szkółki jeździeckie, rekreacja w okolicach Warszawy, Warszawa

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
14 grudnia 2011 21:55
Lanka_Cathar ale to właśnie w takich stajniach jak ta w Ławrze uczy się ludzi, że nie muszą koni siodłać. Gdyby taka dziewczynka od początku trafiła na stajnię gdzie wszystko dzieje się w normalnej kolejności. Gdzie musi przyjechać wcześniej, wyczyścić, osiodłać to później by nie płakała, że się pobrudzi, bo byłoby to dla niej normalne. Podstawienie klientowi gotowego konia to dla mnie totalna głupota, bo przecież w szkółkach nie powinno uczyć się jedynie jazdy, a także obsługi zwierzęcia, jego zachowań itd.

Pamiętam jak do jednej ze stajni, w których kiedyś jeździłam przyjechały dwie dziewczyny. Na koniu rzeczywiście jakoś sobie radziły, ale o obsłudze konia nie wiedziały zupełnie nic. I tak osobom, które spokojnie sobie radziły w trzech chodach trzeba było pokazywać jak się czyści kopyta  😵
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
14 grudnia 2011 22:09
Kurczak, jest tylko jedno "ale". Dużo stajni posiada jedynie duże konie i dziecko na takim koniu owszem pojeździ (sama nigdy nie jeździłam na kucach w czasie nauki jazdy, zaczęłam dopiero jako instruktor), ale nie ma szans założyć ogłowia i siodła. Wyczyścić może nawet jakoś da radę. Już przerabiałam dzieci czyszczące nogi i brzuch i rodziców czyszczących grzbiet, ale to nie jest częsty widok.
Przyjechała kiedyś dziewczynka (do poprzedniej mojej stajni), która miała brązową odznakę, 12 lat i nie potrzebowała instruktora (słowa matki z rozmowy z moim ówczesnym szefem). Problem główny dziecięcia polegał na tym, że "mamusiu, nie wzięłyśmy marchewek". Ani to osiodłać, ani wyczyścić konia nie umiało. I tu ja się pytam, co jest sprawdzane na tych odznakach, bo ponoć czyszczenie, siodłanie i znajomość podstawowych zasad dopasowywania rzędu powinna być sprawdzana.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
14 grudnia 2011 22:16
Nie wiem o jak dużych dzieciach mówisz, ale jeżeli są na tyle małe, że mają problemy z osiodłaniem czy wyczyszczeniem konia, to jak mają sobie radzić na jeździe? Przecież nie są nawet w stanie przyłożyć łydki w odpowiednim miejscu, na samo zdrowie dzieciaków (kręgosłup) jazda na dużych koniach też nie ma dobrego wpływu. Takie dzieci powinny jeździć tam gdzie są konie odpowiednie do ich wzrostu, ale to już sprawa rodziców. Stajni z kucami w Wawie czy w okolicach też trochę mamy, więc można coś sobie wybrać.

Co do odznak to już inna sprawa i ma się chyba tak samo jak kursy instruktorskie. Są pewnie takie miejsca gdzie wystarczy zapłacić i dostaje się papier nie koniecznie mając jakieś umiejętności, a nie oszukujmy się do brązu nie trzeba być miszczem.

edit. Jeżeli chodzi o problem dziewczęcia spowodowany brakiem marchewek, to to akurat pozytywny objaw 🙂 Dziecko lubi konie, nie traktuje ich przedmiotowo.

A i jeszcze sobie przypomniałam sytuację w jednej ze stajni. Przyjechała córeczka bogatych rodziców, na stale mieszkająca gdzieś za granicą. Oczywiście miszcz świata. Wsiadła na konia i dupa. Instruktorka zaproponowała lonże, na co dziewczę zrobiło taką scenę i awanturę, że myślałam, że jej dziadek jej zaraz włosy powyrywa. Polskie konie są głupie, instruktorzy beznadziejni, szwajcarskie konie to są zupełnie inne, a na tych to się w ogóle nic nie da zrobić itd. Wszystko mówione z niesamowitą pogardą i agresją. Próbowałam dzieciakowi na spokojnie wytłumaczyć, że jest inaczej niż mówi, ale po tym jak najprawdopodobniej dostałam od niej wiąchę (w obcym dla mnie języku) odpuściłam. Takie dzieciaki są najfajniesze  😤
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
14 grudnia 2011 22:24
Mówię o np. 10-latkach, ale bardzo drobnych, które jeżdżą na wysokich koniach rekreacyjnych i potrafią na nich zrobić poprawne zmiany kierunków, pojechać kłusem w trzech dosiadach, zagalopować ze stój, stępa i kłusa, wyjechać podstawowe figury ujeżdżeniowe, ale nie ma bata, żeby przy swoim wzroście zarzuciły siodło na takiego giganta. Poza tym, szczerze mówiąc, jak obserwuję kuce, to wolę jednak uczyć na dużych koniach. Dużo mniej wypadków, dużo mniej kombinatorstwa i jakoś te duże konie łatwiej poddają się woli dziecka. Z góry zaznaczam, że zgadzam się z tym, że jeśli noga nie sięga poza tybinkę siodła, to nie można mówić o jeździe, ale jeśli sięga i dziecko sprawnie kieruje koniem, to nie widzę problemu.

A wracając stricte do tematu, to bardzo dobrą rekreację w okolicach Warszawy ma/miała (bo mieli się wycofać) Sawanka.
LatentPony   Pretty Little Pony :)
14 grudnia 2011 22:30
Akurat pomoc przy zakładaniu ogłowia i siodła często się dzieciom przydaje. Piszę o tym, ponieważ sama jeszcze nie tak dawno temu prosiłam innych o pomoc. Bo co ma zrobić drobna dziewczynka, 140 cm wzrostu, w przypadku, kiedy ma osiodłać konia 175 cm? Albo chociażby jakiegoś przeciętnej wielkości, ale zadzierającego łeb pod sam sufit podczas zakładania ogłowia? Musiałabym się nauczyć lewitować, aby dać radę.

Obecnie mam 17 lat i 156 cm. I powiem szczerze, że czasami też mam problem, kiedy np. koleżanka prosi mnie o pomoc w obcięciu grzywy koniowi, który zadziera głowę. Teraz jestem też odrobinę mądrzejsza i ratuję się staniem na skrzynce, albo pieńku, ale nie w każdej sytuacji jest to możliwe.

Dlatego uważam, że nie powinno się wymagać od dzieci czegoś, co leży po za ich fizycznymi możliwościami 🙂
Abstrachując od wszystkiego innego-po pracy w stajni w Anglii stałam się wielką fanką siodłania koni przez obsługę. Nie ma problemu z obtarciami, z zaklejkami po siodłem, a podwiniętymi czaprakami. Coś cudownego. Rozumiem też podejście jeźdźców-przyjeżdżają po pracy, często w ostatniej chwili. Mogą jeździć jak mają osiodłane konie, inaczej zwyczajnie brakuje im czasu. Jak ktoś chce to niech sobie siodła ale ja nie zmuszam.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
14 grudnia 2011 22:53
LatentPony Ok, ale co innego pomoc, a co innego przygotowanie konia za jeźdźca. Pomoc powinna być zawsze, w końcu to nauka, więc wypadałoby żeby ktoś tą naukę nadzorował. Ja jeździć zaczynałam w wieku 6 lat. W wieku 7 już jeździłam sama i jasne, że też miałam problem z założeniem samodzielnie siodła, mimo że uczyłam się na hucułach, zawsze ktoś mi pomagał, ale POMAGAŁ, a nie robił to za mnie. Czasem trzeba było po mnie poprawić czyszczenie, bo wiadomo, że kilkuletnie dziecko nie zawsze sobie poradzi, ale pozwalano mi to robić i nie narzekano, że nie ma czasu. Za to moi rodzice płacili, za naukę obcowania z końmi, a nie jedynie za jazdy.


kamykokrowka jeszcze raz podkreślam, że instruktor jest nie tylko od nauki jazdy. Jego obowiązkiem jest także sprawdzenie czy konie są odpowiednio przygotowane do jazdy. Gdyby każdy tak robił nie byłoby problemu z obtarciami itd. Tylko, że niestety prawda jest taka, że mało komu się chce, bo przecież instruktor, to tak zapracowany człowiek, że na nic nie ma czasu.
LatentPony   Pretty Little Pony :)
14 grudnia 2011 23:00
Oczywiście rozumiem co miałaś na myśli, chciałam tylko zaznaczyć, że nie zawsze tak jest, że jak ktoś nie jest w stanie samodzielnie osiodłać konia, to nie będzie też w stanie na nim jeździć.
Zgadzam się również z tym, że często duże konie są dużo bardziej bezpieczne i przede wszystkim lepiej ułożone niż kuce. Akurat w wielu stajniach już spotkałam się z opinią, że kucyk, to kucyk, po co sobie nim głowę zawracać, wyszkoli się sam. Uważam, że mało jest chodzących w rekreacji naprawdę bezpiecznych kuców dla dzieci. Właśnie z tego powodu, że niewielu właścicieli zadaje sobie trud w wyszkolenie ich i oczywiście korygowanie co pewien czas.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
14 grudnia 2011 23:25
Pisałam, że nie wiem o jakie dokładnie dzieci chodzi, tj. w jakim wieku. Miałam na myśli to, że jeżeli przychodzą 10 latki i wsiadają na wielkokonie, to niestety ale taka nauka to nie nauka.

Zgadzam się z Tobą, że niestety często olewa się umiejętności kuców, ale nie jestem pewna czy dzieje się tak wyłącznie z kucami. Ogólnie ciężko jest trafić na szkółkę, w której konie poza zwykłymi rekreantami są jeżdżone przez bardziej doświadczone osoby. Z reguły konie szkółkowe są niesamowicie zniszczone i poza jazdą w zastępie na ogonie nie zrobią nic. Tyle, że duży koń będzie sobie grzecznie człapał za kolegą, a kuc to cwaniak i zawsze może wykombinować, że zamiast tak bez sensu się kręcić w kółko, można zrobić coś ciekawszego 🙂 Dlatego właśnie pod tym względem chwaliłam Legię, w której konie to konie po sporcie, umiejące sporo.
U nas szkółka też była prowadzona na koniach po karierze. Niektóre były naprawdę niezłe. Obowiązkowo koń szkółkowy musiał chodzić min. dwa razy w tygodniu pod osobą z doświadczeniem. I ten system się sprawdzał. Dla porównania, jak mieliśmy JEDNĄ kobyłę typowo rekreacyjną (też zrobioną, ale nie poszła w sport) to uważana była za trudnego konia. A była naprawdę spokojna i chętna, tylko nie na pilota.

Wiem, że niektórzy twierdzą, że wożenie ludzi na takich wierzchowcach powoduje, że później nie umieją sobie poradzić z trudniejszymi końmi. Jednak osobiście uważam, że jest to bez sensu, by sadzać na te "trudne" konie osobę, która nie ma jeszcze odpowiednich umiejętności. Na trudne konie przyjdzie czas. O ile przyjdzie w ogóle.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
14 grudnia 2011 23:50
Pisząc u nas masz na myśli Bródno czy Ostoję? Pytam, bo się pogubiłam trochę, a wiem, że w Ostoi kiedyś stałaś.

Wsadzanie kiepskich jeźdźców na trudne konie, to dla mnie totalna nieodpowiedzialność. Jeżeli nawet nie dojdzie do jakiegoś wypadku, to taki jeździec albo zrazi się mocno do jeździectwa, albo nabierze wielu złych nawyków. Tak jak napisałaś wszystko ma swój czas.
Pisząc u nas mam na myśli prywatną stajnię za Radziejowicami, w której pracowałam dobre 3 lata. Nie ma jej już, przenieśli się pod Kazimierz.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
14 grudnia 2011 23:55
Ok. Bałam się, że piszesz o Bródnie, o którym najlepsze opinie raczej nie krążą i zdziwiłam się skąd tam tak dobrze zrobione konie 😉
kamykokrowka jeszcze raz podkreślam, że instruktor jest nie tylko od nauki jazdy. Jego obowiązkiem jest także sprawdzenie czy konie są odpowiednio przygotowane do jazdy. Gdyby każdy tak robił nie byłoby problemu z obtarciami itd. Tylko, że niestety prawda jest taka, że mało komu się chce, bo przecież instruktor, to tak zapracowany człowiek, że na nic nie ma czasu.


Jak ktoś chce to mogę nauczyć, pokazać. Jak ktoś siodła sam to sprawdzę ale nikogo nie będę zmuszać do siodłania i czyszczenia. Jeśli łyknie kiedyś bakcyla sam zechce się uczyć bo zrozumie, że jeździectwo to nie tylko jazda konna. A jak nie łyknie to umrze w nieświadomości.

W stajni, o której pisałam zdarzało się i 20 osób początkujący na tę samą godzinę. Chciałabyś mieć ich wszystkich w boksach? Potrzeba by było ze 40 pracowników, a tak 2 osoby w godzinę osiodływały 20 koni.

W stajniach rekreacyjnych, z weekendowym młynem, osoby postronne nie powinny się kręcić po stajni, boksach i przy koniach. Chyba, że jest osobna osoba do pilnowania tych osób. Inaczej aż się prosi o nieszczęście.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
15 grudnia 2011 00:33
Ale to o czym piszesz to właśnie cały ten szkółkowy syf, o którym tu piszemy. To nie jest prawdziwa, nauka, prawdziwa stajnia. To jedynie młyn do zarabiania pieniędzy. 20 osób na tą samą godzinę? A ilu pracowników na te 20 osób? Nigdy nie chciałabym trafić w takie miejsce.

Jeśli łyknie kiedyś bakcyla sam zechce się uczyć bo zrozumie, że jeździectwo to nie tylko jazda konna. A jak nie łyknie to umrze w nieświadomości.


Jak ma łyknąć skoro od początku pokazuje mu się, że robi to za niego ktoś inny? Przecież jest za dużo ludzi, za mało czasu.

W stajniach rekreacyjnych, z weekendowym młynem, osoby postronne nie powinny się kręcić po stajni, boksach i przy koniach.


W stajniach rekreacyjnych powinna być taka organizacja, żeby wszystko działało sprawnie i bezpiecznie. I naprawdę można to osiągnąć przy współpracy klientów tak, żeby i oni mogli się wszystkiego nauczyć i żeby instruktorzy wyrobili się ze wszystkim i to wszystko o dziwo można osiągnąć w naprawdę miłej atmosferze i bez niebezpieczeństw, o których piszesz.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
15 grudnia 2011 06:19
Dobry temat został poruszony - konie na pilota. Jest to i plus i minus. Dlatego wolę czasem do nauki jazdy dac konia trochę bardziej wymagającego, nie na guziczki, bo wiem, że jeśli ktos tego konia opanuje, to pojedzie i na takim z trybem auto. Oczywiście nie mam na myśli wsadzania osoby początkującej na jakiegoś świra, żeby nie było nieporozumień.

Co do Ostoji, tam był jeden naprawdę super koń - Jerot. Koń na guziczki właśnie, potrafiący zrobić ustępowania, lotną zmianę nogi, zwrot na przodzie i nie tylko super jeździec mógł na niego wsiąść. Niestety, po zerwaniu ścięgna (bo po co mówić "Uwaga" przy wejściu na halę, koń się spłoszył, odskoczył i od razu stanął na trzech nogach) wyjechał w bliżej nieokreślonym kierunku.

W Posterze była (teraz już wiekowa, jeśli jeszcze żyje) kobyła - Rosa. Oprócz Bajki na niej właśnie stawiałam jedne z pierwszych kroków w jeździectwie. Wsiadłam na nią ponownie chyba z 10 lat później i powiem wam, że naprawdę miło jest wsiąść na konia, który po "x" latach rekreacji nadal jest delikatny na pomoce. Chociaż to chyba już temat na inny wątek. Mam wrażenie, że konie rekreacyjne 17 lat temu były jeżdżone ambitniej i dłużej zanim poszły pod szkółkę. Teraz jest wszystko na szybko, porusza się w miarę w trzech chodach, to jazda pod klientów.

Na Bródnie jest Draka, którą obserwuję już jakis czas i jest to koń, który bardzo fajnie się rusza i też sporo umie. Tylko to nie jest typowy rekreant, a jedynie do tej rekreacji jest użyczana przez właścicielkę, która na nią regularnie wsiada.
a zna ktoś stajnię z ambitną rekreacją po prawej stronie warszawy lub lewej ale nie za daleko od Marek z możliwością dojazdu autobusem?
Wrócę do tematu TKKF Hubert, bo widzę, że kilka osób chciałoby wiedzieć jak tam jest teraz.

[quote author=Ulalala link=topic=67378.msg1222714#msg1222714 date=1323888061]
Ja uważam, że Tkkf Hubert to jedna z najlepszych stajni rekreacyjnych w Warszawie.

Tu się zgodzę - ze stajni w Warszawie TKKF wygląda moim skromnym zdaniem najlepiej (nie mówimy tu o wioskach 50km od centrum, bo tam już można naprawdę coś znaleźć - np. Sobieskich, jak wspomniała Szaga, całkowicie się z nią zgadzam). Co prawda mówię to z perspektywy lat około pięciu, ale miałam pozytywne wrażenia. Zarówno konie jak i instruktorzy wydawali się być bardzo sensowni. Szok stulecia, bardzo pozytywny - konie rekreacyjne miały lepsze warunki niż pensjonatowe, czyżby ktoś myślał o czymś więcej jak czystym zysku?  😲 Nawet pensjonariusze, z którymi rozmawiałam potwierdzili, że wyjątkowo to oni muszą ustępować rekreacji. Z perspektywy szkółki - rzecz bardzo miła. Nie wiem, jak to teraz wygląda (ktoś chce mnie oświecić?  :oczy2🙂, ale wtedy bardzo mi się to spodobało. [/quote]

Stajnia jest nastawiona typowo na rekreację, więc to rekreacja ma powiedzmy...pierwszeństwo. Warunki koni pensjonatowych nie różnią się jakoś mocno od tych szkółkowych, ale prawdą jest, że konie rekreacyjne stoją w tej nowszej stajni.


Kolejna rzecz, na którą zwróciłam uwagę, to pozytywne zjawisko dyżurnych. Stoję z koniem na Bródnie i wiem, jak to potrafi czasami wyglądać  😵 A w Hubercie, proszę bardzo - grafik, dziewczyny z głową, wiek sporo wyższy niż lat 9, no i cudowne szkolenie z zamiatania tak, by nie nakurzyć. Bardzo miłe wrażenie. Tu także mam nadzieję, że się to nie zmieniło.


Nie zmieniło się, dyżury są kontrolowane i jak coś byłoby się nie tak, będzie interwencja. Pozatym jeszcze sie nie zdarzyło żebym widziała, że cos dzieje się nie tak.


Poza tym, konie zadbane, nogi nie popuchnięte (jak?! przecież to warszawska rekreacja!), kopyta ładne, sierść błyszcząca. Sprzęt dopasowany na możliwości rekreacji, ale i tak lepiej niż zwykle. Stajnia czyściutka, ładna, bezpieczna. Normalnie czułam się jakbym wyjechała z miasta  🤔


To też się nie zmieniło, konie mają dobre warunki, są zadbane, jednak w mojej opinii za mało padoków, konie praktycznie nie są padokowane 🙁

[quote author=Szaga link=topic=67378.msg1221238#msg1221238 date=1323799952]
[quote author=ElaPe link=topic=67378.msg1220886#msg1220886 date=1323782794]

Elu, a na temat TKKF Hubert co napisano?

No opisywano jak to konie szkółkowe ponosiły i zwalały szkółkowiczów (dzieci) i potem latały po całym placu widocznie napakowane energią

Jednak autorka dodała, że warunki "mieszkalne" koni są na świetnym poziomie, a niewybieganie koni było spowodowane zalaniem wybiegów.
[/quote]

Tak, ale było też napisane że kazano monie zostawić latające w kółko "niech się wybiegają" a jak rekreanci pytali czy konie nie są za daleko osiodłane to inna instruktorka powiedziała że owszem ale nie poprawiała nic bo to "nie jej grupa"
[/quote]

Nie wiem ile było takich sytuacji, ja osobiście widziałam jedną. Nikt nie kazał osiodłanym koniom się wybiegać, ale trzeba było przynamniej chwilę zaczekać aż się uspokoją, ponieważ łapanie ich bylo zwyczajnie niebezpieczne. Wybiegi może i zalane, ale konie, jak już wcześniej mowiłam, prawie w ogóle nie są padokowane, bo padoki sa dwa i zawsze znajduje się powód, żeby konie nie wychodziły 🙁 a były to dni kiedy zrobiło się troche chłodniej, konie niestety miały zbyt wiele energii i tak to się skończyło. Na szczęście nic się nie stało, ale to właśnie efekt 'napakowanie energią' :/
Co do osiodłania koni, znam tam 4 instruktorów i żaden z nich nie pozwoliłby, żeby jakiś koń był źle osiodłany. Ale instruktorów jest tam kilku(nastu?), więc nie wiem jak reszta.

No to się zdarza często w hubercie że ktoś spada na jeździe bo konie do najłatwiejszych nie należą ale ja osobiście uważam że jeśli ktoś sobie na nich radzi to nic mu nie będzie straszne 🙂

Nieprawda. Nie oszukujmy się, to rekreacja, konie najczęściej dla dzieci. Nie ma tam koni trudnych. A jak sa, to jeżdżą na nich TYLKO instruktorzy. Są konie łatwiejsze i trochę trudniejsze (powiedziałabym, że raczej uparte i potrafiące kombinowac, ale konie rekreacyjne sa w tym mistrzami 😉 ), ale instruktor znając swojego ucznia nie da mu za trudnego konia. Mimo, że szkółkowicze często żądają zmian konia, bo 'za trudny'. Nie za trudny, tylko nie chcą na nim jeździć, często nie wiadomo czemu (ja przynamniej nie wiem). Konie sa na różnym poziomie, a na prawie każdym można i deptać w kółko kłusem i nauczyć się czegoś. 

Piszę to z punktu obserwatora. Nie uczestnicze w tamtejszej rekreacji aktywnie, nawet się tym jakoś mocno nie interesuje, ale jakby jakiemukolwiek koniowi działa się tam krzywda to nie umknełoby to mojej uwadze na 100%. Duża wada, o której już pisałam to te nieszczęsne padoki, mi osobiście to przeszkadza. Ale dawno nie widziałam tak dobrze zorganizowanej rekreacji. Od zeszłego roku hala, niby niezbyt wielka, ale jest gdzie się schować. Dużo koni do wyboru, dużo instruktorów do wyboru. Można znaleźć coś dla siebie. No i możliwość pracy za jazdy. Zwierzęta zadbane, czysto, każdy koń ma swój sprzęt, szczotki, konia trzeba sobie samemu przygotować, nie stoją osiodłane i nie czekają na zbawienie. No i bdb dojazd.

EDIT: i tak mi sie jeszcze przypomniało... nie znam wszystkich instruktorów, tylko kilku znam osobiście i widziałam na koniach, ale nigdy nie slyszałam na placu żadnych jeździeckich herezji wstylu - kopnij, szarpnij, czy nie wiem co tam jeszcze ludzie wymyślają. Można się dobrze nauczyc podstaw.
No właśnie z tymi "nie najłatwiejszymi" końmi chodziło mi o to, że doskonale wyczuwają że ktoś sobie nie radzi i robią co im się żywnie podoba. Wchodzą do środka, zatrzymują się albo idą w złą stronę bo jeździec nie ma jeszcze na tyle umiejętności żeby go w pełni kontrolować. Co swoją drogę czasem potrafi cholernie irytować podczas jazdy na hali no ale cóż trzeba przeżyć tę "zimę" 😉

I powiem Ci dlaczego nie chcą jeździć na takich koniach i zamieniają. Bo się boją. Przykład ostatnia jazda. Dziewczynka nie radziła sobie z konikiem, wjeżdżał do środka i koniki się prawie pokopały. Dziewczynka w ryk i do końca jazdy ma "oprowadzankę" po hali. I zamieniła się z jakąś inną dziewczynką która bała się jeździć na swoim koniu a tamta i tak miała sobie już tylko spacerować.. Mam nadzieję że zrozumiałe mimo iż trochę chaotyczne 🙂
Happiowa   córka grabarza
19 stycznia 2012 19:16
🏇mam namiar na fajną rekreację mniej lub bardziej ambitną, okolice warszawy z dobrym dojazdem 🙂 kilka koników, wszystko do dogadania. zainteresowanych zapraszam na PW 🙂  🏇

co do Huberta...Na jeździe nie byłam, ale kilka razy miałam możliwość obserwować. Fajne koniki, ambitne, zadbane. Co prawda koleżanka, która tam jeździ mówi, że brykają, ponoszą, zrzucają z premedytacją...ale przy mnie nic takiego nie miało miejsca.
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
19 stycznia 2012 19:42
Ja moge polecic  wczesniej wspomniany Poster , mam tam co prawda dwa konie w pensjonacie ale widze jak na codzien wyglada rekreacja i musze z przykroscia stwierdzic ,ze we wszystkim ma pierwszenstwo 🙂 . Konie sa w dobrej formie bo dosiadane sa co jakis czas w celach naprawczych przez osoby jezdzace dobrze , sa i konie duze i kuce i nawet chlopiec z zespolem downa sobie juz swietnie radzi wiec uczyc chyba tez potrafia. Ambitniejsi moga potem brac treningi indywidualne na koniach do malego sportu albo wydzierzawic i trenowac , faktycznie sporo ludzi u nas takich jest .
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
20 stycznia 2012 06:40
KarolaHeliowa, zdefiniuj "osoby jeżdżące dobrze". Rzeczywiście pamiętam ze swoich posterowych czasów, że zastęp był pod opieką instruktora, a ja pomykałam na takim Killerku, bo "nie dasz się zabić". Fakt, byłam święcie przekonana, że muszę dobrze jeździć.  🤣
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
20 stycznia 2012 16:16
Michal syn wlasciciela , Karolina , osoby ktore na codzien jezdza tam konie sportowo . Wsiadaja na naprawianie jEsli trzeba  🙂
Jeśli ktoś szuka ambitnej rekreacji: dobrze wyszkolone konie + lekcje indywidualne + hala
i do tego dojazd komunikacją podmiejską praktycznie pod samą stajnię to zapraszam na pw, to podam namiary na miejsce godne polecenia.  🙂
Sorki widziałam rozne stajnie w warszawie rekreacyjne ;] np; agmaje , Pa ta taj , oraz Postera 😉 z Karolinom pracujemy  z moja dzierzawczyniom 😉 i niby dobrze im sie wiedzie ;-) jak bym miala cos polecic ... to powiem wam ze Pgr kiedys mial dobrom rekomendacje  😉  pa ta taju  spendziłam 4 lata mojego zycia.. i pochowałam marzenia z koniem któtry padł tambo był zajechany it.. wiec coz.. 🙂 róznie bywa macie rekareacje w wilanowie 😉 🏇 🏇
Anderia   Całe życie gniade
02 lutego 2012 14:58
Ja w Pa-ta-taju zaczynałam, przejeździłam tam swój pierwszy rok. Nie wiem, czy to kwestia tego, że byłam 10-letnią dziewczynką podnieconą konikami, ale według mnie najgorzej tam nie było. Z perspektywy czasu mówię, że nie wybrałabym się tam na jazdę, bo gdy się przeniosłam do innej stajni, po jakimś 1,5 roku odwiedziłam Pa-ta-taj i rzeczy, które kiedyś mi nie przeszkadzały - konie stojące po dwa w boksie (w tym wszystkie kuce w jednym długim), syf i wielkie zamieszanie - zaczęły razić po oczach.
Nie wiem, może się przez ten czas pogorszyło, ale w każdym razie spędzony tam rok wspominam dobrze. Pamiętam, że strasznie lubiłam jeździć z p. Michałem, a z koni najbardziej polubiłam Hermesa i Piccolo (tak to się pisze?).
Ale wiadomo, dla każdego jego pierwsza stajnia była kiedyś najlepsza.  😉

edit:

2 lata temu pojeździłam z koleżankami za pracę w Duchnicach, za rządów innej dzierżawczyni (budynio). I to była chyba najbardziej ogarnięta szkółka, jaką widziałam 😉 Rekreantów nie traktowano jako "gorszy sort" - nie miały wcale gorzej niż konie pensjonatowe. Wyglądały dobrze. Chodziły regularnie, ale nie ponad siły (np była jedna otyła kobyłka zimnokrwista, przeważnie jazdy na niej były krótsze i mniej intensywne niż na innych koniach, z uwagi na serce i stawy - więc miło, że ktoś o takich rzeczach myślał). Nawet jeśli konie nie miały jazd szkółkowych, ktoś tam zawsze je ruszał, więc nie było tak że chodziły tylko weekendowo. Co jeszcze... nosiły w miarę dopasowany sprzęt, czysty - czapraczki, ochraniaczki w ramach pracy własnoręcznie im prałyśmy, a ogłowia i siodła smarowałyśmy. Instruktorka, mimo że jedna jedyna, to baaardzo fajna, zorganizowana i ogarniała wszystko. Praktycznie co jazdę lądowałam na innym koniu, a dla mnie takie urozmaicenie jest dużym plusem, mimo że miałam swoich ulubieńców, Etymona i Orlando.

Niestety teraz już pewnie nie ma tam rekreacji, a na pewno nie tej o której piszę. Dużo rzeczy się pozmieniało, instruktorka, była dzierżawczyni i większość koni się wyniosła. W sumie szkoda, bo było naprawdę przyzwoicie  🙂
Mogłabym zapytać o Stajnię Dragon ?

Ponoć są tam niesamowicie efektowne treningi skokowe.
dar, możesz napisac co masz konkretniej na myśli może być na pw
Chodzi mi o rekreacje, stosunek do kursanta, to, jak odbywają się w rzeczywistości takie treningi. Słyszałam też już nieprzychylną opinię o tej stajni od pewnej re-voltowiczki, chcę poznać trochę tę stajnie. Koleżanki skaczą tam ponoć 140 cm !
Pijany człowiek bez uprawnień instruktorskich, nieprzygotowane konie. Dwa wypadki  z winy tego człowieka. Jak nie chcesz skakać czy się boisz - wpędzą cię w przeszkodę. Pseudoinstruktor stoi pijany i trzyma się przeszkody. KOnie obolałe. Stoją w gównie.

Idź, skoro to Ci pasuje. Jak sobie głowę rozbijesz to możesz mieć pretensję tylko do siebie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się