Jak jeździć w teren?

Ukłon w stronę najmłodszego pokolenia, któremu i ja dokuczałam.
Różnie bywa z tymi terenami.
Może bardziej doświadczeni podzielą się wiedzą jak pojechać w teren aby było to pożyteczne
dla konia i jeźdzca?
Jak sobie podzielić czas? Jak dobrać ćwiczenia?
Czy w ogóle ćwiczyć?
Jak zachować się zależnie od pogody?
Na co uważać? 
Ja uważam na śliską trawę - konia mam okutego. Taka nawet pokryta rosą trawka może być jak lód.
Nie galopuję w kierunku stajni jak już stajnię widać.
Stępuję na koniec, aż koń wyschnie.
Mam płaską łąkę, gdzie sobie ćwiczę różne techniczne elementy.
Omijam bagniste miejsca-patrzę na rośliny typowo bagienne.
Nigdy nie ścigam się . Czasem pozwalam koniowi pobiegać, ale nie dopuszczam do rozkręcenia się bez kontroli.
Omijam zasiewy.
Używam kasku ( to już zasługa R-V)
Inne rady?  :kwiatek:
jeżeli już jeździmy w pojedynkę - zawsze zabierać komórkę
jeżeli już jeździmy w pojedynkę - zawsze zabierać komórkę

Racja.
I odkąd Grzesiek napisał, że mu gumki do strzemion poleciały ja zapasową gumkę sobie będę zabierała.
👀
myślę, że ważny jest również koń czyli to jaki jest, czego się boi, co go stresuje, czy lubi chodzić sam w teren. są takie konie, co nie wypuszczą się za stajnie same. są takie co spokojnie przejdą obok głośnych crossów. ja osobiście nie pojechałabym sama w teren na koniu, którego nie znam. odnośnie ćwiczeń - uważam, że fajna sprawa, mi się dużo lepiej pracuje na łące niż na placu i myślę, że koń poprostu to bardziej lubi. choć pewnie są i takie konie co się będą zbyt rozpraszać otoczeniem.
W zimę nigdy nie jeździć w strony, gdzie się wcześniej nie jeździło (przynajmniej jeśli nie ma się konia okutego na 4 z hacelami) - można trafić na lód + szybko się robi ciemno.
Niestety, ja jeżdżę tylko w weekendy. Czyli koń stoi na wybiegu resztę tygodnia.
Dlatego w piątek najpierw biorę go na karuzelę.
Dawniej, żeby wywietrzyć. Teraz, żeby rozruszać troszkę.
A jak się trafi ciężki teren to też po nim nazajutrz trochę karuzeluję, żeby zakwasów uniknąć.
Jako rekreant- terenowiec mogę dorzuć swoje 3 grosze:
- unikamy jazdy w pojedynkę (wiadomo że nie zawsze można się zgrać w czasie ale... jednak bezpieczniej z kimś)
- ZAWSZE zabieramy telefon ze sobą - nawet jak jedziemy w dwójkę bez telefonu to jak ktoś spadnie i nie będzie mógł wstać to co robić: zostawić człowieka na pastwę losu i lecieć po pomoc czy siedzieć z nim i czekać na cud??
- jeżeli jedziemy po chodniku, ścieżką spacerową czy gdziekolwiek gdzie spacerują czasami ludzie i nasz koń zostawi po sobie pamiątkę to SPRZĄTAMY PO KONIU! Nie umiem zliczyć ile razy dostało się mnie lub komuś innemu z naszej stajni za niesprzątających jeźdźców ze stajni  po sąsiedzku.
- ja osobiście uważam jeszcze w miejscach których nie znam a gdzie jest wysoka trawa - zawsze jeżdżę w takich miejscach stępem, wolę uniknąć znikającego w ukrytym rowie konia albo starego pozostawionego w niewidocznym miejscu drutu...
Tyle na szybko, na pewno jeszcze sobie coś przypomnę.
Apropo zabierania zapasowych rzeczy... co jeszcze zabieracie? koleżance kiedyś zerwało się ogłowie - jakiś pomysł na naprawę typu "żeby dojechać do stajni"?
Poznać dobrze teren w który sie jeździ. Ja lubie wiedzieć, gdzie jest grząsko, gdzie sa kamienie, gdzie po deszczu stoi woda, gdzie jest nerówno itd. Trzeba też mieć ograniczone zaufanie, bo to ze ścieżka była przejezdna wczoraj, nie znaczy że dziś będzie. Galapuje po ścieżkach tylko tych, ktore znam, wiem ze są równe, mają fajne podłoże i raczej proste (lubie widzieć co jest przedemną żeby mieć czas na spokojne zatrzymanie jak na ścieżce coś się pojawi np ludzie, zwalone drzewo itp). Trzeba być cały czas czujnym, bo różne rzeczy mogą z krzaków wyskoczyć - bażanty, sarny, dziki, ludzie, kłady, traktory itd. Mi sie raz nawet zdarzyło że wyjezdzam z lasku a nad nami pare metrów przelatuje paralotnia, jeszcze taka z silniczkiem 😉
Dostosować teren do poziomu zaawansowania konia i/lub jeźdca. Jak jade na jakimś młodym koniu, to wybieram się w krótsze, proste trasy - bez kałuż, rowów, zwalonych drzew, jakiś stromych zjazdów, podjazdów. Jestem też przygotowany że w razie czego zsiade i konia np przez strymyk przeprowadze, nawet pare razy, jeśli się boi. Często też podjrzedzam do różnych strachów, żeby koń mógł powąchać i przekonać ze nie ma się czego bać.
Telefon i kask obowiązkowe 😉
Apropo zabierania zapasowych rzeczy... co jeszcze zabieracie?
Ja zawsze staram się zabierać kopystkę i uwiąz. No i wiadomo w lato coś małego do picia, czasami aparat.
A telefon koniecznie i kask (aby chronić się nie tylko przed upadkiem, ale także przed dostaniem gałęzią w głowę)
Z tym zabieraniem rzeczy to ja mam niby najlepiej. Bo w dwukółce mamy skrzynkę.
I zawsze przypominam sobie o tych rzeczach w chwili kiedy wracam do stajni.  😡
Sznurek od balika + scyzoryk powinien starczyć za wszystko.
Z ogólnych spraw- trzeba dokładnie podopinać, poukładać, żeby nic nie otarło.
Ale to chyba wiadomo powszechnie.
Czas jazdy?
My jeździmy co najmniej godzinę. Jak jest ładnie dłużej.
Moje endurance sąsiadki całkiem inaczej, ale one trenują .
Może ktoś "górski" opisze zjazdy podjazdy - u nas płasko.
A! I zawsze się rolnikom czapką do ziemi kłaniamy.
A! I zawsze się rolnikom czapką do ziemi kłaniamy.


Też tak robię. Często ludzie są wtedy bardziej przychylni i nie mają dziwnych pomysłów 🙂

Jeśli chodzi o górki to zależnie od sytuacji. Czasem odchylam się do tyłu, czasem półsiad, ale NIGDY! nie daje koniowi schodzić z górek szybciej niż stępem.
Górki to nasza specjalność (z konieczności). Jak kamory i stromo to zsiadam. Jak ostro w dół to też zsiadam. Kiedyś przeczytałam że 100m pod górkę (o jakimś konkretnym stopniu nachylenia - przepraszam nie pamiętem) dla konia to 1km na równym (słyszał ktoś o tym?)... więc trasy staramy się wybierać takie bardziej urozmaicone.  Na trasach turystycznych uwaga na pieszych i rowery, ewentualnie crossy i quady. Na szczęście ci ostatni coraz częściej jak widzą konie to nie dość że się sporo zwalniają to jeszcze wyłączają silniki. Zgadzam się że z górki tylko stępem a pod górkę często zostawiam koniowi wolne kopyto i włazi tak jak mu wygodnie.
Jeszcze uwaga na upały! Kiedyś widziałam zastęp galopujący przez łąkę, dookoła zero lasu a temperatura 30 stopni...  😵
Czasami spotykamy na wyjazdach sarny - jeżeli akurat jest galop to przechodzimy do stępa bo zdarza się że jakiś ambitniejszy koń chce się "pościgać" ze stadem...
I rolnikom obowiązkowo dzień dobry!!  😎
ash   Sukces jest koloru blond....
31 sierpnia 2011 09:15
U nas jest przepięknie i w każdy weekend zabieram konia do lasu. Jeżdżę przeważnie sama, choć czasami zabierają się ze mną koleżanki. Mój koń jest dość wesoły i nie każdy chce z nami brykać po lesie 😂 Dziwne jest to, że jak jedziemy sami to jest grzeczny jak anioł!
Zawsze mam ze sobą telefon, a na głowie kask. Nie wyjadę bez ochraniaczy i popsikania konia czymś na owady.
Jesteśmy w lesie minimum godzinę, kręcimy się po lesie wokół drzew żeby się trochę pogimnastykować, spokojny kłus tam gdzie jest równo i  długi galop po pięknej, równej drodze leśnej, stępujemy aż do wsi i idziemy jeszcze na górki.
Robimy trening interwałowy. Stęp, kłus, galop pod górę, z góry tylko stęp. Wracamy spacerkiem po łące, potem się schładzamy na myjce i szorujemy kopyta.
Po takim weekendzie w poniedziałek zawsze robię mu lonżę. We wtorek koń jest świeży i chętny do pracy.
jak jeżdzić w teren??

ZALEŻY - jaki jest nasz cel jazdy w ogóle...
jeśli trenujemy - teren może być np. odpoczynkiem, a może również być treningiem (ćwiczenia itd)

na pewno są zelazne zasady
= kask
= komórka
= powiedzenie w stajni, że sie wyjeżdza i np. wraca po 2h, albo określenie -typu "jadę nad jezioro" by ktoś wiedział co i jak...
= odblaskowe kamizelka i ochraniacze - jak jeździmy nocą bądź po drogach publicznych





Ja uwielbiam wykorzystywać teren do poprawy danych elementów. Np. ustępowanie od łydki ćwiczę na drogach, gdzie są ślady kół samochodów. Ustępuję z jednej strony na drugą. Oczywiście wykorzystuję górki: wjazdy, podjazdy we wszystkich chodach. Śmigam wolty wokół drzew, ósemki, serpentyny i tak dalej. Koniowi łatwiej zrozumieć dany element. Ćwiczę chody w różnym tempie. Przechodzę obok wszystkich straszydeł jeśli mam czas. Do wszystkiego przyzwyczajam. Zaliczam każdą kałużę.

A czasem po prostu jadę w luźny teren, żeby koń się mógł rozluźnić psychicznie nawet z jeźdźcem na grzbiecie.
Wpadło mi jeszcze do głowy, jeśli to ma być wątek dla najmłodszego pokolenia. Nie wiem czy już było pisane, bo to jasne jak słońce. W terenie nie galopuje się po twardym podłożu, żadnych kamieniach, ,,niewybadanej" wodzie!

Dziewczyny i chłopaki  jak to u was jest ze szlakami? Bo konno w lesie jeździć nie można, prowadzić w ręku tak, ale jeździć nie. U mnie są szlaki, więc nie ma problemu, ale czasami zdarza się wyjechać poza szlak. Leśnicy czepiają się jak zobaczą?

Dziekuję za temat. Dla mnie całkowicie na czasie.
Ostatnio przechodzę fazę na samotne tereny. Po latach pracy z kobyłką samotne tereny stały się dla nas przyjemnością. Mogę powiedzieć - nareszcie. Sukces.

Tak więc jeździmy sobie same do lasu. Przerabiamy cały program techniczny, który do tej pory robiłyśmy na ujeżdżalni. Odkrycie - program techniczny w terenie może być znacznie ciekawszy i rozwijający niz na ujeżdżalni. To może być zarazem wyzwanie. Bardzo mi sie to podoba.

Mam przy okazji pytanie do praktyków. Otóż mój koń ma skończone 18 lat. Jest koniem "nizinnym" - całe jeździeckie życie chodziła po płaskim (Mazowsze).
Teraz, gdy często jeździmy w teren, odkryłam w lesie "łańcuch" pagórków - wzniesień. Nic szczególnego - ale dla mojego konika sprawia pewien wysiłek wspinanie się i schodzenie. Zabawa przednia - ale po takich ćwiczeniach widzę że fizycznie jest szczególnie zmęczona.
Jestem w pewnej kropce. Wiem, że jazda po górkach poprawia siłę i umięśnienie grzbietu i zadu. Bardzo bym chciała dalej do kontynuować. Tylko nie wiem, czy to nie jest już za późno z moją kobyłką. Hmmmm .... co sądzicie?
u mnie nie ma wytyczonych szlaków, więc to gdzie można wjeżdżać zależy od przychylności nadleśniczego
na szczęście ten obecny jest przesympatycznym człowiekiem i pozwala jeździć po całym lesie bez ograniczeń, nie wolno jedynie wjeżdżać w drzewostan nasienny, który jest bardzo dobrze oznakowany, a drogi prowadzące do niego pozamykane
gajara18   "Konia strzeż się z tyłu, psa z przodu, a kobiety
31 sierpnia 2011 09:47
Ja koniecznie zabieram telefon ,sizala by w razie co naprawic ogłowie na szybko czy coś innego .
Mówie gdzie jade i za ile planuje wrócić ,konia ubieram w kolory dobrze widoczne np bardzo nie pasujące do konia i rażące nasz wzrok i innych albo jakieś odblaskowe kolory .ochraniacze tylko dobrze zamykane to znaczy albo na zatrzaski albo coś tego typu byśmy mielu pewność ze w wodzie się nie rozepną (nie polecam rzepów bo jak woda wysoka róznie bywa mozna wrócić z nielicznymi )
A ćwicze kłus wyciagnięty taki swobodny rajdowy oraz przejścia do wolniejszego i ruszenie . Ogólnie robie duzo przejsć stęp ,kłus ,galop i dużo stępa oglądamy tereny podziwiamy widoki .
Nie jestem dziewczyną, mogę coś napisać? hehe 😉
U mnie jest ścieżka konna w Puszczy Niepołomickiej ok 8km. Czasem zdarzy mi się wyjechać na część gdzie są ścieżki rowerowo-spacerowe, ale unikam wtedy weekendów i raczej są to poranne godziny, bo mimo tego, że ludzie są z reguły pozywtynie nastawieni, to są i tacy co nie są zbyt mili... A leśniczego spotkałem raz i akurat na konnej 😉 ale z tego co wiem to się czepiają... Jak jest tam dużo ludzi to zsiadam, prowadze konia i szukam miejsca gdzie ich nie ma.
Jednak wole trzymać się ścieżki konnej, przynajmniej znam ją bardzo dokładnie i czuje się pewnie 🙂 Wkurza mnie strasznie to, że koni na ścieżce "ludzkiej" się czepiają, ale ludzi na konnej już nie... A zwłaszcza w wakacje, gdy jest ładna pogoda, to co krok to rowerzysta, albo rodzina z dziećmi, że nawet zakłusować nie ma za bardzo jak...
Jeden bardzo doświadczony koniarz wpoił mi taki nawyk, że jak jadę na dłużej niż godzinę do lasu to w połowie robie sobie i koniowi przerwę zsiadająć i idąc przez jakiś czas z koniem w ręku. Rajdowcy też tak robią z młodymi końmi (przynajmniej ja takich znam). Chodzi o to, by grzbiet troszkę odpoczął jednak od ciezaru 🙂
michal: Oj przepraszam  😉 Przyzwyczaiłam się tak.
poniewaz nie mam placu do jazdy (mam chwilowo, ale ogolnie nie mam wcale) w teren jezdze bardzo duzo, wlasciwie codzien. zawsze mam ze soba telefon. jesli jade do lasu nie biore psa, pies jest w lesie niemile widziany. jesli jade na pola pies idzie ze mna. pan lesnik pozwala jezdzic drogami. zlosci sie jesli wiezdza sie miedzy drzewa i na uprawy lesne. ale pan lesnik jest w porzadku. jesli ma sie przeciagnac, kon dostajne na nogi odblaskowe paski. nie biore ze soba uwiazu, ale mam tez konia, z ktorym moge sobie na to pozwolic. ogolnie jestem w tej komfortowej sytuacji, ze mam konia, ktory sie niczego nie boi i wszedzie wejdzie. wyjatkowe strachy pokonujemy w reku, ale juz nie pamietam kiedy musialam zsiadac.
po deszczu staram sie nie jezdzic na gorki- tzn u mnie wszedzie jest pagorkowato, a podloze gliniaste, wiec niestety robi sie bardzo slisko momentalnie. wtedy unikam tych wiekszych gorek. przeszkody terenowe pokonuje polsiadem- zjazdy, podjazdy, wertepy, kaluze i nierownosci. na dluzszy wypad zakladam zel pod siodlo.
Jeszcze o odblaskach: na co zakładacie?
Kiedyś często zdażało mi się wracać po zmroku i miałam zestaw: na ochraniaczach konia (przednich), na moich butach (mniej więcej na kostce) plus na ramionach i w sumie tyle... jakieś jeszcze pomysły? mnie osobiście zawsze brakowało oznakowania "z tyłu" ale nie mam pojęcia jak to rozwiązać... 🤔wirek:
majek   zwykle sobie żartuję
31 sierpnia 2011 10:06
- Jak mam pojechać w teren z kimś początkującym, to wolę wziąć jeszcze trzeciego konia i osobę, która raczej sobie z koniem poradzi.. (Jak ta osoba sobie kiepsko radzi, to przynajmniej koń jakoś mniej chętnie oddali sie od stada, a nasze dwa łatwiej opanować, jak się kiedyś wybierałam sama z początkującym mężem, to jak on sobie nie dawał rady, to mój koń niestety leciał za nimi i sama musiałam walczyć o przetrwanie  :wysmiewa🙂
Generalnie wolę sama jechać niż z kimś, jeżeli mam wątpliwości czy ten ktoś sobie poradzi jak się coś będzie działo, albo koń nie dostanie świra nagle.
- zwykle mam latarkę - czołówkę chociaż jedną (chociaż zdarzało się, że konie miały swoje, my mieliśmy swoje itp)
- staram się nie zapominać o nożu - scyzoryku (ale w większości przypadków zapominam) - zdarzyło mi się zaplątać w jakieś sznurki. Noża używam w wielu celach, także kopystkowych
- na dłuższe tereny mamy czapraki z sakwami, a w nich peleryny przeciwdeszczowe, soczki, batoniki itp. (batoniki nie zawsze dla nas - czasem dla dzieciaków, jak okaże się, że piękna polna droga, którą jedziemy od 20 minut okazuje się być wjazdem na czyjeś podwórko od tyłu. Wtedy ludzie otwierają nam bramę na ulicę, a my w rewanżu mamy te batoniki dla dzieciaków)

ozzy_bb- z tyłu dobrze mieć opaskę na ogonie i tylnych nogach. Oraz założyć kamizelkę odblaskową.
michal: Oj przepraszam  😉 Przyzwyczaiłam się tak.

spoooko 😉

Co do odblasków, to takowych nie posiadam (mam odblaskowy pasek na termobutach tylko) i unikam jazdy jak jest ciemno. Za to w zimie mam do jazdy żółty polar, który rzuca się w oczy 😉 Jednak odcinek gdzie jade przez wieś drogą gdzie jest jakiś ruch, jest krótki, przy dłuższych trasach pewnie bym zainwestował.

Jeszcze jedna sprawa mi się przypomniała. Jak mam konia którego nie jestem pewien, że nie boi się ruchu ulicznego, to po takiej drodze prowadze go w rece. Wydaje mi się, że tak jest bezpiecznej. Teraz jeżdze jedną klaczke, która zwykłych samochodów się nie boi, ale płoszą ją szybko jadące, tłukące się ciężarówki. Rzadko się takie trafiają, ale jednak. A jeszcze zaraz za drogą jest rzeczka z 2m niżej, wiec wole uniknąć tego że tam wpadniemy, dlatego ją ten odcinek przeprowadzam (a nie jest jakiś straszny bo z 300-400m)
Teraz się zastanawiam, jak prowadze konia, to po której stronie drogi powinienem iść? Ja ide po prawej, ale nie wiem czy jest to prawidłowe
ash   Sukces jest koloru blond....
31 sierpnia 2011 10:16
Ja nie zsiadam z konia nawet przy dużych buntach,świrach itp. Zdecydowanie większą kontrolę mam z siodła niż z ziemi.
W zimę jeżdżę tylko rano, nigdy po zmroku.
Ostatnio koń mi się bardzo wyciszył w terenie. Jest odważny i chętny do drogi 🤣
Jedyne czego ostatnio się przestraszył to powiewające wstążeczki przy kapliczce. 😂
ash, ja w terenie (na polach, w lesie), również przy buntach nie zsiadam. Jednak przy drodze gdzie jeżdzą samochody, a koń moze się spłoszyć, wole być na ziemi 😉 Zwłaszcza jak jestem sam, bo koń czuje się pewniej że idzie za mną
Hi!Hi! Ja nie zsiadam, bo nie wsiądę bez stołka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się