spraw patentów USA stwierdził, że jego urząd należy zamknąć, bo wynaleziono już wszystko. Kopernika też przecie przypiekać chcieli za "o obrotach sfer niebieskich".

Mamieni byliśmy(my - jako ludzkość) zawsze. Z czasem zmienia się tylko społeczna świadomość i wydaje mi się, że jest to jednak tendencja wzrostowa.

Zdanie niektórych wypowiadających się w wątku dziwi mnie trochę. Jasne - język pokemonów, zdjęcia rozebranych dziewczynek na fotoblogach, brak ruchu dzieciaków siedzących przed komputerem 24/7 to zły znak naszych czasów. Ale nie znaczy to, że mamy "pić wodę z kałuży, napier***ać mieczem i gardzić łącznością telefoniczną". Kupowanie produktów  z zielonym znaczkiem na siłę jest dla mnie tak samo śmieszne jak stołowanie się jedynie w fastfoodach.

Co do kaleczenia języka, jego czystości itp. W bardzo wielu przypadkach to sam język polski tworzy dyslektyków i im podobnych. Operujemy językiem który pod względem gramatycznym i fonetycznym jest jednym z najtrudniejszych na świecie. Nasze reguły językowe w dużej części są po prostu idiotyczne i opanowanie ich jest dla obcokrajowca niemal niemożliwe. Musimy pogodzić się z tym, że język się rozwija - rjp kilkukrotnie rozważała chociażby ujednolicenie "u" i "ó", "ż" i "rz" itd. Pewnie kiedyś się to stanie, a ludzie będą krzyczeli wtedy, że tworzy się język dla idiotów. A to przecież tylko ewolucja. Gdyby nie ona, gdyby nie zapożyczenia, dalej mówilibyśmy
Twego dziela Krzciciela, bożycze,
Usłysz głosy, napełń myśli człowiecze.
Słysz modlitwę, jąż nosimy,
A dać raczy, jegoż prosimy:
A na świecie zbożny pobyt,
Po żywocie rajski przebyt.


Swojego czasu w szkole średniej przygotowywaliśmy się do OLiJP. 90% osób, z którymi nad tym pracowałem było przykładem tego, że nadmiar literatury też prowadzi do idiotyzmu i nadmiernego(aż śmiesznego) "uwzniaślania" materiału. Kilka miesięcy przed każdą olimpiadą jechaliśmy na dwa tygodnie do sióstr zakonnych i tam, zamknięci z książkami, "kontemplowaliśmy" nad gramatyką, ortografią i przede wszystkim - interpretacją. Za każdym razem po takim wyjeździe byłem kompletnie zniszczony psychicznie - nie dlatego, że czacha dymiła mi od przesytu wszystkich wymienionych wyżej rzeczy, a od tego, że z moimi "kompanami" po zakończonej interpretacji nie można nawet było iść na piwo - bo to przecież nie wypada, bo w tym czasie można przecież jeszcze przeczytać jedną książkę... Trafiliśmy swojego czasu na wiersz Peipera "Noga"(link), nad którym siedzieliśmy dobre dwa dni, próbując nadawać sens zidiociałym frazesom. Po wszystkim przyszedł do nas nasz doktor i oznajmił, że był to dla nas test(który nawiasem mówiąc wszyscy zawaliliśmy), a sam Peiper był wywodzącym się z awangardy krakowskiej idiotą-pijakiem grającym po nocach na fortepianie(na ktorym swoją drogą grać nie potrafił) i budzącym ludzi. Od tamtego czasu znacznie bliżej mi do skamandrytów niż tych "natchnionych" pokroju Słowackiego.

Wniosek(jak dla mnie) z tego taki, że czy czytamy książki, czy odżywiamy się, czy korzystamy ze zdobyczy techniki, musimy zachować w tym wszystkim umiar i zdrowy rozsądek.

P.S. gdzieś wcześniej ktoś pisał, że oprócz Sapka nic z rodzimych autorów nie czyta - w takim razie z całego serca polecam Wiesława Myśliwskiego, który wydaje książkę raz na 10 lat, ale jak już coś wyda, hoho!
KLIK

😉

Temat na topie jak widać...
Arroch   rany boskie, przecież to jest straszne co piszesz. Wykazałyście, że myślicie i zrobiłyście wszystko same, pokazałyście miasto z innej może mniej znanej strony i to było źle ? Przecież przez takie zachowanie nauczyciela, przechodzi ochota na jakąkolwiek aktywność podczas lekcji. A o ile mogłoby być ciekawiej.

Taaa.... jak odstajesz od ogółu to nie jest to mile widziane. Niestety. Jedyne słuszne myślenie, jedyny słuszny schemat. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.


Dokładnie tak jest, z jednej strony nam wmawiają jak to dobrze jest wyróżniać się z tłumu, a z 2 każda próba zrobienia czegoś innego kończy się właśnie tak. Lekcje w dużej mierze polegają na czytaniu notatki z podręcznika plus omawianie tego pod koniec lekcji z nauczycielem po francusku (klasa dwujęzyczna) lub też nie, zależy jaki nauczyciel ma humor, może oni już zwątpili, że nas czegoś nauczą i idą na łatwiznę? Zupełnie nie wiem z czego to wynika. Oczywiście jest zdecydowana mniejszość takich, którzy prowadzą lekcję tak jak ona powinna wyglądać, ale są bardzo nie lubiani przez tych preferujących podręczniki...
ovca   Per aspera donikąd
28 sierpnia 2011 12:02
Ja chodziłam do szkoły reklamującej się jako szkoła wspierająca rozwój, indywidualnie traktująca każdego ucznia, wspierająca własną inicjatywę i rozwijająca samodzielność, poszerzająca horyzonty, blablabla...

tymczasem w regulaminie mnóstwo absurdalnych obostrzeń dotyczących wyglądu mających maksymalnie ujednolicić wygląd uczniów, zaczynając od zakazu awangardowych fryzur ( dziewczyna nosiła dredy przez dwa tygodnie i musiała je ściąć, bo nie wytrzymała traktowania ze strony nauczycieli i dyrekcji), poprzez przepisy dotyczące ubioru po zakaz makijażu i "chodzenia w stroju sugerującym przynależność do jakiejś subkultury", nie wspominając o traktowaniu uczniów jako masy debili, którzy są w stanie co najwyżej wykuć klucze egzaminacyjne, omawianiu lektur i wierszy wg opracowania (broń boże zinterpretować cokolwiek inaczej! ) i tłumieniu każdej inicjatywy "oduczniowskiej".

a szkoła miała opinię jednej z najlepszych w mieście 😉
Heh, a ja chodzilam do liceum które mialo opinie przecietnego, wrecz jednego z gorszych - slaba dzielnica, slaba renoma, malo olimpijczyków, a jednoczesnie przynaleznosci subkulturowe byly bardzo dobrze tolerowane, mielismy spore grupy hip hopowe, heavy metalowe które m.in. organizowaly za zgoda dyrekcji u nas koncerty, uczniowe wyrozniajacy sie intelektualnie byli bardzo dobrze traktowani i doceniani.

Trafilam tam bo mialam pecha, ale wspominam bardzo dobrze, nie mialam zadnych problemów z nauczycielami, zas przeciwnie - potrafili docenic inwencje twórczą swoich uczniów, niewiele bylo na pamiec (jeden przedmiot, znienawidzona fizyka gdzie byl zakaz myslenia)
Ja bylam na profilu humanistycznym - polski, angielski, wos historia,
Testy z historii byly moje ulubione, nigdy umialam tego co dokladnie bylo w ksiazce, zawsze mialam odnosniki do innych czasów, kultur czy ogolnie - innej czesci historii. A moj nauczyciel to czytal i ocenial, z reguly pozytywnie - tak dlugo jak wiedzialam o czym pisze.

W mojej klasie liczyli sie tylko ci co odstawali od masy sredniaków.
Jak widac czasem nie warto sie napinac na najlepsze LO w miescie, najinteligetniejsi ludzie jakich znam z reguly konczyli przecietne szkoly, za to ci z najlepszych jakos nigdy wiedza nie powalali. I o czym to swiadczy?
Jak widac czasem nie warto sie napinac na najlepsze LO w miescie, najinteligetniejsi ludzie jakich znam z reguly konczyli przecietne szkoly, za to ci z najlepszych jakos nigdy wiedza nie powalali. I o czym to swiadczy?


Inteligentni uczniowie czesto nie potrafia szufladkowo myslec i pracowac, co w szkolach pelnych walki o sukces szybko powoduje zniechecenie i brak inwencji. Kreatywne myslenie pozwala naszym Einsteinom wyniesc sie ponad reszte, czego nauczyciele czesto nie potrafia zauwazyc i utrzymac.

Kreatywne myslenie pozwala naszym Einsteinom wyniesc sie ponad reszte, czego nauczyciele czesto nie potrafia zauwazyc i utrzymac.


Anka, to na pewno. Ale jeżeli nawet zdolny uczeń rozwinie skrzydła pod okiem dobrego nauczyciela, to... nie zda matury, bo nie wpasuje się w klucz maturalny 🙁
Przemyślałam sprawę i nie ma już tak katastroficznych przewidywań 🙂, zdecydowanie gorsze czasy bywały w historii i to całkiem niedawno.
Najmocniej mnie wkurza po prostu kompletne "przewartościowanie" pojęcia elita - jeszcze niedawno do elity mógł należeć człowiek mądry, inteligentny, prawy, kreatywny, troskliwy... - wybitny swoją osobowością, postawą życiową, dokonaniami. Skończyło się 🙁
Teraz wyłącznie liczy się zasobność konta i popularność (+ liczni "odpowiedni znajomi"😉. Człowiek bez tych atrybutów jest po prostu zwykłą owcą albo i kretynem.
Ta cała zadyma z huraganem Irene to też dobry przykład.
Stiepan   can i ask you for something?
28 sierpnia 2011 18:18
halo wg mnie myślisz zbyt wąsko. Jak dla mnie elitę można zdefiniować jako pewien krąg wewnątrz grupy społecznej, których cechy są silniejsze od reszty jednostek w tej grupie (są lepiej rozwinięci fizycznie, mądrzejsi, mają zasobniejsze portfele etc - zestaw takich cech jest zależny od grupy społecznej, w której elita się znajduje). Mówisz o przewartościowaniu znaczenia - rozumiem, że chodzi Ci o zmianę desygnatu słowa. Dla mnie to się wcale nie zmieniło. Elitą jeździectwa, mma, judo, wrestlingu w kisielu etc. pozostaną osoby z odpowiednimi osiągnięciami. Elitą prawników będą czołowi naukowcy, ci wygrywający najwięcej spraw, ci zamykający najwięcej przestępców itp. W zależności od tego, o jakim gronie mówimy, ale uogólniając - znów osoby z osiągnięciami. Może chodzi Ci o elity rodem z przemówienia prezesa Kwa... znaczy K, bo przecież "stanęła do walki w zwartym ordynku łże-elita III RP" ? Tutaj rozkładam ręce, bo zrozumieć prezesa to na prawdę trudne zadanie z zakresu czytania/słuchania ze zrozumieniem.
To o czym mówiłaś - czyli pieniądze, popularność, znajomi - pomagało w dojściu na szczyty grup społecznych(więc dostaniu się do elit) zawsze, niezależnie od czasów, rządów, opcji politycznych, koloru skóry itd. Może jakoś wytłumaczysz o co Ci chodziło?
O ten "zestaw cech" mi chodzi. Bardzo wąski ostatnimi czasy. W każdej grupie społecznej.
Możesz mieć nie wiem jakie osiągnięcia - jeśli nie masz dużej kasy/tłumu popleczników - nawet w "swoim kręgu" jesteś nikt. Nawet w tych dziedzinach, gdzie niby znaczące powinny być osiągnięcia. Mistrz olimpijski? jeśli nie umiał/nie chciał/nie miał możliwości zdyskontować swojego "sukcesu" - toż to d*pek baldy.
Stiepan   can i ask you for something?
28 sierpnia 2011 18:49
Pieniądze i tłumy popleczników przychodzą niejako z sukcesem. A co do tego, że osoba która nie potrafi zdyskontować swojego sukcesu to masz rację - jest to zwykła dupa. Bo trzeba umieć "się sprzedać', trzeba umieć wyciągnąć korzyści z tego, co się osiąga. I jasne - jest to znak naszych, kapitalistycznych czasów. Zapewne wiesz, co jest tego alternatywą, w jakim ustroju wygląda to inaczej. Podpowiem tylko, że pana Jana Kowalczyka na olimpiadzie w Moskwie pikeur raczej nie sponsorował 😉
Nie zgodzę się jednak z tym, że pojęcie elita zostało w jakiś sposób przewartościowane. Pieniądze i znajomi pomagają w dostaniu się do elit w takim samym stopniu jak zawsze. W wiekach ciemnych przecież trzeba się było dobrze urodzić, żeby stać się rycerzem. Mimo tego czasem zdarzały się nadania tytułów osobom spoza środowiska.
Oczywiście, masz rację. Szkoda tylko, że tak zasadniczych informacji nie wtłacza się młodym ludziom do głów w trakcie 'edukacji', zamiast steku bzdur jak np. być dobrym człowiekiem czy też różnorakich filozofii, wiedzy o kulturze (ogólnie zbędna) itd.
Jak widac czasem nie warto sie napinac na najlepsze LO w miescie, najinteligetniejsi ludzie jakich znam z reguly konczyli przecietne szkoly, za to ci z najlepszych jakos nigdy wiedza nie powalali. I o czym to swiadczy?


dokładnie, do teraz pamiętam (przytoczony przez mojego kuzyna) tekst pewnego profesora z polibudy poznańskiej:
" szanujcie tych co maja piątki oni zasługują na to, są zdolni i pracowici,
szanujcie tych co maja czwórki, oni może są mniej zdolni ale bardzo dużo na tą czwórkę pracuja,
szanujcie tych co maja trójki bo oni będą waszymi szefami"
stopnie na studiach nie determinują tego czy odniesiemy sukces w życiu..
Ten mój kuzyn zawalił jeden rok na polibudzie (bardzo było mu wstyd- zwyczajnie zawalił) obecnie jest głównym planistą w jednej renomowanej szwajcarskiej firmie 🙂

Nadmierna poprawność polityczna to też - moim zdaniem - przejaw niezbyt mądry.
Inny przykład:
-wieś, bardzo biedna rodzina (taka jak z Chełmońskiego)
Rodzina sprzedała atrakcyjny kawałek pola. I za uzyskane pieniądze zakupiono nastarszemu z synów.....
ścigacz.
A wodę nadal wyciągają ze studni na korbę.
Chyba,że chłopak jest niezmiernie zdolny ( patrz Kubica) i zainwestowano w jego przyszłość.
Chyba,że chłopak jest niezmiernie zdolny ( patrz Kubica) i zainwestowano w jego przyszłość.

Jaasne. No, że też nie pomyślałam.  😉
Jest też opcja, że brak wody bieżącej utrzymuje ich babcię w stanie Perfect Fit.
[quote author=demon link=topic=65393.msg1128388#msg1128388 date=1315822954]
Chyba,że chłopak jest niezmiernie zdolny ( patrz Kubica) i zainwestowano w jego przyszłość.

Jaasne. No, że też nie pomyślałam.  😉

[/quote]

No, to jest brak wiary w ludzi.  😉
Polecam w podobnym duchu: http://agepo.pl/2010/12/po-co-nam-studia/

To o studiach. Ale jak sięgam pamięcią (co przychodzi mi z jeszcze większym trudem...) do czasów "przedstudyjnych" - to z perspektywy czasu całe to narzekanie na brak kreatywności mało mnie wzrusza. Oczywiście, ja chodziłem do szkoły w czasach, gdy nikt o żadnych "testach", "kluczach egzaminacyjnych", czy "prezentacjach" nawet nie słyszał - ale też zwykliśmy narzekać, że podręcznik, że "Słowacki wielkim poetą był" (kto napisał, kotku koteczku - i kiedy..?) - itd.

Ale jak pracuję teraz jako akwizytor - to cała ta kreatywność w której byłem się ćwiczyłem czasem i wbrew i przeciw szkole - tylko mi przeszkadza. Albowiem zdecydowana większość ludzi w ogóle nie myśli, a jeśli myśli, to myśli sztampowo, schematycznie, a przy tym - niejasno, mętnie, z wielkim mozołem... Oczywiście, mogę się przymusić i tak mówić, żeby mnie rozumieli. Ale o ile miałbym łatwiej, gdybym sam tak myślał i gdybym do niczego przymuszać się nie musiał..?!

Zaiste: zalety kreatywnego myślenia są stanowczo przeceniane! To się może przydaje w jakichś ekstremalnych sytuacjach - ale w naszej leniwej i roztyłej cywilizacji dobrobytu - to jest tylko i wyłącznie przeszkoda, komfort życia i zadowolenie z niego (a co to jest "kobyszczę" - że się przy okazji młodzieży zapytam - wie ktoś..?), obniżające...
Oj, woda ze studni jest niezawodna, prąd mogą wyłączać i co wtedy?
My trzymamy naszą pompę ręczną na chodzie. No okej, nie zamiast, ale oprócz 😉

Ja się dziś nieco podłamałam tłumaczeniem we w sumie poważnym wydawnictwie (Prószyński).

Czytałam "Teorię szpanu" Millera. W pewnym miejsce opisany jest test na tzw. wielką piątkę cech charakteru. Robię sobie test według wskazówek.  Wychodzą bzdury. Najpierw myślę, widać siebie samej nie znam. Ale zaczynam się przyglądać - rzeczywiście wygląda to zupełnie bez sensu, logiki żadnej. Zajrzałam do sieci - w polskich wersjach/nawiązaniach identyczne błędy. Patrzę do źródeł anglojęzycznych... Hm. Jakby na odwrót wszystko 😉 I pasuje, i ma sens.

1 = zdecydowanie tak
2 = raczej tak
3 = trudno powiedzieć
4 = raczej nie
5 = zdecydowanie nie

pomyliło się z:

5 = zdecydowanie tak
4 = raczej tak
3 = trudno powiedzieć
2 = raczej nie
1 = zdecydowanie nie

a "Mam zainteresowania artystyczne " z  "Mam niewiele zainteresowań artystycznych".

Ot, drobiazgi  🙄

Brawo dla tłumacza.
Brawo dla wydawnictwa.
Brawo dla bezkrytycznie cytujących.
Bezmyślność się rozlewa.
Ilekroć oglądam program "Kuchenne Rewolucje" zachodzę w głowę co właściwie sobie myślą
ci restauratorzy.
Zapraszają fachowca, pokazują się na cały kraj i upierają się, że brudne gacie mają być brudne.
Może w kontrakcie mają takie zachowanie?
Ciekawe.
Inny przykład:
-wieś, bardzo biedna rodzina (taka jak z Chełmońskiego)
Rodzina sprzedała atrakcyjny kawałek pola. I za uzyskane pieniądze zakupiono nastarszemu z synów.....
ścigacz.
A wodę nadal wyciągają ze studni na korbę.



może tu chodziło o to bardziej aby syn sie 'dopasował' do rówieśników albo żeby choć raz miał cos 'superowego' żeby zaszaleć i kupić cos nietypowego? bo w końcu jak woda była na korbkę to jak będzie jeszcze troche to nic sie nei stanie?  👀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się